sobota, 24 maja 2014

More Than famous || Rozdział 32

"In my memory
I was hurting long before we met
Oh, in my memory
They’re still burning, fingerprints you left
And I always meant to say to you I can’t"

~.~
„Teraz, albo nigdy.” - pomyślałem sobie. Muszę jej to w końcu powiedzieć. W końcu jutro wrócimy do Londynu, zostanie kilka dni. A Rose już na te kilka dni zaplanowała Lyn nagrania i sesje, więc nawet nie będziemy mogli się spotkać. Nie chcę jej wyznać miłości przez twitter'a, zresztą pomyślałaby, że Niall, albo Lou zabrał mi komórkę... Postanowiłem ją zabrać w wyjątkowe miejsce.
-Jezu, Harry, daleko jeszcze? -Lyn zaczynała już marudzić. W sumie nie dziwię się jej. Od pół godziny prowadzę ją przez jakieś zarośnięte pole i nie chcę powiedzieć, gdzie idziemy.
-Właściwie to już jesteśmy. -powiedziałem, stając przy niezbyt głębokim strumyku.
-Czemu tutaj przyszliśmy? -spytała z ciekawości.
-Chciałem pokazać Ci to miejsce. Lubiłem tutaj kiedyś przychodzić. Zresztą nadal lubię. Przy tym drzewie pierwszy raz się całowałem. -powiedziałem ostatnie zdanie bez namysłu.
-Ahh, więc przyszliśmy tutaj, żebyś pokazał mi drzewo, przy którym pierwszy raz się całowałeś. Super. -wyczułem w jej głosie nutę ironii. Lyn dziwnie się dzisiaj zachowuje. Od rana jest trochę nerwowa i spięta. A przecież nic jej nie zrobiłem.
-Coś się stało? -spytałem zmartwiony. Ostatnio dawno się tak nie zachowywała. Może nie wróciła całkowicie do tej starej, chamskiej Lyn, ale coraz bliżej jej do tego było.
-Mi? Nic? A co się miało stać? -zacząłem tęsknić za jej cudownym, delikatnym głosem. Zamiast niego dostałem zimny, ironiczny głos Alice, a nie Lyn.
-Lyn, wiesz, że możesz mi powiedzieć. Od rana zachowujesz się dziwnie. Masz zły humor i jesteś dla mnie nie miła. -zwróciłem jej uwagę za to zachowanie. Lyn spojrzała się na mnie smutnym wzrokiem. To mnie tylko upewniło, że coś jest nie tak. Podszedłem bliżej niej i przytuliłem. Odetchnąłem z ulgi, kiedy mnie nie odepchnęła, tylko wtuliła się jeszcze bardziej w moja klatkę piersiową.
-Ja nie chcę wracać do domu Harry. Twoja mama jest dla mnie taka miła. Ona traktuje mnie, jak własną córkę. -zaczęła tłumaczyć spokojniejszym niż wcześniej tonem. Doskonale ją rozumiałem. Najchętniej zostałbym tutaj na zawsze. Razem z nią.
-Za tydzień masz urlop. Będziesz mogła odwiedzić wtedy swoją mamę. -próbowałem ją jakoś pocieszyć.
-Nie Harry. Ja nie mam mamy. -czułem, że jej głos się łamie.
-Jak to nie masz mamy? -spytałem zdziwiony. Mówiła tylko, że jej ojciec nie żyje.
-Nie potrafię nazwać „mamą” kobiety, która mnie urodziła. -wyjaśniła mi i zaczęła płakać. Serce mi pękało, gdy widziałem ją w takim stanie.
-Czy ona coś Ci zrobiła? -spytałem niepewnie. Lyn od razu pokiwała przecząco głową.
-Mi nie. Ale zrobiła coś bardzo ważnej dla mnie osobie. -nadal nie miałem pojęcia o co chodzi. Czy to nie koniec tajemnic? Myślałem, że wszystko sobie już wyjaśniliśmy.
-Lyn, jeśli chcesz, możesz utrzymywać kontakt z moją mamą, kiedy nie będziemy już razem. -powiedziałem kolejny raz bez namysłu. Przecież nie chciałem się z nią rozstawać. Owszem, chciałem, żeby nadal miała kontakt z moją mamą, ale również chciałem z nią być.
-To by dziwnie wyglądało, nie sądzisz? -w sumie miała rację. Co ja sobie wyobrażam? Przyjedzie sobie w niedzielę na obiad i będzie zachowywać się tak, jakby nic nigdy między nami nie było?
-Masz rację. Nie pomyślałem. Chciałbym Ci pomóc. -chciałem, ale nie mogłem. Wszystkie możliwe pomysły, wydawały się tak głupie, że wolałem nie mówić o nich. „Powiedz jej co czujesz.” - podpowiada moja podświadomość. Gdyby to było takie proste... Chyba właśnie mówienie prosto i szczerze o swoich uczuciach jest w życiu najtrudniejsze. -Ja nie chcę o Tobie zapominać, gdy skończy się umowa. Lubię Cię. -jedynie tyle potrafiłem jej powiedzieć, jednak zawsze coś. Wiedziałem, że powinienem powiedzieć jej więcej, jednak byłem zwyczajnym tchórzem.
-Też Cię lubię. -odpowiedziała, uśmiechając się do mnie. Przynajmniej wiem, że mnie lubi. -Wracamy? -spytała po chwili milczenia.
-Jasne. -odpowiedziałem i złapałem ją za rękę. Lubiłem to robić. Czułem się wtedy, jakby rzeczywiście była moją dziewczyną, chociaż wiem, że wcale tak nie jest. Kolejny raz nie wyszło. Nie powiedziałem. A byłem już tak blisko. To naprawdę jest trudne.
***
Wróciliśmy do szarej rzeczywistości. Do rzeczywistości, gdzie nic nie jest prawdziwe. Mam dokładnie trzy dni. Trzy ostatnie dni, aby powiedzieć jej co czuję. Romantyczna kolacja jest dobrym rozwiązaniem? Nie wiem, przekonam się. Zaplanowałem wszystko szczegółowo. Bardzo polubiłem jej samochód. Najpierw zawożę ją do szpitala do Beccy. Wracam do jej mieszkania, bo w końcu mam jej klucze. Przygotowuje kolację. Jadę po nią i dalej wyjdzie już samo. Musi wyjść.
-Przyjedziesz za dwie godziny? -spytała Lyn, gdy byliśmy już na szpitalnym parkingu.
-Jasne. -odpowiedziałem, muskając jej usta. Jedynym plusem powrotu jest to, że mogę całować ją w miejscach publicznych.
-To do zobaczenia. -pomachała do mnie, wychodząc z samochodu. Gdy zniknęła za drzwiami wejściowymi do budynku, ja odjechałem, wstępując po drodze po Niall'a. Miał mi pomóc w gotowaniu. Właściwie to już część rzeczy zrobił u siebie w domu. Bardziej miał mi pomóc w ogarnięciu tego wszystkiego. Jest jedyną osobą, którą wtajemniczyłem w mój plan. Jest tak samo jedyną osobą, która wiedziała o moich uczuciach do Lyn. Louis jest moim najlepszym przyjacielem, ale wiem, że sam ma problemy z Eleanor, więc nie chciałem go w to mieszać. Zresztą, gdyby nie ja i Lyn, Niall nie wróciłby do Alex, więc powinien nam teraz pomóc. Gdy tylko weszliśmy do mieszkania brunetki, wzięliśmy się za robotę. Zaczęliśmy od stołu. Bordowy obrus i świece. To był pomysł Niall'a. Nie jestem aż takim romantykiem. Dwa talerze, równo ułożone sztućce, wino, kieliszki i oczywiście nie mogło zabraknąć czerwonych róż. Te dwie godziny minęły tak szybko. Pól godziny przed wyjściem wstawiłem lasaghne do piekarnika. Następnie odwiozłem Niall'a do domu i ponownie podjechałem pod szpital. Napisałem do Lyn sms'a, że już jestem. Po kilku minutach wyszła z budynku. Serce zaczęło walić mi, jak szalone. Pierwszy raz powiem komuś, że go kocham. Boję się jej reakcji, ale Horan zapewniał mnie, że będzie dobrze, więc staram się w to wierzyć.
-Jak się czuje Beccy? -próbowałem ukryć moje zdenerwowanie.
-Nie najlepiej. -odpowiedziała smutnym głosem. -Ona... ona umiera. -zobaczyłem, że z jej oczu zaczynają lecieć łzy. Tak bardzo mi było jej szkoda.
-Nie da się nic już zrobić? Właściwie to na co ona choruje? -próbowałem znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji, ale najpierw musiałem wiedzieć co jej dolega. Alice nigdy mi tego jeszcze nie powiedziała.
-Nie mogę Harry. Ona nie chce, aby ktoś wiedział na co jest chora. -ohh, czyli nie pomogę.
-Nie ma żadnego leku? Operacji? -wciąż miałem nadzieję, że da się coś zrobić.
-Wszystko co dało się zrobić, zostało już zrobione. Zostało jedynie czekać na cud. -powiedziała smutnym głosem. Oh, jak chciałbym ją pocieszyć w tej chwili.
Wjechaliśmy windą na górę i weszliśmy do mieszkania. Już w samym korytarzu było czuć zapach mozzarelli i pomidorów.
-Co tak pachnie? -spytała podejrzliwie.
-Zrobiłem kolację. -udało mi się delikatnie skłamać. Tak naprawdę to Niall zrobił kolację, ale pominąłem ten fakt, aby jej zaplusować.
-Ty? -zdziwiła się, ale widziałem, że poprawił jej się humor.
-Tak, ja. -zapewniłem ją, zabierając od niej płaszcz i wieszając go na wieszaku. Razem z nią poszedłem do kuchni. Gdy tylko zobaczyła zastawiony stół, zrobiła jeszcze większe oczy. Wziąłem do ręki róże, które leżały na stole i podałem je jej.
-To dla Ciebie. -wręczyłem jej kwiaty i delikatnie uśmiechnąłem.
-Dziękuję, ale... po co to wszystko? -nie ukrywała swojego zdziwienia.
-Chciałem być miły. Jakoś wynagrodzić Ci te wszystkie złe rzeczy, które zrobiłem. -wyjaśniłem nie do końca zgodnie z prawdą. Ale na to jeszcze przyjdzie czas. Powiem jej wszystko po kolacji. Cóż, albo potem będzie chciała, żebym został na noc, albo mnie wygoni. Wolałbym, aby pozwoliła mi zostać. Odsunąłem jej krzesło i pozwoliłem usiąść. Sam zająłem się wyciąganiem jedzenia z piekarnika. Miałem z tym mały problem, dlatego, że blacha była gorąca i jedna cienka ścierka przepuszczała ciepło. Potem z nakładaniem również miałem problem. O mały włos nie rozwaliłem! Lyn widząc moje popisy, zaczęła się śmiać. Cieszyłem się, że nie jest smutna.
-Smaczne. -podsumowała danie przygotowane „przeze mnie”.
-Dziękuję, starałem się. -odpowiedziałem, uśmiechając się do niej. Między nami zapadła krępująca cisza. -Wiesz, jest jedna rzecz, o której chciałem Ci powiedzieć. -zacząłem rozmowę. -Ja... Wiem, że to nie powinno się nigdy stać, ale nie miałem na to wpływu, wyszło samo. Ja... -serce waliło mi niemiłosiernie. Ale jeśli nie robię tego teraz, prawdopodobnie nie będę miał już ku temu okazji. Już chciałem jej powiedzieć te magiczne słowa, gdy w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Kto to mógł być? Beccy na pewno nie, bo była w szpitalu, więc kto? Jakaś wścibska sąsiadka, która potrzebuje pożyczyć mąkę?
-Ja otworzę. -powiedziałem do dziewczyny, aby się nie podnosiła. Chciałem mieć to już za sobą, a wiedziałem, że jeśli to jakaś sąsiadka, to ja prędzej się jej pozbędę niż Lyn.Otworzyłem drzwi i wcale nie ujrzałem żadnej kobiety. Stał przede mną nieznany mi chłopak, mniej więcej w moim wieku. Miał ciemne oczy, bardzo podobne do oczu Lyn.
-Jest Allyson? -spytał się chłopak.
-Kto taki? -spytałem, aby upewnić się, czy dobrze usłyszałem.
-Allyson. -powtórzył dość wyraźnie.
-Tu nie mieszka żadna Allyson. -miałem ochotę zamknąć mu drzwi przed oczami. Koleś pomylił mieszkania akurat wtedy, gdy miałem powiedzieć najwspanialszej dziewczynie na świecie, że ją kocham.
-Jestem pewien, że mieszka. -upierał się przy swoim. Ugh, ale on uparty...
-A ja jestem pewien, że nie mieszka. Pomyliłeś mieszkania. -tym razem naprawdę chciałem zamknąć mieszkanie, już łapałem za klamkę, gdy usłyszałem głos Lyn.
-Kto przyszedł Harry? -Lyn podeszła do drzwi i spojrzała się na chłopaka. Momentalnie jej twarz przybrała pewnego rodzaju przerażenie.
-A mówiłem, że mieszka! -mówił z satysfakcją. -Cześć Allyson. Muszę przyznać, że urosłaś siostro. -chłopak odezwał się do Lyn. Nazwał ją Allyson. Przecież ona ma na imię Alice.
-Allyson? Siostro?-skierowałem te pytania do Lyn. Niczego już nie rozumiałem.
-To przecież jej imię. -wtrącił się chłopak. -I jest moją siostrą. Nic w tym dziwnego.
-Harry, to nie ta... -zaczęła się tłumaczyć, lecz ja jej przerwałem.
-A jak? Myślałem, że sobie ufamy. Powierzyłem Ci moje sekrety, a ty nie raczyłaś powiedzieć mi, że masz brata? I masz na imię Allyson? I co jeszcze? Może zaraz się dowiem, że Beccy jest twoją siostrą? -mówiłem wkurzony całą tą sytuacją. Ona mnie okłamywała przez cały czas. Pokochałem ją. Zaufałem jej. A ona mnie okłamała.
-Właściwie to Rebecca też jest siostrą Ally. -ponownie odezwał się chłopak.
-To są chyba kurwa jakieś żarty! -krzyknąłem wkurzony. Trudno mi było w to wszystko uwierzyć. Nie mogłem dłużej tam być. Moja złość wzięła górę. Nie czekając na odpowiedź któregoś z nich, wyszedłem z jej mieszkania. Nie obchodziło mnie to, że nie wziąłem swojego płaszcza, na dworze dzisiaj było dość chłodno, jak na lipiec. Tego wszystkiego było zbyt wiele. Pokochałem ją, a ona wszystko zniszczyła. Dlatego nie chciałem do siebie nikogo dopuścić. A kiedy kogoś dopuściłem, okazało się, że popełniłem błąd.
~.~
Jedyna szansa zniknęła. Harry wyszedł. Zostawił mnie samą. Znaczy z Mike'iem. Ale nie ważne gdzie i z kim bym była. Bez Harr'ego wszędzie będę się czuła samotnie.
-Wszystko w porządku? -spytał tak po prostu Mike. Miałam ochotę wywalić go z mojego mieszkania, ale był moim bratem.
-Co ty tu do cholery robisz? -spytałam wkurzona. Zniszczył ten wieczór. Kiedy zobaczyłam zastawiony stół, Harr'ego z różami, miałam nadzieję, że coś się zmieni. Ale nie. Jak zwykle kurwa nie.
-Przyjechałem po Ciebie. Mama i Angel za Tobą tęsknią. Chciałyby, żebyś je odwiedziła. Byłaś w Chicago. Czemu nie wpadłaś do nas? -mówił tak, jakby nic nigdy się nie stało.
-Ty sobie żartujesz, prawda? Prosiłam was o pomoc przez całe ostatnie dwa lata. Nie chcieliście mi pomóc. A teraz, jak zaczęłam sobie sama radzić, pojawiasz się nagle ty i masz do mnie pretensje o to, że was nie odwiedziłam? -byłam wkurzona całą tą sytuacją. Najgorsze było to, że Harry wyszedł. Potrzebowałam go. -I wiesz co? Przez Ciebie chłopak, którego kocham, wyszedł stąd i prawdopodobnie nigdy więcej się do mnie nie odezwie. -pierwszy raz odważyłam się powiedzieć przy kimś, że kocham Harr'ego. Powiedziałam jeszcze Niall'owi, ale to się nie liczy.
-On nie wiedział jak masz na imię? -spytał zdziwiony.
-Ja już nie mam na imię Allyson, Mike. -powiedziałam poważnym tonem. Bolało mnie to wszystko. Bolało mnie to, że zostawili mnie kilka lat temu samą. Bolało to, że Harry mnie teraz zostawił. Bolało.

_______________
I gdyby Mike nie przyszedł, Harry wyznałby miłość Lyn, ona mu i byliby together forever...
Ale przyszedł i Harry wyszedł... To wydarzenie prowadzi do końca pierwszej części... jakieś pomysły?

 Trochę mi smutno, że pod ostatnią częścią było mało komentarzy, ale trudno... I tak miał dzisiaj się pojawić 33, a nie 32... Tyle dzisiejszej notki...
Chcecie komentować to komentujcie, nie chcecie, to nie róbcie tego, rozdział pewnie i tak pojawi się w środę, chyba, że coś mi się stanie do środy xd

20 komentarzy:

  1. Aksjshshsjs dlaczego mi to robisz¿¡¿¡ Jezuuu wiedz, że cię nienawidzę, ale i tak cię kocham i będę dalej czytać, bo muszę przeczytać rozdział, w którym nastąpi ten magiczny moment, a oni będą jak to określiłaś together forever.
    Tak w sumie to nie spodziewałam się, że biedy Hazz dowie się o wszystkim w ten sposób. Myślałam, że wyzna jej miłość i dopiero potem coś się jebnie, a tu niespodzianka.
    Oczywiście muszę ci przypomnieć, że z niecierpliwością czekam na nexta, kocham cię i muszę cię uświadomić, że jesteś wyjątkowa, bo jest bardzo niewiele osób, których blogi chce mi się komentować z telefonu i na dodatek pisać te komenty takie długie.
    Muszę się podpisywać czy wiesz kim jestem?
    Twoja fanka od dłuich komentarzy i towarzyszka życiowych rozmów xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne że nie musisz się podpisywać skarbie ♡ Harry taki biedny :c też mi go szkoda, Mike zepsuła wszystko, ale uwierz że Lyn nie chciała żeby on się tam pojawił.. jeszcze wszystko się ułoży! Kiedyś...

      Usuń
  2. O NIE! Z jednej strony tak bardzo cię nienawidze za ten rozdzial, ale z drugiej kocham za to opowiadanie :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty mi to robisz specjalnie! Ja tu już taki zaciesz i wgla podkarka, że może się spikną, a tu co? Nico! Przychodzi sobie jakiś Mike, którego nie znam i nwm o co mu chodzi, a Harry wychodzi. Jeszcze jakaś Alisson, czy Bóg wie kto i ryczę! Zachwile brat się obudzi i zapyta co znowu zrobiłam, że beczę. Leżę sobie w łóżeczku i moczę poduszkę i znowu nwm dlaczego, bo w sumie nic się takiego nie stało. Wiesz jak to jest jak ja Cię kocham i nienawidzę równocześnie?! Bo to głupie uczucie! Jakbyś nie mieszkała daleko, to już bym była w drodze do Cb! Ale przez pół Polski mi się jechać nie chce! Pff! Mają być together forver! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha teraz każdy mnie nienawidzi i kocha xD to ja się o siebie teraz boję. Po następnym rozdziale będziesz chciała mnie pewnie zabić, więc powinnam się z schować czy coś xD

      Usuń
  4. już miał powiedzieć że ją kocha a tu takie coś uh, nie moge się doczekać nowego rozdziału, uwielbiam to opowiadanie! /@idkmyhorann

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham cie i też nienawidze, jejku w takim momencie??? dlaczego mi/nam to robisz? właściwie to jest jedno opowiadanie jakie czytam, i co 5 min spradzam czy jest nowy rozdział haha, jeszcze raz kocham cie!:D /@directioneriamx

    OdpowiedzUsuń
  6. to się teraz dzieje.. wohoho, czekam na nexta! <333

    OdpowiedzUsuń
  7. Akurat w tym momencie musial przyjsc ten zjeb. ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten zjeb to brat głównej bohaterki i będzie miał duuuży wpływ na dalsze losy Lyn i Harr'ego :)

      Usuń
  8. Super. Nie moge sie doczekac next'a. Pozdrawiam Kat

    OdpowiedzUsuń
  9. Umieram.... Juz taka podekscytowana byłam, że wszystko się zmieni u Lyn i Hazzy. Myślam ze Loczek wyzna jej w końcu miłość. Kurde, braciszek Lynch zniszczył wszystko.
    Awwww Harry był tak strasznie romantyczny <3 Też chciałabym mieć takiego chłopaka ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. No dlaczego ten Mike przyszedł no ? Kurde jaki niebywały zwrot akcji.
    Pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Co ty gadasz ? Nic ci się nie stanie <3
    Rozdział genialny jak zwykle!
    Yhh tylko ten jej brat wszystko popsuł , ale cóż co zrobić.
    Czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  12. JEBANY. SKURWIEL. MIKE.
    tak bardzo chce już nexta dskjfdhkjghdks

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie wierzę ;c A już myślałam, że będzie tak pięknie ! UGH ! Głupi Mike ...
    Z Twojej notki wnioskuję , że w tej części opowiadania oni nie będą razem ? ; / Omg ;xx
    Przepraszam , że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale zabrakło mi czasu na wszystko ;c
    Z niecierpliwością czekam na następny ! ;)
    Do środy :> :*


    Buziaczki, Karinka <3

    OdpowiedzUsuń
  14. fajny rozdział i kurcze mimo tego że brat Lyn delikatnie wszystko spierdolił to go lubię, bo:
    po 1: w końcu Harry poznał prawdę, a tak to kto wie ile tamta by go jeszcze okłamywała
    a po 2: nie wiem czemu ale wyobrażam go sobie jako Shane'a z serialu 'Faking it' (aktor Michael J. Willett) a jego postaci nie da się po prostu nie kochać i w sumie mam nadzieję, że w tym opowiadaniu będzie z niego tak samo fajny koleś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aż sprawdziłam jak wygląda wspomniana przez Ciebie postać i mniej więcej jeśli chodzi o wygląd, tak sobie wyobrażałam Mike'a. Cóż, w opowiadaniu będzie raczej tym dobrym charakterem :)

      Usuń
  15. Serio?! Czemu akurat w tym momencie?! Gdyby ten idiota nie wjechał im na chatę, to oni byliby już forever together!

    OdpowiedzUsuń
  16. hello:) i'm from new york! i know this fanfic is in polish language but i use a translator.. i really love this fanfic, u have talent omg! thank u sm 4 this, ilysm.. i cant wait to see next chapter :D ~ @AnneMolwardLM

    OdpowiedzUsuń