niedziela, 28 grudnia 2014

Don't Forget Me || Rozdział 16

Po otrzymaniu wiadomości od nieznanego numeru, od razu z Harry'm pojechaliśmy na komisariat, aby im to pokazać. Nie mogliśmy czekać z tym do rana. Liczyła się dla nas każda minuta, która mogła decydować o życiu, bądź przynajmniej zdrowiu Angel. Policjanci od razu zaczęli szukać w systemie osoby, która mogła to wysłać, a nam kazali czekać na korytarzu na jakąś odpowiedź. Skończyło się tym, że siedzieliśmy tak do rana na plastikowych krzesłach. Kolejna bezsenna noc. Dopiero około siódmej rano dostaliśmy jakąć odpowiedź od jednego z dyżurujących policjantów.
-Przykro nam. Nie możemy zlokalizować kto i skąd wysłał tą wiadomość. Karta jest już nieaktywna. Jedynie możemy się domyślać, że tą wiadomość wysłał porywacz, ale wciąż nie wiemy kim on jest.
-Jak to nie wiecie?! Minęło już tyle czasu, a wy wciąż nic nie wiecie! Jesteście niekompetentni! Co zrobiliście przez tyle czasu?! No co? Nic! Znaleźliście jeden pieprzony szalik i nic więcej! -zaczęłam krzyczeć na funkcjonariusza. Złość, bezradność, zmartwienie o siostrę i niewyspanie przejęło mój umysł. Nie myślałam racjonalnie i byłam sfrustrowana.
-Lyn, daj spokój -Harry odciągnął mnie na bok. -To nie ich wina. Porywacz jest bardzo sprytny i czasami nawet najlepsi nie potrafią sobie z takimi poradzić -mówił spokojnym głosem, głaszcząc mnie wierzchiem dłoni po policzku i patrząc w moje oczy. To naprawdę pomagało i troszkę się uspokoiłam.
-Bardzo pana przepraszamy. Każdemu zdarzy się czasami puścić nerwy -Harry tłumaczył się za mnie policjantowi, który stał z boku. Jego mina nie wyrażała ani złości, ani zrozumienia. Był obojętny. Ale w końcu jaki miał być? Sprawa jak sprawa, taka jest jego praca i jesteśmy dla niego zwykłymi ludźmi, takimi jak każdy inny i nie liczyło się to jak bardzo jesteśmy rozpoznawalni, czy ile mamy na koncie. Liczyło się to, że Angel zaginęła i trzeba ją jak najszybciej znaleźć, zanim stanie się coś złego.
-W porządku. Dziękujemy za informację i wiadomości. Będziemy wciąż szukać – odezwał się poważnym tonem policjant.
***
Jak można opisać bezradność? Nijak. Nie ma jednego odpowiedniego słowa, które opisywałoby to uczucie. To coś jak strach, tęsknota, brak sił, złość, smutek. Może razem mają jakiś sens, ale pojedynczymi słowami nie da opisać się bezradności. To coś okropnego. Coś co sprawia, że nie mamy na nic siły. Wiemy, że nie możemy nic zrobić, ale jednocześnie obwiniamy się o wszystko. Co ja zrobiłam źle? Wiele rzeczy. I może to nie ja porwałam Angel, to gdybym zrobiła kilka rzeczy inaczej, mogłoby być inne zakończenie tej historii. Lepsze. Gdybym tylko nie pozwoliła jej iść po coś do jedzenia, albo poszła z nią, nie zostałaby porwana. A co jeśli wszystko było zaplanowane i porywacz znalazłby inną okazję, aby to zrobić? Teraz mogę zadawać wiele pytań, na które i tak nie dostanę odpowiedzi.
-Zrobiłem Ci śniadanie – Harry postawił przede mną talerz z ciepłym omletem i gorącą kawę.
-Dziękuję, nie jestem głodna – odpowiedziałam cicho, poprawiając koc, którym byłam owinięta.
-Wczoraj wieczorem też twierdziłaś, że nie jesteś głodna Lyn. Musisz coś zjeść. Ostatnio non stop mówisz, że nie jesteś głodna, a jak już coś zjesz to niewielką ilość. Tak nie można! Nie możesz się głodzić – tłumaczył. Jego słowa wlatywały do mojego ucha, tak szybko jak z niego wylatywały.
-Nie głodzę się. Nie jem, bo nie jestem głodna – powiedziałam, patrząc się w ścianę. Harry tylko głośno westchnął i zaczął kroić omleta. Po chwili podniósł widelec z kawałkiem ciasta na wysokość moich ust.
-Otwórz buzię – nakazał, a ja to zrobiłam. Nie miałam siły z nim dyskutować. Z pomocą Styles'a zjadłam mniej więcej pół omleta.
-Już nie mogę – zaprotestowałam. I tak włożyłam dużo siły w zjedzenie tej połówki.
-Jeszcze trochę kochanie – westchnął Harry, kiedy zobaczył, że zjadłam niecałą połowę.
-Nie mogę – powtórzyłam. -Najadłam się już.
-No dobrze, ale na obiad musisz zjeść wszystko – zabrał talerz i poszedł z nim do kuchni. Ja w tym czasie wstałam i poszłam do toalety. Kiedy z niej wyszłam, postanowiłam pójść do kuchni, bo pewnie tam mogłam znaleźć Harr'ego. Gdy stanęłam przy drzwiach od pomieszczenia, usłyszałam głos chłopaka.
-Nie wiem. Nie mogę powiedzieć, że sobie radzi. Ciężko jej. Tak, dostała tą wiadomość i poszła z tym na policje. Co? Nie, nie powiedziałem jej ani słowa. Przecież by mnie całkowicie znienawidziła. Lepiej, żeby skończyć to bezboleśnie. Sama zrezygnuje, przecież taki jest plan. No dobra, to idź, pa. - powoli w myślach przetwarzałam każde słowo, które on powiedział. Czy rozmawiał o mnie? Wszystko na to wskazywało. Ale o co chodzi? Odliczyłam do pięciu i weszłam do kuchni, w której Harry stał przy blacie, robiąc coś w telefonie.
-Rozmawiałeś z kimś? -spytałam, udając, że nic nie słyszałam i po prostu się o to pytam.
-Tak, dzwonił Paul. Słyszałaś coś? -od razu schował telefon do kieszeni. Zauważyłam, że jego dłoń lekko się trzęsła, tak jakby bał się czegoś. Coś jest na rzeczy.
-Nie – skłamałam. -A rozmawiałeś o czymś, czego nie powinnam usłyszeć? - uniosłam brew. Cały czas stałam przy futrynie, opierając się o nią.
-C-co? Nie, rozmawialiśmy tylko o najbliższych nagraniach – przygryzł wargę. Kłamał. Nie potrafił przy mnie kłamać. Nie teraz. Za dobrze go poznałam.
-W porządku – przytaknęłam i wyszłam z kuchni. Okłamywał mnie. Tylko o co chodzi? Co lepiej skończyć bezboleśnie? Skończyć z Angel? Harry wie gdzie ona jest? Może jej coś zrobić? Zabić ją bezboleśnie? Mój Boże... Tyle pytań, a zero odpowiedzi. A może to dlatego przez cały czas był taki spokojny? Wiedział co z nią się dzieje, a ja panikowałam ze zmartwienia o siostrę. Z jednej strony ma to sens. Ale z drugiej jest trochę mało realne. Przecież Harry mnie kocha, prawda? Nie zrobiłby nic złego. Nie zraniłby mnie. Obiecał. Może się tylko przesłyszałam? Może mam już jakieś omamy przez to całe zamieszanie? Może zwariowałam?
Mój telefon za wibrował.
Podeszłam do szafki nocnej i sięgnęłam po urządzenie. Przejechałam palcem po ekranie telefonu, aby go odblokować. W lewym górnym rogu pojawiła się ikonka nowego sms'a. Weszłam w wiadomości i otworzyłam najnowszą.
„Angel może wyjść z tego cała. Wystarczy jak wycofasz się z show biznesu i wrócisz do Chicago. Bez Harr'ego.”
Kilka razy uważnie przeczytałam treść wiadomości, szukając w niej jakiś wskazówek.
-Źle się czujesz? Jesteś blada -podniosłam wzrok. Zauważyłam Harr'ego, który stał przy drzwiach oparty o futrynę.
-Nie, jest wszystko w porządku – skłamałam. Nie zamierzałam powiedzieć mu o wiadomości. Jestem pewna, że on coś ukrywa przede mną, więc czemu ja mam nie kłamać? Muszę sama, bez niego dojść do rozwiązania tej zawiłej sytuacji i znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania. I czuję, że jestem już krok od rozwiązania. Wszystko zaczęło nabierać sensu.
Kolejna wiadomość.
-Daj, przeczytam. Może to znowu porywacz – wyciągnął dłoń w moją stronę, abym oddała mu telefon. Może sobie pomarzyć.
-Skąd ta pewność? - uniosłam brew. No jasne. Wiedział mniej więcej kiedy miałam dostawać te wiadomości. Jest na pewno częścią tego planu.
-No nie wiem. Zwykle porywacze wysyłają co jakiś czas wiadomości. Pewnie to on – wytłumaczył, wciąż trzymając dłoń. Spojrzałam na wyświetlacz. Ten sam numer, z którego została wysłana poprzednia wiadomość.
-Nie, to tylko Niall – skłamałam. - Pyta się jak się czuję – dodałam, aby nic się nie domyślił.
-No w porządku. Ale pamiętaj, że jak porywacz znowu coś napiszę, musisz mi koniecznie powiedzieć – zabrał dłoń i odsunął się ode mnie.

-Oczywiście, że Ci powiem – niedoczekanie. Nic mu nie powiem, dopóki nie będę miała pewności, że mnie nie okłamuje. Po pierwsze chodzi tu o życie mojej siostry. Po drugie nie dam kolejny raz bawić się moją osobą. Nie jestem lalką. Też mam uczucia i naprawdę kocham Harr'ego.

_______________________________________

Witam was po długiej przerwie :)

Wiem, że trochę bardzo zawaliłam... Dzisiaj spędziłam całe popołudnie żeby skończyć ten rozdział. I tak jest krótszy niż zakładałam, że będzie, ale nie chciałam już więcej na siłę pisać. Może za jakieś dwa tygodnie dodam kolejny rozdział. Pisałam wcześniej, że nie miałam na czym pisać i dopiera przed świętami dostałam komputer, więc mam nadzieję, ze już będą regularnie pojawiać się rozdziały :)

P.S jak wam się podoba nowy wygląd bloga? :)

sobota, 25 października 2014

Don't Forget Me || Rozdział 15

Ostatnim tropem jaki znaleźli policjanci był szalik Angel. Potem nie było nic. Dosłownie nic. Wiadomość o zaginięciu mojej siostrzyczki trafiła do mediów. Na granicach robili kontrole, całe miasto było przeszukiwane, lasy, łąki, rzeki. Zresztą nie tylko w Londynie trwały poszukiwania. Cała Wielka Brytania była w to wmieszana. Zdjęcia Angel były porozwieszane na co drugim słupie i w każdym sklepie na drzwiach. Czy miało to sens? A jeśli ona już nie żyje? Jeśli to wszystko na marne? Angel jakby rozprysnęła się w powietrzu. Była i jej nie ma. Jakby nigdy nie istniała. Po prostu zniknęła.
-Niestety nie mamy żadnych nowych informacji. -odezwał się w moją stronę policjant, kiedy kolejny raz zapytałam czy coś znaleźli.
-To niewiarygodne, że oprócz tego jednego szalika nie ma nic więcej. A może Angel wcale nie zaginęła? -dobra, to było dziwne. Jak nie zaginęła? Przecież jej nie ma!
-Co ma pan na myśli? -czy policjanci są aż tak głupi? Mojej siostry nie ma od pięciu dni.
-Nie wiem. Hmm... Może to, że pani dobrze wie, gdzie jest Angel i tylko upozorowała jej zaginięcie, aby zrobić zamieszanie? -co do cholery? Nie, on tego nie mógł powiedzieć.
-Jak pan śmie tak mówić?! W życiu nie wykorzystałabym mojej siostry do czegoś takiego! Jest pan bezczelny! -zaczęłam na niego krzyczeć, a po chwili zaczęłam desperacko okładać jego klatkę piersiową pięściami. Powstrzymał mnie Harry, odciągając mie od mężczyzny i mocno mnie przytulając. Płakałam. Funkcjonariusz wyprowadził mnie z równowagi. Jak mógł zarzucać mi takie rzeczy?
-Przepraszam. Powiedziałem to tylko, aby sprawdzić pani reakcję. Nie twierdzę, że pani ukryła Angel. Musiałem tylko sprawdzić jak zareaguje i nie zauważyłem nic podejrzanego. -zaczął się tłumaczyć, lecz to wcale nie zmieniło mojego zdania na jego temat. Z całego serca go nienawidziłam.
Harry zabrał mnie do mojego mieszkania. Nie byłam w nim od pięciu dni, głównie z tego powodu, że do Londynu przyjechała „moja matka”. Mike ją tu ściągnął. Stwierdził, że powinna tu być, zresztą kiedy dowiedziała się o zaginięciu Angel, sama też chciała bardzo przyjechać. Jedyne co mogłam jej zaoferować to niewygodna kanapa w salonie. Nie pozwoliłam jej wpuszczać do mojego pokoju. Nie chciałam się też z nią spotkać, jednak musiałam zabrać kilka rzeczy z mieszkania, ponieważ w domu Harr'ego nie miałam zbyt wielu swoich ubrań, jedyne parę rzeczy, których nie zabrałam, wyprowadzając się ponad miesiąc temu.
Gdy weszliśmy do mieszkania, matka siedziała w kuchni, a Mike w salonie przed telewizorem. Nie zamierzałam iść się przywitać. Od razu poszłam z Harry'm do mojej sypialni i do niewielkiej walizki spakowałam kilka pierwszych, lepszych rzeczy. Nie zamierzałam wybierać czegoś szczególnego. Wystarczyło, aby rozmiar się zgadzał. Nie wybierałam się na pokaz mody, a w tym momencie miałam większe zmartwienia niż to, czy bluzka pasuje do spodni, butów, czy torebki. Gdy zbieraliśmy się już do wyjścia, w korytarzu pojawiła się kobieta, która mnie urodziła.
-Allyson... -zaczęła mówić cichy, głosem. Zignorowałam to. Nawet nie odwróciłam się w jej stronę, tylko kontynuowałam zapinanie płaszcza. -Przepraszam. -dodała, kiedy miałam zamiar opuścić mieszkanie. Poczułam jak Harry mocniej ściska moją dłoń. To zdecydowanie nie był odpowiedni czas na kłótnie, ale z drugiej strony nie mogłam tego zignorować.
-Daruj sobie, ok? -odważyłam się odezwać.
-Córeczko... -ponownie zaczęła.
-Nie mów tak do mnie. Nie jestem już twoją córką. Sama to powiedziałaś. Zapomniałaś? -odpowiedziałam jej, sztucznie się uśmiechając. Było mi wszystko jedno, jak zareaguje na to. Może mnie zwyzywać, uderzyć, cokolwiek. Mam ją naprawdę w głębokim poważaniu.
-Przepraszam, żałuję tego. -powiedziała cicho.
-Żałujesz? Gratuluję, że do tego doszłaś. Tylko trochę za późno. -nie chcąc z nią dłużej rozmawiać, wyszłam z mojego własnego mieszkania, a Harry zaraz za mną. Miałam dość wszystkiego. Szłam dość szybko. Chciałam być jak najdalej od tej parodii wspaniałej rodziny.
-Hej, nie denerwuj się. -Harry przytulił mnie, kiedy byliśmy już na dole.
-Nie nawidzę jej! -mimowolnie podniosłam głos. Byłam bardzo zła.
-Wiem to skarbie. Ale mamy teraz większe zmartwienia na głowie niż ta kobieta. Nie ma sensu psuć sobie już i tak bardzo poszarpanych nerwów. -próbował mnie uspokoić. Trochę mu się udało. Nie kontynuując tematu, włożyłam niewielką walizkę do bagażnika, a sama zajęłam miejsce pasażera. Próbowałam ochłonąć jednak do moich myśli wracały wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Nie mogłam zapomnieć jak potraktowała mnie własna matka. Uderzyła mnie. Poniżyła mnie. W dodatku już raz jej wybaczyłam. Starałam się zapomnieć o jej wcześniejszych błędach, jednak za drugim razem nie mogłam już jej darować. Dałam jej szansę, której nie wykorzystała. A teraz, kiedy przyszły ciężkie chwile wraca jak pies z podkulonym ogonem i śmie nazywać mnie swoją córką, zapominając, że wcześniej się mnie wyparła. Nie, nie mogę jej tego tak po prostu darować. Nigdy jej tego nie wybaczę. I zaginięcie Angel jej w tym ani trochę nie pomoże. Martwię się o siostrzyczkę, ale to nie sprawi, że przebaczę matce.
-Lyn. -Harry dotknął mojego ramienia, sprawiając, że powróciłam myślami do rzeczywistości. -Wiem, że tym się zadręczasz. Nie możesz tego robić. Nie teraz. -dobrze wiedział z jakiego powodu się zamyśliłam. To tak jakby czytał mi w myślach. Byliśmy tak blisko, że rozumieliśmy się bez słów.
-Jest mi z tym ciężko Harry. -westchnęłam wpatrując się w przestrzeń. Byliśmy pod mieszkaniem Harr'ego, jednak nie wychodziliśmy z samochodu.
-Wiem Lyn. Dobrze o tym wiem. Widzę, że ciągle o tym myślisz, że to Cię przytłacza. Chciałbym zabrać od Ciebie te myśli, ale nie mogę. I nikt inny też tego nie zrobi. Sama musisz się z nimi uporać, pokazać samej sobie, że jesteś silna, bo one będą wracać ciagle. -dobrze wiedziałam, że ma rację. Jeśli pozwolę im objąć przewagę nad moim umysłem, nigdy się nie podniosę. Muszę walczyć sama ze sobą. W ostatnim czasie wydarzyło się dużo złego i teraz to wszystko się skumulowało i zaatakowało moje myśli. Nie mogę temu pozwolić wygrać.
-Dziękuję, że jesteś. -spojrzałam się na chłopaka i złapałam go za rękę. On uśmiechnął się do mnie smutno. Wiedziałam, że przeżywa to równo mocno jak ja, ale jest silniejszy. Zresztą ostatnie wydarzenia dotknęły każdego z naszego otoczenia. Odwołano koncerty, nagrania, wywiady, sesje. Wiadomość o zaginięciu Angel została podana w mediach. Oczywiście nie zapomniano dodać, że to moja siostra, a ja jestem dziewczyną Harr'ego. To wszystko podsyciło. Mimo, że dużo osób zaangażowało się w poszukiwania, to również powstało mnóstwo fałszywych plotek.
Weszliśmy do mieszkania chłopaka. Styles zajął się odgrzewaniem wczorajszej kolacji, a ja usiadłam w salonie przed telewizorem. Nie włączyłam jednak urządzenia. Wpatrywałam się tępo w ekran, próbując zrozumieć, dlaczego mnie to spotkało. Dlaczego to spotkało Angel?
-Lyn... -poczułam na moim ramieniu dłoń Harr'ego. -Chodź do jadalni. -powiedział łagodnie, jakby bał się, że jego słowa mogą mnie zaboleć.
Bez słowa wstałam i poszłam do jadalni, gdzie usiadłam naprzeciwko chłopaka. Cicho westchnęłam, patrząc na talerz. Nie byłam głodna. Nie miałam siły operować sztućcami, a co dopiero zmusić mój organizm, aby cokolwiek przełknąć.
-Skarbie... -kiedy usłyszałam głos Harr'ego, niepewnie podniosłam na niego wzrok. -Musisz zjeść chociaż połowę. Rano zjadłaś tylko jedną kanapkę, a potem już nic. -zacisnęłam usta w wąską linię i pokręciłam głową. Nie chciałam. Harry ciężko westchnął, po czym wstał i usiadł na krześle obok mnie, nabierając na mój widelec trochę makaronu. Zmarszczyłam brwi, widząc jego poczyniania.
-Otwórz buzię. -powiedział całkiem poważnie. Więc chciał mnie nakarmić? Na początku myślałam, że żartuje, jednak kiedy zobaczyłam jego poważny wyraz twarzy i to, że wciąż trzyma widelec przy moich zamkniętych ustach, wiedziałam, że nie mam już nic do powiedzenie.
Po kolacji poszliśmy do salonu. Starałam się zająć czymś moje myśli, więc włączyłam laptopa i zaczęłam czytać teksty nowych piosenek. Całkowicie nie mogłam się na tym skupić, nie miałam pojęcia o czym one są. Harry natomiast włączył telewizję na jakimś programie z informacjami. Odłożyłam laptopa na stolik. Chciałam wtulić się w ciało Styles'a, ale zetknęłam się z samym powietrzem. Pewnie poszedł do łazienki. Spojrzałam na ekran telewizora, gdzie mój wzrok przykóło jedno hasło „Czy Angel jeszcze żyje?”. Chwile później reporter zaczął opowiadać o zaginięciu mojej siostry, mówią, że policja nie ma żadnych nowych informacji. Mocno zacisnęłam usta i sięgnęłam po pilot, po czym wyłączyłam telewizor. Nie chciałam tego słuchać. Nie chciałam żeby to było prawdą. Wolałabym gdyby to był tylko koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Kiedy zdałam sobie sprawę, że tym koszmarem jest moja rzeczywistość, mocno cisnęłam pilotem o ścianę, sprawiając, że rozleciał się na kawałki. Chwilę później to samo zrobiłam z porcelanowym talerzykiem, leżącym na stoliku i dwoma szklankami. Rozbiły się na wiele małych kawałków, robiąc przy tym duży hałas. Chciałam sięgnąć po kolejną rzecz, jaką był duży, szklany wazon, jednak poczułam, jak obejmują mnie silne ramiona, powstrzymując przed jakimkolwiek ruchem.
-Puść mnie! -zaczęłam się szarpać, próbując uwolnić się z ramion Harr'ego. Ten jednak obrócił mnie w swoją stronę i mocno przytulił. Nie miałam siły z nim walczyć. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczęłam cicho łkać. Harry natomiast jedną ręką gładził mnie po plecach, starając uspokoić mnie. Nie wiem ile tak staliśmy. Pięć minut, może dziesięć, albo pół godziny. Przez ten czas zdążyłam się uspokoić.
-Nie chcę takiego życia Harry. -szepnęłam, podnosząc wzrok na chłopaka.
-Ona się znajdzie, obiecuję Ci to. -złożył pocałunek na moim czole. Cicho westchnęłam, ponownie się w niego wtulając.
-Nie mam już siły. Dlaczego akurat ona? -mój głos ponownie zaczął się łamać. Byłam tak słaba. Nie dostałam odpowiedzi. Ani ja, ani Harry jej nie znaliśmy.
***
Czekałam w sypialni na Harr'ego, który brał prysznic. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Pewnie to znowu Niall z pytaniem „jak się czuję”. Leniwie sięgnęłam po komórkę, która leżała na szafce. Przejechałam palcem po ekranie, odblokowując go. Nie myliłam się, dostałam wiadomość, jednak nie była ona od Niall'a. Nieznany numer. Nigdy wcześniej nie dostałam od niego żadnej wiadomości. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się cyferkom. Po chwili otworzyłam wiadomość.

„Wszystko ma swoją cenę. Sława też.”


_______________________
Witajcie kochani!

Pamiętacie jeszcze o tym opowiadaniu? Dwadzieścia minut temu pomyślałam sobie, że skoro jestem w domu i odrobiłam już wszystkie lekcje, to może dokończę dawno zaczęty rozdział DFM i jest! Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział, ale mam nadzieję, że niedługo. Nie zaczęłam go nawet, ale wiem co w nim będzie od początku do końca, więc może jeśli się zbiorę to nawet w internacie w tygodniu napiszę coś, oczywiście jeśli nie będę miała nic zapowiedziane do szkoły... Poza tym tam piszę na tablecie, więc będzie wolniej. "Wszystko ma swoją cenę." Szkoła też xD Przez ten cholerny internat i to, że chodzę do dobrej szkoły w Warszawie nie mam na nic czasu bo nauki mam bardzo, bardzo dużo...

No to tyle, do napisania!

Emily ;)

piątek, 26 września 2014

Don't Forget Me || Rozdział 14

Nie żałowałam, że wybaczyłam Harr'emu i ponownie obdarzyłam go zaufaniem. Właśnie to jest najważniejsze w związku. Zaufanie. To właśnie na nim buduje się prawdziwy, poważny związek. Bez zaufania ani rusz. Gdybyśmy nie ufali sobie nawzajem, ciągle byśmy się kłócili prawdopodobnie o jakieś głupoty. Kolejną ważną rzeczą jest szczerość. Dwójka osób, które planują razem przyszłość, nie powinny mieć nic do ukrycia przed sobą. Powinni dzielić się wszystkim. Szczęściem, problemami i tajemnicami. Kiedy przebywamy z kimś, stajemy się do niego podobni, ale też zauważamy jak wiele rzeczy na różni. To kolejna rzecz. Z jednej strony jesteśmy tak bardzo podobni, a z drugiej tak różni. To właśnie sprawia, że uczucie między nami jest tak wyjątkowe i dla wielu osób niezrozumiałe. Wiele osób dziwi się czemu jesteśmy razem. Harry ma wybuchowy temperament, a ja jestem oazą spokoju, lecz tylko z pozoru. Jeśli ktoś zdąży mnie poznać, przekona się, że jest zupełnie inaczej.
***
Postanowiliśmy z Harry'm zabrać Angel do wesołego miasteczka. Mike w tym czasie miał iść na mecz koszykówki, co nie za bardzo nas interesowało, więc wybraliśmy inną atrakcję. Kiedy tylko przekroczyliśmy kolorową bramę, siostra zaprowadziła nas do kasy, aby kupić talony na wybrane karuzele. Oczywiście jej pierwszym wyborem był rollercoaster, a drugim dom strachu. Ona ma tylko siedem lat! Ja w jej wieku bałam się spojrzeć na to, nie mówiąc już o przejażdżce na rollercoasterze, czy wejściu do domu strachu. Teraz miałam lekki strach, większy niż Angel, która się śmiała ze mnie razem z Harry'm. Są naprawdę kochani...
-Jestem głodna. Mogę kupić sobie frytki? -spytała dziewczynka, wskazując na budkę z fastfood'ami.
-Jasne, dasz radę sama sobie kupić frytki, jeśli dam Ci pieniądze? Nie chcemy pchać się w kolejkę, będziemy stać obok. -powiedziałam do siostry. Nie jest już niemowlakiem, więc powinna sobie poradzić z taką czynnością jak kupno frytek. Ma już w końcu siedem lat.
-Tak. -odpowiedziała, odbierając ode mnie pięć funtów. Dziewczynka ustawiła się w kolejce, która w żółwik tempie przesuwała się po przodu.
-Nie mogę się doczekać, kiedy będziemy własne dzieci zabierać do wesołego miasteczka. -Harry cicho się zaśmiał, obejmując mnie w pasie.
-Jeszcze trochę poczekasz na ten moment. -odpowiedziałam, próbując skończyć ten temat. Nie to, że nie chciałam mieć dzieci. Chciałam, ale nie teraz.
-Czemu? Czym prędzej, tym lepiej. Pięknie byś wyglądała z okrągłym brzuszkiem. -przejechał dłonią po moim płaskim brzuchu.
-Wyglądałabym jak pączek. -zaśmiałam się. Perspektywa mnie w ciąży wydawała mi się bardzo dziwna. Nie wyobrażam siebie z dużym brzuchem. -Jejku, Angel długo stoi już w tej kolejce... -dodałam zniecierpliwiona.
-Chodź, podejdziemy bliżej. Może nie może zdecydować się czy wziąć frytki, czy zapiekankę. -zaśmiał się Harry, łapiąc moją dłoń i prowadząc do budki z jedzeniem. Przejechałam wzrokiem po osobach, które stały w kolejce. Nigdzie nie było mojej młodszej siostry. Powtórzyłam tą czynność jeszcze raz, lecz kiedy nigdzie nie dostrzegłam mojej siostry, przerażenie owładnęło moim ciałem.
-Nie ma jej... -szepnęłam ze strachem, odwracając w stronę Harr'ego.
-Jak to jej nie ma? -spytał zaskoczony i równie przerażony jak ja.
-Nie wiem jak. Nie ma jej. -odpowiedziałam zrozpaczona.
-Ona musi gdzieś tutaj być. Pewnie się gdzieś zgubiła. Zapomniała, gdzie wcześniej staliśmy i poszła w inną stronę. Na pewno jest gdzieś tutaj. Musimy jej poszukać. -Harry próbował znaleźć wyjście z tej sytuacji.
Zaczęliśmy krzyczeć jej imię, jednak nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Wiele osób, które przechodziło obok nas, dziwnie na nas spoglądało. Mogliby pomóc, a nie... Zaczęliśmy zaczepiać przechodniów i pytać, czy aby nie widzieli małej dziewczynki z ciemnymi włosami, ubranej w czerwony płaszczyk. Nikt jej nigdzie nie widział. Kilka razy obeszliśmy dookoła cały plac, który zajmowało wesołe miasteczko, lecz nigdzie jej nie znaleźliśmy. Zgłosiliśmy tutejszej ochronie zaginięcie siostry. Od razu interweniowali i zaczęli szukać, jednak również bez skutku. Co gorsza, nie było żadnych kamer, które mogłyby nam wtedy bardzo pomóc.
Czułam się bardzo nieodpowiedzialnie. Jak mogłam puścić ją samą po te frytki? W dodatku na chwilę straciłam ją z oczu. Dosłownie na chwilę, kiedy zagadałam się z Harry'm. Beznadziejna ze mnie siostra. Jeśli teraz coś jej się stanie przeze mnie, nie wybaczę sobie tego do końca życia. Z wesołego miasteczka od razu z Harry'm pojechaliśmy na komisariat, gdzie zgłosiliśmy zaginięcie siostry. Od razu służba interweniowała. Całe szczęście, że w Londynie jest porządna policja, która nie odkłada wszystkiego na później, jak to czasami bywa w innych miastach. Kiedy policja zaczęła działać, zadzwoniłam do Mike'a, który od razu dołączył do nas i zaczęliśmy również swoje osobne poszukiwania w okolicach wesołego miasteczka. Brat był tak samo przestraszony jak ja. Na dworze zaczynało się już ściemniać, a policja wciąż nie miała żadnych tropów. Bolało mnie już gardło od wołania co chwilę imienia mojej siostry. Wciąż miałam nadzieję, że postanowiła zabawić się z nami w chowanego i zaraz wyskoczy zza ściany. Kiedy byliśmy bardzo zmęczeni i na dworze było już całkowicie ciemno, pojechaliśmy do miejsca, gdzie policja robiła zbiórki, aby się skonsultować. Nie chciałam jechać, wolałam dalej szukać, ale Harry i Mike uparli się, że musimy na dzisiaj przestać i zacząć poszukiwania jutro na nowo. Z ogromnym oporem się zgodziłam. Nie mogłam znieść myśli, że moja siostrzyczka jest w niebezpieczeństwie, kiedy ja śpię sobie spokojnie w łóżku, albo popijam sobie herbatkę z dyżurującymi policjantami.
-Błagam, powiedzcie, że macie jakiś trop. -pierwsze co powiedziałam, kiedy dojechaliśmy do policyjnej bazy niedaleko wesołego miasteczka, gdzie kilka godzin temu ostatni raz widzieliśmy Angel.
-Z przykrością muszę panią poinformować, że nie. Nie mamy żadnych choćby małych wskazówkę. -po jego głosie dało się usłyszeć, że również nie cieszyła go ta informacja. Zresztą kogo cieszyła? Chyba tylko osobę, która porwała Angel, o ile Angel została porwana. Ale co innego mogło jej się stać? To mądra dziewczynka i jest nauczona, że jeśli straci opiekuna z pola widzenia, to staje w jednym miejscu i czeka aż ktoś ją znajdzie. Już nie raz mi uciekała dla zabawy, a potem jak mnie gubiła, zatrzymywała się i czekała aż ją znajdę. Teraz nigdzie jej nie było. Nigdzie nie czekała. A po co miałaby wychodzić z tereny wesołego miasteczka? Na pewno nie po to, aby przejść się na spacer. Nawet nie zna Londynu. Była tu dopiero pierwszy raz. A teraz nie wiadomo gdzie jest.
-To moja wina. -z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Harry od razu mnie przytulił.
-Nie mów tak Lyn. To nie jest ani trochę twoja wina skarbie. -próbował mnie pocieszyć, jednak nie bardzo mu to wyszło. Dobrze wiedziałam, jak było i nie miał żadnego argumentu, żeby sensownie wyjaśnić, czemu on ma rację, a nie ja.
-Nie Harry. To tylko i wyłącznie moja wina. Pozwoliłam iść jej samej po te frytki i spuściłam ją na chwilę z oczu. -jego cienka kurtka była coraz bardziej od moich łez. Angel była dla mnie jedną z najważniejszych osób i przez moją nieodpowiedzialność mogło coś jej się stać. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
-Ally, nikt ot tak nie zabiera małych dziewczynek na spacery. To musiało być zaplanowane już wcześniej. Może to jakiś psycho fan, który chce tylko Cię postraszyć, aby potem zdobyć twój autograf? -odezwał się Mike. Wiedział, że się zadręczam tym wszystkim, ale co miałam robić. Cieszyć się, że moja siostra została porwana?
-Steve, mamy coś! -usłyszeliśmy wołanie jednego z policjantów dochodzące kilka metrów od nas. Od razu każdy spojrzał się w jego kierunku. -Jakieś dziesięć kilometrów stąd znaleźliśmy dziewczęcy szalik. Pani May, może pani spojrzeć, czy należał do pańskiej siostry? -skierował swoje pytanie do mnie. Od razu podeszłam do mężczyzny, który dał mi folię, która zabezpieczała materiał. Nawet bez wyjmowania mogłam stwierdzić, że należał do Angel. Zawsze go nosiła. Cienki, bawełniany szaliczek w kolorowe kwiatki. To był jej ulubiony i dzisiaj też go miała. Pamiętam dobrze, że sama pomagałam jej zawiązać go, ponieważ mimo początku kwietnia, nie było za ciepło w Londynie.
-Mój Boże. To szalik Angel. -po tych słowach zacisnęłam mocno usta w cienką linię, pozwalając aby łzy spływały po moich policzkach. Nie zaszłaby sama tak daleko. Musiała być z kimś. A co jeśli ktoś ją wywiezie za granicę, czy Bóg wie gdzie? Albo zabierze do lasu i tam jej coś zrobi? Nie, nie, nie. Nie mogę tak myśleć. Angel musi być bezpieczna. Nie mogło jej nic się stać. To tylko straszny sen, z którego zaraz się obudzę, a Angel będzie spała smacznie obok mnie na łóżku.
-Kontrolujemy kamery na brytyjskich lotniskach. Zawiadomiliśmy też poza miejsce służby, aby sprawdzali pociągi, autobusy i robili częste kontrole na drogach. Znaleziono szalik na drodze, która prowadzi do Birmingham. Sprawdzamy miejscowości po drodze, wszelkie hotele czy motele. -jego słowa trochę mnie uspokoiły. Policja działała bardzo szybko i dokładnie, czego szczerze mówią się nie spodziewałam. Zakładałam, że wyślą jeden patrol, przeszukają najbliższa okolicę i albo znajdą Angel, albo nie i odpuszczą, jednak było inaczej. Od razu zajęli się tym profesjonalnie.
-Jeśli do jutra rana nie będziemy mieć żadnego nowego tropu, wyrazi pani zgodę, abyśmy podali informację o zaginięciu Angel do mediów? -inny funkcjonariusz zadał pytanie.
-Jeśli będzie to potrzebne i pomocne to tak. -zgodziłam się. Wiedziałam, że jak media się o tym dowiedzą, nie dadzą nam spokoju, ale mogło z drugiej strony pomóc.
-Oczywiście, że pomoże. Więcej osób zaangażuje się do pomocy. Ludzie na ulicach będą rozglądać się za Angel. -mam nadzieję, że pomoże... Chociaż wolałabym, aby do rana moja siostra się znalazła cała i zdrowa.
***
Policjanci kazali wrócić nam do domu. Stwierdzili, że zawsze mógł ktoś ją spotkać znajomy i odprowadzi ją do domu, albo sama wróci. Znajomy... Angel była w Londynie zaledwie tydzień i oprócz Harr'ego, znała tylko Niall'a, Alex, Zayn'a i Perrie, a Louis'a i Liam'a nie zdążyła jeszcze poznać. Założę się, że gdyby ktoś ze znajomych ją spotkał, najpierw by zadzwonił do nas. Oczywiście nie chciałam wracać. Wolałam po nocy szukać mojej siostrzyczki. Byłam gotowa nawet odwiedzić najniebezpieczniejsze ulice Londynu, jednak Harry z Mike'iem mnie powstrzymali. Policja zapewniła, że rozstawili patrol po całym Londynie. Ostatecznie zgodziłam się wrócić do domu. Mike stwierdził, że lepiej będzie jak pojadę z Harry'm do jego mieszkania, a on zostanie w moim, w razie gdyby jednak ktoś znajomy ją przyprowadził. Z jednej strony byłam wyczerpana, a z drugiej nie mogłam usnąć. A co jeśli Angel jest teraz zimno i niewygodnie? Przecież jeśli ktoś ją porwał, nie zabrał jej do pięciogwiazdkowego hotelu. Mi w zwykłym motelu było zimno i niewygodnie, więc co ma powiedzieć moja mała siostrzyczka, która nie wiadomo gdzie jest przetrzymywana? W jakiejś piwnicy? Kotłowni? A może szopie? Czy ona jeszcze żyje? Czy jest bezpieczna? Nie, na pewno nie jest bezpieczna.
-Myślałem, że będziesz już spała, kiedy skończę się kąpać. -odezwał się Harry, gdy wyszedł z łazienki. Ja wykąpałam się przed nim.
-Nie mogę usnąć. -odpowiedziałam, próbując zamknąć ciężkie powieki. Mój organizm zachowywał się, jakbym miała zaraz usnąć na bardzo długo, jednak kiedy zamykałam oczy, nie mogłam usnąć.
-Spróbuj się tym nie przejmować. Może uśniesz. -poradził mi Harry, obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie.
-Jak mam się tym nie przejmować Harry. Ona może nie żyć, a ty mi mówisz, żebym się nie przejmowała? -byłam zrozpaczona. To było straszne. Nigdy nie byłam fanką kryminałów, a teraz czuję się jakbym była bohaterką takowego.
-Wiem, że jest to ciężkie, ale nie możesz tak myśleć. Nie możesz zakładać najgorszego. Będzie dobrze. Musi być dobrze. -chciałabym pozytywnie o tym myśleć, nie zadręczać się, ale nie potrafię. Zbyt bardzo się boję o Angel.
-Nie usnę. Za dużo wrażeń. Muszę wziąć tabletkę. -wyjęłam z półki pudełko z tabletkami nasennymi, po czym połknęłam jedną, popijając wodą.

-Jestem pewien, że zgubiła się w tym wesołym miasteczku i wpadła na kogoś. Ten ktoś chciał pomóc jej szukać nas, ale nie mogli nas znaleźć. Zrobiło się późno i zabrał ją do siebie, żeby nie zostawić jej samej. Na pewno tak było, a jutro zgłosi się na policję z Angel. -wiedziałam, że coś jeszcze mówił, jednak nie mogłam zrozumieć co. Tabletka zaczęła działać, a ja odpłynęłam w krainę snu, gdzie nie było problemów.


_______________________

Jestem chora, to coś napisałam. :) Wiecie co? Emily naczytała się "Cienia" i zachciało się jej pisać kryminały hahahaha xD To tak potrwa kilka rozdziałów, przynajmniej tak planuję. I NIE, NIE ODWIESZAM BLOGA! Następny rozdział pewnie pojawi się za jakiś  miesiąc-dwa, no chyba, że znowu się rozchoruję...
Co u was słychać? Jak szkoła? Ja mam mnóstwo nauki... Mówili, że będzie fajnie w Kochanowskim... mówili... nie no, fajnie jest, ale nauki mega dużo i to dopiero pierwsza LO, co dopiero będzie za dwa lata... Mam nadzieję, że wytrzymam psychicznie, bo presja duża jest..
No cóż, to do napisania kiedyś tam :)

P.S Mam nadzieję, że ktoś o mnie jeszcze pamięta, bo po ostatnim rozdziale (czyt. komentarzach) miałam wrażenie, że zostało tylko 15 osób, które są prawdziwymi fanami tego opowiadania. Jeśli ujęłam to zbyt brutalnie, to przepraszam innych czytelników. Takie tylko odniosłam wrażenie. :)

sobota, 30 sierpnia 2014

Don't Forget Me || Rozdział 13

Rozmowa z Niall'em wiele mi dała. Uświadomił mi, jak bardzo jestem głupia. Przecież to tylko plotki. A ja w te plotki uwierzyłam. Obiecałam Harr'emu, że nie będę wierzyć w te bzdury, jednak złamałam obietnice. W sumie jesteśmy kwita. Ja nie dotrzymałam słowa, on nie powiedział mi całej prawdy o jego relacji z Kendall. Ale co mnie to powinno obchodzić? Przecież wtedy nie byłam z nim. Cholerna zazdrość i tyle.
-Ally, a kiedy zabierzesz mnie do Harr'ego? Chcę go zobaczyć. -Angel nie miała pojęcia o moich obecnych relacjach ze Styles'em. Powiedziałam tylko Mike'owi.
-Hmm... sądzę, że już niedługo. -lekko uśmiechnęłam się do siostry. Zamierzałam spotkać się z Harry'm, jednak nie wiedziałam jeszcze kiedy. I przede wszystkim, on nie wiedział, że chcę się z nim spotkać. Poprosiłam Niall'a, ab nic mu nie mówił o tej rozmowie. Musiałam się na to przygotować. W sumie już byłam przygotowana. Tęskniłam za nim. -Albo wiesz co? Możemy pojechać teraz. Jeśli tylko chcesz oczywiście. -bałam się spotkania z nim, ale z drugiej strony potrzebowałam tego. Potrzebowałam Harr'ego. Jeśli on kocha mnie tak bardzo jak ja jego, nie ma sensu przeciągać dłużej tej maskarady. Miesiąc to dużo czasu, a ja nie potrafię utrzymać dystansu między nami.
Angel od razu zaczęła zakładać buty i płaszczyk.
-Gotowa? -spytałam się dziewczynki, kiedy kończyła dopinać swoją kurtkę. Ja ubrałam się znacznie szybciej niż ona. Zdążyłam jeszcze napisać kartkę z informacją co robimy Mike'owi, który wyszedł się przejść po mieście. Gdy wsiadłyśmy do samochodu, pomogłam siostrze zapiąć pasy. Droga do mieszkania Harr'ego nie trwała długo. Wciąż miałam klucze i pilot do bramy, która dziwnym trafem była otwarta. Zazwyczaj Styles ją zamykał. Pomogłam podekscytowanej Angel wyjść z auta. Ze strachem stanęłam przed drzwiami i nacisnęłam przycisk od dzwonka. Po kilku sekundach drzwi się otworzyły. Po minie Harr'ego mogłam wywnioskować, że na pewno się nie spodziewał mojej osoby.
-Harry! -pisnęła Angel, rzucając się na zdezorientowanego bruneta. Kiedy siostra odsunęła się od niego, przyszła kolej na mnie.
-Udawaj, że wszystko jest dobrze. -szepnęłam mu na ucho, kiedy przytuliłam się do niego, aby Angel nie zorientowała się, że między nami nie układa się najlepiej.
Angel całe popołudnie bawiła się z Harry'm w dosłownym znaczeniu tego słowa. Grali w piłkę, bawili się w berka, chowanego, a ja siedziałam i przyglądałam się ich wygłupom. Siostrzyczka uwielbiała towarzystwo Styles'a. Kiedy byli już wystarczająco zmęczeni, usiedli na kanapie i zajęli się oglądaniem telewziji. Zauważyłam, że Harry utrzymywał dystans między nami. To bolało. Postanowiłam zacząć działać. Nie potrafiłam trzymać się od niego z daleko. Za bardzo mnie do niego ciągnęło. Usiadłam obok niego i oparłam swoją głowę na jego ramieniu. Nie spodziewał się takiego zachowania, ale nie odsunął się. Wręcz przeciwnie. Objął mnie ramieniem i przysunął bliżej siebie. Angel wtuliła się w jego drugi bok i niemalże siedziała na jego kolanach. Mała zazdrośnica.
-Angel, Harry wie, że bardzo go lubisz, ale on jest mój. -zażartowałam, widząc zachowanie siostry.
-Twój? -spytał zaskoczony, ale również zadowolony Harry.
-Mhm. -przytaknęłam. Miło było usłyszeć jego głos skierowany w moją stronę. Przez cały ten czas, odkąd przyjechałam do jego mieszkania z Angel, nie odezwał się do mnie ani słowem. Harry na moją odpowiedź zacisnął uścisk i musnął swoimi ustami mój policzek.
-Słyszysz Angel. Jestem jej. -powiedział szczęśliwym głosem do małej brunetki.
-Ally jest wredna. Jestem zmęczona. Harry mogę się położyć w twojej sypialni? -spytała dziewczynka. Ale jej się na odwagę zebrało. W sumie to dobrze. Chciałam zostać z Harry'm sama.
-Jasne, możesz iść. -odpowiedział bez większego namysłu. Pewnie też już chciał jej się pozbyć.
-Nie jesteś już na mnie zła? -spytał, bawiąc się moimi włosami, kiedy Angel poszła na górę.
-Jestem. -szybko się od niego odsunęłam.
-Ale... -zaczął coś mówić, lecz od razu mu przerwałam.
-Nie ma żadnego „ale” Harry. Jestem tutaj tylko i wyłącznie z powodu Angel. Chciała Cię odwiedzić, a ja nie chciałam jej zawieść. I tak nie najlepiej zniosła mój wyjazd z Chicago. -zaczęłam udawać. Starałam się nie wybuchnąć śmiechem, który gromadził się we mnie i zachować powagę.
-Czyli, że to koniec? -spytał smutny. Bardzo smutny.
-Okłamałeś mnie. -starałam się brzmieć poważnie, co było bardzo trudne. Nie miał pojęcia, że go wkręcam.
-Nie okłamałem, tylko zataiłem prawdę. A to nie znaczy, że Cię nie kocham. Żałuję, że nie powiedziałem Ci o tym od razu, ale znając życie i nas, pewnie i tak by była z tego awantura i właśnie dlatego nie chciałem Ci mówić. Zresztą uwierzyłaś w te brednie Kendall. Chciała zrobić sensację i zrobiła. Jej tyko chodziło o to, aby nas skłócić. Nie mógłbym Cię skrzywdzić. Znaczy czasami niestety to robię, ale na pewno nie zrobiłbym tego celowo. Za bardzo Cię kocham, aby Cię krzywdzić. -po jego słowach już całkowicie zmiękłam. Nie mogłam długo udawać, że chcę to skończyć. Szeroki uśmiech chciał bardzo się pojawić na mojej twarzy, a ja na siłę musiałam go powstrzymać. Z grobową miną wstałam z kanapy i podeszłam do Harr'ego, który siedział ponad metr dalej, po czym usiadłam na jego kolanach. Dłońmi oplotłam jego szyję i przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Kolejny raz nie spodziewał się takiego zachowania z mojej strony.
-Wiesz, że już w to nie wierzę i byłam głupi, że przez jakiś czas wierzyłam? Że tylko się z tobą droczę i że Cię kocham? -nie mogłam dłużej powstrzymywać uśmiechu. Byłam zbyt szczęśliwa przy nim.
-Jesteś wredna. Ale i tak Cię kocham. -pocałował mój policzek. O nie. Tylko policzek mi nie wystarczył. I to w dodatku po miesiącu! -Czyli, że między nami wszystko już dobrze? -spytał z nadzieją.
-Mhm. -wymruczałam. Nie mogłam się powstrzymać przed przynajmniej muśnięciem jego warg, które były bardzo blisko moich.
-Tęskniłem. -szepnął zanim mocno wpił się w moje wargi. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że brakowało mi go aż tak bardzo. To uczucie było trudne do opisanie. Czułam się wspaniale. Przez ostatni miesiąc czułam się pusta, samotna i smutna. Harry jednym pocałunkiem wymazał wszystkie te negatywne uczucia. Zamiast nich do mojego serca wstąpiło szczęście, spełnienie, a do żołądka stado motyli.
~.~

Ostatni miesiąc był istną katorgą. Czułem się jak wrak człowieka. Nie miałem powodu do chociażby najmniejszego uśmiechu, a o chęciach do życia lepiej nawet nie wspominać. Śmiało mogę teraz stwierdzić, że gdyby Lyn nie wróciła, nie byłoby ze mną najlepiej. Byłem na pograniczu załamania nerwowego. Nie ma gorszego wroga niż samotność. A kiedy Lyn mnie zostawiła, właśnie samotność mnie zaatakowała. Kiedy zobaczyłem w drzwiach Alice razem z Angel, nagle wszystko nabrało kolorów. Nie ukrywam, że byłem zdziwiony, bo byłem i to bardzo, ale też szczęśliwy. Odzyskałem nadzieję, że może być dobrze. Przez ostatni miesiąc z każdym nowym dniem, właśnie tą nadzieję traciłem, było jej coraz mniej. Lyn nie odzywała się do mnie, ignorowała na każdy możliwy sposób, a ja byłem bezradny. Jednak, gdy pojawiła się dzisiaj w moim mieszkaniu, wszystko się zmieniło. Przez kilka godzin bawiłem się z Angel. Lyn nie chciała do nas dołączyć. Cały czas siedziała na kanapie i nas obserwowała. Cieszyłem się, że przyprowadziła Angel właśnie do mnie. Uwielbiałem małą dziewczynkę, a jeszcze bardziej uwielbiałem jej starszą siostrę. Właściwie to kochałem, a nie uwielbiałem. Szczęście na widok brunetki rozrywało mnie od środka, a kiedy oparła głowę o moje ramię i pozwoliła się objąć, byłem wniebowzięty. Nie potrafię nawet opisać jak bardzo szczęśliwy wtedy byłem. To było niesamowite uczucie. Popełniłem ogromny błąd, nie mówiąc jej prawdy o tym, co wydarzyło się między mną, a Kendall. Straciłem jej zaufanie i nie dziwne, że uwierzyła w te bzdury o umowie. Oczywiście, że nie mógłbym jej tego zrobić. Na prawdę ją kocham i nikt, ani nic tego nie zmieni.

__________________________

Oficjalnie ogłaszam, że jest to ostatni rozdział przed zawieszeniem :(
Przez co najmniej 2 miesiące na pewno nic nie będzie się pojawiać tutaj. Co prawda mam napisany jeszcze 14 rozdział, ale nie chcę go dodawać przed zawieszeniem, ponieważ rozpoczyna się nowy wątek, jest nowa akcja, dużo napięcia i to jest na jakieś 3-4 rozdziały i nie chcę was po jednym takim zostawiać na długi czas. Mam nadzieję, że będziecie czekać (i trzymać kciuki, abym namówiła rodziców na coś, na czym mogłabym pisać) i zrozumiecie to. Nie miałam za bardzo wyboru... Wiedziałam, że będę mieszkać w internacie, ale od początku rodzice obiecywali mi laptopa, albo tablet a jak jutro się wyprowadzam tam już, to okazało się, że zmienili zdanie i nie dostanę nic... przynajmniej przez pierwsze dwa miesiące..
no to tyle ode mnie. do napisania <3

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Don't Forget Me || Rozdział 12

Miesiąc ciszy. Minął jeden pieprzony miesiąc odkąd Lyn wyprowadziła się z naszego mieszkania i nie dała żadnego znaku życia. Ignorowała mnie w każdy możliwy sposób. Nie odbierała moich połączeń, nie odpisywała na moje sms'y, a miała włączony telefon. Przychodziłem do jej studia, jednak nie chciała ze mną rozmawiać. Kończyło się na tym, że kilka razy zostałem wyprowadzony przez ochronę, a kiedy mieli mnie już całkowicie dość, nie chcieli mnie nawet do budynku wpuścić. A to tylko dlatego, że Kendall Jeneer nagadała jej głupot. Dobra to, że się z nią przespałem było prawdą, ale tylko to. Nie bawiłem się uczuciami Lyn, nie byłem z nią dla żadnej cholernej umowy. Kocham ją bardzo i nie mógłbym jej skrzywdzić.
-Błagam Niall. Zrób coś. Nie wytrzymam dłużej. Ja oszaleję bez niej. -kolejny raz histeryzowałem, przesiadując całe dnie u przyjaciela. Wiedziałem, że czasami do niego przychodziła, więc miałem duże szanse na spotkanie jej tam. Jednakże za każdym razem, kiedy byłem u Horan'a, nie spotykałem mojej dziewczyny, o ile tak mogę ją jeszcze nazwać. Nie powiedziała, że to koniec nas. Po prostu się wyprowadziła. A to przecież nie oznacza końca? Prawda?
-Co ja mogę zrobić Styles? Ona nie chce rozmawiać na twój temat, a kiedy już coś powie, to mówi, że chce zapomnieć o tym co było między wami. Dobrze wiesz, że jest to tylko i wyłącznie twoja wina. -jak zwykle mówił mi to samo. Każdy obwiniał mnie o jej odejście. Dobra, może i byłem trochę winny w tej sprawie, ale ona wyszła, zanim powstrzymałem niezbyt przyjemne dla niej słowa i powiedziałem jak było naprawdę.
-Powiedz jej prawdę. Wiesz, że byłem pijany. Mieliście mnie z chłopakami pilnować. -próbowałem znaleźć winnego w tej sprawie. Mogłem zrzucić winę na każdego, byleby nie na siebie.
-Harry czego nie zrozumiałeś w tym, że ona nie chce o tobie rozmawiać, a tym bardziej o tej sytuacji? Ona potrzebuje czasu. -do naszej rozmowy wtrąciła się Alex, która w ostatnim czasie bardzo mnie irytowała. Wkurzało mnie to, że była teraz bliżej z Lyn niż ja i ciągle wtykała nos w nie swoje sprawy.
-Po pierwsze, rozmawiam z Niall'em. Po drugie, czasu? Miesiąc to nie jest wystarczająco dużo czasu? -byłem zrozpaczony tą sytuacją. Nie panowałem nad swoją złością. Tylko Lyn pomagała mi nad nią zapanować. Choć i przy niej czasami za późno zdawałem sobie sprawę z moich słów.
-Nie będziesz się tak odzywał do Alex. Jeśli masz zamiar zachowywać się jak dupek, wyjdź z tego mieszkania. -Niall stanął w obronie Craven. Przesadziłem.
-Przepraszam. -powiedziałem zażenowany i schowałem twarz w dłonie. Byłem bezradny w tej sytuacji. Nie mogłem nic więcej zrobić. Dosłownie nic. Nawet kiedy wyjechała, mogłem zrobić więcej niż teraz. Próbowałem dotrzeć do niej na wiele sposobów, jednak żaden nie okazał się wystarczająco skuteczny. Nie ma gorszej rzeczy niż bezradność, połączona z samotnością. Zostało mi czekać na cud. Boże, dopomóż.

~.~

Nie miałam pojęcia, że rzeczywistość bez Harr'ego będzie aż tak przytłaczająca. Pierwsze dni były bardzo ciężkie, a następne jeszcze gorsze. Początkowo siedziałam zamknięta w czterech ścianach, nie ukrywając sama przed sobą smutku, rozpaczy, bólu, tęsknoty. Jednak przyszedł taki czas, kiedy musiałam wrócić do pracy, czyli wyjść do ludzi. Wtedy byłam skazana na założenie maski „wszystko jest dobrze” i najsztuczniejszego uśmiechu. Udawanie, że wszystko jest dobrze z rozszarpanym na strzępy sercem było bardzo trudne. Ból fizyczny był niczym w porównaniu do psychicznego. W dodatku Mike tak bardzo chciał przyjechać. Udało mi się wynająć dwupokojową kawalerkę. Wyjaśniłam Rose w jakiej znajduję się sytuacji. Szefowa dała mi premię pod warunkiem cięższej pracy. Oczywiście to była wersja oficjalna, bo naprawdę nie pracowałam za wiele. Byłam wdzięczna za to Rose. Kobieta wiedziała w jakim jestem stanie i nie chciała mnie męczyć.
-Ally! -usłyszałam piskliwy głos młodszej siostry, a chwilę potem dziewczynka było dosłownie do mnie przyklejona. Też się za nią stęskniłam. Pierwszy raz przez ten miesiąc szczerze się uśmiechnęłam, a to tylko na widok Angel.
-Hej Mikey. -przytuliłam brata, kiedy dziewczynka odsunęła się na kilka centymetrów ode mnie, jednakże wciąż była bardzo blisko. Mała przylepa!
Spakowaliśmy walizki do mojego samochodu i pojechaliśmy do mojego mieszkania. Angel była bardzo zmęczona podróżą, więc od razu położyłam ją w mojej sypialni.
-Myślałem, że wasze mieszkanie będzie większe. -powiedział Micheal, rozglądając się po wnętrzu mieszkania.
-Harry tu nie mieszka. -poinformowałam brata i zajęłam się robieniem herbaty dla naszej dwójki. Nie chciałam, aby zobaczył jak dużo smutku sprawia mi wspomnienie o Harry'm.
-Nie? -zdziwił się. -Myślałem, że mieszkacie razem. -wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia, że temat osoby Styles'a jest aż tak drażliwy.
-Nie jestem już z Harry'm. -musiałam mu to powiedzieć. Nie mogłam go całą wieczność okłamywać.
-Jak to nie jesteś już z Harry'm? -wydukał bardzo zdziwiony. Nie takich informacji się spodziewał.
-Po prostu nie jestem. Pokłóciliśmy się i rozstaliśmy. -lekko skłamałam. Może i się pokłóciliśmy, ale nie chciałam mówić dokładnie o co.
-I co teraz? -zadał kolejne pytanie.
-A co ma być? Trzeba żyć dalej. On robi swoją karierę, ja swoją i każdy jest szczęśliwy. -udawałam, że nie obchodzi mnie osoba Harr'ego. Naprawdę obchodziła i wcale nie jestem bez niego szczęśliwa.
-Nie kochasz go już? Jakoś trudno w to uwierzyć. Przez pół roku kiedy byłaś w Chicago, zdążyłem zauważyć kiedy kłamiesz. Ally, to widać, że tęsknisz za nim, że brakuje Ci go. -nie dało się nic przed nim ukryć. Był mądrzejszy niż myślałam.
-Ok. Masz mnie. Tak, wciąż go kocham i tęsknie za nim, ale co mogę zrobić? -byłam bezradna. Wiedziałam jak jest mi źle bez niego i jak będzie mi źle z nim. Właściwie nawet nie mogę myśleć o przyszłości z nim. On tego nie traktował na poważnie.
-Możesz spróbować to naprawić. Harry wystarczająco bardzo pokazał, że Cię kocha. Jestem pewien, że jego uczucia nie wygasły tak szybko. -był całkowicie nieświadomy, że uczucia Harr'ego nigdy nie były prawdziwe.
-Tego się nie da naprawić. Harry mnie okłamywał. -musiałam mu powiedzieć całą prawdę. Opowiedziałam mu wszystko po kolei, poczynając od pierwsze spotkania z Kendall, kończąc na kłótni z Harry'm miesiąc temu w jego mieszkaniu i mojej wyprowadzce.
***
-Ally, to jeszcze nie oznacza, że Harry Cię nie kocha. Nie powiedział Ci o tym incydencie z tą dziewczyną, ale przecież nie potwierdził, że wasz powrót był kolejną ustawką. Wręcz przeciwnie. Próbował o Ciebie walczyć tylko, że ty tego nie rozumiesz. Ktokolwiek oprócz Kendall potwierdził tą plotkę o umowie? Nie, więc nie widzę żadnego powodu, dla którego w to wierzysz. Harry może źle dobrał słowa, ale miał rację. Nie byliście wtedy razem, nie musiał być Ci wierny. -nie wiedziałam już sama, co powinnam o tym myśleć. Może Mike miał rację? Przecież oprócz Kendall nikt tej informacji nie potwierdził. Może on naprawdę mnie kocha? Przecież próbował ze mną porozmawiać. Dzwonił, pisał, przychodził do biura i całe dnie przesiadywał i Horan'a, czekając aż tam się pojawię.
-A jeśli on dobrze kłamie? -musiałam być pewna, że to nie jest umową. Nie chciałam znowu z siebie robić idiotki. Kocham Harr'ego, ale tak po prostu mam mu zaufać?
-Myślisz, że Niall też by kłamał? Jestem pewien, że on dobrze wie jak jest naprawdę i co Harry do Ciebie czuje. -Michael był genialny! Przecież jest jeszcze Niall. Że też ja nie wpadłam na ten pomysł.
-Porozmawiam z nim. -nagle zaświeciło się jakieś małe światełko w tunelu. Chciałam, żeby to wszystko nie było dla umowy. Chciałam być naprawdę kochana przez Harr'ego. Chciałam być szczęśliwa. Z nim szczęśliwa. Nie mogę być z nikim innym szczęśliwa.
***
Nie zwlekałam zbyt długo z rozmową z Niall'em. Chciałam mieć to już za sobą. Musiałam jak najszybciej wiedzieć, jak było naprawdę. Akurat miałam kilka spraw do załatwienia w centrum, więc bez powiadomienia blondyna o moim przyjeździe, postanowiłam go odwiedzić. Nie przemyślałam, że Horan może być zajęty, bądź może mieć jakiegoś innego gościa. Bez większego wachania nacisnęłam odpowiedni przycisk na domofonie.
/-Kto tam? -usłyszałam w głośniku głos przyjaciela.
-Lyn. -odpowiedziałam wprost do głośnika.
-Czemu nie powiedziałaś, że wpadniesz? -był zdziwiony moją wizytą.
-Miałam kilka rzeczy do załatwienia w centrum i stwierdziłam, ze przy okazji mogę Cię odwiedzić. Wpuścisz mnie, czy będziemy rozmawiać przez domofon? -zażartowałam.
-Uhm. Lyn, Harry jest u mnie, więc nie wiem czy to najlepszy pomysł, żebyś wchodziła na górę. -szepnął do głośnika.
-Dobra. Masz rację. Nie wchodzę. -byłam lekko przerażona z powodu, że Harry jest teraz tak blisko. Nie byłam przygotowana na spotkanie z nim. -Możesz wyjść do mnie? Chciałam z Tobą porozmawiać. -spytałam się blondyna.
-Jasne, już schodzę. -odpowiedział i odłożył słuchawkę./
Nie musiałam długo na niego czekać. Po niecałych dwóch minutach Horan był już na dole przy mnie. Postanowiliśmy pójść do parku, aby spokojnie porozmawiać.
-Niall, kim ja właściwie jestem dla Harr'ego? -w końcu spytałam się o to, co dręczyło mnie od dłuższego czasu.
-Co? Kim? No dziewczyną przecież. Znaczy byłaś. I on teraz nie wie czy nadal nią jesteś, bo nie zerwaliście oficjalnie, ale się nie odzywasz do niego. -paplał jak opętany. Czasami mam wrażenie, że mózg Horan'a wyłącza się w najmniej odpowiednim momencie.
-Uhh, nie o to mi chodziło Niall. Miałam na myśli to, czy wiesz co on do mnie czuje. -wytłumaczyłam chłopakowi. Biedny dopiero wtedy zrozumiał o co się pytałam.
-Harry Cię kocha. Nie wiem czemu nie chcesz w to uwierzyć. Wmawiasz sobie, że jest z tobą dla umowy, a wcale tak nie jest i nawet nie dasz sobie na spokojnie niczego wytłumaczyć. Wiesz jak bardzo jest załamany przez twoje odejście? Jakby tylko mógł, zamknąłby się w pokoju i nie wychodził z niego, ale zamiast tego on próbuje walczyć o Ciebie. Całe dnie przesiaduje w moim mieszkaniu, bo wie, że to jedyne miejsce, gdzie może Cię spotkać. Najpierw przychodził do twojego studia, ale tam już go nie wpuszczają. A kiedy dzisiaj przez przypadek dowiedział się, że stoisz pod moim blokiem, cudem udało nam się go tam zatrzymać. Gdyby Zayn i Liam nie użyli swojej siły przeciwko niemu, byłby na dole przede mną, bo tak bardzo za tobą tęskni i desperacko chce Cię zobaczyć.

-Wow. -tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć. Za dużo rzeczy na jeden raz. Trudno mi było opisać uczucie, które wtedy mi towarzyszyło. Było to coś w rodzaju szczęścia, ale też i zaskoczenia. Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Niall nie mógłby mnie okłamać. Kto jak kto, ale nie Niall.


_____________________

Przepraszam, że tyle czekaliście na rozdział... Ostatnie dni wakacje, a ja całe dnie od rana do wieczora pracuję..
I mam dla was bardzo złą wiadomość. Taką bardzo bardzo złą.
Wiecie już, że idę do Warszawy do szkoły i będę mieszkać w internacie. Tylko, że nie będę mieć tam laptopa, tableta ani nic na czym mogłabym pisać.Cóż, przynajmniej do połowy października napewno nic nie będę miała, a potem "jeśli zasłużę ocenami" rodzice zaczną myśleć nad kupnem mi tableta. Ale to zaczną myśleć, więc nie wiadomo kiedy go kupią... I chyba domyślacie się, że nie będę mogła niczego pisać. I też, że nie będą pojawiały się rozdziały. I błagam was, nie piszcie w komentarzach "nie zawieszaj" bo nie mam na to wpływu. To nie jest tak, że nie chce mi się już pisać (bo chce), ale nie będę miała na czym pisać. Oczywiście będę pisać na kartkach, ale kiedy będę mogła to przepisać - nie wiem.
I tym smutnym akcentem kończę ten rozdział.
~Emily

sobota, 16 sierpnia 2014

Don't Foreget Me || Rozdział 11

Moje szczęści jak szybko się pojawiło, tak szybko znikło. Tu już nie chodziło o zazdrość. Chodziło o kłamstwo. Harry mnie okłamał. W żywe oczy wmawiał mi bzdury, że nic go z nią nie łączyło poza umową. Naprawdę do ostatniej chwili miałam nadzieję, że Kendall kłamała. Jednak, gdy Niall to potwierdizł, myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Czułam się jak idiotka. W dodatku żałosna idiotka. Zaufałam bezgranicznie komuś, kto cały czas mnie okłamywał. Na dobrą sprawę zostałam teraz dosłownie bez niczego. Kocham Harr'ego, ale nie jestem pewna czy potrafiłabym normalnie mieszkać z nim pod jednym dachem. Zresztą skoro mnie okłamywał, to chyba jednak nie jestem dla niego taka ważna. Nadzwyczajnie w świecie chciał się zabawić moimi uczuciami i jak mu się znudzi zostawić. Już wiem czemu nie chciał, aby świat się o nas dowiedział. Chciał dłużej ciągnąć swoją gierkę. Teraz, kiedy dowiedziałam się o wszystkim, nie jestem mu już do niczego potrzebna, więc czemu on chciałby żebym z nim dłużej mieszkała? Żeby teraz wynajmować coś swojego, musiałabym wziąć kredyt. Nie mam nikogo, do kogo mogłabym zwrócić się o pomoc. Jedynie Niall, który ma wystarczająco dużo swoich problemów, a ja nie chciałabym robił mu kolejnych kłopotów. Rodziny nie poproszę o pomoc, ponieważ jej nie mam. Może Mike chciałby ze mną rozmawiać, ale u niego również się nie przelewa. Ostatnio miał poważną kontuzję, której leczenie dość sporo kosztowało. Podsumowując – zostałam bez dachu nad głową ze złamanym sercem.
-Jejku, Lyn! Nareszcie wróciłaś. Mogłaś chociaż odebrać telefon, albo napisać jednego głupiego sms'a i powiedzieć mi co się z tobą dzieje? Jest 3 w nocy, a ciebie nie ma. Miałaś tylko spotkać się z Niall'em, a nie było Cię po nocy! Czy ty do końca zwariowałaś? Dzwoniłem do Niall'a i powiedział, że już dawno od niego wyszłaś. Miałem już dzwonić na policję. Gdzie ty byłaś? -Harry zaatakował mnie masą pytań, jak tylko weszłam do jego mieszkania, aby zabrać swoje rzeczy. Nie miałam jakiegoś konkretnego planu. Miałam zabrać swoje rzeczy, przespać się w jakimś hotelu i następnego dnia zorientować się czy stać mnie na wynajem własnego małego mieszkania.
-Jakby powinno Cię to interesować. Już nie musisz udawać. -odpowiedziałam spokojnie i wyminęłam jego osobę. Nie krzyczałam, ani nie płakałam. Zdążyłam już to zrobić. Właśnie to robiłam przez te kilka godzin odkąd wyszłam z mieszkania Niall'a. Pojechałam samochodem na jakiś parking, gdzie nikt mnie nie zauważy i płakałam. Wiedziałam, że jakbym od razu po rozmowie z Horan'em, pojechała do Harr'ego, zaczęłabym płakać przy nim i byłabym na tyle słaba psychicznie, że pozwoliłabym, aby wcisnął mi kolejne bajeczki.
-O co chodzi? Coś się stało? -chwilę po mnie Harry wszedł do pokoju. Nawet nie chcę wiedzieć, jak wyglądała jego mina, kiedy zobaczył, że się pakuję. Pewnie się cieszył. Krzywdzenie innych zawsze sprawiało mu radość. -Czemu do kurwy nędzy ty się pakujesz? -krzyknął na cały pokój i podszedł do mnie, zabierając mi rzeczy z rąk, a te które zdążyłam już włożyć, ułożył niechlujnie z powrotem w szafie.
-Miło, że mnie przez cały czas okłamywałeś i robiłeś ze mnie idiotkę. Fajnie było? Dobrze się bawiłeś? -odpowiedziałam ironicznie i ponownie włożyłam do walizki ubrania, które chwilę wcześniej Harry położył w szafie.
-Co takiego? Ja Cię okłamałem? W jaki sposób? -oh, i jeszcze udawał, że nie miał o niczym pojęcia. Czy on jest aż tak bardzo popierdolony?
-Błagam Cię, nie udawaj teraz, że nie wiesz o co chodzi. „Przysięgam, że poza tymi dwoma spotkaniami nic nie było między nami. Ona nic dla mnie nie znaczy.” tego też nie pamiętasz? Nie pamiętasz też kiedy pieprzyłeś się z Kendall? A potem wmawiałeś mi, że tylko mnie kochasz, że odkąd mnie spotkałeś, żadna inna się dla Ciebie nie liczyła? -byłam naprawdę świetną aktorką. Udawałam, że ani trochę mnie to nie rusza, że ani trochę nie jest mi smutno, a tak naprawdę miałam ochotę zacząć płakać i błagać Harr'ego, aby to wszystko było kłamstwem. Harry przez chwilę nic nie mówił. Patrzył się tępo w walizkę, którą zapełniałam ubraniami.
-Lyn, to nie tak. -odezwał się, kiedy zasuwałam pełną walizkę.
-A jak do cholery? -nie wytrzymałam. Musiałam podnieść na niego głos. Mój spokój się skończył.
-Nie mam pojęcia co powiedział Ci Niall, ale wiem, że żadnej z tych rzeczy miał nie mówić i nie wiem po jaką cholerę Ci to mówił. -zaczął te swoje „tłumaczenia”.
-Niall'a w to nie wciągaj. Akurat jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to nie dowiedziałam się tego od Niall'a. On jedynie potwierdził, że jest to prawdą. -stanęłam w obronie blondyn'a. Horan jest najwspanialszą osobą na świecie i Harry dupek Styles nie miał prawa nic mu zarzucać.
-Dobra, tak czy inaczej nie okłamałem Cię. No może trochę, ale to nic takiego. Spałem z nią, ale to nie znaczy, że Cię nie kocham. Jesteś dla mnie najważniejsza, a ona nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Byłem wtedy pijany, a ona to wykorzystała. -mimo, że chciałam, aby było to prawdą, nie mogłam mu tak po prostu uwierzyć. Czułam się oszukana i zraniona.
-Jeśli to jest prawdą, to po co mnie okłamywałeś? -starałam się choć trochę mu uwierzyć, jednak nie potrafiłam mu ponownie zaufać. Przynajmniej nie w tej chwili.
-Nie wiem, bałem się. Zresztą nie byliśmy wtedy razem! -krzyknął zdesperowany.
-No i co z tego, że nie byliśmy? Rozmawialiśmy na temat tej dziewczyny i mnie okłamywałeś! -moje argumenty zdecydowanie były lepsze. Ja miałam rację, a nie Harry.
-Mogłem robić wtedy co chciałem. Nie miałem żadnego zakazu z nikim się spotykać i mogłem pieprzyć kogo tylko chciałem, nie byłem od Ciebie zależny, więc przestań zachowywać się jak idiotka i się nie gniewaj o niewiadomo co, bo nic takiego nie zrobiłem! -jego słowa mnie zabolały. Bardzo mnie zabolały. Nie zamierzałam mu odpowiedać. Dosunęłam walizkę do końca i wyszłam z pokoju, kierując się na dół. Harry nic nie powiedział, jedynie podążał wzrokiem za mną.
-Lyn, ja nie chciałem tego powiedzieć. Byłem zły. Przepraszam. -w końcu odezwał się, kiedy byłam już przy drzwiach frontwych.
-Odpuść Harry. Za każdym razem ta sama gadka. „Byłem zły, nie chciałem blablabla.” Jak masz już kłamać, to znajdź lepsze kłamstwo, bo to już nie działa. W tym momencie to ty zachowujesz się jak idiota, nie ja. -nie czekając na jego odpowiedź, wyszłam z mieszkania i włożyłam walizkę do bagażnika. Harry szedł za mną. Po jaką cholerę?
-Zaczekaj. -kiedy miałam już wsiadać do auta, Harry odwrócił mnie w swoją stronę i przysinął swoje wargi do moich. Dobrze wiedział, że trudno mi jest oprzeć się jego pocałunkom, więc chciał wykorzystać mój czuły punkt. O nie, nie tym razem. Odepchnęłam go, bo co innego miałam zrobić?
-Po prostu daj mi spokój. Mam nadzieję, że wystarczająco dobrze się bawiłeś i odechce Ci się ranienia innych Harry. Z całego serca życzę Ci szczęścia, a mi daj już spokój i przestań wykorzystywać moją naiwność. -nie byłam w stanie dłużej patrzeć na niego. Z pozoru wyglądał na zrozpaczonego, ale Bóg jeden wiedział, co tak naprawdę siedziało Styles'owi w głowie i sercu. Pojechałam do jakiegoś motelu na obrzeżach miasta. Nie chciałam wydawać kasy na jakiś drogi hotel w centrum, gdzie jeszcze ktoś mnie zauważy i będą kolejne plotki. Miałam ich po dziurki w nosie. Zapłaciłam z góry za jedną noc i poszłam do wskazanego przez starszą recepcjonistkę pokoju. Nie była za miła, ale co jej się dziwić? Musi siedzieć tu całą noc, a około 4 nad ranem obsługiwać klienta. Pokój nie należał do najładniejszych, ale nie narzekałam. Lepsze to niż nic. W ostatnim czasie przyzwyczaiłam się do luksusu, drogich, wygodnych mebli i aksamitnej pościeli. Tym razem musi mi wystarczyć jednoosobowe łóżko ze starą pościelą, obleczoną spraną poszwą i pierzastymi, wygniecionymi poduszkami, nie wspominając już o materacu, w którym sprężyny zdecydowanie nie były na swoim miejscu. Cóż, w końcu nie jest to hotel 5-cio gwiazdkowy, tylko zwykły, stary motel. Na jedną noc musi wystarczyć. Właściwie to kilka godzin.
Leżałam przez jakieś 2-3 godziny, wpatrując się w sufit. Nie mogłam zmrużyć oka. Moje myśli mnie przytłaczały, nie dawały spokoju. Czy było mi smutno? Czy czułam się źle? Czy chciałam raz na zawsze zniknąć? Tak. Nie miałam pojęcia co miałam z sobą zrobić. Kiedy patrzenie w sufit wystarczająco bardzo mi się znudziło, przekręciłam się na prawy bok i zawiesiłam swój wzrok na oknie, za którym wschodziło już słońce. Mimo, że byłam wyczerpana, nie mogłam usnąć. To wszystko mnie przerosło. Byłam bezradna. Kiedy na zegarku wybiła ósma, postanowiłam coś z sobą zrobić. Miałam wykupiony pokój tylko na noc, więc wolałam nie przeciągać mojego pobytu w tym miejscu. Wstałam z łóżka i niechętnie weszłam do łazienki. Nie byłam szczególnie zaskoczona moim odbicie w lustrze. Bo czego mogłam się spodziewać? Uśmiechniętej dziewczyny z idealnym makijażem? Śmieszne. Czułam się gorzej niż źle. Weszłam pod kabinę prysznicową, której drzwi ledwo co się ruszały. Odkręciłam kurek z zimną wodą. Tego było mi potrzeba. Zimnego, orzeźwiającego prysznica, który mógł zmyć moje wszystkie zmartwienia. Cóż, zmył i to ledwo tylko rozmazany od płaczu makijaż. Na chwilę obecną musiało mi to wystarczyć. Sama musiałam uporać się ze swoimi problemami.
Wyszłam z motelowego pokoju i oddałam klucze recepcjonistce, przy okazji dziękując jej z grzeczności za pobyt w tym miejscu. Zapakowałam ponownie walizkę do samochodu i przez chwilę siedziałam w nim, zastanawiając się, gdzie mogłabym pojechać. Gdybym miała tu jakąś bliską osobę, zapewne pojechałabym do niej, ale nie mam, więc jestem skazana na siebie. W tamtym momencie mocna kawa była moim priorytetem. Zaparkowałam przed moją ulubioną kawiarnią i zamówiłam podwójne espresso macchiato i jakąś drożdżówkę. Nie śpieszyłam się z posiłkiem. Nie miałam jakiegoś konkretnego planu, więc mogłam siedzieć w tej kawiarni ile tylko chciałam. Oczywiście byłoby to dziwne, gdybym siedziała tam cały dzień, więc po godzinnym siedzeniu w kawiarni, wyszłam z niej. Co miałam dalej robić? Dobre pytanie. Nawet nie miałam przyjaciółki, której mogłabym się wygadać i poplotkować o czymś. Do Niall'a nie mogłam iść, bo pewnie pracował, a i tak wczoraj u niego byłam. Postanowiłam się przejść. Na dworze nie była za ciepło – w końcu to marzec. Chodziłam bez celu uliczkami parku, nie wiedząc co z sobą zrobić. Myśli o Harry'm nie dawały mi spokoju. Byłam załamana, choć starałam się tego nie pokazywać na zewnątrz. Miałam ochotę „przez przypadek” wpaść pod jakiś samochód, stracić przytomność i nigdy więcej się nie obudzić, albo mieć amnezję i zapomnieć o wszystkich problemach.
Włączyłam komórkę. Od razu przyszło mi kilka powiadomieć. Nieodebrane połączenia od Niall'a, Alex, nawet Gemmy i Harr'ego... Czy ten idiota musiał już każdemu rozgadać, że „uciekłam”? Miałam jeszcze parę wiadomości, część z nich od Styles'a o podobnej treści typu „Gdzie jesteś?”, „Co się z tobą dzieje?” itd., jakby go to choć trochę obchodziło. Nie musi już udawać, kłamać. Zabawa się skończyła. Nie miałam pojęcia, że mogłam być aż tak naiwna. Zaufałam mu w pełni. Pozwoliłam mu na takie rzeczy, jakich nie mógł robić nikt inny. Natt od początku nie wierzył w niewinność Harr'ego. Byłam taka ślepa i głupia.
Moje rozmyślenia przerwał telefon od Mike'a. Wybrał najlepszy moment do rozmowy...
/-Hej Mikey. Coś się stało? -spytałam zmęczonym głosem. Średnio miałam ochotę i siłę na rozmowę.
-Hej Ally. Nie, czemu miałoby się coś stać? Wiesz, stęskniliśmy się z Angel za Tobą. Nie miałabyś nic przeciwko, gdybyśmy odwiedzili Ci w niedalekiej przyszłości? -spytał z ogromnym entuzjazmem. Byłam w sytuacji bez wyjścia. Chciałam ich zobaczyć, ale to był nierealne. Do motelu bym ich zaprosiła? Jeśli wynajmę coś swojego, to będzie co najwyżej niewielka kawalerka, w której nie będzie warunków do przyjmowania gości.
-Mikey, nie chcę być nie miła, ale teraz mam mnóstwo pracy. Nie chcę żebyście do mnie przyjechali, a ja cały czas bym siedziała w studiu. -skłamałam. Wiedziałam, że nawet jeśli skończy mi się urlop, nie będę miała aż tak dużo pracy, że nie mogłabym znaleźć czasu dla najbliższych.
-W porządku, nie zwalę Ci się od razu na głowę. -zaśmiał się do słuchawki. -Ale co powiesz za miesiąc? Mogłabyś porozmawiać ze swoją szefową i nawet nie musiałabyś brać wolnego, tylko żebyś miała dla nas trochę czasu? -zaproponował. Nie miałam serca mu odmówić.
-Zobaczę co da się zrobić. Tęsknię za wami braciszku. -westchnęłam do słuchawki.
-My za Tobą też. Muszę kończyć, mam zaraz trening. Odezwę się jeszcze. Trzymak się Ally. -Mike się rozłączył./
Mam problem. Duży problem. Nie dość, że nie mam mieszkania, to Mike chce do mnie przyjechać. A nawet jeśli zmieścilibyśmy się w tej kawalerce, to co ja mu powiem? Przecież on wie, że miałam mieszkać z Harry'm. Przecież on zabije Styles'a, kiedy dowie się o wszystkim. To jest Micheal. Zawsze chciał mi pomóc. Nawet kiedyś uderzył Nathan'a, kiedy się pokłóciliśmy. Wiem do czego jest zdolny i to może nie skończyć się dobrze dla Harr'ego.


________________
Tumtududum rozdział ze specjalną dedykacją dla Martynki, która się wciągnęła i przypomniała mi, że nie było rozdziału. Btw teraz miejcie dla niej żal, że zamiast podczas wyjazdu nad morze pisać rozdziały, to wychodziłam z nią i nic nie napisałam. xD
No to tyle w sumie.
dużo komentarz=rozdział niebawem mało=nie wiem kiedy :)

~Emily

tt/ask: @EmilyJenny_

czwartek, 14 sierpnia 2014

WYNIKI KONKURSU

Wróciłam z nad morza, więc dodaję wyniki konkursu. Dostałam tak DUŻO prac. XD najpierw zacznę od One Shoot'ów.

MIEJSCE PIERWSZE

LITTLE SECRET

Praca od Mój jednorożec nazywa się Horan gratuluję!

Już kolejny rok z rzędu siedzę na tej ogromnej sali i tylko czekam aż padną magiczne słowa "No to widzimy się za dwa miesiące!" Te wakacje będą najcudowniejsze! Lepszych nie mogłam sobie wymarzyć! Chcecie wiedzieć dlaczego? Tak... Nareszcie wyjadę z tego kraju! Najpierw, zaraz po zakończeniu roku szkolnego lecę do Hiszpanii razem z moimi najlepszymi przyjaciółkami. Ale to tylko rozgrzewka przed tym, co mnie czeka. Kolejnym naszym celem jest piękna Wenecja, a na sam koniec znajdziemy się w najwspanialszym miejscu na ziemi- Londynie. Marzyłam o tym odkąd byłam małym dzieckiem, a właściwie, to odkąd tylko pamiętam. Żeby tego jeszcze było mało, czeka nas koncert samego One Direction! Resztę wakacji spędzę w Anglii. Jeżeli dobrze pójdzie, to zostanę tam na stałe. O niczym innym nie marzę! Wszystkie moje sny spełnią się w ciągu dwóch miesięcy! Ciężko na to pracowałam. Nauka języka nie należała do najprostszych, nie wspominając już o kosztach wyjazdu. Musiałam po szkole pracować w jakiejś głupiej restauracji! W ogóle tam nie pasowałam! Może to dlatego, że zamiast zrobić ze mnie kelnerkę, wsadzili mnie do kuchni i kazali gotować! Osoba, która nie wie jak obsłużyć mikrofalówkę, miała smażyć kotlety dla innych ludzi! Mogłam ich otruć! Jakoś wywalczyłam stanowisko kelnerki. Nie raz biegałam po sali z zamówieniem w jednej, a podręcznikiem w drugiej ręce. Skończyłam naukę, zarobiłam wystarczającą sumę pieniędzy, a o to mi chodziło. Nie zostaje nic innego, jak spełniać marzenia. Historia jak z bajki, nie uważacie? Za piękna jak na ten brutalny świat. Zawsze znajdzie się jakiś mały szczegół, który nie pozwoli na cieszenie się tym, co daje nam los. Moim kruczkiem jestem ja. Tak, ja sama. Różnię się trochę od przeciętnych ludzi. Nie lubię o tym mówić, dlatego ominiemy ten fragment i wrócimy do mojego idealnego świata. Puki co spełniam sny, bo uważam, że są one jak marzenia, tylko że nocne marzenia. Nasze najskrytsze pragnienia, o których często nawet sami nie mamy pojęcia. Wylatuję już jutro! Jak tu się nie cieszyć? Wiem, że jestem straszną optymistką! Czasem uważam to za wadę, bo jest to tylko maska, kryjąca prawdziwe uczucia... Łzy...
- Rusz swoje cztery litery, Alex!- Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Potrząsnęłam głową, by wrócić do rzeczywistości.
- Co się stało?
- Już koniec! Ty dalej śpisz?- Blondynka pstryknęła palcami zaraz przy mojej twarzy. To jest Diana, moja najlepsza przyjaciółka. Zlustrowałam ją wzrokiem. Ubrana była w czarną spódnicę z dłuższym tyłem, do której wsadziła białą koszulę bez rękawów. Do tego ubrała czarne lity. Jej blond włosy, pokręcone na końcach, idealnie grały z jasnoniebieskimi oczami i oliwkową cerą. Zawsze zazdrościłam jej wyglądu.- Ziemia do Alex!- Diana machała ręką przed moją twarzą. Zdecydowanie za często odbiegam od rzeczywistości.
- Zgłaszam się!- Wstałam i skierowałam się razem z nią w stronę wyjścia. Tam czekała na nas Natalie. Pewnie zastanawiacie się dlaczego każda z nas ma imiona, które równie dobrze mogłyby być zagraniczne. Ja naprawdę nazywam się Aleksandra, ale wszyscy mówią do mnie Alex, bo tak jest po prostu wygodniej. Diana, to Diana i tyle w temacie, a za to Natalie ma ojca, który jest Amerykaninem i tak jakoś wyszło. Nat dorównywała urodą Dianie. Miała włosy w odcieniu złota, którym towarzyszyły duże zielone oczy. Ja miałam zwykłe brązowe włosy i oczy tego samego koloru. No może nie do końca, bo moje tęczówki były bardzo ciemne, wręcz czarne, ale ja to lubiłam. Myślę, że dodawały mi trochę uroku i przede wszystkim tajemniczości.
- Alex! Ile jeszcze razy będę musiała sprowadzać Cię na ziemie? Myślisz o niebieskich migdałkach, kiedy trzeba omówić bardzo ważną sprawę! Mianowicie, chodzi o nasz wyjazd dziewczęta!- Nat objęła nas obie i głośno się zaśmiała.- Spakowane?
- No jasne! Ja jestem gotowa od dwóch tygodni, a moja walizka tylko czeka!- Dianie również dopisywał humor.- A ty Alex?
- Nie, jeszcze się nie spakowałam.- Odpowiedziałam cicho i spuściłam głowę. Nie wiem dlaczego, ale po prostu tak mam. W takich momentach czuję się jak mała dziewczynka, która musi się tłumaczyć ze swojego zachowania.
- Jak to?!- Krzyknęła na mnie Natalie.
- Spokojnie Nat. To jest Alex, ona zawsze zostawia wszystko na ostatnią chwilę.- Zaśmiałam się cicho. Mają racje. Chyba należy się Wam małe sprostowanie. Pomimo miliona różnych, czasem dziwnych, kłębiących się w mojej głowie myśli, jestem dość zamkniętą w sobie osobą. Myślę, że to wszystko przez... Nie, nie mówmy o tym. Pomimo tak ważnego szczegółu i tak jestem cholerną optymistką. Dziewczyny rozmawiały zawzięcie na jakiś temat, którego nie znałam, bo odpłynęłam. Akurat gdy wróciłam na ziemię doszłyśmy do skrzyżowania, gdzie moje drogi z nimi się rozchodzą. Ja skręcam w lewo, a one w prawo. Cóż... Nie ja wybierałam dom, w którym mieszkam.
- Pa... Zdzwonimy się jeszcze.- Uśmiechnęłam się do nich i mocno przytuliłam każdą z osobna.
- Do jutra!- Krzyknęły równocześnie i odeszły.

~*~

Dni w Hiszpanii minęły nam niewyobrażalnie szybko. Szkoda, że wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Z Wenecją było podobnie. Piękne miasto. Panujący w nim klimat powala na kolana. Nie wspominając już o tym romantyzmie. Normalnie można się rozpłynąć! Obecnie siedzę na lotnisku razem z dziewczynami i czekam na lot do Londynu. One zawzięcie o czymś dyskutują, a ja jak zwykle siedzę zamknięta ze swoimi chorymi myślami. Podniosłam się z plastikowego krzesełka, kiedy dziewczyny zaczęły wołać, że musimy iść na odprawę. Poszło niezwykle szybko. Jedna z najszybszych odpraw w ciągu całego wyjazdu. Weszłam na pokład samolotu. Diana i Natalie mają miejsce koło siebie, a ja jestem tym odludkiem. Nie czuję się przez nie odrzucona, bo w końcu jest nas trzy. Któraś musiała siedzieć sama, a tak wyszło, że na ten lot wypadła moja kolej. Usiadłam w wyznaczonym miejscu i wbiłam wzrok za szybę. Coś czuję, że lot będzie mi się niemiłosiernie wlókł. Nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś dosiadł się do mnie. Oczywiście rzucił krótkim "hej", ale ja szybko odpowiedziałam i wróciłam do swojej wyobraźni. Wystartowaliśmy, a ja podziwiałam widoki zza okna. W końcu zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu telefonu i słuchawek. Czemu ja do cholery kupuję takie duże torebki?! Wyciągnęłam na swoje kolana kilka rzeczy, aż dostałam się do upragnionego telefonu. Większy problem był ze słuchawkami, które całe się poplątały. Warknęłam pod nosem. No to mamy zajęcie na najbliższe 15 minut. Powoli zaczęłam rozplątywać kabelki. Usłyszałam śmiech mojego "towarzysza podróży". Spojrzałam na niego kątem oka i wróciłam do swojej wcześniejszej czynności. Chwila, chwila... Ja go skądś znam! Bezkarnie wbiłam swój wzrok w jego twarz i próbowałam za wszelką cenę przypomnieć sobie kim on jest. Nie cierpię mojej pamięci. Mam to na końcu języka, no!
- Pomóc w czymś?- Uśmiechnął się ukazując szereg białych ząbków.
- Właściwie to tak. Ja Cię skądś znam! Tylko...- Przymrużyłam oczy.
- Może One Direction Ci coś mówi?
- Jezus!- Wydarłam się na cały pokład. Gdybym mogła, to spadłabym z fotela!
- Do Jezusa mi daleko. Na razie wystarczy Louis.- Brunet szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Wiem kim jesteś!
- Serio? A jeszcze minutę temu musiałem Ci pomagać w zgadnięciu.
- To znaczy... Ja...- Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki oddech.- Jestem Alex.
- Stresujesz się moją obecnością?- W sumie nie wiem czy zapytał czy stwierdził. Z resztą nieważne! Siedzę w samolocie koło samego Louisa Tomlinsona, a nawet tego nie zauważyłam!
- Tak, to znaczy nie! To znaczy trochę, ale nie w tym sensie, to znaczy...- Lou zaczął składać się ze śmiechu. Widziałam łzy rozbawienia spływające po jego policzkach. Pewnie zrobiłam się cała czerwona. Na stówę spaliłam buraka!
- Jesteś zabawna i przy tym słodka, wiesz?- W końcu opanował śmiech.- I w dodatku genialnie się rumienisz!- Brunet dźgnął mnie w policzek.
- Dziękuję...
- Gdzie lecisz?
- A nie wiem... Może na Grenlandię, a Ty to pewnie na Madagaskar, nie? Moje przyjaciółki na stówę do Brazylii, a tamten wąsaty pan do Australii, a za to ta pani do Los Angeles.- Zaczęłam wymieniać przeróżnych ludzi i miejsca.- A Ty gdzie lecisz?!- Zapytałam robiąc śmieszną minę.
- No dobra! Nie przemyślałem tego pytania, wygrałaś.- Uśmiechnęłam się szeroko.- Nie jesteś z Anglii? Masz inny akcent.
- Pochodzę z Polski, a do Londynu lecę na wakacje i mam nadzieję, że zostanę tam na dłużej. Jestem razem z przyjaciółkami.- Pokazałam mu je palcem.- Byłyśmy w Hiszpanii, Wenecji, a teraz Londyn i Wasz koncert.
- Nasz koncert? A wejściówki za scenę macie?- Louis uśmiechnął się głupkowato. Pokręciłam przecząco głową.- Wiesz, chętnie bym Ci je dał, ale nie mam. Coś wymyślimy.- Wpatrywałam się w niego, jak w obrazek. Dopiero teraz dostrzegłam, że jest niesamowicie przystojny. Kilkudniowy zarost na idealnie zarysowanej szczęce, rozczochrane brązowe włosy i oczy o nieokreślonym kolorze. Ciężko stwierdzić czy są niebieskie, czy zielone. Można by powiedzieć, że są szare. Do tego śnieżnobiały uśmiech. A jego postawa? Duży dzieciak. Chyba nie boi się powiedzieć co myśli. Wszystko z siebie wylewa, jest jak otwarta księga. Może znamy się kilkanaście minut, ale mam wrażenie, że od dziecka. Dobra Alex! Wracamy do rzeczywistości! Spojrzałam na chłopaka, który trzymał w ręku telefon, mój telefon.- Jak Ty sobie latałaś w obłokach, to ja wpadłem na genialny pomysł! Po koncercie spróbuj z przyjaciółkami normalnie wejść, jak ktoś Was zatrzyma, to powiedz, że przyszłyście do mnie, a jak stwierdzą, że jesteście kolejnym fankami, które za wszelką cenę chcą nas dopaść, to zapisałem Ci w kontaktach mój numer. Zadzwoń gdzie jesteście i jakoś Was znajdę, dobrze?- Oddał mi komórkę.
- Chyba tak.- Delikatnie się uśmiechnęłam.

~*~

Właśnie skończył się koncert. Resztę lotu przegadałam z Louisem o największych głupotach. Dziewczyny nadal nie chcą mi wierzyć, że mam jego numer. Nawet jeżeli zauważyły, że leciał z nami samolotem. W sumie to nasz kontakt się utrzymywał.
Codziennie rozmawialiśmy przez telefon, a jeśli nie było na to okazji, to wysyłaliśmy sobie chociaż jednego smsa. Szczerze powiedziawszy, kiedyś twierdziłam, że chłopaki tylko udają takich idealnych, a serio są jak wszystkie inne gwiazdki. Teraz jest mi z tego powodu głupio, bo wcale tacy nie są, a przynajmniej nie Lou.
- Chodźcie!- Pociągnęłam dziewczyny za ręce, kiedy fanek trochę ubyło i można było normalnie się poruszać. Jakimś cudem znalazłyśmy wejście za scenę, ale pilnował go napakowany gościu. Może nie będzie chciał wejściówek. Ruszyłam dość szybko w jego stronę.
- Ale Alex, my nie mamy wejściówek.- Wyszeptałam mi Diana do ucha.
- Nie panikuj.- Już prawie koło niego przeszłyśmy, kiedy nas zatrzymał. Przeklnęłam pod nosem.
- A panie dokąd?
- Ja przysz...
- Wpuść je.- Nie dokończyłam, bo przerwał mi lekko zachrypnięty głos. Koło nas znalazł się Harry.- Chodźcie.- Ruszyłyśmy za nim bez słowa.
- Nie no, ja nie wierzę!- Natalie stanęła w miejscu. Z racji tego, że szła ostatnia, wszyscy odwróciliśmy się w jej stronę.
- W co?- Hazz podniósł jedną brew. Już po kilku sekundach trzymał przylepioną do niego Nat.
- Natalie! Opanuj się! Wstydu mi narobisz!- Krzyknęłam zrezygnowana i zaczęłam ją ciągnąć, żeby zeszła z Harry'ego.
- Jest ok.- Zaśmiał się loczek.- Tylko trochę dusisz.
- Przepraszam.- Nat jak na zawołanie z niego zeskoczyła. Nawet się nie zorientowałam, kiedy Hazz wziął ją na barana. Diana szturchnęła mnie łokciem. Nagle zza rogu wybiegł Louis, a za nim kolejno Niall, Zayn i Liam.
- Ratuj Alex!- Wpadł na mnie i schował się za moimi plecami. Objął mnie w talii i zza mojego ramienia wystawała tylko jego czuprynka i oczyska.
- Co się stało?
- Zjadł mi kanapkę!- Krzykną Niall. Rzucił się biegiem za Louisem tak, że teraz gonili się dookoła mnie.
- Niall! Daj mu spokój! Zrobimy nową!- Liam dołączył się do pozostałej dwójki. Zayn już chyba nie miał siły, bo stał oparty o ścianę i próbował ustatkować oddech. Nagle Diana stanęła im na drodze. Powpadali na siebie, ale się zatrzymali, czyli skutecznie.
- Chodź Horan. Zrobimy Ci kanapkę, co?- Chwyciła jego nadgarstek i zaczęła ciągnąć w stronę, z której przybiegli.
- Jestem Liam, a tam stoi Zayn, a Ty to pewnie Alex, tak?- Brunet szeroko się uśmiechnął. Kiwnęłam twierdząco głową. Byłam w lekkim szoku, że spotkałam One Direction. Z tego wszystkiego nie mogłam pozbierać wszystkich pojedynczych myśli w mojej głowie.- Tommo dużo nam o Tobie opowiadał. - Spojrzałam na Lou, który nerwowo się uśmiechnął.
- Może lepiej zostawić ich samych.- Zayn w końcu odpoczął i podszedł do nas.- Ta dwójka też się chyba razem dobrze bawi.- Pokazał kciukiem na Harry'ego i Nat, którzy wygłupiali się razem. Zupełnie nie zwracali uwagi na naszą obecność. Zanim zdążyłam zaprzeczyć pomysłowi Zayna, to wokół nas już nikogo nie było. Tylko ja i Louis. Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
- Jak podobał się koncert?
- Było okay.- Odpowiedziałam cicho. Miałam wrażenie, że między nami panuje dziwna atmosfera.
- Ooo...- Mruknął lekko niezadowolony.
- Nie, to nie miało tak zabrzmieć. Było genialnie, zawsze o tym marzyłam! Marzyłam, żeby Was poznać, pogadać z Wami. Jest świetnie.- Uśmiechnęłam się lekko. Jego mina momentalnie się zmieniła, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Nie okrzyczysz mnie, jak się o coś zapytam?- Lou dźgnął mnie w bok.
- Raczej nie, ale nic nie obiecuję.
- Bo teraz jesteśmy kilka dni w Londynie i chciałem zapytać, czy może gdzieś razem pójdziemy?- Wydusił z siebie na jednym tchu.
- Okrzyczę Cię...- Stwierdziłam z kamienną twarzą, na co oboje wybuchliśmy śmiechem.- Jasne, możemy gdzieś wyjść.

~*~

Latałam jak idiotka po mieszkaniu. Wynajmujemy je na razie na okres wakacji, ale jeżeli teraz uda nam się znaleźć pracę postaramy się zostać jak najdłużej.- Diana, gdzie jest moja sukienka?!- Stanęłam na środku salonu przed zdezorientowaną dziewczyną.
- A skąd ja mam wiedzieć?
- Ostatnio ją ubrałaś do klubu!- Wypomniałam jej.
- Tu jest!- Nat wybiegła z sypialni z bordową sukienką.- Ale raczej jej nie ubierzesz.- Pokazała mi ogromną plamę po drinku na dekolcie.
- Diana!
- To nie ja!
- Uspokójcie się! Mam lepsze rozwiązanie!- Natalie pociągnęła mnie za nadgarstek do łazienki. Posadziła mnie na sedesie i przerobiła mój makijaż na trochę mocniejszy. Wyszła na chwile i wróciła po chwili z czarną, koronkową, obcisłą sukienką i czarnymi szpilkami. Rzuciła mi je.- Jesteś spóźniona.- Dodała wychodząc. Wskoczyłam szybko w ciuchy, które mi dała. Spakowałam telefon i pieniądze do pierwszej lepszej czarnej kopertówki. Wybiegłam z mieszkania i zatrzymałam się dopiero w samochodzie Louisa.- Przepraszam! Miałam małe problemy techniczne!- Wydyszałam i spojrzałam na chłopaka. Wpatrywał się we mnie, jak w obrazek.- Lou?- Pomachałam ręką przed jego oczami. Mrugnął tylko, ale nie oderwał wzroku od mojej osoby. Czułam jak policzki zaczynają mnie piec. Świetnie! Pstryknęłam palcami zaraz przed nosem bruneta. Potrząsnął lekko głową i odpalił samochód.
- Nic się nie stało. Ślicznie wyglądasz.- Uśmiechnął się lekko. Zlustrowałam go wzrokiem zapinając pasy.
- Ty też.- Ubrany był w czarne spodnie, śnieżnobiałą koszulę i cienki krawat. Wyglądał, szczerze powiedziawszy, słodko. W aucie zapadła niezręczna cisza. Myślę, że Louis zacząłby rozmowę, ale czymś się denerwował. Stukał paznokciami o kierownicę. Głupio było mi zapytać, więc siedziałam po cichu.- Gdzie jedziemy?- W końcu przerwałam to dziwne napięcie. Dłużej bym tak nie wytrzymała.
- Do restauracji.- Odpowiedział i na chwilę na mnie spojrzał. Znowu zapadła cisza, ale na szczęście już po kilku minutach zaparkowaliśmy pod restauracją. Louis otworzył mi drzwi i razem ruszyliśmy w stronę wejścia. Tommo rozmawiał o czymś z kelnerem, a ja stałam z boku i rozglądałam się po sali. Idealnie zgrany czerwony i czarny kolor dominował w całym pomieszczeniu. Stoliki nakryte perfekcyjnie wyprasowanymi obrusami. Pięknie... Z transu wyrwałam się dopiero, kiedy siedzieliśmy przy swoim stoliku z kartami w rękach. Jak ja tu dotarłam?- Co zamawiasz?- Znad menu wyłoniła się twarz Louisa.
- Nie wiem. Wybierz coś dla mnie.- Uśmiechnęłam się wyzywająco.- I wodę.- Dodałam, kiedy Lou wzywał kelnera.- A ja idę teraz do toalety.- Z tego wszystkiego zapomniałam się załatwić! Zabiję kiedyś Dianę, no przysięgam! Powoli wstałam od stolika i skierowałam się w stronę damskiej łazienki. W środku było tak samo ładnie, jak na sali. Swoją drogą myślałam, że rozmowa z Louisem będzie się bardziej kleić. Siedzimy cały czas w ciszy i żadne z nas nie wie jak zacząć jakikolwiek temat. Zrobiłam swoje i stanęłam przed dużym lustrem. Przecież z nim rozmawia się łatwiej, niż z innymi. Umyłam ręce i poprawiłam trochę makijaż. Wyszłam z łazienki, idąc do stolika. Zajęłam swoje wcześniejsze miejsce i wbiłam duże, czarne oczyska w jego postać. Patrzyliśmy się na siebie chwilę.- Jak długo zostajecie w Londynie?- Zaczęłam rozmowę.
- Tylko kilka dni.
- A...- I to by było na tyle.- Wiesz jak to jest, że przez telefon możemy rozmawiać godzinami, a teraz nawet minuty?- Zaśmiałam się.
- Przepraszam, to moja wina! Jestem trochę... rozkojarzony.- Dodał po chwili namysłu.
- To o czym tak myślisz?- Oparłam podbródek na dłoniach.
- O Tobie.
- Tak?- Nie, nie, nie, nie! Tylko nie to! Znowu robię się czerwona! Chłopak kiwnął lekko głową w odpowiedzi i szeroko się uśmiechnął.- To miło...
- Ty też nie jesteś specjalnie obecna.
- Ja tak mam, nie przejmuj się! Zawsze odpływam i myślę o niebieskich migdałkach.
- No to mamy wiele wspólnego.- No i koniec rozmowy. Świetnie! Na szczęście kelner przyniósł dwie porcje spaghetti.
- Smacznego.- Uśmiechnął się do mnie, kładąc talerz na stoliku.
- Dziękuję.- Również się uśmiechnęłam. Wpiłam wzrok w jedzenie, a następnie w Louisa.- Skąd wiedziałeś?
- Ale co?
- Kocham spaghetti!- Jakbym mogła, to wydarłabym się na całą sale.
- Nie wiedziałem.- Zaśmiał się Tommo. Oboje wzięliśmy się za jedzenie. Pomimo tego, że skupiałam się na talerzu, ciągle czułam na sobie wzrok bruneta.
- Czemu się tak patrzysz?- Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Dlaczego mnie to bawi?
- No bo wyglądasz słodko, jak jesz.
- Co jest wyjątkowego w moim sposobie jedzenia?
- Wszystko! Patrz!- Louis zaczął mnie naśladować. Na początek założył nogę na nogę. Chwycił widelec i łyżkę w taki sam sposób, jak ja. Nawet z tą samą gracją! Wyprostował plecy, wypychając pierś do przodu. Nie wytrzymałam, kiedy zaczął jeść. Przerażało mnie trochę, że potrafi tak naśladować ludzi.
- Wstydzę się tego, jak jem!- Wymamrotałam powstrzymując śmiech.
- Nie musisz! To jest takie kobiece i słodkie!
- Ok, ale ty więcej tego nie rób.
- Nie mam zamiaru, to dziwne. Nie wiem jak wy tak możecie. Tak ą, ę!- Zrobił dzióbek i śmiesznie machał rękami.
- Jesteś nienormalny!- Zaśmiałam się i wróciłam do jedzenia.
- Ale to jest fajne, przyznaj!
- Tak, tak...- Siedzieliśmy dwie godziny i gadaliśmy o największych głupotach. Myślałam, że ja i Louis się jednak nie dogadamy, ale nadajemy na tych samych falach! Każde z nas na początku nie bardzo wiedziało jak się zachować, ale później trochę się rozluźniliśmy. Tylko mam wrażenie, że Lou nadal się czymś denerwuje. Razem zadecydowaliśmy, że pojedziemy do niego. Brunet zapłacił i oboje wyszliśmy z restauracji, wsiadając do jego samochodu. Włączyłam radio i całą drogę prześpiewaliśmy. Uważam, że za szybko dojechaliśmy na miejsce. Fajnie się razem wygłupiało. Przy nim zapominałam o swoim małym problemie. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do mieszkania Louisa. Zdjęłam buty i przeszłam do salonu. Wszystko ze sobą grało, ale było widać, że mieszka tu facet. Nieważne... Podoba mi się ten wystrój, taki rodzinny. Usiadłam na kanapie.
- Napijesz się czegoś?- Louis oparł się łokciami o fotel.
- A co proponujesz?
- Wino?- Uśmiechnął się.
- Jasne! A kto mnie później odwiezie do domu?- Skrzyżowałam ręce na piersi.- A jak mnie nie odstawisz na czas, to Diana i Natalie Cię zjedzą.
- Wiesz co? Wątpię, żeby coś zdziałały, bo o ile mam dobre informacje, to poszły z Niallem i Harrym do klubu.
- Co?!- I nic mi nie powiedziały?! Muszę chyba z nimi porządnie porozmawiać.- A my czemu nie z nimi?- Podniosłam jedną brew. Lou usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Bo ja chciałem spędzić z Tobą trochę czasu sam na sam.
- I jak ja mam to odebrać?- Spojrzałam na niego przenikliwie.
- Jak tylko zechcesz.- Louis zaczął wodzić nosem po mojej szyi. O nie, nie, nie, to idzie w złym kierunku.- Może to zabrzmi głupio, ale zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia, wtedy w samolocie. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Nie wyobrażam sobie, że wrócisz do Polski i więcej Cię nie zobaczę. Kocham Cię...- Wymamrotał opierając głowę o moje ramie. Siedziałam bez ruchu i patrzyłam w jeden punkt przed sobą.- Alex?
- Nie Louis, to się nie uda...- Szepnęłam i powoli wstałam.
- Dlaczego? Bo jestem sławny? Bo...
- Tu nie chodzi o Ciebie.
- Alex, damy sobie razem radę.- Stanął przede mną. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Nie, nie damy. Przepraszam... Nie dzwoń do mnie więcej.- Chwyciłam szpilki w dłonie i na bosaka wyszłam z jego domu. W tych butach nie dałabym rady tak szybko iść. Nie przejmowałam się tym, że jest ciemno, że tak właściwie, to nie wiem gdzie jestem. Szłam zapłakana uliczkami Londynu i nie zwracałam uwagi na mijających mnie pijanych nastolatków. Po prostu szłam. Nie wiem czy go kocham, ale nawet jeśli, to nie mogę mu tego zrobić. Rozglądnęłam się zatrzymując na pasach. Rozglądnęłam się i powoli weszłam na jezdnię. Przeszłam na drugą stronę. Mniej więcej poznałam już okolicę. Szłam chodnikiem, aż z naprzeciwka zobaczyłam ostre, rażące mnie w oczy światło reflektorów. Usłyszałam pisk opon i poczułam przeszywający ból. Później nie było już nic. Nie czułam bólu, nie widziałam świateł, nie słyszałam pisku opon.

*Oczami Louisa*

Przekręciłem się na drugi bok. Nie mogę spać. Wyszła... Nie wiem dlaczego... Myślałem, że mnie lubi... Ba! Myślałem, że mnie kocha. Ale czego ja oczekiwałem? Że przeciętna nikomu nieznana dziewczyna, będzie ze światowej sławy piosenkarzem? Z kimś takim jak ja? Ale może to dobrze... Nie wybaczyłbym sobie gdyby musiała znosić hejty i cierpieć tylko dlatego, że jest ze mną. Jedyne co mnie martwi to to, że wracał sama po ciemku, przez Londyn. Mogło się jej coś stać! Po sypialni rozległ się dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, Harry... Czego on chce o tej godzinie! Pewnie dzwoni pijany!
- Harry pogięło Cię dzwo...
- Alex jest w szpitalu.- Przerwał mi.
- Co?!
- Jesteśmy w szpitalu razem z Natalie, Dianą i Niallem.
- Co się stało?!- Krzyczałem do telefon w między czasie się ubierając.
- Pijany kierowca wjechał w nią na chodniku.
- Już jadę!- Rozłączyłem się i zbiegłem na dół. Wsiadłem do samochodu.

~*~

Wpadłem do szpitala i wbiegłem na odpowiednie piętro. Dziewczyny rozmawiały z lekarzem, a ja wpadłem na Hazzę.
- Co z nią?!- Dopiero teraz zauważyłem, że Diana i Nat są całe zapłakane. Przytulały się do Nialla, a on próbował je uspokoić.- Co z nią do cholery?!
- Uspokój się Louis.- Mruknął Styles. Warknąłem pod nosem i podszedłem do dziewczyn.
- Co z nią?- Moje pytanie wywołało u nich jeszcze większy płacz.- Ktoś mi kurwa odpowie?!
- Nie żyje...- Szepnęła Natalie. Nogi się pode mną ugięły. Co? Nie żyje? Ale jak to?

~*~

Później wszystko poleciało bardzo szybko. Dowiedziałem się dlaczego tak zareagowała na moje wyznanie. Była chora na białaczkę. Była w pełni świadoma, że prędzej czy później i tak umrze. Nie chciała, żebym później cierpiał. Nie chciała mnie zostawić. Ten skurwiel, który jechał po pijaku czeka na wyrok w pierdlu, a ja przysięgam, że zrobię wszystko, żeby został tam jak najdłużej. Nie mogę odwiedzać jej grobu, bo ciało zostało przewiezione do Polski. Nadal utrzymuje kontakt z Dan i Nat. Może nie ma jej ze mną ciałem, ale wiem, że duchem jest ze mną i pomaga mi w moich wyborach. Kocham ją i wiem, że ona kochała mnie. Zwykłe spotkanie, a zmieniło całe moje życie. Wakacyjna miłość, a uczucie silniejsze niż u niejednego człowieka. Forever together...

MIEJSCE DRUGIE

CZAS NA WAKACJE!

praca od Miss You gratuluję!

Jestem Nicole Parker. Mam 19 lat. Wychowałam się w mały miasteczku Mullingar w Irlandii. Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam 13 lat. Po dwóch latach mój ojciec zmarł w wyniku wypadku spowodowanego przez pijanego kierowce. Moja rodzina nie jest mała, można powiedzieć że była największa w Mullingar w czasach kiedy to ja miałam 14 lat. Mam piętnastoletnie siostry bliźniaczki- Madison i Abigail, oraz dwudziestoletniego brata- Tyler'a Nasza rodzina nie była bogata, ale nie można było powiedzieć że byliśmy ubodzy. Ja jako szesnastolatka zaczęłam pracować jako kelnerka w małym barze mlecznym. Mój brat wtedy zaczął naprawiać rowery, czasem motocykle i tego typu rzeczy. Moja praca nie trwała za długo. Jeszcze tego samego roku przeprowadziłam się do Londynu. Czemu? Och, moi przyjaciele okazali się największymi chamami, których ta ziemia jeszcze nie widziała.

Harry Styles to taki niby „Bad boy” szkoły, Na dźwięk jego imienia nadal mrozi mi krew w żyłam. To on to wymyślił. To on wymyślił ten głupi zakład, w który wciągnął moją  przyjaciółkę i chłopaka, którego kochałam. Chłopaka w którym się pierwszy raz zakochałam, z którym się pierwszy raz pocałowałam. Chłopaka z którym przeżyłam najlepsze chwile mojego życia. Kochałam go a on, on mnie po prostu wykorzystał. Dla zakładu, dla głupich pieniędzy wykorzystał moje uczucia. Później wciągnął w to moją najlepszą przyjaciółkę Julie. Ona była jedyną osobą której ufałam, której się zwierzałam, której opowiadałam o moim ojcu który nas bił, której mówiłam o wszystkich moich lękach, słabościach, z którą znałam się niemalże od przedszkola, a ona obróciła to wszystko przeciw mnie. Opowiedziała im wszystko co do tej pory ja jej mówiłam. Ale dzięki im zbliżyłam się z mamą, która może nie jest idealna, która nic nie mówiła kiedy ja dostawałam od ojca tylko patrzyła na okno z grobową miną, która nie przejmowała się nami, nie chodziła do pracy. To my jako dzieci chodziliśmy do pracy żeby mieć co jeść, gdzie spać. To im zawdzięczam. Mogłam jej wszystko opowiedzieć to co zrobił mi Niall, człowiek którego kochałam. Mogłam jej powiedzieć że prawie z nim poszłam do łóżka, a on to robił dla zakładu. Znowu ją pokochałam, znowu mogłam z nią siedzieć pijąc kakao przed kominkiem opatulając się kocem. Poszła do pracy. Wróciła do normalnego trybu życia a ja kiedy tylko mama się ustatkowała finansowo, kiedy wiedziałam że moje siostry będą miały zapewnione ciepło rodzinne, wyprowadziłam się. Nie mogłam już znieść tych wszystkich komentarzy ze strony Lee, Julie, Niall'a, Harry'ego i tego całego Zayn'a, którego prawie nie znałam. Nie mogłam znieść tych spojrzeń kiedy tylko przechodziłam po szkolnym korytarzu. Mama prowadzała mnie do różnych terapeutów ale ja nic im nie mówiłam. Teraz ufałam tylko mamie. Wyprowadziłam się do Londynu. Zaczęłam pracować w biurze jako pomocnica szefa. Miałam całkiem dobrą prace. Zaczęłam szkołę. Na początek wynajęłam sobie małe mieszkanie, ale z czasem zaczęłam budowę swojego domu. Domu piętrowego, z ogrodem i basenem, zawsze o takim marzyłam. Gdy skończyłam osiemnaście lat przeprowadziłam się tam. Uwielbiałam ten dom, lubiłam w nim przesiadywać tak jak niegdyś z mamą.

Jest 7. 30 rano w poniedziałek. Wstałam i jak zawsze przez 3 lata wykonałam poranne czynności. Byłam podekscytowana bo to dziś wyjeżdżałam na wakacje ze znajomymi. Jechaliśmy na Hawaje. Byłam tam już dwa razy z nim, a teraz jadę z przyjaciółmi. Wyjrzałam za okno i powitało mnie słońce, co jest rzadkie w Londynie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam do garderoby. Co jak co ale nie mogę założyć szortów i bluzki przed pępek jak zawsze mam to w zwyczaju, oczywiście kiedy jest ładna pogoda. Postanowiłam dzisiaj nałożyć sukienkę, którą nie dawno kupiłam w centrum handlowym.

Jak zawsze wstąpiłam do Starbucks. Kupiłam muffinkę oraz kawę. Mieliśmy spotkać się właśnie przed tą kafejką, później taksówką pojechać na lotnisko. 
Usiadłam przy wolnym stoliku i czekałam na przyjaciół w międzyczasie jadłam i popijałam kawą. Po niespełna 25 minutach reszta już była i czekaliśmy na przyjazd taksówki. Byłam tak zajęta rozmyśleniami co będziemy robić na miejscu, że gdyby nie Cat, moja rudowłosa przyjaciółka, trafiłabym pod samochód.
Cat poznałam w sklepie AGD, kiedy wybierałam nowy telewizor a ona laptop. To ona pomogła mi dojść do siebie, po tych męczarniach w Mullingar. Ma 20 lat i jest urocza ale wredna. Raz kiedy wybrałam się na spacer z kolegą ona nas szpiegowała. Cóż taka już jest, ale kocham ją jak starszą siostrę, której nie miałam.

Louis chłopak Cat był nieziemsko przystojny i bardzo miły. Jest tym który pomógł mi w przeprowadzce z mieszkania do domu. Ma 23 lata i jest zabawny. Ponoć kiedyś znał Zayn'a, ale kiedy mi o nim opowiadał to nie był ten sam Zayn. Ten był miły kochający, a kiedy stracił mamę wszystko się pogorszyło i wtedy przeprowadził się do Mullingar.

Liam to ten, który ma nas pilnować. Ma 25 lat i jest ciut za poważny na swój wiek. Serio. Ale za to jest kochający. Pamiętam że kiedy mnie podwoził pod kampus, jak wychodził z domu, a jego mama wyszła za nim, on ją przytulił i dał buziaka na pożegnanie.

Choć nie są jak Juls to i tak ich kocham. W końcu to moi najlepsi przyjaciele
Kiedy podjechaliśmy na lotnisko, Liam zapłacił kierowcy i weszliśmy do budynku. Od razu kierowaliśmy się do sprawdzania biletów i paszportów. Po tym postanowiliśmy is jeszcze po kawę. Wybrałam moją ulubioną- latte. Po niecałych 15 minutach usłyszeliśmy głos mówiący żebyś poszli już na odprawę. Tak więc zrobiliśmy. Panicznie boję się samolotów, najbardziej startowania i lądowania. To jest najgorsze. 
Usiadłam na miejscu przeznaczonym dla mnie. Obok mnie siedziała jakaś pani i Louis. Po usłyszeniu pip i głosie informującym o zapięciu pasów wystartowaliśmy. Wstrzymałam oddech. Kiedy go wypuściłam było już okej. Rozpięłam pasy bezpieczeństwa, wyjęłam słuchawki i wygodnie się rozłożyłam do spania.


Obudził mnie Louis mówiący o tym, abym zapięła pasy ponieważ za chwilę lądujemy. Skinęłam głową i zrobiłam co kazał. Zamknęłam oczy. Czułam jakbym znowu zasypiała ale tym razem usłyszałam ten wkurzający głos „Jesteśmy na miejscu”
Uśmiechnęłam się z wieścią że w końcu poprawnie zaczynam wakacje. Już mam nawet w głowie plan co będę robiła przez calutki miesiąc na Hawajach. 
Liam właśnie wybierał numer taksówki kiedy ta przejechała dosłownie naprzeciwko mnie. Ja mądra wystawiłam rękę żeby się zatrzymał i pomachałam do reszty że już mamy podwózkę. Cat podała adres hotelu w którym się zatrzymujemy. Kierowca przywiózł nas pod sam hotel. Wręczyłam mu należną kwotę pieniędzy. Ten hotel był tak wielki jak mój dom tylko że z 5 razy większy, a uwierzcie, mój dom jest naprawdę duży. Weszliśmy do budynku gdzie przywitała nas pani w średnim wieku. Zameldowaliśmy się i poszliśmy do pokoi, Cat z Louis'em i ja i Liam oddzielnie.

Kiedy tylko się rozpakowałam, nawet nie zdążyłam usiąść dostałam sms od Cat mówiący o tym że spotykamy się za 10 minut na dole oraz żebym założyła kostium kąpielowy i wzięła wszystkie potrzebne rzeczy do opalania i kąpania się ponieważ idziemy na plaże. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zabrałam się za pakowanie torby

Leżeliśmy właśnie na leżakach popijając kolorowy napój z dziwnej szklanki. Ja wpatrywałam się w fale, Cat i Lou całowali się, a Liam albo mi się wydaje ,albo serio śpi. Właśnie przyszedł czas na zmianę ratowników. Byli przystojni, choć ten co przyszedł teraz miał masę tatuaży i kolczyków. Z daleka nie przypominał mi nikogo. Postanowiłam popływać. Powiadomiłam o tym całującą się parę, a Liam'a nie chciałam budzić.
Zrzuciłam klapki i popatrzyłam w miejsce gdzie nie było ludzi. Nie umiałam doskonale pływać dlatego wybrałam ten kawałek morza, który nie był zaludniony ponieważ nie chciałam żeby się ze mnie śmieli, ale nie zauważyłam że w tym właśnie miejscu nie można pływać. Niczego nie świadoma zanurzyłam się w wodzie i podpłynęłam kawałek. Kiedy chciałam się wynurzyć jakąś niewidzialna siła pociągnęła mnie dalej. Kiedy tylko miałam możliwość krzyczałam na ile pozwalały mi moje płuca. Nie miałam już siły. Poddałam się. Zaczęło mi brakować powietrza. Zemdlałam.

Niall's POV

Siedziałem właśnie na miejscu dla ratowników. Uwielbiam wodę. Co jakiś czas patrzyłem przez lornetkę czy nikt się nie topi. Na razie był spokój.

Po upłynięciu 5 minut znów obejrzałem całe morze, ale tym razem coś mnie zatrzymało. Zauważyłem rękę wystającą i machającą. Szybko chwyciłem lornetkę. Nie myliłem się. Tam ktoś właśnie się topił. Zeskoczyłem szybko z miejsca na którym siedziałem. Zdjąłem buty i wskoczyłem do wody. Kiedy byłem blisko tej osoby, wziąłem ją na ręce. To co zobaczyłem... To była ona, ale nie czas na rozmyślanie. Trzeba ją ratować.
Szybko popłynąłem do brzegu. Położyłem ją na piasku i sprawdziłem puls. Nie oddycha. Krzyknąłem do najbliższej osoby żeby dzwonił po karetkę, a sam zająłem się masażem serca i sztucznym oddychaniem. Po 10 minutach znów sprawdziłem puls. Tym razem było dobrze. Puls był wyczuwalny. Głęboko odetchnąłem i dopiero teraz zauważyłem kółko dookoła nas.
-Proszę się rozejść. Ona potrzebuje teraz świeżego powietrza.
Jak powiedziałem tak też zrobili. Została tylko czwórka ludzi. Podejrzewam że jej przyjaciele. Nie wierze że po tylu latach ją spotkałem. Zmieniła się. To ta osoba którą tak skrzywdziłem, a później tylko płakałem nocami. Kiedy wyjechała... dopiero wtedy zrozumiałem jak źle postąpiłem i że.. że ją kocham, ale było już za późno.

Nicole's POV

Obudziłam się w jakiejś małej białej sali. Co ja tu robię? Co się stało? Pamiętam tylko że coś ciągnęło mnie w dół i w dół, a później tylko ciemność. 
Zauważyłam dużą ilość kabelków przyczepionych do mojego ciała. Chciałam podnieść rękę, ale coś ciężkiego na niej leżało. Obróciłam głowę w stronę ręki i nie mogłam uwierzyć tylko dlaczego ja nie zauważyłam przedtem tego podobieństwa. Koło mnie siedział z głową na moim łóżku ten ratownik, a raczej sam Niall Horan. Na samo wspomnienie w moich oczach pojawiły się łzy. 
Musiało być późno skoro śpią. Lekko szturchnęłam Niall'a palcem. Ten tylko mruknął coś pod nosem i dalej poszedł spać. Uśmiechnęłam się. Znów lekko go pacnęłam. Tym razem otworzył oczy i kiedy uświadomił sobie że się obudziłam, uśmiechnął się.
-Wreszcie Nici, wreszcie się obudziłaś.
Nici... To zdrobnienie.. tylko on tak do mnie mówił.
-Cześć.
Delikatnie się uśmiechnęłam. 
-Czekałem na ciebie..
-Jak to czekałeś? Ile byłam nieprzytomna?
-Prawie dwa tygodnie
-C-co?
- Twoi znajomi pojechali do Londynu tydzień temu, nie chcieli jechać ale ja obiecałem że będę przy tobie aż się wybudzisz i tak było. Więc teraz jeżeli chcesz mogę iść.
Leżałam tam osłupiała. Prawie dwa tygodnie? Moi znajomi pojechali? Jak ja mam się do cholery dostać do Londynu? Dlaczego to właśnie Niall siedział przy mnie? Co mnie ominęło? Mam tyle pytań, a największym pytaniem jest: Dlaczego do jasnej cholery mam motylki w brzuchu kiedy on mówi?
Kiedy wyszłam z amoku zauważyłam że Niall jest już przed drzwiami i wychodzi.
-Niall?
-Tak?
-Zostaniesz? No wiesz jeżeli chcesz albo masz czas. Jeżeli nie to..
-Zostanę.
Podszedł do mnie i usadowił się na swoim dotychczasowym miejscu. Miałam jedno pytanie.
-Niall?
-Tak?
-Ty... ty przez cały.... Ty przez cały czas tu siedziałeś?
-Byłem dwa razy w domu, ale resztę czasu... tak. 
-Dziękuję.
-Nie masz za co.
-Mam. To ty mnie uratowałeś. Gdyby nie ty to nie było by mnie na tym świecie.
-Naprawdę nie masz za co. Taka moja praca.
Kiedy to powiedział między nami nastała nieprzyjemna cisza. Trwała ponad 5 minut.
-Więc... Przeprowadziłeś się tu?
-Taa, ponad rok temu i zacząłem pracę jako ratownik.
-Uhm... Co u twojej.. mamy?
-Dobrze. Mam brata.
-Serio?
-Tak, Theo. Mam nadzieję że kiedyś go poznasz.
-Ile ma lat?
-2 i pół. A u ciebie co słychać?
-Wszystko w porządku. Ułożyłam sobie życie, mam swój dom, pracę w korporacji i studiuję administrację-zarządzanie. Całkiem dobrze mi się powodzi.
-To dobrze...Um.. Masz chłopaka?
-Uhm.. Nie, a ty masz dziewczynę?
-Nie.. Nie miałem odkąd się przeprowadziłaś.
-...
-Nicole chciałem cię przeprosić. Naprawdę.. wiem że nie da się o tym zapomnieć od tak ale.. proszę chociaż spróbuj.
-Niall...
-Ja wiem co chcesz powiedzieć. Wiem wykorzystałem cię ale nie chciałem ciebie skrzywdzić. Dopiero kiedy wyjechałaś... Dopiero wtedy zrozumiałem jak źle cię potraktowałem i wiedziałem że nie mogę tak więcej żyć. Ja zacząłem cię szukać żeby powiedzieć ci co naprawdę czuję i wiem że teraz to jest ten czas.
-Niall..
-Nici ja... ja.. ja kocham cię i wiem że może jestem idiotą, że ci to mówię w szpitalu bo teraz powinienem się tobą opiekować ale wiem też że to może być ostatnia szansa, wiem że mogę cie już nie zobaczyć. Możesz kazać mi teraz wyjść, nie będę na ciebie zły bo wiem że każda dziewczyna by tak zrobiła.
Mówił tak i mówił a ja z jego słowami zaczynałam wierzyć że może zrozumiał jaką krzywdę mi wyrządzi. Może jestem głupia, ale chce mu dać szanse bo wiem że moje uczucia do niego nie wygasły, wiem że nadal go kocham. Miałam łzy w oczach.
-Niall ja też cie kocham.
Powiedziałam szeptem kiedy on nadal mówił ze spuszczoną głową. Usłyszał to, wiedziałam. Przestał mówić, spojrzał mi w oczy i delikatnie się uśmiechnął. Jego oczy. Czy on płacze? O mój boże Niall płacze. Łzy spływają mu po policzkach.
Delikatnie podniosłam rękę i tak samo delikatnie otarłam mu łzy. Uśmiechnęłam się i przybliżyłam się do niego. Starałam się zachować dla siebie chęć pocałowania go ale kiedy on się do mnie przybliżył nie wytrzymałam i musnęłam jego pełne, malinowe usta. Nadal trzymałam swoją rękę na jego policzku i delikatnie pogłaskałam policzek małym palcem. Oderwałam się od niego i popatrzyłam mu głęboko w oczy.
-Kocham cie.
-Ja ciebie też.
Po tych słowach przytuliłam się do niego.
Już wiedziałam że to nie skończy się tak szybko. Wiedziałam że będziemy naprawdę razem.
I tak zaczęła się moja przygoda z Niall'em.


Teraz przechodzę do rysunków. Uwaga uwaga. Dostałam AŻ jedną pracę. Ale za to bardzo ładną!

SOOO PIERWSZE MIEJSCE!
Rysunek wykonany przez somniis_ gratuluję! :)


NAGRODY:
1 miejsce - promowanie twojego bloga do końca października 2014 na tym blogu, Help Me (if you can), Trailer Makers, wykonanie buttonu bloga, zwiastun i szablon (zwycięzca może wybrać każdą z wymienionych rzeczy, ale również może z czegoś zrezygnować. Również jeśli ma możliwość dojazdu do Warszawy (i się mnie nie boi xD) i lubi pozować, sesja zdjęciowa (można powiedzieć, że profesjonalna)
2 miejsce -promowanie twojego bloga na tym blogu przez miesiąc, maksymalnie dwie rzeczy z wymienionych: button, zwiastun czy szablon. I jak wyżej sesja zdjęciowa.

ZWYCIĘZCÓW PROSZĘ O KONTAKT MAILOWY W DOGADANIU CO DO NAGRÓD
MAIL: martyna.kaczmarczyk15@gmail.com

GRATULUJĘ! :)

~Emily