niedziela, 30 marca 2014

More Than famous || Rozdział 12

  "You've got a heart as loud as lion
So why let your voice be tamed?"

Harry jak zwykle musi wszystko popsuć. Spędzałam miło czas w towarzystwie Niall'a, ale on musiał przyjść i zrobić awanturę blondynowi. Gdyby ktoś nie usłyszał co dokładnie Styles powiedział, pomyślałby, że jest zazdrosny. Ale nie, on wcale nie był zazdrosny. Najpierw naskoczył na Niall'a i nie pozwolił mu przytulać mnie, w dodatku musimy ograniczać nasze spotkania. Taa, jakbyśmy spotykali się codziennie... A to wszystko z powodu, że ktoś może nas zobaczyć i pójdzie plotka, że zdradzam Harr'ego.
-Rozumiecie? To może zaszkodzić. Jak chcecie to się spotykajcie, możecie nawet być razem, ale za pół roku. -tłumaczył nam jak przedszkolakom, którzy nic nie rozumieją.
-Uspokój się Harry. My się tylko przyjaźnimy. Wiesz co to przyjaźń? To nie ma nic wspólnego z miłością, przynajmniej nie taką, o jakiej myślisz. -próbowałam mu wyjaśnić moją relację z Niall'em, ale na marne. Do Styles'a nic nie docierało. Mogłam mu tłumaczyć i tłumaczyć, a on i tak postawi na swoim.
-Jasne, przyjaciele. -prychnął pod nosem. Nabijał się z nas, było to widać po grymasie na jego twarzy i spojrzeniu. -Nie wierzę, że się tylko przyjaźnicie. Przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Nawet jeśli teraz myślicie, że to wyjdzie to i tak kiedyś pojawi się coś więcej niż przyjaźń. -wywrócił oczami i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Miałam ochotę się zaśmiać z jego postawy, wyglądał jak rozkapryszona nastolatka, której wszystko nie pasuje. W sumie pasuje do Harr'ego.
-A co to możesz Harry wiedzieć o przyjaźni? -spytał się ironicznie Niall. Był wkurzony, nigdy go takiego nie widziałam. Zawsze był uśmiechnięty, a teraz miał mocno zaciśnięte usta, pewnie, aby nie wybuchnąć i nie zacząć krzyczeć.
-Mam 4 przyjaciół, więc wiem na czym polega przyjaźń, a na czym polega miłość. -skrzywił się, wymawiając to zdanie, a mi posłał dziwne spojrzenie. Nie wiedziałam co się dzieje i do czego prowadzi ta rozmowa. Przecież Niall mnie tylko przytulił, to nic takiego, a Harry od razu wyjeżdża z awanturą.
-Miłością? -Nialler zaśmiał się sarkastycznie. -Przecież ty nawet nie wiesz czym jest miłość. Odkąd skończyłeś 16 lat, nie miałeś prawdziwej dziewczyny. Pakowałeś się w te chore związki bez przyszłości i bez uczuć, więc skąd ty możesz wiedzieć czym jest miłość? Może wiesz na czym polega przyjaźń między tą samą płcią, ale ty w życiu nie miałeś przyjaciółki nawet. Nie masz pojęcia o co chodzi w przyjaźni damsko-męskiej, więc błagam Cię, nie zarzucaj nam nic. -Niall mówił zbyt głośnym jak na niego tonem. Bałam się, że zaraz zaczną na siebie wrzeszczeć, a co gorsze mogą się pobić. Nie chciałabym, aby coś się Niall'owi stało z mojego powodu.
-Tak, masz rację. W życiu nie byłem z nikim naprawdę. A wiesz dlaczego? Bo miłość przynosi tylko cierpienie. Tam nie ma ani grama szczęścia. Każdy związek się kiedyś rozwali, a związki, które trwają długo, nie są prawdziwe, są sztuczne i wymuszone. Prawdziwa i szczęśliwa miłość istnieje tylko w filmach i bajkach, ale życie nie jest ani tym, ani tym. Może ty wierzysz w te bzdury o szczęśliwych zakończeniach, ale zobaczysz, że kiedyś przejrzysz na oczy. Każdy kiedyś Cię zostawi, będziesz tęsknił i będziesz smutny. Takie jest już życie Niall i dlatego nie chce mieć dziewczyny. Nie chce nikogo zostawić i nie chce żeby ktoś mnie zostawił! -Harry skończył swój monolog i chyba właśnie wtedy doszło do niego co powiedział. Kiedy mówił, widać było, że jest przejęty. Nie kontrolował wypowiadanych słów, miał słowotok. Wow. Tylko tyle mogę powiedzieć na ten temat. Czy Harry nadal jest dupkiem? Wcześniej nie miałam co do tego żadnych wątpliwości, a teraz mogę się nad tym zastanowić. Patrzy bardzo realistycznie na świat, aż za bardzo. Może przesadza. To jest prawda, że ludzie odchodzą, ale nie wszyscy. Prawda? Choć wgłębiając się w ten temat, może jednak ma rację... Tata zostawił mamę, a potem zostawił Beccy. Gdy chciałam pomóc Rebecce, moja własna matka się odwróciła. Zostawiła mnie. Natt zrezygnował, a Mike odezwał się zaledwie dwa razy w ciągu ostatniego roku. To chyba wystarczająco dużo przykładów na to, że Harry ma rację. Nie mogę jednak myśleć w taki sposób jak on. Przede wszystkim nie mogę powstrzymać swoich uczuć. Wszystko jest zapisane w gwiazdach i chcąc nie chcąc niczego nie unikniemy, nawet jeśli byśmy chcieli. Nie widzę powodu, dla którego powinnam stać się bezuczuciową osobą, taką jak Harry. Harry nie ma uczuć. A może ma? Kilka dni temu powiedział, że nie ma, ale po jego dzisiejszym monologu zaczynam się nad tym zastanawiać. Może on tylko udaje bezuczuciowego dupka? Sam powiedział, że nie chce cierpieć i robi wszystko, aby tego uniknąć. Nie angażuje się w nic, nie robi sobie nadziei, aby nie cierpieć. Ale na pewno ma uczucia. Nawet najbardziej oschła osoba je ma.
-Taa... już to mówiłeś Harry. -w końcu odezwał się Niall. -To, że tak wyszło z twoimi rodzicami, nie znaczy, że Ciebie też to czeka. Całe życie przed Tobą, możesz być przecież szczęśliwy. Musisz spotkać tylko odpowiednią osobę. -Horan mówił z troską w głosie. Ciekawiło mnie o co chodzi z rodzicami Harr'ego.
-Nie.waż.się.wspominać.nigdy.więcej.o.moich.rodzicach. -niemal wysyczał przez zęby Harry. Niall chyba nacisnął na jego odcisk. I przez to jestem jeszcze bardziej ciekawa o co chodzi. Chciałabym wiedzieć, ale Harry mi przecież nie powie. -Powinienem już Cię odwieźć Alice. -powiedział poważnym głosem Styles i podszedł do mnie, łapiąc mnie za rękę. Niall spojrzał na nas podejrzliwym głosem. Chyba zapomniał, że nadal jestem w „związku” z Harry'm. Hazz zbyt mocno ściskał moją dłoń. Pewnie był zdenerwowany i dlatego. Wolałam nie zwracać mu uwagi. Był wystarczająco wkurzony. W czasie jazdy nie odzywaliśmy się do siebie. Ja wolałam nie pytać, on pewnie wolał nie kontynuować tematu.
~.~
Gdy Niall wspomniał o moich rodzicach, każda komórka mojego organizmu zamarła. Był to dla mnie ogromny szok. Potraktowałem go zbyt surowo, ale zawsze tak reaguję, gdy ktoś o tym wspomina. Na szczęście Lyn nie dopytywała się o co chodzi. Byłem jej ogromnie wdzięczny, że milczała w tej sytuacji. Nie chcę jeszcze jej w to mieszać, poza tym i tak by tego nie zrozumiała. Na pewno wychowywała się w szczęśliwej, pełnej rodzinie. Nie musiała się o nic martwić, zawsze miała oparcie jak nie w mamie, to w tacie. W przeciwieństwie do mnie była szczęśliwym dzieckiem. W dodatku nie wiem co mnie naszło, że tak naskoczyłem na nią i Niall'a. Przecież oni się przyjaźnią i tylko się przytulili. U przyjacieli to normalne, prawda? Horan miał rację, nie mam zielonego pojęcia o przyjaźni damsko-męskiej. Nigdy nie miałem przyjaciółki. Jedynie Gemma – moja siostra, ale ona się nie liczy. Muszę przyznać, że jestem zazdrosny. Ale nie w tym sensie, że podoba mi się Lyn, czy coś takiego, tylko jestem zazdrosny o ich przyjaźń. Mogę jedynie pomarzyć o tym, aby ona traktowała mnie tak jak Niall'a. Zresztą nie ma co się dziwić, Nialler od początku był dla niej miły, a ja... no cóż, nie byłem najprzyjemniejszy. Może nasze relacje da się jeszcze naprawić? To dopiero trzeci dzień... Jeszcze zostało nam niecałe pół roku, a mu już mamy siebie dość nawzajem. Jeśli tak dalej pójdzie, to nie wiem, czy nie pozabijamy się do tego czasu.
-To cześć. -z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Lyn. Dopiero wtedy zorientowałem się, że stoimy już pod jej mieszkaniem.
-Do zobaczenia za dwa dni. -próbowałem wymusić uśmiech, lecz zamiast tego na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Tak, do zobaczenia. -jej uśmiech wyglądał nieco lepiej, ale i tak wiedziałem, że jest sztuczny. W końcu ona mnie nie lubi, więc nie ma powodu, aby się do mnie przyjaźnie uśmiechać. Nie to co do Niall'a...
***
dwa dnia później
Przez ostatnie dwa dni nie widziałem się z Alice. Rose powiedziała, że możemy się spotkać, ale tego nie zrobiliśmy. Zresztą ona nawet by nie chciała, więc sam wolałem się nie pytać. Choć gdybyśmy się spotkali, to i tak byśmy byli dla siebie nie mili, więc po co mamy sobie nawzajem psuć humor? Dzisiaj w końcu musimy się spotkać. Idziemy razem na premierę nowej płyty Ed'a Sheeran'a. I jeszcze będzie tam Niall... Jest moim przyjacielem, ale wkurza mnie to, że są tak blisko.
~.~
-Beccy! -wołałam przez całe mieszkanie, opierając się o drzwiczki od dużej szafy. Nie dostałam żadnej odpowiedzi. Wkurzało mnie to. -Rebecco Wright! -krzyknęłam jeszcze głośniej, a po kilku sekundach siostra znalazła się w moim pokoju.
-Nawet nie dadzą człowiekowi spokojnie się załatwić... -zaśmiała się pod nosem. Ah te żarty Becks... Naprawdę, boki zrywać.
-Potrzebuję twojej pomocy. Wiesz, że mam tylko jedną pasującą na mnie sukienkę i nie mogę jej dzisiaj założyć, a na zakupy nie zdążę. -zaczęłam jej opisywać sytuację, w której się znajdowałam. Oczywiście musiałam pominąć cel mojego monologu.
-Jasne, wiem i nie, nie pożyczę Ci żadnej mojej sukienki. -skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej i szeroko się uśmiechnęła. Super Becks, żartuj sobie ze mnie dalej.
-Ale ja naprawdę potrzebuję. Muszę spodobać się Harr'emu. -zrobiłam minę małego, słodkiego kotka i złożyłam błagalnie dłonie.
-Załóż tą bordową. -puściła do mnie oczko i odwróciła się w stronę drzwi.
-Naprawdę mogę?! -spytałam podekscytowana. -Dzięki, dzięki, dzięki! -przytuliłam siostrę, a ona zaczęła wydawać dźwięki, jakby się dusiła. Chyba za mocno ją ścisnęłam.
-Wiem, że się cieszysz, ale zaraz mnie udusisz. -zaczęła się śmiać ze mnie.
Musiałam zrobić się na bóstwo. Idziemy z Harry;m do miejsca, w którym będą dosłownie wszędzie kamery. Boję się. Czerwony dywan i te sprawy. Brzmi strasznie, co nie? W dodatku mam być tam z Harry'm, co pogarsza jeszcze sytuację. Na szczęście reszta chłopaków też będzie, przynajmniej przez pewien czas. Bo oficjalnej części idziemy z Harry'm na mniej oficjalną, do klubu, gdzie Niall nie ma zamiaru iść. Nie wiem czemu, jest zaproszony, ale nie chce przyjść i nie ma zamiaru mi powiedzieć powodu. Twierdzi, że musi zrobić coś ważnego. Taa... ważnego. I tak wiem, że kłamie. Wracając do tematu przygotowań, sukienka Beccy wyglądała na mnie idealnie. Lekko podkręciłam włosy i zrobiłam makijaż w szarych odcieniach. Mam nadzieję, że wyglądam dobrze, jak na taką okazję. „Czekam na dole.” - takiego sms'a dostałam od Harr'ego. Założyłam czarne szpilki i zeszłam na dół. Siedział w samochodzie, widocznie nie zamierzał wyjść. Cóż... trudno. Weszłam do jego samochodu i odjechaliśmy sprzed bloku. Styles stwierdził, że mój terenowy samochód nie pasuje do miejsca, w którym będziemy dlatego pojechaliśmy jego „idealnym” autem. Po kilku minutach jazdy byliśmy pod ogromnym budynkiem w centrum Londynu, gdzie miała odbyć się premiera. Hazz otworzył mi drzwi. Od razu do moich oczu doszły błyski fleszów. Mogłam się tego w końcu spodziewać. Przez dwie godziny ładnie z Harry'm się uśmiechaliśmy do aparatów i pokazywaliśmy, jak bardzo nam na sobie zależy. Gdy skończył się już ten koszmar z paparazzi, pojechaliśmy do klubu, gdzie była nieoficjalna część premiery. Był to ten sam klub, w którym byłam z Harry'm kila dni temu. Już przy samym wejściu dało się usłyszeć głośną muzykę. Harry przeprowadził mnie przez tłum tańczących ludzi. Podeszliśmy do jednego ze stolików, przy którym siedziało kilka osób, których nie znałam.
-Ty musisz być Alice! -krzyknął rudowłosy chłopak. Jak się domyślam, to był Ed.
-Lyn. -poprawiłam go, a on podszedł bliżej nas.
-Fajnie, że przyszłaś z Harry'm. Hazz mi dużo o Tobie opowiadał. Cieszę się, że jesteście razem. Na prawdę pasujecie do siebie. Jesteś idealną dziewczyną dla tego ciołka. -zaczął mówić Sheeran, lecz Harry przyłożył mu rękę do ust.
-Błagam Cię Ed, nie zawstydzaj mi dziewczyny tymi komplementami. Ona dobrze wie, że ją kocham i ty nie musisz jej tego mówić. -Harry szeroko się uśmiechnął do Ed'a. Nawet nie chcę wiedzieć, jak wyglądała wtedy moja mina. Styles publicznie powiedział, że mnie kocha. Wiem, że i tak mnie nie kocha, ale sam fakt, że to zrobił. Przecież nie musiał tego robić, mógł ominąć temat i po sprawie. Zrobiło mi się miło, ale wiem, że i tak ta przyjemna atmosfera skończy się, gdy skończy się impreza.
-Dobra, dobra. Już nic nie mówię. Tak czy inaczej, miło mi Cię poznać Lyn. -wystawił do mnie dłoń, którą potrząsnęłam, przy czym szeroko uśmiechnęłam się do chłopaka. Poczułam, że uścisk na dłoni, którą trzymał Harry nagle zrobił się ciaśniejszy.
-Mi Ciebie też. -chłopak odpowiedział mi uśmiechem. Poczułam na swoich plecach czyjeś dłonie, a uścisk dłoni momentalnie puścił. Przekręciłam delikatnie głowę i zobaczyłam za mną twarz Harr'ego na wysookści mojego obojczyka. To on mnie przytulił i oparł głowę, a moje ramie. Z jednej strony podobało mi się, gdy to robił. Był wtedy taki delikatny. W życiu nie pomyślałabym, że to ten sam Harry Styles, który twierdzi, że jestem nudziarą i jestem żałosna.
_______________________________________

Hej :)
No to już 12 rozdział za nami! :D przypominam wam o ankiecie po lewej stronie, dotyczącej kontynuacji tego opowiadania. Jeśli będziecie chcieli kontynuację  to około 20 rozdziału pokażę wam coś, co już zrobiłam i tylko  czeka na publikację. Tak jeszcze w między czasie zapraszam was na One Shot'a
http://le-bonheur.pinger.pl/m/21575831 . Będę tam raz na jakiś czas zamieszczać one shoty, oczywiście informując was o tym, ale nie będzie jakoś szalenie często (1,2 na miesiąc).  Na pingerze znajdziecie również historię Alex i Niall'a, oraz Zayn'a i Nelly. Jak już wspominałam historia Alex i Niall'a pojawi się częściowo w tym opowiadaniu. Nawiązałam do tego, ponieważ chcę wam pokazać Harr'ego z tej lepszej strony i to jest chyba dobrym sposobem. No i oczywiście Niall nie może być samotny ^^ I odpowiadam na pytanie pod chyba 7 rozdziałem: Czy Rebecca będzie z Niall'em? Szczerze długo zastanawiałam się nad tym, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nie. Nie pasują mi oni do siebie, wybaczcie. :) Ale z kimś tam Beccy będzie, nie wiem jeszcze z kim, ale wiem, że będzie, ale to już chyba w Don't Forget Me. No i na koniec zostawiłam sobie sprawę dotyczącą komentarzy.
Jak was poproszę to komentujecie. Nawet nie wiecie jak bardzo byłam szczęśliwa widząc 8 kom pod 10 rozdziałem. No, ale potem pod 11 było 4 komentarze stałych osób. Głupio mi tak prosić pod każdym rozdziałem o komentarz. Limitu nie chcę zakładać, bo sama też nie mogę się doczekać aż powiecie co myślicie na temat rozdziału, no ale kurcze... jak nie komentujecie... sama nie wiem co mam zrobić. Prośby nie pomagają, to limit pomoże? Przemyślę to jeszcze do środy...
No to do środy! <3

sobota, 29 marca 2014

Libster Award

Nie, to nie rozdział. Nie tym razem. ;p Zostałam nominowana do Libster Award przez Pazza Styles (dziękuję <3)
  No to zaczynamy :D

1.Jak się nazywasz?
 Martyna Kaczmarczyk (jeśli ktoś chce wiedzieć dlaczego Emily to niech pisze maile czy coś)
2.Ulubiony członek 1D?
 hmm... szczerze trudno mi wybrać ulubionego. Kocham ich wszystkich tak samo. Ale jak mam już jednego wybrać to chyba Nialler jest faworytem^^
3.Dlaczego zaczęłaś/zacząłeś pisać bloga?
 Tego bloga zaczęłam pisać, bo lubię to robić i chciałam podzielić się z moim pomysłem z innymi. Ogólnie w mojej głowie mam mnóstwo pomysłów i wyobrażeń i co chwila wpadam na pomysł na nowe opowiadanie. Do ostatniej chwili nie mogłam się zdecydować czy mam pisać More Than Famous, czy inne opowiadanie, aż w końcu czytelnicy musieli wybierać.
4.Czy ktoś Cię rozśmieszał kiedykolwiek?
 Tak, często ktoś mnie rozśmiesza. Chyba najbardziej Ewelina (BFF), w sumie jak jestem przy niej, ciągle mnie rozśmiesza.
5.Ulubiony kolor?
granatowy i koralowy
6.Zależy Ci na kimś?
Na wielu osobach. Na rodzinie, przyjaciołach, no i oczywiście na czytelnikach.
7.Ulubiona potrawa?
trudne pytanie xD nie wiem, chyba nie ma takiej. Uwielbiam Lasagne, ale nie wiem czy to ulubiona.
8.Ulubiona piosenka?
też nie mam jednej.
Oczywiście kilka piosenek 1D - more than this, taken, little things
 Jeszcze Awolnation - Sail,  Ed Sheeran - Kiss me, Goodby to you
9.Szczęśliwa cyfra?
Wydaje mi się, że 9 (heh, pytanie nr. 9, przypadek?)
10.Ile lat?
15 (we wrześniu 16)
11.Co byś chciała/chciał potrafieć? 
Chciałabym potrafić śpiewać. Ehh, okropnie fałszuję. ;x
 
Nominuję:

Uhm... dobra, więc nominuję osoby, które wiem, że czytają. Nie mam linków do każdego bloga, więc w niektórych przypadkach podam samą nazwę z bloggera :)
midnight-memories-moje-opowiadanie.blogspot.com/
http://escape-from-reality-porankowa.blogspot.com/
Karina Kopertowska
żona Horanka
Rita Szcześniak
Mała wariatka
Rose
olcia


 No to tyle z moich odpowiedzi, a teraz pytania do nominowanych:
1. Jak długo piszesz?
2. Prowadzisz, lub prowadziłaś inne blogi (jak tak, to jakie)?
3. Ile lat?
4. Co jest twoją motywacją do pisania?
5. Ulubiona piosenka?
6. Jak długo jesteś Directioners?
7. Jakie miejsce chciałabyś odwiedzić?
8. Jakie jest twoje marzenie?
9. Kim byś chciała być w przyszłości?
10. Czym się interesujesz oprócz pisania?
11. Kto jest dla Ciebie najważniejszy?



No i teraz kilka spraw organizacyjnych, o których miałam napisać przy 12 rozdziale, ale wtedy notka byłaby długa, za długo.
No to, jak wiecie wczoraj wróciłam z Zakopanego. Nie byłabym sobą, gdybym się nie pochwaliła relacjami z wyjazdu. ^^ Była fajnie, nawet bardzo. Ogólnie przed wyjazdem mama mi mówiła, żebym wzieła buty zimowe, a najlepiej trapery do chodzenia po górach. A ja się jej nie posłuchałam i wzięłam air max'y. Bo przecież jest wiosna i nie ma już śniegu. Taa... nie ma xD Jak przyjechałam nie była. No, ale jak drugiego dnia się obudziłam, to było biało za oknem. Niżej są zdjęcia. ^^ Taa... zmarzło się trochę, bo ani zimowych butów, ani zimowej kurtki nie miałam. Ehh, czasami mogłabym użyć mózgu. Ale mimo tego zimna spacer po Krupówkach był przyjemny :D umm... trzeciego dnia wyciągnęli nas na spacer po jakiejś łące, gdzie było mnóstwo błota. I nie wiem jak to się stało, że wieczorem dopadła mnie gorączka. I tak od środy wieczorem spędziłam miło czas w łóżku. Cały czwartek w łóżku... A czwartek miał być najlpszym dniem, bo spacer po dolinie kościelska... Tak bardzo chciałam tam pójść... Tam jest tak pięknie A tu leżenie w łóżku przez cały dzień ;/ Ugh... No trudno, może będę miała jeszcze okazję tam pojechać. :)
Dobra, nie zanudzam was już moimi opowieściami. Mam dla was dobrą wiadomość! Przez ten wyjazd wpadłam na pomysł, aby nie kończyć na happy endzie około 30 rozdziału, tylko kontynuować tą historię. I już mam zaplanowane co i jak. Tylko jedno pytanie: Chcecie kontynuację, czy wolicie zakończenie na 30 rozdziale? Obok jest ankieta, więc no głosujcie tam, za czym jesteście. Humm... co jeszcze miałam wam powiedzieć? Taa, mam sklerozę chyba... xD
A i jeszcze niespodzianka dla osób, które są ze mną od początku mojej przygody z pisaniem o 1D, czyli od pingera i przygody Alex i Niall'a. Pamięta ich ktoś jeszcze? Jeśli nie, to około 15 rozdziału przypomnę wam o nich, a jeśli ktoś nie czytał tamtego opowiadania, to nie musi się martwić, wszystko co powinniście wiedzieć, będzie tam przedstawione. Panna Craven pojawi się na pewno w przyszłych rozdziałach. Od razu wam mówię, że nie będzie wszystko tak jak było w tamtym opowiadaniu, przede wszystkim Harry nie będzie księdzem, Zayn nie prześpi się z Alex i się w niej nie zakocha. Nadal się zastanawiam co do kłótni Alex z Niall'em i jej wyjazdu, ale jeśli zdecyduję się, aby został ten moment, to pojawi się on w drugiej części. Mogę wam zdradzić, że jeśli będziecie chcieli drugą część More Than Famous, to będzie miała tytuł Don't Forget Me. Duuużo będzie się tam działo, ojj bardzo dużo. Uhmm... nie wiem co mam jeszcze powiedzieć... A miałam tak dużo rzeczy do napisania...
Dobra i na koniec zostawiam wam jakieś "namiary na mnie" (taa, wiem, że jest strona informacje, ale nie każdy tam zagląda)
Tt:  @EmilyJenny_
Instagram: @jestemdzunior
mail: martyna.kaczmarczyk15@gmail.com i martyna__11@onet.eu
gg: 16235660 (rzadko tam wchodzę, więc w sumie nie wiem, po co podaję xD)
pinger (historia Alex i Niall'a, oraz Zayn'a i Nelly) :
http://le-bonheur.pinger.pl/
flog: http://le-bonheur.flog.pl/
No to tyle ode mnie. Na sam koniec zostawiam wam zdjęcia z wyjazdu. Taa... ta w ogromnych, czerwonych okularach to ja (nadal nie wiem, czemu wzięłam czerwone okulary o.O musiałam coś brać wtedy xd). Przynajmniej jestem oryginalna xD







środa, 26 marca 2014

More Than famous || Rozdział 11

komentarz = szacunek i motywacja dla autora

 "This is the memory
This is the curse of having
Too much time to think about it
It's killing me"

Gdy wyjechaliśmy z parkingu zaczęłam mieć obawy, czy Harry nie chciał pojechać moich samochodem, żeby rozwalić go po drodze, między innymi, aby zrobić mi nazłość. Co chwila czułam, że nie wiele brakuje mu, aby wjechać na przeciwny pas, czy też bardzo szarpał kierownicą. Drugą opcją mogło być to, że nie umiał jeździć, ale to przecież odpada, swoich samochodem jeździ zupełnie inaczej, lepiej.
-Możesz bardziej uważać? Zaraz w coś walniesz! -krzyknęłam na niego, gdy nie wytrzymały mi już nerwy. Przez dziesięć minut minut znosiłam każdy jego błąd podczas jazdy, aż w końcu nie wytrzymałam. -Jeśli rozwalisz mi samochód nigdy w życiu się do ciebie nie odezwę! -krzyknęłam jeszcze głośniej, na co on tylko wzruszył ramionami.
-To nawet lepiej, jak nie będziesz się odzywała. Nie będziesz mnie wtedy denerwować. -powiedział obojętnym tonem. Czy on właśnie sobie ze mnie kpił? Ugh, co za dupek! Nie zamierzałam mu odpowiadać, do czasu, gdy zobaczyłam, że próbuje zrobić coś przy radiu.
-Nie dotykaj tego! -wrzasnęłam na niego, zabierając jego dłoń z panelu.
-Spokojnie. -skrzywił się. -Nic nie zrobiłem przecież. -zaczął się bronić.
-Nigdy więcej nie tykaj mojego radia! -wysyczałam w jego stronę. Kto jak kto, ale Styles nie będzie go dotykał!
-Jasne. -zaśmiał się pod nosem. Wiedziałam, że się ze mnie nabija. Nienawidzę go! Czy on zawsze musi być taki chamski?
-Zatrzymaj się! -powiedziałam poważnym tonem.
-Co? -spytał tak, jakby nie zrozumiał co do niego powiedziałam.
-Zatrzymaj się! -powtórzyłam jeszcze głośniej, a wręcz krzyknęłam, a nie powtórzyłam. On tylko odwrócił się w moją stronę i krzywo uśmiechnął.
-Nikt mi nie będzie mówił co mam robić, a ty tym bardziej. -przekręcił głowę w stronę jezdni i udawał, że mnie ignoruje. Miałam ochotę zacząć na niego wrzeszczeć, ale z powodu, że prowadził oszczędziłam sobie. Nie chciałam spowodować wypadku. Mocno zacisnęłam usta, aby nie wybuchnąć, wylewając z siebie masę przekleństw skierowanych do Styles'a. Wkurzył mnie wystarczająco bardzo, a dopiero przed dwudziestą. Nawet nie wiedziałam, gdzie jedziemy. Miałam nadzieję, że będzie tam Niall... Po kilkunastominutowej jeździe Harry zatrzymał się przed jakimś hotelem. Czyli restauracja jest w hotelu... Oczywiście jak na „gentelmena” przystało otworzył mi drzwi i podał rękę. Ugh, nienawidzę, gdy robi to tylko dla kamer. Weszliśmy do środka. Od razu dało się zauważyć, że to nie byle jaka restauracja. Sama nie mogłam sobie pozwolić na takie miejsca, ale skoro Harry płaci, to czemu nie. Skierowaliśmy się do stolika, przy którym siedziały znajome twarze, a dokładniej Niall i Zayn. W duchu ucieszyłam się z ich obecności. Nie chciałam całego wieczoru spędzać tylko z Harry'm.
-Cześć Lyn! -Niall podszedł do mnie i mnie przytulił. Kątem oka zauważyłam zdezorientowaną minę Styles'a.
-Co ty do cholery robisz Horan? -krzyknął na niego.
-Umm... przytulam Lyn? -spytał ironicznie.
-Widzę co robisz, ale po co to robisz? -jeszcze bardziej się wkurzył. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, tak samo jak Niall. Co z nim nie tak?
-Bo Lyn to moja przyjaciółka. -wyjaśnił, szeroko się uśmiechając. Och, brakowało mi jego uśmiechu. Daje tyle pozytywnej energii.
-Przyjaciółką? -zaśmiał się. -Po jednym spotkaniu już się przyjaźnicie? -jeszcze bardziej z nas drwił.
-Nie po jednym. -Niall się skrzywił. -Poza tym każdy z nas doskonale wie, że prędzej ja będę jej przyjacielem niż ty, więc wyluzuj.
-Jakbyś nie zauważył to jest moja dziewczyna, a nie... -zaczął wytykać Harry. Był wkurzony, tylko czemu? Przecież Niall mnie tylko przytulił.
-Taa, twoja dziewczyna, tylko przy kamerach. A moja przyjaciółka, nie tylko przy kamerach. -Niall zaśmiał się prosto w twarz Harr'emu, który wpadł w jeszcze większą złość.
-Harry, możesz się uspokoić? -próbowałam załagodzić sytuację. -Co z tobą nie tak? Kilka minut temu powiedziałeś, że Cię denerwuję i drwiłeś ze mnie, a teraz robisz Niall'owi awanturę za to, że mnie przytulił? -próbowałam zrozumieć o co mu chodzi, ale nie dałam rady.
-Nie wiem... może tu też są kamery i zaraz rozejdą się plotki, że zdradzasz mnie z Niall'em? -spytał sarkastycznie. Zauważyłam, że Niall się skrzywił, a Zayn siedział nadal przy stoliku i obserwował całą sytuację.
-Ok, wszystko wyjaśnione, możecie skończyć tą bezsensowną dyskusję? Jakbyście nie zauważyli wszyscy jesteście w miejscu publicznym, jak Harry powiedział tu też są kamery, poza tym zaraz Perrie wróci z łazienki, a ona nie wie o umowie, a wy nie chcecie, aby się dowiedziała. -w końcu odezwał się Zayn, próbując zakończyć naszą awanturę. Niall nie robiąc kolejnej awantury usiadł, a ja zaraz za nim. Harry jeszcze raz zgromił nas wzrokiem i również zajął miejsce. Po chwili przyszła do nas nie za wysoka blondynka. Wyglądała na trochę starszą ode mnie.
-Ty musisz być Alice! -powiedziała, przyglądając się mi. -Zayn z Niall'em dużo mi o tobie opowiadali, zanim przyszliście. Jesteś jeszcze ładniejsza niż sobie wyobrażałam. -zaczęła zachwalać blondynka. Było mi miło z tego powodu, jednak mogła powiedzieć kim jest. -Jestem Perrie. -wyciągnęła w moją stronę dłoń i szeroko się uśmiechnęła.
-Alice, ale możesz mi mówić Lyn. -odpowiedziałam jej tym samym gestem.
-Miło mi Cię poznać. Musimy się kiedyś wybrać razem na zakupy. -stwierdziła Perrie, na co ja tylko pokiwałam twierdząco głową.
-Hej Pezz, spokojnie. -odezwał się Zayn. -Dopiero co wróciłaś z trasy, mogłabyś najpierw ze mną spędzić trochę czasu. -przytulił blondynkę, na co ona oblała się lekkim rumieńcem. Pewnie są razem. -Bez obrazy Lyn, trochę się za nią stęskniłem. -tym razem skierował się w moją stronę.
-Jasne, rozumiem. -odpowiedziałam mu uśmiechem.
-Jej, Zayn, nie marudź. Powiedziałam, że kiedyś, a nie jutro, czy pojutrze. Przecież to jest oczywiste, że jesteś najważniejszy. -ahh, ale oni są słodcy. Wyglądają na szczęśliwych. Zazdroszczę im. Chciałabym być tak naprawdę z wzajemnością zakochana. Kiedyś byłam... fajne uczucie. Ale niestety wszystko co fajne, kiedyś się kończy. To była trudna decyzja... Sama nie wiem czy żałuję, że przyjechałam do Londynu. Z jednej strony tęsknię za nimi wszystkimi, za Natt'em, za Mike'iem i oczywiście za małą Angel, ale z drugiej strony, gdybym została, Beccy mogłaby teraz nie żyć.
-Lyn, co ty na to? -z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Perrie.
-Ale na co? -spytałam zdezorientowana. Nie miałam pojęcia o czym ona mówiła. Nie słuchałam jej, za bardzo się zamyśliłam.
-No nie słyszałaś? -zdziwiła się moim zachowaniem.
-Przepraszam, zamyśliłam się. -odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a ona spojrzała się na Harr'ego.
-Ahh, rozumiem. To wszystko przez tą miłość. Też przez to z Zayn'em przechodziliśmy. Nawet jak siedzieliśmy obok siebie, potrafiliśmy się zamyślić na swój temat. -zaczęła mi opowiadać, a ja w duchu się skrzywiłam. Ośmieszyłam się przed nimi wszystkimi. Teraz myślą, że fantazjuję o Harry'm. No super! Tylko szkoda, że wcale o nim nie myślałam.
-Umm, nie, ja nie myślałam o Harry'm. -odpowiedziałam niepewnie, a oczy Perrie zrobiły się jeszcze większe ze zdziwienia.
-To o kim? -dopytywała się. Czy ona nie mogła odpuścić? Jest miła, ale trochę wścibska.
-O nikim. Tak po prostu się zamyśliłam. -zaczęłam kłamać. Mam nadzieję, że nie będzie wnikać. Niall zauważył, że coś jest nie tak. Spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem.
-Oh, dobra. Pytałam się czy masz czas w następnym tygodniu na zakupy? -powtórzyła swoje wcześniejsze, nie usłyszane przeze mnie pytanie.
-Jasne, powinnam mieć. -uśmiechnęłam się do niej, a ona lekko klasnęła w dłonie.
-To świetnie! -powiedziała nieco głośniej, niż wcześniej.
-Weźmiesz ze sobą Rebeccę? -tym razem odezwał się Harry. Bardzo się zdziwiłam, gdy wypowiedział jej imię. Nie miał żadnego powodu, aby o niej wspominać.
-Kim jest Rebecca? -spytał się Niall.
-To moja przyjaciółka. -odpowiedziałam cicho. Na prawdę nie chciałam o niej rozmawiać, a tym bardziej kłamać na jej temat.
-Ta sama, o której mi mówiłaś? -dopytywał się blondyn.
-Yhm, ta sama. -odpowiedziałam równie cicho jak poprzednio.
-Harry ją zna? -Horan się zdziwił. Nie chciałam mu odpowiadać. Jedynie potrząsnęłam głową, potwierdzając jego pytanie. Niall zrobił jeszcze bardziej zdziwioną minę, niż wcześniej, ale na szczęście się nie dopytywał o szczegóły.
-Jeśli tylko chcesz, możesz wziąć swoją przyjaciółkę. Z chęcią ją poznam. -powiedziała Perrie, posyłając mi kolejny szeroki uśmiech.
-Pogadam z nią o tym, ale nie jestem pewna czy się zgodzi. -odpowiedziałam, a w tym samym czasie do naszego stolika doszedł Louis z Eleanor i Liam z Danielle. Dziewczyny uśmiechnęły się na mój widok i od razu mnie przytuliły. To było miłe z ich strony. Chyba mnie polubiły. W końcu ustaliłyśmy, że pójdziemy w czwórkę na zakupy, czyli ja, Perrie, Eleanor i Danielle. Może być ciekawie! Dziewczyny są naprawdę szalone, Perrie szczególnie. Niestety co chwila któraś z dziewczyn pytała o związek z Harry'm. Styles od czasu do czasu mnie przytulał i był aż za bardzo miły. Zastanawiam się, czemu on nie może być taki cały czas? Oczywiście nie oczekuje, aby mnie przytulał, ale mógłby być miły. Harry jest dziwną osobą. W ciągu jednej chwili potrafi się zmienić z aroganckiego dupka, na uroczego Harr'ego. To dopiero 3 dzień, a ja już mam dość. Mam dość kłamstw, ale jeszcze bardziej mam dość zmian nastroju i zachowania Harr'ego. Zaczęłam rozglądać się po sali. Mój wzrok utknął na dość sporym balkonie. Musiałam jak najszybciej przynajmniej na chwilę z tąd wyjść. Tyle czasu z Harry'm... Można zwariować.
-Duszno tutaj, muszę wyjść na chwilę na zewnątrz. -znalazłam w miarę dobrą wymówkę, a Harry pokiwał głową, na znak, że się zgadza. Czy ja potrzebuję jego pozwolenia? Nie, nawet, gdyby nie pozwolił mi wyjść, wyszłabym. Wstałam od stolika i skierowałam się w stronę balkonu. Był o wiele większy niż zakładałam. Właściwie to był taras, nie balkon, ale nie wnikajmy w szczegóły. Stałam tam przez dłuższą chwilę, próbując nie myśleć o tym co dzieje się przy stoliku. Nie zdziwiłabym się, gdyby dziewczyny wypytywały Harr'ego o mnie.
-Przeszkadzam? -z rozmyśleń wyrwał mnie głos Horana.
-Nie. -delikatnie się do niego uśmiechnęłam.
-Masz dość, prawda? -spytał, opierając się o barierkę.
-Aż tak widać? -odpowiedziałam pytaniem, co jednocześnie potwierdziło jego przypuszczenia.
-Oni nie zauważyli. Dziewczyny myślą, że jesteś szalenie zakochana w Hazzie, a chłopaki nie zwracają na to uwagi. -uspokoił mnie. Już się bałam, że to wszystko widać.
-I tak jestem słabą aktorką. -wypuściłam powietrze z płuc, po czym skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej.
-Ja pewnie nawet jednego dnia bym nie wytrzymał, więc nie jesteś aż taka słaba. -szeroko się do mnie uśmiechnął. Jego słowa wywołały u mnie niekontrolowany wybuch śmiechu. Niall zawsze potrafi poprawić mi humor.
-Ale i tak Harry mnie nie lubi. -i znowu mój humor wraca do poziomu zero.
-Lubi Cię, tylko... -zaczął mówić, lecz mu przerwałam. Harry wcale mnie nie lubi.
-Nie lubi mnie Niall. -stwierdziłam stanowczo. -Teraz może i jest miły, ale nie wiesz, jak się zachowuje, gdy jesteśmy sami. Wtedy ciągle się kłócimy. Harry czepia się mnie o wszystko, jest chamski, arogancki i irytujący. -zaczęłam mu wszystko po kolei ze szczegółami opowiadać, a on otworzył oczy ze zdziwienia.
-Trudno w to uwierzyć. -podsumował mój monolog. -Nie znam takiego Harr'ego, jaki jest w stosunku dla Ciebie.
-Nie wierzysz mi? -spytałam zawiedziona. Przecież nie wymyśliłam sobie tego, że Harry jest dla mnie nie miły. Po co miałabym to robić?
-Jasne, że Ci wierzę. Mówię, że po prostu jeszcze nigdy nie spotkałem się z jego takim zachowaniem. Pogadam z nim o tym, on nie może się tak zachowywać.
-Nie, Niall. Nie chcę, abyś z nim rozmawiał. Będzie na mnie wściekły za to, że Ci powiedziałam. -jakby Niall powiedział Harr'emu o naszej rozmowie, mogłoby być jedynie gorzej.
-Ok, nie zrobię nic bez twojej zgody. Musisz być silna i to przetrwać. Wiem, że się nie poddasz. Nie przejmuj się nim. A jak masz jakiś problem to wiesz, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć. -posłał mi jeden z tych cudownych uśmiechów i od razu poprawił humor. Jego uśmiech jest lekarstwem na wszystko. Uwielbiam tego chłopaka!
-Jesteś wspaniałym przyjacielem Niall. -uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam, w ramach podziękowań. Przez chwilę staliśmy z Niall'em przytuleni, do czasu, gdy nie zauważyłam Harr'ego zbliżającego się w naszą stronę.
~.~
Niall powiedział, że pójdzie zobaczyć co z Lyn. Zauważyłem, że od pewnego czasu jakoś dziwnie się zachowywała, pomyślałem, że mogło coś jej zaszkodzić. Ufałem Niall'owi i wiedziałem, że ona go lubi bardziej niż mnie, więc to on poszedł do niej. Oczywiście dziewczyny zgromiły mnie wzrokiem i zaczęły od razu krzyczeć, że to moja, a nie Niall'a dziewczyna i to ja powinienem iść.
-Ona przyjaźni się z Niall'em i mam siostrę, więc wiem, że i tak nie będzie chciała ze mną rozmawiać. -zacząłem się tłumaczyć, a one pokręciły tylko głową z niedowierzania, ale nie ciągnąłem dalej dyskusji. Lyn i Niall nie przychodzili długo, aż za długo. Zacząłem się martwić.
-Pójdę do nich. -oznajmiłem znajomym, a Perrie posłała mi wrogie spojrzenie. Wydaje mi się, że bardzo polubiła Alice. Może to i dobrze. Stanąłem przy samych drzwiach prowadzących na taras. Była tam tylko Lyn z Niall'em. Rozmawiali o czymś, nie chciałem im przerywać, dlatego zdecydowałem się zostać przez chwilę za drzwiami.
-Nie, Niall. Nie chcę, abyś z nim rozmawiał. Będzie na mnie wściekły za to, że Ci powiedziałam. -usłyszałem głos Alice.
-Ok, nie zrobię nic bez twojej zgody. Musisz być silna i to przetrwać. Wiem, że się nie poddasz. Nie przejmuj się nim. A jak masz jakiś problem to wiesz, że zawsze możesz mi o wszystkim powiedzieć. -Niall szeroko uśmiechnął się do niej, a ona to odwzajemniła.
-Jesteś wspaniałym przyjacielem Niall. -przytuliła się do chłopaka, a ja nie mogłem dłużej patrzeć na tą „scenę przyjaciół”. Zacząłem iść w ich stronę. Gdy Lyn mnie zauważyła, od razu się odsunęła od Horana. Przestała się uśmiechać. Jej twarz znowu przybrała poważny wyraz. Czy ona robi tak tylko, gdy mnie widzi? Zaczynam podejrzewać, że tak...

______________
Muszę przyznać, że postarałyście się! Dziękuję! <3 Teraz, gdy piszę tą notkę (czyli 23.03.14 19:09) jest siedem komentarzy pod poprzednim rozdziałem, więc jak na razie rekord, a  może być ich jeszcze więcej. Mam nadzieję, że te wyniki się utrzymają i nadal będziecie zostawiać po sobie jakiś ślad, a nie tylko jednorazowo, gdy poproszę. Hmm... myślałam, aby od następnego tygodnia dodawać jeden rozdział tygodniowo. Egzaminy gimnazjalne się zbliżają, a ja muszę sporo rzeczy jeszcze powtórzyć, co równa się z mniejszym czasem na pisanie. Oczywiście po egzaminie dodawałabym dwa tygodniowo. Ale nie mówię, że na pewno to zmienię. Na razie to tylko moje rozmyślenia. Stanęłam na 17 rozdziale i mimo, że wiem, co powinnam w nim napisać, nie mogę tego skleić w całość.
Do niedzieli <3
P.S pozdrowienia z Zakopanego! <3

niedziela, 23 marca 2014

More Than famous || Rozdział 10

"I just wish there's no such thing as fighting, 
that the world could just be like perfect and everybody can get along 
but obviously that can’t happen."

~.~
Gdy fanki zauważyły nas w galerii, od razu zebrał się wokół nas tłum. Alice od razu się wycofała. Z jednej strony to może dobrze dla niej. Zauważyłem, że czasami, gdy ktoś zadaje jej pytania o nas, nie wie co powiedzieć. Nie mam jej tego za złe, związek ze mną jest dla niej nowością. Nawet nie rozmawialiśmy o podstawowych rzeczach typu pierwsze spotkanie, czy coś podobnego. Wieczorem, gdy zabiorę ją na kolację, będziemy musieli to omówić. Mam nadzieję, że znowu się nie pokłócimy. Lyn ma często swoje humorki, choć pewnie myśli tak samo o mnie. Dlatego nie mogę pozwolić, żeby ta dziewczyna wzięła nade mną górę. Nie może się rządzić w naszym „związku”, a widzę, że tego chce. Przez te trzy dni zdążyłem ją rozszyfrować. Ona tylko udaje taką twardą i niedostępną. Jest jak wszystkie inne moje poprzednie dziewczyny, chce sławy i pieniędzy, co może dostać dzięki mnie. Sprawdziłem to. Wcale nie musiała przy swojej przyjaciółce pozwalać, abym był aż tak blisko jej, a jednak to zrobiła. Gdyby było tak jak zakładałem na początku, czyli zagadkowa dziewczyna, która nie chce sławy i mnie i nie wiadomo po co pcha się w ten związek, to na pewno nie pozwoliłaby na całowanie się po szyi. Czy ja właśnie daję autografy i myślę o Lyn? Ugh, nie mogę o niej myśleć!
-Harry, możesz mi się tu podpisać? -jakaś dziewczyna podała mi naszą płytę. Uśmiechnąłem się do niej i złożyłem podpis na pudełku. Dziewczyny krzyczały i piszczały. Przyzwyczaiłem się do tego. Prawie codziennie mnie to spotykało. Kątem oka spojrzałem na Alice. Klęczała przy jakiejś małej blondyneczce, która wyglądała jak aniołek. Były zupełnym przeciwieństwem. Niemalże czarne włosy Alice, czekoladowe oczy i oliwkowa cera kontrastowały się z blondwłosą, niebieskooką dziewczynką, o jasne karnacji. Rozmawiały o czymś. Wyglądały uroczo. Mimo, że różniły się od siebie, mógłbym nawet pomyśleć, gdybym nie znał Lyn, że to jej córka. Myśl o dzieciach przyprawia mnie o dreszcze. Nigdy nie będę miał dzieci. Ta myśl zawsze mnie dobija. Chciałbym być ojcem, ale nie mogę nim być, jeśli się nie zakocham, a wiem, że nie zakocham. W okół mnie zaczęło się robić nieco luźniej. Gdy dałem autografy wszystkim dziewczynom, podszedłem do Alice. Dołączyła do nich jakaś kobieta, pewnie była mamą tej blondyneczki, która swoją drogą szeroko się uśmiechnęła na mój widok. Lyn przedstawiła mi kobietę i dziewczynkę, jak się okazało obie były fankami. Vanessa poprosiła mnie o autograf, a ja z wielką przyjemnością wpisałem się do jej notesu. Małe fanki są według mnie najlepsze. Zawsze wyobrażałem sobie moją córkę, szalejącą na naszym koncercie. Oczywiście wiem, że to się nie stanie. Wymieniliśmy kilka zdań z Charlie i Vanessą, po czym wróciliśmy do mojego samochodu. Odwiozłem Alice pod wytwórnię.
-Pamiętaj, aby ubrać się stosownie na wieczór. -przypomniałem jej od niechęci. Dopiero, gdy to powiedziałem, zdałem sobie sprawę, że zabrzmiało to nieprzyjemnie, ale nie zamierzałem przepraszać. Lyn też nie jest dla mnie zbyt miła, więc czemu ja miałbym być dla niej?
-Jasne, pamiętam. -krzywo się uśmiechnęła w moją stronę. Jej głos nie był taki melodyjny, jak zwykle. Znowu zaczyna się nie miła atmosfera... -Dzięki za podwiezienie. -rzuciła w moją stronę oschłym tonem. Zabrzmiało to tak, jakby wcale nie chciała abym ją podwiózł pod pracę. Nie rozumiem jej. Już myślałem, że możemy się dogadać. Przy Rebecce była miła, nawet miałem wrażenie, że udawanie tego związku jest dla niej przyjemnością. Nie rozumiem tego, na jej miejscu przy najlepszej przyjaciółce czy przyjacielu nie ukrywałbym nic. Nawet jeśli chodzi o umowę, mogła przecież zapytać się mnie co o tym sądzę. Przecież nie powiedziałbym Rose.
-Nie ma sprawy. -odpowiedziałem wciąż poważnym tonem. Nie wiem czemu to zrobiłem znowu. Myślę, że chciałbym, aby nasze relacje wyglądały inaczej, ale nie robię nic, aby je poprawić. Z drugiej strony nie mogę sobie pozwolić na to, aby się rządziła.
-To cześć. -wyczułem obojętność w jej tonie. Szybko wyszła z samochodu i mocno zamknęła drzwi, aż za mocno, ona wręcz nimi trzasnęła.
~.~
Gdy wyszłam z samochodu Harr'ego poczułam ulgę. Miałam dość przebywania z nim tego dnia, a czekała na mnie jeszcze kolacja. Ugh... ze złości trzasnęłam drzwiami od jego samochodu. Nie mogłam się powstrzymać. Odwróciłam się w jego stronę i kątem oka zobaczyłam, że wkurzyło go to. I bardzo dobrze! Właśnie to miałam na celu – wkurzyć Harr'ego Styles'a. Próbowałam być miła, naprawdę się starałam, ale nie wyszło. On nie chce być miły, to proszę bardzo. Ja też nie będę na siłę miła. Znamy się tylko trzy dnie, ale w ciąg tych trzech dni dawałam mu tyle szansy na polepszenie naszych stosunków, a on za każdym razem wyrzucał to w błoto. Tak się bawisz Styles? W porządku, tylko żebyś potem tego nie żałował.
-Znowu się spóźniłaś. -przywitała mnie surowym głosem Rose. Siedziała przy swoim biurku i wlepiała swój wzrok w monitor laptopa.
-Przepraszam, byłam z Harry'm w galerii. -zaczęłam się tłumaczyć. Widziałam już wczoraj jaka jest w stosunku dla Styles'a. Użycie go jako obrony, może mi załagodzić tą sytuację. Poza tym to jego wina, że się spóźniłam. Gdyby nie obtoczyły go fanki, na pewno wyszlibyśmy wcześniej i byłabym w studiu na czas.
-Ahh, z Harry'm? To dobrze, że spędzacie razem czas. Dzisiaj masz sesję. Makijażystka i stylistka już na Ciebie czekają, idź do nich, muszą Cię przygotować. -Rose na wiadomość o Styles'ie od razu zmieniła poważny głos, na melodyjny ton. Nadal nie rozumiem, czemu tak na niego reaguje, ale teraz mam przynajmniej dobrą wymówkę. Cóż, przynajmniej Styles może się do czegoś przydać. Posłusznie poszłam do garderoby, gdzie czekały na mnie wcześniej wspomniane osoby. Były to dwie młode dziewczyny, starsze ode mnie o kilka lat. Jedna Molly – makijażystka, a druga Jade -stylistka. Lubiłam je, chociaż widywałam je zaledwie kilka razy w miesiącu.
-Hej słonko. -powiedziały równocześnie, gdy weszłam do garderoby. Zawsze zwracały się do mnie tego typu zdrobnieniami. To było zabawne.
-Hej. -szeroko się uśmiechnęłam, a one tym samym mi odpowiedziały. Obie miały ogromne poczucie humoru. Za to lubiłam je najbardziej. W kilka sekund sprawiły, że zapomniałam o Styles'ie.
-No to bierzemy się do pracy. -Molly ruchem ręki wskazała na fotel, na którym chwilę później usiadłam. Zaczęłam bawić się moimi włosami, myśląc co z nimi zrobić. -Chyba najlepiej będzie, jak zostawię je rozpuszczone i lekko je podkręcę. Tak wyglądasz najlepiej. -stwierdziła, przyglądając się w lustro, gdzie było moje odbicie. -Zrobię Ci makijaż w odcieniach szarości i granatu, te kolory pasują do twoich oczy.
-Nie mów, tylko rób! -zwróciła się w jej stronę Jade. -Lyn, a jak z Harry'm? -spytała, a ja niemal nie zakrztusiłam się powietrzem, słysząc jego imię.
-Słucham? -nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam.
-Spytałam, jak układa Ci się z Harry'm. -powtórzyła. A jednak się nie przesłyszałam, ona naprawdę pyta o Styles'a.
-Cóż... umm... jest dobrze. Harry jest uroczy. -wymusiłam się na sztuczny uśmiech. Sama nie wiem, czemu powiedziałam, że jest uroczy. Jest okropny! Ugh...
-To się cieszę, że w końcu jesteś szczęśliwa. Harry to świetny chłopak. Przyjaźnię się z jego siostrą Gemmą. Rozmawiałam z nią o Was. Pytała się jaka jesteś. -tym razem odezwała się Molly, a ja skrzywiłam się. Nawet nie wiedziałam, że Harry ma siostrę. Fakt, nie pytałam o to. On też nie wie, że mam siostrę, w sumie to dwie i nawet brata...
-Ale nie martw się. Zrobiłam Ci dobrą reklamę. Gemma cieszy się, że nie jesteś kolejną pustą gwiazdą, która chce się wybić dzięki Harr'emu. -taa... nie jestem. Yhm, jasne. -W dodatku ten chłopak przeszedł przez tyle burzliwych związków, mam nadzieję, że będziecie ze sobą na zawsze. -yhm... będziemy... przez pół roku...
-Super, dzięki. -powiedziałam sarkastycznym głosem. Byłam wkurzona. Wkurzona na Harr'ego, wkurzona na Rose, wkurzona na dziewczyny, bo wypytują o Harr'ego, wkurzona na wszystkich.
-Spokojnie, nie denerwuj się. Nie wiedziałam, że będzie Ci przeszkadzać, że o Tobie rozmawiałyśmy. To siostra Harr'ego, chciała po prostu wiedzieć. I tak pewnie by się dowiedziała. -zaczęła tłumaczyć się Molly. Może rzeczywiście mogłam być milsza, ale emocje wzięły górę.
-Mam zły dzień, przepraszam. Masz rację, i tak by się dowiedziała. -zgodziłam się z nią, po czym zakończyłyśmy wymianę zdań. Mówiąc „mam zły dzień”, dałam im do zrozumienia, że nie mam ochoty do rozmowy. Resztę czasu spędziłyśmy w ciszy. Po godzinnej pracy dziewczyn w końcu byłam gotowa. Jade przygotowała dla mnie zwiewną, grafitową spódniczkę, kolorowy, a zarazem elegancki top, jeansową kurtkę i beżowe platformy. Szczerze mówiąc wyglądałam w tym ładnie. Nawet przeszło mi przez myśl, żeby kupić sobie coś podobnego.
-Jestem. -odezwałam się, gdy weszła do pomieszczenia, w którym miała być sesja. Rose i fotograf już czekał. Przez kolejne dwie godziny musiałam pozować do zdjęć, w międzyczasie zmieniając zestaw ubrań. Po dwóch godzinach byłam padnięta.
-Ok, na dzisiaj koniec. -powiedział fotograf, odkładając swój sprzęt. Chyba wyczuł, że nie mam już siły. Pozowanie zawsze bardzo mnie męczyło. Jedno, dwa, trzy zdjęcia, jeszcze w porządku, ale dwie godzinny ciągłego pozowania są wyczerpujące. Gdy przebrałam się już swoje ubrania i Molly zmyła mi makijaż, byłam wolna. Przypomniałam sobie, że Harry rano mnie przywiózł, więc zostałam bez samochodu. Przynajmniej półgodziny spaceru. Super. Na prawdę, świetnie. Tego dnia, akurat o tej porze, gdy byłam zmęczona i wkurzona, było moim marzeniem iść na piechotę przez pół godziny. Wiedziałam, że gdzieś mnie więcej tutaj mieszka Niall, ale gdzie dokładnie, nie miałam pojęcia. Czemu nie podał mi swojego adresu, ani numeru telefonu? Jedynie mogłam zadzwonić do Harr'ego, aby mnie podwiózł, ale z tej opcji zrezygnowałam. I tak czekam mniej jeszcze dzisiaj z nim spotkanie, a chce ograniczyć ilość spędzania z nim czasu do minimum. Nie miałam innego wyjścia, jak spacer. Ugh... Najwyżej będę miała mniej czasu na przygotowania i Harry będzie musiał poczekać.
***
Pół godziny później byłam już w mieszkaniu. Zdążyłam zauważyć jedynie, że Beccy jest już w domu. Od razu poszłam się wykąpać, nie miałam zbyt dużo czasu. Po szybkim i orzeźwiającym prysznicu, wyszłam z łazienki w szlafroku i zaczęłam suszyć swoje włosy. Następnie podkręciłam je lokówką i zabrałam się za makijaż. Postawiłam na odcienie szarości. W tym czasie do mojego pokoju przyszła Rebecca. Usiadła na okrągłym fotelu i zaczęła mi się przyglądać.
-Z Harry'm wychodzisz? -spytała, lustrując każdy mój ruch. Bałam się, że może za chwilę wywołać się kolejna awantura.
-Tak. -powiedziałam po chwili namysłu. -Jesteś zła? -spytałam, na co ona otworzyła szerzej oczy.
-Co? Zła? -zdziwiła się. -Nie, cieszę się, że jesteście razem i przepraszam za wczoraj. Wyolbrzymiłam wszystko. Szczerze mówiąc teraz nawet nie widzę powodu, dla którego miałabyś mówić Harr'emu o mnie. Może to i lepiej, jak będzie myślał, że jesteśmy przyjaciółkami. To było nawet zabawne tak udawać. I przepraszam, że powiedziałam, że jesteś z nim dla jego kasy. Teraz widzę, że wcale tak nie jest. Jak was dzisiaj rano zobaczyłam przytulających się, to aż się wzruszyłam. Tak słodko razem wyglądacie, a ty na niego patrzysz z miłością w oczach. Widać, że on jest szalenie w Tobie zakochany. Szczęściarz z niego. -skończyła swój monolog, szeroko się do mnie uśmiechając. Było mi miło, że tak myślała, ale z drugiej strony chciałam się śmiać. Wcale nie patrzę na niego z miłością, a on wcale nie jest we mnie szalenie zakochany. Nigdy nie był i nigdy nie będzie. On nie ma uczuć i się nie zakochuje. Dał mi to jasno do zrozumienia.
-Nic się nie stało. Cieszę się, że akceptujesz nasz związek. Harry jest dla mnie naprawdę bardzo ważny. -skłamałam. Nie mam pojęcia, czemu powiedziałam, że jest dla mnie ważny. To samo mi przyszło na język. -Kiedyś mu powiem o Tobie, ale na razie wole nie zaczynać tematu rodziny. Wiesz, że to nie jest dla mnie łatwe. Mówiąc o Tobie, musiałabym powiedzieć jeszcze o mamie, Mike'u …i ojcu. To za wcześnie na takie rozmowy z nim. -ponownie skłamałam. Wiedziałam, że przez te pół roku na pewno nie powiem mu o mojej rodzinie ani słowa, tak samo jak nie powiem Beccy o umowie.
-W porządku, rozumiem, nie musisz mu od razu mówić. Zabawnie jest go wkręcać. -cicho się zaśmiała. Po wczorajszej kłótni nie było ani śladu. Cieszę się, że wszystko zostało rozwiązane i, że zgodziła się udawać przed Harry'm. -Co zamierzasz założyć? -spytała po chwili milczenia.
-Hmm... -zaczęłam się zastanawiać. Nie pomyślałam o tym wcześniej. Nagle do głowy przyszedł mi wspaniały i jedyny możliwy pomysł. -Wiem! -krzyknęłam. -Dzisiaj, jak byłam z Harry'm na zakupach kupiłam sukienkę. Założę ją.
-Nie wierzę! -mina Beccy wyrażała wszystko. Była mega zaskoczona. -Co ten chłopak z tobą zrobił? To, że raz pożyczyłaś ode mnie sukienkę, jeszcze nic nie znaczyło, ale to, że sama kupiłaś sobie sukienkę jest co najmniej dziwne. Jak to możliwe, że zaczęłaś nosić sukienki? -wciąż nie dowierzała i dopytwała się.
-Cóż... wydaje mi się, że Harr'emu podobam się w sukienkach. Chcę mu się podobać. -powiedziałam przesłodzonym głosem, aż sama z siebie zaczęłam się śmiać. Kłamstwo przychodzi mi tak łatwo, aż za łatwo. Ale nie będę się tym w tej chwili zamartwiać. Prysznic zmył ze mnie całą złość, więc mam nadzieję, że miło spędzę wieczór. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. To pewnie Harry.
-Umm... Beccy, to będzie dziwne jeśli znowu Cię tu zobaczy. On myśli, że nie mieszkamy razem. -zrobiłam przerażoną minę.
-Powiemy mu, że zadzwoniłaś po mnie, żebym Cię pomalowała, ok? -szybko wymyśliła całkiem niezłą wymówkę.
-Ok. -zgodziłam się, po czym ona poszła otworzyć drzwi, a ja uciekłam do łazienki, aby założyć sukienkę. Podczas siłowania się z zapięciem od sukienki, usłyszałam kawałek ich rozmowy.
-Umm... hej. Znowu masz imprezę w mieszkaniu? -głos Harr'ego brzmiał tak, jakby był zdziwiony. Nie dziwię się, w końcu nie wie, że Becks tu mieszka. Muszę z nim porozmawiać, aby nie przychodził bez zapowiedzi. I to nie on powinien na mnie czekać, tylko ja na niego, jeśli następnym razem chcę uniknąć jakichkolwiek podejrzeń.
-Nie, Lyn poprosiła mnie o pomoc przy makijażu. -skłamała. Domyślam się, że szeroko się uśmiechnęła. -Zaraz przyjdzie. -oznajmiła, a mi w końcu udało się zapiąć sukienkę. Założyłam czarne szpilki i jeszcze raz przejrzałam się w lustrze. Wyglądam dobrze, a teraz czas pokazać się Styles'owi. Niepewnie otworzyłam drzwi od łazienki i wyszłam, a oczy Harr'ego od razu podniosły się na mnie i zrobiły się większe. Typowy facet... Wystarczy sukienka i szpilki, a oni już... dobra, nie skończę. Śmiać mi się z niego chce.
-Ślicznie wglądasz skarbie. -podszedł do mnie i pocałował w policzek.
-Dziękuję. -delikatnie się do niego uśmiechnęłam, tak aby Beccy pomyślała, że naprawdę jest mi miło z tego powodu. Założyłam na siebie cienki, czarny płaszcz i razem z Harry'm trzymając się za dłonie, wyszliśmy.
-A Rebecca zostaje u Ciebie? -spytał podejrzliwie Harry, widząc, że ona nie wychodzi z mojego mieszkania.
-Pewnie nie chce przebywać ze swoją współlokatorką, ma klucz do mojego mieszkania, więc pewnie zostaje. Nie rozmawiałam z nią o tym. -wyjaśniłam mu, delikatnie kłamiąc. Jedyne co z tego było prawdą, to fakt, że ma klucz do mojego mieszkania.
-Pozwalasz jej na to? Nie boisz się, że coś weźmie, gdy Ciebie nie będzie? -dopytywał, podczas drogi do jego samochodu.
-Tak, ufam jej, nic nie weźmie. -odpowiedziałam, a on tylko wzruszył ramionami. Gdy mieliśmy już wychodzić na dwór, nagle się cofnął do tyłu.
-Możemy pojechać twoim samochodem? -spytał z nadzieją w głosie. Aż tak bardzo nie lubił swojego auta?
-Jasne. -zgodziłam się niechętnie. Wsiedliśmy ponownie do windy i zjechaliśmy na podziemia, gdzie był samochód. Podałam mu kluczyki, a sama usiadłam na siedzeniu pasażera. Pierwszy raz nie siedziałam za kierownicą w tym samochodzie. To było dziwne uczucie.

___________________
Jestem już z 10 rozdziałem! Wow, jak ten czas szybko leci. Nie chcę być dla was dzisiaj nie miła, ale już wystarczająco mi ktoś dzisiaj i wczoraj popsuł humor, więc trudno mi teraz być spokojną, ale postaram się. No i chce wam powiedzieć, że jadę jutro w góry na tydzień i teraz pytanie: czy rozdział 11 pojawi się w środę? To zależy tylko i wyłącznie od was. Zwykle komentuje 3 osoby (czasami 4). Żadna z tych osób nie jest moim obserwatorem. A obserwatorów jest kolejne 6 osób (i kilka na google+) Ja wiem, że to czyta więcej niż 3-4 osoby. W końcu ponad 100 wyświetleń każdego dnia nie nabijają 3 osoby. Mogę ustawić, aby rozdział dodał się automatycznie w środę np. o godzinie 16 i zaraz to zrobię, ale mogę to też wyłączyć. Jeśli do wtorku wieczorem nie będzie więcej niż te 4 komentarze tych samych osób, zmienię datę publikacji na niedzielę. Mam nadzieję, że nie jestem dla was nie miła. Osoby, które komentują ZAWSZE też piszą FF i domyślam się, że wiedzą jak komentarze są ważne dla autorów. Ja na prawdę nie piszę dla siebie, tylko dla WAS. No to wiecie co robić, aby rozdział pojawił się w środę o 16. :)
No to do następnego! <3

środa, 19 marca 2014

More Than famous || Rozdział 9

komentarz = szacunek i motywacja dla autora

"Now you're not amazing
the whole way you act is so damn frustrating
with your innocent look you always achieve
to charm the pants of anyone you meet"

~.~

Gdy tylko Beccy opuściła próg mieszkania, jak najszybciej zeszłam z kolan Harr'ego. Nie zamierzałam siedzieć dłużej na nim.
-Myślałem, że Ci się podobało... -powiedział zawiedzionym tonem Harry, co szczerze mnie bardzo zdziwiło. Myślałam, że powie coś w stylu „no nareszcie poszła, na przyszłość zaopatrz się w większą ilość krzeseł”, czy coś podobnego.
-Co? Że mi miało się podobać? Ugh... Nigdy. -skrzywiłam się na myśl, o przyjemności czerpanej z siedzenia Harr'emu na kolanach. To było okropne, w dodatku ma bardzo kościste nogi. On był chudszy ode mnie! To mniej dobijało... Nie oszukujmy się, mimo że go nie lubię, to muszę przyznać, że z wyglądu był całkiem przystępny. Jezu, co ja mówię, on wyglądał jak Apollo! No, ale co z tego, że z wyglądu ideał, jak w środku dupek...
-A jak wytłumaczysz ten uśmiech, kiedy Cię przytuliłem? Kiedy całowałem Cię w szyję? -zaczął się dopytywać. Nie mógł dać spokoju? Na prawdę nie chciałam mu się tłumaczyć. Wiem, że się uśmiechnęłam, ale nie dlatego, że podobało mi się to co robił... Też jestem kobietą i czasami każdy potrzebuje takich małych rzeczy jak np. przytulenie, ale fakt, że przytulał mnie Styles, wszystko psuł.
-Chciałam, żeby Rebecca nie pomyślała, że coś jest nie tak. To byłoby dziwne, gdybyś ty mnie przytulał, a ja stała z grobową miną. -wyjaśniłam mu nie do końca zgodnie z prawdą. Z jednej strony było tak, jak mu powiedziałam, ale też trochę było mi miło za to w jaki sposób mnie traktował, przynajmniej przy innych... Może jestem dziwna, ale po tym czasie spędzonym w towarzystwie Harr'ego i Becks, pomyślałam, że mogłabym się z nim zaprzyjaźnić. Bycie miłym dla niego nie jest aż takie trudne.
-Fakt, może i masz rację. Ale według mnie powinnaś się bardziej postarać, sam uśmiech nie wystarczy. -powiedział poważnym tonem. No i po przyjaźni... Czyżby wracamy do punktu wyjścia?
-Taa... Jasne, postaram się. -niechętnie przytaknęłam. A kilka minut temu stwierdziłam, że będę dla niego miła... -To co, idziemy już? -spytałam, zmieniając temat i oczywiście niszcząc przynajmniej częściowo napiętą atmosferę.
-Jasne. -wstał z krzesła i skierował się w stronę przedpokoju. Zaczęłam zbierać po drodze potrzebne rzeczy, czyli torebkę, do której włożyłam dokumenty i portfel, a na koniec sięgnęłam na górną półkę w przedpokoju po kluczyki do samochodu. Zwykle tam kładę wszystkie klucze, ponieważ jest to mało widoczne miejsce, a trzymanie takich przedmiotów jak klucze w jednym miejscu było bardzo pożyteczne, między innymi zaoszczędzałam czas w poszukiwaniu ich po całym mieszkaniu.
-Będzie bezpieczniej, jak pojedziemy moim samochodem. -powiedział tym swoim poważnym, grobowym głosem Harry. Ugh, przecież nikogo bym przecież nie potrąciła, może i nie jestem doświadczonym kierowcą, ale człowiek uczy się na błędach.
-Ok. -zgodziłam się, choć w duchu chciałam mu odmówić. Szczerze, nienawidziłam jego auta, mimo że jechałam w nim tylko jeden raz. Ten samochód był aż za idealny, skórzane siedzenia, które były zimne i twarde, a na pulpicie było wiele dziwnych przycisków, które nie wiadomo do czego służyły. Zdecydowanie wolałam swojego terenowego Land rovera, w którym były bardzo wygodne, miękkie, obsadzone materiałem siedzenia. Mimo, że nie był to najnowszy model i klimatyzacja często płatała mi figle, w tym momencie wiele bym dała, aby znaleźć się w moim aucie niż w tym luksusowym czymś. Zdecydowanie nie jestem typem dziewczyny, która leci na auta.
Zjechaliśmy na dół windą. Harry zaparkował pod samym blokiem. Wow, otworzył mi drzwi! No proszę, co za kultura... Czujecie ten sarkazm? Ponownie miałam problem z zapięciem pasów. Ten samochód jest przeklęty! Ugh... Styles zauważył, że nie mogę się zapiąć. Nie pytając mnie o nic, wręcz wyszarpał z mojej dłoni wtyczkę od pasa i mocnym ruchem dłoni wcisnął ją.
-Nienawidzę tego samochodu. -powiedział pod nosem, tak jakby czytał mi w myślach. Ale skoro go nienawidzi, to po co nim jeździ? -Ciągle się coś psuje. -sama już nie wiedziałam czy mówi do siebie, czy do mnie. -Całkowicie nie znam się na samochodach, a facet w salonie chyba to wyczuł i wcisnął mi najgorszy szajs. -kontynuował swoją wypowiedź. -A ty jaki masz samochód? -spytał, po chwili.
-Land Rover, szczerze mówiąc nie pamiętam jaki dokładnie model, ale nie należy do tych nowszych. Nie lubię samochodów z zaawansowaną elektroniką. -serio? Nie mamy lepszego tematu do rozmowy, niż samochody? No, ale przynajmniej lepsze to niż nieprzyjemne odzywki Styles'a.
-Na pewno nie masz tam skórzanych foteli? -bardziej stwierdził, niż spytał. Sama nie wiedziałam, czy ten chłopak teraz się wywyższa i uważa za lepszego z powodu skórzanych foteli, czy też mi zazdrościł, że ich nie posiadam.
-Nie mam. -powiedziałam obojętnym tonem, tak aby nie wyczuł rozdwojenia moich myśli.
-I po co ja chciałem jechać swoim samochodem? -jęknął pod nosem, a jego twarz przybrała ten znajomy mi grymas. Wyraźnie się skrzywił. -Przecież mogliśmy pojechać twoim samochodem, a ja mogłem prowadzić. Nie miałabyś nic przeciwko? -spytał z nadzieją w głosie. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie, jak dokładnie oglądał swoje auto, czy aby na pewno go nie zarysowałam. To było dziwne, że teraz zazdrości mi używanego samochodu, którego lakier nie świeci się, a wręcz przeciwnie jest wyblakły, w dodatku siedzenia są lekko wygniecione, ale za to bardzo wygodne z tego powodu. Na samą myśl, że tamten Harry Styles, który wyglądał na pedanta i maniaka lśniących, drogich aut, nie miałam ochoty zgadzać się na jego pomysł.
-Jasne, możemy następnym razem tak zrobić. -a jednak się zgodziłam... Czemu? Już wolałam, żeby Harry prowadził mój samochód, niż jechać tym sztywnym cackiem, od którego siedzeń bolą dosłownie wszystkie kości.
-To super. -uśmiechnął się i zaczął wciskać przypadkowe przyciski. Nie miałam pojęcia co zamierzał włączyć, ale wiedziałam, że on nie ma pojęcia, gdzie jest przycisk, od tego co chciał włączyć.
-Co chcesz zrobić? -spytałam spoglądając na jego palec, co chwila przyciskający inny guzik i jednocześnie włączający niepotrzebne rzeczy. Między innymi Harry zdążył już otworzyć szyber dach, którego na pewno nie chciał otworzyć.
-Umm... szukam przycisku od włączania radia. -powiedział zerkając jednym okiem na jezdnię, a drugim na panel. Cicho zaśmiałam się pod nosem, jednak dostałam za to nauczkę. Na swojej twarzy poczułam falę zimnego powietrza, która rozwiewała moje włosy na wszystkie możliwe sposoby. Musiały one wyglądać jak po niezłym huraganie.
-Jezu Lyn! -krzyknął przerażony Harry. -Na prawdę nie chciałem, to niechcący... -zaczął się tłumaczyć.
-W porządku Harry. -przerwałam mu, wybuchając śmiechem. On po chwili do mnie dołączył. Oboje się z siebie śmialiśmy. Nie wierzę! To pierwszy raz, kiedy widzę Harr'ego śmiejącego się w niebo głosy. Jego kąciki ust uniosły się bardzo wysoko i jednocześnie pokazał swoje dołeczki. Wyglądał uroczo! Nie! Nie mogę tak myśleć. Przecież Harry Styles nie jest uroczy, tylko jest dupkiem! Ugh... Czemu pomyślałam, że jest uroczy? Nienawidzę siebie za swoje myśli. On jest okropny, a nie uroczy!
-Coś nie tak? -spytał, widząc, że momentalnie przestałam się śmiać. Zrobiłam tak, gdy zaczęłam myśleć, że Harry jest uroczy.
-Nie, wszystko jest w porządku. -skłamałam. Nie mogłam się dać więcej razy przyłapać na myśleniu o nim. Na szczęście uwierzył.
-Jesteśmy. -powiedział wjeżdżając na podziemny parking galerii handlowej. Harry szybko wysiadł z samochodu, a ja wciąż siłowałam się z pasem. Za jakie grzechy on był taki uparty i nie chciał się odpiąć? Harry zdążył już otworzyć mi drzwi, a ja nadal siłowałam się z tym cholerstwem.
-Pomogę Ci. -ponownie ukazał mi swoje dołeczki i nachylił się w moją stronę. Zwinnym ruchem ręki odpiął ten piekielny pas i byłam wolna.
-Dzięki. -delikatnie uśmiechnęłam się do niego, a on wyciągnął w moją stronę rękę, którą niepewnie złapałam. Dalej wjechaliśmy ruchomymi schodami na górę, wciąż trzymając się za dłonie. Wiele dziewczyn na nas zerkało. To pewnie fanki Harr'ego. Miałam wrażenie, że niektóry z nich chciały mnie zabić wzrokiem. To było trochę przykre.
-Nie przejmuj się tym, one są po prostu zazdrosne. -szepnął mi na ucho Styles. Widocznie wyczuł, że się tym przejmuję. Ale swoją drogą z chęcią bym im oddała Harr'ego. Gdyby on mi był tylko potrzebny do szczęścia... ale nie jest, więc mogłabym im go oddać. Potrzebuję tylko pozwolenia Rose, która się na pewno nie zgodzi, więc jednak nie mogę im oddać Harr'ego. Harry Styles był mój, czy tego chciałam, czy nie. A ja byłam jego, czy tego chciał, czy nie.
-Muszę kupić sobie nowe adidasy. Pójdziemy do nike? -spytał rozglądając się po piętrze.
-Jasne. -zgodziłam się, po czym skierowaliśmy się do wcześniej wskazanego miejsca.
Podeszła do nas ekspedientka, proponując pomoc. Harry zgromił ją wzrokiem i niezbyt przejmnym tonem odmówił chęcia przyjęcia pomocy. Nie rozumiała go. Na pewno przy pomocy osoby, która lepiej jest obeznana w tym sklepie, chociażby gdzie można znaleźć rozmiar jakiegoś modelu, on wolał sam się obsłużyć. Ja na pewno skorzystałabym z takiej pomocy, między innymi z powodu oszczędzenia czasu. Cóż, przynajmniej pierwszy raz zobaczyłam, jak Harry jest nie miły nie tylko dla mnie.
-Co o tych sądzisz? -spytał, pokazując mi biało-niebieski model nike free 4.0. Dokładnie takie same jak ja miałam, były mega wygodne, idealnie nadawały się do biegania i długich spacerów. Widziałam po zainteresowaniu wypisanym na twarzy Harr'ego, że podoba mu się ta para. Te buty byłyby świetnym wyborem, na pewno nie żałowałby zakupy, jednak z powodu, że mam takie same, tylko damskie i o mniejszym rozmiarze, wolałam aby wybrał inną parę.
-Są... -na chwilę się zawahałam. -W porządku. -dodałam po kilku sekundach.
-Tylko w porządku? Zauważyłem, że zdecydowanie bardziej wolisz ubierać się na sportowo, niż elegancko. Powinnaś powiedzieć coś więcej niż tylko „w porządku”. -był bardzo spostrzegawczy. Tylko raz widział mnie w dresach i adidasach, a potrafi stwierdzić, że nie lubię szpilek i koszul.
-Cóż, rzeczywiście tak jest. -potwierdziłam jego domysły. -Akurat tak się składa, że mam ten model i są naprawdę wygodne. -powiedziałam w jego stronę, a on tak jakby odetchnął z ulgą. Nie wiem co to miało być. To było dziwne. W sumie on co chwilę zachowuje się dziwnie. -Powinieneś je przymierzyć, ale nie ten kolor. Zdecydowanie pasują do Ciebie ciemniejsze odcienie. -próbowałam w każdy możliwy sposób odradzić mu kupna niemal identycznych adidasów do moich.
-Te buty mi się naprawdę podobają, a tylko z tego koloru widzę mój rozmiar. Potrzebuję czegoś wygodnego do biegania i kolor mnie naprawdę w tym momencie najmniej obchodzi. -wytłumaczył mi swój wybór, po czym wyciągnął pudełko ze swoim rozmiarem i zaczął przymierzać buty. Szczerze? Nie, zdecydowanie nie! Te buty nie pasowały do jego stylu. Zawsze widzę go w koszuli, obcisłych spodniach i lakierkach, więc teraz przy obcisłych spodniach i koszuli w siatkowanych adidasach do biegania wyglądał okropnie. Nie mogłam powstrzymać cichego chichotu pod nosem.
-Co Cię tak śmieszy? Znowu przypomniałaś sobie coś śmiesznego? -spytał, przechodząc się kilka metrów, aby sprawdzić, czy na pewno są wygodne.
-Nie, tylko... może do dresów wyglądałoby to lepiej. Przepraszam, ale teraz wyglądasz najmniej dziwnie. -zakryłam dłonią usta, aby powstrzymać śmiech.
-I tak je wezmę. Są w porządku, powiedziałem, że potrzebuję butów do biegania, nie na wyjścia. -powiedział jak zwykle tym swoim poważnym tonem. A już ponownie myślałam, że znowu będziemy mogli w swoim towarzystwie się trochę pośmiać i być dla siebie miłym.
Harry włożył buty z powrotem do pudełka i skierował się w stronę kasy. Nawet nie zapytał, czy nie zamierzam czegoś kupić w tym sklepie. Ugh... co za dupek! Zapłacił za nie i w końcu od kilku minut spojrzał się w moją stronę i wyciągnął dłoń. Wcześniej mnie ignorował. No tak, wychodzimy ze sklepu, musi pokazać jak bardzo mnie kocha...
-Chcesz może wejść do jakiegoś sklepu? Mogę Ci pomóc coś wybrać? -zaproponował Harry. Na myśl, że mógłby pomagać mi wybierać się skrzywiłam. Na szczęście tego nie zauważył.
-W sumie, byłoby mi miło, gdybyś mi pomógł. -zmusiłam się na uśmiech, ale tylko dlatego, że widziałam, że on nie oczekuje innej odpowiedzi.
Skierowaliśmy się do sklepu z dziwną nazwą. Na szczęścia, ubrania nie były tak dziwne jak nazwa. Harry wybrał ten sklep, pewnie często tutaj kupował. Skierowaliśmy się na damski dział.
-Czego konkretnie szukamy? -spytał łagodnym głosem, aż za łagodnym na Harr'ego Styles'a, którego znam.
-Myślę, że powinnam kupić sobie przynajmniej dwie sukienki. Nie wiem jakim cudem wszystkie moje sukienki zrobiły się na mnie za duże. -zażartowałam, a Harry odpowiedział mi sztucznym uśmiechem. Był to najbardziej sztuczny uśmiech jaki widziałam. Pewnie pomyślał, że jestem żałosna, ale ja o nim tak myślę cały czas, więc nie zdziwiłabym się, gdyby on też tak o mnie pomyślał.
-Myślę, że w tej będziesz dobrze wyglądać. -powiedział nieznanym dla mnie dotychczas tonem i pokazał mi granatową sukienkę. Było to coś w stylu niechcenia, wyśmiania? Nie wiem do końca co to było, ale zabolało. Przyjęłam to tak, jakby mi sugerował, że nie ubieram się ładnie.
-Jasne, dzięki. -wzięłam od niego sukienkę, sztucznie się uśmiechając, aby nie wyczuł smutku, który przed chwilą wywołał. -Pójdę ją przymierzyć. -powiedziałam i odwróciłam się w stronę przymierzalni. Nie dałam rady dłużej się uśmiechać, więc tylko jak nie mógł zauważyć mojej twarzy, zrzuciłam z siebie ten sztuczny uśmiech. Harry podążał kilka kroków za mną. Weszłam do pustej przebieralni i zasunęłam zasłonkę. Założyłam na siebie granatową sukienkę. Dekolt był zabudowany, a plecy lekko wycięte. Sukienka sięgała do połowy ud i była skromna, ale za razem elegancka i ładna. Muszę przyznać, że idealnie na mnie pasowała. Zdecydowałam się ją wziąć. Już miałam ją zdejmować, gdy usłyszałam głos Harr'ego.
-Możesz mi się pokazać? -spytał z nadzieją w głosie. Może tylko mi się wydawało, ale według mnie powiedział to tak, jakby rzeczywiście chciał mnie zobaczyć w tej sukience. Delikatnie odsłoniłam zasłonkę i zbliżyłam się o krok do Styles'a.
-Wow, wyglądasz nies... -w jego oczach mogłam zobaczyć ekscytację, radość, czy coś podobnego. -...to znaczy wyglądasz dobrze. -dokończył poważniejszym tonem. Nie rozumiem go. Nagle z szerokiego uśmiechu i iskierek w oczach , przeszedł na „nazywam się Harry Dupek Styles”.
-Dziękuję. -sztucznie się do niego uśmiechnęłam, po czym zasłoniłam mu kilka milimetrów przed twarzą zasłonkę. Szybko zdjęłam z siebie sukienkę i ubrałam moje ubrania. Harry nadal stał po drugiej stronie zasłonki. Chyba na mnie czekał. Gdy tylko wyszłam, zaczęłam kierować się w stronę kasy. Harry dołączył do mnie, złapał mnie za rękę i poprowadził do kasy. Zaskoczył mnie bardzo. Nie pozwolił mi samej zapłacić za swoje zakupy. To było dziwne, ale i też miłe. Nie spodziewałam się tego po nim. Nie dał mi nawet dojść do głosu.
-Dziękuję. -powiedziałam niepewnie, gdy odeszliśmy od kasy.
-Drobiazg. -odpowiedział obojętnym tonem. Wyszliśmy przed sklep. Momentalnie wokół Harr'ego zbiegło się mnóstwo fanek. Postanowiłam się wycofać. Stanęłam kilka metrów dalej i oparłam się o barierkę, przyglądając się tej całej sytuacji. Jeden Harry obtoczony mniej więcej dwudziestoma dziewczynami, krzyczącymi i proszącymi o autograf. Styles zaczął po kolei każdej się podpisywać na czymkolwiek się dało, książka, zeszyt, ręka, szyja, torebka, koszulka, nawet na telefonie się komuś podpisał. Ahh ta popularność...
-Cześć, jesteś dziewczyną Harr'ego? -mała dziewczynka, oderwała moją uwagę od wpatrywania się w Styles'a i jego fanki.
-Umm... tak. -spojrzałam się dół na dziewczynkę. Miała na oko 8 lat. Była szczupła i miała piękne, duże niebieskie oczy i blond włosy. Wyglądała uroczo, jak aniołek. Na jej widok na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Nie żartuję, naprawdę obecność tego małego osobnika sprawiła, że się uśmiechnęłam, mimo że wymieniłyśmy po jednym zdaniu.
-Mogę Cię prosić o autograf? Proszę. -spytała z nadzieją w głosie i oczach. Ukucnęłam przy niej i ponownie się uśmiechnęłam. Byłam zaskoczona jej prośbą. Nigdy nie składałam autografu. Wiem, że nagrywam płytę, ale Rose jeszcze nie zgodziła się na publikację choć jednego klipu w internecie, więc byłam mało popularna.
-Jak masz na imię? -spytałam najłagodniejszym tonem, jaki posiadałam.
-Vanessa. -odpowiedziała słodkim głosem dziewczynka.
-Na czym mam Ci się podpisać? -spytałam, a dziewczynka podała mi kolorowy notes. Na wolnej kartce napisałam „Dla Vanessy Alice” i oddałam jej notes.
-Alice, cieszę się, że jesteś z Harry'm. Jesteś śliczna, idealnie do niego pasujesz. Jesteś o wiele milsza niż jego poprzednie dziewczyny. -powiedziała mi to, wpatrując się w moje oczy. Było mi bardzo miło. Niespodziewanie w moich kącikach zebrały się łzy. Szybko je wytarłam. Nie mogłam się rozpłakać na środku galerii.
-Dziękuję, to miłe. -podziękowałam lekko łamiącym się głosem. Blondynka mnie przytuliła. To było dziwne uczucie. Poczułam od niej przyjemne ciepło, którego nie czuję na co dzień od innych osób. Byłam wzruszona jej wyznaniem. Było kilka osób, które mówiły mi, że pasuję do Harr'ego, ale na pewno nie była to ośmioletnia dziewczynka, w dodatku ona powiedziała o wiele więcej niż inni.
-Przepraszam bardzo za nią. Jest nieznośna, ciągle mi ucieka. -podeszła do nas zdyszana na oko trzydziestoletnia kobieta. -Mam nadzieję, że nie sprawiła pani żadnego problemu.
-Nie, w porządku. Vanessa to złote dziecko. -uśmiechnęłam się do kobiety, podnosząc się do góry.
-Mamo, to jest Alice. Alice jest dziewczyną Harr'ego Styles'a. -Vanessa przedstawiła mnie swojej matce.
-Och, naprawdę? Jestem ogromną fanką chłopaków. -powiedziała z ogromnym entuzjazmem w głosie kobieta. -Wiem, że może jestem za stara na bycie directioners, ale oni są świetni. Przy okazji, jestem Charlie Stevens. -kobieta wyciągnęła w moją stronę dłoń.
-Alice Bailey. Nigdy nie jest się za starym na bycie directioners. -uśmiechnęłam się do niej i puściłam oczko do Vanessy.
-Już jestem kochanie. -naszą rozmowę przerwał Harry, który podszedł do mnie i objął mnie w talii. -Coś mnie przegapiło? -spytał, spoglądając najpierw na Vanessę, potem na Charlie, a na końcu na mnie.
-To jest Vanessa... -wskazałam dłonią na blondwłosą dziewczynkę. -... i jej mama Charlie Stevens. -tym razem skinęłam głową na kobietę.
-Miło mi was poznać, jestem Harry Styles. -uśmiechnął się w ich stronę.
-A mogę twój autograf? -spytała podekscytowana Vanessa. -Alice mi już swój dała. Byłoby super, gdybym miała też twój. Nigdy nie miałam autografów od dwóch osób, które są razem. -zaczęła jeszcze bardziej się ekscytować, co sprawiało, że wyglądała jeszcze słodziej.
-Jasne. -Harry ukucnął przy niej, tak samo jak ja kilka minut temu i złożył podpis w jej notesie.

______________________
I jak wam się podoba rozdział?
To taki mały wstęp do tego co zaczyna się dziać w tym opowiadaniu.  Około 12/13 rozdziału zacznie się akcja rozkręcać. Zakładałam, że to co teraz piszę, będzie w 10 rozdziale, ale wyszło, że będzie w 16. No tak, właśnie piszę 16 rozdział. Będzie to chyba najważniejszy rozdział w całym opowiadaniu i od tego zaczną się dziać najważniejsze rzeczy. ^^  trudno mi trzymać język za zębami xD ale postaram się już nic więcej nie zdradzić! no to ja zmykam uczyć się "Reduty Ordona". Do niedzieli! <3
PROSZĘ KAŻDEGO CZYTELNIKA O ZOSTAWIENIE KOMENTARZA!

niedziela, 16 marca 2014

More Than Famous || Rozdział 8

 komentarz = szacunek i motywacja dla autora

 "You say it’s getting late, it’s getting late
And you don’t know if you can stay, if you can stay
But you, you don’t tell the truth
No, you, you like playing games"

~.~

-Ekhm... -ze snu wyrwało mnie czyjeś odchrząknięcie. Stawiałam na Beccy, bo kto inny mógł to zrobić? Normalnie mogłabym się na nią wydrzeć, że mnie obudziła wcześnie rano, kiedy do pracy mam na dwunastą, ale dzisiaj mogłam jej za to stopy całować. Czemu? Śnił mi się Harry Styles, a właściwie, że się z nim całowałam, nie tak, że buziak policzek, tylko no... no wiecie jak. Ugh, to było obrzydliwe. Dobrze, że skończyła ten mój okropny sen. Delikatnie przetarłam oczy i przewróciłam twarz w stronę drzwi, gdzie jak zakładałam powinna stać Beccy. Już chciałam powiedzieć „hej Becks”, jednak gdy zobaczyłam, że w drzwiach wcale nie stoi Becks, otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Albo miałam sen na jawie, albo jestem wariatką, albo w moich drzwiach rzeczywiście stał Harry Styles. Tak dobrze przeczytaliście. W drzwiach od mojej sypialnie dokładnie o 7:23 stał Harry Styles.
-Witaj kochanie. -powiedział donośnie, tak, że pewnie było go słychać w całym mieszkaniu, po czym zamknął drzwi i podszedł bliżej mojego łóżka, na którym nadal leżałam. Nic nie powiedziałam, jedynie zrobiłam zdziwioną minę.
-Jak się tutaj znalazłeś? -spytałam po chwili. Miałam problem z zebraniem słów. Mijały kolejne sekundy, a Harry nie znikał. Próbowałam już wszystkiego, nawet szczypanie w rękę nie pomogło. Wychodziło na to, że wcale nie miałam snu na jawie, tylko Styles naprawdę tu jest. No chyba, że jestem wariatką.
-Twoja koleżanka mnie wpuściła. -wyjaśnił, rozglądając się po pokoju. W duchu odetchnęłam, że Rebecca nie powiedziała mu, że jest moją siostrą. Nie pytając się mnie o nic, podszedł do okna i odsunął zasłony tak, że promienie padały centralnie na moje oczy. Byłam zmuszona do zmienienia pozycji z pół siedzącej, do siedzącej, inaczej nic bym nie widziała. -Ona nie wie o umowie, prawda? -spytał cichszym tonem, aby nikt nas nie usłyszał, po czym odwrócił się w moją stronę.
-Nie wie. -potwierdziłam jego pytanie.
-To dobrze. -delikatnie się do mnie uśmiechnął. Ja chyba rzeczywiście zwariowałam. To było nierealne, aby Harry Styles był dla mnie miły, w dodatku się uśmiechał.
-Właściwie to po co tu przyszedłeś? Przecież mieliśmy wieczorem dopiero się spotkać. -musiałam znać odpowiedź na pytanie, które dręczyło mnie od kilku minut.
-Rose do mnie zadzwoniła i powiedziała, że moglibyśmy rano iść do galerii czy gdzieś. Tam jest dużo osób i na pewno ktoś nas zauważy. -wytłumaczył pokrótce.
-Umm... nie mogłeś zadzwonić? -dopytywałam się. Akurat w tym momencie uświadomiłam sobie, że nadal jest w łóżku i nadal mam na sobie pidżamę, w dodatku jestem roztrzepana.
-Napisałem Ci sms'a, nie odpisałaś, więc pomyślałem, że wpadnę do Ciebie. -wyjaśnił, ponownie odwracając się w stronę okna. -Ładny widok. -powiedział po cichu pod nosem.
-Ok, ale galeria jest otwarta od dziesiątej, a jest dopiero po siódmej. -zauważyłam bardzo istotny fakt.
-Spostrzegawcza jesteś. -stwierdził. Jego głos przybrał irytujący ton. Jednak nie jestem wariatką. -Pomyślałem, że moglibyśmy zjeść razem śniadanie. Nie wiedziałem, że ktoś u Ciebie będzie. Ta przyjaciółka, ona nocowała u Ciebie? -zaczął się dopytywać. No i po mnie. I co ja mam teraz zrobić? Przecież nie powiem mu prawdy. Ugh... musiał się o to zapytać? -Zdziwiłem się, jak ona mi otworzyła. Pomyślałem, że pomyliłem mieszkania, ale zapytałem się o Ciebie i powiedziała, że tu mieszkasz. Zapytałem się jej co tutaj robi i powiedziała, że czasami zostaje u Ciebie na noc. -nie czekając na moja odpowiedź wszystko mi wyjaśnił. Kamień spadł mi z serca. Beccy uratowała całą sytuację, nie wiedząc o umowie. A może ona się czegoś domyśla? Nie, na pewno nie. Może jej chodzi o to, że chcę wykorzystać Harr'ego i nie chciała mnie wydać? Pewnie tak...
-Ok. -zgodziłam się na jego pomysł, choć wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego.
-Jeszcze jedno, trzeba wyrobić wiarygodność w ten związek u bliskich dla nas osób, no oprócz chłopaków, bo oni wiedzą o wszystkim, więc możemy zostać u Ciebie i przy twojej przyjaciółce, będzie się zachowywać, tak jakbyśmy byli razem naprawdę? -usiadł na krawędzi łóżka i spojrzał się w moją stronę.
-Jasne. A teraz mógłbyś pójść np. do kuchni, to na końcu korytarza po lewo, a ja w tym czasie bym się ogarnęła? -spytałam, mając nadzieję, że się go przynajmniej na chwilę pozbędę.
-Już mnie nie ma. -skierował się w stronę drzwi i wyszedł.
Niechętnie podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne rurki i bluzę w stylu vintage. Z czystymi ubraniami skierowałam się do łazienki, która znajdowała się naprzeciwko mojej sypialni. Pokonując ta krótką drogę zdołałam usłyszeć kawałek rozmowy Harr'ego z Beccy. Właśnie jej opowiadał, o tym, że wygoniłam go z pokoju i się przebieram. Mam nadzieję, że siostra nie palnie nic głupiego. Spojrzałam się w lustro i szczerze wstydziłam się, że Harry widział mnie z rana. Moje włosy wyglądały, jakby spotkały jakiś silny huragan. Szybko doprowadziłam je do porządku i zakryłam delikatne sińce pod oczami, które niestety miałam od zawsze. Mało kto wiedział, że mam taką wadę, jak sińce pod oczami, bez względu na poziom wyspania, stan zdrowia czy pogodę. Miałam je odkąd pamiętam i nigdy nie znikały, tyle w tym temacie. No i teraz Harry Styles wie o jednym z moich sekretów. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i głośno westchnęłam. No to teraz czas założyć maskę „zakochana na zabój Alice Bailey”.
-Jestem. -powiedziałam melodyjnym głosem, podchodząc do Harr'ego.
-Ślicznie wyglądasz. -Styles zmierzył mnie wzrokiem od góry do doły, co swoją drogą było trochę denerwujące, po czym mnie delikatnie objął w pasie i położył swoją głowę na moim ramieniu. Jego loki łaskotały moją szyję. Nie mogłam się powstrzymać, przed szerokim uśmiechem. Jestem ciekawa jak wyglądamy razem. Zwykle jak widziałam zakochane pary, w moich myślach powtarzałam jedno zdanie „jak słodko razem wyglądają”. Ciekawe czy ja z Harry'm też wyglądamy słodko.
-Lyn, ja przepraszam za wczoraj, wyciągnęłam pochopne wnioski i... -zaczęła się tłumaczyć Beccy.
-Później o tym porozmawiamy, ok? -wolałam nie zaczynać tego tematu przy Harry'm. I tak nie powinien wiedzieć w ogóle o istnieniu Rebecci. Niech myśli, że jest moją przyjaciółką i może nie będzie żadnych problemów. Poczułam na swojej szyi oddech Harr'ego, a po chwili jego usta zaczęły delikatnie muskać moją skórę. Policzki zaczęły mnie okropnie piec. Założę się, że spaliłam buraka. Nie spodziewałam się, że Harry aż tak się posunie z okazywaniem uczuć, a fakt, że robił to przy Beccy, był trochę stresujący. Rebecca cicho się zaśmiała pod nosem. Podniosłam na nią wzrok, przyglądała się nam uważnie.
-Słodko razem wyglądacie. -stwierdziła, na co Harry szeroko się uśmiechnął. Poczułam jak rozszerzał swoje usta, dotykając mojej szyi. Założę się, że gdybym była niższa, nie mógłby na stojąco tak mnie całować. Musiałby się znacznie schylać, czego pewnie by nie zrobił, bo dziwnie by to wyglądało. Na jego szczęście, a moje nieszczęście mam 176 cm i jestem zaledwie o kilka centymetrów niższa od Harr'ego.
-Mieliśmy zjeść śniadanie, pamiętasz? -przypomniał mi Styles. No wow, co ty nie powiesz? Już dawno bym zajęła się jedzeniem, ale dłonie Harr'ego na mojej talii uniemożliwiały mi jakąkolwiek czynność prócz oddychania, choć i z tym było ciężko. Nie chodzi o to, że on tak na mnie działa (bo wcale nie działa), ale uścisk był dość mocny. Nie czekając na moją odpowiedź Harry mnie puścił i podszedł do lodówki. Zachowywał się, jakby był u siebie w mieszkaniu. O nic nie pytał, po prostu krzątał się po kuchni, szukając produktów, które nie mam pojęcia do czego były mu potrzebne. Ja w tym czasie stanęłam po drugiej stronie pomieszczenia i zajęłam się przygotowaniem herbaty.
-Gdzie jest pieczywo? -spytał Harry, otwierając po kolei wszystkie szafki.
-Górna półka przy samym prawym brzegu. -odpowiedziała Beccy na jego pytanie.
Po chwili Harry położył na stole w koszyczku pieczywo, masło, różne warzywa i wędlinę. Ja w tym samym czasie postawiłam na stole dzbanek z herbatą. Chciałam już usiąść, gdy zorientowałam się, że w kuchni mamy tylko dwa krzesła, a jedno z nich jest zajęte przez Beccy. No, a drugie zajął Harry. Co za dupek! Wiem, że to moje mieszkanie, a on jest gościem, ale mógłby się zachować jak gentelmen i ustąpić kobiecie miejsce! On złapał mnie za dłoń i pociągnął w swoją stronę, tak, że wylądowałam na jego kolanach.
-Przecież nie będziesz stała kochanie. -powiedział w moją stronę przesłodzonym tonem. Z mojej perspektywy brzmiało to sztucznie, ale Beccy zrobiła minę typu „ale oni są słodcy”. Na szczęście nikt z naszej trójki nie mówił nic więcej, tylko wszyscy zajęliśmy się jedzeniem. Harry miał to trochę utrudnione ze względu, że siedziałam na jego kolanach. Cóż, mam nadzieję, że nie pomyśli, że jestem ciężka.
-Skądś Cię kojarzę. -przerwał ciszę Harry, przenosząc wzrok na Becks. Obie zrobiłyśmy takie same miny, jak dzień wcześniej w restauracji. -Czy ty nie jesteś kelnerką w „Safe Heaven”? -spytał, lustrując ją wzrokiem.
-Umm... tak, jestem. -powiedziała niepewnie.
-To czemu wczoraj zachowywałyście się jakbyście się nie znały? -dopytywał Styles, a moja mina przybrała pewnego rodzaju przerażenie. Dobrze, że jej nie widział.
-Dopiero zaczęłam tam pracować, właściwie to był mój pierwszy dzień. -zaczęła tłumaczyć łagodnym głosem Beccy. Na prawdę bałam się, aby nie powiedziała za dużo. -Szef ciągle mnie obserwuje, a pogaduszki z klientami na pewno nie uszłyby jego uwadze. Wolałam nie ryzykować, więc nie zaczynałam rozmowy z Lyn. -spokojnie wyjaśniła, a ja w duchu odetchnęłam z ulgi. Nie mam pojęcia co sprawiło, że mnie kryła, ale w tym momencie mogłabym jej stopy za to całować. Tego dnia uratowała mnie na wszystkie możliwe sposoby, jedynym błędem było wpuszczenie Styles'a do mieszkania.
-To ja już będę się zbierać. Zaraz muszę być w pracy, a wolę się nie spóźnić. -zaczęła podnosić się z krzesła i zbierać brudne naczynia. -Alice... -zaczęła niepewnie, a ja znowu zaczęłam być pełna obaw do tego, co zamierzała powiedzieć. -Jeszcze raz dzięki za przenocowanie. -szeroko się do mnie uśmiechnęła.
-Nie ma sprawy. -odpowiedziałam jej uśmiechem.
-A właściwie to czemu tutaj spałaś? -no nie, Harry zaczął dopytywać się szczegółów... A myślałam, że obędzie się bez tego.
-Umm... -na chwilę się zamyśliła. -Mieszkam z taką jedną dziewczyną, która bardzo lubi imprezy. Właśnie wczoraj postanowiła taką zorganizować w naszym mieszkaniu i nie mogłam tam wytrzymać. -skłamała po chwili zastanowienia. Swoją drogą, bardzo łatwo przychodziło jej kłamstwo.
-To nie możesz zmienić mieszkania? -spytał Harry tonem, jakby było to oczywiste. Gdyby tylko wiedział, że tego poranka w tym mieszkaniu każdy nawzajem siebie okłamuje. To taki łańcuch... Ja z Harry'm okłamujemy Beccy. Ja z Beccy okłamujemy Harr'ego. A Harry pewnie też coś przede mną ukrywa. I tak siedzimy w tym błędnym kole, wymyślając co chwila nowe, lepsze, albo i gorsze kłamstwa.
-Nie mogę. -powiedziała poważnie. -Mam z nią podpisaną umowę. Ty powinieneś wiedzieć jak to jest, też masz umowę. -powiedziała poważnym tonem, a mina Harr'ego przeobraziła się w pewnego rodzaju strach. Od razu swoje oczy przeniósł na mnie, jakby chciał się upewnić, czy dobrze usłyszał. Moja mina wyglądała podobnie do jego. Czy to możliwe, że Beccy się domyśliła? To by tłumaczyło te jej kłamstwa i bronienie mnie przez cały pobyt Styles'a.
-No wiesz o co mi chodzi. -kontynuowała, a on zrobił minę typy „nie mam pojęcia o czym mówisz”. Pewnie chciał ją sprawdzić. -Na pewno masz jakąś umowę. Kontrakty, czy coś takiego. Nie chcę wyjść na jakąś psychofankę, ale lubię One Direction i słyszałam o umowie z Modest. -mówiła i mówiła... Nigdy nie widziałam jej tak rozgadanej...
-Ahh, o to Ci chodzi. Niby mamy umowę, ale tylko nie możemy się ośmieszyć publicznie. Pokazać się pijanym na ulicy, czy coś podobnego. Musimy dbać o dobre mienie zespołu i tyle. -wyjaśnił.
-No to wiesz o co mi mniej więcej chodzi. -kiedy powiedziała „mniej więcej”, przypomniałam sobie wczorajszy wieczór w towarzystwie Niall'a. Nie mogłam się powstrzymać przed przynajmniej cichym chichotem.
-Wszystko w porządku? -Harry popatrzył się na mnie, jak na idiotkę.
-Tak, po prostu... -no i wybuchłam głośnym śmiechem. To nie moja wina, że Horan dał mi wczoraj tyle pozytywnej energii. -...coś mi się przypomniało. -próbowałam się uspokoić. Beccy i Styles mierzyli mnie wzrokiem. Pewnie wyglądałam jak wariatka, oboje mieli poważne miny, a ja śmiałam się w niebo głosy. Po chwili jednak Becks się zaśmiała.
-Nie przejmuj się Harry, ona tak często ma, przyzwyczaisz się. -powiedziała, klepiąc go delikatnie po plecach, na dodanie otuchy. -Lyn, błagam Cię, nie rób sobie obciachu przed swoim chłopakiem. -powiedziała cicho Rebecca, lecz na tyle głośno, aby Harry mógł to usłyszeć.
-Wcale mi to nie przeszkadza. -przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, dziwne, że dało się jeszcze bliżej, bo wciąż siedziałam na jego kolanach. -Dobrze, że Lyn ma poczucie humoru, przynajmniej nie jest nudna. -czy on właśnie powiedział, że nie jestem nudna? Wow, powinnam to zapisać w jakimś kalendarzu. Jeszcze wczoraj mówił, że jestem nudziarą. Czy to ma jakiś sens? 


____________
 Cześć wszystkim!
Taa, to znowu ja. :D
Jak rozdział? Tym razem trochę pozytywnych relacji Lyn i Harr'ego. Wolicie ich takich miłych dla siebie, czy wręcz przeciwnie? Jestem ciekawa waszej opinii. Ja osobiście wolę, jak się kłócą, ale to w przyszłych rozdziałach, bo jak na razie nie było jeszcze takich "ostrych" spięć. Dobra, nie mówię nic więcej bo się wygadam co będzie dalej. :D
No to tyle. Do środy! <3

P.S Dziękuję za wszystkie wasze komentarze! Jesteście kochane! <3