wtorek, 29 lipca 2014

Don't Forget Me || Rozdział 9

"Why are we
Strangers when
Our love is strong
Why carry we on without me?"

~.~
Myślałam, że kiedy wrócę do współpracy z Rose, będę stopniowo wchodzić w świat show biznesu. Szefowa miała inne zdanie na ten temat i od razu puściła mnie na głęboką wodę. Przecież dla Rose najważniejsze jest zamieszanie i rozgłos. Stwierdziła, że musi być głośno, żeby mnie zauważyli. Taa, głośno. I jest głośno. Od razu załatwiła mi sesje, wywiady. W tempie natychmiastowym wróciłyśmy do nagrywania mojej debiutanckiej płyty i coraz bliżej nam do końca. Już nawet jest zaplanowany termin premiery.
-Lyn, mam jutro wolne. Może pójdziemy do kina, albo na zakupy? -zaproponował Harry, odrywając mnie od nauki nowych tekstów piosenek.
-Jutro nie mam czasu. Mam wywiad dla „Teen Vogue”. Mówiłam Ci o tym kilka dni temu, zapomniałeś? -przypomniałam chłopakowi i wróciłam do mojego poprzedniego zajęcia, czyli nauki tekstów.
-Nie możesz tego odwołać? -próbował mnie przekonać, co było naprawdę ogromnym błędem w jego przypadku.
-Nie Harry. Nie mogę tego odwołać. Wiesz, jak długo czekałam na ten wywiad. -od razu zaprzeczyłam i starałam się nie wybuchnąć. Dla niego to takie proste „odwołaj”. Miejsca One Direction w show biznesie jest ustabilizowane, więc nie mają o co się martwić i jeden wywiad w tą czy w tą, nie zrobią żadnej różnicy w ich karierze. Za to w mojej ten jeden wywiad może zmienić dużo.
-No dobra. Rozumiem. A kiedy znajdziesz trochę czasu dla mnie? -spytał dziwnie spokojny. Próbował powstrzymać swoją złość. Nic nie poradzę na to, że muszę pracować.
-No przecież teraz siedzimy razem. -zauważyłam istotną rzecz, a Harry posłał mi mordercze spojrzenie. Chyb jednak nie o to mu chodziło...
-Nie to miałem na myśli. -a jednak nie o to mu chodziło. -Kiedy znajdziesz dla mnie czas na co najmniej kilka godzin, abyśmy mogli gdzieś wyjść, albo nawet spędzić miło razem popołudnie bez zmartwień o pracę, a nie tak jak teraz, kiedy jesteśmy razem, a ty i tak siedzisz z głową w papierach. -wytłumaczył mi wszystko. Zrezygnowana odłożyłam teksty na stół. Miał rację. Od kilku tygodni tak właśnie wygląda nasz związek. Codziennie wracamy około 17 z pracy, oboje jesteśmy zmęczeni, a czasami mamy coś jeszcze do zrobienia. W weekendy zazwyczaj wychodzimy na jakieś spotkania, kolacje, imprezy, które są również związane z pracą, a zdarza się nawet, że musimy wychodzić osobno. Ta sława jest uciążliwa.
-Sobotę i niedzielę mam wolną. -powiedziałam, przeglądając wolne terminy w kalendarzu.
-Sesja do nowej trasy. -odpowiedział zrezygnowany Hazz.
-Przez dwa dni? -zapytałam zdziwiona. Jeden dzień, ale dwa?
-Tak, dwa. Sam się dziwię, że dwa dni, ale nic na to nie poradzę. Tak zarządził szef i nie mam nic do gadania. Przyszły weekend? -dał kolejną propozycję.
-Tylko niedziela. -miałam ochotę rzucić to wszystko w cholerę. A co będzie, jak zaczną nam się trasy? Wątpię, aby wolne dni nam się pokrywały.
-W sobotę mieliśmy iść na imprezę z chłopakami z 5 Seconds of Summer. -przypomniał mi Harry. Całkowicie o tym zapomniałam.
-Będziesz musiał iść sam. Impreza firmowa. -gdybym tylko mogła to odwołać... Zdecydowanie bardziej wolałam iść na imprezę z chłopakami, niż być na nudnej „imprezie”, której nie da się nazwać imprezą z zarządem, tylko sztywną posiadówką.
-Właśnie dlatego też nie chciałem, żebyś pracowała... Teraz nie masz dla mnie czasu. -powiedział rozczarowany.
-Postaram się wyjść wcześniej z tej imprezy. -próbowałam znaleźć jakieś rozwiązanie w tej sytuacji.
-Nie uciekaj od rozmowy. Tak będzie już ciągle? Jak mieliśmy umowę, spędzaliśmy więcej czasu niż teraz, bo Rose zależało na tym, żebyśmy się pokazywali razem, a teraz ma dosłownie gdzieś co czujesz, tyle żeby było jak najlepiej dla niej! -był zdenerwowany i to bardzo. Nie dziwię się. Też miałam tego wszystkiego dość.
-Porozmawiam z Rose. Dobrze wiesz, że ja mam najmniej do gadania w tej sprawie. -z bezradności przytuliłam się do chłopaka. To była dziwna sytuacja, która wydawała się bez wyjścia. W ten sposób tylko oddalamy się od siebie. Czy tak miał wyglądać nasz związek? Bo ja wyobrażałam sobie to wszystko inaczej.
***
-Rose, nie możemy trochę zwolnić? Praktycznie ciągle pracujemy na najwyższych obrotach. Po co się tak z tym wszystkim śpieszymy? -następnego dnia zaczęłam rozmowę na ten temat z szefową. Nie powiem, bałam się i to bardzo. Rose była nieprzewidywalna. Bałam się, że kiedy zwrócę jej uwagę, ona będzie zła i nie będzie chciała dalej ze mną pracować.
-Tylko czekałam aż się o to zapytasz. -kobieta się zaśmiała. Czy ona zawsze musi tak przeciągać temat i nie może od razu dać jasnej odpowiedzi? To już się chyba u niej nie zmieni. -To był tylko taki okres próbny. Chciałam sprawdzić czy dasz radę pracować w takich warunkach, bo niestety życie nie jest zawsze kolorowe i czasami będą takie dni, kiedy będziemy tak ciężko pracować. Podołałaś zadaniu, więc możemy już zwolnić. Wiem, że tu chodzi bardziej o Harr'ego niż o Ciebie. Wystarczająco dobrze znam Cię Lyn, żeby stwierdzić, że jeśli ktoś Ci daje możliwość wykazania się, dajesz z siebie wszystko. -kontynuowała. Może miała rację, ale nie do końca. Tak było, kiedy była ze mną jeszcze Rebecca, kiedy pracowałam żeby mieć pieniądze dla niej. Wtedy martwiłam się o każdy gorsz i mogłam zarywać nocki, aby tylko zarobić więcej. Teraz nie muszę się już o to martwić. Zarabiam wystarczająco dużo, aby zapewnić swoje podstawowe potrzeby i mieć na inne przyjemności.
-Dobrze, więc będę mogła mieć więcej luzu? -spytałam z nadzieją w głosie.
-Idź już do domu i nie pokazuj mi się na oczy przez dwa tygodnie. Wszystkie spotkania masz odwołane. -odpowiedziała bez większego zastanowienia. Dwa tygodnie?
-Ale... -nie dane było mi skończyć to zdanie.
-Nie ma żadnego „ale”. Rozmawiałam z Paul'em. Harry też ma wolne. Znikaj mi z oczu, bo zmienię zdanie. -Rose zaczęła mnie wyganiać. Wow. Spodziewałam się zwolnienia tempa pracy, ale nie dwutygodniową przerwę. Jak najszybciej wyszłam z biura. Skoro mam wolne, trzeba to jakoś wykorzystać. Po półgodzinnej jeździe samochodem znalazłam się w domu.
-Nie powinnaś być w pracy? -Harry zdziwił się, kiedy zobaczył mnie wcześniej niż powinnam wrócić.
-Powinieneś powiedzieć jak bardzo się za mną stęskniłeś, a nie mówić o mojej pracy. -odpowiedziałam ironicznie, zdejmując niewygodne balerinki.
-Oh, przepraszam. Zacznę od nowa. Cześć kochanie, wiesz jak bardzo się za tobą stęskniłem? -od razu się poprawił, co wywołało u mnie śmiech. -A tak naprawdę czemu nie jesteś w pracy? -widocznie go o zaciekawiło.
-Mam wolne przez dwa tygodnie. -uśmiechnęłam się na samą myśl urlopu.
-Czyli telefon do Rose podziałał. -Styles się szeroko uśmiechnął.
-Zaraz, ty do niej dzwoniłeś i poprosiłeś o to, aby dała mi wolne? -trochę mnie to zdenerwowało. Nie musiał tego robić. Sama chciałam poprosić szefową o przerwę, a Harry mnie ubiegł. Nie lubię, kiedy ktoś załtwia moje sprawy za mnie.
-No spokojnie. Nic przecież złego nie zrobiłem. Nie miałem innego wyjścia, nie miałaś dla mnie całkowicie czasu. -może i miał rację, ale mógł to ze mną omówić. Tym bardziej, że sama miałam to zrobić.
-Nie musisz mnie we wszystkim wyręczać. Sama mogłam to zrobić. -skrzyżowałam dłonie na klatce piersiowej. Nie chciałam się z nim kłócić, ale nie mogłam też pozwalać, aby tak się zachowywał. Jakieś zasady muszą być. Nie jesteśmy już niezależnymi od siebie osobami. Razem tworzymy prawdziwy związek, więc powinniśmy unikać takich sytuacji jak ta.
-I tak każdy wie, że nie zrobiłabyś tego. Wiem jak ta praca dużo dla Ciebie znaczy. -był spokojny, nie krzyczał, nie złościł się. Aż dziwne.
-Nie Harry. Sama dzisiaj zaczęłam rozmowę z Rose, aby dała mi trochę wolnego, a ona bez problemu się zgodziła. To oczywiste, że gdybyś z nią nie rozmawiał, musiałabym z nią negocjować mój urlop. -wyjaśniłam chłopakowi, który zdziwił się na moje słowa. Jego usta uformowały się w literę „O”. Wyglądał co najmniej śmiesznie.
-Ty? Naprawdę? Serio chciałaś to zrobić? -był bardzo zaskoczony. W końcu przez ostatnie dni ciągle mówiłam mu jak bardzo ta praca jest dla mnie ważna i nie mogę sobie pozwolić na żaden choćby najmniejszy błąd.
-Tak, ja. I zamknij tą buzie, bo Ci mucha tam wleci. -zaśmiałam się z chłopaka. -Skoro oboje mamy dwa tygodnie wolnego, to może skorzystamy z tego, a nie będziemy dyskutować na beznadziejny temat.
-To co proponujesz? -spytał, obejmują mnie w talii i posyłając jednoznaczne spojrzenie.
-Myślałam nad wspólnymi zakupami. -dobrze wiedziałam, że chłopak miał coś zupełnie innego na myśli.
-A ja myślałem nad czymś innym, ale skoro wolisz zakupy i to wspólne, to lepsze to niż nic. -zrezygnowany przystanął na moją propozycję.
Wspólne zakupy były zdecydowanie jednym z lepszych pomysłów na ten dzień. Pierwsze prawdziwe wspólne zakupy. Pamiętam jak w trakcie trwania umowy, pierwszy raz byliśmy razem na zakupach. Harry zachowywał się, jakby wcale mnie przy nim nie było i kupił sobie takie same adidasy, jak miałam ja. Potem zaatakowała go grupa fanek, a ja zostałam z boku i podeszła do mnie mała dziewczynka, która wyglądała jak aniołek.
Przez całe popołudnie chodziliśmy po sklepach. Harry co chwila narzekał, że bolą go już nogi, ma dość i chce wracać do domu, a ja za to prowadziłam go do kolejnego sklepu. Od czasu do czasu ktoś posyłał nam dziwne spojrzenie, w końcu zaczyna się robić o nas głośno. Tylko, że teraz ten rozgłos jest nam do niczego nie potrzebny. Co za paradoks, kiedy miało być o nas głośno, my nie chcieliśmy się razem pokazywać, a teraz kiedy chcemy wychodzić razem, nie chcemy aby nas zauważano.
-Muszę iść do łazienki. -szepnął do mnie Harry, kiedy przeglądałam kolejne ubrania na wieszakach.
-To idź. -dalej byłam zajęta szukaniem czegoś odpowiedniego dla mnie. Harry zdecydowanie nie był dobrym kompanem na zakupy. Co chwila marudził i narzekał. Wolałabym pójść na nie z Alex, albo ewentualnie z Niall'em. Zapamiętać na przyszłość – nigdy więcej na zakupy z Harry'm.
-Alice Bailey, proszę bardzo. Jak się czujesz będąc dziewczyną Harr'ego dla umowy? -koło mnie pojawiła się jakaś obca dziewczyna. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek wcześniej ją widziała.
-Jakiej umowy? -nie miałam pojęcia o co jej chodzi. Pojawiła się znikąd i zadaje dość nietypowe pytania. To nie jest normalne.
-Tej, dla której jest z każdą dziewczyną. No wiesz, nagle rok temu zrobiło się o Tobie głośno, a to tylko dlatego, że zaczęłaś się spotykać z Harry'm. Nie ty pierwsza i nie ostatnia. -śmiała mi się prosto w twarz. Muszę przyznać, że była całkiem ładna, gdyby nie zbyt duża ilość pudru na twarzy.
-Nie jestem z Harry'm dla żadnej popieprzonej umowy. -starałam się zachować spokój. Mogła mi wytknąć wszystko, ale nie to. Kiedyś owszem, ale teraz nie. Harry mnie kocha i nigdy by mnie nie okłamał.
-Oh, czyżby? Cóż, ciekawe jak długo przetrwa ten wasz związek. -zaśmiała się ze swoich słów. Kim ona do cholery jest? -Harry, jak miło Cię widzieć. -pisnęła, spoglądając na coś, a raczej na kogoś za moimi plecami.
-Daj jej spokój Kendall. -odezwał się Hazz, stając przede mną, jakby chciał mnie obronić.
-Wy serio dobrze udajecie. -byłam u skraju wytrzymałości. Miałam ochotę rzucić się na nią i wyszarpać jej te wszystkie, prawdopodobnie doczepiane włosy. Za kogo ona się uważa?
-Lyn, zakupy dokończymy innym razem. Chodź. -Harry złapał mnie za rękę i odwrócił w przeciwną stronę. Dziewczyna wciąż stała w tym samym miejscu.
-Kto to był Harry? -spytałam, kiedy byliśmy już w samochodzie.
-Ktoś, kogo nigdy nie powinnaś spotkać. -odpowiedział, wypuszczając głośno powietrze.
-Czemu? -dopytywałam. Harry ją znał, a ona zachowywała się jakby coś wiedziała.
-Kiedyś byłem z nią dla umowy. -szepnął. I wtedy mnie olśniło. Kendall, Kendall Jeneer. Ta, z którą niby był, kiedy wyjechałam do Chicago.
-Kiedy to było? -spytałam cicho. Nie powiem, że mnie to nie bolało, bo bolało. Tak samo jak wtedy, kiedy przeczytałam artykuł, że z nią jest. Nic nie poradzę na to, że jestem zazdrosna. Jeśli trzymała go chociaż przez chwilę za rękę, trzymała w swojej dłoni cały mój świat. Nic dziwnego w tym, że za nią nie przepadam.
-Jeszcze zanim się poznaliśmy, prawie dwa lata temu. Potem kiedy wyjechałaś, chcieli mnie znowu wpakować w związek z nią, ale odmówiłem. Jedynie spotkałem się z nią z dwa razy, ale przysięgam, że poza tymi dwoma spotkaniami nic nie było między nami. Ona nic dla mnie nie znaczy. Najważniejszą osobą w moim życiu jesteś ty i to się nigdy nie zmieni. -tłumaczył się, ściskając moją dłoń. To wszystko wyjaśniało. Ona po prostu jest zazdrosna, że Harry zakochał się w mnie.

_____________________
Niespodzianka! Jest wcześniej, niż planowałam go dodać, a to tylko dlatego, że jest nudny i stwierdziłam, że nie warto na taki nudny rozdział czekać aż tygodnia xD
Co powiecie na rozdziały co 5, a nie 7 dni? Jestem w stanie dodawać je z taką częstotliwością ALE mam jeden warunek. Tym warunkiem są komentarze. Jeśli będzie ich mniej więcej 40-50, mogę dodawać częściej. Wiem, że jest to możliwe, bo samych obserwatorów już jest 60. No to już od was zależy. Od następnego rozdziału rozkręca się akcja.

Pod hashtagiem #MoreThanFamousFF możecie tweetować o rzeczach związanych z opowiadaniem. Również ja od czasu do czasu zamieszczam pod nim różne informacje i krótkie fragmenty.

~Emily

czwartek, 24 lipca 2014

Don't Forget Me || Rozdział 8

"We'll fall together,
together in love"

~.~
Jedynym plusem i chyba najlepszym tego, że nie pracowałam, było to, że nie musiałam wcześnie wstawać. Nie od dziś wiadomo, że jestem leniem i to ogromnym, więc kilka dodatkowych godzin snu na pewno mi nie zaszkodzi. Kiedy dzisiaj się obudziłam, czegoś mi brakowało, a raczej kogoś. Harry. Pewnie już dawno poszedł do pracy. Nie obudził mnie. Zwykle to robił, żebym wiedziała, gdzie jest. Dzisiaj tego nie zrobił. Nie da się ukryć, że zawiodło mnie to trochę. Spodziewałam się, że teraz będzie mnie przepraszał, błagał o wybaczenie, lecz tak się nie stało. Widocznie nie zależało mu aż tak bardzo, jak twierdził wczoraj. Ale czego ja się spodziewałam? Że przyniesie mi śniadanie do łóżka i bukiet róż herbacianych? Moja wyobraźnia jest naprawdę żałosna.
Usłyszałam jakiś hałas na dole, jakby coś spadło. Bardzo się przestraszyłam. W domu nie powinno być nikogo oprócz mnie, więc miałam prawo się bać. A co jeśli ktoś się włamał? Szybko założyłam na siebie szlafrok i po cichu zeszłam na dół. Najpierw zajrzałam do salonu, nikogo tam nie było. Następnie weszłam do kuchni, gdzie okazało się, że jest Harry. Poczułam ulgę, że to tylko on.
-Już nie śpisz? -Harry odwrócił się w moją stronę, gdy usłyszał, że wchodzę do kuchni.
-Taa, usłyszałam, że ktoś jest w domu i przyszłam sprawdzić. Myślałam, że jesteś w pracy. -odpowiedziałam, siadając przy blacie.
-Odwołali nagrania. -wyjaśnił Styles, wracając do swojej poprzedniej czynności. Swoją drogą, robił coś do jedzenia. Nie mam pojęcia co to było i dla kogo, ale wyglądało apetycznie. -Jesteś głodna? Nie zjadłaś wczoraj kolacji. -taa, nie zjadłam. Po kłótni straciłam całkowicie apetyt. Dało się wyczuć między nami napiętą atmosferę.
-Nie byłam wczoraj głodna. -krótko odpowiedziałam. W porę zdążyłam ugryźć się w język. Miałam ochotę powiedzieć mu, że to przez jego zachowanie straciłam apetyt, jednak się powstrzymałam i dobrze, bo chciałam uniknąć kolejnej kłótni.
-Robię śniadanie. Właściwie to już jest gotowe. Miałem zanieść Ci je do sypialni, ale się obudziłaś. -powiedział lekko zawiedziony, ustawiając na kolorowej tacy tosty z dżemem truskawkowym i herbatę. Chwilę potem postawił ją na blacie przede mną, a sam usiadł obok. -Smacznego. -Uśmiechnął się delikatnie i zachęcił do jedzenia. Nadal nie byłam głodna. Ta cała chora sytuacja między nami jest naprawdę dziwna. Czemu nie możemy porozmawiać jak ludzie?
-Dziękuję. -Wysiliłam się na uśmiech, jednak nie zamierzałam brać się za jedzenie. Spojrzałam się jeszcze raz na tace. Oprócz jedzenia i herbaty, leżał na niej bukiecik złożony z małych róż herbacianych. Czyżby jednak Harry był romantykiem?
-Lyn, przepraszam Cię za wczoraj. Nie powinienem tego mówić. Naprawdę miałem ciężki dzień w pracy i potem wszystko mnie denerwowało. Powinienem powstrzymać swoją złość. Wiem, że byłem nie miły. Nie chciałem Cię zranić. -tłumaczył się jak małe dziecko. Czy rzeczywiście nie chciał mnie zranić? A może to tylko gadanie, żeby załagodzić sytuację? Nie wiem co o tym myśleć...
-Czemu zawsze swoją złość wyładowujesz na mnie? -spytałam, spuszczając wzrok w dół.
-Nie wiem. Na prawdę kurwa nie wiem. Nie chcę na Ciebie krzyczeć. Nie chcę Cię ranić, a mimo to wciąż to robię. Próbuję to powstrzymać. Próbuję się zmienić, ale czasami nie potrafię się opanować, albo robię to za późno. Musisz to zrozumieć. Bez Ciebie jestem jeszcze gorszy. -desperacko złapał moją dłoń, jakby bał się, że zaraz ucieknę, zostawię go samego i nigdy nie wrócę. Podniosłam na niego wzrok i nadzwyczajnie w świecie go przytuliłam.
-Następnym razem swoją złość wyładowuj na kimś innym. I musisz mi jeszcze powiedzieć, czemu tak bardzo nie chcesz, żebym pracowała. Tylko spokojnie. -poprosiłam chłopaka, któremu humor od razu się poprawił, gdy zobaczył, że moja złość na niego minęła.
-Myślałem, że ten temat jest już skończony... -powiedział dość cicho, jak na niego. Rzeczywiście starał się opanować.
-Odpowiedz mi, albo wychodzę. -zagroziłam, choć tak naprawdę nie wyszłabym, nie zostawiłabym go.
-Właśnie dlatego nie chcę żebyś pracowała. Boję się, że odejdziesz. -spuścił głowę w dół i mocniej ścisnął moją dłoń, upewniając się czy wciąż przy nim jestem.
-Czemu miałabym odejść? -zadałam mu dziwne dla mnie pytanie. Co moja praca ma wspólnego z tym, że mogę odejść?
-Kiedy zaczniesz pracować, zrobi się głośniej na nasz temat. Będą kolejne plotki i boję się, że uwierzysz w te kłamstwa. Że mnie zostawisz przez nie. -był smutny. Choć określenie smutny to mało powiedziane. Widać było, że się bał. Chyba tak samo jak mi, było mu trudno uwierzyć, że nasza bajka jest prawdziwa.
-Harry, musiałbyś mnie zamknąć w czterech ścianach, żeby nie było plotek. Nawet jeśli nie będę pracować, nie mogę cały czas siedzieć w domu. Chcesz żeby tak było? Żebyśmy cały czas siedzieli tutaj i oglądali telewizję, jak jakieś stare małżeństwo, albo i gorzej? Bo ja nie chcę, żeby to tak wyglądało. Poza tym i tak już są plotki, bo widzieli nas w Chicago, potem na lotnisku, w Holmes Chapel. Nie możesz nas ukryć przed światem. Nawet jeśli byś chciał, już za późno na to. Ale ja nie przejmuję się tymi plotkami. Wiem jak jest naprawdę i nigdy nie uwierzę w te brednie. -czasami ma wrażenie, że Harry rzeczywiście nie używa mózgu. Bał się, że uwierzę w plotki? Nigdy nie mogłaby, tego zrobić. Wiele razy się przekonałam, że to co mówią media jest stertą kłamstw. Nie mogłabym go zostawić tylko dlatego, że pojawią się jakieś plotki na temat naszego związku. Harry udowodnił mi, że mnie kocha i to wystarczy, żeby wierzyć mu, a nie mediom.
-Jestem głupi. -Harry zaczął śmiać się sam z siebie.
-Tylko czasami. -zawtórowałam mu śmiechem. Nagle zaciekawiło mnie moje śniadanie, które już dawno wystygło. -Zdaje się, że te tosty są już zimne. -skrzywiłam się na myśl jedzenia zimnych grzanek.
-Zrobię nowe. -Harry zabrał talerz z zimnymi tostami i wyrzucił je do kosza. Zabrał się za robienia nowych. Kiedy wkładał chleb do opiekacza, odwrócił się w moją stronę.
-Lyn? Między nami już wszystko w porządku? -spytał, naciskając guziki na tosterze.
-Tak, myślę, że tak. -uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Kocham Cię. -powiedział stawiając przede mną talerz z ciepłymi grzankami. -Smacznego. -uśmiechnął się, zachęcając mnie do jedzenia, a sam usiadł obok mnie. Gdyby mógł mi codziennie robić takie śniadania... Byłabym w siódmym niebie.
***
Nie zaczynałam z Harry'm już więcej rozmowy na temat mojej pracy. Był to drażliwy temat i wolałam nie zaczynać kolejnej niepotrzebnej kłótni. Wiem, że czasami nie radzi sobie z emocjami, ale się stara. Widzę to i naprawdę doceniam. Wracając do pracy... Postanowiłam odwiedzić Rose i zapytać, czy nie miałaby ochoty dokończyć nagrywania ze mną płyty. Zdaję sobie sprawę z tego, że może mi odmówić. W końcu to ja odeszłam, ja zrezygnowałam, a ona mogła znaleźć sobie na moje miejsce kogoś nowego, lepszego. Oczywiście nie miałam już mojej przepustki. Zawieruszyła mi się gdzieś w Chicago, a na moje nieszczęście wejścia do studia pilnował nie znany mi ochroniarz.
-Proszę pana, ja tu naprawdę tutaj kiedyś pracowałam. Muszę porozmawiać z Rose. -próbowałam jakoś się z nim dogadać, jednak facet był nie ugięty.
-A ja kolejny raz pani powtarzam, że nie obchodzi mnie to, czy pani tu pracowała, czy nie. Nie ma pani na to dowodów. Nie ma pani również przepustki, a na liście osób, z którymi ma się spotkać pani Shane nie ma pańskiego nazwiska. -jego zachowanie naprawdę mnie doprowadzało do szału. Dobrze wie, że tu pracowałam. W końcu musiałby być z Marsa, żeby nie słyszeć o mnie i o Harry'm. Przecież w poprzednim roku było bardzo głośno na temat naszego związku.
-Alice? -usłyszałam swoje imię z końca korytarza. -Co tutaj robisz? -osobą, która do mnie mówiła, okazał się być John'y, ochroniarz, który bardzo dobrze mnie znał.
-Próbuję się dostać do środka i porozmawiać z Rose, jednak mam z tym mały problem. -wskazałam skinieniem głowy na ochroniarza, który nie chciał mnie wpuścić.
-Dave, to jest Alice Bailey, dziewczyna Harr'ego Styles'a. To powinno Ci wystarczyć żeby ją tutaj wpuścić. -na słowa John'a, ten cały Dave zrobił zdziwioną minę, jakby pierwszy raz o tym słyszał. Chyba rzeczywiście jest jakimś odludkiem z Marsa i o nas nie słyszał. -Nie przejmuj się nim. Rose spodziewała się, że ją odwiedzisz, odkąd zrobiło się głośno o twoim powrocie. -tym razem skierował się do mnie i zaczął ze mną iść w kierunku windy, którą pojechałyśmy na piętro, gdzie mogłam porozmawiać z Rose. Szczerze nie mam pojęcia co media teraz mówią o mnie i o Harry'm. Nie chcę wiedzieć. Ale jak sam John powiedział, jest o nas głośno.
-Patrz kogo Ci przyprowadziłem. -odezwał się John w stronę Rose, kiedy przepuszczał mnie w drzwiach.
-Allyson May! Jak miło Cię znowu widzieć. -Rose szeroko się uśmiechnęła w moją stronę, mówiąc potem do John'a, aby zostawił nas same. -Proszę, usiądź. -wskazała dłonią na krzesło. -Więc co Cię do mnie sprowadza? Może chcesz wrócić do kariery piosenkarki?
-Czytasz mi w myślach. -odpowiedziałam, lekko się uśmiechając. Nie wiem czego powinnam się teraz spodziewać. Tak po prostu wrócę?
-To wspaniale. -Rose klasnęła w dłonie. -Odkąd wyjechałaś, nie mogłam znaleźć nikogo tak dobrego, jak ty. Swoją drogą, następnym razem kiedy będziesz chciała uciekać przed Harry'm, powiedz mu, żeby nie przychodził do mnie. To było męczące, kiedy dzień w dzień przychodził tu i chciał coś wyciągnąć na twój temat. To jest logiczne, że wiedziałam jak się nazywałaś kiedyś, gdzie mieszkałaś i takie tam, a musiałam udawać głupią przed nim i kłamać, że nic nie wiem. -zaczęła się śmiać ze swoich słów. Była dzisiaj w nadzwyczajnie dobrym humorze, jak nigdy wcześniej.
-Mam nadzieję, że nie będę już przed nim uciekać. -mój wzrok utkwił na dłoni Rose.
-Szczęścia dzieciaczki. -posłała mi ciepły uśmiech i zaczęła się bawić obrączką, znajdującą się na jej dłoni.
-Rose, czy ty jesteś mężatką? -spytałam niepewnie. Przecież nikt od tak nie nosi obrączki.
-Ah, jak widzisz jestem. Dużo Cię ominęło. Chciałam żebyś była świadkową, ale wolałam Cię tu nie sprowadzać ponownie. Myślałam, że tak całkowicie chciałaś uciec przed Styles'em, więc nie ryzykowałam. Ale nie martw się. Zostaniesz chrzestną. -wskazała na swój brzuch, który był większy niż kilka miesięcy temu. Chyba rzeczywiście dużo mnie ominęło. I po co ja wyjeżdżałam?

komentarz = szacunek dla autora
_________________


hejhej :)

Zaczęłam myśleć nad dodawanie dwóch rozdziałów tygodniowo, ale szybko wybiłam sb ten pomysł z głowy, bo za tydzień wyjeżdżam wstępnie na tydzień, ale będę starała się tam zostać trochę dłużej, więc nie będę pisać. Niby wezmę tableta, ale wątpię, abym znalazła tam czas na pisanie. Wgl zamierza ktoś jeszcze wysłać pracę na konkurs? Jak na razie mam jeden rysunek i jeden one shoot. Trochę mało, bardzo mało ;/ zero konkurencji :D

~Emily

tt/ask: @EmilyJenny_

niedziela, 20 lipca 2014

Don't Forget Me || Rozdział 7

"This ain't the end of us,
Darling let me show you
I am good enough
Maybe in the end I should've toughened up
Not self-destruct"

~.~
Anne nie dopytywała o więcej. Powiedziała, że to nasze życie, jesteśmy dorośli i to są nasze błędy. Nie była zła. Zrozumiała wszystko. Oczywiście zagroziła Harr'emu, że jeśli jeszcze raz mnie zrani, nie będzie dla niego taka miła. Ale ja wierzę, że tego nie zrobi.
-Co tutaj robisz w środku nocy? -Głos Anne trochę mnie wystraszył. W końcu siedziałam o późnej godzinie w kuchni, wszędzie ciemno i chicho, a tu nagle ktoś się odzywa.
-Nie mogę spać. -Odpowiedziałam kobiecie i upiłam trochę gorącej herbaty z kubka.
-Jutro wracacie do Londynu? -Zadała kolejne pytanie.
-Tak. Harry ma pracę. -Wyjaśniłam Anne.
-A ty wracasz do śpiewania? -To było dość trudne pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.
-Nie myślałam jeszcze o tym. Teraz będzie i tak dość spore zamieszanie wokół mnie i Harr'ego, nie chcę tego pogorszyć. -I tak wiem, że paparazzi nie przestaną nas w najbliższym czasie męczyć. Każdy będzie chciał wiedzieć, czemu wyjechałam.
-Oh, może i masz rację. Właściwie to gdzie ty byłaś? U mamy? -Pytanie Anne przywołały niemiłe wspomnienia sprzed ostatnich tygodni.
-Ja... umm... -Zaczęłam się jąkać. Trudno mi było powiedzieć, że byłam u mamy. Nie mogę tej kobiety tak nazwać. Już nie mam mamy.
-Mamo, nie męcz Lyn, ona jest zmęczona. Była u brata w Chicago. -Nieoczekiwanie w kuchni pojawił się Harry, który uratował całą sytuację. Naprawdę byłam mu za to wdzięczna. Moi rodzice to bardzo wrażliwy temat, bo tak jakby ich nie mam...
-Tak, byłam u brata. -Potwierdziłam odpowiedź Harr'ego. -Hazz, nie powinieneś spać? -Przecież on nigdy nie budzi się w środku nocy, więc było to dla mnie co najmniej dziwne.
-Powinienem, ale się obudziłem i nie było Ciebie przy mnie. Bałem się, że mnie zostawiłaś. -Powiedział smutnym głosem i usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem, jakby chciał sprawdzić, że jestem przy nim.
-Nie zostawię Cię. Nigdy. -Szepnęłam, zapominając o obecności Anne.
-Zostawię was samych. Dobranoc. -Odezwała się Anne, przerywając naszą chwilę.
-Idziemy spać? -Spytałam po chwili Harr'ego, który siedział przytulony, a raczej przyklejony do mnie, jakby bał się, że mu ucieknę. Wstaliśmy z krzeseł i ruszyliśmy w stronę sypialni. Gdyby wychodziłam z kuchni poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce, a po chwili straciłam grunt pod nogami.
-Zwariowałeś?! -Niemalże krzyknęłam na Harr'ego, który jak gdyby nigdy nic, niósł mnie na górę do pokoju.
-Jesteś zmęczona. Nie chciałem, żebyś upadła, kiedy byś szła po schodach. -Cicho zaśmiał się na swoje słowa.
-Ugh... Nie traktuj mnie jak niemowlaka. -Udawałam obrażoną. To było słodkie, że tak się martwił, jednak czasami przesadzał.
-Gdybym miał niemowlaka, wtedy bym się o niego martwił. -Położył mnie delikatnie na łóżku i dokładnie przykrył kołdrą.
-Chciałbyś mieć niemowlaka? -Jego słowa dały mi trochę do myślenia. Harry wbrew pozorom był ckliwy, wrażliwy i opiekuńczy, jednak za nic w świecie nie potrafiłam sobie wyobrazić go w roli ojca.
-Jasne, a ty nie? -Szybko odpowiedział, tak jakby był pewien swoich słów.
-Nie, że nie. Nie wiem. Nie myślałam o tym. Jestem jeszcze młoda. Na prawdę chciałbyś mieć dziecko? -Trudno mi było w to uwierzyć. Nie dochodziło do mnie, że Harry chciałby być ojcem. Owszem, potrafi się martwić, ale to nie to samo co być ojcem. On i dziecko? Nigdy.
-Mam już 22 lata, a ty 21. Starzejemy się ciągle. Nie jestem już nastolatkiem. Myślę poważnie o życiu. Poza tym w pewnym momencie włącza się ten instynkt macierzyński. Bycie rodzicem jest dużą odpowiedzialnością, ale wiesz ile jest przy tym frajdy? Dziecko wnosi mnóstwo kolorów w każdy związek. -Mówił tak jakby dziecko było tym, czego pragnął.
-Mam 21 lata i chce mi się bardzo spać. Naprawdę rozmowa o dzieciach, jest ostatnią rzeczą, na jaką mam teraz ochotę Harry. -Chciałam skończyć tą rozmowę jak najszybciej. Nigdy nie myślałam o byciu matką, cóż, przynajmniej nie w taki sposób jak Harry. Oczywiście jak byłam mała, zawsze mówiłam, że będę lepszą mamą niż moja biologiczna matka, jednak nie były to większe plany. Nie wiem jak naprawdę poradziłabym sobie w tej roli i czy w ogóle bym się do tego nadawała.
-W takim razie idź spać i porozmawiamy o tym kiedy indziej, ale tak na marginesie chciałbym mieć najpierw syna, a potem córkę, żeby ją bronił i żebym miał kogo rozpieszczać oprócz Ciebie. Dobranoc skarbie. -Musnął ustami moje wargi i poprawił kołdrę, po czym zgasił światło i przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Wtulona w jego tors próbowałam usnąć, jednak nie mogłam. Mój umysł był zbyt bardzo pochłonięty myślami o dzieciach. Może i chciałam je mieć, ale na pewno nie teraz. To za wcześnie. Poza tym mój związek z Harry'm nie trwa zbyt długo. Tak, to zdecydowanie za wcześnie na dzieci.
***
Obiecałam Anne, że niedługo ponownie ją odwiedzimy. Kobieta obawiała się, że będzie tak jak poprzednio, kiedy byłam w Holmes Chapel z Harry'm i tym razem znowu coś się wydarzy, że długo mnie nie będzie widziała. Mama Styles'a jest wspaniałą osobą. Traktuje mnie jak własną córkę, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Darzy mnie takim ciepłem, jakiego czasem mi brakuje. Oczywiście mam przy sobie ciągle Harr'ego, ale on nigdy nie da mi tego matczynego ciepła i nie zrozumie, jak bardzo tego potrzebuję.Kocham go, ale matki mi nie zastąpi.
-Hej skarbie. -Harry dał mi buziaka w policzek na przywitanie. Nie widziałam go jakieś dziesięć godzin i bardzo się za nim stęskniłam. Nawet nie miałam się czym zająć, dom był posprzątany, obiad ugotowany, a telewizji nie lubię oglądać. To dopiero pierwszy taki dzień, a ja już mam dość nic nie robienia. Co innego gdybym nic nie robiła z Harry'm, samemu jest to po prostu nudne.
-Muszę znaleźć pracę. -Powiedziałam znudzona całym tyn dniem. Jestem typem osoby, która kiedy jest sama, może zanudzić się na śmierć.
-Co? Czemu? Jeśli potrzebujesz pieniędzy, tylko powiedz, przecież wiesz, że mogę Ci dać. -Oh, czasami Harry naprawdę wydaje się naiwny. Może to prawda, że nie mam zbyt dużo pieniędzy, właściwie mam ich bardzo mało, ale na pewno nie wzięłabym ich od Harr'ego.
-Wiesz, że nie chcę twoich pieniędzy. Po pierwsze muszę znaleźć pracę, bo w końcu niedługo zostanę z niczym, a po drugie zanudzę się na śmierć, kiedy nie będzie Cię w domu. -Wyjaśniłam mu po krótce o co mi chodzi.
-Jeśli Ci się nudzi, może wychodzić, gdzieś z Eleanor, czy Perrie jeśli będą miały czas. El nic nie robi, kiedy Louis'a nie ma, a Perrie teraz chyba ma przerwę w nagrywaniu.
-Czemu nie chcesz, żebym pracowała? Korona mi z głowy nie spadnie. Nie chcę być od Ciebie zależna. -Nie mogłam mu dać za wygraną.
-Lyn, czemu ty jesteś taka uparta? Nie możesz odpuścić? Jestem zmęczony, nie chcę teraz się z tobą o to kłócić. Po prostu uważam, że nie musisz pracować i wcale nie będziesz ode mnie zależna. -Przeciągnął się i położył swoje ręce na oparciu od fotela.
-Nie chcesz ode mnie pieniędzy za mieszkanie, za jedzenie, za wszystko za mnie płacisz. Rzeczywiście nie jestem od Ciebie zależna. -Powiedziałam zirytowana tą sytuacją. Nie lubiłam, kiedy ktoś mnie we wszystkim chciał wyręczać, a tym bardziej finansowo. Poza tym, gdyby nagle coś się popsuło między nami, pokłócilibyśmy się i w najgorszym wypadku rozeszli, zostałabym z niczym. Musiałam mieć jakieś zabezpieczenie.
-Wcale nie. Jeżdżę twoim samochodem. -Wzruszył ramionami i skupił swoją uwagę na tym, co leciało w telewizji. Miałam wrażenie, że mnie ignorował.
-Jeździsz moim samochodem, to tak bardzo dużo... Samochodem, który się często psuje, a ty i tak płacisz za jego naprawę i paliwo. -Moja irytacja rosła w górę.
-Tak, dużo. Czemu tak bardzo chcesz żeby wszystko było po równo? Chcesz mi za wszystko oddawać? Po co mi twoje pieniądze? Niczego mi nie brakuje. Możesz już mi dać spokój? Jestem zmęczony. -Jego słowa zabolały i to bardzo. Nie wiem czy zrobił to świadomie, czy nie. Nie miało to znaczenie. Tak, czy inaczej, bolało.
-W porządku. Dam Ci spokój. Skoro tak bardzo chcesz, to dam Ci spokój. W końcu niczego Ci nie brakuje. Nie jestem Ci do niczego potrzebna. -Starałam się powiedzieć te zdania spokojnie, jednak złość, smutek i ból kumulował się we mnie z każdą sekundą.
-Lyn, ja nie miałem tego na myśl... -Harry zaczął się tłumaczyć, co sprawiało, że był bardzo zakłopotany. Teraz się tłumaczy. Kolejny raz mnie zranił. Kolejny.
-W porządku Harry. Zrozumiałam. -Zacisnęłam mocno usta, aby nie wybuchnąć głośnym płaczem. Oczy zaczęły mnie piec, więc szybko odwróciłam się i zniknęłam za drzwiami łazienki, gdzie już nie powstrzymywałam swoich łez.
-Lyn, skarbie. Przepraszam. Wiesz, że nie chciałem tego powiedzieć. Miałem ciężki dzień w pracy. Nie powinienem tego powiedzieć. Wcale nie miałem tego na myśli. -Styles walił w drzwi, próbując się wytłumaczyć. Nie musi się tłumaczyć. Dla mnie było wszystko jasne. -Skarbie, proszę, otwórz. Porozmawiaj ze mną. -Nie odpuszczał.
-Przed chwilą byłeś zbyt zmęczony na rozmowę. -Starałam się brzmieć obojętnie. Nie chciałam, aby usłyszał mój łamiący się głos.
-Tak, byłem zmęczony, ale ty jesteś ważniejsza. -Ważniejsza. Ja. Ważniejsza. Oczywiście. Jestem ważniejsza. Ale pieniądze będą zawsze najważniejsze. Na co ja liczyłam? Że Harry cały czas udawał materialistę, a tak naprawdę miłość jest dla niego na pierwszym miejscu? Śmieszne. Tak bardzo. -Odpowiesz coś? -Spytał wyczekującym tonem. Co miałam mu odpowiedzieć? Że znowu mnie zranił? Że ciągle się na nim zawodzę?
-Jestem zmęczona. Idę spać. -Wyszłam z łazienki, czego na pewno się nie spodziewał. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję, wyminęłam go i skierowałam się do sypialni. Szedł za mną, słyszałam jego kroki. Wyciągnęłam z szafy szorty i luźny t-shirt Harr'ego, co służyło mi za pidżamę i ponownie poszłam do łazienki, gdzie szybko się wykąpałam i przebrałam w przygotowane ubrania. Kiedy ponownie znalazłam się w sypialni, Harry leżał na łóżku, wpatrując się w sufit. Gdy usłyszał dźwięk zamykanych drzwi, momentalnie się podniósł do pozycji siedzącej i przeniósł swój wzrok na mnie. Starałam się go ignorować.
-Płakałaś. -Stwierdził, uważnie lustrując moją twarz. Ale odkrycie!
-Nie płakałam. -Zaprzeczyłam. Nie chciałam, żeby wiedział o moich chwilach słabości. Otworzyłam się dla niego i teraz tego żałuję. Nikt oprócz Natt'a, nigdy nie powinien widzieć mnie, kiedy płaczę.
-Ale twoje oczy... -Zaczął kolejne zdanie, lecz nie dałam mu go dokończyć.
-Są czerwone, bo jestem zmęczona. -Położyłam się na mojej stronie łóżka i prykryłam szczelnie kołdrą. Harry od razu położył się obok mnie. Odwróciłam się plecami do jego osoby. Nie wiem czy nie zauważył, że go ignoruję, czy nie chciał tego widzieć. Objął mnie w talii, jak to miał w zwyczaju robić. Ja jednak nie odwróciłam się w jego stronę i nie przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Wręcz przeciwnie. Odsunęłam się od niego, najdalej jak mogłam. Zrezygnowany, puścił mnie. Nie powiem, że cieszyłam się z tego, bo w głębi potrzebowałam tego, aby mnie przytulał, jednak nie mogłam mu tego powiedzieć. Moje powieki robiły się powoli cięższe. Wcześniej wcale nie miałam ochoty iść spać, skłamałam, aby Harry dał mi spokój. Jednak teraz mój organizm powoli się wyłączał.
-Przepraszam. Jestem największym idiotą na świecie. Nie zostawiaj mnie. Kocham Cię. -szepnął Harry, po czym ponownie objął mnie w talii. Na pewno myślał, że śpię. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Rzeczywiście jest idiotą. Największym na świecie idiotą. Moim idiotą. Ale kocham tego idiotę i nie mogłabym go zostawić. Nawet jeśli mnie teraz zranił. Zbyt bardzo go potrzebuję, żeby go zostawić. Ale kłótnia czasami jest potrzebna. W końcu muszę nauczyć Harr'ego, że nie może ciągle się rządzić w naszym związku.

komentarz = szacunek dla autora
________________________

I jest pierwsza kłótnia! A to dopiero początek.. chyba. Bo nie wiem czy będę się trzymać planu, czy ominę te wszystkie dramy i przejde do głównego wątki. Ogólnie miałam taki pomysł, żeby pominąć te mniej ważne (ale wciąż ważne) wątki i zrobić od razu najważniejszy wątek i skończyć, ale dostałam dzisiaj przypływu chęci i napisałam aż 2/3 rozdziału w ciągu półtora godziny! Chcę wam podziękować, że czekaliście (kilka dni, ale zawsze coś !) i mnie wspieraliście. Wujek niby informatyk obejrzał niedziałający komputer, stwierdził że nadaje się do wyrzucenia i wszystko stracę. Myślałam, że coś sobie zrobię, bo wszystkie rozdziały DFM, Help Me i nowego opowiadania TORN, o którym powiem wam innym razem. No, ale kochana Maddie powiedziała mi, żebym przycisnęła f11 i się włączył po tym komputer, a wujek "imformatyk" był trochę zdziwiony xD tak czy inaczej odzyskałam wszystko i już zapisuję na bloggerze, żeby na wszelki wypadek nic nie stracić.

Pod hashtagiem #MoreThanFamousFF możecie znaleźć jakieś informacje, fragmenty dotyczące nowych rozdziałów DFM :)

tt/ask: @EmilyJenny_

piątek, 18 lipca 2014

Liebster Awards

Pierwszą nominację dostałam od Elliott dziękuję skarbie <3

Pytania i odpowiedzi:

1. Co Cię natchnęło do pisania bloga?
Już kilka razy odpowiadałam na to pytanie. Filmik o Harry'm zrobiony przez fankę. Dałabym link, ale jestem leniem i nie chce mi się szukać.

2. Za co najbardziej cenisz 1D?
Jej, zdecydowanie za muzykę jaką tworzą. To ich piosenki sprawiły, że ich pokochałam. Oprócz tego wydają się wspaniałymi osobami. Nie gwiazdorzą, jak wiele innych osób. Sława nie uderzyła im do głowy i za to mają u mnie ogromnego plusa!

3. Ulubiony piosenkarz/piosenkarka/zespół?
Nie mam jednego zespołu. Kocham 1D, The Vamps i 5SOS. I to chyba takie naj zespoły. Oprócz nich wielbię Awolnation, Kodaline, James'a Blunt'a.

4. Jak poznałaś One Direction?

O ile dobrze pamiętam to jakieś 3 (?) lata temu na esce tv zobaczyłam teledysk do WMYB i wtedy jeszcze mało kto słyszał o 1D. Spodobała mi się ta piosenka i zapisałam sb nazwę zespoły na tel w notatkach. Potem oczywiście zapomniałam o tym i kilka miesięcy później jak szukałam czegoś w tel, znalazłam to, wpisałam na yt One Direction i można powiedzieć że od tamtej pory jestem z chłopakami. :)

5. Dokończ...

Lubię robić zdjęcia, pisać z obcymi osobami, marzyć i gotować.

Kocham Magdę (przyjaciółkę dla jasności xD).

Nienawidzę niekompetentnych osób (sama czasem nią jestem ugh..), kłótni między fandomami, kiedy ktoś bez powodu mnie ignoruje, kłamie. Hum nienawidzę tego, że jestem czasami bardzo zazdrosna.

Nie znoszę szpinaku. Pani doktor kazała mi go jeść, próbowałam, ale za każdym razem ten sam efekt. Mój organizm nie przyjmuje szpinaku i za każdym razem wymiotuję po nim xD

Chciałabym osiągnąć coś w życiu. Mieć dobrą pracę, kochającego męża i wspaniałą gromadkę dzieci. Ahaha ale się rozmarzyłam. :D

Marzę, aby przytulić Calum'a Hood'a. A zaraz po nim resztę 5sos, 1D, The Vamps i innych moich idoli.

Szanuję inne fandomy.

6. Twoje hobby?

Pisanie i fotografia.

7. Rzecz, bez której nie mogłabyś normalnie funkcjonować?

Muszę mieć przy sobie przynajmniej jedną z tych rzeczy: telefon, komputer, albo tablet.

8. Masz jakiś wymarzony cel w życiu? Jeśli tak to jaki?

Miałam, ale się zmienił. Chciałam dostać się na mat-fiz, a potem na politechnice studiować optyke, ale się nie udało. Zabrakło mi jednego punkta! Za to dostałam się do klasy romańskiej (rozszerzone angielski, francuski, geografia, polski) i ostatnio zaczęłam poważnie myśleć o sgh i stosunkach międzynarodowych, bo ta klasa przygotowuje do tego typu rzeczy i potem może założyć własną firmę. Jeszcze nie wiem z czym dokładnie. xD

9. Twoja największa zaleta?

Hum, ostatnio usłyszałam, że ludzie cenią we mnie moją dobroć, pomocność i wrażliwość, to że nie jestem obojętna na krzywdę ludzką. Sama nie wiem czy powinnam się z tym zgodzić. To prawda, że jestem taka jak wyżej napisałam, ale dużo osób to wykorzystuje i czasami jest to wadą.

10. Ulubiony cytat?

Nie mam jednego. Na pewno "nic nie dzieję się przez przypadek" bo to jest prawdą i ostatnio sama się o tym przekonałam. Kolejny to "Człowiek ma skórę, a skóra ma choroby." Jeszcze jeden, ale podam go po angielsku bo lepiej brzmi niż po polsku "It's ok not to be ok." "Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, to jak mamy być szczęśliwi jutro?" No to tyle z cytatów :)

11. Jakie miejsca na świecie chciałabyś zwiedzić?

Londyn, Francja (kocham ten kraj!), humm jeszcze Australię, nie wiem czemu, ale ciekawi mnie ten kraj/kontynent.


Kolejna nominacja od Klaudii K dziękuję słońce <3

Pytania i odpowiedzi:

1. Ile masz lat?

Coraz bliżej do 16! Obecnie 15, ale we wrześniu 16 ;)

2. Od jak dawna piszesz?

turururu, humm dwa lata we wrześniu ;)

3. Kto Cię motywuje do pisania?

Czytelnicy!

4. Jaki jest twój ulubiony przedmiot?

Nie wiem czemu zaczęłam się śmiać jak przeczytałam to pytanie xD  Tak serio to chyba mój kochany nikon d3000 z obiektywem nikkor 35 f 1.8 <3

5. Masz jakieś hobby oprócz pisania?

Fotografia, chyba nawet jest przed pisaniem.

6. Masz jakieś zwierzątko?

Niby mam. Mam dwa psy, Edka i Snickersa. Tyle, że to bardziej takie psy hmm nie moje... no nie są w domu tylko na podwórku sobie biegają i babcia się nimi zajmuje, bo ja nie cierpię zwierząt i uciekam przed nimi xD

7. Co sądzisz o moim blogu?

Szczerze nie miałam czasu przeczytać, ale w wolnej chwili zajrzę ;) Ładny wygląd!

8. Jakie kraje chciałabyś odwiedzić?

UK, Francja, Australia, Włochy, USA, Holandia.

9. Byłaś gdzieś za granicą?

Na wycieczkach szkolnych xD Niemcy, Czechy, Słowacja, Węgry. Węgry są tak pięknym krajem!

10. Kto jest twoim ulubieńcem z 1D?

Nie mam ulubieńca, kocham każdego!

11. Ulubiona piosenka, album 1D?

Nie mam ;)


I ostatnia nominacja od Klaudia Niki również dziękuję kochana! <3

1. Jak się nazywasz?

Martyna (nazwiska nie podam xD ahaha kiedyś podawałam)

2. Co skłoniło się do pisania?

Poprawka, chyba powinno być "cię". Jak do tego bloga to wyżej jest już odpowiedź, a ogólnie do samego pisania skłoniło mnie hmm... chyba to, że potrzebowałam wylać swoje myśli na papier ;)

3. Jakie masz hobby?

fotografia, pisanie ;)

4. Ulubiona piosenka 1D?

nie mam

5. W jakich fandomach jesteś?

Directioners, Vampette, 5sosfam ;)

6. Masz inne blogi? Jak tak to daj link
http://breath-of-lifexx.blogspot.com
http://too-late-to-apolagize.blogspot.com
i uwaga! nowy blog, ale nic na nim jeszcze nie ma xD http://torn-ashton-irwin.blogspot.com

7. Masz rodzeństwo?

Mam... nie będę o nich pisać xD

8. Co robisz w wolnych chwilach?

piszę rozdziały, chodzę na sesje z różnymi dziewczynami, piszę z Maddie, robię zwiastuny, szablony ;)

9. Jesteś ES czy LS?

Zaczynam wierzyć w Larr'ego, ale nie wiem czy mogę się nazwać Larry Shippers. Dla mnie nie ważne czy Larry is real, czy Elounor is real. Najważniejsze jest ich szczęście! ;)

10. Ulubiony film

"Gwiazd naszych wina"

11. Ulubiona książka

"Gwiazd naszych wina"

Nie nominuję nikogo, ponieważ jestem leniem xD Nie chce mi się wymyślać pytań, a za to napiszę rozdział :)
I rozdział 7 w niedzielę :)

środa, 16 lipca 2014

GOOD NEWS!

Tytuł sam mówi za siebie :)
Odzyskałam wszystkie rozdziały! Woho, nawet nie wiecie jak się cieszę, zresztą wy pewnie też ^^ Jutro rozdziału nie będzie, ponieważ nie mam jak dodać, ale sądzę, że po niedzieli powinien się pojawić. Głupio mi tak, że najpierw zawiesiłam bloga, a po kilku dniach odwieszam. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to zamieszanie. Aaa i pamiętacie jeszcze o konkursie? TUTAJ macie wszystko opisane. Zamierza ktoś wysłać swoją pracę? Jak na razie tylko jedna osoba się zgłosiła. Mam nadzieje, że ktoś jeszcze się zgłosi. :) Więc jeśli ktoś zamierza wysłać swoją pracę na konkurs, niech pisze w komentarzu.
~Emily xx

niedziela, 13 lipca 2014

Co dalej z Don't Forget Me?

Hej :)
Chyba dobrze wiecie o czym będzie ta notka. Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem, wena niestety nie wróciła, chęci do pisania też nie wróciły. Nie chciałam zawieszać bloga, nie miałam serca  was zostawić. Za dużo dla mnie znaczycie, każdy czytelnik bez wyjątków. Chciałam pisać dalej to opowiadanie tylko dla ułatwienia pominąć kilka wątków. Miałam nadzieję, że w ten sposób uda mi się dociagnac to FF do końca. Niestety mój komputer zadecydował za mnie. Nadzwyczajnie w świecie nie chce się włączyć. Po prostu nie działa. A ja wszystko miałam zapisane na komputerze a nie na bloggerze. Teraz tą notke piszę z telefonu, więc przepraszam za wszelkie błędy. Nie chce tego zróbic, ale muszę. Zawieszam bloga na czas bliżej nie określony. Może odzyskam pliki, ale nie wiem kiedy. Od sierpnia będę miała możliwość pisania na tablecie ale wiadomo że będzie to wolniej trwało. Proszę, nie zloscie się na mnie za to, nie miałam wpływu na działanie mojego komputera. Naprawa nie kosztuje grosze, właściwie się nawet nie opłaca naprawiać bo tyle samo zapłaci się za nowy komputer, tyle że rodziców nie bardzo stać żeby ot tak kupić nowy komputer. Naprawdę jest mi szkoda zostawić was. Smutno mi z tego powodu. :( dziękuję że byliście że mną przez tyle czasu i mam nadzieję, że będzie czekać na mój 'wielki' powrót.
~Emily xx

czwartek, 10 lipca 2014

Don't Forget Me || Rozdział 6

"Settle down with me
And I'll be vour safety
You''ll be my lade
I was made to keep your bod warm
But I'm cold as the wind blows so hold me in your arms"
~.~
Jeśli miałbym wybrać najlepszy poranek w moim życiu, wybrałbym bez zbędnego wahania ten dzisiejszy. Obudziłem się wcześniej niż mam w zwyczaju i to w dodatku u boku najpiękniejszej kobiety na świecie, która leżała wtulona w mój nagi tors. Lyn. Właśnie o niej mówię. Chcę się budzić już tak codziennie do końca mojego życia. Oboje byliśmy całkowicie nagi, ale nie przeszkadzało mi to. Jesteśmy tutaj teraz dla siebie. Nigdy nie zostawałem z żadną dziewczyną na dłużej. Nasze „relacje”, kończyły się na jednym numerku w mieszkaniu dziewczyny, czy w pokoju hotelowym. Nigdy żadna nie wylądowała w mojej sypialnie. Lyn jest tą pierwszą i ostatnią. Kocham Ją. Na prawdę Ją kocham i chcę, aby o tym wiedziała. Będę jej to pokazywał na każdym kroku. Cholera, tak bardzo ją zraniłem. Płakała kiedyś przeze mnie, cięła się przeze mnie. Chciałbym wziąć ten ból na siebie. Też płakałem po jej odejściu, ale to nic w porównaniu do tego co czuła Lyn. Brunetka zaczęła się wiercić. Pamiętam, że zawsze to zwiastowało jej pobudkę. Często obserwowałem ją z rana, kiedy jeszcze spała, kiedy byliśmy w Chicago, czy Holmes Chapel.
-Hej słońce. -powiedziałem, uśmiechając się, kiedy otworzyła swoje piękne, zaspane oczy.
-Umm... cześć. -powiedziała niepewnie, rozglądając się dookoła. Była bardzo zmieszana. Bałem się, że może żałuje tej nocy.
-Coś nie tak? -spytałem ze strachem. Nie chciałem jej teraz stracić.
-Nie, po prostu muszę się przyzwyczaić do tego miejsca. -odpowiedziała, spoglądając się w moją stronę, a ja odetchnąłem z ulgi. Nie stracę jej. Nie mogę. Jest moja już na zawsze. -Coś nie tak? -powtórzyła moje słowa, kiedy złapałem „zawiechę”, rozmyślając na jej temat.
-Kocham Cię. -odpowiedziałem, uśmiechając się do brunetki.
-Oh, też Cię kocham. -mocniej wtuliła się w mój tors, co było wystarczającym potwierdzeniem. Mając ją przy sobie, mam cały świat przy sobie.
-Nie zostawisz mnie już nigdy? -spytałem z lekką obawą, że ten czar pryśnie i nasza bajka się skończy.
-Obiecałam Katy. -odpowiedziała, na co się uśmiechnąłem. Pamiętała. Nie zapomniała. -Przydałoby się wstać. -powiedziała po chwili ciszy. Zanim wstała, sięgnęła po koc, który leżał obok łóżka. Owinęła nim swoje nagie ciało, co wywołało mój śmiech.
-Nie żartuj sobie Lyn, teraz chowasz swoje ciało przede mną, a w nocy nie przeszkadzało Ci, jak na Ciebie patrzyłem. -nie mogłem się powstrzymać przed tą uwagą. Nie chcę, aby się mnie wstydziła.
-Ugh, jesteś okropny. Idę się wykąpać. -powiedziała przez ramię, zanim zdążyła schować się za drzwiami od łazienki. Nie czekałem dłużej. Wstałem z łóżka i podążyłem za nią. Po cichu otworzyłem drzwi i wszedłem do łazienki. Stała przed lustrem całkowicie naga i przyglądała się swojemu idealnemu ciału. Podszedłem do niej i objąłem ją od tyłu.
-Harry! -pisnęła, odsuwając się ode mnie i złapała pierwszy, lepszy ręcznik, okrywając nim ciało.
-Nie wstydź się. -powtórzyłem kolejny raz, zabierając ręcznik. -Jesteś piękna. -powiedziałem, przejeżdżając dłonią po malinkach, które zostawiłem na jej szyi i dekolcie.
-Chciałam się wykąpać. -przerwała magiczną ciszę między nami.
-Ok. -powiedziałem, prowadząc ją pod prysznic.
-Sama. -dodała, widząc, że nie zamierzam opuścić łazienki.
-Cóż, musisz zmienić plany. -odpowiedziałem, wchodząc pod prysznic. Uśmiechnąłem się do niej zadziornie i odkręciłem wodę. -Będziesz tak stała? -spytałem, gdy dziewczyna wciąż nie ruszyła się z miejsca. W końcu dołączyła do mnie. Szczerze mogę teraz stwierdzić, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Niczego mi do szczęścia nie brakuje. Spełniłem swoje marzenia, mam wspaniałych przyjaciół, kochającą rodzinę i co najważniejsze – znalazłem miłość swojego życia. Odkąd pamiętam, czegoś mi brakowało. Teraz wiem, że to Jej mi brakowało. Jej miłości. To sprawa Boga. Zaczynam wierzyć w przeznaczenie. Staruszek miała dla nas plan już od dawna. Od samego początku Lyn miała moją połówkę serca, a ja jej, mimo że żadne z nas o tym nie wiedziało. To po prostu przeznaczenie. Los postawił nas sobie na swojej drodze i żadne z nas nie miało na to wpływu.
~.~
-Szef kuchni Harry Styles przygotowuje najsmaczniejsze naleśniki na świecie. -Hazz zaczął popisywać się swoimi „umiejętnościami kulinarnymi”. Naprawdę rozśmieszał mnie swoim zachowaniem. Ma już prawie 22 lata, a wciąż zachowuje się jak nastolatek, albo gorzej.
-Szef kuchni Harry Styles zaraz spali najlepszego naleśnika na świecie. -zaczęłam się z nim droczyć. Chyba rzeczywiście to nigdy nie minie. Nie ważne czy na żarty, czy na serio, nadal sobie dogryzamy. To już nawyk.
-A myślałem, że będziesz już dla mnie miła. -Hazz zrobił minę smutnego szczeniaczka (?), co bardzo mu nie wyszło.
-Wiesz, że to już taki nawyk. -powiedziałam, chcąc musnąć jego policzek, jednak on przekręcił głowę i pocałowałam go prosto w usta.
-Czyli przyznajesz, że jestem twoim uzależnieniem? -powiedział, patrząc się prosto w moje oczy i jedną rękę podrzucając na patelni naleśniki. Robił to naprawdę profesjonalnie. Dobrze wiedzieć, że mam osobistego szefa kuchni.
-Przyznaję. -musnęłam kolejny raz jego usta i odsunęłam się od niego, dając mu pełne pole do popisu, kiedy przerzucał naleśniki. Tym razem coś mu nie wyszło i placek wylądował na podłodze. -Taki z Ciebie kucharz. -zaśmiałam się z jego błędu.
-Nie podoba Ci się coś? W takim razie ty jutro gotujesz! -zaczął się śmiać, nalewając kolejną porcję ciasta na rozgrzaną patelnię. Wyglądał naprawdę seksownie w dopasowanych dresach, opuszczonych nisko na biodrach, bez koszulki i z ogromnym nieładem na głowie. Był perfekcyjny i w dodatku cały mój. Naprawdę mnie kocha. Teraz to wiem. Udowodnił mi to, a ja mu zaufałam w 100 %. Jestem tu dla niego, a on jest tu dla mnie. Na zawsze.
-Lyn, pojedziemy w ten weekend do Holmes Chapel? -spytał się Harry, odwracając się w moją stronę.
-W ten weekend do Holmes Chapel? -powtórzyłam jego pytanie, krzywiąc się w myślach. Może i chciałam tam pojechać, ale bardzo się bałam. Czy Anne wie o umowie? Jeśli tak, co ona teraz o mnie pomyśli? Może stwierdzić, że nadal jestem z jej synem dla pieniędzy.
-Nie podoba Ci się ten pomysł? Myślałem, że lubisz moją mamę i Robina. -odpowiedział lekko zawiedziony. Najwidoczniej oczekiwał, że od razu się zgodzę.
-Bardzo lubię twoją mamę i Robina, tylko... -nie wiedziałam, jak powinnam dokończyć to zdanie. Bo co powiem? Że boję się, że jego mama ma złe zdanie na mój temat?
-Tylko co? -dopytywał się. Nie wiedział, jak bardzo jest to dla mnie trudne...
-Zawiodłam całą twoją rodzinę. Oni byli tacy szczęśliwi z powodu, że byliśmy razem, a ja potem wyjechałam... -powiedziałam po części zgodnie z prawdą, ale nie o to chodziło.
-Nikogo nie zawiodłaś Lyn. To ja ich zawiodłem. -Harry podszedł do mnie i objął moją twarz w dłonie, zmuszając mnie, abym patrzyła na niego. -Nikogo nie zawiodłaś. -powtórzył, widząc, że próbuję odwrócić wzrok. Co miałam mu odpowiedzieć? Właściwie to nic. Zamiast tego przytuliłam się do niego. -Pojedziemy? -ponowił swoją propozycję, na co się zgodziłam twierdzącym kiwnięciem głowy.
***
Gdy Harry zatrzymał się na podjeździe przed mieszkaniem jego mamy w Holmes Chapel, mój strach wzrósł do maksimum. Bałam się, jak Anne zareaguje, gdy mnie zobaczy. Harry stwierdził, że nie powie jej, że przyjedzie i to ze mną, aby zrobić jej niespodziankę. Taka mi niespodzianka...
-Chodź. -wyciągnął w moją stronę dłoń, którą niepewnie złapałam. Moje serce biło zbyt szybko. Mimo, że jestem tu drugi raz, boję się bardziej niż za pierwszym. Hazz zadzwonił do drzwi, które po chwili otworzył Robin.
-Harry? -zdziwił się na jego widok. -Nie mówiłeś, że przejedziesz. I to nie sam. -dodał, przenosząc swój wzrok na mnie. Trudno mi było stwierdzić, co ten mężczyzna o mnie myślał. Nie był zły, ale nie był też szczególnie szczęśliwy.
-Chciałem wam zrobić niespodziankę. Możemy wejść? -powiedział, jak gdyby nigdy nic się nie stało, jakby umowa nigdy nie istniała, a my od początku byli ze sobą dla siebie, nie dla sławy.
-Lyn? -do Robina podeszła Anne, która była bardzo zaskoczona moją osobą. -Boże, Lyn to naprawdę ty. -kobieta mocno mnie przytuliła. Takiej reakcji się nie spodziewałam. -Tak się cieszę, że Cię widzę! Bałam się, że już nigdy mój syn nie będzie szczęśliwy. On nikogo tak bardzo nie kochał, jak kocha Ciebie. Wiem co mówię. -mówiła podekscytowana, wciąż mnie przytulając.
-Mamo, daj jej spokój. -Harry odciągnął swoją matkę ode mnie.
-Oh, już dobrze. Lyn, więc już wszystko dobrze z twoją babcią? -Anne zadała dość dziwne pytanie.
-Moją babcią? -zdziwiłam się. -Nawet nie poznałam swojej babci, zmarła zanim się urodziłam. -wyjaśniłam kobiecie, co sprawiło, że wpadła w zdezorientowanie.
-Harry mówił, że wyjechałaś, ponieważ twoja babcia jest ciężko chora i musiałaś jej pomóc. -powiedziała Anne, posyłając pytające spojrzenie swojemu synowi.
-Mamo, bo ja Cię okłamałem... Lyn wyjechała przeze mnie. -odezwał się Harry, spuszczając głowę. Czyli Anne nie wiedziała o umowie?
-Jak to przez Ciebie? Co ty jej zrobiłeś? -pytała nerwowo. Oh, jeśli ona się teraz dowie, nie ma szans, że będzie chciała mnie mieć w swojej rodzinie. Harry jest jej synem, mu wybaczy, ale mi na pewno nie.
-Trochę jest do wyjaśnienia. Możemy wejść? -spytał Hazz, przypominając wszystkim, że wciąż stoimy przy drzwiach.
-Tak, chodźcie do salonu. -odpowiedziała Anne, choć wiedziałam, że jest zła na swojego syna, że ją okłamał i zaraz może być również zła na mnie. -Więc czemu wyjechałaś Lyn? -spytała Anne poważnym tonem. Do gardła podeszła mi ogromna gula, która blokowała wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa.
-Zraniłem bardzo Lyn. -odpowiedział za mnie Harry, co spowodowało, że jego mama przeniosła swoją uwagę na niego.
-Co jej zrobiłeś? -zadała kolejne pytanie. Trudno mi było odczytać u niej jakiekolwiek emocje, odczucia. Była poważna, nic więcej.
-Bo... -zaczął niepewnie Harry. -...nasz związek był dla umowy, tylko, że Lyn się we mnie zakochała i ja w niej też, tylko jej teego nie powiedziałem i kiedy ona potrzebowała mojej pomocy, ja ją odepchnąłem i powiedziałem, że nic dla mnie nie znaczy. -dokończył na jednym wdechu. Gdy to powiedział, złapał moją dłoń, chcąc się trochę uspokoić. Był bardzo zestresowany. Nie dziwię mu się...
-Czemu to zrobiłeś? -w końcu udało mi się zauważyć zawiedzenie na twarzy Anne.
-Byłem z Lyn dla umowy, czy ją zraniłem? -Hazz nie do końca zrozumiał o co chodzi jego matce.
-Byłeś z nią dla umowy. -rozmawiali oboje, beze mnie, tak jakby wcale mnie przy nich nie było.
-Ja... nie wiem... Modest mi kazał, miało to spowodować duży rozgłos w zespole, a ja miałem się nie zakochać. Nie wiedziałem, że to może mieć kiedykolwiek miejsce. W żadnej dziewczynie się nie zakochałem, dopóki nie poznałem Alice. -jego słowa uspokoiły moje nerwy. Mówił prawdę, wiedziałam to. Nie mógłby kłamać.
-Chcesz powiedzieć, że to nie był twój taki pierwszy związek? -lekko podniosła głos na Harr'ego. Oh, była zła.
-Tak mamo. Wiem, że to było złe, ale nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak złe. Innym dziewczynom nie zależało na mnie, tylko na sławie i pieniądzach, a mi nie zależało na nich, nie dopuszczałem do siebie nikogo. Lyn jest inna. Od początku nie chodziło jej o sławę. -próbował uspokoić sytuację. Atmosfera w tym pomieszczeniu była już wystarczająco napięta.
-Nie chodziło Ci o sławę. W takim razie o co Ci chodziło? -tym razem Anne skierowała swoje pytanie do mnie. Jedyne wyjście to powiedzenie jej całej prawdy o Beccy.
-Potrzebowałam pieniędzy na leczenie siostry. Ona chorowała na AIDS i jej śmierć mogły opóźnić tylko leki. Ani ja, ani ona nie studiujemy, nie mogłyśmy znaleźć lepszej pracy. Mogłam być jedynie kelnerką, za co na pewno nie zarobiłabym na jej leki. Kiedy zaczęłam pracować dla Rose – mojej byłej menadżerce, zaczęłam zarabiać wystarczająco dużo, aby móc pomóc Rebecce. Jednak Rose stwierdziła, że jeśli się nie zgodzę na związek z Harry'm, zerwie ze mną kontrakt i zostanę z niczym, co równało się ze śmiercią mojej siostry. -opowiedziałam jej wszystko po kolei. Co będzie, to będzie. Przeszłości i tak nie zmienimy.
-Czy twoja siostra żyje? -Anne nagle zmieniła swój ton głosu. Była naprawdę przejęta.
-Nie. -pokiwałam przecząco głową. -Zmarła pół roku temu. -dodałam, spuszczając głowę w dół. Oczy zaczęły mnie piec. Śmierć Beccy jest dla mnie bardzo bolesnym wspomnieniem. Z moich oczu uroniło się kilka łez. Nic nie mogłam na to poradzić.
-Przykro mi. -powiedziała cicho mama Harr'ego. Hazz objął mnie ramieniem i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Jest taki kochany. -Ale to wciąż nie zmienia faktu, że źle zrobiłeś Harry. -znowu zwróciła się do swojego syna.
-Wiem mamo, że nie było to dobre. Z jednej strony była to najgorsza decyzja w całym moim życiu, a w drugim najlepsza, bo gdybym się nie zgodził na ten związek, nie poznałbym Lyn i nigdy bym jej nie pokochał. Nie spotkałbym miłości mojego życia. Nie byłbym teraz szczęśliwy. -to co powiedział, było bardzo urocze. Zaskoczył mnie tymi słowami. One jeszcze bardziej upewniły mnie, że kocha mnie naprawdę.




________________________
Błagam życzcie mi mnóstwo weny bo następne trzy rozdziały są pisane dosłownie na siłę... Mam pomysły i wiem co powinnam pisać, ale nie mogę tego przelać na papier (albo dokument tekstowyxD) przez ponad miesiąc napisałam tylko 3 rozdziały, jak ja pisałam kiedyś 4-5 rozdziałów tygodniowo nawet jak nie miałam czasu, a teraz praktycznie ciągle siedzę przy komputerze przy otwartym edytorze tekstowym i nie mam pojęcia jak zacząć zdanie... Myślałam, żeby zrobić przerwę i wiem, że wam się to nie spodoba, ale jak opublikuje za jakiś czas 10 (czyli ostatni jak na razie napisany przeze mnie rozdział) i nadal nie będę miała nic więcej, to będę musiała was zostawić niestety...
I znowu komentarze... Będę was męczyć i męczyć, ale nic nie poradzę na to, że czytelników przybywa, a komentuje wciąż te 15-20 osób, a a większości anonimy i nie zdziwiłabym się, gdyby to była jedna osoba. Jak samym obserwatorów jest prawie 50 i jeszcze anonimy! Powinno być przynajmniej te 40 komentarzy, a nie pod 20..

czwartek, 3 lipca 2014

Don't Forget Me || Rozdział 5

Rozdział zawiera treści przeznaczone dla osób 18+.
Czytasz na własną odpowiedzialność.

 "Days like these lead to nights like this lead to love like ours,
You light the spark in my bonfire heart."
~.~
-Tu jest nasza sypialnia. -powiedział Harry, otwierając mi drzwi do swojego pokoju.
-Nasza? -zdziwiłam się na jego słowa. -Przecież nikomu tutaj nie pozwalasz wchodzić, a mi szczególnie. -przypomniałam mu zdanie, które niegdyś do mnie powiedział.
-Trochę się zmieniło od tamtego czasu. Teraz jedynie mogę nie pozwolić Ci z niej wyjść. -wyszeptał niskim głosem wprost do ucha, co wywołało milion przyjemnych dreszczy na mojej skórze. Odwróciłam się w jego stronę i oplotłam swoje nadgarstki wokół jego szyi. -Co zamierzasz zrobić? -spytał się Hazz widząc co robię.
-Nie wiem. -starałam się brzmieć obojętnie, choć tak naprawdę wiedziałam co chciałam zrobić.
-Ale ja wiem. -uśmiechnął się do mnie zadziornie. Nie dał mi odpowiedzieć, ponieważ zamknął moje usta w czułym pocałunku, czyli czymś, co zamierzałam zrobić.
-Lyn! -usłyszałam swoje imię, na co od razu odsunęłam się od Harre'go i przestraszona odwróciłam się w stronę, skąd dochodził głos. Byli tam chłopcy, wszyscy. Niall, Zayn, Louis i Liam. Jej, jak ja się za nimi stęskniłam! A za blondynem to już szczególnie bardzo! Tylko trochę mi głupio, że zobaczyli mnie w takiej sytuacji z Harry'm...
-A pukać to nie łaska? -spytał się lekko zdenerwowany Harry, ponieważ nam przerwali. Wiedziałam, że nie był zbytnio zadowolony z tego powodu.
-Pukaliśmy, ale nikt nie otwierał. Nie wiedzieliśmy, że się całujecie w tej chwili. -powiedział rozbawiony Liam. Taa, jest się z czego cieszyć...
-Louis, 100 funtów dla mnie. -odezwał się Zayn, wystawiając dłoń w stronę Tomlinsona.
-Za co ty chcesz od niego kasę? -spytał się Harry Mulata.
-Założyli się o 100 funtów o to, czy Lyn z tobą wróci. Zayn stawiał, że tak, a Louis, że nie. -wyjaśnił blondyn. -Lyn, ja rozumiem, że jesteś teraz z Harry'm, ale mogłabyś się ze mną przywitać. -dodał blondyn, na co szeroko się uśmiechnęłam. Podeszłam do niego i od razu go przytuliłam. Spojrzałam się na Harr'ego, który przewrócił oczami.
-Nie bądź zazdrosny Styles. -blondyn skarcił go za jego zachowanie. Harry nic nie odpowiedział, tylko podszedł do nas i odciągnął mnie od blondyna.
-Nie bądź zazdrosny Styles. -powtórzyłam słowa Niall'a, na co Horan zaczął się śmiać.
-Ok, nie będę. Idę na dół, a ty zostań sobie tutaj z Niall'em. -zaczął udawać obrażonego i odsunął się ode mnie, po czym rzeczywiście zszedł na dół.
-Nie martw się, przejdzie mu. -powiedział Liam, chcąc dodać mi otuchy.
-Chodźcie do niego. -wyszliśmy z  sypialni i zeszliśmy na dół. Chłopaki poszli do salonu, a ja zaczęłam szukać Harr'ego. Loczek stał w kuchni i chyba coś kroił. Stał do mnie odwrócony tyłem. Objęłam go w pasie i stanęłam na palcach, aby dosięgnąć do jego ucha.
-Przepraszam. -wyszeptałam wprost do jego ucha, po czym złożyłam pocałunek na jego policzku. Chłopak odwrócił się w moją stronę, objął w talii i wpił czule w moje usta.
-Wiedziałem, że długo beze mnie wytrzymasz. -wyszeptał między pocałunkami.
-Ekhm... -nasz wspaniały moment został przerwany przez czyjeś odchrząknięcie. Szybko się od siebie odkleiliśmy i odwróciliśmy jak poparzeni w stronę dochodzącego dźwięku. -Nie żeby coś, ale my przyjechaliśmy żeby pogadać z wami, a nie siedzieć w waszym salonie, podczas kiedy wy wpychacie sobie języki do gardła. -Louis mówił, powstrzymując się od śmiechu. Ponownie czułam, jak oblewam się rumieńcem.
-Zaraz przyjdziemy. Musimy umm... zrobić wam coś do picia. Tak, zrobić do picia. -mówił zmieszany Harry. Louis zostawił nas samych, a wtedy Harry ponownie odwrócił się w moją stronę i musnął moje usta. -Później dokończymy. -szepnął do mojego ucha, po czym zaczął wyjmować z górnej półki czyste szklanki. Nie miałam pojęcia gdzie co jest w tym mieszkaniu, więc po prostu stałam z boku i się przyglądałam. Harry krzątał się po pomieszczeniu, wyjmując potrzebne rzeczy do nie wiem czego. Przypomniało mi się, gdy tak samo krzątał się w moim mieszkaniu, kiedy był w nim po raz pierwszy. Udawaliśmy przy Beccy parę. Przytulał mnie wtedy i muskał moją szyję. Podobało mi się, ale wtedy wmawiałam sobie, że to po prostu było miłe i dlatego mi się podobało. Czy wtedy już coś do niego czułam? Myślę, że tak. Czułam coś do niego od samego początku. Od naszego pierwszego spotkania, kiedy niemalże walnęłabym w jego auto. Nie byłam świadoma tego. Może wtedy jeszcze go nie kochałam, ale czułam COŚ.
-Lyn, odpłynęłaś. -ocknęłam się, gdy Harry potrząsnął mnie za ramiona.
-Mówiłeś coś? -spytałam nie ogarniając do końca co się dzieje wokół mnie.
-Tak, mówiłem do Ciebie od kilku minut, a ty mnie nie słuchałaś. Coś się stało? -spytał zmartwiony, jakby bał się o mnie. To słodkie.
-Nie, nic się nie stało. Po prostu się zamyśliłam. -od razu zaprzeczyłam.
-Na pewno? -chyba średnio chciał mi uwierzyć, a ja wcale nie kłamałam.
-Tak Harry. Na pewno. Zamyśliłam się. -ponownie to powtórzyłam.
-W takim razie o czym myślałaś? -przejechał kciukiem po moim policzku, co wywołało przyjemne dreszcze na mojej skórze. Chyba już tak zawsze będę reagować na jego dotyk.
-Serio muszę Ci powiedzieć? -spytałam zrezygnowana. Nie chciałam mu tego mówić. To trochę krępujące powiedzieć mu, że myślałam o tym, kiedy tak właściwie go pokochałam.
-Musisz. Nie odpuszczę. -uśmiechnął się do mnie zadziornie, a ja przewróciłam oczami i wypuściłam powietrze z płuc.
-Myślałam o naszym pierwszym spotkaniu. -odpowiedziałam prawie zgodnie z prawdą.
-Prawie rozwaliłabyś mi samochód i swój przy okazji też. -uśmiechnął się szeroko, kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
-Pamiętasz... -szepnęłam, delikatnie się uśmiechając.
-Pamiętam wszystko. -odpowiedział równie cicho, jak ja. Byliśmy niebezpiecznie blisko siebie. I jak to zwykle ostatnio kończy się między nami, nasze usta złączyły się w czułym pocałunku. Stałam przy blacie, więc Harry bez większego problemu podniósł mnie i posadził na blacie, stając między moimi nogami.
-Oczywiście, bo co innego może robić Harry i Lyn, kiedy są sami, jak nie migdalić się? Stary, bo zaraz ją weźmiesz na tym blacie. -do kuchni znowu wpadł Louis i już nie powstrzymywał się od śmiechu. Całkowicie zapomniałam, że oni nadal są w mieszkaniu. I kolejny raz spaliłam buraka.
-Spadaj. -warknął wkurzony Harry, lecz ani trochę nie odsunął się ode mnie.
-Hej, spokojnie Hazz. A teraz wybacz, ale zabiorę Ci Lyn. My też się za nią stęskniliśmy i chcielibyśmy z nią pogadać. Później będziecie się pieprzyć. -ponownie zaczął się śmiać, jakby miał z czego... Lubię go, ale teraz był naprawdę irytujący. Odsunęłam od siebie Harr'ego i złapałam go za rękę.
-Chodź. -powiedziałam w stronę Harr'ego i razem z Lou wyszliśmy z kuchni.
-Co wy tam tyle robiliście? -spytał się Horan, gdy weszliśmy do salonu.
-Nie chcesz wiedzieć Niall. Jesteś za mały na takie rzeczy. -powiedział Lou, szeroko się uśmiechając. Czułam, że moja twarz znowu się robi czerwona.
-Ktoś tu jest czerwony. -odezwał się Liam, wskazując na mnie, co spowodowało, że jeszcze bardziej się zawstydziłam.
-Jezu, dajcie nam spokój. -powiedział zrezygnowany Harry, kładąc swoją dłoń na moich plecach co trochę mnie uspokoiło.
-Ale my się wcale o nic nie czepiamy. Wszystko jest dla ludzi. Stęskniliście się za sobą. -skomentował naszą dyskusję Zayn, który jeszcze się nie odezwał.
Spędziliśmy cały wieczór śmiejąc się i oglądając jakąś komedię, która akurat leciała w TV. Muszę przyznać, że bardzo dużo mnie ominęło. Chłopcy opowiadali mi co działo się przez te pół roku. Niestety Liam nie jest już z Danielle i ma nową dziewczynę – Sophie. Nie znam jej, ale nawet z samych opowiadań, nie przepadam za nią. Uwielbiałam Dani, ale cóż, to ich życie i ich decyzje. Jeśli Liam twierdzi, że postępuje słusznie, to nie będę się w to wtrącać. Kolejnym news'em jest to, że Niall i Alex zaręczyli się, a za pięć miesięcy będzie ślub.
-Wreszcie poszli. -skomentował wizytę przyjaciół Harry, opadając na kanapę.
-Przestań, nie było aż tak źle. Dużo mnie ominęło... -powiedziałam z lekkim smutkiem w głosie. -Trochę mi głupio, że nie było mnie przez pół roku i tak nagle znowu pojawiam się w waszym życiu. -dodałam, spuszczając głowę.
-To przeze mnie. -Harry złapał mnie za podbródek i zmusił, abym spojrzała się w jego oczy. -Nie przejmuj się niczym. Oni nadal lubią Cię tak samo, jak kiedyś. A ja kocham. -musnął moje usta i odsunął się ode mnie co spowodowało moje niezadowolenie. -Jestem zmęczony tym dniem, idziemy spać? -spytał, podnosząc się z kanapy. Pokiwałam twierdząco głową i ruszyłam za nim do naszej sypialni. „Naszej”, jak to dziwnie brzmi. Muszę się przyzwyczaić.
-Możesz się wykąpać w tej łazience, a ja pójdę na dół. -wskazał na pomieszczenie sanitarne, które znajdowało się w naszej sypialni. Harry zostawił mnie samą. Wyciągnęłam z nierozpakowanej jeszcze walizki potrzebne rzeczy i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i ustawiłam na chłodny strumień. Właśnie tego teraz potrzebowałam, orzeźwienia. Kiedy skończyłam brać prysznic, Harry leżał już w swoim łóżku i robił coś na telefonie. Ułożyłam się obok niego na łóżku, jednak nadal nie wiedziałam jak powinnam się zachować, czy powinnam się przytulić do jego torsu, czy też odwrócić się i położyć na drugim końcu łóżku.
-Chodź tutaj. -powiedział cicho Harry, widząc, że nie wiedziałam co do końca zrobić. Przysunęłam się do niego, a on objął mnie ramieniem i przyciągnął do swojej klatki piersiowej.
-Moje marzenie się spełniło. -szepnął do mojego ucha. -Chciałem żebyś usnęła w moich ramionach.
-Jeszcze tego nie zrobiłam. -odpowiedziałam, przygryzając moją dolną wargę.
-Ugh, nie rób tego, bo dłużej nie wytrzymam. -zaśmiałam się cicho na jego słowa.
-Czego? -udałam, że nie wiem o czym mówi i ponownie przygryzłam swoją wargę. Po chwili znalazła się ona między zębami Harr'ego. Delikatnie ją przygryzł i zaczął namiętnie całować moje usta.
-Mówiłem, że nie wytrzymam. -wyszeptał między pocałunkami, które przybierały na czułości i namiętności.
-Nie mów tyle. -skarciłam go, wpijając się w jego usta. Nie miałam kontroli nad tym, co robiłam. To było ode mnie silniejsze. Temperatura naszych ciał znacznie wzrosła. Poczułam, że wybrzuszenie pod szortami Harr'ego rośnie i twardnieje. Oh, co ja z nim robię?
-Czujesz, jak na mnie działasz? -powiedział niskim, bardzo pociągającym głosem. -I tylko mnie całujesz. -dodał, zatapiając się w moich ustach. Włożył swoje dłonie pod moją luźną koszulkę, początkowo masując mój brzuch. Przeniósł dłonie nieco wyżej, delikatnie dotykając moich piersi. Jego dotyk wywołał przyjemne dreszcze na moim ciele. Nigdy nikt mnie tak nie dotykał. Harry delikatnie ściskał moje piersi. Było to bardzo przyjemne. Nie zrobiłby mi krzywdy. Ufałam mu. Mimo, że takim czymś sprawiał mi przyjemność, chciałam więcej. Znacznie więcej. Nic nie poradzę, że działa na mnie, tak jak ja na niego. Pożądanie rosło z każdą minutą. Swoimi małymi dłońmi złapałam za kant koszulki Harr'ego i podniosłam ją trochę do góry. Harry zaśmiał się i wyjął swoje dłonie spod mojej koszulki, pozwalając mi zdjąć jego t-shirt. Właściwie to po co on do łóżka założył koszulkę? Tylko utrudnia mi pracę... Gdy został pozbawiony t-shirtu, wzięłam się za jego szorty. Złapałam za ich gumkę i chciałam pociągnąć w dół, jednak dłoń Harr'ego mi to uniemożliwiła.
-Czy ty chcesz się ze mną kochać? -spytał niepewnie Harry, bojąc się co zamierzam zrobić.
-A ty chcesz? -drażniłam się z nim.
-Boże, Lyn, nie rób tego. Dobrze wiesz, jak bardzo Cię pragnę. -niemalże wykrzyczał te słowa.
-W takim razie masz odpowiedź. -powiedziałam zadziornym głosem.
-Oh, kochanie... -jęknął Harry z zadowolenia. -Czy ty kiedykolwiek uprawiałaś seks? -spytał po chwili namysłu.
-Umm... nie. -odpowiedziałam zawstydzona. Wiedziałam, że chłopak nie jest prawiczkiem. Gemma mi to powiedziała. Moje doświadczenie seksualne jest równe 0, a jego na pewno o wiele, wiele wyższe.
-Nie masz się czego wstydzić kochanie. Chcę być tym pierwszym i ostatnim. -musnął moje usta. Jego słowa wywołały uśmiech na mojej twarzy. Jednak to prawda, że chłopak jest najlepszym lekiem na kompleksy. Nie miałam pojęcia, jak powinnam zacząć i czy to ja powinnam zacząć. Ponownie zajęłam się jego szortami, a on ponownie zatrzymał moją rękę. -Zaczekaj skarbie. Najpierw muszę Cię przygotować. Połóż się koło mnie. -wskazał na miejsce, obok siebie. Posłusznie wypełniłam jego polecenie. -Musisz się rozluźnić. -powiedział niskim głosem, zdejmując zwinnym ruchem dłoni moje króciutkie szorty. Następnie zajął się moją koszulką. Gdy ją zdjął, zasłoniłam swoją klatkę piersiową skrzyżowanymi dłońmi. Wstydziłam się swojego ciała. Nigdy nie było idealne. Nie chciałam go nikomu pokazywać.
-Nie wstydź się mnie kochanie. Jesteś idealna. -powiedział Harry, zabierając moje dłonie na bok. Ponownie dotknął moich piersi. Miał takie duże dłonie. Jego jedna dłoń, mogła zasłonić moją całą miseczkę. -Jesteś idealna. -powtórzył, widząc, że nadal trochę się krępuję. Zaczął składać na nich pocałunki, a w niektórych miejscach ssał moją skórę. Założę się, że zostawił po sobie pamiątki w postaci malinek. -A teraz zejdę trochę niżej. -zaśmiał się, łapiąc jednym palcem za koronkowe wykończenie moich majtek, których równie szybko się pozbył, jak pozostałej części mojej wieczornej garderoby. Byłam całkowicie naga. Naszczęście leżałam pod kołdrą, więc Harry nie widział całego mojego ciała. I tak moje policzki piekły mnie niemiłosiernie ze wstydu. On był taki idealny, a ja? Ja wyglądałam jak jakiś tłusty pączek... Harry powoli wsunął we mnie swojego palca, początkowo powoli nim poruszając. Było to niewyobrażalnie kurewsko bardzo przyjemne. Oh, czemu jego dotyk wywołuje tyle szczęścia w moim organizmie?
-Podoba Ci się? -spytał niskim, pociągającym głosem. Nie byłam wstanie powiedzieć, jakiegokolwiek słowa.
-Harry... -jęknęłam jego imię, co wystarczyło mu jako odpowiedź. Zaczął przyśpieszać swoje ruchy, co wywołało jeszcze większą przyjemność. W pewnym momencie znienacka wyjął swojego palca, co spotkało się z moim niezadowoleniem. Pragnęłam go.
-Czemu przestałeś? -spytałam głosem pełnym pożądania.
-Jesteś gotowa. -powiedział, sięgając po coś do szafki po swojej stronie łóżka. -Jeśli chcesz, możesz już je zdjąć, chyba, że wolisz, żebym sam to zrobił. -zaśmiał się, ukazując swoje słodkie dołeczki. Szybko pozbyłam się jego szortów. Został w samych bokserkach, które wydawały się nieco za ciasne na niego z powodu jego dość sporej erekcji. -Je też możesz zdjąć. -szepnął w moje ucho, gdy zobaczył, że przyglądam się im. Moje policzki oblał rumieniec, co spowodowało chichot u Harr'ego. -Nie masz się czego wstydzić kotku. Naprawdę, jesteśmy ludźmi. To normalne. -dodał swoim niskim, bardzo pociągającym głosem. -Zrobimy to razem. -Hazz złapał za moją dłoń i ściągnął nią swoje bokserki. Z powodu, że kołdra przykrywała tylko mnie, mogłam zobaczyć go w pełnej okazałości. Nigdy nie spodziewałam się, że jego przyrodzenie będzie aż tak dużych rozmiarów. Nie myślalam, że ktokolwiek może wyglądać tak perfekcyjnie, jak Harry. -Chcesz go dotknąć? -spytał Hazz, gdy zobaczył, że się mu przyglądam. Niepewnie pokiwałam twierdząco głową, nie wiedząc czego tak naprawdę chcę. Harry ponownie złapał moją rękę i ułożył ją tak na swoim penisie, że obejmowałam go przy główce. Był taki miękki.
-Co powinnam teraz zrobić? -spytałam niepewnie, bojąc się, że powiem coś głupiego.
-Jeśli chcesz, możesz poruszyć dłonią w górę i w dół. -powiedział, trzymając wciąż moją dłoń i pokazując mi powoli jak powinnam to robić. Po chwili puścił moją dłoń, a ja starałam się nieco szybciej powtórzyć jego ruch, wciąż bojąc się, że zrobię to źle.
-Lyn... -jęknął Harry z zadowolenia. Był taki bezbronny i słodki. Miałam nad nim pełną kontrolę. -Przestań kochanie, bo dojdę. -powiedział, zabierając moją dłoń. -Innym razem skończysz. -szepnął, wiedząc, że chciałam dłużej to robić. -Chwila. -odsunął się ode mnie, sięgając po wyjęte małe opakowanie, z którego wyciągnął prezerwatywę. Zwinnym ruchem nałożył ją na swojego penisa. -Musisz położyć się pode mną. -przekręcił mnie tak, że leżałam dosłownie pod nim. Moje serce zaczęło bić znacznie szybciej.
-Gotowa? -spytał mnie zadziornie, na co pokiwałam twierdząco głową. Byłam tak podekscytowana, a zarazem zestresowana. Harry chyba zauważył, że trochę się boję.
-Nie bój się, będę delikatny. -musnął moje usta, chcąc, abym uwierzyła w jego słowa.
-Ufam Ci. -zapewniłam go, posyłając mu ciepły uśmiech.
-Kocham Cię. -szepnął, delikatnie we mnie wchodząc. Mimo, że starał się to zrobić jak najbardziej łagodnie, poczułam lekki ból. Nie było to tak, jak sobie wyobrażałam. Słyszałam, że pierwszy raz zawsze jest bardzo bolesny. U mnie tak nie było, bolało, ale nie aż tak bardzo.
-W porządku? -spytał, widząc, że zaciskam zęby. Dałam radę jedynie kiwnąć głową. -Jeśli to Ci pomoże, to możesz krzyczeć. -musnął moje usta, delikatnie poruszając się we mnie. Zaczynało mnie coraz bardziej boleć. A jednak... Ruchy Harr'ego były wolne, jednak bolesne. Nie mogłam nic poradzić na cieknące łzy.
-Harry... -pisnęłam z bólu. To była straszne.
-Mam przestać? -spytał łagodnie, bojąc się, że coś się stanie.
-Nie. -od razu zaprzeczyłam. Chciałam doprowadzić to do końca, nawet jeśli czułam ból.
-Na pewno? -spytał, aby się upewnić. Ugh, mimo tego bólu, czułam niedosyt, kiedy przestał się we mnie poruszać. Nie mam pojęcia czemu, tym razem to ja wypchnęłam swoje biodra do góry, tylko żeby go poczuć.
-Już, już kochanie. -Hazz zamknął moje usta swoimi, ponownie przejmując nade mną kontrolę.
-Harry... -jęknęłam, pod wpływem przyjemności. -Możesz szybciej. -wymusiłam się na cichy chichot, gdy zaczął mnie torturować szaleńczo wolnymi ruchami. Powoli przyzwyczajałam się do jego ruchów i ból przestawał mi przeszkadzać. Co chwila któreś z nas krzyczało imię drugiego. Podobno Harry ma grube mury. Nie chciałabym, żeby jego sąsiedzi nas usłyszeli.
-Kurwa Lyn... -jęknął Harry, gdy przygryzłam jego wargę. -Jesteś tak cholernie ciasna. -zaczął mówić mi sprośne słówka, co spowodowało kolejny przypływ ciepła.
Czułam, że dochodzę. Po kilku mocniejszych, ale i boleśniejszych pchnięciach Harr'ego, mój organizm zalała fala przyjemnego ciepła. Moje ciało było dosłownie jak z waty. Hazz doszedł w podobnym czasie. Delikatnie wyszedł ze mnie i opadł zmęczony na łóżko, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej.
-Kocham Cię. -musnął moje usta, zanim zdążyłam mu odpowiedzieć.
-Kocham Cię. -powiedziałam, wtulając się w jego rozgrzany tors.
________________
Ekhm, no to ten... nie wierze, że to napisałam. nie będę nic mówić na temat tego rozdziału.. Pozostawię to bez komentarze. Do ostatniej chwili chciałam go zmienić i sama się sobie dziwię, że go dodaję. Ogółem mówiąc nie znam się na tych sprawach, moje doświadczenie opiera się na Dark i After xD

Dziękuję każdemu kto trzymał za mnie kciuki. Niestety się nie udało. Nie dostałam stypendium i nie dostałam się do wymarzonej szkoły. Dostałam się za to do innej bardzo dobrej, skromnie mówiąc jednej z lepszych w Wawie, ale średnio chciałam tam iść, tym bardziej, że profil na który się dostałam mi nie bardzo odpowiada. Chciałam na fizykę, dostałam się na geografię, ale może uda mi się w ciągu roku szkolnego przenieść (miejmy nadzieję!).

Kolejne podziękowania dla osób, które glosowaly na ten blog. Blog zajął 2 miejsce na blog miesiąca maj wg Spisu Opowiadań o One Direction i 1 miejsce bloga miesiąca czerwiec wg Spisu blogów o One Direction.

Nowy rozdział na Help Me (if you can)!

Ponownie zaczynam temat komentarzy. Czyta około 50 osób (!) a komentuje zaledwie 15... Jak tak dalej będzie, będę dodawać rozdziały raz w miesiącu.