"We'll fall together,
together in love"
~.~
Jedynym plusem i chyba najlepszym tego,
że nie pracowałam, było to, że nie musiałam wcześnie wstawać.
Nie od dziś wiadomo, że jestem leniem i to ogromnym, więc kilka
dodatkowych godzin snu na pewno mi nie zaszkodzi. Kiedy dzisiaj się
obudziłam, czegoś mi brakowało, a raczej kogoś. Harry. Pewnie już
dawno poszedł do pracy. Nie obudził mnie. Zwykle to robił, żebym
wiedziała, gdzie jest. Dzisiaj tego nie zrobił. Nie da się ukryć,
że zawiodło mnie to trochę. Spodziewałam się, że teraz będzie
mnie przepraszał, błagał o wybaczenie, lecz tak się nie stało.
Widocznie nie zależało mu aż tak bardzo, jak twierdził wczoraj.
Ale czego ja się spodziewałam? Że przyniesie mi śniadanie do
łóżka i bukiet róż herbacianych? Moja wyobraźnia jest naprawdę
żałosna.
Usłyszałam jakiś hałas na dole,
jakby coś spadło. Bardzo się przestraszyłam. W domu nie powinno
być nikogo oprócz mnie, więc miałam prawo się bać. A co jeśli
ktoś się włamał? Szybko założyłam na siebie szlafrok i po
cichu zeszłam na dół. Najpierw zajrzałam do salonu, nikogo tam
nie było. Następnie weszłam do kuchni, gdzie okazało się, że
jest Harry. Poczułam ulgę, że to tylko on.
-Już nie śpisz? -Harry odwrócił się
w moją stronę, gdy usłyszał, że wchodzę do kuchni.
-Taa, usłyszałam, że ktoś jest w
domu i przyszłam sprawdzić. Myślałam, że jesteś w pracy.
-odpowiedziałam, siadając przy blacie.
-Odwołali nagrania. -wyjaśnił
Styles, wracając do swojej poprzedniej czynności. Swoją drogą,
robił coś do jedzenia. Nie mam pojęcia co to było i dla kogo, ale
wyglądało apetycznie. -Jesteś głodna? Nie zjadłaś wczoraj
kolacji. -taa, nie zjadłam. Po kłótni straciłam całkowicie
apetyt. Dało się wyczuć między nami napiętą atmosferę.
-Nie byłam wczoraj głodna. -krótko
odpowiedziałam. W porę zdążyłam ugryźć się w język. Miałam
ochotę powiedzieć mu, że to przez jego zachowanie straciłam
apetyt, jednak się powstrzymałam i dobrze, bo chciałam uniknąć
kolejnej kłótni.
-Robię śniadanie. Właściwie to już
jest gotowe. Miałem zanieść Ci je do sypialni, ale się obudziłaś.
-powiedział lekko zawiedziony, ustawiając na kolorowej tacy tosty z
dżemem truskawkowym i herbatę. Chwilę potem postawił ją na blacie
przede mną, a sam usiadł obok. -Smacznego. -Uśmiechnął się
delikatnie i zachęcił do jedzenia. Nadal nie byłam głodna. Ta
cała chora sytuacja między nami jest naprawdę dziwna. Czemu nie
możemy porozmawiać jak ludzie?
-Dziękuję. -Wysiliłam się na
uśmiech, jednak nie zamierzałam brać się za jedzenie. Spojrzałam
się jeszcze raz na tace. Oprócz jedzenia i herbaty, leżał na niej
bukiecik złożony z małych róż herbacianych. Czyżby jednak Harry
był romantykiem?
-Lyn, przepraszam Cię za wczoraj. Nie
powinienem tego mówić. Naprawdę miałem ciężki dzień w pracy i
potem wszystko mnie denerwowało. Powinienem powstrzymać swoją
złość. Wiem, że byłem nie miły. Nie chciałem Cię zranić.
-tłumaczył się jak małe dziecko. Czy rzeczywiście nie chciał
mnie zranić? A może to tylko gadanie, żeby załagodzić sytuację?
Nie wiem co o tym myśleć...
-Czemu zawsze swoją złość
wyładowujesz na mnie? -spytałam, spuszczając wzrok w dół.
-Nie wiem. Na prawdę kurwa nie wiem.
Nie chcę na Ciebie krzyczeć. Nie chcę Cię ranić, a mimo to wciąż
to robię. Próbuję to powstrzymać. Próbuję się zmienić, ale
czasami nie potrafię się opanować, albo robię to za późno.
Musisz to zrozumieć. Bez Ciebie jestem jeszcze gorszy. -desperacko
złapał moją dłoń, jakby bał się, że zaraz ucieknę, zostawię
go samego i nigdy nie wrócę. Podniosłam na niego wzrok i
nadzwyczajnie w świecie go przytuliłam.
-Następnym razem swoją złość
wyładowuj na kimś innym. I musisz mi jeszcze powiedzieć, czemu
tak bardzo nie chcesz, żebym pracowała. Tylko spokojnie.
-poprosiłam chłopaka, któremu humor od razu się poprawił, gdy
zobaczył, że moja złość na niego minęła.
-Myślałem, że ten temat jest już
skończony... -powiedział dość cicho, jak na niego. Rzeczywiście
starał się opanować.
-Odpowiedz mi, albo wychodzę.
-zagroziłam, choć tak naprawdę nie wyszłabym, nie zostawiłabym
go.
-Właśnie dlatego nie chcę żebyś
pracowała. Boję się, że odejdziesz. -spuścił głowę w dół i
mocniej ścisnął moją dłoń, upewniając się czy wciąż przy
nim jestem.
-Czemu miałabym odejść? -zadałam mu
dziwne dla mnie pytanie. Co moja praca ma wspólnego z tym, że mogę
odejść?
-Kiedy zaczniesz pracować, zrobi się
głośniej na nasz temat. Będą kolejne plotki i boję się, że
uwierzysz w te kłamstwa. Że mnie zostawisz przez nie. -był smutny.
Choć określenie smutny to mało powiedziane. Widać było, że się
bał. Chyba tak samo jak mi, było mu trudno uwierzyć, że nasza
bajka jest prawdziwa.
-Harry, musiałbyś mnie zamknąć w
czterech ścianach, żeby nie było plotek. Nawet jeśli nie będę
pracować, nie mogę cały czas siedzieć w domu. Chcesz żeby tak
było? Żebyśmy cały czas siedzieli tutaj i oglądali telewizję,
jak jakieś stare małżeństwo, albo i gorzej? Bo ja nie chcę, żeby
to tak wyglądało. Poza tym i tak już są plotki, bo widzieli nas w
Chicago, potem na lotnisku, w Holmes Chapel. Nie możesz nas ukryć
przed światem. Nawet jeśli byś chciał, już za późno na to. Ale
ja nie przejmuję się tymi plotkami. Wiem jak jest naprawdę i nigdy
nie uwierzę w te brednie. -czasami ma wrażenie, że Harry
rzeczywiście nie używa mózgu. Bał się, że uwierzę w plotki?
Nigdy nie mogłaby, tego zrobić. Wiele razy się przekonałam, że
to co mówią media jest stertą kłamstw. Nie mogłabym go zostawić
tylko dlatego, że pojawią się jakieś plotki na temat naszego
związku. Harry udowodnił mi, że mnie kocha i to wystarczy, żeby
wierzyć mu, a nie mediom.
-Jestem głupi. -Harry zaczął śmiać
się sam z siebie.
-Tylko czasami. -zawtórowałam mu
śmiechem. Nagle zaciekawiło mnie moje śniadanie, które już dawno
wystygło. -Zdaje się, że te tosty są już zimne. -skrzywiłam się
na myśl jedzenia zimnych grzanek.
-Zrobię nowe. -Harry zabrał talerz z
zimnymi tostami i wyrzucił je do kosza. Zabrał się za robienia
nowych. Kiedy wkładał chleb do opiekacza, odwrócił się w moją
stronę.
-Lyn? Między nami już wszystko w
porządku? -spytał, naciskając guziki na tosterze.
-Tak, myślę, że tak. -uśmiechnęłam
się w jego stronę.
-Kocham Cię. -powiedział stawiając
przede mną talerz z ciepłymi grzankami. -Smacznego. -uśmiechnął
się, zachęcając mnie do jedzenia, a sam usiadł obok mnie. Gdyby
mógł mi codziennie robić takie śniadania... Byłabym w siódmym
niebie.
***
Nie zaczynałam z Harry'm już więcej rozmowy na temat mojej pracy. Był to drażliwy temat i wolałam nie zaczynać kolejnej niepotrzebnej kłótni. Wiem, że czasami nie radzi sobie z emocjami, ale się stara. Widzę to i naprawdę doceniam. Wracając do pracy... Postanowiłam odwiedzić Rose i zapytać, czy nie miałaby ochoty dokończyć nagrywania ze mną płyty. Zdaję sobie sprawę z tego, że może mi odmówić. W końcu to ja odeszłam, ja zrezygnowałam, a ona mogła znaleźć sobie na moje miejsce kogoś nowego, lepszego. Oczywiście nie miałam już mojej przepustki. Zawieruszyła mi się gdzieś w Chicago, a na moje nieszczęście wejścia do studia pilnował nie znany mi ochroniarz.
Nie zaczynałam z Harry'm już więcej rozmowy na temat mojej pracy. Był to drażliwy temat i wolałam nie zaczynać kolejnej niepotrzebnej kłótni. Wiem, że czasami nie radzi sobie z emocjami, ale się stara. Widzę to i naprawdę doceniam. Wracając do pracy... Postanowiłam odwiedzić Rose i zapytać, czy nie miałaby ochoty dokończyć nagrywania ze mną płyty. Zdaję sobie sprawę z tego, że może mi odmówić. W końcu to ja odeszłam, ja zrezygnowałam, a ona mogła znaleźć sobie na moje miejsce kogoś nowego, lepszego. Oczywiście nie miałam już mojej przepustki. Zawieruszyła mi się gdzieś w Chicago, a na moje nieszczęście wejścia do studia pilnował nie znany mi ochroniarz.
-Proszę pana, ja tu naprawdę tutaj
kiedyś pracowałam. Muszę porozmawiać z Rose. -próbowałam jakoś
się z nim dogadać, jednak facet był nie ugięty.
-A ja kolejny raz pani powtarzam, że
nie obchodzi mnie to, czy pani tu pracowała, czy nie. Nie ma pani na
to dowodów. Nie ma pani również przepustki, a na liście osób, z
którymi ma się spotkać pani Shane nie ma pańskiego nazwiska.
-jego zachowanie naprawdę mnie doprowadzało do szału. Dobrze wie,
że tu pracowałam. W końcu musiałby być z Marsa, żeby nie
słyszeć o mnie i o Harry'm. Przecież w poprzednim roku było
bardzo głośno na temat naszego związku.
-Alice? -usłyszałam swoje imię z
końca korytarza. -Co tutaj robisz? -osobą, która do mnie mówiła,
okazał się być John'y, ochroniarz, który bardzo dobrze mnie znał.
-Próbuję się dostać do środka i
porozmawiać z Rose, jednak mam z tym mały problem. -wskazałam
skinieniem głowy na ochroniarza, który nie chciał mnie wpuścić.
-Dave, to jest Alice Bailey, dziewczyna
Harr'ego Styles'a. To powinno Ci wystarczyć żeby ją tutaj wpuścić.
-na słowa John'a, ten cały Dave zrobił zdziwioną minę, jakby
pierwszy raz o tym słyszał. Chyba rzeczywiście jest jakimś
odludkiem z Marsa i o nas nie słyszał. -Nie przejmuj się nim. Rose
spodziewała się, że ją odwiedzisz, odkąd zrobiło się głośno
o twoim powrocie. -tym razem skierował się do mnie i zaczął ze
mną iść w kierunku windy, którą pojechałyśmy na piętro, gdzie
mogłam porozmawiać z Rose. Szczerze nie mam pojęcia co media teraz
mówią o mnie i o Harry'm. Nie chcę wiedzieć. Ale jak sam John
powiedział, jest o nas głośno.
-Patrz kogo Ci przyprowadziłem.
-odezwał się John w stronę Rose, kiedy przepuszczał mnie w
drzwiach.
-Allyson May! Jak miło Cię znowu
widzieć. -Rose szeroko się uśmiechnęła w moją stronę, mówiąc
potem do John'a, aby zostawił nas same. -Proszę, usiądź.
-wskazała dłonią na krzesło. -Więc co Cię do mnie sprowadza?
Może chcesz wrócić do kariery piosenkarki?
-Czytasz mi w myślach.
-odpowiedziałam, lekko się uśmiechając. Nie wiem czego powinnam
się teraz spodziewać. Tak po prostu wrócę?
-To wspaniale. -Rose klasnęła w
dłonie. -Odkąd wyjechałaś, nie mogłam znaleźć nikogo tak
dobrego, jak ty. Swoją drogą, następnym razem kiedy będziesz
chciała uciekać przed Harry'm, powiedz mu, żeby nie przychodził
do mnie. To było męczące, kiedy dzień w dzień przychodził tu i
chciał coś wyciągnąć na twój temat. To jest logiczne, że
wiedziałam jak się nazywałaś kiedyś, gdzie mieszkałaś i takie
tam, a musiałam udawać głupią przed nim i kłamać, że nic nie
wiem. -zaczęła się śmiać ze swoich słów. Była dzisiaj w
nadzwyczajnie dobrym humorze, jak nigdy wcześniej.
-Mam nadzieję, że nie będę już
przed nim uciekać. -mój wzrok utkwił na dłoni Rose.
-Szczęścia dzieciaczki. -posłała mi
ciepły uśmiech i zaczęła się bawić obrączką, znajdującą się
na jej dłoni.
-Rose, czy ty jesteś mężatką?
-spytałam niepewnie. Przecież nikt od tak nie nosi obrączki.
-Ah, jak widzisz jestem. Dużo Cię
ominęło. Chciałam żebyś była świadkową, ale wolałam Cię tu
nie sprowadzać ponownie. Myślałam, że tak całkowicie chciałaś
uciec przed Styles'em, więc nie ryzykowałam. Ale nie martw się.
Zostaniesz chrzestną. -wskazała na swój brzuch, który był
większy niż kilka miesięcy temu. Chyba rzeczywiście dużo mnie
ominęło. I po co ja wyjeżdżałam?
komentarz = szacunek dla autora
_________________
hejhej :)
Zaczęłam myśleć nad dodawanie dwóch rozdziałów tygodniowo, ale szybko wybiłam sb ten pomysł z głowy, bo za tydzień wyjeżdżam wstępnie na tydzień, ale będę starała się tam zostać trochę dłużej, więc nie będę pisać. Niby wezmę tableta, ale wątpię, abym znalazła tam czas na pisanie. Wgl zamierza ktoś jeszcze wysłać pracę na konkurs? Jak na razie mam jeden rysunek i jeden one shoot. Trochę mało, bardzo mało ;/ zero konkurencji :D
~Emily
tt/ask:@EmilyJenny_
komentarz = szacunek dla autora
_________________
hejhej :)
Zaczęłam myśleć nad dodawanie dwóch rozdziałów tygodniowo, ale szybko wybiłam sb ten pomysł z głowy, bo za tydzień wyjeżdżam wstępnie na tydzień, ale będę starała się tam zostać trochę dłużej, więc nie będę pisać. Niby wezmę tableta, ale wątpię, abym znalazła tam czas na pisanie. Wgl zamierza ktoś jeszcze wysłać pracę na konkurs? Jak na razie mam jeden rysunek i jeden one shoot. Trochę mało, bardzo mało ;/ zero konkurencji :D
~Emily
tt/ask:
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;) Do następnego :p
OdpowiedzUsuńSupcio że się pogodzili. Będzie coś jeszcze z dzieckiem bo to było takie słodkie <3
OdpowiedzUsuńAwww, jaki świetny rozdział! ♥ Kocham tego bloga! Dzisiaj miałam niezłą uciechę jak zobaczyłam, że jest nowy rozdział, ucieszyłam się jak nie wiem :) Z niecierpliwością czekam na kolejny i życzę duuużo weny! xx
OdpowiedzUsuń@crazymofo_yep
Świetny rozdział. Czekam z niecierpliwością na nexta. Pzdr i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za rozdział i to na dodatek w moje imieniny!
OdpowiedzUsuńJeju rozdział cuuuuuudowny :) Harry jaki romantyk ^^ i Lyn wraca do nagrywania płyty :D Po prostu boski!!! :*
Martynka, jesteś najlepsza ♥ xx
Do następnego
// mrs_kinia
Uwielbiam to!!! Super i czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńHarry ty romantyku ;)
OdpowiedzUsuńAle trochę przesadza z pracą Lyn . Zawsze lepiej coś robić niż siedzieć w domu .
Czekam na następny :)
świetny !!;D
OdpowiedzUsuńEm! Ja codziennie siedze i myśle co napisać, no i nie moge wymyślić ;-; Poza tym wyjeżdżam w niedziele i mam zawrót głowy! Rozdział boski, z resztą jak całe opowiadanie! <3 Jak dam radę coś napisać, to ok, ale jak nie, to nie miej mi za złe :(
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Cudo!
OdpowiedzUsuńOmg takie wspaniałe♥ Hazza taki romantyk aww
OdpowiedzUsuńWracaj szybko do nas słońce i weny życzę
CUDO *.*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział *o*
OdpowiedzUsuńWysłałam poprawione :)
na wstępie chce Cię przeprosic za to, ze nie komentowalam wszystkich twoich rozdzialow, ale dopiero wczoraj znalazłam to opowiadanie. historia bohaterow jest tak strasznie wciągająca, ze naprawde nie mialam czasu zeby komentowac jazdy rozdzial.. jeszcze raz przepraszam. postanowilam, ze zostawie komentarz pod tym rozdzialem co jest normalne bo jest ostatni w tej części.. mam nadzieje, ze będziesz go pisac tak długo ja poprzednią cześć, jestes naprawdę świetna w tym, serio. zycze weny na kolejne rozdzialy i czekam rowniez. :)
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam Twoje opowiadanie :*Jest takie lekkie i słodkie ^^
OdpowiedzUsuńKocham >>>>>>>