wtorek, 17 października 2017

Co dalej?

Witam moich wszystkich czytelników!
Wiele razy obiecywałam, że wrócę.. Tak wiem i nie wróciłam. Kilka miesięcy przerwy, które miały mi pomóc, miałam zebrać myśli, znaleźć wenę, inspirację... okazały się mniej pomocne, niż powinny. Ciężko mi było usiąść i napisać coś w miarę dobrego. Wyglądało to raczej tak, że zmuszałam się do pisania. Tak, właśnie tak! Moje myśli były daleko od tej historii, wiedziałam, że muszę coś napisać i siedziałam godzinami, próbując, żeby w końcu coś powstało... Robiłam sobie plan wydarzeń, co po kolei ma się zdarzyć, ale jak dochodziło do tego, że mam to skleić w całość, nie dawałam rady. Czułam się, jakby ktoś mi kazał pisać nudną rozprawkę na temat, który całkiem mnie nie interesuje. Wiecie czemu tak było? Bo już ostatnie rozdziały pisałam na siłę, byleby coś było, do tego kilka miesięcy przerwy źle wpłynęło na to wszystko, pozapominałam wiele rzeczy związanych z książką.
A potem było już tylko gorzej... Czas robił swoje, czasem tu zaglądałam, zastanawiałam się czy to pociągnąć, w końcu minęło już tyle czasu... Trochę zmieniły mi się poglądy na świat, życie, ludzi... Szukałam szczęścia, spokoju, miejsca dla siebie. Podjęłam kilka decyzji, niektóre były dobre, a niektóre bardzo złe.. Dowiedziałam się czym jest miłość, taka prawdziwa. Chyba. Tak czy inaczej minął mi czas euforii tym uczuciem. Znalazłam szczęście, spokój i miejsce dla siebie. Odnalazłam inspirację, a  w mojej głowie pojawiło się kilka pomysłów, które pomału spisuje (może będzie coś nowego). Ale wiecie co? Nie mogę ruszyć dalej, kiedy wiem, że ta historia, która w sumie miała się ku końcowi, jest nieskończona. Dla spokoju ducha skończyłam ją. Ostatnie rozdziały pozmieniałam. Całkiem, nie pasowały mi, weszłam w klimaty, w których jednak trudno mi było się odnaleźć (może to było powodem tej długiej przerwy?). To nie było takie proste, musiałam najpierw od początku wszystko przeczytać, bo naprawdę mnóstwo istotnych rzeczy zapomniałam. Teraz pytanie do was. Czy chcecie poznać zakończenie? Jest to jakieś 3-4 rozdziały. I drugie pytanie. Czy coś jeszcze stąd pamiętacie? Zastanawiałam się, czy nie opublikować historii na wattpad. I w końcu tak zrobiłam. Tam na bieżąco co 2 dni będę dodawać stare rozdziały. Skorygowałam małe błędy ortograficzne, fabuła bez zmian (z pominięciem wątku o porwaniu Angel).Tutaj jest link do tego https://www.wattpad.com/story/125630524-more-than-famous-h-styles
Mam nadzieję, że chociaż kilka osób odpowie w komentarzu na ten post, to dla mnie ważne, chce wiedzieć, czy ktoś jeszcze czeka.

poniedziałek, 28 marca 2016

Don't Forget Me || Rozdział 21


Stojąc za szybą jej sali, cały czas na nią patrzyłem. Wyglądała jak anioł. Była piękna. Jej ciemne włosy, kontrastowały się z bladą cerą. Nawet brak makijażu i roztargane włosy nie odbierały jej tego piękna. Wręcz przeciwnie. Dodawały jej naturalności. Obserwowałem ją z uśmiechem na ustach, kiedy rozmawiała z lekarzem. Byłem szczęśliwy, że się obudziła. Że jest tutaj cała i zdrowa. Że za chwilę będę mógł wejść do tej sali i ją przytulić. Pocałować.
Z każdą kolejną sekundą niecierpliwiłem się coraz bardziej. Jak długo ten lekarz zamierzał jeszcze z nią rozmawiać? Kiedy mężczyzna w końcu zaczął kierować się do wyjścia, mój uśmiech się powiększył. Pewnie wyglądałem jak psychopata, ale po prostu byłem szczęśliwy. Oczywiście wiedziałem, że muszę zachować się jak mężczyzna i od razu przeprosić ją za to wszystko zło, które wyrządziłem. W końcu gdyby nie to, Lyn nie leżałaby teraz w szpitalu. Bo przecież nie pokłócilibyśmy się i nie pojechałaby nigdzie, więc byłoby wszystko dobrze, prawda?
Kiedy zbliżałem się do jej łóżka, dziewczyna spojrzała się na mnie. W jej wzroku było coś czego nie potrafiłem odczytać. Czy stęskniła się za mną tak samo bardzo jak ja za nią?

-Cześć – odezwałem się, kiedy usiadłem na krześle przy jej łóżku. Nie dostałem żadnej odpowiedzi. Zamiast tego, Lyn przyglądała mi się. Jej wzrok był dziwny. Inny. Nigdy tak na mnie nie patrzyła. Nie znałem tego spojrzenia. Może wciąż ma mi za złe tę umowę?
-Wciąż jesteś na mnie zła? - spytałem, kładąc rękę na jej dłoni. Od razu cofnęła ją, co wprowadziło mnie w lekkie osłupienie. Rozumiem, że może być zła, ale aż tak? -Czyli jesteś... - westchnąłem, zabierając dłoń z materaca.
-Za co mam być zła? Przecież nawet się nie znamy – powiedziała cicho, patrząc na mnie. Jej słowa były tak dziwnie. Tak nie zrozumiałe. Co miała na myśli, mówiąc „nie znamy się”? Czy naszą ostatnią rozmowę uznała jako rozstanie i na dobre wyrzuciła mnie ze swojego życia. Nie, nie mogła tego zrobić. Nie potrafię bez niej żyć. Nie mogła przez tą jedną kłótnię tak postąpić. Nie. Nie. Nie.
-Lyn, wiem że możesz być zła, ale proszę posłuchaj mnie... - zacząłem mówić, lecz w pół zdania dziewczyna mi przerwała.
-Nie! - niemalże krzyknęła. -To ty mnie posłuchaj. Nie mam pojęcia kim jesteś i czego ode mnie chcesz. Proszę Cię, wyjdź stąd – powiedziała poważnym głosem. Zmarszczyłem czoło, myśląc, że to jakiś żart. Że wymyśliła jakiegoś rodzaju zemstę i teraz chce, abym myślał, że nic już dla niej nie znaczę. Przecież wiem, że mnie kocha i tak łatwo nie odpuszczę.
-W porządku, przepraszam – zignorowałem jej prośbę. Nie zamierzałem wychodzić. -Wiem, że czasami zachowuję się jak idiota i popełniam błędy, ale potem ich naprawdę żałuję i nie chce przez taką jedną głupotę Cię stracić – dziewczyna uważnie się na mnie spojrzała. Zlustrowała mnie od góry do dołu. W jej wzroku kryło się lekkie przerażenie.
-Kim ty jesteś? - spytała po chwili, patrząc prosto na mnie pustym, zimnym spojrzeniem.
-Jestem Harry przecież. Twój chłopak, nie pamiętasz? - zaśmiałem się pod nosem z tej całej sytuacji. Żeby moja dziewczyna musiała się mnie pytać, kim ja jestem?
-Nie jesteś nim – od razu stanowczo zaprzeczyła. Cicho westchnąłem, domyślając się, że ostatnią rozmowę potraktowała jako zerwanie ze mną.
-Wiem, że zjebałem, ale możemy to naprawić – uśmiechnąłem się do niej zachęcająco, ale ona od razu pokręciła przecząco głową. Wyglądała co najmniej dziwnie. Jakby nie wiedziała w jakim świecie się znajduje. Siedziała przede mną i wpatrując się we mnie, delikatnie kręciła przecząco głową, tak jakby nie dowierzała w to wszystko. Już otwierałem usta, aby coś powiedzieć, jednak Lyn zaczęła pierwsza.
-Nie – powiedziała nerwowo i złapała się za głowę. - Nie jesteś moim chłopakiem. Nie możesz nim być. Nie. Nie. Nie – szybko, nerwowo oddychała.
-Spokojnie – położyłem dłoń na jej ramieniu, jednak ona od razu się odsunęła. To nagłe poruszenie musiało ją zaboleć, gdyż skrzywiła się lekko. Mimo to, nie przejęła się tym za bardzo. Była bardziej przerażona niż obolała.
-Nie dotykaj mnie! - panicznie przesunęła się na koniec łóżka, co musiało być dla niej bolesne.
-Lyn... - ponownie spróbowałem jakoś do niej dotrzeć, a ona ponownie mnie przerwała.
-Nie. Wyjdź stąd! Nie chcę żebyś tu był! - niemalże krzyczała i szybko oddychała. Była cała przerażona. Panika rysowała się na jej twarzy. Muszę przyznać, że to trochę mnie przestraszyło i zaniepokoiło. To nie była moja Lyn.
-Hej, porozmawiamy spokojnie. Mogę dać Ci czas jak chcesz, ale musisz chcieć, rozumiesz? - próbowałem do niej dotrzeć. Pewnie przez te wszystkie leki tak się zachowywała.
-Nie! Nie chce żadnego czasu. Nie znam Cię! Jesteś dla mnie obcym człowiekiem! Wyjdź stąd, bo wezwę policję! - krzyczała zrozpaczona. W jej oczach widziałem strach. Bała się mnie?
-Co tu się dzieje? - do sali wszedł lekarz z pielęgniarką, którzy zapewne słyszeli krzyki Lyn.
-Niech on stąd wyjdzie! - odezwała się dziewczyna spanikowanym głosem. Lekarz z pielęgniarką popatrzyli na Lyn, a potem spojrzeli na siebie, po czym podeszła do mnie pielęgniarka i wyprowadziła mnie z sali, mówiąc, że pacjentka musi zostać teraz sama z lekarzem. Nie wiem ile tam czekałem. Godzinę, może dwie. Do sali wchodzili różni lekarze, po chwili wychodzili i wchodzili następni. Kiedy pytałem co się dzieje, czy mogę wejść, za każdym razem dostawałem odpowiedź „na razie nic nie jest pewne, nie teraz”. Chodziłem od ściany do ściany, siadałem na podłodze, a po chwili wstawałem i znowu chodziłem od ściany do ściany. I tak w kółko, dopóki z sali nie wyszedł ten właściwy lekarz. Rozejrzał się wzrokiem po korytarzu i zatrzymał go na mnie. Od razu do niego podszedłem.

-Nie będę owijał w bawełnę, pańska dziewczyna ma amnezję po wypadkową. Musiała podczas wypadku mocno uderzyć się w głowę i oprócz tego, że była w śpiączce przez długi czas, ma również amnezję. Pamięta wiele rzeczy z przeszłości, ale pana nie pamięta. Ma luki w pamięci z ostatnich kilku lat. Skoro cokolwiek pamięta, jest szansa, że z czasem odzyska pamięć, ale nie mogę panu powiedzieć ile to będzie trwało i czy w ogóle to nastąpi.

Kiedy lekarz skończył mówić, wziąłem głęboki oddech i przymknąłem oczy. Jak to mnie nie pamięta? Czemu akurat mnie, a inne rzeczy tak? Czy nie możemy być w końcu szczęśliwi?

-Może pan powiedzieć, czemu akurat ostatnich kilku lat nie pamięta? - próbowałem sobie wszystko poukładać w głowie, ale po prostu się nie dało. Jeszcze niecałe dwa lata temu podpisałem z nią umowę o rzekomym związku, podczas którego naprawdę się w sobie zakochaliśmy, ale ona wyjechała, a kiedy już ją znalazłem i wszystko miało być dobrze, znowu nawaliłem, miała ten cholerny wypadek i mnie nie pamięta. Czemu to się dzieje akurat nam? Chciałem być z nią tylko szczęśliwy, czy to tak wiele?

-Podejrzewam, że w ostatnich dwóch latach sporo się wydarzyło. Coś, co odbiegało od jej codzienności i dlatego tego nie pamięta, bo było to coś innego, do czego jej umysł był już po prostu przyzwyczajony. Musi być pan cierpliwy. Radziłbym panu przyjść do niej jutro, albo pojutrze i na spokojnie z nią porozmawiać. Pacjentka jest teraz w ogromnym szoku.

-Przecież nie mogę jej tak teraz zostawić. Ona musi sobie mnie przypomnieć. - nerwowo pokręciłem głową. Byłem jedyną osobą, która mogła jej pomóc, a przynajmniej tak mi się wydawało. Przecież tyle dla niej znaczyłem...


-Owszem, może, a nawet musi pan ją teraz zostawić. Wyraźnie zaznaczyła, że nie chce przebywać w pańskiej obecności. Poza tym nie jest pan z rodziny i w ogóle nie powinienem z panem rozmawiać na temat tej pacjentki. Do widzenia – powiedział dosadnie, widocznie mając dość już mojej osoby i dosłownie zamknął mi drzwi przed nosem. Co za dupek!

___________________________

Zmiany, zmiany, zmiany!

Jak widzicie rozdział jest, mimo, że sama jakiś czas temu twierdziłam, że już raczej nie macie na co liczyć. Ostatnio towarzyszy mi dobry humor, trochę weny i coś tam udało mi się napisać. Nie obiecuję częstych regularnych rozdziałów, ale na coś raz w miesiącu możecie liczyć!
A tak w ogóle to jak wam się podoba nowy wygląd?
(p.s mam nadzieję, że ktoś tutaj się cieszy z "powrotu")

wtorek, 2 czerwca 2015

informacja

Witam wszystkich
Emily znowu nawaliła. Rozdziału dawno nie było, nie ma i nie wiem kiedy będzie. Wypadłam z tego wszystkiego już. Przestało mnie to cieszyć tak jak kiedyś. Jeszcze rok temu nawet w szkole obmyślałam fabułę rozdziału, to opowiadanie non stop siedziało w mojej głowie, ciągle powstawały nowe pomysły. Po prostu tym żyłam. Wracałam do domu i przynajmniej 2 godziny dziennie pisałam.
A teraz tak jakby wszystko zgasło. Ostatnie rozdziały były pisane na siłę, byleby coś dodać, a nie chcę żeby to opowiadanie tak wyglądało. Mam całą fabułę, ale nie potrafię z tego stworzyć czegoś dobrego. Kiedyś mówiłam, że będę tu nawet jeśli jedna osoba będzie czytać.. Przerosły mnie ambicje. Sama nie wiem czy pisanie jest dla mnie. Narzuciłam na siebie zbyt dużo rzeczy. Pisanie, zwiastuny, fotografia, no i cholerna szkoła. Dobrze się uczyłam,to poszłam do dobrej szkoły do Warszawy z internatem, brzmi fajnie nie? Ale tylko brzmi... Boże, nawet nie wiecie jak bardzo żałuję że tak dobrze się uczyłam i się dostałam. Ludzie są tu okropni, szkoła jest okropna i miasto jest okropne. Aż brak chęci by cokolwiek zrobić... Nie mam pojęcia co będzie z tym blogiem. Może któregoś dnia dostanę nagłego olśnienia, że jednak pisanie jest dla mnie i to jest to co chcę robić w życiu? Zobaczymy... Jak na razie nie zapowiada się na to, aczkolwiek może stanie się jakiś cud i odzyskam moją dawną wenę, chęci i zapał (i do tego wciąż tu ktoś będzie na mnie czekać). Wiem, że nawaliłam, biorę wszystko na siebie i przepraszam was. Może po prostu wszystko się kiedyś kończy?

Wasza (już pewnie znienawidzona) Emily