Stojąc za szybą jej sali, cały czas na nią patrzyłem. Wyglądała jak anioł. Była piękna. Jej ciemne włosy, kontrastowały się z bladą cerą. Nawet brak makijażu i roztargane włosy nie odbierały jej tego piękna. Wręcz przeciwnie. Dodawały jej naturalności. Obserwowałem ją z uśmiechem na ustach, kiedy rozmawiała z lekarzem. Byłem szczęśliwy, że się obudziła. Że jest tutaj cała i zdrowa. Że za chwilę będę mógł wejść do tej sali i ją przytulić. Pocałować.
Z każdą kolejną
sekundą niecierpliwiłem się coraz bardziej. Jak długo ten lekarz
zamierzał jeszcze z nią rozmawiać? Kiedy mężczyzna w końcu
zaczął kierować się do wyjścia, mój uśmiech się powiększył.
Pewnie wyglądałem jak psychopata, ale po prostu byłem szczęśliwy.
Oczywiście wiedziałem, że muszę zachować się jak mężczyzna i
od razu przeprosić ją za to wszystko zło, które wyrządziłem. W
końcu gdyby nie to, Lyn nie leżałaby teraz w szpitalu. Bo przecież
nie pokłócilibyśmy się i nie pojechałaby nigdzie, więc byłoby
wszystko dobrze, prawda?
Kiedy zbliżałem
się do jej łóżka, dziewczyna spojrzała się na mnie. W jej
wzroku było coś czego nie potrafiłem odczytać. Czy stęskniła
się za mną tak samo bardzo jak ja za nią?
-Cześć –
odezwałem się, kiedy usiadłem na krześle przy jej łóżku. Nie
dostałem żadnej odpowiedzi. Zamiast tego, Lyn przyglądała mi się.
Jej wzrok był dziwny. Inny. Nigdy tak na mnie nie patrzyła. Nie
znałem tego spojrzenia. Może wciąż ma mi za złe tę umowę?
-Wciąż jesteś na
mnie zła? - spytałem, kładąc rękę na jej dłoni. Od razu
cofnęła ją, co wprowadziło mnie w lekkie osłupienie. Rozumiem,
że może być zła, ale aż tak? -Czyli jesteś... - westchnąłem,
zabierając dłoń z materaca.
-Za co mam być zła? Przecież nawet się nie znamy – powiedziała
cicho, patrząc na mnie. Jej słowa były tak dziwnie. Tak nie
zrozumiałe. Co miała na myśli, mówiąc „nie znamy się”? Czy
naszą ostatnią rozmowę uznała jako rozstanie i na dobre wyrzuciła
mnie ze swojego życia. Nie, nie mogła tego zrobić. Nie potrafię
bez niej żyć. Nie mogła przez tą jedną kłótnię tak postąpić.
Nie. Nie. Nie.
-Lyn, wiem że możesz być zła, ale proszę posłuchaj mnie... -
zacząłem mówić, lecz w pół zdania dziewczyna mi przerwała.
-Nie! - niemalże krzyknęła. -To ty mnie posłuchaj. Nie mam
pojęcia kim jesteś i czego ode mnie chcesz. Proszę Cię, wyjdź
stąd – powiedziała poważnym głosem. Zmarszczyłem czoło,
myśląc, że to jakiś żart. Że wymyśliła jakiegoś rodzaju
zemstę i teraz chce, abym myślał, że nic już dla niej nie
znaczę. Przecież wiem, że mnie kocha i tak łatwo nie odpuszczę.
-W porządku, przepraszam – zignorowałem jej prośbę. Nie
zamierzałem wychodzić. -Wiem, że czasami zachowuję się jak
idiota i popełniam błędy, ale potem ich naprawdę żałuję i nie
chce przez taką jedną głupotę Cię stracić – dziewczyna
uważnie się na mnie spojrzała. Zlustrowała mnie od góry do dołu.
W jej wzroku kryło się lekkie przerażenie.
-Kim ty jesteś? - spytała po chwili, patrząc prosto na mnie
pustym, zimnym spojrzeniem.
-Jestem Harry przecież. Twój chłopak, nie pamiętasz? - zaśmiałem
się pod nosem z tej całej sytuacji. Żeby moja dziewczyna musiała
się mnie pytać, kim ja jestem?
-Nie jesteś nim – od razu stanowczo zaprzeczyła. Cicho
westchnąłem, domyślając się, że ostatnią rozmowę potraktowała
jako zerwanie ze mną.
-Wiem, że zjebałem, ale możemy to naprawić – uśmiechnąłem
się do niej zachęcająco, ale ona od razu pokręciła przecząco
głową. Wyglądała co najmniej dziwnie. Jakby nie wiedziała w
jakim świecie się znajduje. Siedziała przede mną i wpatrując się
we mnie, delikatnie kręciła przecząco głową, tak jakby nie
dowierzała w to wszystko. Już otwierałem usta, aby coś
powiedzieć, jednak Lyn zaczęła pierwsza.
-Nie – powiedziała nerwowo i złapała się za głowę. - Nie
jesteś moim chłopakiem. Nie możesz nim być. Nie. Nie. Nie –
szybko, nerwowo oddychała.
-Spokojnie – położyłem dłoń na jej ramieniu, jednak ona od
razu się odsunęła. To nagłe poruszenie musiało ją zaboleć,
gdyż skrzywiła się lekko. Mimo to, nie przejęła się tym za
bardzo. Była bardziej przerażona niż obolała.
-Nie dotykaj mnie! - panicznie przesunęła się na koniec łóżka,
co musiało być dla niej bolesne.
-Lyn... - ponownie spróbowałem jakoś do niej dotrzeć, a ona
ponownie mnie przerwała.
-Nie. Wyjdź stąd! Nie chcę żebyś tu był! - niemalże krzyczała
i szybko oddychała. Była cała przerażona. Panika rysowała się
na jej twarzy. Muszę przyznać, że to trochę mnie przestraszyło i
zaniepokoiło. To nie była moja Lyn.
-Hej, porozmawiamy spokojnie. Mogę dać Ci czas jak chcesz, ale
musisz chcieć, rozumiesz? - próbowałem do niej dotrzeć. Pewnie
przez te wszystkie leki tak się zachowywała.
-Nie! Nie chce żadnego czasu. Nie znam Cię! Jesteś dla mnie obcym
człowiekiem! Wyjdź stąd, bo wezwę policję! - krzyczała
zrozpaczona. W jej oczach widziałem strach. Bała się mnie?
-Co tu się dzieje? - do sali wszedł lekarz z pielęgniarką, którzy
zapewne słyszeli krzyki Lyn.
-Niech on stąd wyjdzie! - odezwała się dziewczyna spanikowanym
głosem. Lekarz z pielęgniarką popatrzyli na Lyn, a potem spojrzeli
na siebie, po czym podeszła do mnie pielęgniarka i wyprowadziła
mnie z sali, mówiąc, że pacjentka musi zostać teraz sama z
lekarzem. Nie wiem ile tam czekałem. Godzinę, może dwie. Do sali
wchodzili różni lekarze, po chwili wychodzili i wchodzili następni.
Kiedy pytałem co się dzieje, czy mogę wejść, za każdym razem
dostawałem odpowiedź „na razie nic nie jest pewne, nie teraz”.
Chodziłem od ściany do ściany, siadałem na podłodze, a po chwili
wstawałem i znowu chodziłem od ściany do ściany. I tak w kółko,
dopóki z sali nie wyszedł ten właściwy lekarz. Rozejrzał się
wzrokiem po korytarzu i zatrzymał go na mnie. Od razu do niego
podszedłem.
-Nie będę owijał w bawełnę, pańska dziewczyna ma amnezję po
wypadkową. Musiała podczas wypadku mocno uderzyć się w głowę i
oprócz tego, że była w śpiączce przez długi czas, ma również
amnezję. Pamięta wiele rzeczy z przeszłości, ale pana nie
pamięta. Ma luki w pamięci z ostatnich kilku lat. Skoro cokolwiek
pamięta, jest szansa, że z czasem odzyska pamięć, ale nie mogę
panu powiedzieć ile to będzie trwało i czy w ogóle to nastąpi.
Kiedy lekarz skończył mówić, wziąłem głęboki oddech i
przymknąłem oczy. Jak to mnie nie pamięta? Czemu akurat mnie, a
inne rzeczy tak? Czy nie możemy być w końcu szczęśliwi?
-Może pan powiedzieć, czemu akurat ostatnich kilku lat nie pamięta?
- próbowałem sobie wszystko poukładać w głowie, ale po prostu
się nie dało. Jeszcze niecałe dwa lata temu podpisałem z nią
umowę o rzekomym związku, podczas którego naprawdę się w sobie
zakochaliśmy, ale ona wyjechała, a kiedy już ją znalazłem i
wszystko miało być dobrze, znowu nawaliłem, miała ten cholerny
wypadek i mnie nie pamięta. Czemu to się dzieje akurat nam?
Chciałem być z nią tylko szczęśliwy, czy to tak wiele?
-Podejrzewam, że w ostatnich dwóch latach sporo się wydarzyło.
Coś, co odbiegało od jej codzienności i dlatego tego nie pamięta,
bo było to coś innego, do czego jej umysł był już po prostu
przyzwyczajony. Musi być pan cierpliwy. Radziłbym panu przyjść do
niej jutro, albo pojutrze i na spokojnie z nią porozmawiać.
Pacjentka jest teraz w ogromnym szoku.
-Przecież nie mogę jej tak teraz zostawić. Ona musi sobie mnie
przypomnieć. - nerwowo pokręciłem głową. Byłem jedyną osobą,
która mogła jej pomóc, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Przecież tyle dla niej znaczyłem...
-Owszem, może, a nawet musi pan ją teraz zostawić. Wyraźnie
zaznaczyła, że nie chce przebywać w pańskiej obecności. Poza tym
nie jest pan z rodziny i w ogóle nie powinienem z panem rozmawiać
na temat tej pacjentki. Do widzenia – powiedział dosadnie,
widocznie mając dość już mojej osoby i dosłownie zamknął mi
drzwi przed nosem. Co za dupek!
___________________________
Zmiany, zmiany, zmiany!
Jak widzicie rozdział jest, mimo, że sama jakiś czas temu twierdziłam, że już raczej nie macie na co liczyć. Ostatnio towarzyszy mi dobry humor, trochę weny i coś tam udało mi się napisać. Nie obiecuję częstych regularnych rozdziałów, ale na coś raz w miesiącu możecie liczyć!
A tak w ogóle to jak wam się podoba nowy wygląd?
(p.s mam nadzieję, że ktoś tutaj się cieszy z "powrotu")
Zmiany, zmiany, zmiany!
Jak widzicie rozdział jest, mimo, że sama jakiś czas temu twierdziłam, że już raczej nie macie na co liczyć. Ostatnio towarzyszy mi dobry humor, trochę weny i coś tam udało mi się napisać. Nie obiecuję częstych regularnych rozdziałów, ale na coś raz w miesiącu możecie liczyć!
A tak w ogóle to jak wam się podoba nowy wygląd?
(p.s mam nadzieję, że ktoś tutaj się cieszy z "powrotu")
Będą jeszcze rozdziały?
OdpowiedzUsuńCześć. Od jakiegoś czasu zaczęłam czytać fanfiction o one direction i tak jakoś wyszło ,że znalazłam się na Twoim blogu ...no i się zakochałam i dosłownie uzależniłam ! <3 Przez całą pierwszą część dosłownie krzyczałam na Lyn i Harrego ,żeby jedno powiedziało drugiemu co do siebie czują no i oczywiście ,tak się nie stało !!! XD Trochę było mi smutno -obawiałam się ,że tak jak większość nie zrobisz kontynuacji ,ale ty mnie nie zawiodłaś :D I w jeszcze szybszym tempie pochłonęłam część drugą. Mam nadzieję ,że pomimo tego ,że czasem brak Ci weny i zwyczajnie czasu to nie zawiesisz tego bloga ,bo jest on naprawdę genialny i doprowadzisz historię Lyn i Harrego do końca ! Bardzo Cię o to proszę ,mam nadzieję ,że oprócz mnie liczy na to mnóstwo Twoich wiernych fanek bo wiem ,że dla jakiś tam 3 osób nie będziesz tego ciągnąć...ale nawet jeśli nie będzie mnóstwo komentarzy to czyta to na pewno sporo osób ,więc jeśli w najbliższym czasie będziesz miała chwilkę to dodaj coś ,żeby dociągnąć tą cudną historię do końca! No i oczywiście ,że Harry i Lyn byli razem ! :D xd / Pozdrawiam Twoja nowa ,wierna fanka -Julcixx ;** !!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nadal będziesz pisać. Nie mogę się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuń