komentarz = szacunek i motywacja dla autora
Nobody said it was easy
It's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be this hard
Oh, take me back to the start
~.~
Gdy chłopaki zaczęli już przysypiać
Harry odwiózł mnie do domu. Było kilka minut po pierwszej, gdy
znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem. Zaparkował na niewielkim
podjeździe dla osób, które nie mieszkają w tym budynku, a ja
zaczęłam siłować się z rozpięciem pasa. Jednak nie szło mi to
zbyt dobrze, ten zamek był bardzo uparty. Na szczęście na ratunek
ruszył czarny rycerz Harry Styles i zwinnym ruchem odpiął mój
pas.
-Dziękuję. -powiedziałam w stronę
chłopaka, po czym wyszłam z samochodu. -To do zobaczenia.
-powiedziałam, zanim zamknęłam drzwi. Harry jedynie delikatnie
pomachał mi rękę i lekko się uśmiechnął. Aż się rozejrzałam
dookoła, czy nie ma tu żadnych paparazzi i co dziwnie nie było.
Nono, Harry robi postępy w „byciu miłym”. Po cichu weszłam do
mieszkania, starając się nie obudzić Rebecci. Nie miałam siły
nawet na prysznic, bo znając moją osobę, mogłabym nawet pod nim
usnąć. Dlatego też szybko przebrałam się w pidżamę i
wskoczyłam pod ciepłą kołderkę, po czym odpłynęłam w krainę
snów.
***
Obudziły mnie jasne promienie wpadające przez nie dosuniętą zasłonę do mojej sypialni. W duchu przeklęłam, za to, że coś mnie budzi o tak wczesnej porze. Ledwo otworzyłam oczy i ospale przekręciłam się na drugi bok, aby móc dalej iść w spokoju spać. Kątem oka spojrzałam na zegarek i przeraziłam się widząc, że jest 09:11. O 09:30 miałam być w wytwórni, gdzie miałam załatwioną przez Rose sesję. Od razu się obudziłam i biegiem zbierając po drodze pogięte ubrania (nadal ich nie uprasowałam) poszłam do łazienki. Wzięłam szybki orzeźwiający prysznic, a następnie wysuszyłam włosy. 09:21 – nawet nie zdążę zjeść śniadania, ughh... Szybko założyłam na siebie pogniecioną koszulkę i wyszłam z domu. 09:30 – a ja właśnie stoję w korku, który nie zamierza się ruszyć. Aż się zdziwiłam, że Rose jeszcze nie dzwoni. Wyjęłam telefon z kieszeni i zrozumiałam, czemu Rose jeszcze nie zadzwoniła. Miałam rozładowaną komórkę. Założę się, że moja szefowa nie raz tego poranka próbowała się do mnie dodzwonić. Już wyobrażam sobie jakie piekło będę miała w wytwórni, nie dość, że się spóźnię, to jeszcze nie odbieram telefonów od szefowej. No pięknie... 09.45 – korek wreszcie się ruszył i po kolejnych 10 minutach byłam pod studiem. Jak się okazało zapomniałam zabrać ze sobą wejściówki, ale na szczęście ochroniarz mnie znał i bez zbędnych problemów mnie wpuścił.
Obudziły mnie jasne promienie wpadające przez nie dosuniętą zasłonę do mojej sypialni. W duchu przeklęłam, za to, że coś mnie budzi o tak wczesnej porze. Ledwo otworzyłam oczy i ospale przekręciłam się na drugi bok, aby móc dalej iść w spokoju spać. Kątem oka spojrzałam na zegarek i przeraziłam się widząc, że jest 09:11. O 09:30 miałam być w wytwórni, gdzie miałam załatwioną przez Rose sesję. Od razu się obudziłam i biegiem zbierając po drodze pogięte ubrania (nadal ich nie uprasowałam) poszłam do łazienki. Wzięłam szybki orzeźwiający prysznic, a następnie wysuszyłam włosy. 09:21 – nawet nie zdążę zjeść śniadania, ughh... Szybko założyłam na siebie pogniecioną koszulkę i wyszłam z domu. 09:30 – a ja właśnie stoję w korku, który nie zamierza się ruszyć. Aż się zdziwiłam, że Rose jeszcze nie dzwoni. Wyjęłam telefon z kieszeni i zrozumiałam, czemu Rose jeszcze nie zadzwoniła. Miałam rozładowaną komórkę. Założę się, że moja szefowa nie raz tego poranka próbowała się do mnie dodzwonić. Już wyobrażam sobie jakie piekło będę miała w wytwórni, nie dość, że się spóźnię, to jeszcze nie odbieram telefonów od szefowej. No pięknie... 09.45 – korek wreszcie się ruszył i po kolejnych 10 minutach byłam pod studiem. Jak się okazało zapomniałam zabrać ze sobą wejściówki, ale na szczęście ochroniarz mnie znał i bez zbędnych problemów mnie wpuścił.
-25 minut spóźnienia. -przywitała
mnie w drzwiach Rose z skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękoma.
-Jakieś wytłumaczenie panno Bailey? -spytała poważnym tonem. Ugh,
pewnie zaraz da mi wykład, że nie mogę się spóźniać, że
powinnam odbierać telefon, a jak zauważy moją pogniecioną koszulę
to już w ogóle będzie po mnie. Rose jest zwolenniczką zasad,
manier i dobrego wychowania. Jedna z największych jej wad.
-Zaspałam i w dodatku korek mnie
zatrzymał... -zaczęłam się tłumaczyć, lecz ona tylko spojrzała
się na mnie w taki sposób, jakby mi nie wierzyła.
-Przepraszam za spóźnienie. -do moich
uszu dobiegł zachrypnięty głos Styles'a. Jeszcze Go tutaj
brakowało...
-Nic się nie stało Harry. -Rose
powiedziała w jego stronę o wiele łagodniejszym tonem niż
odzywała się do mnie. -Paul już jest w gabinecie, idź do niego, a
my zaraz przyjdziemy. -przyjaźnie uśmiechnęła się do mojego
„chłopaka”. Ugh, no nie wierzę. I Rose po Jego stornie? Jak ona
może być dla Niego taka miła? Nie wiem po co on tu jest dzisiaj
potrzebny. I jeszcze się spóźnił i nie ma nic za to, a jak ja się
spóźniłam to już wielka awantura. To nie fair!
-Więc masz mi coś do powiedzenia?
-spytała moja szefowa, podnosząc jedną brew do góry. Zawsze tak
robiła, gdy oczekiwała odpowiedzi na pytanie, na które doskonale
znała odpowiedź.
-Umm... -zaczęłam myśleć co tym
razem Rose chciałaby usłyszeć. -Przepraszam, to się więcej nie
powtórzy. -powiedziałam po kilku sekundach ciszy.
-Mam taką nadzieję. -odparła surowym
tonem Rose. -Czemu masz pogniecioną koszulę? -zmierzyła mnie swoim
przenikliwym wzrokiem. No tak, Rose każdy drobny szczegół wyłapie.
-Żelazko mi się zepsuło. -szybko
wymyśliłam w miarę dobrą wymówkę. Oczywiście to było
kłamstwo. Z moim żelazkiem wszystko jest w porządku, jedynie z
moimi chęciami do jego użycia jest coś nie tak, ale cóż... nic
nie poradzę na to, że mam lenia.
-Radzę Ci jak najszybciej zainwestować
w nowe. Nie wypada tak przychodzić ubranym. -zwróciła mi uwagę.
Tak, tak... ciesz się Rose, że znowu nie przyszłam w dresach... -A
teraz chodź, musimy omówić kilka spraw z Paul'em i Harry'm.
-A co z sesją? -bo przecież dzisiaj
miałam umówioną sesję. Może mam słabą pamięć, ale to nawet w
notatniku sobie zapisałam.
-Odwołana jest. -rzuciła w moją
stronę, idąc długim korytarzem do ostatniego pomieszczenie, które
było jej gabinetem. Nie zostało mi nic innego niż podążanie za
nią. Na okrągłym fotelu siedział Paul, Rose zajęła miejsce za
swoim biurkiem. I właśnie w taki oto sposób zostało jedyne
miejsce na dwu osobowej kanapie obok Styles'a. Rose pokazała mi
ręką, abym zajęła miejsce, więc niechętnie usiadłam koło
Harr'ego, który od razu się posunął tak jakby miał się ode mnie
czegoś zarazić. To było nieprzyjemne z jego strony.
-Wczoraj nie omówiliśmy wszystkich
szczegółów. -zaczęła mówić Rose, spoglądając to raz na mnie
to na Harr'ego. -Wczoraj całkiem dobrze sobie poradziliście, ale to
jednak wciąż za mało. -swój wzrok przeniosła na ekran laptopa.
-Co masz na myśli Rose? -spytał się
Harry nie wiedząc tak samo jak ja, co tej kobiecie chodzi po głowie.
Czy ona chce żebyśmy się przy tych kamerach całowali?
-Tylko kiedy widzicie kamery okazujecie
sobie uczucia. -powiedziała, szukając czegoś w swoim komputerze.
-Przecież tak miało być. -odezwałam
się, choć pewnie i tak moje zdanie najmniej się tutaj liczy.
-Nie zupełnie tak. -posłała mi
spojrzenie typu „nie wiesz, to się nie odzywaj”. -Powinniście
cały czas udawać, a nie tylko kiedy zobaczycie aparat. Prawda jest
taka, że paparazzi są wszędzie i w każdej chwili mogą coś
wychaczyć. Dlatego też jak już będziecie całkowicie sami,
ewentualnie tylko z chłopakami możecie normalnie się zachowywać,
jakby nic między wami nie było. Nawet fanki mogą wam zrobić
zdjęcie i już będą krążyć po sieci plotki.
-Jasne, nie ma problemu, tylko Alice
trochę jest sztywna, więc trudno jest przy niej udawać.
-powiedział Styles, a ja miałam ochotę rzucić się na niego z
pięściami.
-Ja jestem sztywna? -krzyknęłam w
jego stronę. -No przepraszam, to nie ja siedziałam wczoraj cały
wieczór podpierając dłońmi brodę. Ty nawet nie potrafisz się
dobrze bawić! -zaczęłam mu wytykać jego wczorajsze zachowanie.
-Co? -podniósł na mnie głos. -Wcale
tak nie było! Potrafię się dobrze bawić, ale przy tobie się nie
da. Jesteś nudziarą! -obraził mnie po raz drugi tego dnia.
-Jesteś żałosny! -nie dawałam za
wygraną. Nie mogłam pozwolić, żeby ktoś taki jak Harry Styles
mnie obrażał.
-Za to ty nie lepsza. -arogancko
zaśmiał się pod nosem.
-Jesteś dupkiem Styles! -krzyknęłam
w jego stronę, po czym miałam ochotę uciec z tego przeklętego
miejsca, ale powstrzymało mnie spojrzenie Rose.
-Możecie się uspokoić?! -krzyknęła
na nas. Miała chyba dzisiaj zły dzień. Od samego rana była
zdenerwowana. No w sumie nie dziwię się jej, na widok Styles'a też
się denerwuję. -Zachowujecie się jak dzieci, a nawet jeszcze
gorzej! Zamiast wytykać swoje wady powinniście być dla siebie
mili, bo w taki sposób na pewno nie będziecie wyglądać jak
zakochani.
-Masz rację, przepraszamy. -odezwał
się Harry, zawstydzonym głosem. Wow, Harry się zawstydził!
Nowość...
-Alice? -Rose chyba oczekiwała na
odpowiedź z mojej strony.
-Przepraszam. -powiedziałam nieco
spokojniejszym tonem, choć tak naprawdę miałam ochotę rzucić się
na Styles'a z pięściami.
-Tym razem wam odpuszczę, ale jeśli
to się powtórzy to nie będzie tak kolorowo. Macie być dla siebie
mili i nawzajem okazywać sobie szacunek, zrozumiane? -skończyła
swój jakże ciekawy monolog, zerkając na nas.
-Zrozumiane. -odpowiedzieliśmy równo
z Harry'm, jakbyśmy się zgadali. Mimo, że zgodziłam się na to,
że będę miła dla Styles'a, wiedziałam, że nie będzie to takie
łatwe. Dla takiego człowieka jak on nie da się być miłym.
~.~
Ja mam być miły dla Alice?
Przecież to będzie nie możliwe. Nawet jakbym chciał, to bym nie
mógł. Ona jest uparta i wiem, że nie odpuści, a ja też nie mogę
sobie pozwolić na to, żeby ktoś mnie obrażał. Jestem ciekaw co
ja takiego zrobiłem tej dziewczynie, że tak się mnie uczepiła.
Ojj, czuję, że nie będzie z nią łatwo. Jest inna niż moje
poprzednie „partnerki”. One nie stawiały oporu. Zawsze ładnie
się uśmiechały i wszystko szło po myśli. W dodatku dobrze się
dogadywaliśmy prywatnie. Oczywiście nie mówię to o czymś więcej
niż przyjaźń czy koleżeństwo, bo to nie wchodzi w grę, choć
niektóre z nich z chęcią wskoczyłyby mi do łóżka. Ja po prostu
nie potrafię się zakochać i nikt tego nigdy nie zmieni. Nawet
jeśli bym chciał, to bym nie mógł. Miłość niesie ze sobą
wiele złych rzeczy np. rozstania i ból. Nie chciałbym żeby jakaś
dziewczyna przeze mnie cierpiała. Gdy byłem mały widziałem jak
mama były przygnębiona po rozwodzie z tatą. Nie chciałbym nikogo
doprowadzić do takiego stanu. Dlatego nigdy się nie zakocham.
Pewnie dlatego też akurat mnie wybrali z całego zespołu do tych
wszystkich „związków”. Żaden z chłopaków nie mógłby być w
czymś takim, ponieważ są zbyt słabi i uczuciowi. To jest pewne,
że kiedyś by się w którejś zakochali. W dodatku Louis, Liam i
Zayn mają już dziewczyny. Jedynie ja i Niall jesteśmy wolni, no
ale wiadome, że Horan nie mógłby w to wejść. Nialler jest bardzo
uczuciowy i podejrzewam, że w pierwszej dziewczynie by się
zakochał. A z własnego doświadczenia wiem, że takie dziewczyny
chcą po prostu sławy i pieniędzy, niczego więcej. Zdecydowanie to
nie dla Niall'a. Trochę to dziwne, bo Alice nie zachowuje się tak,
jakby zależało jej na sławie, ale skoro się zgodziła to pewnie
tylko udaje taką twardą i inną. Mam nadzieję, że za jakiś czas nasze relacje
się nieco polepszą i Alice nie będzie tak uparta.
-Przygotowaliśmy dla was
grafik, gdzie i kiedy macie się pokazywać. -odezwał się milczący
dotychczas Paul. -Ale oprócz tego dobrze by było, gdybyście
czasem spotykali się tam, gdzie nie ma typowych kamer. Jak Rose
wcześniej wspomniała, nawet zwykła fanka może wam zrobić
zdjęcie. Dlatego też Harry będziesz od czasu do czasu zabierał do
siebie Alice np. na kolacje. Nawet jeszcze lepiej by było, gdyby
czasami Alice nocowała u Ciebie. Wtedy będzie ten związek bardziej
wiarygodny. -skończył swój monolog, czekając na moją odpowiedź.
-Jasne, nie ma problemu.
-zgodziłem się, bo w końcu nie mam innego wyjścia. W sumie mi to
i tak wszystko jedno. Z Alice, czy bez Alice...
-To dobrze. -tym razem
odezwała się Rose. -Dzisiaj pójdziecie razem na obiad. -spojrzała
na grafik. -Jutro wieczorem kolacja. -kontynuowała, nie odrywając
wzroku od papierów. -Dwa dni przerwy, ale możecie w tym czasie
oczywiście się spotkać, a w sobotę idziecie na premierę nowej
płyty Ed'a Sheeran'a. Dobra, idźcie już na ten obiad, bo mam już
was dość na dzisiaj. -skończyła swoją wypowiedź, czekając aż
zostawimy ją samą.
-Umm... Rose, ja i Alice
przyjechaliśmy osobnymi samochodami, więc będzie problem żebyśmy
razem pojechali. -zwróciłem uwagę kobiecie, która skrzywiła się,
gdy usłyszała co powiedziałem. Chyba rzeczywiście chciała się
nas jak najszybciej pozbyć.
-W takim razie możecie się
przejść, niedaleko jest kilka dobrych restauracji, więc co za
problem?
W ciszy wyszliśmy z
gabinetu Rose i windą zjechaliśmy na dół cały czas się nie
odzywając do siebie. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz złapałem
Alice za rękę mimo że nie było wokół nas żadnych reporterów.
Po kilku minutowym spacerze byliśmy już w restauracji. Z
grzeczności odsunąłem Alice krzesło i w ciszy zaczęliśmy
przeglądać menu.
-To może spaghetti?
-zaproponowałem, przeglądając kartę dań. Swoją drogą nawet nie
wiedziałem o istnieniu niektórych potraw, ich nazwy były bardzo
dziwne. Ciekawiło mnie jak smakują, ale postawiłem na coś
bardziej znajomego.
-Może być. -odpowiedziała
obojętnie Lyn zamykając menu.
-Mogę już przyjąć
zamówienie? -do naszego stolika podeszła na oko 25 – letnia
kelnerka. Gdy spojrzała na Lyn jej oczy zrobiły się nie naturalnie
duże, tak jakby była zaskoczona jej obecnością. Alice miała
podobną minę. Dziewczyny wymieniły się dziwnymi spojrzeniami.
-Będzie dwa razy spaghetti.
-powiedziałem, oddając kelnerce menu.
-Może coś do picia?
-zaproponowała łagodnym głosem kelnerka.
-Dla mnie będzie woda, a
dla Ciebie Lyn? -spytałem mojej „dziewczyny”, która wciąż
miała zaskoczoną minę.
-Może też być woda.
-odpowiedziała, zgarniając kosmyki włosów, które spadały jej na
czoło.
-W takim razie będą dwie
szklanki wody. -odpowiedziałem, przyjaźnie uśmiechając się do
kelnerki. -Na razie to wszystko, może potem pomyślimy nad jakimś
deserem. -swój wzrok przeniosłem na Lyn. Stresowała się czymś.
Nerwowo bawiła się dłońmi i miała zaciśnięte usta. Nie miałem
pojęcia o co chodzi. Przecież nic się nie stało takiego.
-Zamówienie zostanie
zrealizowane w ciągu dwudziestu minut. -powiedziała kelnerka,
odchodząc od naszego stolika, zostawiając nas samych. Zauważyłem,
że stała za ladą i przyglądała się nam. Często byłem w takiej
sytuacji, ale tym razem mam wrażenie, że nie chodzi tu o mnie,
tylko o Lyn. Może Alice się zestresowała, ponieważ ta dziewczyna
tak się na nią spojrzała. Dziwna sytuacja.
-Wszystko w porządku?
-spytałem Lyn, gdy ta wciąż nie zmieniła swojego zachowania.
-Tak, jasne. -w tym momencie
Alice dostała sms'a. Z kieszeni spodni wyjęła telefon i zaczęła
czytać treść wiadomości. Po chwili go schowała. -Muszę iść do
łazienki, zaraz przyjdę. -lekko się do mnie uśmiechnęła i
odeszła od stolika, zostawiając mnie samego. Cóż, od pół
godziny ani razu na siebie nie krzyczeliśmy i byliśmy dla siebie
mili. Jak na razie dobrze nam idzie.
________________________________________
Witam was z 4 rozdziałem! Od dzisiaj rozdziały będę pojawiały się raz w tygodniu w każdą sobotę. Może jak już napiszę wszystkie rozdziały, to będę dodawała częściej, ale jak na razie zaczynam pisać 10 rozdział. Chcę prosić każdą osobę, która czyta o zostawienie komentarza, anonimy też się liczą. Chciałabym wiedzieć dla kogo to piszę :) Jeszcze o jedno chciałam prosić. Macie jakieś podejrzenia jak rozwinie się akcja? Chciałabym wiedzieć jak wy na to patrzycie i sobie wyobrażacie ciąg dalszy. :) Być może, któryś z Waszych pomysłów mi się spodoba i włączę go do moich.
No to tyle ode mnie, do zobaczenia w sobotę! :)
Jaki ja miałam zaskok, jak zaczełam czytać "Przemyślenia Harry'ego" To on ma jakieś uczucia?! o.O (Oczywiście mówiąc o FF) "Niechciałbym żeby jakaś dziewczyna przeze mnie cierpiała." A ja szczena przy ziemi xD Szczerze to FF jest (przynajmniej dla mnie) nieprzewidywalne.
OdpowiedzUsuńi właśnie o to chodzi, aby było nieprzewidywalne. Perspektywa Harr'ego jeszcze nie raz się pojawi, choć będzie ona występować rzadziej niż Alice. Harry to po prostu Harry i na pewno pokaże jeszcze nie raz swoją każdą stronę. :)
UsuńZakochają się w sobie. Prędzej czy później. Jestem pewna ^^
OdpowiedzUsuń~Ich droczenie się ze sobą jest.. słodkie :D
Smuteczek że raz w tygodniu ale jaka satysfakcja w soboty :-):-) no cóż myslałam że się pobiją ale obeszło się bez rękoczynów narazie pomysłów nie mam ale może coś mi do głowy przyjdzie :-) no to do soboty i twórz kolejne super rozdziały
OdpowiedzUsuń