"In my memory
I was hurting long before we met
Oh, in my memory
They’re still burning, fingerprints you left
And I always meant to say to you I can’t"
I was hurting long before we met
Oh, in my memory
They’re still burning, fingerprints you left
And I always meant to say to you I can’t"
~.~
„Teraz, albo nigdy.” - pomyślałem
sobie. Muszę jej to w końcu powiedzieć. W końcu jutro wrócimy do
Londynu, zostanie kilka dni. A Rose już na te kilka dni zaplanowała
Lyn nagrania i sesje, więc nawet nie będziemy mogli się spotkać.
Nie chcę jej wyznać miłości przez twitter'a, zresztą
pomyślałaby, że Niall, albo Lou zabrał mi komórkę...
Postanowiłem ją zabrać w wyjątkowe miejsce.
-Jezu, Harry, daleko jeszcze? -Lyn
zaczynała już marudzić. W sumie nie dziwię się jej. Od pół
godziny prowadzę ją przez jakieś zarośnięte pole i nie chcę
powiedzieć, gdzie idziemy.
-Właściwie to już jesteśmy.
-powiedziałem, stając przy niezbyt głębokim strumyku.
-Czemu tutaj przyszliśmy? -spytała z
ciekawości.
-Chciałem pokazać Ci to miejsce.
Lubiłem tutaj kiedyś przychodzić. Zresztą nadal lubię. Przy tym
drzewie pierwszy raz się całowałem. -powiedziałem ostatnie zdanie
bez namysłu.
-Ahh, więc przyszliśmy tutaj, żebyś
pokazał mi drzewo, przy którym pierwszy raz się całowałeś.
Super. -wyczułem w jej głosie nutę ironii. Lyn dziwnie się
dzisiaj zachowuje. Od rana jest trochę nerwowa i spięta. A przecież
nic jej nie zrobiłem.
-Coś się stało? -spytałem
zmartwiony. Ostatnio dawno się tak nie zachowywała. Może nie
wróciła całkowicie do tej starej, chamskiej Lyn, ale coraz bliżej
jej do tego było.
-Mi? Nic? A co się miało stać?
-zacząłem tęsknić za jej cudownym, delikatnym głosem. Zamiast
niego dostałem zimny, ironiczny głos Alice, a nie Lyn.
-Lyn, wiesz, że możesz mi powiedzieć.
Od rana zachowujesz się dziwnie. Masz zły humor i jesteś dla mnie
nie miła. -zwróciłem jej uwagę za to zachowanie. Lyn spojrzała
się na mnie smutnym wzrokiem. To mnie tylko upewniło, że coś jest
nie tak. Podszedłem bliżej niej i przytuliłem. Odetchnąłem z
ulgi, kiedy mnie nie odepchnęła, tylko wtuliła się jeszcze
bardziej w moja klatkę piersiową.
-Ja nie chcę wracać do domu Harry.
Twoja mama jest dla mnie taka miła. Ona traktuje mnie, jak własną
córkę. -zaczęła tłumaczyć spokojniejszym niż wcześniej tonem.
Doskonale ją rozumiałem. Najchętniej zostałbym tutaj na zawsze.
Razem z nią.
-Za tydzień masz urlop. Będziesz
mogła odwiedzić wtedy swoją mamę. -próbowałem ją jakoś
pocieszyć.
-Nie Harry. Ja nie mam mamy. -czułem,
że jej głos się łamie.
-Jak to nie masz mamy? -spytałem
zdziwiony. Mówiła tylko, że jej ojciec nie żyje.
-Nie potrafię nazwać „mamą”
kobiety, która mnie urodziła. -wyjaśniła mi i zaczęła płakać.
Serce mi pękało, gdy widziałem ją w takim stanie.
-Czy ona coś Ci zrobiła? -spytałem
niepewnie. Lyn od razu pokiwała przecząco głową.
-Mi nie. Ale zrobiła coś bardzo
ważnej dla mnie osobie. -nadal nie miałem pojęcia o co chodzi. Czy
to nie koniec tajemnic? Myślałem, że wszystko sobie już
wyjaśniliśmy.
-Lyn, jeśli chcesz, możesz utrzymywać
kontakt z moją mamą, kiedy nie będziemy już razem. -powiedziałem
kolejny raz bez namysłu. Przecież nie chciałem się z nią
rozstawać. Owszem, chciałem, żeby nadal miała kontakt z moją
mamą, ale również chciałem z nią być.
-To by dziwnie wyglądało, nie
sądzisz? -w sumie miała rację. Co ja sobie wyobrażam? Przyjedzie
sobie w niedzielę na obiad i będzie zachowywać się tak, jakby nic
nigdy między nami nie było?
-Masz rację. Nie pomyślałem.
Chciałbym Ci pomóc. -chciałem, ale nie mogłem. Wszystkie możliwe
pomysły, wydawały się tak głupie, że wolałem nie mówić o
nich. „Powiedz jej co czujesz.” - podpowiada moja podświadomość.
Gdyby to było takie proste... Chyba właśnie mówienie prosto i
szczerze o swoich uczuciach jest w życiu najtrudniejsze. -Ja nie
chcę o Tobie zapominać, gdy skończy się umowa. Lubię Cię.
-jedynie tyle potrafiłem jej powiedzieć, jednak zawsze coś.
Wiedziałem, że powinienem powiedzieć jej więcej, jednak byłem
zwyczajnym tchórzem.
-Też Cię lubię. -odpowiedziała,
uśmiechając się do mnie. Przynajmniej wiem, że mnie lubi.
-Wracamy? -spytała po chwili milczenia.
-Jasne. -odpowiedziałem i złapałem
ją za rękę. Lubiłem to robić. Czułem się wtedy, jakby
rzeczywiście była moją dziewczyną, chociaż wiem, że wcale tak
nie jest. Kolejny raz nie wyszło. Nie powiedziałem. A byłem już
tak blisko. To naprawdę jest trudne.
***
Wróciliśmy do szarej
rzeczywistości. Do rzeczywistości, gdzie nic nie jest prawdziwe.
Mam dokładnie trzy dni. Trzy ostatnie dni, aby powiedzieć jej co
czuję. Romantyczna kolacja jest dobrym rozwiązaniem? Nie wiem,
przekonam się. Zaplanowałem wszystko szczegółowo. Bardzo
polubiłem jej samochód. Najpierw zawożę ją do szpitala do Beccy.
Wracam do jej mieszkania, bo w końcu mam jej klucze. Przygotowuje
kolację. Jadę po nią i dalej wyjdzie już samo. Musi wyjść.
-Przyjedziesz za dwie
godziny? -spytała Lyn, gdy byliśmy już na szpitalnym parkingu.
-Jasne. -odpowiedziałem,
muskając jej usta. Jedynym plusem powrotu jest to, że mogę całować
ją w miejscach publicznych.
-To do zobaczenia.
-pomachała do mnie, wychodząc z samochodu. Gdy zniknęła za
drzwiami wejściowymi do budynku, ja odjechałem, wstępując po
drodze po Niall'a. Miał mi pomóc w gotowaniu. Właściwie to już
część rzeczy zrobił u siebie w domu. Bardziej miał mi pomóc w
ogarnięciu tego wszystkiego. Jest jedyną osobą, którą
wtajemniczyłem w mój plan. Jest tak samo jedyną osobą, która
wiedziała o moich uczuciach do Lyn. Louis jest moim najlepszym
przyjacielem, ale wiem, że sam ma problemy z Eleanor, więc nie
chciałem go w to mieszać. Zresztą, gdyby nie ja i Lyn, Niall nie
wróciłby do Alex, więc powinien nam teraz pomóc. Gdy tylko
weszliśmy do mieszkania brunetki, wzięliśmy się za robotę.
Zaczęliśmy od stołu. Bordowy obrus i świece. To był pomysł
Niall'a. Nie jestem aż takim romantykiem. Dwa talerze, równo
ułożone sztućce, wino, kieliszki i oczywiście nie mogło
zabraknąć czerwonych róż. Te dwie godziny minęły tak szybko.
Pól godziny przed wyjściem wstawiłem lasaghne do piekarnika.
Następnie odwiozłem Niall'a do domu i ponownie podjechałem pod
szpital. Napisałem do Lyn sms'a, że już jestem. Po kilku minutach
wyszła z budynku. Serce zaczęło walić mi, jak szalone. Pierwszy
raz powiem komuś, że go kocham. Boję się jej reakcji, ale Horan
zapewniał mnie, że będzie dobrze, więc staram się w to wierzyć.
-Jak się czuje Beccy?
-próbowałem ukryć moje zdenerwowanie.
-Nie najlepiej.
-odpowiedziała smutnym głosem. -Ona... ona umiera. -zobaczyłem, że
z jej oczu zaczynają lecieć łzy. Tak bardzo mi było jej szkoda.
-Nie da się nic już
zrobić? Właściwie to na co ona choruje? -próbowałem znaleźć
jakieś wyjście z tej sytuacji, ale najpierw musiałem wiedzieć co
jej dolega. Alice nigdy mi tego jeszcze nie powiedziała.
-Nie mogę Harry. Ona nie
chce, aby ktoś wiedział na co jest chora. -ohh, czyli nie pomogę.
-Nie ma żadnego leku?
Operacji? -wciąż miałem nadzieję, że da się coś zrobić.
-Wszystko co dało się
zrobić, zostało już zrobione. Zostało jedynie czekać na cud.
-powiedziała smutnym głosem. Oh, jak chciałbym ją pocieszyć w
tej chwili.
Wjechaliśmy windą na górę
i weszliśmy do mieszkania. Już w samym korytarzu było czuć zapach
mozzarelli i pomidorów.
-Co tak pachnie? -spytała
podejrzliwie.
-Zrobiłem kolację. -udało
mi się delikatnie skłamać. Tak naprawdę to Niall zrobił kolację,
ale pominąłem ten fakt, aby jej zaplusować.
-Ty? -zdziwiła się, ale
widziałem, że poprawił jej się humor.
-Tak, ja. -zapewniłem ją,
zabierając od niej płaszcz i wieszając go na wieszaku. Razem z nią
poszedłem do kuchni. Gdy tylko zobaczyła zastawiony stół, zrobiła
jeszcze większe oczy. Wziąłem do ręki róże, które leżały na
stole i podałem je jej.
-To dla Ciebie. -wręczyłem
jej kwiaty i delikatnie uśmiechnąłem.
-Dziękuję, ale... po co to
wszystko? -nie ukrywała swojego zdziwienia.
-Chciałem być miły. Jakoś
wynagrodzić Ci te wszystkie złe rzeczy, które zrobiłem.
-wyjaśniłem nie do końca zgodnie z prawdą. Ale na to jeszcze
przyjdzie czas. Powiem jej wszystko po kolacji. Cóż, albo potem
będzie chciała, żebym został na noc, albo mnie wygoni. Wolałbym,
aby pozwoliła mi zostać. Odsunąłem jej krzesło i pozwoliłem
usiąść. Sam zająłem się wyciąganiem jedzenia z piekarnika.
Miałem z tym mały problem, dlatego, że blacha była gorąca i
jedna cienka ścierka przepuszczała ciepło. Potem z nakładaniem
również miałem problem. O mały włos nie rozwaliłem! Lyn widząc
moje popisy, zaczęła się śmiać. Cieszyłem się, że nie jest
smutna.
-Smaczne. -podsumowała
danie przygotowane „przeze mnie”.
-Dziękuję, starałem się.
-odpowiedziałem, uśmiechając się do niej. Między nami zapadła
krępująca cisza. -Wiesz, jest jedna rzecz, o której chciałem Ci
powiedzieć. -zacząłem rozmowę. -Ja... Wiem, że to nie powinno
się nigdy stać, ale nie miałem na to wpływu, wyszło samo. Ja...
-serce waliło mi niemiłosiernie. Ale jeśli nie robię tego teraz,
prawdopodobnie nie będę miał już ku temu okazji. Już chciałem
jej powiedzieć te magiczne słowa, gdy w mieszkaniu rozległ się
dźwięk dzwonka. Kto to mógł być? Beccy na pewno nie, bo była w
szpitalu, więc kto? Jakaś wścibska sąsiadka, która potrzebuje
pożyczyć mąkę?
-Ja otworzę. -powiedziałem
do dziewczyny, aby się nie podnosiła. Chciałem mieć to już za
sobą, a wiedziałem, że jeśli to jakaś sąsiadka, to ja prędzej
się jej pozbędę niż Lyn.Otworzyłem drzwi i wcale nie ujrzałem
żadnej kobiety. Stał przede mną nieznany mi chłopak, mniej więcej
w moim wieku. Miał ciemne oczy, bardzo podobne do oczu Lyn.
-Jest Allyson? -spytał się
chłopak.
-Kto taki? -spytałem, aby
upewnić się, czy dobrze usłyszałem.
-Allyson. -powtórzył dość
wyraźnie.
-Tu nie mieszka żadna
Allyson. -miałem ochotę zamknąć mu drzwi przed oczami. Koleś
pomylił mieszkania akurat wtedy, gdy miałem powiedzieć
najwspanialszej dziewczynie na świecie, że ją kocham.
-Jestem pewien, że mieszka.
-upierał się przy swoim. Ugh, ale on uparty...
-A ja jestem pewien, że nie
mieszka. Pomyliłeś mieszkania. -tym razem naprawdę chciałem
zamknąć mieszkanie, już łapałem za klamkę, gdy usłyszałem
głos Lyn.
-Kto przyszedł Harry? -Lyn
podeszła do drzwi i spojrzała się na chłopaka. Momentalnie jej
twarz przybrała pewnego rodzaju przerażenie.
-A mówiłem, że mieszka!
-mówił z satysfakcją. -Cześć Allyson. Muszę przyznać, że
urosłaś siostro. -chłopak odezwał się do Lyn. Nazwał ją
Allyson. Przecież ona ma na imię Alice.
-Allyson?
Siostro?-skierowałem te pytania do Lyn. Niczego już nie rozumiałem.
-To przecież jej imię.
-wtrącił się chłopak. -I jest moją siostrą. Nic w tym dziwnego.
-Harry, to nie ta...
-zaczęła się tłumaczyć, lecz ja jej przerwałem.
-A jak? Myślałem, że
sobie ufamy. Powierzyłem Ci moje sekrety, a ty nie raczyłaś
powiedzieć mi, że masz brata? I masz na imię Allyson? I co
jeszcze? Może zaraz się dowiem, że Beccy jest twoją siostrą?
-mówiłem wkurzony całą tą sytuacją. Ona mnie okłamywała przez
cały czas. Pokochałem ją. Zaufałem jej. A ona mnie okłamała.
-Właściwie to Rebecca też
jest siostrą Ally. -ponownie odezwał się chłopak.
-To są chyba kurwa jakieś
żarty! -krzyknąłem wkurzony. Trudno mi było w to wszystko
uwierzyć. Nie mogłem dłużej tam być. Moja złość wzięła
górę. Nie czekając na odpowiedź któregoś z nich, wyszedłem z
jej mieszkania. Nie obchodziło mnie to, że nie wziąłem swojego
płaszcza, na dworze dzisiaj było dość chłodno, jak na lipiec.
Tego wszystkiego było zbyt wiele. Pokochałem ją, a ona wszystko
zniszczyła. Dlatego nie chciałem do siebie nikogo dopuścić. A
kiedy kogoś dopuściłem, okazało się, że popełniłem błąd.
~.~
Jedyna szansa zniknęła.
Harry wyszedł. Zostawił mnie samą. Znaczy z Mike'iem. Ale nie
ważne gdzie i z kim bym była. Bez Harr'ego wszędzie będę się
czuła samotnie.
-Wszystko w porządku?
-spytał tak po prostu Mike. Miałam ochotę wywalić go z mojego
mieszkania, ale był moim bratem.
-Co ty tu do cholery robisz?
-spytałam wkurzona. Zniszczył ten wieczór. Kiedy zobaczyłam
zastawiony stół, Harr'ego z różami, miałam nadzieję, że coś
się zmieni. Ale nie. Jak zwykle kurwa nie.
-Przyjechałem po Ciebie.
Mama i Angel za Tobą tęsknią. Chciałyby, żebyś je odwiedziła.
Byłaś w Chicago. Czemu nie wpadłaś do nas? -mówił tak, jakby
nic nigdy się nie stało.
-Ty sobie żartujesz,
prawda? Prosiłam was o pomoc przez całe ostatnie dwa lata. Nie
chcieliście mi pomóc. A teraz, jak zaczęłam sobie sama radzić,
pojawiasz się nagle ty i masz do mnie pretensje o to, że was nie
odwiedziłam? -byłam wkurzona całą tą sytuacją. Najgorsze było
to, że Harry wyszedł. Potrzebowałam go. -I wiesz co? Przez Ciebie
chłopak, którego kocham, wyszedł stąd i prawdopodobnie nigdy
więcej się do mnie nie odezwie. -pierwszy raz odważyłam się
powiedzieć przy kimś, że kocham Harr'ego. Powiedziałam jeszcze
Niall'owi, ale to się nie liczy.
-On nie wiedział jak masz
na imię? -spytał zdziwiony.
-Ja już nie mam na imię
Allyson, Mike. -powiedziałam poważnym tonem. Bolało mnie to
wszystko. Bolało mnie to, że zostawili mnie kilka lat temu samą.
Bolało to, że Harry mnie teraz zostawił. Bolało.
_______________
I gdyby Mike nie przyszedł, Harry wyznałby miłość Lyn, ona mu i byliby together forever...
Ale przyszedł i Harry wyszedł... To wydarzenie prowadzi do końca pierwszej części... jakieś pomysły?
Trochę mi smutno, że pod ostatnią częścią było mało komentarzy, ale trudno... I tak miał dzisiaj się pojawić 33, a nie 32... Tyle dzisiejszej notki...
Chcecie komentować to komentujcie, nie chcecie, to nie róbcie tego, rozdział pewnie i tak pojawi się w środę, chyba, że coś mi się stanie do środy xd
Aksjshshsjs dlaczego mi to robisz¿¡¿¡ Jezuuu wiedz, że cię nienawidzę, ale i tak cię kocham i będę dalej czytać, bo muszę przeczytać rozdział, w którym nastąpi ten magiczny moment, a oni będą jak to określiłaś together forever.
OdpowiedzUsuńTak w sumie to nie spodziewałam się, że biedy Hazz dowie się o wszystkim w ten sposób. Myślałam, że wyzna jej miłość i dopiero potem coś się jebnie, a tu niespodzianka.
Oczywiście muszę ci przypomnieć, że z niecierpliwością czekam na nexta, kocham cię i muszę cię uświadomić, że jesteś wyjątkowa, bo jest bardzo niewiele osób, których blogi chce mi się komentować z telefonu i na dodatek pisać te komenty takie długie.
Muszę się podpisywać czy wiesz kim jestem?
Twoja fanka od dłuich komentarzy i towarzyszka życiowych rozmów xx
Jasne że nie musisz się podpisywać skarbie ♡ Harry taki biedny :c też mi go szkoda, Mike zepsuła wszystko, ale uwierz że Lyn nie chciała żeby on się tam pojawił.. jeszcze wszystko się ułoży! Kiedyś...
UsuńO NIE! Z jednej strony tak bardzo cię nienawidze za ten rozdzial, ale z drugiej kocham za to opowiadanie :/
OdpowiedzUsuńTy mi to robisz specjalnie! Ja tu już taki zaciesz i wgla podkarka, że może się spikną, a tu co? Nico! Przychodzi sobie jakiś Mike, którego nie znam i nwm o co mu chodzi, a Harry wychodzi. Jeszcze jakaś Alisson, czy Bóg wie kto i ryczę! Zachwile brat się obudzi i zapyta co znowu zrobiłam, że beczę. Leżę sobie w łóżeczku i moczę poduszkę i znowu nwm dlaczego, bo w sumie nic się takiego nie stało. Wiesz jak to jest jak ja Cię kocham i nienawidzę równocześnie?! Bo to głupie uczucie! Jakbyś nie mieszkała daleko, to już bym była w drodze do Cb! Ale przez pół Polski mi się jechać nie chce! Pff! Mają być together forver! <3
OdpowiedzUsuńAhahaha teraz każdy mnie nienawidzi i kocha xD to ja się o siebie teraz boję. Po następnym rozdziale będziesz chciała mnie pewnie zabić, więc powinnam się z schować czy coś xD
Usuńjuż miał powiedzieć że ją kocha a tu takie coś uh, nie moge się doczekać nowego rozdziału, uwielbiam to opowiadanie! /@idkmyhorann
OdpowiedzUsuńkocham cie i też nienawidze, jejku w takim momencie??? dlaczego mi/nam to robisz? właściwie to jest jedno opowiadanie jakie czytam, i co 5 min spradzam czy jest nowy rozdział haha, jeszcze raz kocham cie!:D /@directioneriamx
OdpowiedzUsuńto się teraz dzieje.. wohoho, czekam na nexta! <333
OdpowiedzUsuńAkurat w tym momencie musial przyjsc ten zjeb. ....
OdpowiedzUsuńten zjeb to brat głównej bohaterki i będzie miał duuuży wpływ na dalsze losy Lyn i Harr'ego :)
UsuńSuper. Nie moge sie doczekac next'a. Pozdrawiam Kat
OdpowiedzUsuńUmieram.... Juz taka podekscytowana byłam, że wszystko się zmieni u Lyn i Hazzy. Myślam ze Loczek wyzna jej w końcu miłość. Kurde, braciszek Lynch zniszczył wszystko.
OdpowiedzUsuńAwwww Harry był tak strasznie romantyczny <3 Też chciałabym mieć takiego chłopaka ^^
Co ty gadasz ? Nic ci się nie stanie <3
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak zwykle!
Yhh tylko ten jej brat wszystko popsuł , ale cóż co zrobić.
Czekam na next xx
JEBANY. SKURWIEL. MIKE.
OdpowiedzUsuńtak bardzo chce już nexta dskjfdhkjghdks
No nie wierzę ;c A już myślałam, że będzie tak pięknie ! UGH ! Głupi Mike ...
OdpowiedzUsuńZ Twojej notki wnioskuję , że w tej części opowiadania oni nie będą razem ? ; / Omg ;xx
Przepraszam , że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale zabrakło mi czasu na wszystko ;c
Z niecierpliwością czekam na następny ! ;)
Do środy :> :*
Buziaczki, Karinka <3
fajny rozdział i kurcze mimo tego że brat Lyn delikatnie wszystko spierdolił to go lubię, bo:
OdpowiedzUsuńpo 1: w końcu Harry poznał prawdę, a tak to kto wie ile tamta by go jeszcze okłamywała
a po 2: nie wiem czemu ale wyobrażam go sobie jako Shane'a z serialu 'Faking it' (aktor Michael J. Willett) a jego postaci nie da się po prostu nie kochać i w sumie mam nadzieję, że w tym opowiadaniu będzie z niego tak samo fajny koleś :D
aż sprawdziłam jak wygląda wspomniana przez Ciebie postać i mniej więcej jeśli chodzi o wygląd, tak sobie wyobrażałam Mike'a. Cóż, w opowiadaniu będzie raczej tym dobrym charakterem :)
UsuńSerio?! Czemu akurat w tym momencie?! Gdyby ten idiota nie wjechał im na chatę, to oni byliby już forever together!
OdpowiedzUsuńhello:) i'm from new york! i know this fanfic is in polish language but i use a translator.. i really love this fanfic, u have talent omg! thank u sm 4 this, ilysm.. i cant wait to see next chapter :D ~ @AnneMolwardLM
OdpowiedzUsuń