"We can go where you want
Say the word and I’ll take ya
But I’d rather stay on the sofa
On the sofa, with you"
~.~
-Pośpiesz się! -krzyczał na cały
pokój zniecierpliwiony Harry.
-Jezu, przestań się czepiać!
-powiedziałam lekko zirytowana jego zachowaniem. Nasze relacje
znacznie się poprawiły, ale nadal czasami mnie wkurzał, a zarazem
pociągał.
-Mówiłem Ci żebyś była gotowa, jak
przyjadę, a ty dopiero się pakujesz. -wypomniał mi to już chyba
trzeci raz, odkąd przyszedł.
-Ugh, to nie moja wina, że Rebecca
mnie zatrzymała. -a ja ponownie powtórzyłam to samo zdanie.
-Chodzisz do niej codziennie i siedzisz
tam po kilka godzin. Mogłabyś znaleźć trochę czasu dla mnie.
-mówił rozgoryczony, a ja zaczęłam się z niego śmiać.
-Zazdrosny? -uniosłam delikatnie jedną
brew do góry.
-Ja? No co ty? -udawał zdziwionego.
-Ale ona jest twoją przyjaciółką, a ja twoim chłopakiem.
-wyrzucał z siebie kolejne słowa.
-Od kiedy ty jesteś moim chłopakiem?
-zdziwiłam się na jego słowa. Odwróciłam się w jego stronę i
zlustrowałam jego twarz. Zrobił się cały czerwony i nerwowo
przygryzł wargę.
-Umm... nie o to mi chodziło. -zaczął
się tłumaczyć. Trochę mnie to zabolało. Chciałabym, żeby tak
po prostu powiedział, że jest moim chłopakiem i się z tego nie
tłumaczył. Kiedy dzisiaj powiedział to jedno zdanie, nagle
pojawiło się światełko w tunelu, mała nadzieja, na to, że może
jednak coś do mnie czuje, ale skoro się tłumaczył, od razu
nadzieja zniknęła.
-Idziemy? -spytałam, aby skończyć
temat. Widziałam, że trochę się chłopak zestresował.
-Jasne. -odpowiedział i zabrał
średniej wielkości walizkę z moich rąk.
-Ej! -krzyknęłam niemalże na cały
pokój. -Mogę sama to znieść. -kłóciłam się. Lubiłam wszystko
robić sama.
-To jest przecież ciężkie. -jego
jedyny argument. Według niego wszystko dla mnie jest ciężkie,
walizka, torba z zakupami, czy chociażby butelka wody.
-Tylko uważaj, żebyś się nie
przedźwigał. -zaśmiałam się z niego, a Hazz posłał mi
mordercze spojrzenie.
Zjechaliśmy windą na dół i
wsiedliśmy do mojego samochodu, który w końcu został naprawiony.
Harry oczywiście kierował. Kiedy ja ostatnio prowadziłam mój
samochód? Na prawdę tego nie pamiętam. Gdy tylko usiadłam na
fotelu, odchyliłam go do tyłu i włączyłam głośno muzykę.
Akurat trafiło się na Hot – Avril Lavigne. Zaczęłam śpiewać
razem z muzyką, a Hazz posłał mi kolejne mordercze spojrzenie.
-Mówiłem Ci już, że od rana boli
mnie głowa? -ściszył muzykę tak, że prawie jej nie słyszałam.
-I co z tego? -udałam, że nie wiem o
co mu chodzi. Chciałam się z nim podroczyć.
-Jesteś niemożliwa Bailey. Gdybym
wiedział, jaka jesteś naprawdę, w życiu nie chciałbym się z
Tobą przyjaźnić. -powiedział w żarcie, a ja zaczęłam się
śmiać. W sumie miał rację. Zanim się zaczęliśmy przyjaźnić
znał mnie z zupełnie innej strony. Byłam raczej spokojna i
opanowana. A teraz pokazałam mu swoje prawdziwe „ja”, które
wcześniej znała tylko Rebecca i Horan z moich obecnych znajomych.
-Gdybym wiedziała, że będziesz tak
fatalnie prowadzić, w życiu nie pozwoliłabym Ci jeździć moim
samochodem. -zawtórowałam mu śmiechem.
-To już się chyba nie zmieni, co?
-Hazz przestał się śmiać i skupił swój wzrok na jezdni.
-Co się nie zmieni? -tym razem
naprawdę nie miałam pojęcia co miał na myśli.
-To, że co chwila sobie dogryzamy.
Nawet jeśli teraz jest to w żartach, to i tak to robimy.
-wytłumaczył mi. W sumie miał rację. Może teraz kłócimy się
po przyjacielsku, czyli co chwila mówimy jakieś nie miłe słowa w
swoją stronę, ale żadne z nas się tym nie przejmuje, ponieważ
robimy to na żarty. Tak samo, jak było to przed chwilą.
-To już taki nawyk. -odpowiedziałam
mu zgodnie z prawdą.
-Dobrze wiedzieć, że jestem twoim
uzależnieniem. -pierwszy raz od kilku minut spojrzał się w moją
stronę. Moja twarz od razu przybrała czerwoną barwę. Oboje
zaliczamy wtopy. Najpierw on powiedział, że jest moim chłopakiem.
Teraz ja, że jest moim nawykiem.
-Ugh, nie o to mi chodziło...
-powtórzyłam jego słowa.
-Moje słowa. -jakby czytał mi w
myślach.
-Daleko jeszcze? -zaczęłam marudzić.
Miałam już dość siedzenia w samochodzie. Jakbym jeszcze
prowadziła, to miałabym zajęcie, ale nie prowadzę, więc siedzę
i się nudzę.
-Cierpliwości trochę. Za niecałą
godzinę będziemy w Holmes Chapel. -w końcu dostałam odpowiedź na
swoje pytanie. Z jednej strony cieszyłam się, że tylko godzina, a
z drugiej coraz bardziej stresowałam. Mama Harr'ego zaprosiła nas
do siebie na kilka dni. Podobnież ma być jakaś impreza z powodu
rocznicy ślubu jego mamy i Robin'a, jego ojczyma. Anne uparła się,
aby Harry mnie wziął ze sobą. Podobnież chce mnie poznać i
stwierdziła jeszcze, że Harry powinien przedstawić mnie, jego
rodzinie. To wystarczający powód do stresu. W dodatku Rebecca
została sama. Niby jest pod szpitalną opieką, ale wolałam
siedzieć tam przy niej przynajmniej w ciągu dnia. Pielęgniarki,
jak to pielęgniarki. Większość nich jest znudzona swoim życiem i
pokazują swoje humorki pacjentom. Jak przyszłam przed wyjazdem do
Beccy, jedna zaczęła na mnie krzyczeć, że za często przychodzę
do Becks i jej to przeszkadza, bo zawsze za mną pod szpital ktoś
się przypałęta (czyt. fanki Harr'ego). Tak, fanki nie dawały mi
spokoju. W pozytywnym i negatywnym sensie. Niektóre naprawdę są
miłe. Ostatnio często zdarza się, że proszą mnie o autograf, czy
zdjęcie, lub po prostu chcą mnie poznać i ze mną porozmawiać. Z
kilkoma nawet utrzymuję kontakt na twitterze. Nawet spełniłam ich
marzenie – poprosiłam Harr'ego, aby dał im follow. Ale niestety
są też takie, które grożą mi śmiercią. Dosłownie grożą.
Piszą wiele nieprzyjemnych rzeczy. W sumie nie dziwię się im.
Kiedy byłam nastolatką, byłam fanką Taylor'a Lautner'a. Kiedy
dowiedziałam się, że chodzi z Seleną Gomez, znienawidziłam
dziewczynę. Serio. W głowie knułam plan, co zrobić, aby zerwali.
Oczywiście nigdy nie wcieliłabym tego w życie, ale moja wyobraźnia
nieźle wtedy pracowała. Kilka lat temu w życiu nie pomyślałabym,
że sama będę dziewczyną celebryty. Choć nie. Myślałam, jak
jeszcze byłam z Nathan'em. Natt ma swój mały zespół. Kiedyś
twierdziliśmy, że za kilka lat będzie sławny na całym świecie,
a ja razem z nim. Cóż, ja stałam się sławna, a on nie.
Przynajmniej w połowie nasze marzenie zostało zrealizowane.
-Ziemia do Lyn! -Hazz zaczął mi jedną
ręką machać przed oczami. Nagle się ocknęłam i spojrzałam się
w jego stronę. Staliśmy na jakimś parkingu przy stacji benzynowej.
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-odpowiedziałam lekko speszona.
-O czym tak myślałaś? -spytał,
ukazując mi swoje przepiękne dołeczki w policzkach. Jak ja je
uwielbiałam!
-Umm... o wszystkim i o niczym.
-próbowałam się wymigać od odpowiedzi. Nie chciałam mu się
tłumaczyć.
-A tak dokładniej? -nie dawał za
wygraną.
-O tym co jest, co było i co może
być. -w końcu mu odpowiedziałam. Nie wiem czy takiej odpowiedzi
oczekiwał, ale nie chciałam więcej mówić. -Niektóre twoje fanki
chcą mnie zabić. -nagle mi się wyrwało. Mogłam się ugryźć w
język, zanim to powiedziałam.
-Lyn, nie przejmuj się tym. Pomyśl
tylko, że ty też masz wiele fanów i to płci męskiej, którzy mi
ostatnio grozili, że jeśli z Tobą nie zerwę, to znajdą mnie i
zabiją. -posłał mi ciepły uśmiech. To miłe, że chciał mi
dodać otuchy.
-Na prawdę? Jakoś trudno w to
uwierzyć. -zaczęłam się śmiać z jego słów. Fanki może i mam,
ale że aż fanów?
-No to patrz. -podał mi swojego
Iphone'a, gdzie był włączony jeden z twitter'owych wpisów.
Rzeczywiście jakiś chłopak pisał, że mnie kocha i groził
Harr'emu. Mimowolnie zaczęłam się z tego śmiać.
-Dobra, wierzę Ci. A tak właściwie,
to czemu stoimy? -nagle przypomniałam sobie, że jesteśmy na
postoju.
-Musiałem zatankować samochód i przy
okazji iść do łazienki. Idziesz też? -złapał za klamkę, jednak
nie pociągnął za nią, czekał na moją odpowiedź.
-Z tobą? -podniosłam jedną brew do
góry i posłałam mu przenikliwe spojrzenie.
-Czemu nie? Może być fajnie. -cicho
się zaśmiał, a ja szturchnęłam go lekko w ramię.
-Gdybyś nie był takim erotomanem,
zaśmiałabym się z twojego kiepskiego żartu. -nie mogłam się
powstrzymać przed ciętą ripostą. Kiedy powiedziałam te słowa do
Harr'ego, wyszłam z samochodu i wolnym krokiem skierowałam się w
stronę budynku stacji, gdzie były łazienki. Usłyszałam za sobą
kroki, a chwilę potem poczułam jak dłoń Harr'ego splata moje
palce. Mimowolnie lekko się uśmiechnęłam i poczułam przypływ
ciepła. Całe szczęście, że Hazz tego nie zauważył.
Po kilku minutach postoju, wróciliśmy
do samochodu. W ciszy wyjechaliśmy z parkingu.
-Boli Cię jeszcze głowa? -przerwałam
lekko krępującą ciszę między nami.
-Już przestała. -odpowiedział mi, a
ja włączyłam radio. Leciała akurat piosenka The Fray – Never
Say Never, którą uwielbiałam. Gdy tylko do moich uszu doszedł
dźwięk melodji, zaczęłam śpiewać na cały pojazd. Hazz zaczął
się ze mnie śmiać, jednak po chwili do mnie dołączył. Zdziwiłam
się, że znał tekst. Miło nam się razem śpiewało. Były takie
momenty, że nie mogliśmy śpiewać, ponieważ oboje się z siebie
śmieliśmy. Przestaliśmy dopiero, gdy Harry stanął przed jakimś
średniej wielkości domem. Rozejrzałam się wokół siebie. To
miejsce przypominało typowe brytyjskie miasteczko. Domy z czerwonej
cegły, poustawiane równo w rządku, jeden obok drugiego. Było
jednak kilka domów, które wyglądały trochę inaczej. I właśnie
dom, pod którym staliśmy wyglądał inaczej. Może nie był większy
niż inne, ale był na zewnątrz bardziej nowoczesny i miał znacznie
większy ogródek.
-Gotowa? -powiedział w moją stronę,
zanim wysiedliśmy.
-Tak. Nie. Nie wiem. -odpowiedziałam z
lekkim strachem w głosie.
-Nie bój się. Mama na pewno Cię
polubi. Zresztą będzie Gemma, miała przyjechać wczoraj. Ona już
Ci zrobiła w tym domu dobrą reklamę, więc się nie przejmuj.
-próbował mnie jakoś pocieszyć. Jednak na marne. Moje serce biło
tak, jakby miało zaraz się przebic przez płuco i skórę. Harry
wyszedł z samochodu, otworzył mi drzwi i podał rękę, którą
złapałam. Poprowadził mnie przez kamienistą ścieżkę do drzwi,
które otworzył. Nie dzwonił, nie pukał. Po prostu otworzył. Ale
to był przecież jego dom, więc czemu ja się dziwię? Ah, pewnie
dlatego, że gdybym ja po długim czasie nieobecności wróciła do
mojego domu, na pewno bym dzwoniła. Ale ja już nie wrócę do
mojego domu. Właściwie nie mogę nazwać miejsca, o którym mówię
moim domem.
-Harry! -nagle w korytarzu pojawiła
się mniej więcej 40-letnia kobieta, która od razu, gdy nas
zobaczyła, rzuciła się Harr'emu na szyję. Styles puścił moją
dłoń i przytulił kobietę. Podczas gdy oni się witali, ja stałam
z boku i patrzyłam się na tą całą sytuację. Domyślam się, że
to była jego mama. Zabolało mnie to, że ja nigdy więcej nie będę
mogła tak przytulić kobiety, którą niegdyś nazywałam moją
mamą.
-A co to za śliczna istota? -spytała
się kobieta Harr'ego, gdy wyswobodziła się z jego uścisku.
-To moja dziewczyna, Alice. -powiedział
dumnie Harry. Trochę to dziwnie, jak na niego zabrzmiało.
-Lyn. -poprawiłam go. Dobrze wiedział,
że nie używam zbyt często pełnego imienia.
-Jestem Anne. -kobieta odezwała się w
moją stronę i przytuliła tak samo jak Harr'ego. Byłam
zdezorientowana tym gestem. Nie wiedziałam co miałam zrobić, czy
od razu się odsunąć, czy również przytulić kobietę. Niepewnie
ją przytuliłam, ale przyszło mi to z trudem.
-Mamooo, udusisz ją! -Harry chyba
zauważył, że coś jest nie tak.
-Nie wtrącaj się Harry. -uśmiechnęła
się szeroko. Zauważyłam, że ma bardzo podobny uśmiech do
Harr'ego. -Jesteście pewnie zmęczeni podróżą. Możecie iść do
pokoju odpocząć, naszykowałam wam pościel. -poinformowała nas
kobieta, a Hazz skinął jej głową w ramach podziękowań. Złapał
mnie za rękę i zaprowadził na górę do jednego z pokoi. Weszliśmy
do średniej wielkości pokoju. Było tam jedno większe łóżko,
beżowe ściany, biurko, krzesło i komoda, na której stały
fotografie. Harry od razu rzucił się na łóżko, a przez to, że
trzymał mnie za rękę, wylądowałam centralnie na jego klatce
piersiowej. Poczułam bicie jego serca, które wystukiwało równy
rytm. Podniosłam głowę do góry i napotkałam się na spojrzenie
Harr'ego. W jego oczach widziałam spokój. Były wyjątkowo zielone.
Mogłabym w nich utonąć. Przygryzł swoją wargę, co przyciągnęło
moją uwagę. Wyglądał tak pociagająco. Właściwie to przestało
mnie obchodzić co dzieje się dookoła. Liczył się tylko on. Nie
mam pojęcia o czym myślał, ale zaczął zbliżać swoje wargi do
moich, jednak przerwał nam dźwięk otwierających się,
skrzypiących drzwi. Od razu odskoczyłam od niego, tak jakbym robiła
coś złego. Przecież to tylko pocałunek, to nic złego. Ale dla
mnie aż pocałunek. Nie jestem naprawdę z Harry'm, a tutaj nikt nas
nie widział.
-Taki z Ciebie brat! -w drzwiach stała
Gemma ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej. -Nawet się nie
przywitałeś. Ja wiem, że kochasz Alice, ale ją możesz sobie na
co dzień całować. -Gemma próbowała udać obrażoną. Wiem, że
nie była tak naprawdę obrażona, jednak czułam się trochę głupio
z powodu, że postawił mnie przed nią. Poza tym byłam zawstydzona
tą całą sytuacją, która miała miejsce chwilę temu.
-Nie wiedziałem, że przyjechałaś
już. -Harry zaczął się tłumaczyć. Wiedziałam, że kłamie, ale
nie zwróciłam mu za to uwagi, nie chciałam go wkopać.
-Oh, w porządku. -w końcu przestała
udawać, że się gniewa. -Już się rozpakowaliście? -lekko się
zdziwiła, gdy nie zobaczyła naszych walizek.
-Nie, jeszcze nie przyniosłem walizek
z samochodu. -odpowiedział Harry. Mogłam się odezwać, ale
naprawdę było mi głupio przypominać Harr'emu o mojej obecności.
-Idę do mamy na dół, idziesz ze mną?
-zapytała się Gemma.
-Jasne. -zgodził się Hazz. -Zaraz
wrócę Lyn. -tym razem skierował się do mnie i wyszedł z pokoju,
zamykając za sobą drzwi. Gdy tylko zostałam sama, podeszłam do
komody, na której stały fotografie. Zaczęłam je oglądać. Na
każdym zdjęciu był Harry. Jedno było z x-factor'a z przesłuchań,
kilka było z chłopakami, jedno z Gemmą, z jego mamą i kilka
małego, słodkiego chłopca. Na bank były to zdjęcia z dzieciństwa
Harr'ego. Na jednym był umazany w czekoladzie. Na drugim jechał
małym rowerem, a na trzecim po prostu się uśmiechał. Wzięłam to
ostatnie do rąk. Przyjrzałam mu się uważnie. Nadal te same oczy,
uśmiech i dołeczki. Jedynie włosy są bardziej kręcone niż
kiedyś, ale w sumie to dobrze. Nie wyobrażam sobie go w prostych
włosach. Harry był naprawdę słodkim dzieckiem.
-Zawsze byłem słodki, prawda?
-usłyszałam przy swoim uchu niski, cichy, zachrypnięty głos
Harr'ego. Trochę mnie przestraszył co spowodowało, że upuściłam
fotografię na ziemię. Szklana ramka potłukła się na wiele
kawałków. Szybko odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam
przestraszonym wzrokiem. Czułam jak zapadam się pod ziemię. Bałam
się, że Harry zacznie krzyczeć.
-Ja nie chciałam... To nie chcący...
Przestraszyłam się... Na prawdę nie chciałam tego potłuc...
-zaczęłam się tłumaczyć. Ukucnęłam i zaczęłam zbierać
potłuczone szkło.
-Nic się nie stało. To tylko
przedmiot. -odpowiedział Harry, jednak trudno mi było uwierzyć.
-Przepraszam, naprawdę nie chciałam
tego potłuc. -dalej się tłumaczyłam.
-To tylko przedmiot Lyn. -powtórzył
Harry i złapał mnie za dłonie, uniemożliwiając dalsze sprzątanie
szkła.
-Auu. -syknęłam, gdy poczułam jak
kaleczę sobie opuszek palca.
-Zostaw to Lyn. Chodź, mam w łazience
apteczkę. -pomógł mi wstać i zaprowadził do łazienki. Na widok
krwi zrobiło mi się słabo. Harry obmył moją ranę i polał wodą
utlenioną co spowodowało nieprzyjemne szczypanie. Do świeżej rany
przyłożył niewielką gazę, która szybko wchłonęła cieknącą
krew. Co jak co, ale palce są zbyt bardzo ukrwione. Gdy krwotok się
uspokoił, Harry przykleił mi kolorowy plasterek. Gdy go zobaczyłam,
mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Nie śmiej się. To moje ulubione
plasterki. Tylko takich używam. -zaczął się tłumaczyć.
-Dziękuję. -powiedziałam, gdy
skończył wykonywać opatrunek. Zaskoczyło mnie jego zachowanie.
Nie był w żadnym stopniu na mnie zły. Wręcz przeciwnie. Był
bardzo delikatny.
-Nie dziękuj. To przeze mnie się
skaleczyłaś. Gdybym Cię nie przestraszył, nie upuściłabyś jej
na podłogę. -kolejny raz ukazał mi swoje dołeczki. Wyobraziłam
sobie Harr'ego jako małego chłopca. Mimowolnie się uśmiechnęłam
na tą myśl.
_______________________
Hej! :)
Mam dla was kilka informacji. Jeśli ktoś czyta stare opowiadanie o Zayn'ie i Nelly na pingerze, niestety musiałam zablokować wszystkie wpisy. Ktoś z moich znajomych dowiedział się o moim koncie na pingerze, a tego bardzo nie chciałam, mam nadzieję, że nie wie o istnieniu tego bloga. Tak czy inaczej stwierdziłam, że przeniosę tamto opowiadanie na blogger'a i troszkę je może dopracuję, bo jest o wiele słabsze niż to, jeśli chodzi o gramatykę itp. Więc tu macie link:
http://too-late-to-apolagize.blogspot.com/ Osoby, które przeczytały, niech nie zdradzają innym fabuły ! :D
Kolejna sprawa: Wiecie, że 5 lipca jest zlot Directioners w Warszawie? Jeśli tak, to super. Jeśli nie, to już wiecie. Dla tych, którzy nie wiedzą w tym twitlongerze macie opisane wszystko:
http://www.twitlonger.com/show/n_1s1452e
Więc ja na 99 % będę, ten 1 % zależy od tego, czy nagle coś mi nie wypadnie. Jeśli możesz być, pisz w komentarzu. Ogólnie to chciałabym was poznać, więc ten dzień może być dobrą ku temu okazją. Mam nadzieję, że wy też chcecie mnie poznać xD A jak nie, to i tak fajnie, jakbyście były. Im nas więcej, tym lepiej! Jesteśmy jedną wielką rodziną! :D
ahahaha dobra, to tyle na dzisiaj :)
dużo komentarzy = rozdział w środę, mało = w piątek