środa, 30 kwietnia 2014

More Than famous || Rozdział 22

 "Oh,when you told me you'd leave
I felt like I couldn't breath
My aching body fell to the floor"

 ~.~
To już dziś. Wyjazd do Chicago. Harry ma być po mnie za godzinę, a ja jestem w rozsypce. Nie od dziś wiadomo, że jestem bałaganiarą i teraz nie mogę niczego znaleźć. Niby wcześniej przygotowałam sobie najpotrzebniejsze rzeczy, ale w trakcie pakowania przypomniałam sobie o innych równie potrzebnych rzeczach, które nie wiem gdzie są. Biegałam jak opętana po całym mieszkaniu przewracając wszystko do góry nogami za kostiumem kąpielowym. To chyba oczywiste, że będzie mi potrzebny, a całkowicie nie wiem w tej chwili, gdzie go schowałam. Gdy już go znalazłam, uświadomiłam sobie, że nie wiem, gdzie podziałam okulary przeciwsłoneczne, które w czerwcu i to w Chicago będą mi niezbędne.
-Tego szukasz? -w progu stała Beccy, trzymając w dłoni moją parę aviatorów.
-Tak, właśnie tego. -szybko wzięłam od niej okulary i schowałam je do etui, które włożyłam do podręcznej torby. Zaczęłam jeszcze do walizki upychać ostatnie rzeczy.
-Hej, nie stresuj się tak! To duże miasto. Nie ma szans, żebyś ich spotkała. Sama mówiłaś, że ona ciągle siedzi w pracy. Angel chodzi do przedszkola, więc to jest nierealne, żebyś ją spotkała. Mike, cóż on może być wszędzie, ale to naprawdę duże miasto. A ten cały Natt pewnie wieczorami będzie w jakiś klubach, czy gdzieś, bo sama mówiłaś, że grał czasami wieczorami w różnych takich miejscach, więc ich unikaj. -zaczęła mi radzić Rebecca.
-Kiedy ty to wszystko wymyśliłaś? -spytałam pozytywnie zaskoczona jej wypowiedzią.
-W nocy nie mogłam spać i widzę, jak ty się tym denerwujesz. Przynajmniej tak mogę Ci pomóc. -wytłumaczyła się.
-Dziękuję. -szepnęłam i przytuliłam ją. W reszcie pakowania pomogła mi Beccy. Sama chyba nie dałabym rady. Zbyt bardzo się przejmowałam tym wszystkim. Stres podrósł do maksymalnej dawki, gdy Harry po mnie przyjechał.
-Gotowa? -spytał na powitanie, a ja tylko niepewnie pokiwałam twierdząco głową. Hazz podszedł do mnie i mnie przytulił co znacznie mnie uspokoiło. On nie zdaje sobie sprawy, jak jego bliskość na mnie działa. -Musimy iść. Spóźnimy się na samolot. -poinformował mnie, przez co musiałam odsunąć się od niego.
-Beccy wiesz co, gdzie jest. Jeśli coś się będzie działo, to dzwoń. -zwróciłam się do siostry.
-Jasne, nie jestem już małym dzieckiem. -zaśmiałyśmy się razem na jej odpowiedź.
-To zostajesz tutaj? -tym razem Harry skierował swoje pytanie do niej.
-Tak, Lyn pozwoliła mi zostać na te dwa tygodnie. Mam serdecznie dość mojej współlokatorki. -odpowiedziała mu melodyjnym głosem. -Jedźcie już, bo się spóźnicie. -pośpieszała nas. -Udanej zabawy. -powiedziała, gdy wychodziliśmy z mieszkania.
W samochodzie Harr'ego nerwowo tupałam stopami, i bawiłam się końcem mojej zwiewnej bluzki. Bałam się na ten wyjazd. Gdy wsiedliśmy do samolotu było jeszcze gorzej. Stres rósł, co nie powinno mieć miejsca. Wszyscy tam byli, Niall, Zayn, Louis, Liam, Danielle, Eleanor, Perri, Alex, no i oczywiście Harry. Ten ostatni siedział koło mnie. Mi akurat przypadło miejsce przy oknie. Starałam się skupić na tym, co jest za szybą. Nie wiem, czy Harry wyczuł, że nie czuję się najlepiej, czy po prostu chciał to zrobić, ale złapał mnie za rękę, co w pewnym stopniu mnie uspokoiło. Po chwili objął mnie ramieniem, a ja nie wiem czemu oparłam głowę o jego bark. Poczułem, że moje powieki robią się cięższe. Nie mogłam spać w nocy. Ciągle mam przed oczami te najgorsze scenariusze. Nie musiałam długo czekać, aż usnęłam wtulona w Harr'ego. Biło od niego takie ciepło! Aż trudno mi jest uwierzyć w to, że nie jesteśmy naprawdę razem.
-Lyn, zaraz lądujemy. -ze snu wyrwał mnie głos Harr'ego. Niechętnie otworzyłam oczy i zapięłam pasy. Uświadomiłam sobie, gdzie za chwilę będę. Strach i stres znowu wzrósł, a Harry znowu złapał mnie za dłoń i posłał ciepły uśmiech. Samolot wylądował, a my z niego wysiedliśmy. Trzema taksówkami pojechaliśmy do hotelu. Trochę mnie to śmieszyło, gdy Harry kazał mi założyć okulary przeciwsłoneczne, mimo że akurat tego dnia pogoda w Chicago była kiepska, ale cóż... przecież oni są sławni, a ja razem z nimi. Dopiero, gdy weszliśmy do hollu hotelu, uświadomiłam sobie, jak to miejsce jest dla mnie znajome. Gdy miałam siedemnaście lat, w wakacje pracowałam tu na recepcji. Musiałam mieć zaliczone praktyki do idealnej aplikacji na studia. Czego ja wtedy nie robiłam. Liczne kursy, praktyki, staże, akcje charytatywne, wolontariat. Wszystko, aby stworzyć tą aplikację, która ostatecznie nie przydała mi się, ponieważ nawet nie stać mnie na studia, nie mówiąc już o lepszej, prywatnej uczelni, dla której tyle niegdyś robiłam.
-Nie zmieścimy się wszyscy do windy. -poinformował nas Liam, gdy odebrał kartę do naszego apartamentu. Stwierdziliśmy, że to bezsensu brać pokoje, jak wyjdzie nas podobnie za dwa apartamenty. Ostatecznie podzieliliśmy się na dwie grupy i wsiedliśmy do osobnych wind, na całe szczęście nie było tutaj jednej windy. Pojechaliśmy na samą górę, gdzie miały być nasze apartamenty. Wszyscy weszliśmy do jednego, aby się podzielić.
-Do jednego idą cztery osoby, a do drugiego 6. -po konstruował nas Liam.
-To ja proponuję, abym ja, Eleanor, Liam, Danielle, Harry i Alice wzięli jeden, a drugi Zayn, Perrie, Niall i Alex. -zaproponował Louis.
-Może być. -zgodził się Liam. -Pokoje są dwuosobowe, łóżka zresztą też, więc wszystko jasne, kto gdzie i jak. -podsumował brunet.
-Dwuosobowe? -lekko się zdziwiłam na tą informację. Przecież jeszcze wczoraj rozmawiałam przez telefon z Harry'm i zapewniał mnie, że nie będziemy spać w jednym łóżku. Zdecydowanie nie byłam przygotowana na spanie razem ze Styles'em. Mimo tych wszystkich uczuć do niego, jestem na nie! To zbyt wiele. Świadomość, że mogę go mieć przy sobie blisko przez tak długi czas i, że nigdy mnie nie pokocha, bardzo mnie dobijała. Nie mogę z nim spać!
-No tak. W końcu każdy ma swoją drugą połówkę, więc nie ma z niczym problemu. -odezwała się Perrie.
-Liam, to chyba nie najlepszy pomysł. Nie da się wziąć jeszcze pokoju jednoosobowego? -tym razem odezwał się Harry, co mnie bardzo zdziwiło. Były tutaj przecież dziewczyny, więc czemu przy nich zaczyna ten temat?
-Dla kogo niby ten pokój? Masz kogoś w walizce? -zaśmiała się Eleanor, a ja jeszcze bardziej się przeraziłam, gdy Harry nie zamierzał kończyć tematu.
-Dla mnie. Lyn zostanie tutaj, a ja będę spał w tym pokoju. -powiedział spokojnie Styles. Czułam, że krew odpływa mi do dołu. Moja twarz była blada i przerażona. On nie mógł powiedzieć tego na głos!
-A czemu nie możecie spać razem? -zdziwiła się Danielle. Dziewczyny przenosiły co chwilę swój wzrok ze mnie, to na Harr'ego. Jedynie Alex była spokojna, choć może trochę przerażona, ale ona wiedziała.
-Nie ma sensu dalej kłamać. -stwierdził Harry. -Ja i Lyn nie jesteśmy naprawdę razem. Nasz związek to ustawka. -mówił wciąż spokojnym tonem.
-Żartujesz sobie z nas, prawda? -spytała zdziwiona Perri, a Hazz pokiwał przecząco głową. Poczułam, jak tracę równowagę, obraz mi się zamazuje i słyszę niewyraźne głosy. Po chwili poczułam zimną podłogę i koniec. Nic więcej.
~.~
Może w tej sytuacji to nie najlepszy moment na powiedzenie im prawdy, ale jedyne rozwiązanie. Widziałem, jak Lyn się stresuje całym tym wyjazdem, nie chciałem jej jeszcze bardziej szarpać nerwów, gdybyśmy mieli mieć razem łóżko. Oczywiście sam nie miałem nic przeciwko, jednak ważniejsze jest dla mnie to, co ona czuje. Wiem, że nie czułaby się komfortowo. Spokojnie próbowałem wytłumaczyć dziewczynom jak jest naprawdę, gdy nagle Lyn straciła przytomność. Od razu do niej podbiegłem. Oddychała. Całe szczęście.
-Otwórzcie okna! -krzyknąłem do chłopaków. Zacząłem delikatnie nią potrząsać. Po chiwili otworzyła oczy. Na szczęście było to tylko omdlenie.
-Wszystko w porządku? -spytałem, cały czas się nad nią nachylając. Ona tylko delikatnie potrząsneła twierdząco głową. -Boli Cię coś? -dopytywałem się. Dostałem przeczącą odpowiedź, co przyniosło mi trochę ulgi. Wziąłem brunetkę na ręce i zaniosłem do jednego z pokoi. Była taka drobna, aż za bardzo. Delikatnie ją dotykałem i czułem jej wszystkie kości. Zawsze wiedziałem, że jest szczupła, ale nie aż tak! To chyba nie jest normalne. -Dobrze się czujesz? -spytałem, gdy położyłem ją na łóżku.
-Tak. -odpowiedziała cicho. -Przepraszam. -dodała po chwili.
-Nie masz za co przepraszać. Przecież nic nie zrobiłaś. -delikatnie przejechałem dłonią po jej policzku. Był taki zimny.
-Mogłam nie zaczynać tego tematu. Musiałeś się tłumaczyć. -ona mówiła dalej, co mnie trochę wkurzało. Jak ona może siebie obwiniać w takim momencie? Zemdlała i dla niej ważniejsze jest to, co pomyślą sobie oni, a nie jej zdrowie? Nie wiem czemu tak jest, ale wiem, że bardzo się o nią martwię i nie darowałbym sobie, gdyby coś jej się stało.
-To nic. -zapewniłem. Miałem ochotę ją przytulić, jednak to chyba nieodpowiedni moment. To byłoby dziwne, gdyby któraś dziewczyna zauważyła teraz, jak się przytulamy, gdy znają już prawdę. Nie wiem, czy chciałbym, aby to co im powiedziałem było prawdą. Teraz przy nich możemy, a raczej już musimy zachowywać się normalnie, co mnie nie satysfakcjonuje. Mam coraz mniej okazji, aby tak po prostu ją pocałować, bądź przytulić. Czasami nie robię tego, aby pokazać światu, jak bardzo mi na niej zależy. Chcę pokazać sobie, nie komuś. To czy ktoś nam zrobi zdjęcie, nie jest już ważne, a nawet wolałbym, aby tego uniknąć. Za każdym razem kiedy próbuje się do niej zbliżyć, jakieś paparazzi wyjeżdża z flesh'em i psuje cały nastrój między nami.
-Jak się czujesz Lyn? -zapytała się Alex, gdy do pokoju weszła razem zresztą dziewczyn i chłopakami. Ona jedyna zachowała spokój w tej sytuacji, ponieważ powiedziałem jej już wcześniej prawdę. Po każdej kłótni z Lyn, Alex próbowała mi wytłumaczyć, jak powinienem się zachować. Zawsze radziła mi kupić jej bukiet róż, jakiś prezent, zabrać ją gdzieś, cokolwiek, aby sprawić jej przyjemność no i oczywiście przeprosić. Nigdy nie zastosowałem do jej rad, bo wydawały mi się bez sensu. Ale teraz ta dziewczyna zasługuje na wszystkie róże, które są na świecie i ogromne przeprosiny. Ona była teraz taka słaba i delikatna. Trudno mi pojąć, jak ja mogłem ją tak zranić. I w dodatku ciągle chodzi mi po głowie to, czy ktoś w przeszłości ją zranił, co jest powodem jej negatywnego zachowania i co ma wspólnego to miasto? Założę się, że ma z nim wiele wspomnień i chyba niezbyt dobrych.
-W porządku. -odpowiedziała cicho brunetka. Miała taki słaby głos... Tak bardzo chciałbym ją teraz przytulić, lecz wiem, że nie mogę. Dziewczyny piorunują mnie wzrokiem. Są złe, ale tylko na mnie, nie na Lyn. I dobrze, ona nie zasługuje na to, aby one miały do niej o to pretensje. Tylko ja jestem tutaj winny. Pewnie gdyby jeszcze wiedziały o tych wszystkich złych rzeczach, doszłoby do rękoczynów. Ale zasłużyłem sobie na to. Sam siebie nienawidzę za te wszystkie przykre słowa skierowane w stronę tak wspaniałej osoby, jaką jest Alice. Gdybym od początku pokierował to wszystko inaczej, nasze relacje mogłyby być o niebo lepsze. W samolocie próbowałem wyobrazić sobie związek z Lyn. Potrafiłbym dla niej się zmienić. Nigdy bym jej już nie zranił. Potrafiłbym ją pokochać, gdyby tylko ona to odwzajemniła. Ale nigdy tego nie zrobi. Nie jestem dla niej wystarczająco dobry. Wklepałem sobie do głowy teorię, że mogę kogoś zranić, gdy go pokocham, jednak prawda jest inna. To brak miłości sprawia, że ranimy innych.
Popatrzyłem się w jej oczy. Były takie ciemne. Takie spokojne. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona nigdy nie spojrzy na mnie z taką miłością i troską, jak ja patrze teraz na nią. Jestem już z boku. Nigdy nie będę mógł być wystarczająco blisko niej. Jedynie na mieście, gdy wyjdziemy gdzieś, ale założę się, że dziewczyny zrobią wszystko, aby trzymać ją z daleka ode mnie. Teraz wepchnęły się przede mnie, stawiając automatycznie mur między mną, a Lyn.
-Umm... Harry... -zaczął niepewnie Liam, a ja oderwałem swój wzrok od brunetki i przeniosłem na przyjaciela. -Mam złe wieści. Byłem w recepcji i nie mają wolnych pokoi. Musicie spać razem. -w końcu się wysłowił, a ja odetchnąłem z ulgą. Czyli jednak jest szansa, że będę mógł być blisko niej.
-Mam lepszy pomysł. Louis może spać z Harry'm, a ja z Lyn. -wtrąciła się Eleanor, co mnie bardzo wkurzyło. Na pewno Alice się na to zgodzi i już po mojej nadziei,
-Nie, w porządku. Myślę, że mogę z nim spać. -nagle odezwała się Lyn. W duchu czułem się jak zwycięzca. -Jeśli Harry oczywiście nie ma nic przeciwko. -dodała po chwili.
-Jasne, że nie. -powiedziałem z entuzjazmem i poczułem, jak dziewczyny piorunują mnie wzrokiem, ale to nie moja wina, że cieszyłem się z tego powodu. -To znaczy, nie róbmy niepotrzebnego zamieszania. -dodałem po chwili spokojnjeszym tonem, jednak w środku rozwalało mnie z euforii.

__________________
 hej :)
Podoba wam się taka lepsza wersja Harr'ego? Szczerze nie mogłam doczekać się, jak zacznie się zmieniać, a teraz brakuje mi tego "dupka" Styles'a xD Pewnie zauważyłyście, że zmieniłam szablon znowu... Nie jest teraz super najlepszy, ale mi się podoba. Mogę się pochwalić, że sama go zrobiłam. :) Od dawna siedzę w grafice, więc nagłówek nie był dla mnie jakimś mega dużym wyzwaniem, ale css... koszmar. Pierwszy i ostatni raz się bawiłam w robienie szablonów xD już wolę ogarniać vegas'a niż css xD

Może jest tutaj jakiś fan John'a Green'a i jego wspaniałej powieści "Gwiazd naszych wina" i cieszy się równie mocno jak ja, że najlepsza książka na świecie (czyt. "Gwiazd naszych wina") została zekranizowana ^^ Już nie mogę się doczekać, aż będzie w polskich kinach. Ugh, odliczam dni do czerwca :D

Wiecie, że pisząc, lubię nawiązywać do innych książek? Chyba tak... Więc jeśli ktoś się mnie zapyta, czy nie nawiążę kiedyś do Gwiazd naszych wina, to nie zaprzeczę :)

Przypominam, że mam aska, więc, jeśli ktoś ma jakieś pytania do bohaterów, czy do mnie to zapraszam  http://ask.fm/emilyjenny_ :)

W końcu wolne, dawno nie było xD   ehh, dobra, idę już. :)
No to do piątku albo niedzieli (jak zwykle zależy to od was) :) <3

niedziela, 27 kwietnia 2014

More Than famous || Rozdział 21

"You can take everything I have
You can brake everything I am"

~.~
Najchętniej zaszyłabym się w tym pokoju na zawsze i nigdy z niego nie wychodziła. Harry każdym wypowiedzianym zdaniem, wydobył ze mnie wszelkie chęci do życia. Nadal się sobie dziwię, że po ponad tygodniu od tego wydarzenia nadal egzystuje. Oczywiście nie mówię tu o pracy, czy spotkaniach z Harry'm. Musiałam zrezygnować z tych rzeczy. Wcisnęłam Rose jakiś tani kit o przeziębieniu a Harr'emu... cóż, Harr'emu nic nie powiedziałam. Przez ten czas ciągle go ignorowałam. Odrzucałam połączenia, nie odpisywałam na sms'y. Kiedy przychodził po prostu mu nie otwierałam. Stał długo pod drzwiami, pukał, dzwonił, lecz bez skutku. Nie zamierzałam mu otworzyć. Miałam tyle szczęścia, że wybierał takie godziny, w których nie było Beccy w mieszkaniu. Ona na pewno by go wpuściła. To już 10 dzień od incydentu u Niall'a. Zostało tylko cztery dni do wyjazdu. Właśnie... wyjazdu. Wyjazdu do Chicago. Tak bardzo nie chciałam tam jechać, ale nie miałam wyjścia. Przecież nie spędzę resztę życia w pokoju. Spojrzałam na wyświetlacz – Harry dzwonił. Ostatnio robił to często. Czemu nie odpuści? Nie oczekuję od niego żadnych przeprosin, wyjaśnień, niczego. Gdy on mnie obraził stokroć mocniej niż ja jego, nie powiedział nawet głupiego „przepraszam”, a teraz nie chce dać mi spokoju. Z jednej strony podoba mi się. Tak, wiem, jestem dziwna. Moje nastawienie co do jego osoby, zmienia się bardzo szybko. Raz mam wrażenie, że go nienawidzę, a raz, że go kocham. Teraz mam wrażenie, że tęsknię za nim. Brzmi nierealnie, co nie? Ale to prawda, tęsknię za Harry'm. Dużo bym dała, aby mnie teraz przytulił, pocałował, cokolwiek, byle by był przy mnie, tylko tyle. Jego obecność ostatnio zaczęła działać na mnie uspokajająco. Ale mimo to, nie mogłam mu otworzyć. Bałam się spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim. Sam mi powiedział, że wie, że coś ukrywam, więc sytuacja nie wygląda za ciekawie. Usłyszałam pukanie do drzwi od mojej sypialni. Rebecca na pewno wróciła z pracy i postanowiła zajrzeć do mnie. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Szybko przykryłam się kołdrą, zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Usłyszałam, że drzwi się otwierają, a więc weszła. Łóżko lekko się ugięło, więc pewnie usiadła obok mnie. Czułam jej obecność. Miałam nadzieję, że nie będzie tu długo. Nie potrafię za bardzo udawać, że śpię. Poczułam dłoń na swoim policzku. Nie, to zdecydowanie nie była Beccy. Osoba, która była obok mnie zaczęła delikatnie głaskać mnie po policzku. Mogłabym pomyśleć, że ktoś się włamał do mojego mieszkania i wtedy zaczęłabym krzyczeć, ale doskonale znałam te ruchy. To mógł być tylko Harry. Nikt inny. Czułam, że cała moja złość, zdenerwowanie odpływa pod wpływem jego dotyku. Był taki delikatny i ciepły. Z trudem powstrzymałam się przed uśmiechem, nie mogłam tego zrobić, ponieważ mógłby domyślić się, że nie śpię.
-Pewnie i tak mnie nie słyszysz... -w końcu usłyszałam jego głos, którego tak bardzo mi brakowało. -Głupio wyszło. Nie powinienem naciskać. Mój błąd. Nie mam pojęcia co wydarzyło się w twoim życiu. Ja... -na chwilę się zawahał. -Przepraszam Cię za te wszystkie przykre słowa. Nie chciałem Cię zranić. Wiesz, ja też mam przeszłość. Na początku myślałem, że nic nas nie łączy, ale teraz mam wrażenie, że mamy wiele wspólnego. Czuję się trochę dziwnie tak do Ciebie mówiąc, bo w końcu i tak mnie nie słyszysz, ale nie odważyłbym tego powiedzieć Ci, gdybyś nie spała. Wiele razy już próbowałem, ale kończyło się tak samo. To trochę pogmatwane... twoja obecność tak na mnie działa, onieśmielasz mnie. -mówił i mówił, a ja naprawdę miałam ochotę się uśmiechnąć. To było takie miłe... Nie sądziłam, że on może o mnie myśleć w taki sposób. Delikatnie podniosłam jedną powiekę. Na szczęście akurat w tym momencie miał odwróconą głowę w przeciwną do mnie stronę. Gdy zobaczyłam, że przekręca się w moją stronę, od razu zamknęłam oczy. -Mam nadzieję, że po tym wszystkim nie znienawidziłaś mnie tak bardzo, że do końca życia będziesz mnie unikała. -poczułam jak wstaje z łóżka. Po chwili poczułam jego usta na moim czole. Tak, Harry pocałował mnie w czoło. To było naprawdę słodkie. -Śpij dobrze. -szepnął i opuścił pokój. Gdy tylko usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, otworzyłam oczy i szeroko się uśmiechnęłam. Trudno mi było uwierzyć w to co usłyszałam. Wcześniej mogło wydawać się nierealne, ale to wydarzyło się naprawdę. Harry mnie przeprosił. Nie wiedział, że wszystko słyszałam, ale to zrobił. Nic więcej się nie liczyło. Czy to możliwe, że on choć trochę mnie lubi? Oh, tak bardzo bym tego chciała. Nie śmię myśleć, że mnie kocha. To zbyt wiele, jak na niego. Jak na razie dla moich uczuć wystarczyłoby, gdyby mnie lubił. Czy to aż tak dużo? Nagle poczułam potrzebę zobaczenia Harr'ego przytulenia go, cokolwiek, potrzebowałam Go. Wiedziałam, że nadal jest w mieszkaniu, rozmawiał z Beccy, a to było słuchać w mojej sypialni. Szybko doprowadziłam swój wygląd do porządku i wyszłam z pokoju. Gdy tylko go zobaczyłam, poczułam, że mój organizm przeszywa fala przyjemnego ciepła, bezpieczeństwa i spokoju. Oparłam się o futrynę i zaczęłam się przyglądać. Siedział tyłem do mnie. Trzymał łokcie na stole i podpierał głowę dłońmi. Włosy jak zwykle miał w nieładzie, co dodawało mu uroku. Mimowolnie uśmiechnęłam się na widok jego osoby.
-O Lyn, już wstałaś. -Beccy przerwała mi mierzenie wzrokiem Harr'ego. Hazz gdy tylko usłyszał słowa mojej siostry, od razu odwrócił się w moją stronę i delikatnie się uśmiechnął. Wstał z krzesła i podszedł do mnie. Myślałam, że zacznie rozmowę na temat tego, co wydarzyło się w ostatnich dnia, jednak nie zrobił tego. Tak po prostu mnie przytulił, a ja w duchu podziękowałam za to. Tak bardzo tego potrzebowałam. Tą piękną chwilę przerwał dźwięk tłuczonego szkła. Szybko odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w kierunku, skąd usłyszeliśmy dźwięk. To była Beccy. Kubek wypadł jej z rąk i spadł na podłogę, oczywiście się stłukł.
-Ja przepraszam, to niechcący. -zaczęła się tłumaczyć. Spojrzałam na jej dłonie. Strasznie się trzęsły. O nie! Tylko nie to! Nie teraz! Błagam, nie!
-W porządku Beccy. Poczekaj tutaj. Harry, możemy porozmawiać u mnie w pokoju? -spytałam się chłopaka, który jedynie skinął, zgadzając się głową. Sama nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć, ale nie mogłam pozwolić, aby został tam z Beccy. Musiałam mu pokrótce wyjaśnić, że to nie jest najlepszy czas na spotkanie i omówić szybko sprawę wyjazdu, a potem się go pozbyć, wrócić do Beccy i jej pomóc, zrobić cokolwiek.
-Beccy jest na coś chora? -spytał Hazz, gdy weszliśmy do mojego pokoju. -Nie wygląda najlepiej, w dodatku ręce jej się trzęsą, dlatego spadł jej kubek. -zauważył.
-Tak, jest przeziębiona. -skłamałam. Nie mam pojęcia czy Becks chce, aby powiedzieć mu prawdę o jej chorobie. -Dlatego to nie najlepszy czas, abyś tu był. -od razu zaczęłam ten temat. -Nie chcę Cię wyganiać, ale chyba będzie lepiej jak już pójdziesz. Spotkamy się za 4 dni. Samochód nadal jest w naprawie, więc przyjedziesz po mnie? Nie za bardzo mi się chce tłuc się z walizkami autobusem, czy taksówką. -zaczęłam mu wyjaśniać.
-Czyli jednak zdecydowałaś się na wyjazd? -spytał z nadzieją w głosie, a ja skarciłam go wzrokiem. -Myślałem, że po tym co było ostatnio, nie będziesz chciała z nami pojechać. -zaczął wyjaśniać, a ja spojrzałam się na niego wzrokiem typu „jeśli nie przestaniesz o tym mówić, to możesz się pożegnać z życiem”. Od razu zmienił temat. -To znaczy, no wiesz... dobra, nie ważne, mniejsza o to. Przyjadę po Ciebie. -zgodził się na moją prośbę.
-Dziękuję, to... -zaczęłam niepewnie, nie wiedząc jak skończyć to zdanie.
-To ja już pójdę. Do zobaczenia za 4 dni. -wyszliśmy z mojego pokoju i pożegnaliśmy się. Harry opuścił mieszkanie, a ja poszłam do Beccy. Siedziała przy stole, robiąc coś z ręką. Dokładnie to próbowała równo przykleić sobie plaster. Zobaczyłam, że pozbierała stłuczone szkło. Musiała się skaleczyć.
-Pomogę Ci. -od razu wzięłam się za robienie jej opatrunku na skaleczonym palcu.
-Dlaczego to robisz? Dlaczego ciągle mi pomagasz? Dlaczego ciągle tutaj ze mną jesteś? -Beccy zaczęła płakać. Całkowicie wyprowadziła mnie z tropu. Myślałam, że sprawy pomocy wyjaśniłyśmy sobie na początku naszej znajomości. Miałyśmy do tego nie wracać.
-Pomagam Ci, bo nie zniosłabym myśli, że coś Ci mogło się stać i to przez to, że jedyna osoba, która mogła Ci pomóc zachowała się egoistycznie. -wytłumaczyłam jej to po raz koleiny. Zawsze jej to mówiłam, choć w sumie nie musiałam mówić zbyt często. Właściwie to powiedziałam raz na początku i potem nie miałam potrzeby powtarzać tych słów. Aż do teraz...
-Czemu nie zostawisz mnie w cholerę? Przecież mogłabyś teraz tam być, mieć wszystko co chcesz i nie martwić się o nic. -Beccy cały czas płakała. Tak bardzo było mi jej szkoda.
-Nie. Gdybym zostawiła to wszystko w cholerę i wróciła tam wcale by tak nie było. Martwiłabym się o Ciebie. O to, czy dajesz radę. O to, czy w ogóle jeszcze żyjesz. Nie zniosłabym myśli, że przeze mnie nie żyj... -nie dałam rady dokończyć mojej wypowiedzi. Płacz mi to uniemożliwił. Płakałyśmy obie. Nigdy tego nie robiłyśmy w swojej obecności. Wstydziłyśmy się swoich łez nawzajem.
-Przeze mnie musisz okłamywać Harr'ego... -powiedziała kolejny argument, który był absurdalny.
-Nie martw się o to, dobrze? -poprosiłam ją, lecz ona nic nie odpowiedziała. -Harry... cóż, masz rację. Nie wie o niczym. Nie wie o twojej chorobie. Nie wie o tym, że jesteśmy siostrami. Może nie w stu procentach, ale w połowie też się liczy. Nie wie, że mam jeszcze jednego połowicznego brata i jedną połowiczną siostrę. Nie wie, że nasz tata był kim był. Nie wie nic o mojej i twojej rodzinie. -zaczęłam jej tłumaczyć. Właściwie sama nie wiem po co. Wystarczyło powiedzieć, że nie wie nic i tyle.
-Nie sądzisz, że powinien wiedzieć prawdę? -spytała, wycierając spływające po jej policzkach łzy.
-Nie wiem. Może i tak, ale to za wcześnie. Harry jest dla mnie bardzo ważny, ale nie wiem czy mogę mu na tyle zaufać, aby powierzyć mu nasze tajemnice. One są nasze. Nie chcę by były w posiadaniu nieodpowiedniej osoby. -spokojnie jej wytłumaczyłam.
-Rozumiem. Ja nie chcę, aby przeze mnie coś się popsuło między wami. Jeśli uznasz, że jesteś gotowa, możesz mu powiedzieć. Ja mu ufam. On Cię kocha i nie byłby w stanie Cię zranić. -stwierdziła Beccy, a ja czułam się okropnie, myśląc, że ona nie wie jak jest naprawdę. Harry ranił mnie bardzo często. Tak często, że ona nawet nie mogłaby sobie tego wyobrazić.
-W porządku. A jak ty się czujesz? -próbowałam zejść z tematu Harr'ego.
-Umm... -na chwilę się zawahała i wypuściła powietrze z płuc. -Nie najlepiej. Za trzy tygodnie mam badania. Pewnie znowu mi zmienią leki na coś mocniejszego i pewnie droższego... Ja przepraszam, jeśli nie masz tych pieniędzy, to ja je zarobię, wezmę jakąś dodatkową zmianę, albo zacz... -zaczęła tłumaczyć się Rebecca, lecz ja jej przerwałam. Nie mogłam tego dłużej słuchać.
-Dam Ci te pieniądze. Tobie bardziej się przydadzą niż mi. Nie będziesz brać żadnej dodatkowej zmiany. -od razu skończyłam temat pieniędzy. Nie należy on do najprzyjemniejszych w tym mieszkaniu, ponieważ dopóki nie zgodziłam się na związek z Harry'm, zawsze ich brakowało. -Muszę Ci jeszcze coś powiedzieć. Harry chciał, żebym pojechała z nim na wakacje do Chicago... -zaczęłam niepewnie temat wyjazdu.
-Do Chicago? -wyraźnie się zdziwiła, gdy usłyszała nazwę tego miasta.
-Tak, do Chicago. -potwierdziłam jej pytanie.
-Nie uważasz, że to nie najlepszy pomysł? -spytała, wpatrując się we mnie. Już nie płakała. Ani ja, ani ona.
-Owszem, to nie jest najlepszy pomysł. To jest najgorszy z możliwych pomysłów, ale nie mogę nic zrobić. Nikt nie wie o mojej rodzinie, nawet Harry, a oni tak bardzo chcą tam pojechać. Musiałam się zgodzić. -wytłumaczyłam jej spokojnie zaistniałą sytuację.
-W porządku. To twoja decyzja. Ja tylko się martwię. Kiedy jedziecie i na ile? -zadała kolejne pytanie.
-Za 4 dni na dwa tygodnie. -odpowiedziałam jej. Miałam nadzieję, że nie wkurzy się, że dopiero teraz jej o tym mówię i, że zostawiam ją na tak długo.
-Wyślesz mi pocztówkę? -spytała z nadzieją, a ja odetchnęłam z ulgą, że ta rozmowa nie niesie do żadnej kłótni.
-Jasne, że tak. -odpowiedziałam jej i zaczęłam się chicho śmiać z powodu obrotu sytuacji.

_______________________
hej :)
Lubię ten rozdział ze względu na Harr'ego. Ich relacje w końcu zaczynają się zmieniać, ale tak dokładniej co i jak dowiecie się w następnych rozdziałach. Mogę jedynie zdradzić, że Harry i Lyn są bardzo skomplikowani w każdym znaczeniu tego słowa :) 
Co tam u was słychać? Macie jakieś plany na majówkę? Jak na razie mam zaplanowaną sesję zdjęciową taką niby profesjonalną, ale nie wiem co z tego wyjdzie. Jej już nie mogę się doczekać aż opublikuje 25 rozdział. Można się przy nim rozpłynąć... Dzisiaj czytałam od początku do końca wszystkie rozdziały, aż w którymś momencie zapomniałam, że to ja jestem ich autorką i zaczęłam się zastanawiać kto wpadł na taki pomysł, aby Lyn na początku była taka sarkastyczna xD taa, mogłabym czasami użyć mózgu xD
Ehh, to zostawiam was i może do środy to już od was zależy kiedy będzie rozdział ;)

piątek, 25 kwietnia 2014

Niespodzianka!

Przepraszam, że dodaje tak późno, mam nadzieję, że godzinę 22 uznacie jeszcze jako wieczór, a nie noc. :)
Miałam dodać trochę wcześniej, ale odwiedziła mnie znajoma bez zapowiedzi i trochę się zasiedziała.
Więc (tak, wiem zdania nie zaczyna się od "więc") ten post jest związany z kilkoma ważnymi rzeczami. Między innymi jest to początek trasy chłopaków, jak jedna osoba zgadła. Drugim powodem jest to, że minęły dzisiaj równe 4 miesiące od dodania pierwszego posta. I trzecim powodem jest to, że dokładnie dzisiaj nabiliście ponad 10.000 wyświetleń, co widzicie w filmiku, który daje niżej. Właśnie ten filmik jest dla was niespodzianką. Były podejrzenia, że zwiastun. Cóż, jak tak się zagłębić w znaczeniu tego słowa, to w sumie można podciągnąć pod zwiastun. Zapraszam do oglądania!



Jak widzicie dałam tu oprócz podziękowań fragmenty z każdego rozdziału More Than Famous. Mam nadzieję, że podoba wam się taka niespodzianka! :)
I jeszcze raz dziękuję za wszystkie wasze komentarze, za to, że odwiedzacie mojego bloga i za to, że po prostu jesteście tutaj ze mną! :)
Gdyby nie wy, to opowiadanie by nie powstało! :)
Dziękuję! <3

A teraz jak macie krótkie fragmenty z każdego rozdziału, ma ktoś pomysł co zdarzy się w dalszych rozdziałach? ;)

Piszcie w komentarzach, a ja idę nadrabiać zaległości w zamówieniach z trailermakers. xD Do następnego rozdziału! <3

More Than famous || Rozdział 20

 "But you don't need
You don't need to worry
And you will see it's easy to be loved
I know you wanna be loved"

~.~
Urlop. Urlop. Urlop. To słowo krąży mi po głowie, odkąd Paul oznajmił, że za dwa tygodnie mamy dwutygodniowy urlop. Mam już dość tego ciągłego nagrywania, sesji, wywiadów. W ostatnim czasie ciągle miałem coś na głowie, jak nie praca, to kłótnie z Lyn. Miałem tego wszystkiego serdecznie dość. W dodatku nadal nie wiem czemu Lyn tak zareagowała na to, że chciałem sprawić jej przyjemność w urodziny. Rozumiem, że może ich nie obchodzić, ale żeby aż tak się zdenerwowała? To było dziwne i wiem, że na pewno ona mi tego nie powie. Wolałem nawet nie pytać, zostało mi przemilczeć temat. Ta dziewczyna jest naprawdę ogromną zagadką. Wracając do urlopu, stwierdziliśmy z chłopakami, że pojedziemy, gdzieś razem, no i oczywiście weźmiemy swoje dziewczyny. Tak dla jasności, mówiąc swoje dziewczyny, miałem też na myśli Lyn. Zostało tylko pytanie „Gdzie mamy pojechać?”. Stwierdziliśmy, że ustalimy to wszyscy razem. Dlatego też mieliśmy się spotkać u Niall'a. Lyn o niczym nie wiedziała. Miała to być dla niej niespodzianka. Nie wiem czemu, ale chcę żeby była szczęśliwa z powodu tego wyjazdu. Oczywiście wcześniej musiałem wszystko załatwić z Rose – jej menadżerką, aby dała jej wolne na te dwa tygodnie. Na szczęście kobieta bez problemu się zgodziła.
-Dobra, to gdzie jedziemy? -w końcu zapytał się Zayn, gdy wszyscy spotkaliśmy się u Niall'a, aby to ustalić i zamiast tego, oglądaliśmy powtórkę meczu, który Manchester niestety przegrał.
-Grenlandia. -zaproponował Louis i szeroko się do wszystkich wyszczerzył.
-Puknij się w głowę idioto. -skomentowała jego pomysł Eleanor, na co Lyn zaczęła się cicho śmiać. Wyglądała tak słodko...
-No co? -Tomlinson wzruszył ramionami. -Nie podoba Ci się mój pomysł? -zaczął udawać obrażonego, jednak średnio mu to wychodziło.
-Nie. -odpowiedziała prosto i krótko. -Ja jestem za czymś nieco cieplejszym. -poinformowała nas Eleanor.
-My raczej też. -powiedział Liam za niego i Danielle.
-Może Borneo? -zaproponowała Perrie.
-Ja z Azjatami nie chcę mieć nic wspólnego. -odezwał się Niall, na co zacząłem się śmiać. On zawsze palnie coś głupiego.
-Los Angeles? -tym razem to ja podsunąłem jakiś pomysł.
-Byliśmy tam już kilka razy. -zauważył Zayn. Na tak, ale ja lubię to miejsce... I tak ich nie przekonam, więc po co się kłócić?
-To jak przeszliśmy do stanów, to może Chicago? -zaproponował Niall. Chicago? W sumie, czemu nie?
-Jak dla mnie super. -powiedziała Eleanor i wtuliła się w Louis'a. Czy oni na każdym kroku muszą pokazywać, jak bardzo się kochają? To jest słodkie, ale kiedy jest się samotnym, ma się tego dość.
-Ale tam nie ma pingwinów! -krzyknął smutnym głosem Lou.
-Ale są gołębie. -pocieszyła go jego dziewczyna.
-W takim razie jestem za. -Tomlinson również się zgodził, a Horan popatrzył się pytającym wzrokiem na resztę.
-Idziemy na to. -powiedział Zayn, za niego i Perrie.
-My też. -zawtórował mu Liam z Danielle.
-Nie mam nic przeciwko. -zgodziłem się na ten pomysł. W sumie każdy mój wyjazd do Chicago wiązał się z koncertem, więc z chęcią poznałbym lepiej to miasto.
-A ty Lyn? -tym razem Niall spytał się brunetki, która siedziała obok mnie. Dziwne, odkąd Niall zaproponował Chicago, nic nie powiedziała, nawet się nie zaśmiała z żartów Lou.
-Nie macie innego pomysłu? -spytała tak jakby bała się tego miejsca. Dziwne...
-Nie podoba Ci się Chicago? -spytałem, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
-Nie tak, że mi się nie podoba. Byłam tam kilka razy i jak dla mnie, to miasto jest nudne. -zaczęła się tłumaczyć.
-Jej, Lyn, to pojedziesz jeszcze raz. Byłaś tam bez nas, a z nami na pewno nie będzie Ci się nudzić. -Nialler próbował ją przekonać.
-Możecie pojechać beze mnie. -chyba chciała się wymigać od tego wyjazdu. Ciekawe dlaczego?
-Nigdzie bez Ciebie nie jedziemy. -włączyłem się do ich dyskusji. Nie wiem czemu to powiedziałem, ale jakoś nie wyobrażam sobie tych wakacji bez Alice.
-Ok? -odpowiedziała niepewnie i ze zrezygnowaniem. Zauważyłem, że ostatnio zawsze wycofuje się, kiedy zaczyna się napięta atmosfera. W sumie to dobrze, bo w ten sposób unikamy kłótni i nasze relacje są lepsze.
-Czyli ustalone, jedziemy do Chicago. -podsumował Liam. -Mam zarezerwować 9 miejsc, tak? -zadał oczywiste pytanie, w końcu było nas 9 osób.
-10. -poprawił go Niall, a każdy przeniósł na niego wzrok. Przecież jest nas 9, czy on nie umie liczyć?
-Jest nas 9 Niall, naucz się liczyć. -powiedział Liam, jakby czytał mi w myślach.
-Ale będzie 10. -Horan nie odpuszczał. O co mu chodzi? -Wy możecie mieć dziewczyny, to ja nie mogę? -jak zwykle szeroko się uśmiechnął. Chłopcy zaczęli mu gratulować, a ja zmierzyłem go wzrokiem. Znalazł sobie kogoś? Na serio? A co z Alex? Lyn mówiła, że Horan ją kocha i teraz niby ma dziewczynę?
-Co jest Harry? -moje rozmyślenia przerwał Louis. -Nie cieszysz się, że Nialler ma kogoś?
-On miał być z Alex. -niemal krzyknąłem na całe pomieszczenie i wszyscy na mnie spojrzeli. Chyba powiedziałem to za głośno... Nikt się nie odzywał, jedynie Horan zaczął się śmiać. Jak on tak może? Jeszcze się z tego śmieje? Nie no, zaraz nie wytrzymam. Alex tak przez niego cierpiała i teraz ma cierpieć jeszcze bardziej?
-Ja otworzę. -powiedział Horan, nadal się śmiejąc, gdy w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Po chwili wszedł do salonu obejmując... Alex? Tak, to była Alex. Boże, ja zwariowałem? Czy to możliwe, że to ona jest jego dziewczyną? Oby to była prawda! On nie może być z nikim innym!
-Hej Lyn! -blondynka przytuliła moją dziew... to znaczy przytuliła Alice. Horan spojrzał się na nie pytającym wzrokiem.
-To wy się znacie? -zdziwił się tą sytuacją.
-Tak, miałyśmy ostatnio okazję się poznać. -odpowiedziała Alex. Cieszyłem się, że są razem i, że w końcu obydwoje będą szczęśliwi. Ale jeszcze bardziej satysfakcjonowało mnie to, że Horan da teraz spokój Alice. Jej, myślę tak, jakbym był zazdrosny. Wcale nie jestem zazdrosny! Po prostu wkurza mnie to, że spędzają tyle czasu razem. Ale już po kłopocie, teraz Niall zajmie się Alex, a Lyn znajdzie więcej czasu dla mnie. Idealnie.
~.~
-Przepraszam, muszę na chwilę wyjść na zewnątrz. -poinformowałam moich przyjaciół i wyszłam na balkon. Oparłam się o barierkę i wypuściłam powietrze z płuc. Wyjazd do Chicago jest najgorszym z możliwych pomysłów. Wszędzie, tylko nie tam. To niby duże miasto, ale znając mojego pecha, to wszystko jest możliwe. Przecież nawet jak nie spotkam konkretnie ich, to na pewno kogoś znajomego. W końcu tak długo tam mieszkałam. Poza tym to miasto niesie ze sobą wiele negatywnych wspomnień. Ja nie wiem, czy dam radę. Wiem, że nie mam wyboru, muszę pojechać, ale to zbyt wiele.
-Wszystko w porządku? -na balkon wszedł Harry, którego tak bardzo nie chciałam teraz widzieć.
-W jak najlepszym. -skłamałam i nawet wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
-Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej. -spytał łagodnym, zmartwionym głosem. Jeszcze takiego głosu nie słyszałam u niego. Trochę mnie tym zdziwił. To nie podobne do jego podłej osobowości.
-Na pewno? -nie dawał za wygraną. Ugh... wystarczyłoby, gdyby zostawił mnie samą.
-Na pewno. -ponownie skłamałam.
-Nie brzmi wiarygodnie. -stwierdził. -Chodzi o ten wyjazd? -spytał. No nie, jeszcze tylko tego brakowało...
-Nie czuję się najlepiej. -kolejne kłamstwo, ale co miałam zrobić? Powiedzieć mu, że nie chcę tam jechać, bo mogę tam spotkać osoby, przez które tak bardzo teraz cierpię i jestem zmuszona do tego związku? Taa, wspaniały pomysł...
-Będziemy tam tylko niecałe dwa tygodnie. Szybko zleci. -podszedł bliżej mnie.
-Możesz mnie odwieźć do domu? -poprosiłam go, aby skończyć temat wyjazdu.
-Jasne, tylko musisz mi coś obiecać. -zgodził się pod warunkiem. O co mu znowu chodzi? Nie może dać mi świętego spokoju? -Nie złość się na chłopaków na ten wyjazd. Ja wiem, że nie powiesz mi o co chodzi. To widać, że nie chodzi Ci o to, że to miejsce Ci się znudziło. Jeśli powiesz prawdę, poproszę ich, abyśmy pojechali gdzieś indziej. Powiedz tylko prawdę. -mówił do mnie łagodnym głosem. A więc po to to wszystko? Był dla mnie miły przez cały wieczór, żeby wyciągnąć ze mnie coś, czego nigdy mu nie powiem? Domyślił się, że coś ukrywam, jednak nie miał pojęcia co i tak powinno zostać. Moje tajemnice na zawsze zostaną tylko moje. Dobra, Beccy jest w to wtajemniczona, ale tylko ona i nikt więcej, a na pewno nie Styles. W życiu mu nie powiem.
-W takim razie zacznij się pakować do Chicago, radzę zabrać letnie rzeczy, bo o tej porze jest tam bardzo gorąco. -powiedziałam sarkastycznie w jego stronę. Wiedziałam, że może nie jest to najlepsze posunięcie, bo dawno się nie kłóciliśmy i teraz ma powód, aby wyładować na mnie swoją złość, którą pewnie zbierał przez ostatni czas.
-Czemu nie chcesz powiedzieć prawdy? -zauważyłam jak powstrzymuje się przed podniesieniem tonu. Boże, ale ja głupia jestem. Jeszcze niedawno miałam wrażenie, że zakochałam się w nim, ale teraz go nienawidzę, nic więcej. Jedynie nienawiść. Miałam ochotę go walnąć, zacząć krzyczeć, cokolwiek. Byleby być lepszą od niego. I naprawdę nie obchodziło mnie to, że dużo przeszedł w życiu. On mógł mi nawrzucać, a ja nie mogę? Nie, ja mogę. Nikt i nic mi nie zabroni.
-Czemu jesteś taki wścibski, co? Rodzice Cię nie nauczyli, że nie wsadza się nosa w nie swoje sprawy? -podniosłam na niego głos. Musiałam to zrobić. Swoim zachowaniem wyprowadził mnie z równowagi. Chciał tylko dowiedzieć się prawdy, której nie dowie się nigdy. -A może nie mieli czasu, żeby Cię nauczyć, co? Może się tobą nie interesowali wystarczająco, aby nauczyć Cię podstawowych zasad zachowania i kultury? -niemal powtórzyłam jego słowa. Tylko czekałam na moment, kiedy będę mogła się zemścić. I teraz miałam okazję, którą idealnie wykorzystałam.
-Skończ. -Harry powiedział jak najbardziej spokojnym głosem. -Czemu taka jesteś? Czemu za każdym razem kiedy jest między nami lepiej, musi się to popsuć? Czemu nie możesz odpuścić? Czemu ciągle chcesz być ode mnie lepsza? Czemu wyładowujesz swoją złość na mnie? Czy ty nie widzisz, że ja już nie chcę się kłócić? Chciałem tylko Ci pomóc, ale ty jak zwykle widzisz te negatywne strony. Dlaczego tak jest? Kto Cię tak bardzo skrzywdził, że teraz taka jesteś? Co ta osoba Ci zrobiła? -Hazz chyba znowu miał słowotok, lecz co dziwne, wciąż był spokojny. Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć. To zbyt wiele. On nie jest taki głupi, jak zakładałam. Zauważył wszystko i teraz jest jeszcze trudniej kłamać.
-Wrócę na piechotę. -powiedziałam cicho i wyszłam z balkonu. Ominęłam śmiejących się w salonie przyjaciół i nie żegnając się z nikim, wyszłam z mieszkania. Słyszałam za sobą pytania typu „Co się stało?”, lecz je zignorowałam. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Harry z każdym wypowiedzianym pytaniem, przywoływał coraz więcej wspomnień. Wspomnień, które nie powinny wrócić. Gdy tylko znalazłam się w swoim mieszkaniu, zamknęłam się w pokoju i nie zamierzałam przez najbliższy czas z niego wychodzić. Miałam dość wszystkiego. Czemu nie może być dobrze? Czemu każdy wokół mnie może być szczęśliwy oprócz mnie? Czemu to wszystko wraca i tak boli?

_______________________

Tak wiem, początek flaki z olejem, nudne mega... jestem mega leniem i nie chce mi się zmieniać, a musiałam zrobić z perspektywy Harr'ego, bo w sumie dawno nie było o od teraz będzie się coraz częściej pojawiać :)
Czuję się podle, że pod ostatnim rozdziałem tak się cieszyłyście, że Lyn się przyznała i teraz taki zwrot akcji. Ale nie martwcie się. W najbliższych rozdziałach co chwila będzie zwrot akcji ;)

Widzę, że trzymacie dobrze te kciuki za mnie na egzaminach ;) mówiłam jak z części humanistycznej, teraz pochwalę się matematyką, a więc miałam tylko jeden błąd, ogarniacie to? TYLKO JEDEN BŁĄD!!! jestem sama z siebie dumna. Dobra, ale częścią przyrodniczą nie mam się co chwalić... biologia i chemia nigdy nie były moją dobrą stroną, jak liczyłam wyszło mi 69 % xD

Sialala mam dla was niespodziankę, ale dodam to w osobnym poście jak coś się stanie, bo dzisiaj (25.04.14) jest ważnym dniem bardzo dla tego bloga. Kto zgadnie jakim, przed dodaniem niespodziankowego posta będzie miał dedykację w następnym rozdziale^^

To idę robić niespodziankę, żeby się wyrobić ^^
I wiecie, jak będziecie komentować tak dobrze jak teraz to rozdział będzie szybciej, czyli w niedzielę, a jak nie to w środę ;)
Bay <3

środa, 23 kwietnia 2014

More Than famous || Rozdział 19

 "So baby hold on to my heart, oh
Need you to keep me from falling apart
I’ll always hold on
'Cause you make me strong"
 
 ~.~
-Czemu ja Cię wcześniej nie poznałam? -spytała z entuzjazmem Alex. Tak, w końcu się z nią spotkałam. Długo nie musiałam się nad tym zastanawiać. Trochę żałuję, że nie powiedziałam o tym Niall'owi, bo w końcu mogłabym mu pomóc, ale blondyn od ostatniego incydentu z Harry'm w jego garderobie utrzymuje dystans między nami. Kiedy widziałam się z nim, byliśmy w towarzystwie innych chłopaków, więc nie mogłam z nim porozmawiać o blondynce.
-Nie wiem. -wzruszyłam ramionami i cicho się zaśmiałam. Alex nie była aż taka zła, jak zakładałam. Odkąd dowiedziałam się o jej istnieniu, wpisałam ją do schematu „każda blondynka jest pusta i wredna”. Al była przyjaźnie nastawiona do mojej osoby. Z tego co zdążyłam wywnioskować jest szczęśliwa z powodu mojego związku z Harry'm.
-Jesteś pierwszą osobą, która tak samo bardzo jak ja kocha zakupy. Nawet moja siostra bliźniaczka nie jest tak w tym dobra jak ty. -blondynka zaśmiała się i zaczęła przeglądać kolejne sklepowe wieszaki.
-Szczerze jakoś wcześniej nie zauważyłam, że jestem zakupoholiczką. Ostatnio zazwyczaj chodzę na zakupy z Harry'm, a on za długo w galerii nie może przebywać. -wytłumaczyłam jej i tak samo jak ona, zabrałam się za przeglądanie ubrań.
-No tak, ta sława... -zauważyła.
-Raczej chodziło mi o to, że Harry szybko załatwia zakupy. Wchodzi do jednego sklepu, kupuje co potrzebuje i tak wyglądają jego zakupy. -opowiedziałam jej bardziej szczegółowo, a ona się zaśmiała.
-Na prawdę? -zaśmiała się, jednak po chwili uśmiech zszedł jej z twarzy. Stanęła w bezruchu i zaczęła wpatrywać się w jakąś nie za wysoką brunetkę. Była mniej więcej w naszym wieku.
-Coś się stało? -próbowałam dowiedzieć się o co chodzi.
-Nie cierpię suki. -powiedziała wkurzonym głosem, zabijając wzrokiem wcześniej wspomnianą dziewczynę.
-Czemu? -dopytywałam się. Może nie powinnam, ale cóż, ciekawość wzięła górę.
-Zniszczyła mi życie. -powiedziała nieco ciszej, gdy zobaczyła, że brunetka spojrzała się w naszą stronę. Posłała Alex chamski uśmiech zwycięzcy. O co chodzi?
-Może nie powinnam pytać i zrozumiem jeśli mi nie powiesz, ale w jaki sposób zniszczyła Ci życie. -spytałam się o to, nad czym się zastanawiałam.
-Wiem, że przyjaźnisz się z Niall'em, więc mogę Ci powiedzieć. W sumie to możesz nawet pomóc, jeśli rzeczywiście Horan jest twoim przyjacielem. -przeniosła swój wzrok na mnie. Zobaczyłam w nich lekki smutek i tęsknotę.
-Umm, jasne, że chcę mu pomóc. -odpowiedziałam bez większego zastanowienia. To było oczywiste, że chcę, aby Niall był szczęśliwy.
-Wiem, że wiesz wszystko od niego o tym co było między nami. Ja wiem, że nie jesteś naprawdę z Harry'm. Udawałam, że wiem, bo Harry mnie o to poprosił, chciał sprawdzić jak będziesz się zachowywała. Hazz twierdzi, że coś jest między Tobą, a Horan'em. Dlatego chciałam Cię poznać. Chcę tylko wiedzieć, jeśli powiesz tak, ja nie będę się wtrącać, po prostu powiedz prawdę. Łączy Cię z Niall'em coś więcej niż przyjaźń? -spytała Alex, a ja miałam ochotę poraz kolejny wybuchnąć śmiechem, jednak powaga dziewczyny mi nie pozwalała.
-Nie Alex. My się tylko i wyłącznie przyjaźnimy. Niall kocha Ciebie i nigdy nie przestanie. -odpowiedziałam jej i ciepło uśmiechnęłam się w jej stronę. Alex odetchnęła z ulgą. Widziałam, że ta odpowiedź ją ucieszyła.
-Dziękuję. -szepnęła i przymknęła na chwilę powieki. -Wiesz, ja nie chcę się wtrącać w twoje relacje z Harry'm, ale chciałabym wam pomóc. To widać, że coś między wami jest. Harry mi powiedział o tych awanturach i ogólnie o wszystkim. Nie bądź na niego zła za to, każdy potrzebuje się kiedyś komuś wygadać. -zaczęłam mówić blondynka, a ja byłam trochę zdziwiona. Przecież między nami nic nie ma.
-Nie rozumiem... co widać? Nas nic nie łączy. -odpowiedziałam jej niepewnie.
-Tylko tak Ci się wydaje. Może ty tego nie widzisz... Znam dobrze Harr'ego, to dobry chłopak. Może czasami sam nie wie czego chce, jak ma się zachować, ale on naprawdę nie rani Cię celowo. -zaczęła mi tłumaczyć, a ja tylko pokręciłam przecząco głową. Nic między nami nie ma.
-To jeszcze nic nie znaczy Alex. Harry mnie nie lubi, ja nie lubię Harr'ego i to się raczej nigdy nie zmieni. Może i nie rani mnie celowo, tak samo jak ja nie jestem dla niego celowo nie miła. To wychodzi samo. -od razu sprostowałam jej spostrzeżenia.
-No właśnie i o to chodzi. Od nienawiści do miłości. -uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja zaśmiałam się na to co powiedziała.
-Miłości? -powtórzyłam, próbując powstrzymać śmiech. -Nie Alex, tu nie ma żadnej miłości. Oprócz nienawiści nie ma między nami żadnych uczuć. -wyjaśniłam jej ponownie. Ona chyba nie chciała tego zrozumieć.
-To jak wytłumaczysz tą jego zazdrość o Niall'a? Ciągle mi mówi, że przeszkadza mu to, że spędzasz z nim tak dużo czasu. Twierdzi, że on jest dla Ciebie ważniejszy. To jasne, że jest zazdrosny. A jak jest zazdrosny, to znaczy, że musi coś do Ciebie czuć i to nie jest nienawiść. -zaczęła gadać, a ja miałam ochotę zamknąć jej tą buzię. Może jeszcze powie, że Harry się o mnie martwi, czy coś podobnego?
-On nie jest zazdrosny. Po prostu boi się, że prawda o naszym „związku” wyjdzie na jaw. -próbowałam jej przetłumaczyć, lecz bez skutku.
-Ugh, ale wy jesteście uparci. Jestem pewna, że wasza znajomość nie skończy się na skończeniu się umowy. Będziecie jeszcze razem. Jesteście dla siebie stworzeni. -ponownie się zaśmiała. Była podobna do Niall'a i to nie tylko z niskiego wzrostu i koloru włosów, ale też i z charakteru. Oboje są optymistycznie nastawieni do życia i prawie zawsze są uśmiechnięci. Nie dziwię się, że byli razem. Mam nadzieję, że uda im się to naprawić.
-Skończy temat mnie i Harr'ego. -poprosiłam blondynkę. -Mogę się Ciebie o coś zapytać? -spytałam niepewnie.
-Jasne, pytaj o co tylko chcesz. -niemalże krzyknęła uradowana.
-Czy jest jakaś szansa, żebyś wróciła do Niall'a? Jemu naprawdę na tobie zależy, on nie wie co ma już zrobić. -spytałam w końcu. Może pomogę im jakoś? Nie widzę powodu, dla którego miałabym tego nie robić. Może na początku nie przepadałam za nią, ale tylko i wyłącznie dlatego, że nie wiedziałam co łączy ją z Harry'm, a moja wyobraźnia wymyśliła sobie wiele nieprawdziwych historii na temat ich relacji.
-Ohh... tylko czekałam aż o to zapytasz. Wiesz, że ten głupek ostatnio przyszedł do mojej pracy z ogromnym bukietem róż? Ale mnie nie było i zostawił je w studiu. To było takie słodkie, ale ten imbecyl zmienił numer i nie dał mi nowego, a nie miałam okazji poprosić Harr'ego o ten numer. -zaczęła mi opowiadać. W duchu uśmiechnęłam się. Czyli jest jeszcze jakaś nadzieja...
-Hmm... chcesz jego numer? -zaproponowałam, a ona prawie podskoczyła ze szczęścia.
-Na prawdę mogłabyś mi dać? -pytała z niedowierzania.
-Spokojnie to tylko numer. -powiedziałam i podyktowałam jej kilka cyferek.
-Na prawdę dziękuję, jej, ale co ja mu teraz powiem? -mówiła niezbyt zrozumiale. Była tak podekscytowana.
-Co komu powiesz? -nagle koło nas zjawił się Styles, który trzymał bukiet pięknych tulipanów w dłoni. Ciekawe dla kogo... I ciekawe co on tu do cholery robił? Przecież sam mówił, że ma spędzić cały dzień w studiu.
-Nie interesuj się Styles. -Alex lekko dźgnęła go w brzuch, a Hazz się zgiął i zaczął się śmiać. Na mnie pewnie by się wydarł...
-Nie pozwalaj sobie Craven. -pogroził jej palcem, jednak wiedziałam, że robi to dla żartów.
-A te kwiatki to dla kogo? Albo od kogo? -dopytywała Alex. Chwała jej za to, bo ja nie miałam odwagi zapytać się go o to. Pewnie gdybym się spytała o to, dostałabym odpowiedź „nie twoja sprawa”.
-To dla Lyn. -wyszczerzył się do blondynki i odwrócił w moją stronę. -Wszystkiego najlepszego skarbie. -nachylił się nade mną i musnął moje usta. Chyba chciał pogłębić pocałunek, jednak moje zdezorientowanie i złość nie pozwoliły mu na to. Szybko się od niego odsunęłam.
-Co jest Alice? -spytał zdziwionym głosem.
-Z jakiej to okazji? -spytałam, udając że nie wiem o co chodzi. Wgłębi duszy miałam nadzieję, że wcale nie chodzi mu o to, co ja miałam na myśl i może mamy jakąś rocznicę czy coś, cokolwiek, tylko nie to.
-No masz dzisiaj przecież urodziny. -wytłumaczył spokojnie. Czyli jednak chodziło o to... Ale skąd on wiedział? Nie mówiłam mu nic. Nikomu nie mówiłam daty moich urodzin, nawet Niall'owi.
-Skąd wiedziałeś? -próbowałam mówić spokojnym tonem, jednak wiedziałam, że wszystko się we mnie zbiera i zaraz wybuchnę.
-Odwołali nam nagrania i poszedłem do twojego mieszkania. Była tam jak zwykle Rebecca i powiedziała mi, że masz dzisiaj urodziny i, że znajdę Cię w galerii. -opowiedział mi, a ja tylko zacisnęłam mocno usta, aby nie zacząć krzyczeć.
-Nie obchodzę urodzin. -powiedziałam cicho i oddałam mu ten cholerny bukiet kolorowych tulipanów. Nie mogłam tam dłużej z nimi stać. Czułam, że oczy zaczynają mnie piec. To zdecydowanie nie jest najodpowiedniejszy moment na płacz. Jak najszybciej oddaliłam się od Harr'ego i Alex, którzy nie wiedzieli o co chodzi. Harry stał zdezorientowany, a Alex wolała moje imię. Nie reagowałam. Pewnie z boku ktoś pomyślał, że pokłóciłam się z Harry'm, choć wcale tak nie było. Możemy mieć kłopoty przez to, ale w tej chwili nie obchodziły mnie konsekwencje. Szybko znalazłam się za drzwiami damskiej toalety, w której na szczęście nikogo nie było. Zamknęłam się w jednej z kabin i zaczęłam cicho łkać. Czemu to wszystko musiało wrócić? Te wszystkie złe wspomnienia? Jedno słowo – urodziny. Jeden dzień – 11 czerwca. To było tak dawno temu, minęło kilka lat, a ja nadal czuję, jakby to było wczoraj. Pamiętam dźwięk tłuczonego szkła, krzyk przerażonych koleżanek, tort na podłodze, płacz mamy, Mike'a, który próbował mnie potem pocieszać. Pamiętam dosłownie wszystko. Czemu on to wszystko popsuł? Czemu zniszczył dzień, który jest dla wielu osób najlepszym dniem w roku.
-Lyn, jesteś tutaj? -dobiegł do mnie głos Alex. Chyba mnie szukali. -Hej, odezwij się! Wiem, że musisz tu być. Widziałam jak tu wchodziłaś. -blondynka nie dawała mi spokoju.
-Po prostu zostawcie mnie samą, proszę. -poprosiłam, starając się nie pokazać głosem, że płaczę.
-Co się stało? -czułam, że stoi tuż przy drzwiach od kabiny, w której byłam.
-Nie chcę o tym rozmawiać. Chcę być sama, dobrze? -poprosiłam kolejny raz, mając nadzieję, że odpuści.
-Dobrze. -zgodziła się. -Poczekam na Ciebie. -nie chciałam, żeby czekała, ale co mogłam zrobić? Poczułam, że kolejna dawka łez napływa do moich oczu. Potrzebowałam w tym momencie, aby ktoś mnie przytulił, powiedział, że wszystko będzie dobrze, że to już nie wróci, jednak to było niemożliwe. Tylko Natt mógł widzieć jak płaczę. Nie było go tutaj. Byłam sama. Sama w wielkim kręgu wspomnień, które mnie niszczą. Alex co kilka minut odzywała się, aby sprawdzić czy nic sobie nie zrobiłam. Martwiła się o mnie. Powiedziała, że Harry chciał tu wejść, ale jakaś staruszka nawyzywała go od zboczeńców z powodu, że chciał wejść do damskiej toalety. Delikatnie uśmiechnęłam się z tej sytuacji, wyobrażając sobie jak ta staruszka na niego krzyczy i nie daj Boże okłada go torebką. Jednak po chwili przypomniałam sobie, czemu tu siedzę i mój uśmiech, jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Po kilkunastu minutach siedzeniu w łazience, mój humor nieco się poprawił. Przestałam płakać, więc właściwie nie miałam tam po co siedzieć. Tylko był jeden problem – czerwone oczy i rozmazany makijaż. Na szczęście miałam w torebce lusterko, chusteczki do demakijażu, jakiś korektor i tusz. Powinno wystarczyć. Szybko poprawiłam makijaż. Może nie był idealny, ale przynajmniej nie wyglądałam jak zombie. Niepewnie przekręciłam zamek i usłyszałam, jak Alex podnosi się z podłogi, na której siedziała. Gdy wyszła, stała przy drzwiach.
-No nareszcie, już myślałam, że coś sobie zrobiłaś. -mocno mnie przytuliła. Chyba nie zauważyła, że płakałam, jeśli tak, to bardzo dobrze.
-Harry nadal tam stoi? -spytałam, wskazując na drzwi główne od łazienki.
-Wydaje mi się, że tak. Przed chwilą pisał i pytał się co z Tobą. -odpowiedziała, a ja pokiwałam głową, dając jej do zrozumienia, że zrozumiałam. Niepewnym krokiem wyszłam z toalety. Harry stał pod drzwiami. Aż dziwne, że nie było koło niego ani jednej fanki. Gdy wyszłam, od razu podniósł na mnie wzrok. Miał zmartwiony wyraz twarzy.
-Alice, ja przepraszam, nie wiedziałem, że nie obchodzisz urodzin. Powinienem Cię o to najpierw zapytać... -zaczął się tłumaczyć. Nie spodziewałam się tego po nim. Na prawdę przeprosiny z jego strony były ostatnią rzeczą o jakiej mogłam pomyśleć.
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinnam robić przy wszystkich sceny. Przeze mnie możemy mieć problemy... -coś we mnie pękło. To dziwne, bo normalnie cieszyłabym się, że Harry mnie przeprosił i jestem od niego lepsza, ale nie tym razem. Widząc jego minę, nie mogłam tak po prostu zostawić tej sytuacji. Właściwie to on nie wiedział, że nie obchodzę urodzin, chciał mi zrobić niespodziankę. Nie wiedział, że tak zareaguję, nie zrobił tego specjalnie. Chciał dobrze.
-Możemy już iść? -spytał po kilku sekundach krępującej ciszy. Ani ja, ani on nie wiedzieliśmy co powinniśmy powiedzieć. Była to dziwna sytuacja zarówno dla mnie, jak i dla niego. Szczerze, myślałam, że zaraz zacznie się dopytywać o co chodziło, czemu uciekłam. Nic takiego nie zrobił. Milczał i naprawdę byłam mu za to wdzięczna. Pokiwałam twierdząco głową, a Hazz złapał mnie za rękę.
-Do zobaczenia Alex. -pomachał jej, a ja powiedziałam jedynie ciche „cześć”. Byłam zmęczona tym dniem. Wyszliśmy z korytarza prowadzącego do łazienek i znaleźliśmy się w części handlowej, gdzie było dość sporo osób. Kątem oka zobaczyłam kilku mężczyzn z aparatami. Paparazzi.
-Zatrzymaj się. -powiedziałam do Harr'ego i kiedy to zrobił, stanęłam przed nim.
-O co chodzi? -spytał zdezorientowany. Przybliżyłam się do niego o kilka kroków.
-Paparazzi. -szepnęłam mu na ucho i po chwili musnęłam jego usta. Widziałam, że fotoreporterzy od razu wykorzystali ten moment i uwiecznili ten pocałunek na zdjęciu. Początkowo w planach miałam tylko muśnięcie jego warg, jednak jak zwykle musiało wyjść inaczej. Muśnięcie przerodziło się w namiętny pocałunek, którego w tym momencie potrzebowałam, jak niczego innego. Harry sprawił tym pocałunkiem, że zapomniałam o wszystkich złych rzeczach, które siedziały w mojej głowie. Poczułam to cholernie przyjemne ciepło, którego tak bardzo mi brakuje. Gdybym tylko mogła, zatrzymałabym ten moment na zawsze. Liczy się tylko on, nic więcej. Czułam się, jakby nic poza nami i tym pocałunkiem nie istniało, jakbyśmy byli sami. Było idealnie. Czy on zdaje sobie sprawę z tego co ze mną robi? Z tego, że dzięki niemu jestem szczęśliwa? Z tego, że z każdym dniem zakochuje się w nim bardziej? Tak, w końcu mogę coś przyznać. Czuję coś do Harr'ego i to nie jest nienawiść. Jeśli istnieje taki rodzaj miłości, którą czuje tylko jedna osoba, to tak, mogę nazwać to uczucie miłością.

_____________________________
hej :)
Pierwszy dzień egzaminów za mną. Historia może nie poszła mi jakoś rewelacyjnie, bo jak liczyłam mam około 75 %, ale jak na mnie to dobrze (nie cierpię tego przedmiotu). Polski o wiele lepiej.21/22  + nie wiem jak rozprawka, ale napisałam na całe wyznaczone miejsce, podałam dużo przykładów z literatury, sprawdziłam błędy, więc sądzę, że jest szansa na 10 pkt z rozprawki. Wgl pierwsze utwory, które mi się skojarzyły z tematem rozprawki to fanfiction najpierw After, potem Dark, ale nie napisałam o tym, bo by mi nie uznali xD Jeszcze żebym matmę i przyrodnicze na 85 % napisała to będzie dobrze, bo o angielski się nie boję. Heh, skromnie się przyznam, że ostatnio na dodatkowym pisałam próbną maturę i zdałabym ją w tym momencie lepiej niż moja 20 letnia siostra, która za tydzień pisze xD Jej, ale jakby się udało mieć takie wyniki jak mówię, to by było spełnienie moich marzeń.
Mam dla was chyba dobrą wiadomość. Skończyłam pisać już pierwszą część! Wyszło 33 rozdziały, prolog i epilog. Może, jak będziecie dobrze komentować (choć nie mogę teraz też bardzo narzekać), to będę dodawać rozdziały 3 razy tygodniowo tak np. niedziela, środa, piątek? Co wy na to? :)
Spadam powtarzać wzory do ukochanej fizyki ;x i biologi się uczyć. Trzymajcie kciuki! I powodzenia wszystkim, którzy piszą. Wgl piszcie w komentarzach jak wam poszło! :)
To do być może piątku! ;) <3

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

More Than famous || Rozdział 18

 
"Tell me I need to know,
where do you wanna go,
cuz if ya don't,
I'll take it slow,
make you lose control"

Niall nie odbierał, Harry pojechał, a ja nie miałam jak wrócić do domu. Czułam się ośmieszona. Ośmieszona przy Gemmie. Była świadkiem tego, jak Harry mnie traktuje. Właśnie widać, jak mu na mnie zależy. Taa... zależy.
-To co? Zostajesz na noc? -spytała jak zwykle uśmiechnięta Gemma.
-Taa, zostaję. Nie mam innego wyjścia. -odparłam niechętnie. Miałam dość tego dnia, Harr'ego i wszystkiego co jest z nim związane. Oglądałyśmy jakąś denną komedię romantyczną. Byłam zła, smutna i śpiąca. Już chciałam wstać z kanapy i skierować się w stronę pokoju gościnnego, gdy uświadomiłam sobie jedną istotną rzecz.
-Gemma, gdzie ty śpisz? -spytałam przysypiającą dziewczynę.
-W pokoju gościnnym. -odpowiedziała, głośno ziewając.
-Tu jest tylko jeden pokój gościnny? -spytałam z nadzieją, że zaprzeczy.
-Z tego co mi wiadomo to tak. -a jednak potwierdziła moje obawy...
-To super... kanapa też może być wygodna. -powiedziałam sarkastycznie i sama z siebie się zaśmiałam.
-Przecież możesz spać w sypialni Harr'ego. -stwierdziła Gemma.
-Jak on wróci, to gdzie będzie spał? -zauważyłam słuszny fakt. Styles jest niby taki bogaty, ale mieszkanie ma skromne.
-No z Tobą. Przecież ma dwuosobowe łóżko. Jesteście razem już od jakiś czterech miesięcy, więc nie widzę powodu, abyście nie mogli razem spać. Przecież i tak nie takie rzeczy robiliście. -stwierdziła niebiesko włosa i przeniosła swój wzrok na mnie.
-Umm... nie Gemma, jeśli chodzi Ci o to, czy kochałam się z Harry'm, to nie, nie robiliśmy tego. -powiedziałam zawstydzona jej podejrzeniami.
-Nie możliwe! -prawie krzyknęła. Była zdziwiona. Szeroko otworzyła usta ze zdziwienia. -To nie możliwe, że jesteście tak długo i ani razu się nie przespaliście.
-A jednak. -odpowiedziałam z pewnego rodzaju satysfakcją.
-Ale przecież to jest Harry! -powiedziała jeszcze głośniej.
-I co w związku z tym? Sugerujesz, że szybko ląduje w łóżku z dziewczynami? -podniosłam lekko jedną brew.
-Tak, właśnie tak. Znaczy nie, nie chodzi mi o to, że często to robi. Po prostu jak ma dziewczynę, to nie realne, że przez cztery miesiące trzyma się od niej z daleka. -zaczęła mi wszystko po kolei tłumaczyć, a ja się zaśmiałam. Nie z niego, tylko z siebie, ze swojej głupoty.
-Ok, nie musisz mi tego tłumaczyć. Idę spać. -wstałam z kanapy i skierowałam się do pokoju Styles'a. Taa, nie miałam pidżamy. Nie zamierzałam spać w bieliźnie, w razie, gdyby wrócił. Dlatego też, zdjęłam jedynie szpilki i w spodniach i koszuli położyłam się do łóżka. Zaczęłam rozmyślać nad słowami Gemmy. Ciekawe ile dziewczyn miał przede mną. Choć ja nie jestem jego dziewczyną i poprzednie też nie były. Ciekawe czy z tymi wszystkimi jego „dziewczynami” sypiał. Z tego co powiedziała jego siostra, wynikało, że tak. Przecież sam powiedział, że nie miał na poważnie dziewczyny, a skoro Gemma mówiła, że spał z każdą, z którą był, to na pewno były to dziewczyny z umowy, bądź przypadkowe dziwki. A może ta Alex? Skoro są tak blisko, to może coś jest między nimi? Jeśli się spotykają, to pewnie sypiają ze sobą. Może ona nie chce wrócić do Niall'a, ponieważ ukrywa się z Harry'm? Ugh, jeśli tak, to jest największą suką na świecie. Przez nią najwspanialszy chłopak na świecie cierpi, a ona zabawia się ze Styles'em. Myślenie jest męczące. Zdecydowanie za dużo tego wieczora rozmyślałam. Doprowadziło to do tego, że sama nie wiem kiedy usnęłam.
***
-Co ty tu do cholery robisz? -wyrwał mnie ze snu dobrze mi znany, zachrypnięty i oschły głos.
-Umm... -podniosłam delikatnie powieki, przypominając sobie gdzie jestem. Zorientowałam się, że jestem w sypialni Harr'ego, on stoi nade mną i w dodatku jest wkurzony.
-Nikt nie może wchodzić tutaj bez mojego pozwolenia! -wydarł się w moją stronę. -A ty szczególnie! -wskazał na mnie palcem.
-Przepraszam. -powiedziałam wciąż zaspanym głosem. -Nie miałam, jak wrócić do domu. Gemma zajęła pokój gościnny, a ja nie miałam, gdzie spać. Gdybym została na kanapie twoja siostra by coś podejrzewała, dlatego przyszłam tutaj. -powiedziałam niepewnie bojąc się jego odpowiedzi. Jeszcze mi teraz kłótni z nim brakowało... Poza tym Gemma mogła usłyszeć.
-Ok, nigdy więcej tak nie rób. -powiedział wciąż oschłym tonem.
-Nigdy więcej nie stawiaj mnie w takiej sytuację. -długo nie byłam mu dłużna. Dawno nie dogryzałam mu, szczerze brakowało mi tego, ale mogło to grozić awanturą.
-Za 10 minut masz być gotowa, odwiozę Cię do domu. -powiedział niemiłym głosem i zostawił mnie samą w pokoju. Poszłam do łazienki i trochę się ogarnęłam. Doprowadziłam włosy do porządku i poprawiłam makijaż. Chwilę potem zeszłam na dół gdzie czekał już na mnie Harry. Nie miałam okazji pożegnać się z Gemmą, ponieważ spała.
-Jeśli jeszcze raz wejdziesz tam bez mojego pozwolenia to... -zaczął w samochodzie Harry, lecz przerwałam mu.
-To co? Uderzysz mnie? -spytałam ironicznie.
-Po prostu tam nie wchodź. -chyba chciał już skończyć dyskusję.
-Gdybyś nie zostawił mnie wczoraj, nie miałabym potrzeby tam wejść. -powtórzyłam to ponownie.
-Może miałem ważniejsze sprawy niż zajmowanie się twoją osobą? -wypalił bez namysłu. To zabolało. Nie wiem czemu. Po prostu zabolało. Świadomość, że ona jest ważniejsza dla niego niż ja, dobijała mnie. Czułam się, jakby tym zdaniem wbijał we mnie milion szpilek. Czy to zazdrość? Coraz bardziej zaczynam wierzyć, że jestem o niego zazdrosna. Ale niby z jakiego powodu miałabym być zazdrosna. „Bo ona jest dla niego ważniejsza.” - podpowiada mi moja podświadomość.
-Nie chcę się z Tobą kłócić. -powiedział Harry, gdy dojechaliśmy pod moje mieszkanie.
-Jakbyś nie zauważył, to ty teraz zacząłeś tą awanturę. -uświadomiłam mu istotny fakt.
-Ok, dobra, przepraszam. -powiedział dziwnym jak na niego tonem.
-Nie oczekuję od Ciebie przeprosin. -stwierdziłam, choć w głębi chciałam, aby to zrobił. -Po prostu nie czepiaj się mnie o wszystko. -powiedziałam spokojnie, próbując uniknąć kolejnej sprzeczki.
-Nie będę się Ciebie czepiał, jeśli ty też nie będziesz tego robiła. -zgodził się na moją prośbę pod warunkiem. Jest to do wykonania, tylko on musi być miły. Inaczej nie będę mogła nie zwracać uwagi na to co robi, czy mówi.
***
Wolny dzień. To o czym marzyłam dawno. I to nie tylko wolny dzień od pracy, ale też od udawania. Beccy, gdzieś wyszła, pewnie do pracy, więc dzisiaj też nie muszę jej okłamywać. Za oknem świeciło słońce, w końcu to już czerwiec. Zero oznak deszczu – wspaniale. Ubrałam się w szare dresy i luźny top. Włosy związałam w kitkę. Miałam dobry humor, czyli coś co ostatnio rzadko się u mnie pojawia. Stwierdziłam, że mam ochotę pobiegać. W końcu robi się coraz cieplej, więc trzeba trzymać formę, choć i tak staram się codziennie wieczorami ćwiczyć. Założyłam na stopy nike'i free 4.0, tak te same, które miał Styles. Ugh... nawet buty muszę mi się z nim kojarzyć. Ale dzisiaj miałam o nim nie myśleć, dzień wolny od niego. Trochę trudno było biegnąć zatłoczonym chodnikiem, dlatego zaczęłam biegnąć dopiero, gdy znalazłam się w parku. Pogoda, jak już wspomniałam wcześniej, była idealna. Słońce świeciło, zero wiatru, cudownie. Mogłabym tak rozkoszować się dzisiejszą pogodą dalej gdyby coś, a raczej ktoś nie wpadł na mnie, a ja nie wylądowałabym, na ziemi i nie walnęłabym się mocno w rękę.
-Lyn, ja nie chciałem, to niechcący, nie zauważyłem Cię. -słyszałam niewyraźnie głos Harr'ego. Musiałam się walnąć mocno w głowę, aby słyszeć jego głos. -Mam nadzieję, że nic Ci nie jest. -nadal słyszałam jego głos. Delikatnie podniosłam głowę i zobaczyłam jego zmartwioną twarz, a obok jakąś blondynkę, która się do mnie przyjaźnie uśmiechała. Chyba jednak nie zwariowałam. A miał być dzień bez Harr'ego... Rzeczywiście wspaniały dzień... I jeszcze ta dziewczyna...
-Może byś jej ciołku pomógł wstać. -odezwała się blondynka do Harr'ego, który przeniósł swój wzrok na nią. -No podaj jej rękę, czy coś. -podsumowała mu jakieś pomysły.
-Umm.. tak, jasne, już. -mówił zakłopotanym głosem i podał mi rękę. Niepewnie za nią złapałam i już po chwili stałam na równych nogach. -Wszystko w porządku? -spytał wciąż zmartwiony, to do niego nie podobne.
-Uhm, ręka mnie trochę boli. -powiedziałam niepewnie, nie wiedząc jakiej reakcji mam się spodziewać.
-Przepraszam, nie zrobiłem tego specjalnie. -znowu zaczął się tłumaczyć.
-W porządku Harry, to nic takiego. -uśmiechnęłam się lekko, aby uwierzył, że jest dobrze.
-Hazz, może byś nas przedstawił? -odezwała się blondynka, o której obecności całkowicie zapomniałam.
-Umm, jasne. Alex, to jest Lyn, moja uhm... dziewczyna. -powiedział niepewnie i wskazał na mnie dłonią. Widziałam, że się stresował, ale czym? -Lyn, to jest Alex, moja koleżanka. -wskazał dłonią na blondynkę, która miło się do mnie uśmiechnęła. A więc to jest ta słynna Alex. Była śliczna i urocza. Nie dziwię się, że Niall jest w niej zakochany i, że jest ważniejsza dla Harr'ego niż ja. Jest ode mnie po prostu lepsza i tyle w temacie.
-Miło mi Cię poznać Lyn. Harry mi dużo o Tobie opowiadał. Na prawdę chciałam Cię poznać. Jesteś jeszcze ładniejsza, niż wyobrażałam sobie z opowiadań Styles'a. -zaczęła mówił Alex. Z jednej strony było mi miło, ale nadal czułam zazdrość o jej osobę. -Może kiedyś, gdzieś wyskoczymy? -nagle zaproponowała mi wspólne wyjście, co mnie trochę zdziwiło.
-Uhm, jasne, czemu nie? Tylko na razie nie mam za bardzo czasu, nagrania, wywiady, sesje, rozumiesz prawda? -próbowałam znaleźć dobrą wymówkę, aby z nią nie iść. Była miła, jednak czułam zagrożenie z jej strony. To głupie, ale jestem zazdrosna. Przecież mnie nic nie łączy z Harry'm, a jednak jestem zazdrosna. Nie logiczne.
-No tak i w dodatku jeszcze randki z Harry'm. Doskonale Cię rozumiem, też kiedyś miałam dużo rzeczy na głowie, praca, studia i Nia... zresztą nieważne. Jak będziesz miała czas, to daj znać. Harry ma mój numer, więc może Ci podać. -puściła do mnie oczko i uśmiechnęła się. Zaczęła mówić o Niall'u, jednak niestety w porę ugryzła się w język. Ugh, a chciałam się czegoś dowiedzieć na jego temat. Może jednak powinnam się z nią spotkać i wyciągnąć z niej coś na temat jej relacji z Horan'em? Tak bardzo chcę pomóc temu wiecznie głodnemu blondynowi.
-Wiesz, jedną randkę z Harry'm mogę poświęcić na spotkanie z Tobą. -odwzajemniłam jej uśmiech. Spotkanie z nią może wyglądać ciekawie.
-To świetnie. -dziewczyna klasnęła w dłonie. -Pewnie chcecie teraz zostać sami. To ja już nie będę wam przeszkadzać. Hazz, zadzwoń, jak będziesz coś wiedział. Miło było Cię poznać Lyn, do zobaczenia. -puściła oczko Styles'owi, a mi delikatnie pomachała, po czym zostawiła nas samych. Ciekawe co Harry ma wiedzieć. To jest oczywiste, że mi nie powie.
-Polubiła Cię. -podsumował Harry, gdy zostaliśmy sami.
-Super. -odpowiedziałam ironicznie.
-Nie lubisz Alex? -spytał podejrzliwie.
-Lubię ją, tylko... zresztą nieważne. Dzisiaj mam wolny dzień i zamierzałam go spędzić bez Ciebie, ale oczywiście musi być inaczej. -mówiłam coraz bardziej wkurzona. Sama nie wiem co było powodem mojej złości, czy Styles, czy Alex, czy tak po prostu bez powodu.
-I kto tu teraz zaczyna awanturę? -powiedział Styles, a ja tylko wzruszyłam ramionami. -Wiesz co teraz powinienem zrobić? -spytał, podnosząc jedną brew.
-Nawrzeszczeć na mnie? -spytałam retorycznie. Przecież to było jasne, że skoro ja jestem dla niego nie miła, to on powinien zachować się tak samo, albo i jeszcze gorzej. Zawsze tak jest, więc po co się pyta?
-Nie, pocałować Cię. -poprawił moją odpowiedź, podnosząc swoje kąciki ust do góry.
-Czemu niby? -spytałam, nie wiedząc o co mu chodzi. Przecież to było nielogiczne.
-Wiesz, że dużo osób się nam przygląda. Więc... co powiesz na krótki pocałunek, na zakończenie kłótni? -podniósł jedną brew do góry i przybrał ten dobrze znany mi uśmiech zwycięzcy. Zrezygnowana wypuściłam powietrze z płuc i poczułam, jak Harry obejmuje mnie w talii. Jedną dłonią nadal mnie trzymał, a drugą delikatnie pogładził po policzku. Po chwili złączył nasze usta w pocałunku. Miał być krótki, ale trochę się przedłużył. Tak to już jest, że gdy mnie pocałuje, jego usta działają na mnie, jak magnes i to bardzo silny. Nie mogę się od niego odkleić. Ciekawe czy on czuje coś podobnego? W końcu sam też nie kończy tego pocałunku tak szybko... Pocałunek mógłby trwać dłużej, gdyby nie to, że oboje potrzebowaliśmy powietrza, przynajmniej ja potrzebowałam. Odsunęłam się od niego na kilka centymetrów i automatycznie spojrzałam się w jego oczy. Zauważyłam w nich smutek, żal i niedosyt. Czy to możliwe, że był smutny z powodu, że skończyłam pocałunek? Nie zastanawiając się dłużej, tym razem ja złączyłam nasze usta w pocałunku. Czułam, że podoba mu się to. Nawet bardzo podoba.
_________________________________
hej :)
I jak rozdział? Skromnie muszę przyznać, że mi najbardziej podoba mi się jego zakończenie. ^^ A teraz chciałabym wszystkim osobom, które skomentowały poprzedni rozdział bardzo podziękować. <3 Nawet nie wiecie jaką radość mi sprawiliście. ^^ To cudowne, że mam tak wspaniałych i kochanych czytelników. Podnieśliście mnie na duchu i zmotywowaliście, aby się nie poddawać i iść dalej.<3 Dziękuję <3 Jesteście kochani <3 wszyscy bez wyjątku <3 Cieszę się, że mam tutaj takich wspaniałych, kochanych Nialler'ków <3 kurczę, takich kilku osobistych Niall'ów ^^ Sama sobie zazdroszczę :D  Cieszę się, że mogę na Was liczyć <3 aż brak słów i nie wiem w jaki sposób mogłabym wam podziękować. Stwierdziłam, że dam wam kolejną zapowiedź nowego opowiadania. Więc zapraszam do oglądania i niżej zaraz coś napiszę jeszcze. :)


Jak widzicie ten zwiastun jest zupełnie inny od poprzedniego. Łączy ich tylko opowiadanie, bohaterowie i fabuła. Zaskoczeni? Tamten taki delikatny, a ten... cóż, na pewno nie delikatny. SAIL to jedna z moich ulubionych piosenek i już dawno chciałam ją włożyć do jakiegoś zwiastuna, aż w końcu włożyłam do swojego. Mam nadzieję, że wam się podoba. Na tym kończę tą notkę. Żegnam Was w jakże mokry poniedziałek. ^^ <3
P.S W środę, czwartek i piątek piszę testy. Kto będzie za mnie trzymał kciuki? :) <3

piątek, 18 kwietnia 2014

More Than famous || Rozdział 17

 "Fate is coming, that I know
Time is running, got to go
Fate is coming, that I know
Let it go"

~.~
Wyszliśmy na zewnątrz. Zbyt późno ugryzłem się w język. Ponownie powiedziałem zbyt dużo słów, które nie powinny być skierowane do tej dziewczyny. Może i prowadziłem w tej chorej rywalizacji, ale właściwie po co mi to? Zauważyłem, że od dnia, w którym powiedziałem jej wiele okropnych słów, gdy Niall stłukł ważną dla mnie wazę, ona zmieniła swoje zachowanie w stosunku do mnie. Wiem, że nadal jest wrogo nastawiona do mojej osoby, ale nie dyskutuje ze mną, nie kłóci się. Czyżby zrezygnowała? Nie wiem, ale chyba mam coś z tym wspólnego. Zraniłem ją tymi przykrymi słowami. Nikt nie chciałby tego usłyszeć. Nawet nie wiem, jak wygląda sytuacja z jej rodzicami. Może rzeczywiście było tak, jak powiedziałem? I może dlatego ona tak się zmieniła? A może wręcz przeciwnie? Może ma kochających rodziców? A może nie ma wcale rodziców? Nie znam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Wiem jedynie, że nie powinienem tego powiedzieć. Alice od tamtej pory trzyma się z dystansem do mojej osoby. Może boi się, że ponownie powiem za dużo? Możliwe, że tak jest. Kiedy tylko jestem zły, a to jest często, zawsze wyładowuję swoje emocje na osobie tej brunetki. Co ona mi takiego zrobiła? Może ona też jest zraniona przez przeszłość i dlatego wcześniej tak się zachowywała w stosunku do mnie? Chyba łączy nas więcej rzeczy niż myślałem. Doszliśmy do mojego samochodu. Powinienem otworzyć jej drzwi, ale ja nawet nie odkluczyłem auta. Zrobiła pytającą minę na moje zachowanie i oparła się o maskę samochodu.
-Czemu nie wchodzimy? -spytała nie pewnie, jakby bała się mojej odpowiedzi. Fuck! Czy ona się mnie boi? Po jej dzisiejszym zachowaniu mam wrażenie, że tak. Jestem takim idiotą! Wracając do jej pytania, nie odpowiedziałem jej nic. Nie wiem czemu, stanąłem naprzeciwko niej, dosłownie kilka centymetrów od jej ciała. Mimowolnie splotłem nasze dłonie. Zrobiła przestraszoną mine i poczułem, że wzdryga się na mój dotyk. Ona chyba naprawdę się mnie boi. Ale ja bym przecież jej nie zranił! Przynajmniej nie fizycznie. Psychicznie już to zrobiłem. Robiłem to nieświadomie. Nie miałem pojęcia, że to robię. Przecież nie chciałem tego zrobić! Nie chcę aby ktoś przeze mnie cierpiał, a tym bardziej nie kobieta. Moja mama tyle cierpiała... Obiecałem sobie, że nikt przeze mnie nie będzie cierpiał. Złamałem obietnicę... Mimo tego, że widziałem strach w jej oczach spowodowany moją obecnością, nie puściłem jej dłoni. Były chłodne. Oh, czy to ze strachu? Strachu przede mną? Nie chcę, aby się bała.
-Nie bój się. -szepnąłem, próbując wyczytać coś z jej oczu. Były wyjątkowo czarne, a może to przez ciemność na dworze? -Nie kłóćmy się już, dobrze? -puściłem jej jedną dłoń i pogładziłem ją delikatnie po policzku. Mimo, że stałem blisko niej, przysunąłem się jeszcze bliżej. Jeszcze raz spojrzałem na jej oczy, a następnie swój wzrok przeniosłem na jej usta. Były lekko rozchylone, tak jakby czekała na pocałunek. Wiedziałem, że nie jest to odpowiedni moment, jednak mój mózg z sercem całkowicie nie chciał współpracować, tym bardziej, że ten drugi miał w tamtym momencie większą kontrolę moim ciałem. Jezu, czy ja naprawdę kieruję się sercem? Przecież to nierealne. Ja nie mam uczuć. Takie osoby jak ja, nie mogą kierować się sercem. A jednak... Delikatnie musnąłem jej usta. Nawet jeśli tego nie chciałem, nie mogłem się powstrzymać przed pogłębieniem pocałunku. A może chciałem? Nie mam pojęcia co się dzieje, ale z jednej strony podoba mi się. Jej usta były takie miękkie i delikatne. Odwzajemniła pocałunek, co bardzo mi się podobało. Ciekawe ilu chłopaków już całowała? Robiła to tak, jakby była doświadczona. Całowała idealnie. Tak cholernie idealnie, aż nie mogłem przerwać pocałunku. Sprawiał mi zbyt dużo przyjemności i dawał dużo ciepła. To było dziwne. Całowałem wiele dziewczyn, a w życiu nie poczułem od kogoś takiego ciepła, jak poczułem w tym momencie od Lyn. Mimo, że miałem zamknięte oczy, przez powieki przebił się błysk flesza. Boże, myślałem, że jesteśmy sami...
~.~
Błysk flesza – czyli o to mu chodziło. Od samego początku wiedział, że ktoś widział naszą małą awanturę, a napięcie między nami musiało być bardzo wyczuwalne. Zrobił to tylko i wyłącznie, aby zakryć wszystkie oznaki kłamstwa. Pocałował mnie, bo wiedział, że ktoś to uwieczni na zdjęciu i będzie dowód, że „Harry mnie kocha”. Jestem taka głupia... Przez chwilę miałam nadzieję, że coś między nami się zmieniło. Że on naprawdę nie chce się kłócić. Że może jednak mnie lubi. Że może jednak coś dla niego znaczę. Ale nie. Nic takiego nie miało i nie będzie miało miejsca. Nadal będziemy się kłócić, nadal mnie nie lubi i nadal nic dla niego nie znaczę. To tylko na pokaz. To tylko dla kamer. Ale czemu ja się tym tak przejmuję? Przecież wiedziałam na co się piszę. Przecież byłam świadoma umowy. Czy to możliwe, abym zaczęła coś do niego czuć? Nie! Nie mogę czuć coś do kogoś, kto ma mnie głęboko w poważaniu, no chyba, że nienawiść. Ale czy tu chodzi o nienawiść? Czy pocałunek w nienawiści przynosi tyle szczęścia i ciepła? Co jest ze mną nie tak? Czemu nie mogę przestać o tym myśleć? Czemu czuję się źle, myśląc, że nigdy nie będę ważna dla Harr'ego? Czy chciałabym być dla niego ważna? Nie wiem. Nie wiem nic. Wiem, że to wszystko jest dziwne. Moje uczucia do niego są dziwne. Sama nie wiem co to jest. Nienawiść połączona ze szczęściem i ciepłem? Ale przecież to nierealne...
-Wszystko w porządku? -z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Harr'ego, który nadal stał blisko mnie. Całkowicie o nim zapomniałam.
-Taa... -odpowiedziałam niepewnie, odsuwając go za barki od siebie. -Jestem zmęczona, odwieź mnie do domu. -powiedziałam obojętnym tonem. Harry słysząc co powiedziałam smutno się uśmiechnął. Ciekawe dlaczego? Ahh, pewnie żeby ktoś to zobaczył i napisał coś na nasz temat. Ten chłopak może zrobić wszystko, byle by było o nas głośno. To trochę boli, że robi to wszystko tylko dla sławy. Wiem, nie powinnam się tym przejmować, ale... No właśnie i tu zaczyna się problem. Sama nie wiem co się ze mną dzieje.
-Jasne. -oblizał swoje wargi, co wyglądało niesamowicie pociągająco. Ugh... nie mogę tak o nim myśleć! Hazz jeszcze bardziej się ode mnie odsunął co spowodowało przypływ zimnego powietrze. A może powietrze było zimne cały czas, a przy Harry'm tego nie czułam? Tak czy inaczej Styles otworzył mi drzwi, po czym wsiadłam i zamknął je za mną. Taa... tym razem jechaliśmy jego samochodem, ponieważ mój przez głupotę Harr'ego stoi na warsztacie u mechanika. Sama nie wiem co ten imbecyl zrobił, ale któregoś dnia zadzwonił do mnie, że pojechał nim do studia (taa, brał go kiedy chciał) i jak chciał wrócić, to nie mógł go odpalić. Przynajmniej on płaci za naprawę.
-Co jutro robisz? -spytał mnie Harry, gdy dojechaliśmy już pod moje mieszkanie.
-Umm... nie wiem jeszcze, pewnie wyjdę gdzieś z Beccy. -odpowiedziałam niepewnie, nie wiedząc czego mam się spodziewać.
-A możesz kiedy indziej wyjść z Rebeccą? -spytał z nadzieję w głosie (o ile się nie przesłyszałam).
-A czemu miałabym to zrobić? -spytałam podejrzliwie i zmarszczyłam lekko czoło. Kolejny raz nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
-Jutro przyjeżdża do mnie moja starsza siostra, Gemma. Ona bardzo chciałaby Cię poznać. Ciągle o Ciebie pyta i myślałem, że może jeśli byś chciała, to może byś przyjechała jutro do mnie? -mówił lekko speszony. Stresował się, tylko czym? Przecież pyta tylko o to, czy chcę poznać jego siostrę. Hmm... może rzeczywiście to wystarczający powód do stresu?
-Jasne, z chęcią ją poznam. -wysiliłam się na mały uśmiech, jednak myśl o poznaniu jego siostry, trochę mnie przerażała. W końcu miałam poznać kogoś z jego rodziny, choć tak naprawdę nie jestem dla niego nikim szczególnym. -Tylko, że ja nie mogę do Ciebie przyjechać. -dodałam po chwili.
-Czemu? -spytał zaskoczony moim ostatnim zdaniem.
-Mój samochód jest popsuty, a na piechotę przecież nie pójdę. -wytłumaczyłam mu spokojnie, bojąc się jego reakcji. Dawno na mnie nie krzyczał. Może cały czas zbiera w sobie złość i zaraz wybuchnie?
-Zapomniałem. -zaśmiał się pod nosem. Sama już nie widziałam, czy jest to śmiech bo go to rozśmieszyło, czy raczej sarkastyczne prychnięcie. -Przyjadę po Ciebie. Będę o 16. -stwierdził po chwili namysłu, a mi kamień spadł z serca, że nie zaczął krzyczeć.
-Ok. -zgodziłam się i wyszłam z samochodu Harr'ego. Odchodząc, nie mogłam się powstrzymać przed odwróceniem. Natknęłam się na wzrok Styles'a wbity w moją osobę. Od razu speszona odwróciłam głowę. Po cichu weszłam do mieszkania, w końcu było kilka minut przed północą, a nie chciałam obudzić Beccy. Zdjęłam niewygodne buty i szybko znalazłam się w swoim pokoju. Zamknęłam drzwi i chwilę potem zjechałam po nich w dół. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam się zastanawiać nad tym wszystkim. Przecież to niemożliwe. Nie mogłam po dwóch, czy trzech pocałunkach poczuć coś do niego. W dodatku nie dał mi nawet jednego najmniejszego powodu, abym go polubiła, więc czemu mój organizm nagle zaczął tak reagować na jego dotyk, pocałunek, czy choćby uśmiech? Przejechałam palcami po ustach, przypominając sobie pocałunek z Harry'm. Był tak cholernie idealny...
~.~
15.55 – tak, już czas iść po nią na górę. Ciekawe czy jest już gotowa, cóż, jeśli nie, to najwyżej poczekam. Muszę być miły, tak naprawdę chcę być dla niej miły. Pewna część mnie nadal jej nienawidzi i bardzo często mam ochotę wydrzeć się na nią, jednak jest też ta druga część, która mówi mi, że nie mogę się tak zachowywać. Nie, o czym ja myślę?! Nie jestem podzielony na części. Przez sposób w jaki mnie całowała, nadal nie potrafię trzeźwo myśleć. To nie moja wina, że robiła to tak cholernie idealnie. Założę się, że każdy facet, którego całowała tak reagował. Ciekawe ilu całowała. Skoro jest teraz sama, to złamała im serce? Bawiła się nimi i zostawiła? Przecież żaden chłopak nie zostawiłby dziewczyny, która tak perfekcyjnie całuje. To jasne, że ona musiała ich zostawić. A może ona nie miała nigdy chłopaka? Ale przecież to nierealne, skąd niby potrafiłaby tak całować? Może to taki talent? Ugh... znowu łapię się na fantazjowaniu o niej. Muszę przestać! Ale te usta...
-Hej Hazz! -Beccy otworzyła mi drzwi, znowu... Prawie zawsze jak tu jestem, ona też jest. Czasami mam wrażenie, że ona się już tutaj wprowadziła.
-Hej Becks. -odpowiedziałem dziewczynie uśmiechem. -Znowu szykuje się impreza? -spytałem, nawiązując do jej współlokatorki, przez którą przychodzi do Lyn.
-Taa, można tak powiedzieć. -powiedziała niechętnie, wpuszczając mnie do środka. -Lyn zaraz będzie gotowa.
-Ok. -odpowiedziałem niepewnie. Szczerze, stresowałem się. Bałem się spotkania Lyn z Gemmą. Gem nie wie o umowie i pewnie będzie męczyć moją dziew... to znaczy będzie męczyć Lyn pytaniami o nasz związek. Wiem, że Alice nie powie żadnej głupoty, bo kłamanie ma już opanowane do perfekcji, ale i tak wiem, że nie będzie to dla mnie i dla niej komfortowa sytuacja.
-Cześć Harry. -tym razem z rozmyśleń wyrwał mnie głos przepięknej brunetki. Miała na sobie czarne skórzane rurki, kremową koszulę w jakieś dziwne, czarne wzorki i czarne szpilki. Wyglądała perfekcyjnie.
-Hej Lyn. -odpowiedziałem po chwili, po czym podszedłem do niej i ją przytuliłem, oczywiście na oczach Rebecci. Pewnie gdyby jej tutaj nie było, nie zrobiłbym tego. Nie miałbym żadnego powodu, aby to zrobić. Znowu nie mogłem się powstrzymać przed muśnięciem jej ust. Były takie perfekcyjne... Jednak tym razem opanowałem się i było to dosłownie tylko muśnięcie, choć muszę przyznać, że miałem ochotę na więcej.
-Idziemy? -spytała cicho, a ja pokiwałem twierdząco głową i złpałem ją za rękę, po czym wyszliśmy z jej mieszkania.
~.~
Coraz bardziej się stresowałam. Za chwilę miałam poznać Gemmę... A co jeśli ona mnie nie polubi? Muszę zrobić jak najlepsze wrażenie. Harry mi nawet nic o niej nie powiedział, właściwie to wczoraj pierwszy raz wspomniał, że ma siostrę. Oczywiście wiedziałam o tym wcześniej od mojej stylistki i makijażystki, ale wolałabym tego dowiedzieć się od Hazz'y. Choć z drugiej strony z jakiej paki miał mi o niej mówić? Ja mu w sumie też nie powiedziałam o moim rodzeństwie...
-Jesteśmy. -powiedział bardziej do siebie, niż do mnie Styles. Wysiedliśmy z samochodu i trzymając się za dłonie, weszliśmy do jego mieszkania. Już w samym korytarzu mogłam poczuć zapach zapiekanego makaronu z pomidorami.
-Ty musisz być Alice. -dobiegł do moich uszu melodyjny, damski głos. Podniosłam nieco głowę do góry i ujrzałam trochę niższą ode mnie dziewczynę o niebieskich u góry włosach, a u dołu filotowych. Pomijając kolor i długość włosów, była bardzo podobna do Harr'ego. Ten sam uśmiech, te same dołeczki w policzkach, kształt oczu, jedynie ich kolor był inny. Nie miałam żadnych wątpliwości, że to siostra Harr'ego. Była niemalże jego damską wersją.
-Zgadza się. -uśmiechnęłam się do niej i jeszcze raz zlustrowałam ją wzrokiem. Zdecydowanie była ode mnie ładniejsza, a kolor włosów sprawiał, że wyglądała jak dobra wróżka.
-Gemma. -podała mi rękę.
-Lyn. -ponownie się do niej usmiechnęłam. Poczułam wzrok Harr'ego na mnie. Lekko odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że szeroko się uśmiecha.
***
-Uwielbiam Rachel McAdams w roli Paige w „I że Cię nie opuszczę”. Świetnie wcieliła się w tą rolę. -opowiadała Gemma, gdy zeszliśmy na temat ulubionych aktorek.
-Masz rację, ale mi bardziej podobała się w „Czas na miłość”. Niby taka nieśmiała, a jednak... -próbowałam ją przekonać do swojego zdania.
-Dobra, tak czy inaczej jest świetną aktorką. Nie każdy mógłby się wcielić w taką Paige, która po wypadku zapomina o wszystkim. -Gemma nie odpuszczała, gadała jak najęta. Była bardzo miła. Miałam z nią mnóstwo tematów to rozmowy. Harry jedynie przysłuchiwał się naszej dyskusji.
-Szkoda mi tego chłopaka. On tak bardzo ją kochał. W pewnym momenci myślałam, że zrezygnuje i pozwoli jej odejść. -przypominałam sobie fabułę wcześniej wspomnianego filmu.
-Taa, biedaczek. Nikt nie chciałby być na jego miejscu. Lepiej żeby Ci nic się nie stało i Harry nie musiał być na miejscu Leo. Mój braciszek tak bardzo Cię kocha, nie dałby sobie rady, gdybyś tak nagle o nim zapomniała. -powiedziała Gemma, wprawiając mnie w jeszcze większe zamyślenie. To co powiedziała nigdy przenigdy nie mogło by stać się prawdą. Harry mnie nie kocha i nigdy nie pokocha. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu Styles'a. Gdy spojrzał na ekran, od razu wstał i podszedł do okna. Mimo, że stał kilka metrów ode mnie, mogłam usłyszeć kawałek jego rozmowy.
-Alex? Coś się stało? -spytał do słuchawki z troską w głosie. Jaka Alex? Czy to ta Alex Niall'a?
-Spokojnie. Powiedz jeszcze raz. Yhm. Rozumiem. Zaraz będę. -powiedział i się rozłączył się. Odwrócił się w naszą stronę i spojrzał na Gemmę przepraszającym wzrokiem. Trochę mnie zabolało, że to właśnie na nią tak spojrzał, a nie na mnie.
-Przepraszam, to Alex, znasz ją Gemma. Ona mnie teraz potrzebuje, muszę do niej pojechać. -Hazz zaczął tłumaczyć wszystko swojej siostrze, nie mi. Czułam się gorsza, pominięta.
-W porządku, rozumiem. Jedź i pozdrów odemnie Al. Dawno jej nie widziałam. -odpowiedziała uśmiechnięta Gemma. Harry zaczął wychodzić z pomieszczenia, zbierając wcześniej dokumenty i kluczyki.
-A co ze mną Harry? Nie mam jak wrócić do siebie. -przypomniałam mu o swojej obecności.
-Jezu, Lyn, nie wiem. Zostań na noc, albo zadzwoń po Niall'a. Zrób cokolwiek. Muszę iść. -powiedział od niechcenia, a ja poczułam, jakby ktoś wbijał mi już nie szpilkę, ale sztylet w serce. Tak, zdecydowanie to była zazdrość. Czy to możliwe, że jestem zazdrosna, że stawia tą dziewczynę przede mną? Kim ona do cholery jest, że tak każdy za nią lata? Rozumiem, że Niall, bo w końcu z nią był kiedyś i ją kocha, ale Harry? Harry, który nie ma uczuć i ma wszystko i wszystkich w dupie? Nie, on nie ma wszystkiego i wszystkich w dupie. On ma tylko i wyłącznie mnie w głębokim poważaniu. On ma uczucia, tylko tych uczuć nie okazuje mojej osobie.

 _________________________________________
Ok, więc jest kolejny wcześniej niż zamierzałam go dodać. Mam  nadzieję, że nie macie mi za złe, że nie uprzedziłam was. Dodaję go na spontanie, bo potrzebuję się wygadać i jeśli nie interesuje Cię moje życie, ani to, czy będę dalej pisać to opowiadanie, śmiało możesz ominąć notkę.
Więc ostatnio dręczą mnie myśli, czy nie zostawić tego wszystkiego w cholerę. Przepraszam za słownictwo, ale czasami nawet najbardziej spokojna osoba nie wytrzymuje...  Mimo, że mam w głowie pomysły, ostatnio coraz częściej nawet nie mam ochoty siadać do komputera i pisać rozdziały. Jestem znudzona monotonnią mojego życia, a mam dopiero prawie 16 lat. Mój każdy dzień wygląda tak samo pobudka o 6:30 szybkie śniadanie, spacer na przystanek, szkoła, dodatkowe zajęcia, powrót do domu, obiad, odrobienie lekcji, pisanie rozdziałów, kolacja, sen. Pominęłam szczegóły, typu łazienka, pomoc rodzicom itd. I nie, nie pominęłam w moim "grafiku" czas na przyjaciół. Ja najzwyczajniej nie mam takiej osoby, którą mogę nazwać przyjacielem. I to chyba jest najgorsze. Siedzę sama ze swoimi problemami i nawet nie mam komu się wygadać i pewnie dlatego piszę to tutaj. Miałam kiedyś przyjaciółkę, cóż, byłyśmy jak siostry. Spędzałam z nią każdą wolną chwilę, wiedziała o mnie wszystko, zresztą tak jak ja o niej i nagle coś się zepsuło. Wiecie jak to jest, kiedy między dwie osoby wchodzi trzecia? Do czasu to wytrzymywałam, bo zależało mi na tej przyjaźni, znosiłam to, że w szkole byłyśmy we trzy, a nie we dwie, nawet jeśli tamtej nowej nie lubiłam, ba ja jej nie nawidziłam, bo nie raz chciała mi dopiec, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Od początku tego, jak weszła pomiędzy mną, a Jull wiedziałam, że będzie chciała zepsuć. I w końcu jej to się udało. Długo to trwało, bo rozwaliła moją znajomość z Jull po jakiś 3 miesiącach prób.Stopniowo "zabierała" mi ją, wykorzystywała każdy dzień, kiedy mnie nie było, aż w końcu się jej udało. Mało tego, zadbała, abym nie znalazła sobie nowych przyjaciół. Akurat moja szkoła i chłonna w plotki i jak jeszcze włączył się mój były chłopak, który również bardzo chciał się zemścić, to sprowadzili na moje życie istne piekło. Przez cały grudzień i listopad musiałam znosić wytykanie palcami na korytarzu. Najpierw zadawałam sobie pytanie dlaczego? Przecież nic jej nie zrobiłam. Przecież wszystko ze mną w porządku. Nie jestem chora psychicznie. Nie wyróżniam się z tłumu. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć... Oczywiście nikt nie chciał się zadawać z tą "zdemoralizowaną dziewczyną". To co słyszałam w ostatnich kilku miesiącach na mój temat w jednej chwili wywoływało u mnie śmiech, ponieważ to były takie głupoty, a w drugiej, gdy uświadamiałam sobie, że oni mówią o mnie, płacz. No i zostałam sama. Wytykana i wyśmiewana. I do tej pory nie wiem o co tamtej dziewczynie chodziło... Teraz jest już trochę lepiej, staram się nie zwracać uwagi na tych idiotów z mojej szkoły, a oni przestali gadać. I tknęło mnie coś przy ostatnim rozdziale, a właściwie komentarzu. Nie ma rzeczy o których nie mówi się przyjaciołom. Ale co ja o tym mogę wiedzieć? Przecież nie mam przyjaciół i ten temat jest dla mnie obcy. Myślałam nad tym długo i doszłam do wniosku, że rzeczywiście nie ma rzeczy, o których nie mówi się prawdziwym przyjaciołom. Tylko, że gorzej, jeśli ktoś nie doznał tej prawdziwej przyjaźni. Jak ma zaufać, skoro nie wie czy może? I tu już nie chodzi o opowiadanie, o Lyn, Beccy i Niall'a. Tu chodzi ogólnie o życie. Jest taka jedna osoba, która stara się zasłużyć na moje zaufanie. Widzę jak się stara, ale ja nadzwyczajnie nie potrafię jej zaufać po tym wszystkim, nawet jeśli bym chciała. Boję się. I właśnie ten strach sprawia, że nadal jestem sama. Potrafię Ev nazywać BFF, ale nie potrafię jej w 100 % zaufać. To trudne i właśnie to jest związane z tym co będzie dalej z opowiadaniem... Ostatnio mam mętlik w głowie i trudno mi jest zebrać w całość. Pisanie mi pomagało, ale do czasu... Ostatnio nawet to nie pomaga... Siedzę, tępo patrzę się w monitor i nie mogę skleić zdania, bo przed oczami mam obraz, jak idę korytarzem i jakiś drugoklasista pokazuje na mnie palcem i szepcze do swojego kolegi coś tam... Wspomnienia są okropną rzeczą, a najgorsze jest to, że nikt nie może, a właściwie, to nie potrafię dopuścić do siebie takiej osoby, która pomogła by zapomnieć. I jest jeszcze jedna rzecz... Moje życie nigdy nie było bajką. "Człowiek ma skórę, a skóra ma choroby." Właśnie choroby... Kilka miesięcy temu pisałam na pingerze o moim stanie zdrowia. Cóż, nie jest w najlepszym stanie. Było źle, jest gorzej... przewlekła - nie leczona. I podjęcie zwykłego leczenia zbyt późno, może nie przynieść efektów. Minęło już 5 miesięcy dziennego łykania 15 tabletek i nic. Kiedy wyniki powinny podnieść się o jakieś 70 %, one spadły o kolejne 5 % i miesiąc temu mój stan zdrowia pani doktor podsumowała jednym zdaniem "jeśli przez miesiąc nie podniesie się o przynajmniej te 10 % szpital czeka na Ciebie". No i minął miesiąc... nie byłam na badaniach jeszcze, bo teraz są egzaminy i rodzice nie chcą mnie stresować... ale i tak wiem co będzie. Nie czuję fizycznie poprawy zdrowia, a poza tym nie sądzę, żeby przez ten miesiąc nagle podniosło się o 10%, skoro przez 4 spadło... Jeśli będzie to najgorsze, to na czas pobytu w tym okropnym miejscu, mogę się pożegnać z pisaniem... Ale na razie jestem i piszę. Jeśli jedno zdanie na dzień można nazwać pisaniem...
Zawsze powtarzałam, że nie można tracić nadziei, ale ja chyba właśnie swoją straciłam... jakoś nic nie wskazuje na to, abym ją odzyskała... I ja nie wiem co będzie dalej z opowiadaniem... na prawdę, przepraszam, jeśli Was zawiodłam. Nie chciałam, żeby znowu tak wyszło... Przepraszam...
Rozdział 18 dodam we wtorek, albo w poniedziałek, co wy na to? Mam napisane 25 i dopóki się nie skończą, będę je dodawać.