"Fate is coming, that I know
Time is running, got to go
Fate is coming, that I know
Let it go"
Time is running, got to go
Fate is coming, that I know
Let it go"
~.~
Wyszliśmy na zewnątrz.
Zbyt późno ugryzłem się w język. Ponownie powiedziałem zbyt
dużo słów, które nie powinny być skierowane do tej dziewczyny.
Może i prowadziłem w tej chorej rywalizacji, ale właściwie po co
mi to? Zauważyłem, że od dnia, w którym powiedziałem jej wiele
okropnych słów, gdy Niall stłukł ważną dla mnie wazę, ona
zmieniła swoje zachowanie w stosunku do mnie. Wiem, że nadal jest
wrogo nastawiona do mojej osoby, ale nie dyskutuje ze mną, nie kłóci
się. Czyżby zrezygnowała? Nie wiem, ale chyba mam coś z tym
wspólnego. Zraniłem ją tymi przykrymi słowami. Nikt nie chciałby
tego usłyszeć. Nawet nie wiem, jak wygląda sytuacja z jej
rodzicami. Może rzeczywiście było tak, jak powiedziałem? I może
dlatego ona tak się zmieniła? A może wręcz przeciwnie? Może ma
kochających rodziców? A może nie ma wcale rodziców? Nie znam
odpowiedzi na żadne z tych pytań. Wiem jedynie, że nie powinienem
tego powiedzieć. Alice od tamtej pory trzyma się z dystansem do
mojej osoby. Może boi się, że ponownie powiem za dużo? Możliwe,
że tak jest. Kiedy tylko jestem zły, a to jest często, zawsze
wyładowuję swoje emocje na osobie tej brunetki. Co ona mi takiego
zrobiła? Może ona też jest zraniona przez przeszłość i dlatego
wcześniej tak się zachowywała w stosunku do mnie? Chyba łączy
nas więcej rzeczy niż myślałem. Doszliśmy do mojego samochodu.
Powinienem otworzyć jej drzwi, ale ja nawet nie odkluczyłem auta.
Zrobiła pytającą minę na moje zachowanie i oparła się o maskę
samochodu.
-Czemu nie wchodzimy?
-spytała nie pewnie, jakby bała się mojej odpowiedzi. Fuck! Czy
ona się mnie boi? Po jej dzisiejszym zachowaniu mam wrażenie, że
tak. Jestem takim idiotą! Wracając do jej pytania, nie
odpowiedziałem jej nic. Nie wiem czemu, stanąłem naprzeciwko niej,
dosłownie kilka centymetrów od jej ciała. Mimowolnie splotłem
nasze dłonie. Zrobiła przestraszoną mine i poczułem, że wzdryga
się na mój dotyk. Ona chyba naprawdę się mnie boi. Ale ja bym
przecież jej nie zranił! Przynajmniej nie fizycznie. Psychicznie
już to zrobiłem. Robiłem to nieświadomie. Nie miałem pojęcia,
że to robię. Przecież nie chciałem tego zrobić! Nie chcę aby
ktoś przeze mnie cierpiał, a tym bardziej nie kobieta. Moja mama
tyle cierpiała... Obiecałem sobie, że nikt przeze mnie nie będzie
cierpiał. Złamałem obietnicę... Mimo tego, że widziałem strach
w jej oczach spowodowany moją obecnością, nie puściłem jej
dłoni. Były chłodne. Oh, czy to ze strachu? Strachu przede mną?
Nie chcę, aby się bała.
-Nie bój się. -szepnąłem,
próbując wyczytać coś z jej oczu. Były wyjątkowo czarne, a może
to przez ciemność na dworze? -Nie kłóćmy się już, dobrze?
-puściłem jej jedną dłoń i pogładziłem ją delikatnie po
policzku. Mimo, że stałem blisko niej, przysunąłem się jeszcze
bliżej. Jeszcze raz spojrzałem na jej oczy, a następnie swój
wzrok przeniosłem na jej usta. Były lekko rozchylone, tak jakby
czekała na pocałunek. Wiedziałem, że nie jest to odpowiedni
moment, jednak mój mózg z sercem całkowicie nie chciał
współpracować, tym bardziej, że ten drugi miał w tamtym momencie
większą kontrolę moim ciałem. Jezu, czy ja naprawdę kieruję się
sercem? Przecież to nierealne. Ja nie mam uczuć. Takie osoby jak
ja, nie mogą kierować się sercem. A jednak... Delikatnie musnąłem
jej usta. Nawet jeśli tego nie chciałem, nie mogłem się
powstrzymać przed pogłębieniem pocałunku. A może chciałem? Nie
mam pojęcia co się dzieje, ale z jednej strony podoba mi się. Jej
usta były takie miękkie i delikatne. Odwzajemniła pocałunek, co
bardzo mi się podobało. Ciekawe ilu chłopaków już całowała?
Robiła to tak, jakby była doświadczona. Całowała idealnie. Tak
cholernie idealnie, aż nie mogłem przerwać pocałunku. Sprawiał
mi zbyt dużo przyjemności i dawał dużo ciepła. To było dziwne.
Całowałem wiele dziewczyn, a w życiu nie poczułem od kogoś
takiego ciepła, jak poczułem w tym momencie od Lyn. Mimo, że
miałem zamknięte oczy, przez powieki przebił się błysk flesza.
Boże, myślałem, że jesteśmy sami...
~.~
Błysk flesza – czyli o to
mu chodziło. Od samego początku wiedział, że ktoś widział naszą
małą awanturę, a napięcie między nami musiało być bardzo
wyczuwalne. Zrobił to tylko i wyłącznie, aby zakryć wszystkie
oznaki kłamstwa. Pocałował mnie, bo wiedział, że ktoś to uwieczni
na zdjęciu i będzie dowód, że „Harry mnie kocha”. Jestem taka
głupia... Przez chwilę miałam nadzieję, że coś między nami się
zmieniło. Że on naprawdę nie chce się kłócić. Że może jednak
mnie lubi. Że może jednak coś dla niego znaczę. Ale nie. Nic
takiego nie miało i nie będzie miało miejsca. Nadal będziemy się
kłócić, nadal mnie nie lubi i nadal nic dla niego nie znaczę. To
tylko na pokaz. To tylko dla kamer. Ale czemu ja się tym tak
przejmuję? Przecież wiedziałam na co się piszę. Przecież byłam
świadoma umowy. Czy to możliwe, abym zaczęła coś do niego czuć?
Nie! Nie mogę czuć coś do kogoś, kto ma mnie głęboko w
poważaniu, no chyba, że nienawiść. Ale czy tu chodzi o nienawiść?
Czy pocałunek w nienawiści przynosi tyle szczęścia i ciepła? Co
jest ze mną nie tak? Czemu nie mogę przestać o tym myśleć? Czemu
czuję się źle, myśląc, że nigdy nie będę ważna dla Harr'ego?
Czy chciałabym być dla niego ważna? Nie wiem. Nie wiem nic. Wiem,
że to wszystko jest dziwne. Moje uczucia do niego są dziwne. Sama
nie wiem co to jest. Nienawiść połączona ze szczęściem i
ciepłem? Ale przecież to nierealne...
-Wszystko w porządku? -z
moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Harr'ego, który nadal stał
blisko mnie. Całkowicie o nim zapomniałam.
-Taa... -odpowiedziałam
niepewnie, odsuwając go za barki od siebie. -Jestem zmęczona,
odwieź mnie do domu. -powiedziałam obojętnym tonem. Harry słysząc
co powiedziałam smutno się uśmiechnął. Ciekawe dlaczego? Ahh,
pewnie żeby ktoś to zobaczył i napisał coś na nasz temat. Ten
chłopak może zrobić wszystko, byle by było o nas głośno. To
trochę boli, że robi to wszystko tylko dla sławy. Wiem, nie
powinnam się tym przejmować, ale... No właśnie i tu zaczyna się
problem. Sama nie wiem co się ze mną dzieje.
-Jasne. -oblizał swoje
wargi, co wyglądało niesamowicie pociągająco. Ugh... nie mogę
tak o nim myśleć! Hazz jeszcze bardziej się ode mnie odsunął co
spowodowało przypływ zimnego powietrze. A może powietrze było
zimne cały czas, a przy Harry'm tego nie czułam? Tak czy inaczej
Styles otworzył mi drzwi, po czym wsiadłam i zamknął je za mną.
Taa... tym razem jechaliśmy jego samochodem, ponieważ mój przez
głupotę Harr'ego stoi na warsztacie u mechanika. Sama nie wiem co
ten imbecyl zrobił, ale któregoś dnia zadzwonił do mnie, że
pojechał nim do studia (taa, brał go kiedy chciał) i jak chciał
wrócić, to nie mógł go odpalić. Przynajmniej on płaci za
naprawę.
-Co jutro robisz? -spytał
mnie Harry, gdy dojechaliśmy już pod moje mieszkanie.
-Umm... nie wiem jeszcze,
pewnie wyjdę gdzieś z Beccy. -odpowiedziałam niepewnie, nie
wiedząc czego mam się spodziewać.
-A możesz kiedy indziej
wyjść z Rebeccą? -spytał z nadzieję w głosie (o ile się nie
przesłyszałam).
-A czemu miałabym to
zrobić? -spytałam podejrzliwie i zmarszczyłam lekko czoło.
Kolejny raz nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
-Jutro przyjeżdża do mnie
moja starsza siostra, Gemma. Ona bardzo chciałaby Cię poznać.
Ciągle o Ciebie pyta i myślałem, że może jeśli byś chciała,
to może byś przyjechała jutro do mnie? -mówił lekko speszony.
Stresował się, tylko czym? Przecież pyta tylko o to, czy chcę
poznać jego siostrę. Hmm... może rzeczywiście to wystarczający
powód do stresu?
-Jasne, z chęcią ją
poznam. -wysiliłam się na mały uśmiech, jednak myśl o poznaniu
jego siostry, trochę mnie przerażała. W końcu miałam poznać
kogoś z jego rodziny, choć tak naprawdę nie jestem dla niego nikim
szczególnym. -Tylko, że ja nie mogę do Ciebie przyjechać.
-dodałam po chwili.
-Czemu? -spytał zaskoczony
moim ostatnim zdaniem.
-Mój samochód jest
popsuty, a na piechotę przecież nie pójdę. -wytłumaczyłam mu
spokojnie, bojąc się jego reakcji. Dawno na mnie nie krzyczał.
Może cały czas zbiera w sobie złość i zaraz wybuchnie?
-Zapomniałem. -zaśmiał
się pod nosem. Sama już nie widziałam, czy jest to śmiech bo go
to rozśmieszyło, czy raczej sarkastyczne prychnięcie. -Przyjadę
po Ciebie. Będę o 16. -stwierdził po chwili namysłu, a mi kamień
spadł z serca, że nie zaczął krzyczeć.
-Ok. -zgodziłam się i
wyszłam z samochodu Harr'ego. Odchodząc, nie mogłam się
powstrzymać przed odwróceniem. Natknęłam się na wzrok Styles'a
wbity w moją osobę. Od razu speszona odwróciłam głowę. Po cichu
weszłam do mieszkania, w końcu było kilka minut przed północą,
a nie chciałam obudzić Beccy. Zdjęłam niewygodne buty i szybko
znalazłam się w swoim pokoju. Zamknęłam drzwi i chwilę potem
zjechałam po nich w dół. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam
się zastanawiać nad tym wszystkim. Przecież to niemożliwe. Nie
mogłam po dwóch, czy trzech pocałunkach poczuć coś do niego. W
dodatku nie dał mi nawet jednego najmniejszego powodu, abym go
polubiła, więc czemu mój organizm nagle zaczął tak reagować na
jego dotyk, pocałunek, czy choćby uśmiech? Przejechałam palcami
po ustach, przypominając sobie pocałunek z Harry'm. Był tak
cholernie idealny...
~.~
15.55 – tak, już czas iść
po nią na górę. Ciekawe czy jest już gotowa, cóż, jeśli nie,
to najwyżej poczekam. Muszę być miły, tak naprawdę chcę być
dla niej miły. Pewna część mnie nadal jej nienawidzi i bardzo
często mam ochotę wydrzeć się na nią, jednak jest też ta druga
część, która mówi mi, że nie mogę się tak zachowywać. Nie, o
czym ja myślę?! Nie jestem podzielony na części. Przez
sposób w jaki mnie całowała, nadal nie potrafię trzeźwo myśleć.
To nie moja wina, że robiła to tak cholernie idealnie. Założę
się, że każdy facet, którego całowała tak reagował. Ciekawe
ilu całowała. Skoro jest teraz sama, to złamała im serce? Bawiła
się nimi i zostawiła? Przecież żaden chłopak nie zostawiłby
dziewczyny, która tak perfekcyjnie całuje. To jasne, że ona
musiała ich zostawić. A może ona nie miała nigdy chłopaka? Ale
przecież to nierealne, skąd niby potrafiłaby tak całować? Może
to taki talent? Ugh... znowu łapię się na fantazjowaniu o niej.
Muszę przestać! Ale te usta...
-Hej Hazz! -Beccy otworzyła
mi drzwi, znowu... Prawie zawsze jak tu jestem, ona też jest.
Czasami mam wrażenie, że ona się już tutaj wprowadziła.
-Hej Becks. -odpowiedziałem
dziewczynie uśmiechem. -Znowu szykuje się impreza? -spytałem,
nawiązując do jej współlokatorki, przez którą przychodzi do
Lyn.
-Taa, można tak powiedzieć.
-powiedziała niechętnie, wpuszczając mnie do środka. -Lyn zaraz
będzie gotowa.
-Ok. -odpowiedziałem
niepewnie. Szczerze, stresowałem się. Bałem się spotkania Lyn z
Gemmą. Gem nie wie o umowie i pewnie będzie męczyć moją dziew...
to znaczy będzie męczyć Lyn pytaniami o nasz związek. Wiem, że
Alice nie powie żadnej głupoty, bo kłamanie ma już opanowane do
perfekcji, ale i tak wiem, że nie będzie to dla mnie i dla niej
komfortowa sytuacja.
-Cześć Harry. -tym razem z
rozmyśleń wyrwał mnie głos przepięknej brunetki. Miała na sobie
czarne skórzane rurki, kremową koszulę w jakieś dziwne, czarne
wzorki i czarne szpilki. Wyglądała perfekcyjnie.
-Hej Lyn. -odpowiedziałem
po chwili, po czym podszedłem do niej i ją przytuliłem, oczywiście
na oczach Rebecci. Pewnie gdyby jej tutaj nie było, nie zrobiłbym
tego. Nie miałbym żadnego powodu, aby to zrobić. Znowu nie mogłem
się powstrzymać przed muśnięciem jej ust. Były takie
perfekcyjne... Jednak tym razem opanowałem się i było to dosłownie
tylko muśnięcie, choć muszę przyznać, że miałem ochotę na
więcej.
-Idziemy? -spytała cicho, a
ja pokiwałem twierdząco głową i złpałem ją za rękę, po czym
wyszliśmy z jej mieszkania.
~.~
Coraz bardziej się
stresowałam. Za chwilę miałam poznać Gemmę... A co jeśli ona
mnie nie polubi? Muszę zrobić jak najlepsze wrażenie. Harry mi
nawet nic o niej nie powiedział, właściwie to wczoraj pierwszy raz
wspomniał, że ma siostrę. Oczywiście wiedziałam o tym wcześniej
od mojej stylistki i makijażystki, ale wolałabym tego dowiedzieć
się od Hazz'y. Choć z drugiej strony z jakiej paki miał mi o niej
mówić? Ja mu w sumie też nie powiedziałam o moim rodzeństwie...
-Jesteśmy. -powiedział
bardziej do siebie, niż do mnie Styles. Wysiedliśmy z samochodu i
trzymając się za dłonie, weszliśmy do jego mieszkania. Już w
samym korytarzu mogłam poczuć zapach zapiekanego makaronu z
pomidorami.
-Ty musisz być Alice.
-dobiegł do moich uszu melodyjny, damski głos. Podniosłam nieco
głowę do góry i ujrzałam trochę niższą ode mnie dziewczynę o
niebieskich u góry włosach, a u dołu filotowych. Pomijając kolor
i długość włosów, była bardzo podobna do Harr'ego. Ten sam
uśmiech, te same dołeczki w policzkach, kształt oczu, jedynie ich
kolor był inny. Nie miałam żadnych wątpliwości, że to siostra
Harr'ego. Była niemalże jego damską wersją.
-Zgadza się. -uśmiechnęłam
się do niej i jeszcze raz zlustrowałam ją wzrokiem. Zdecydowanie
była ode mnie ładniejsza, a kolor włosów sprawiał, że wyglądała
jak dobra wróżka.
-Gemma. -podała mi rękę.
-Lyn. -ponownie się do niej
usmiechnęłam. Poczułam wzrok Harr'ego na mnie. Lekko odwróciłam
się w jego stronę i zobaczyłam, że szeroko się uśmiecha.
***
-Uwielbiam Rachel McAdams w
roli Paige w „I że Cię nie opuszczę”. Świetnie wcieliła się
w tą rolę. -opowiadała Gemma, gdy zeszliśmy na temat ulubionych
aktorek.
-Masz rację, ale mi
bardziej podobała się w „Czas na miłość”. Niby taka
nieśmiała, a jednak... -próbowałam ją przekonać do swojego
zdania.
-Dobra, tak czy inaczej jest
świetną aktorką. Nie każdy mógłby się wcielić w taką Paige,
która po wypadku zapomina o wszystkim. -Gemma nie odpuszczała,
gadała jak najęta. Była bardzo miła. Miałam z nią mnóstwo
tematów to rozmowy. Harry jedynie przysłuchiwał się naszej
dyskusji.
-Szkoda mi tego chłopaka.
On tak bardzo ją kochał. W pewnym momenci myślałam, że
zrezygnuje i pozwoli jej odejść. -przypominałam sobie fabułę
wcześniej wspomnianego filmu.
-Taa, biedaczek. Nikt nie
chciałby być na jego miejscu. Lepiej żeby Ci nic się nie stało i
Harry nie musiał być na miejscu Leo. Mój braciszek tak bardzo Cię
kocha, nie dałby sobie rady, gdybyś tak nagle o nim zapomniała.
-powiedziała Gemma, wprawiając mnie w jeszcze większe zamyślenie.
To co powiedziała nigdy przenigdy nie mogło by stać się prawdą.
Harry mnie nie kocha i nigdy nie pokocha. Moje rozmyślenia przerwał
dźwięk telefonu Styles'a. Gdy spojrzał na ekran, od razu wstał i
podszedł do okna. Mimo, że stał kilka metrów ode mnie, mogłam
usłyszeć kawałek jego rozmowy.
-Alex? Coś się stało?
-spytał do słuchawki z troską w głosie. Jaka Alex? Czy to ta Alex
Niall'a?
-Spokojnie. Powiedz jeszcze
raz. Yhm. Rozumiem. Zaraz będę. -powiedział i się rozłączył
się. Odwrócił się w naszą stronę i spojrzał na Gemmę
przepraszającym wzrokiem. Trochę mnie zabolało, że to właśnie
na nią tak spojrzał, a nie na mnie.
-Przepraszam, to Alex, znasz
ją Gemma. Ona mnie teraz potrzebuje, muszę do niej pojechać. -Hazz
zaczął tłumaczyć wszystko swojej siostrze, nie mi. Czułam się
gorsza, pominięta.
-W porządku, rozumiem. Jedź
i pozdrów odemnie Al. Dawno jej nie widziałam. -odpowiedziała
uśmiechnięta Gemma. Harry zaczął wychodzić z pomieszczenia,
zbierając wcześniej dokumenty i kluczyki.
-A co ze mną Harry? Nie mam
jak wrócić do siebie. -przypomniałam mu o swojej obecności.
-Jezu, Lyn, nie wiem. Zostań
na noc, albo zadzwoń po Niall'a. Zrób cokolwiek. Muszę iść.
-powiedział od niechcenia, a ja poczułam, jakby ktoś wbijał mi
już nie szpilkę, ale sztylet w serce. Tak, zdecydowanie to była
zazdrość. Czy to możliwe, że jestem zazdrosna, że stawia tą
dziewczynę przede mną? Kim ona do cholery jest, że tak każdy za
nią lata? Rozumiem, że Niall, bo w końcu z nią był kiedyś i ją
kocha, ale Harry? Harry, który nie ma uczuć i ma wszystko i
wszystkich w dupie? Nie, on nie ma wszystkiego i wszystkich w dupie.
On ma tylko i wyłącznie mnie w głębokim poważaniu. On ma
uczucia, tylko tych uczuć nie okazuje mojej osobie.
_________________________________________
Ok, więc jest kolejny wcześniej niż zamierzałam go dodać. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że nie uprzedziłam was. Dodaję go na spontanie, bo potrzebuję się wygadać i jeśli nie interesuje Cię moje życie, ani to, czy będę dalej pisać to opowiadanie, śmiało możesz ominąć notkę.
Więc ostatnio dręczą mnie myśli, czy nie zostawić tego wszystkiego w cholerę. Przepraszam za słownictwo, ale czasami nawet najbardziej spokojna osoba nie wytrzymuje... Mimo, że mam w głowie pomysły, ostatnio coraz częściej nawet nie mam ochoty siadać do komputera i pisać rozdziały. Jestem znudzona monotonnią mojego życia, a mam dopiero prawie 16 lat. Mój każdy dzień wygląda tak samo pobudka o 6:30 szybkie śniadanie, spacer na przystanek, szkoła, dodatkowe zajęcia, powrót do domu, obiad, odrobienie lekcji, pisanie rozdziałów, kolacja, sen. Pominęłam szczegóły, typu łazienka, pomoc rodzicom itd. I nie, nie pominęłam w moim "grafiku" czas na przyjaciół. Ja najzwyczajniej nie mam takiej osoby, którą mogę nazwać przyjacielem. I to chyba jest najgorsze. Siedzę sama ze swoimi problemami i nawet nie mam komu się wygadać i pewnie dlatego piszę to tutaj. Miałam kiedyś przyjaciółkę, cóż, byłyśmy jak siostry. Spędzałam z nią każdą wolną chwilę, wiedziała o mnie wszystko, zresztą tak jak ja o niej i nagle coś się zepsuło. Wiecie jak to jest, kiedy między dwie osoby wchodzi trzecia? Do czasu to wytrzymywałam, bo zależało mi na tej przyjaźni, znosiłam to, że w szkole byłyśmy we trzy, a nie we dwie, nawet jeśli tamtej nowej nie lubiłam, ba ja jej nie nawidziłam, bo nie raz chciała mi dopiec, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Od początku tego, jak weszła pomiędzy mną, a Jull wiedziałam, że będzie chciała zepsuć. I w końcu jej to się udało. Długo to trwało, bo rozwaliła moją znajomość z Jull po jakiś 3 miesiącach prób.Stopniowo "zabierała" mi ją, wykorzystywała każdy dzień, kiedy mnie nie było, aż w końcu się jej udało. Mało tego, zadbała, abym nie znalazła sobie nowych przyjaciół. Akurat moja szkoła i chłonna w plotki i jak jeszcze włączył się mój były chłopak, który również bardzo chciał się zemścić, to sprowadzili na moje życie istne piekło. Przez cały grudzień i listopad musiałam znosić wytykanie palcami na korytarzu. Najpierw zadawałam sobie pytanie dlaczego? Przecież nic jej nie zrobiłam. Przecież wszystko ze mną w porządku. Nie jestem chora psychicznie. Nie wyróżniam się z tłumu. Nie mogłam tego wszystkiego pojąć... Oczywiście nikt nie chciał się zadawać z tą "zdemoralizowaną dziewczyną". To co słyszałam w ostatnich kilku miesiącach na mój temat w jednej chwili wywoływało u mnie śmiech, ponieważ to były takie głupoty, a w drugiej, gdy uświadamiałam sobie, że oni mówią o mnie, płacz. No i zostałam sama. Wytykana i wyśmiewana. I do tej pory nie wiem o co tamtej dziewczynie chodziło... Teraz jest już trochę lepiej, staram się nie zwracać uwagi na tych idiotów z mojej szkoły, a oni przestali gadać. I tknęło mnie coś przy ostatnim rozdziale, a właściwie komentarzu. Nie ma rzeczy o których nie mówi się przyjaciołom. Ale co ja o tym mogę wiedzieć? Przecież nie mam przyjaciół i ten temat jest dla mnie obcy. Myślałam nad tym długo i doszłam do wniosku, że rzeczywiście nie ma rzeczy, o których nie mówi się prawdziwym przyjaciołom. Tylko, że gorzej, jeśli ktoś nie doznał tej prawdziwej przyjaźni. Jak ma zaufać, skoro nie wie czy może? I tu już nie chodzi o opowiadanie, o Lyn, Beccy i Niall'a. Tu chodzi ogólnie o życie. Jest taka jedna osoba, która stara się zasłużyć na moje zaufanie. Widzę jak się stara, ale ja nadzwyczajnie nie potrafię jej zaufać po tym wszystkim, nawet jeśli bym chciała. Boję się. I właśnie ten strach sprawia, że nadal jestem sama. Potrafię Ev nazywać BFF, ale nie potrafię jej w 100 % zaufać. To trudne i właśnie to jest związane z tym co będzie dalej z opowiadaniem... Ostatnio mam mętlik w głowie i trudno mi jest zebrać w całość. Pisanie mi pomagało, ale do czasu... Ostatnio nawet to nie pomaga... Siedzę, tępo patrzę się w monitor i nie mogę skleić zdania, bo przed oczami mam obraz, jak idę korytarzem i jakiś drugoklasista pokazuje na mnie palcem i szepcze do swojego kolegi coś tam... Wspomnienia są okropną rzeczą, a najgorsze jest to, że nikt nie może, a właściwie, to nie potrafię dopuścić do siebie takiej osoby, która pomogła by zapomnieć. I jest jeszcze jedna rzecz... Moje życie nigdy nie było bajką. "Człowiek ma skórę, a skóra ma choroby." Właśnie choroby... Kilka miesięcy temu pisałam na pingerze o moim stanie zdrowia. Cóż, nie jest w najlepszym stanie. Było źle, jest gorzej... przewlekła - nie leczona. I podjęcie zwykłego leczenia zbyt późno, może nie przynieść efektów. Minęło już 5 miesięcy dziennego łykania 15 tabletek i nic. Kiedy wyniki powinny podnieść się o jakieś 70 %, one spadły o kolejne 5 % i miesiąc temu mój stan zdrowia pani doktor podsumowała jednym zdaniem "jeśli przez miesiąc nie podniesie się o przynajmniej te 10 % szpital czeka na Ciebie". No i minął miesiąc... nie byłam na badaniach jeszcze, bo teraz są egzaminy i rodzice nie chcą mnie stresować... ale i tak wiem co będzie. Nie czuję fizycznie poprawy zdrowia, a poza tym nie sądzę, żeby przez ten miesiąc nagle podniosło się o 10%, skoro przez 4 spadło... Jeśli będzie to najgorsze, to na czas pobytu w tym okropnym miejscu, mogę się pożegnać z pisaniem... Ale na razie jestem i piszę. Jeśli jedno zdanie na dzień można nazwać pisaniem...
Zawsze powtarzałam, że nie można tracić nadziei, ale ja chyba właśnie swoją straciłam... jakoś nic nie wskazuje na to, abym ją odzyskała... I ja nie wiem co będzie dalej z opowiadaniem... na prawdę, przepraszam, jeśli Was zawiodłam. Nie chciałam, żeby znowu tak wyszło... Przepraszam...
Rozdział 18 dodam we wtorek, albo w poniedziałek, co wy na to? Mam napisane 25 i dopóki się nie skończą, będę je dodawać.
Kochanie jestes wspaniała i masz talent do pisania każdy ma jakiś okre czasu kiedy ma brak weny twój jet spowodowany problemami.Nie ma co sie martwić takimi ludźmi bez wartości "nie ważne co gadają, ważne ze gadają " zacznij wykorzystywać to ze ludzie cie znają na swoją kożyść, albo pokaz ze ich zdanie masz głęboko w poszanowaniu.Nie bój sie zaufać ale niektóre rzeczy warto zostawić dla siebie i dopiero kiedy bedziesz miała małe zaufanie do tej osoby mów bardziej poważne rzeczy ^^ powinnaś sie trochę odstresować i pisać przedewzzystkim dla przyjemności a nie dla pzymusu bo na tym to polega <3 monotonię w życiu ma niestety każdy z nas ale dzien trzeba sobie od czasu do czasu urozmaicić jakimś wypadem czy sama czy z kimś miej to w 4 literach Baw sie i korzystaj z okazji, powrotu do zdrowia możesz na nas liczyć moge być twoim naillem c: <3-Bella
OdpowiedzUsuńJej, to na prawdę miło usłyszeć takie słowa ♡ trochę podniosłaś mnie na duchu, dziękuję ♡ wydaje mi się, że właśnie takiego Niall'a teraz potrzebuje...
UsuńZawsze do usług ^^ -Bella
UsuńEch dziewczyno nie przejmuj sie ta dziewczyna bo ona ci czegoś zazdrości. Ja to czuje xD. Nie umiem pisac jak ta na górze, ale zgadzam sie z nią w 100%. Rozdziały pisane przez ciebie sa super zawsze sprawdzam czy dodalas jakis nowy chodziaż wiem że data pojawienia się jest podana. Tak więc kończe swój monolog i przytulam cię po przyjacielsku. <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu twojej sytuacji, ale nie trać nadziei bo ona umiera ostatnia.Nie przejmuj się tymi typami.Piszesz teraz testy(tak jak ja:)) i po kilku miesiącach będziesz się mogła od nich uwolnić.Też mam takich kolegów co mnie ciągle gnębią, ale ja nie zwracam na to uwagi.Popieram komy powyżej i sorry, że tak dużo napisałam.Życzę powodzenia i w życiu i w testach i weny dziewczyno weny bo rozdziały są zarąbiste.
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały <3
OdpowiedzUsuńA co do notki, zgadzam się z moimi przedmówczyniami :) Są zazdrośni, aty pisz dalej ! Kocham tój blog :* Ja sama tu napisałaś w tym cudzie: KAżdy znajdzie kogoś którego nawet pokocha :)
Mordko! <3 Przez Ciebie znowu się poryczałam :( Szczególnie jak usłyszałam, że mój kom Cię zmusił do przemyśleń. Nikogo nie zawiodłaś <3 Prawdziwy przyjaciel to ktoś taki, kto Cię nigdy nie opuści... Więc ja nawet nie wiem czy tą Twoją "Przyjaciółkę" można nazwać prawdziwą... Skądś to znam... Kiedy między dwie osoby wchodzi trzecia... W moim przypadku wszystko potoczyło się zupełnie inaczej... Przyjaciółka odeszła, ale zrozumiała jaki naprawdę zamiar miała ta trzecia... Ona po prostu się mściła na mnie za taką starą akcję... Chciała nas rozdzielić... I ostatecznie moja przyjaciółka wróciła... Stąd wiem, że jest tą prawdziwą... Ale mniejsza... Do mnie nie odzywa się pół klasy, bo wyraziłam zdanie na temat pewnej dziewczyny, która uważa się za wielką paniusię... Ale to nie to samo... Rozumiem Cię... I powiem tyle, że warto czasem zaryzykować... Mimo wszystko... Tak to jest, że zanim wyjdziesz na prostą to czeka Cię wiele przeszkód. Czasem warto komuś zaufać, a nawet jeżeli się przejedziesz na tej osobie to tylko będzie kolejnym doświadczeniem, kolejnym błędem, którego więcej nie popełnisz... Ale to nie znaczy, że ufanie ludziom jest błędem, bo wcale nie jest! Jest czymś koniecznym! Czasem warto się przełamać... Ja jestem bardziej z tych optymistycznych osób. Ufam ludziom mimo wszystko i często się na nich zawodzę, ale cóż. Mówi się trudno i żyje się dalej! Są problemy, zawsze jakieś są, a ja jakoś się ich pozbyłam... Wiem, że istnieją, ale mam je w poważaniu! Spróbuj! Miej w 4 literach co mówią o Tobie inni i udowodnij im, że się mylą! To nie ty masz problem, tylko oni! Tylko trzeba sobie to uświadomić, jedni uświadamiają to sobie wcześniej, a inni później... Ale każdy kiedyś to zrozumie! Jakbym miała sie przejmować tym, ze wytykają mnie palcami to chyba bym zwariowała! Podsumowując:
OdpowiedzUsuń- Nikogo nie zawodzisz <3
- Czasem warto zaryzykować i zaufać.
- Nie przejmuj się innymi.
- Bądź sobą
- Udowodnij innym, że to oni mają problem!
Dziękuję, Dobranoc! <3 Ja Cie uważam za naprawdę wartościową osobę!
Sorry, że się tak rozpisałam XD
Usuńa ja poryczałam się, czytając ten komentarz. :c w sumie to dziękuję Ci, że twój komentarz zmusił mnie do przemyśleń, bo dzięki temu uświadomiłam sobie kilka rzeczy. Przede wszystkim, że mam najlepszych czytelników na świecie <3 Te wszystkie komentarze pod tym rozdziałem podnoszą mnie na duchu i jej, nawet nie mogę opisać szczęścia, jakie mnie rozpierało, gdy czytałam te komentarze. I wena pomału wraca i nawet moje samopoczucie dzięki wam jest lepsze <3 jej dziękuję <3
UsuńInternetowy HUG! XD Będę z Tb do saaamego końca! Ja ryczałam jak to pisałam, ale to ja! Ja ryczę ciągle!
Usuńjej, nawet nie wiesz jak mi miło <3 W sumie może dla takich wspaniałych czytelników zacznę częściej dodawać rozdziały, bo zbliżam się już do końca pisania pierwszej części, a chciałabym, żebyście szybciej zobaczyli rozdziały. :)
UsuńOoo, jestem wspaniałym czytelnikiem! Awww! Kłocham Cię! <3 Serio, nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym tam do Ciebie przyjechać i najpierw przytulić, a później siąść sobie gdzieś z boku i po prostu być! Tak o! Siedzieć i być! <3
UsuńA teraz przez Ciebie siedzę i szczerze się do monitora, jednocześnie płacząc i jeszcze przyszedł brat do pokoju i stwierdził, że pewnie jakiś chłopak do mnie napisał i mi wyznał miłość i płaczę ze szczęścia. Cóż, nie jesteś chłopakiem i nie wyznałaś mi miłości, ale płakać, płaczę ze szczęścia. Choć w sumie takie komentarze jak Twój mogą się równać z wyznawaniem miłości ^^ Miło, że mam tutaj takich kilkunastu Niall'ów kochanych <3 <3
UsuńRozdział po prostu cudny :-) a jeśli chodzi o notke to z doświadczenia wiem, że chodzi o zazdrość. Jestem starsza od Ciebie ale mialam podobną sytuację. Miałam 2 przyjaciółki, które jak tylko zaczęło mi się lepiej powodzić zaczęły mnie obgadywać do innych i wymyślać niestworzone historie na mój temat. Teraz nie mam przyjaciółki i jest mi z tym dobrze. Ta Twoja przyjaciółka nie była warta Twojej przyjaźni tak jak i moje przyjaciółki. Pamiętaj o jednym- nie załamuj się, całe życie przed Tobą. I bądź silna- niech inni nie widzą Twojej słabości, nie daj im tej satysfakcji. Trzymaj się, będzie dobrze. Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt. Kat
OdpowiedzUsuńmasz talent dziewczyno.. zawsze możesz sobie zrobić przerwę, odpocząć od wszystkiego... i wrócić do nas ;*
OdpowiedzUsuńmyślisz może że tak łatwo mi się mówi.. ale.. każdy ma problemy i właśnie Twój jest trochę taki.. podobny. ; )
spróbuj żyć pełnią życia, nie bądź od niczego zależna.. nic nie musisz. możesz.. ale nie musisz.. rób wszystko na spokojnie. rób wszystko dla siebie byś była szczęśliwa ;*
Rozdział cudowny, wiadomo :) Ale tutaj wolę się skupić na Twoim wpisie.
OdpowiedzUsuńWierz mi lub nie ale naprawdę Cię rozumiem i mam Ci trochę do powiedzenia - możesz przeczytać albo nie, zrób z tym co chcesz :)
Przyjaciele... każdy chce żeby byli, żeby byli na długo. Jednak prawda jest taka, że przychodzą i odchodzą - przyjaciela na całe życie trzeba ze świecą szukać. Ja przeżyłam różne przyjaźnie.. najpierw podstawówka: ja i Marta: papużki nierozłączki, przyjaźń trwała cztery lata potem podobnie jak w twoim przypadku pojawiły się osoby trzecie i w gimnazjum to się rozpadło. Przez kilka miesięcy były kłótnie, wrogość, nastawianie ludzi przeciwko mnie, co oczywiście było fatalnym doznaniem, no ale głowa do góry i to minęło. Coś co wydawało się piekłem, potem mnie niezmiernie bawiło a obecnie z owymi osobami jestem w dobrych stosunkach, nie jest to przyjaźń, ale jest okej. Po prostu trzeba było trochę wydorośleć. Do końca gimnazjum miałam znajomych, ale zero przyjaciół. W wakacje po trzeciej klasie poznałam Paulę: to było jakoś tak, że od razu zaczęłyśmy się dogadywać i mówić sobie sekrety: ja głównie dlatego, że dawno nie miałam z nikim tak od serca pogadać a ona taka po prostu była. Z czasem okazało się, że oceniłam wszystko za szybko, bo przyjaźń już po dwóch miesiącach stała się nieco toksyczna - wszyyystko kręciło się wokół Pauli, ja byłam tylko drobnym dodatkiem do tego kompletu, mimo wszystko 'przyjaźniłyśmy się' przez niemal rok, chociaż to było sporo udawane z obu stron, ale każdy potrzebuje chociaż pozoru bliskości, a wokół mnie nikogo takiego nie było, przynajmniej tak mi się wydawało. Kolejny przyjaciel Misi (Michał) początek 2 liceum; ohhh opowiedzieliśmy sobie całe życie :D znaliśmy się przed tymi szczerymi rozmowami.. 2 miesiące? ale to było tylko 'hej, hej' i jakieś błahe rozmowy. Widywałam się z nim codziennie niemal, dużo pisaliśmy, gadaliśmy przez telefon (oh aż jego dziewczyna zaczynała się wkurzać :D) Oboje byliśmy na etapie, że musieliśmy z siebie dużo wyrzucić a niezwykle dobrze nam się rozmawia. Teraz? rozmawiamy rzadko, bardzo. Ta przyjaźń była chwilowa, ale wierzę, że taka miała być, obecnie polega na tym że kiedy tylko któremuś z nas leży coś na sercu, każda strona wie, że może zadzwonić nawet o 2 w nocy i potrafimy przegadać godziny (najczęściej on dzwoni bo ja nigdy nie mam nic na koncie ;p)
Ohhh... i dochodzimy do moich obecnych przyjaźni, gdzie zaczyna się źle dziać :( W listopadzie zaczęłam trzymać z dwoma dziewczynami z mojej klasy: zabawne, że do tej pory w ogóle siebie nie zauważałyśmy. Było cudownie! Do kwietnia... w kwietniu zaczęło się sypać: problem w tym że one wcześniej trzymały razem i ja jestem piątym kołem i chociaż zapewniają, że tak nie jest bo dogadujemy się świetnie to ja to zauważałam, a teraz to w ogóle. Organizują razem osiemnastki i rozumiem: miały swoje sprawy, ale mnie odepchnęły zupełnie, chodzą własnymi ścieżkami, mijają mnie, czasem się wymknie im że gdzieś wychodzą i wtedy z łaski pytają czy też chcę, a to dziwne bo zawsze byłam do wszystkiego zaciągana czy chciałm czy nie :) Więc imprezują też wykluczając mnie. Rozmawiamy, ale to są już płytkie rozmowy. Po prostu się mną znudziły i chcą się pozbyć. To przykre, ale cóż...
HAHAHA MUSIAŁAM PODZIELIĆ NA 2. PRZEPRASZAM ! ;p Serio nie myślałam, że tyle wyszło, mogłam Ci to mailem wysłać :)
OdpowiedzUsuńNo i jest jeszcze Wojtek - mój najlepszy przyjaciel jakiego w życiu miałam. Nie będę rozpisywać się co i jak, bo to nie do opisania, ale nawet on dopiero po pół roku przyjaźni zasłużył na moje najgłębsze sekrety, tak samo jak ja na jego. I może właśnie dlatego tak dobrze nam idzie? Może zawsze błędem było zdradzanie sekretów na początku? Może :) Jedyna wada? Od niedawna ma dziewczyne.. Miła i wgl, ale jednak kobieta to kobieta i tak wyjdzie zawistna twarz: obecnie działa mi na nerwy, bo nie mogę się z nim normalnie przyjaźnić. Jeden przykład: Mamy tradycję wychodzenia do kina; nabijamy się, wygłupiamy masakrycznie itp. itd. i ostatnio dawno tego nie robiliśmy więc pada decyzja: idziemy. Jesteśmy w parku, do seansu godzina - mieliśmy pogadać. Dzwoni jego dziewczyna (wiedziała że mamy swój dzień i że jest ze mną) i zbiera jej się na żale o jakieś pierdoły, serio: że Wojtka była dziewczyna była inna niż ona i że może ona też taa powinna być bla bla bla.. Rozmawiał z nią całą tą godzinę przez telefon, uspokajał, przepraszał, nie wiadomo co robił, a ja od początku wiedziałam jaki to ma cel: pokazać gdzie moje miejsce, a w tamtej chwili moim miejscem była ławka, słuchawki w uszach i muzyka, przez godzinę! Wieczór zepsuty do końca. Nie wygłupialiśmy się jak zwykle, film i do domu, mogłam równie dobrze iść z obcą osobą :)
To tylko nieliczne przykłady i historie z mojego życia, jednak wystarczą, żeby zrozumieć najważniejsze rzeczy.
O kurwa.. opowiadanie mi wyszło. Przepraszam x Ale mam nadzieję że na tych przykładach zauważysz, że tak musi być. Przyjaciele raz są, raz ich nie ma i mimo, że może się tak wydawać, to świat się wcale nie wali z odejściem któregoś, to minie i będzie nowy. Faktycznie boli, ale patrząc wstecz zauważam, że każdy wniósł coś do mojego życia i zmienił coś we mnie lub uświadomił coś. Każdy zostawił coś po sobie i to jest piękne.
Jesli chodzi o chorobę: proszę nie śmiej wątpić. Serio! Wiara naprawdę czyni cuda, ja niedawno zwyciężyłam z nawrotem poważnej choroby, więc wiem że pozytywne myślenie potrafi być zbawcze.
Co do pisania: dla mnie to ucieczka w inną rzeczywistość i mimo że to lubię to przychodzi cholernie ciężko, dlatego rób jak uważasz i kieruj się sercem! Ludziom którzy nie wierzą, zawodzą, ranią, powiedz w duchu ciche, ale dobitne: 'screw you!' Mówi ci to osiemnastoletnia dziewczyna, która przeżyła wzloty i sroogie upadki i mimo wszystko nadal stoi ;)
Pozdrawiam i trzymam kciuki za.. wszystko :)
Normalnie *O* "Historia mojego życia" Miło się czytało ^^ Czasem mam wrażenie, że tylko ja znalazłam takich przyjaciół na zawsze! o.O Mam 14 lat, ale jestem niemal w 100% pewno, że będą do końca. Wejście do gimbazy rozbiło naszą małą "grupkę" i z czterech zostały trzy... Życie... Nie wiem czemu, ale mam ochote mówić do Ciebie przez "pani" ale internety mają to do siebie, że pan i pani brzmi dziwnie! Wracając... Jakaś Ty mądra! Ale Em ma czytelników! Nic dodać, nic ująć i jesteś moją idolką!
UsuńOj nie tylko twoją jest idolką. Więc mówisz, że masz 18 lat? Jesteś o rok młodsza od mojej siostry i bardziej rozumiesz życie niż ona. Zanim zaczęłam tutaj o tym pisać poszłam do niej się wyżalić, bo czasami mam wrażenie, że jest jedyną bliską mi osobą, ale powiedziała mi jedno zdanie "czym ty się przejmujesz, za cztery miesiące się wyprowadzasz stąd przecież, więc nie będziesz więcej widzieć ich twarzy". Masz ciekawą historię. Skojarzyło mi się trochę z jednym wątkiem, który pojawił się u mnie w opowiadaniu. Aż przytoczę fragment Harr'ego "Może ty wierzysz w te bzdury o szczęśliwych zakończeniach, ale zobaczysz, że kiedyś przejrzysz na oczy. Każdy kiedyś Cię zostawi, będziesz tęsknił i będziesz smutny." I te zdania nie pojawiły sie przypadkowo. Tak samo jak ty też miałam wiele przyjaźni, o ile tak to można nazwać. Jestem młodsza od Ciebie o dwa lata i na pewno jeszcze wiele mnie spotka w życiu. Opisałam pod tym rozdziałem tylko jedną moją historię przyjaźni, ale tak na prawdę było ich więcej. Ta chyba była z nich taką najsilniejszą i dlatego tak boli. Prawda jest taka, że nie ważne jak bardzo bym się starała, każda bliska mi osoba mnie zostawia. I tyle w temacie. Dziękuję za twój komentarz. Dałaś mi dużo do myślenia i w pewnym sensie zmieniłaś moje nastawienie do tej całej sytuacji. <3
UsuńDziewczyno daj spokój z tą panią! Hahaha, nie jestem taka stara :) Miło mi, że napisanie tego jednak miało sens, dziękuję.
OdpowiedzUsuńA co do Ciebie moja nowa ulubiona autorko - nawet nie wiesz ile w nas widzę podobieństw :) Czekaj.. wyprowadzasz się? Nie wiem jak do tego podchodzisz, ale to dobra rzecz: ja wyprowadziłam się z domu chyba w twoim wieku; 16 lat? I to była jedna z lepszych zmian w moim życiu. Mogłam zacząć od nowa: nowe otoczenie, nowe znajomości. W gimnazjum.. ludzie przyzwyczaili się do pewnego wyobrażenia o mnie, ale hej - ludzie się zmieniają, ja też. Tylko mi było strasznie ciężko zacząć być nagle nową wersją siebie, więc tak udawałam kogoś kim do końca nie jestem i dopiero wyprowadzka i zmiana szkoły, pozwoliły mi być sobą :)
'Prawda jest taka, że nie ważne jak bardzo bym się starała, każda bliska mi osoba mnie zostawia' - dosłownie moje słowa, które raz powiedziałam dla Wojtka podczas naszych szczerych rozmów. Widzisz? PODOBNE ;p
Dodam jeszcze, że masz talent do pisania, serio! :)
A teraz wybacz ale lecę czytać 18 rozdział :)
O ile mieszkanie w internacie 60 km od domu można nazwać wyprowadzką to tak, wyprowadzam się i szczerze nie mogę się już doczekać, nawet jeśli wiem, jakie są tam warunki, to cieszę się z tego powodu. Dużym plusem jest to, że mieszka tam już mój starszy brat więc nie będę sama, a poza tym chcę poznać nowe osoby i tak jak ty zacząć od nowa. Jest jeden minus - nie wiem czy będę mogła pisać, bo nie wiadomo czy będę miała laptopa, czy chociażby tablet, bo rodzice stwierdzili, że jeden tablet z bratem nam wystarczy (czyt. tablet brata, który nie chce się nim ze mną dzielić). Najwyżej przeniosę się na zeszyt i długopis. :) I rzeczywiście mamy ze sobą dużo wspólnego :) Dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyną taką osobą na świecie :)
Usuńhahaha nie mogę po prostu! Też wyprowadziłam się 60 km od domu i też przez jeden rok mieszkałam ze starszym o dwa lata bratem - różnica tylko taka, że nie w internacie a mieszkaniu. Kurczę, mam nadzieję że uda się ominąć jakoś przeszkodę z laptopem, bo chcę czytać :)
Usuń