"Oh,when you told me you'd leave
I felt like I couldn't breath
My aching body fell to the floor"
I felt like I couldn't breath
My aching body fell to the floor"
~.~
To już dziś. Wyjazd do Chicago. Harry
ma być po mnie za godzinę, a ja jestem w rozsypce. Nie od dziś
wiadomo, że jestem bałaganiarą i teraz nie mogę niczego znaleźć.
Niby wcześniej przygotowałam sobie najpotrzebniejsze rzeczy, ale w
trakcie pakowania przypomniałam sobie o innych równie potrzebnych
rzeczach, które nie wiem gdzie są. Biegałam jak opętana po całym
mieszkaniu przewracając wszystko do góry nogami za kostiumem
kąpielowym. To chyba oczywiste, że będzie mi potrzebny, a
całkowicie nie wiem w tej chwili, gdzie go schowałam. Gdy już go
znalazłam, uświadomiłam sobie, że nie wiem, gdzie podziałam
okulary przeciwsłoneczne, które w czerwcu i to w Chicago będą mi
niezbędne.
-Tego szukasz? -w progu stała Beccy,
trzymając w dłoni moją parę aviatorów.
-Tak, właśnie tego. -szybko wzięłam
od niej okulary i schowałam je do etui, które włożyłam do
podręcznej torby. Zaczęłam jeszcze do walizki upychać ostatnie
rzeczy.
-Hej, nie stresuj się tak! To duże
miasto. Nie ma szans, żebyś ich spotkała. Sama mówiłaś, że ona
ciągle siedzi w pracy. Angel chodzi do przedszkola, więc to jest
nierealne, żebyś ją spotkała. Mike, cóż on może być wszędzie,
ale to naprawdę duże miasto. A ten cały Natt pewnie wieczorami
będzie w jakiś klubach, czy gdzieś, bo sama mówiłaś, że grał
czasami wieczorami w różnych takich miejscach, więc ich unikaj.
-zaczęła mi radzić Rebecca.
-Kiedy ty to wszystko wymyśliłaś?
-spytałam pozytywnie zaskoczona jej wypowiedzią.
-W nocy nie mogłam spać i widzę, jak
ty się tym denerwujesz. Przynajmniej tak mogę Ci pomóc.
-wytłumaczyła się.
-Dziękuję. -szepnęłam i przytuliłam
ją. W reszcie pakowania pomogła mi Beccy. Sama chyba nie dałabym
rady. Zbyt bardzo się przejmowałam tym wszystkim. Stres podrósł
do maksymalnej dawki, gdy Harry po mnie przyjechał.
-Gotowa? -spytał na powitanie, a ja
tylko niepewnie pokiwałam twierdząco głową. Hazz podszedł do
mnie i mnie przytulił co znacznie mnie uspokoiło. On nie zdaje
sobie sprawy, jak jego bliskość na mnie działa. -Musimy iść.
Spóźnimy się na samolot. -poinformował mnie, przez co musiałam
odsunąć się od niego.
-Beccy wiesz co, gdzie jest. Jeśli coś
się będzie działo, to dzwoń. -zwróciłam się do siostry.
-Jasne, nie jestem już małym
dzieckiem. -zaśmiałyśmy się razem na jej odpowiedź.
-To zostajesz tutaj? -tym razem Harry
skierował swoje pytanie do niej.
-Tak, Lyn pozwoliła mi zostać na te
dwa tygodnie. Mam serdecznie dość mojej współlokatorki.
-odpowiedziała mu melodyjnym głosem. -Jedźcie już, bo się
spóźnicie. -pośpieszała nas. -Udanej zabawy. -powiedziała, gdy
wychodziliśmy z mieszkania.
W samochodzie Harr'ego nerwowo tupałam
stopami, i bawiłam się końcem mojej zwiewnej bluzki. Bałam się
na ten wyjazd. Gdy wsiedliśmy do samolotu było jeszcze gorzej.
Stres rósł, co nie powinno mieć miejsca. Wszyscy tam byli, Niall,
Zayn, Louis, Liam, Danielle, Eleanor, Perri, Alex, no i oczywiście
Harry. Ten ostatni siedział koło mnie. Mi akurat przypadło miejsce
przy oknie. Starałam się skupić na tym, co jest za szybą. Nie
wiem, czy Harry wyczuł, że nie czuję się najlepiej, czy po prostu
chciał to zrobić, ale złapał mnie za rękę, co w pewnym stopniu
mnie uspokoiło. Po chwili objął mnie ramieniem, a ja nie wiem
czemu oparłam głowę o jego bark. Poczułem, że moje powieki robią
się cięższe. Nie mogłam spać w nocy. Ciągle mam przed oczami te
najgorsze scenariusze. Nie musiałam długo czekać, aż usnęłam
wtulona w Harr'ego. Biło od niego takie ciepło! Aż trudno mi jest
uwierzyć w to, że nie jesteśmy naprawdę razem.
-Lyn, zaraz lądujemy. -ze snu wyrwał
mnie głos Harr'ego. Niechętnie otworzyłam oczy i zapięłam pasy.
Uświadomiłam sobie, gdzie za chwilę będę. Strach i stres znowu
wzrósł, a Harry znowu złapał mnie za dłoń i posłał ciepły
uśmiech. Samolot wylądował, a my z niego wysiedliśmy. Trzema
taksówkami pojechaliśmy do hotelu. Trochę mnie to śmieszyło, gdy
Harry kazał mi założyć okulary przeciwsłoneczne, mimo że akurat
tego dnia pogoda w Chicago była kiepska, ale cóż... przecież oni
są sławni, a ja razem z nimi. Dopiero, gdy weszliśmy do hollu
hotelu, uświadomiłam sobie, jak to miejsce jest dla mnie znajome.
Gdy miałam siedemnaście lat, w wakacje pracowałam tu na recepcji.
Musiałam mieć zaliczone praktyki do idealnej aplikacji na studia.
Czego ja wtedy nie robiłam. Liczne kursy, praktyki, staże, akcje
charytatywne, wolontariat. Wszystko, aby stworzyć tą aplikację,
która ostatecznie nie przydała mi się, ponieważ nawet nie stać
mnie na studia, nie mówiąc już o lepszej, prywatnej uczelni, dla
której tyle niegdyś robiłam.
-Nie zmieścimy się wszyscy do windy.
-poinformował nas Liam, gdy odebrał kartę do naszego apartamentu.
Stwierdziliśmy, że to bezsensu brać pokoje, jak wyjdzie nas
podobnie za dwa apartamenty. Ostatecznie podzieliliśmy się na dwie
grupy i wsiedliśmy do osobnych wind, na całe szczęście nie było
tutaj jednej windy. Pojechaliśmy na samą górę, gdzie miały być
nasze apartamenty. Wszyscy weszliśmy do jednego, aby się podzielić.
-Do jednego idą cztery osoby, a do
drugiego 6. -po konstruował nas Liam.
-To ja proponuję, abym ja, Eleanor,
Liam, Danielle, Harry i Alice wzięli jeden, a drugi Zayn, Perrie,
Niall i Alex. -zaproponował Louis.
-Może być. -zgodził się Liam.
-Pokoje są dwuosobowe, łóżka zresztą też, więc wszystko jasne,
kto gdzie i jak. -podsumował brunet.
-Dwuosobowe? -lekko się zdziwiłam na
tą informację. Przecież jeszcze wczoraj rozmawiałam przez telefon
z Harry'm i zapewniał mnie, że nie będziemy spać w jednym łóżku.
Zdecydowanie nie byłam przygotowana na spanie razem ze Styles'em.
Mimo tych wszystkich uczuć do niego, jestem na nie! To zbyt wiele.
Świadomość, że mogę go mieć przy sobie blisko przez tak długi
czas i, że nigdy mnie nie pokocha, bardzo mnie dobijała. Nie mogę
z nim spać!
-No tak. W końcu każdy ma swoją
drugą połówkę, więc nie ma z niczym problemu. -odezwała się
Perrie.
-Liam, to chyba nie najlepszy pomysł.
Nie da się wziąć jeszcze pokoju jednoosobowego? -tym razem odezwał
się Harry, co mnie bardzo zdziwiło. Były tutaj przecież
dziewczyny, więc czemu przy nich zaczyna ten temat?
-Dla kogo niby ten pokój? Masz kogoś
w walizce? -zaśmiała się Eleanor, a ja jeszcze bardziej się
przeraziłam, gdy Harry nie zamierzał kończyć tematu.
-Dla mnie. Lyn zostanie tutaj, a ja
będę spał w tym pokoju. -powiedział spokojnie Styles. Czułam, że
krew odpływa mi do dołu. Moja twarz była blada i przerażona. On
nie mógł powiedzieć tego na głos!
-A czemu nie możecie spać razem?
-zdziwiła się Danielle. Dziewczyny przenosiły co chwilę swój
wzrok ze mnie, to na Harr'ego. Jedynie Alex była spokojna, choć
może trochę przerażona, ale ona wiedziała.
-Nie ma sensu dalej kłamać.
-stwierdził Harry. -Ja i Lyn nie jesteśmy naprawdę razem. Nasz
związek to ustawka. -mówił wciąż spokojnym tonem.
-Żartujesz sobie z nas, prawda?
-spytała zdziwiona Perri, a Hazz pokiwał przecząco głową.
Poczułam, jak tracę równowagę, obraz mi się zamazuje i słyszę
niewyraźne głosy. Po chwili poczułam zimną podłogę i koniec.
Nic więcej.
~.~
Może w tej sytuacji to nie
najlepszy moment na powiedzenie im prawdy, ale jedyne rozwiązanie.
Widziałem, jak Lyn się stresuje całym tym wyjazdem, nie chciałem
jej jeszcze bardziej szarpać nerwów, gdybyśmy mieli mieć razem
łóżko. Oczywiście sam nie miałem nic przeciwko, jednak
ważniejsze jest dla mnie to, co ona czuje. Wiem, że nie czułaby
się komfortowo. Spokojnie próbowałem wytłumaczyć dziewczynom jak
jest naprawdę, gdy nagle Lyn straciła przytomność. Od razu do
niej podbiegłem. Oddychała. Całe szczęście.
-Otwórzcie okna!
-krzyknąłem do chłopaków. Zacząłem delikatnie nią potrząsać.
Po chiwili otworzyła oczy. Na szczęście było to tylko omdlenie.
-Wszystko w porządku?
-spytałem, cały czas się nad nią nachylając. Ona tylko
delikatnie potrząsneła twierdząco głową. -Boli Cię coś?
-dopytywałem się. Dostałem przeczącą odpowiedź, co przyniosło
mi trochę ulgi. Wziąłem brunetkę na ręce i zaniosłem do jednego
z pokoi. Była taka drobna, aż za bardzo. Delikatnie ją dotykałem
i czułem jej wszystkie kości. Zawsze wiedziałem, że jest
szczupła, ale nie aż tak! To chyba nie jest normalne. -Dobrze się
czujesz? -spytałem, gdy położyłem ją na łóżku.
-Tak. -odpowiedziała cicho.
-Przepraszam. -dodała po chwili.
-Nie masz za co przepraszać.
Przecież nic nie zrobiłaś. -delikatnie przejechałem dłonią po
jej policzku. Był taki zimny.
-Mogłam nie zaczynać tego
tematu. Musiałeś się tłumaczyć. -ona mówiła dalej, co mnie
trochę wkurzało. Jak ona może siebie obwiniać w takim momencie?
Zemdlała i dla niej ważniejsze jest to, co pomyślą sobie oni, a
nie jej zdrowie? Nie wiem czemu tak jest, ale wiem, że bardzo się o
nią martwię i nie darowałbym sobie, gdyby coś jej się stało.
-To nic. -zapewniłem.
Miałem ochotę ją przytulić, jednak to chyba nieodpowiedni moment.
To byłoby dziwne, gdyby któraś dziewczyna zauważyła teraz, jak
się przytulamy, gdy znają już prawdę. Nie wiem, czy chciałbym,
aby to co im powiedziałem było prawdą. Teraz przy nich możemy, a
raczej już musimy zachowywać się normalnie, co mnie nie
satysfakcjonuje. Mam coraz mniej okazji, aby tak po prostu ją
pocałować, bądź przytulić. Czasami nie robię tego, aby pokazać
światu, jak bardzo mi na niej zależy. Chcę pokazać sobie, nie
komuś. To czy ktoś nam zrobi zdjęcie, nie jest już ważne, a
nawet wolałbym, aby tego uniknąć. Za każdym razem kiedy próbuje
się do niej zbliżyć, jakieś paparazzi wyjeżdża z flesh'em i
psuje cały nastrój między nami.
-Jak się czujesz Lyn?
-zapytała się Alex, gdy do pokoju weszła razem zresztą dziewczyn
i chłopakami. Ona jedyna zachowała spokój w tej sytuacji, ponieważ
powiedziałem jej już wcześniej prawdę. Po każdej kłótni z Lyn,
Alex próbowała mi wytłumaczyć, jak powinienem się zachować.
Zawsze radziła mi kupić jej bukiet róż, jakiś prezent, zabrać
ją gdzieś, cokolwiek, aby sprawić jej przyjemność no i
oczywiście przeprosić. Nigdy nie zastosowałem do jej rad, bo
wydawały mi się bez sensu. Ale teraz ta dziewczyna zasługuje na
wszystkie róże, które są na świecie i ogromne przeprosiny. Ona
była teraz taka słaba i delikatna. Trudno mi pojąć, jak ja mogłem
ją tak zranić. I w dodatku ciągle chodzi mi po głowie to, czy
ktoś w przeszłości ją zranił, co jest powodem jej negatywnego
zachowania i co ma wspólnego to miasto? Założę się, że ma z nim
wiele wspomnień i chyba niezbyt dobrych.
-W porządku. -odpowiedziała
cicho brunetka. Miała taki słaby głos... Tak bardzo chciałbym ją
teraz przytulić, lecz wiem, że nie mogę. Dziewczyny piorunują
mnie wzrokiem. Są złe, ale tylko na mnie, nie na Lyn. I dobrze, ona
nie zasługuje na to, aby one miały do niej o to pretensje. Tylko ja
jestem tutaj winny. Pewnie gdyby jeszcze wiedziały o tych wszystkich
złych rzeczach, doszłoby do rękoczynów. Ale zasłużyłem sobie
na to. Sam siebie nienawidzę za te wszystkie przykre słowa
skierowane w stronę tak wspaniałej osoby, jaką jest Alice. Gdybym
od początku pokierował to wszystko inaczej, nasze relacje mogłyby
być o niebo lepsze. W samolocie próbowałem wyobrazić sobie
związek z Lyn. Potrafiłbym dla niej się zmienić. Nigdy bym jej
już nie zranił. Potrafiłbym ją pokochać, gdyby tylko ona to
odwzajemniła. Ale nigdy tego nie zrobi. Nie jestem dla niej
wystarczająco dobry. Wklepałem sobie do głowy teorię, że mogę
kogoś zranić, gdy go pokocham, jednak prawda jest inna. To brak
miłości sprawia, że ranimy innych.
Popatrzyłem się w jej
oczy. Były takie ciemne. Takie spokojne. I najgorsze w tym wszystkim
jest to, że ona nigdy nie spojrzy na mnie z taką miłością i
troską, jak ja patrze teraz na nią. Jestem już z boku. Nigdy nie
będę mógł być wystarczająco blisko niej. Jedynie na mieście,
gdy wyjdziemy gdzieś, ale założę się, że dziewczyny zrobią
wszystko, aby trzymać ją z daleka ode mnie. Teraz wepchnęły się
przede mnie, stawiając automatycznie mur między mną, a Lyn.
-Umm... Harry... -zaczął
niepewnie Liam, a ja oderwałem swój wzrok od brunetki i przeniosłem
na przyjaciela. -Mam złe wieści. Byłem w recepcji i nie mają
wolnych pokoi. Musicie spać razem. -w końcu się wysłowił, a ja
odetchnąłem z ulgą. Czyli jednak jest szansa, że będę mógł
być blisko niej.
-Mam lepszy pomysł. Louis
może spać z Harry'm, a ja z Lyn. -wtrąciła się Eleanor, co mnie
bardzo wkurzyło. Na pewno Alice się na to zgodzi i już po mojej
nadziei,
-Nie, w porządku. Myślę,
że mogę z nim spać. -nagle odezwała się Lyn. W duchu czułem się
jak zwycięzca. -Jeśli Harry oczywiście nie ma nic przeciwko.
-dodała po chwili.
-Jasne, że nie.
-powiedziałem z entuzjazmem i poczułem, jak dziewczyny piorunują
mnie wzrokiem, ale to nie moja wina, że cieszyłem się z tego
powodu. -To znaczy, nie róbmy niepotrzebnego zamieszania. -dodałem
po chwili spokojnjeszym tonem, jednak w środku rozwalało mnie z
euforii.
__________________
hej :)
Podoba wam się taka lepsza wersja Harr'ego? Szczerze nie mogłam doczekać się, jak zacznie się zmieniać, a teraz brakuje mi tego "dupka" Styles'a xD Pewnie zauważyłyście, że zmieniłam szablon znowu... Nie jest teraz super najlepszy, ale mi się podoba. Mogę się pochwalić, że sama go zrobiłam. :) Od dawna siedzę w grafice, więc nagłówek nie był dla mnie jakimś mega dużym wyzwaniem, ale css... koszmar. Pierwszy i ostatni raz się bawiłam w robienie szablonów xD już wolę ogarniać vegas'a niż css xD
Może jest tutaj jakiś fan John'a Green'a i jego wspaniałej powieści "Gwiazd naszych wina" i cieszy się równie mocno jak ja, że najlepsza książka na świecie (czyt. "Gwiazd naszych wina") została zekranizowana ^^ Już nie mogę się doczekać, aż będzie w polskich kinach. Ugh, odliczam dni do czerwca :D
Wiecie, że pisząc, lubię nawiązywać do innych książek? Chyba tak... Więc jeśli ktoś się mnie zapyta, czy nie nawiążę kiedyś do Gwiazd naszych wina, to nie zaprzeczę :)
Przypominam, że mam aska, więc, jeśli ktoś ma jakieś pytania do bohaterów, czy do mnie to zapraszam http://ask.fm/emilyjenny_ :)
Przypominam, że mam aska, więc, jeśli ktoś ma jakieś pytania do bohaterów, czy do mnie to zapraszam http://ask.fm/emilyjenny_ :)
W końcu wolne, dawno nie było xD ehh, dobra, idę już. :)
No to do piątku albo niedzieli (jak zwykle zależy to od was) :) <3