"Why are we
Strangers when
Our love is strong
Why carry we on without me?"
~.~
Myślałam, że kiedy wrócę do
współpracy z Rose, będę stopniowo wchodzić w świat show
biznesu. Szefowa miała inne zdanie na ten temat i od razu puściła
mnie na głęboką wodę. Przecież dla Rose najważniejsze jest
zamieszanie i rozgłos. Stwierdziła, że musi być głośno, żeby
mnie zauważyli. Taa, głośno. I jest głośno. Od razu załatwiła
mi sesje, wywiady. W tempie natychmiastowym wróciłyśmy do
nagrywania mojej debiutanckiej płyty i coraz bliżej nam do końca.
Już nawet jest zaplanowany termin premiery.
-Lyn, mam jutro wolne. Może pójdziemy
do kina, albo na zakupy? -zaproponował Harry, odrywając mnie od
nauki nowych tekstów piosenek.
-Jutro nie mam czasu. Mam wywiad dla
„Teen Vogue”. Mówiłam Ci o tym kilka dni temu, zapomniałeś?
-przypomniałam chłopakowi i wróciłam do mojego poprzedniego
zajęcia, czyli nauki tekstów.
-Nie możesz tego odwołać? -próbował
mnie przekonać, co było naprawdę ogromnym błędem w jego
przypadku.
-Nie Harry. Nie mogę tego odwołać.
Wiesz, jak długo czekałam na ten wywiad. -od razu zaprzeczyłam i
starałam się nie wybuchnąć. Dla niego to takie proste „odwołaj”.
Miejsca One Direction w show biznesie jest ustabilizowane, więc nie
mają o co się martwić i jeden wywiad w tą czy w tą, nie zrobią
żadnej różnicy w ich karierze. Za to w mojej ten jeden wywiad może
zmienić dużo.
-No dobra. Rozumiem. A kiedy znajdziesz
trochę czasu dla mnie? -spytał dziwnie spokojny. Próbował
powstrzymać swoją złość. Nic nie poradzę na to, że muszę
pracować.
-No przecież teraz siedzimy razem.
-zauważyłam istotną rzecz, a Harry posłał mi mordercze
spojrzenie. Chyb jednak nie o to mu chodziło...
-Nie to miałem na myśli. -a jednak
nie o to mu chodziło. -Kiedy znajdziesz dla mnie czas na co najmniej
kilka godzin, abyśmy mogli gdzieś wyjść, albo nawet spędzić
miło razem popołudnie bez zmartwień o pracę, a nie tak jak teraz,
kiedy jesteśmy razem, a ty i tak siedzisz z głową w papierach.
-wytłumaczył mi wszystko. Zrezygnowana odłożyłam teksty na stół.
Miał rację. Od kilku tygodni tak właśnie wygląda nasz związek.
Codziennie wracamy około 17 z pracy, oboje jesteśmy zmęczeni, a
czasami mamy coś jeszcze do zrobienia. W weekendy zazwyczaj
wychodzimy na jakieś spotkania, kolacje, imprezy, które są również
związane z pracą, a zdarza się nawet, że musimy wychodzić
osobno. Ta sława jest uciążliwa.
-Sobotę i niedzielę mam wolną.
-powiedziałam, przeglądając wolne terminy w kalendarzu.
-Sesja do nowej trasy. -odpowiedział
zrezygnowany Hazz.
-Przez dwa dni? -zapytałam zdziwiona.
Jeden dzień, ale dwa?
-Tak, dwa. Sam się dziwię, że dwa
dni, ale nic na to nie poradzę. Tak zarządził szef i nie mam nic
do gadania. Przyszły weekend? -dał kolejną propozycję.
-Tylko niedziela. -miałam ochotę
rzucić to wszystko w cholerę. A co będzie, jak zaczną nam się
trasy? Wątpię, aby wolne dni nam się pokrywały.
-W sobotę mieliśmy iść na imprezę
z chłopakami z 5 Seconds of Summer. -przypomniał mi Harry.
Całkowicie o tym zapomniałam.
-Będziesz musiał iść sam. Impreza
firmowa. -gdybym tylko mogła to odwołać... Zdecydowanie bardziej
wolałam iść na imprezę z chłopakami, niż być na nudnej
„imprezie”, której nie da się nazwać imprezą z zarządem,
tylko sztywną posiadówką.
-Właśnie dlatego też nie chciałem,
żebyś pracowała... Teraz nie masz dla mnie czasu. -powiedział
rozczarowany.
-Postaram się wyjść wcześniej z tej
imprezy. -próbowałam znaleźć jakieś rozwiązanie w tej sytuacji.
-Nie uciekaj od rozmowy. Tak będzie
już ciągle? Jak mieliśmy umowę, spędzaliśmy więcej czasu niż
teraz, bo Rose zależało na tym, żebyśmy się pokazywali razem, a
teraz ma dosłownie gdzieś co czujesz, tyle żeby było jak
najlepiej dla niej! -był zdenerwowany i to bardzo. Nie dziwię się.
Też miałam tego wszystkiego dość.
-Porozmawiam z Rose. Dobrze wiesz, że
ja mam najmniej do gadania w tej sprawie. -z bezradności przytuliłam
się do chłopaka. To była dziwna sytuacja, która wydawała się
bez wyjścia. W ten sposób tylko oddalamy się od siebie. Czy tak
miał wyglądać nasz związek? Bo ja wyobrażałam sobie to wszystko
inaczej.
***
-Rose, nie możemy trochę zwolnić? Praktycznie ciągle pracujemy na najwyższych obrotach. Po co się tak z tym wszystkim śpieszymy? -następnego dnia zaczęłam rozmowę na ten temat z szefową. Nie powiem, bałam się i to bardzo. Rose była nieprzewidywalna. Bałam się, że kiedy zwrócę jej uwagę, ona będzie zła i nie będzie chciała dalej ze mną pracować.
-Rose, nie możemy trochę zwolnić? Praktycznie ciągle pracujemy na najwyższych obrotach. Po co się tak z tym wszystkim śpieszymy? -następnego dnia zaczęłam rozmowę na ten temat z szefową. Nie powiem, bałam się i to bardzo. Rose była nieprzewidywalna. Bałam się, że kiedy zwrócę jej uwagę, ona będzie zła i nie będzie chciała dalej ze mną pracować.
-Tylko czekałam aż się o to
zapytasz. -kobieta się zaśmiała. Czy ona zawsze musi tak
przeciągać temat i nie może od razu dać jasnej odpowiedzi? To już
się chyba u niej nie zmieni. -To był tylko taki okres próbny.
Chciałam sprawdzić czy dasz radę pracować w takich warunkach, bo
niestety życie nie jest zawsze kolorowe i czasami będą takie dni,
kiedy będziemy tak ciężko pracować. Podołałaś zadaniu, więc
możemy już zwolnić. Wiem, że tu chodzi bardziej o Harr'ego niż o
Ciebie. Wystarczająco dobrze znam Cię Lyn, żeby stwierdzić, że
jeśli ktoś Ci daje możliwość wykazania się, dajesz z siebie
wszystko. -kontynuowała. Może miała rację, ale nie do końca. Tak
było, kiedy była ze mną jeszcze Rebecca, kiedy pracowałam żeby
mieć pieniądze dla niej. Wtedy martwiłam się o każdy gorsz i
mogłam zarywać nocki, aby tylko zarobić więcej. Teraz nie muszę
się już o to martwić. Zarabiam wystarczająco dużo, aby zapewnić
swoje podstawowe potrzeby i mieć na inne przyjemności.
-Dobrze, więc będę mogła mieć
więcej luzu? -spytałam z nadzieją w głosie.
-Idź już do domu i nie pokazuj mi się
na oczy przez dwa tygodnie. Wszystkie spotkania masz odwołane.
-odpowiedziała bez większego zastanowienia. Dwa tygodnie?
-Ale... -nie dane było mi skończyć
to zdanie.
-Nie ma żadnego „ale”. Rozmawiałam
z Paul'em. Harry też ma wolne. Znikaj mi z oczu, bo zmienię zdanie.
-Rose zaczęła mnie wyganiać. Wow. Spodziewałam się zwolnienia
tempa pracy, ale nie dwutygodniową przerwę. Jak najszybciej wyszłam
z biura. Skoro mam wolne, trzeba to jakoś wykorzystać. Po
półgodzinnej jeździe samochodem znalazłam się w domu.
-Nie powinnaś być w pracy? -Harry
zdziwił się, kiedy zobaczył mnie wcześniej niż powinnam wrócić.
-Powinieneś powiedzieć jak bardzo się
za mną stęskniłeś, a nie mówić o mojej pracy. -odpowiedziałam
ironicznie, zdejmując niewygodne balerinki.
-Oh, przepraszam. Zacznę od nowa.
Cześć kochanie, wiesz jak bardzo się za tobą stęskniłem? -od
razu się poprawił, co wywołało u mnie śmiech. -A tak naprawdę
czemu nie jesteś w pracy? -widocznie go o zaciekawiło.
-Mam wolne przez dwa tygodnie.
-uśmiechnęłam się na samą myśl urlopu.
-Czyli telefon do Rose podziałał.
-Styles się szeroko uśmiechnął.
-Zaraz, ty do niej dzwoniłeś i
poprosiłeś o to, aby dała mi wolne? -trochę mnie to zdenerwowało.
Nie musiał tego robić. Sama chciałam poprosić szefową o przerwę,
a Harry mnie ubiegł. Nie lubię, kiedy ktoś załtwia moje sprawy za
mnie.
-No spokojnie. Nic przecież złego nie
zrobiłem. Nie miałem innego wyjścia, nie miałaś dla mnie
całkowicie czasu. -może i miał rację, ale mógł to ze mną
omówić. Tym bardziej, że sama miałam to zrobić.
-Nie musisz mnie we wszystkim wyręczać.
Sama mogłam to zrobić. -skrzyżowałam dłonie na klatce
piersiowej. Nie chciałam się z nim kłócić, ale nie mogłam też
pozwalać, aby tak się zachowywał. Jakieś zasady muszą być. Nie
jesteśmy już niezależnymi od siebie osobami. Razem tworzymy
prawdziwy związek, więc powinniśmy unikać takich sytuacji jak ta.
-I tak każdy wie, że nie zrobiłabyś
tego. Wiem jak ta praca dużo dla Ciebie znaczy. -był spokojny, nie
krzyczał, nie złościł się. Aż dziwne.
-Nie Harry. Sama dzisiaj zaczęłam
rozmowę z Rose, aby dała mi trochę wolnego, a ona bez problemu się
zgodziła. To oczywiste, że gdybyś z nią nie rozmawiał,
musiałabym z nią negocjować mój urlop. -wyjaśniłam chłopakowi,
który zdziwił się na moje słowa. Jego usta uformowały się w
literę „O”. Wyglądał co najmniej śmiesznie.
-Ty? Naprawdę? Serio chciałaś to
zrobić? -był bardzo zaskoczony. W końcu przez ostatnie dni ciągle
mówiłam mu jak bardzo ta praca jest dla mnie ważna i nie mogę
sobie pozwolić na żaden choćby najmniejszy błąd.
-Tak, ja. I zamknij tą buzie, bo Ci
mucha tam wleci. -zaśmiałam się z chłopaka. -Skoro oboje mamy dwa
tygodnie wolnego, to może skorzystamy z tego, a nie będziemy
dyskutować na beznadziejny temat.
-To co proponujesz? -spytał, obejmują
mnie w talii i posyłając jednoznaczne spojrzenie.
-Myślałam nad wspólnymi zakupami.
-dobrze wiedziałam, że chłopak miał coś zupełnie innego na
myśli.
-A ja myślałem nad czymś innym, ale
skoro wolisz zakupy i to wspólne, to lepsze to niż nic.
-zrezygnowany przystanął na moją propozycję.
Wspólne zakupy były zdecydowanie
jednym z lepszych pomysłów na ten dzień. Pierwsze prawdziwe
wspólne zakupy. Pamiętam jak w trakcie trwania umowy, pierwszy raz
byliśmy razem na zakupach. Harry zachowywał się, jakby wcale mnie
przy nim nie było i kupił sobie takie same adidasy, jak miałam ja.
Potem zaatakowała go grupa fanek, a ja zostałam z boku i podeszła
do mnie mała dziewczynka, która wyglądała jak aniołek.
Przez całe popołudnie chodziliśmy po
sklepach. Harry co chwila narzekał, że bolą go już nogi, ma dość
i chce wracać do domu, a ja za to prowadziłam go do kolejnego
sklepu. Od czasu do czasu ktoś posyłał nam dziwne spojrzenie, w
końcu zaczyna się robić o nas głośno. Tylko, że teraz ten
rozgłos jest nam do niczego nie potrzebny. Co za paradoks, kiedy
miało być o nas głośno, my nie chcieliśmy się razem pokazywać,
a teraz kiedy chcemy wychodzić razem, nie chcemy aby nas zauważano.
-Muszę iść do łazienki. -szepnął
do mnie Harry, kiedy przeglądałam kolejne ubrania na wieszakach.
-To idź. -dalej byłam zajęta
szukaniem czegoś odpowiedniego dla mnie. Harry zdecydowanie nie był
dobrym kompanem na zakupy. Co chwila marudził i narzekał. Wolałabym
pójść na nie z Alex, albo ewentualnie z Niall'em. Zapamiętać na
przyszłość – nigdy więcej na zakupy z Harry'm.
-Alice Bailey, proszę bardzo. Jak się
czujesz będąc dziewczyną Harr'ego dla umowy? -koło mnie pojawiła
się jakaś obca dziewczyna. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek
wcześniej ją widziała.
-Jakiej umowy? -nie miałam pojęcia o
co jej chodzi. Pojawiła się znikąd i zadaje dość nietypowe
pytania. To nie jest normalne.
-Tej, dla której jest z każdą
dziewczyną. No wiesz, nagle rok temu zrobiło się o Tobie głośno,
a to tylko dlatego, że zaczęłaś się spotykać z Harry'm. Nie ty
pierwsza i nie ostatnia. -śmiała mi się prosto w twarz. Muszę
przyznać, że była całkiem ładna, gdyby nie zbyt duża ilość
pudru na twarzy.
-Nie jestem z Harry'm dla żadnej
popieprzonej umowy. -starałam się zachować spokój. Mogła mi
wytknąć wszystko, ale nie to. Kiedyś owszem, ale teraz nie. Harry
mnie kocha i nigdy by mnie nie okłamał.
-Oh, czyżby? Cóż, ciekawe jak długo
przetrwa ten wasz związek. -zaśmiała się ze swoich słów. Kim
ona do cholery jest? -Harry, jak miło Cię widzieć. -pisnęła,
spoglądając na coś, a raczej na kogoś za moimi plecami.
-Daj jej spokój Kendall. -odezwał się
Hazz, stając przede mną, jakby chciał mnie obronić.
-Wy serio dobrze udajecie. -byłam u
skraju wytrzymałości. Miałam ochotę rzucić się na nią i
wyszarpać jej te wszystkie, prawdopodobnie doczepiane włosy. Za
kogo ona się uważa?
-Lyn, zakupy dokończymy innym razem.
Chodź. -Harry złapał mnie za rękę i odwrócił w przeciwną
stronę. Dziewczyna wciąż stała w tym samym miejscu.
-Kto to był Harry? -spytałam, kiedy
byliśmy już w samochodzie.
-Ktoś, kogo nigdy nie powinnaś
spotkać. -odpowiedział, wypuszczając głośno powietrze.
-Czemu? -dopytywałam. Harry ją znał,
a ona zachowywała się jakby coś wiedziała.
-Kiedyś byłem z nią dla umowy.
-szepnął. I wtedy mnie olśniło. Kendall, Kendall Jeneer. Ta, z
którą niby był, kiedy wyjechałam do Chicago.
-Kiedy to było? -spytałam cicho. Nie
powiem, że mnie to nie bolało, bo bolało. Tak samo jak wtedy,
kiedy przeczytałam artykuł, że z nią jest. Nic nie poradzę na
to, że jestem zazdrosna. Jeśli trzymała go chociaż przez chwilę
za rękę, trzymała w swojej dłoni cały mój świat. Nic dziwnego
w tym, że za nią nie przepadam.
-Jeszcze zanim się poznaliśmy, prawie
dwa lata temu. Potem kiedy wyjechałaś, chcieli mnie znowu wpakować
w związek z nią, ale odmówiłem. Jedynie spotkałem się z nią z
dwa razy, ale przysięgam, że poza tymi dwoma spotkaniami nic nie
było między nami. Ona nic dla mnie nie znaczy. Najważniejszą
osobą w moim życiu jesteś ty i to się nigdy nie zmieni.
-tłumaczył się, ściskając moją dłoń. To wszystko wyjaśniało.
Ona po prostu jest zazdrosna, że Harry zakochał się w mnie.
_____________________
Niespodzianka! Jest wcześniej, niż planowałam go dodać, a to tylko dlatego, że jest nudny i stwierdziłam, że nie warto na taki nudny rozdział czekać aż tygodnia xD
Co powiecie na rozdziały co 5, a nie 7 dni? Jestem w stanie dodawać je z taką częstotliwością ALE mam jeden warunek. Tym warunkiem są komentarze. Jeśli będzie ich mniej więcej 40-50, mogę dodawać częściej. Wiem, że jest to możliwe, bo samych obserwatorów już jest 60. No to już od was zależy. Od następnego rozdziału rozkręca się akcja.
Pod hashtagiem #MoreThanFamousFF możecie tweetować o rzeczach związanych z opowiadaniem. Również ja od czasu do czasu zamieszczam pod nim różne informacje i krótkie fragmenty.
~Emily
_____________________
Niespodzianka! Jest wcześniej, niż planowałam go dodać, a to tylko dlatego, że jest nudny i stwierdziłam, że nie warto na taki nudny rozdział czekać aż tygodnia xD
Co powiecie na rozdziały co 5, a nie 7 dni? Jestem w stanie dodawać je z taką częstotliwością ALE mam jeden warunek. Tym warunkiem są komentarze. Jeśli będzie ich mniej więcej 40-50, mogę dodawać częściej. Wiem, że jest to możliwe, bo samych obserwatorów już jest 60. No to już od was zależy. Od następnego rozdziału rozkręca się akcja.
Pod hashtagiem #MoreThanFamousFF możecie tweetować o rzeczach związanych z opowiadaniem. Również ja od czasu do czasu zamieszczam pod nim różne informacje i krótkie fragmenty.
~Emily