Wróciłam z nad morza, więc dodaję wyniki konkursu. Dostałam tak DUŻO prac. XD najpierw zacznę od One Shoot'ów.
MIEJSCE PIERWSZE
LITTLE SECRET
Praca od
Mój jednorożec nazywa się Horan gratuluję!
Już kolejny rok z rzędu siedzę na tej ogromnej sali i tylko czekam aż padną magiczne słowa "No to widzimy się za dwa miesiące!" Te wakacje będą najcudowniejsze! Lepszych nie mogłam sobie wymarzyć! Chcecie wiedzieć dlaczego? Tak... Nareszcie wyjadę z tego kraju! Najpierw, zaraz po zakończeniu roku szkolnego lecę do Hiszpanii razem z moimi najlepszymi przyjaciółkami. Ale to tylko rozgrzewka przed tym, co mnie czeka. Kolejnym naszym celem jest piękna Wenecja, a na sam koniec znajdziemy się w najwspanialszym miejscu na ziemi- Londynie. Marzyłam o tym odkąd byłam małym dzieckiem, a właściwie, to odkąd tylko pamiętam. Żeby tego jeszcze było mało, czeka nas koncert samego One Direction! Resztę wakacji spędzę w Anglii. Jeżeli dobrze pójdzie, to zostanę tam na stałe. O niczym innym nie marzę! Wszystkie moje sny spełnią się w ciągu dwóch miesięcy! Ciężko na to pracowałam. Nauka języka nie należała do najprostszych, nie wspominając już o kosztach wyjazdu. Musiałam po szkole pracować w jakiejś głupiej restauracji! W ogóle tam nie pasowałam! Może to dlatego, że zamiast zrobić ze mnie kelnerkę, wsadzili mnie do kuchni i kazali gotować! Osoba, która nie wie jak obsłużyć mikrofalówkę, miała smażyć kotlety dla innych ludzi! Mogłam ich otruć! Jakoś wywalczyłam stanowisko kelnerki. Nie raz biegałam po sali z zamówieniem w jednej, a podręcznikiem w drugiej ręce. Skończyłam naukę, zarobiłam wystarczającą sumę pieniędzy, a o to mi chodziło. Nie zostaje nic innego, jak spełniać marzenia. Historia jak z bajki, nie uważacie? Za piękna jak na ten brutalny świat. Zawsze znajdzie się jakiś mały szczegół, który nie pozwoli na cieszenie się tym, co daje nam los. Moim kruczkiem jestem ja. Tak, ja sama. Różnię się trochę od przeciętnych ludzi. Nie lubię o tym mówić, dlatego ominiemy ten fragment i wrócimy do mojego idealnego świata. Puki co spełniam sny, bo uważam, że są one jak marzenia, tylko że nocne marzenia. Nasze najskrytsze pragnienia, o których często nawet sami nie mamy pojęcia. Wylatuję już jutro! Jak tu się nie cieszyć? Wiem, że jestem straszną optymistką! Czasem uważam to za wadę, bo jest to tylko maska, kryjąca prawdziwe uczucia... Łzy...
- Rusz swoje cztery litery, Alex!- Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Potrząsnęłam głową, by wrócić do rzeczywistości.
- Co się stało?
- Już koniec! Ty dalej śpisz?- Blondynka pstryknęła palcami zaraz przy mojej twarzy. To jest Diana, moja najlepsza przyjaciółka. Zlustrowałam ją wzrokiem. Ubrana była w czarną spódnicę z dłuższym tyłem, do której wsadziła białą koszulę bez rękawów. Do tego ubrała czarne lity. Jej blond włosy, pokręcone na końcach, idealnie grały z jasnoniebieskimi oczami i oliwkową cerą. Zawsze zazdrościłam jej wyglądu.- Ziemia do Alex!- Diana machała ręką przed moją twarzą. Zdecydowanie za często odbiegam od rzeczywistości.
- Zgłaszam się!- Wstałam i skierowałam się razem z nią w stronę wyjścia. Tam czekała na nas Natalie. Pewnie zastanawiacie się dlaczego każda z nas ma imiona, które równie dobrze mogłyby być zagraniczne. Ja naprawdę nazywam się Aleksandra, ale wszyscy mówią do mnie Alex, bo tak jest po prostu wygodniej. Diana, to Diana i tyle w temacie, a za to Natalie ma ojca, który jest Amerykaninem i tak jakoś wyszło. Nat dorównywała urodą Dianie. Miała włosy w odcieniu złota, którym towarzyszyły duże zielone oczy. Ja miałam zwykłe brązowe włosy i oczy tego samego koloru. No może nie do końca, bo moje tęczówki były bardzo ciemne, wręcz czarne, ale ja to lubiłam. Myślę, że dodawały mi trochę uroku i przede wszystkim tajemniczości.
- Alex! Ile jeszcze razy będę musiała sprowadzać Cię na ziemie? Myślisz o niebieskich migdałkach, kiedy trzeba omówić bardzo ważną sprawę! Mianowicie, chodzi o nasz wyjazd dziewczęta!- Nat objęła nas obie i głośno się zaśmiała.- Spakowane?
- No jasne! Ja jestem gotowa od dwóch tygodni, a moja walizka tylko czeka!- Dianie również dopisywał humor.- A ty Alex?
- Nie, jeszcze się nie spakowałam.- Odpowiedziałam cicho i spuściłam głowę. Nie wiem dlaczego, ale po prostu tak mam. W takich momentach czuję się jak mała dziewczynka, która musi się tłumaczyć ze swojego zachowania.
- Jak to?!- Krzyknęła na mnie Natalie.
- Spokojnie Nat. To jest Alex, ona zawsze zostawia wszystko na ostatnią chwilę.- Zaśmiałam się cicho. Mają racje. Chyba należy się Wam małe sprostowanie. Pomimo miliona różnych, czasem dziwnych, kłębiących się w mojej głowie myśli, jestem dość zamkniętą w sobie osobą. Myślę, że to wszystko przez... Nie, nie mówmy o tym. Pomimo tak ważnego szczegółu i tak jestem cholerną optymistką. Dziewczyny rozmawiały zawzięcie na jakiś temat, którego nie znałam, bo odpłynęłam. Akurat gdy wróciłam na ziemię doszłyśmy do skrzyżowania, gdzie moje drogi z nimi się rozchodzą. Ja skręcam w lewo, a one w prawo. Cóż... Nie ja wybierałam dom, w którym mieszkam.
- Pa... Zdzwonimy się jeszcze.- Uśmiechnęłam się do nich i mocno przytuliłam każdą z osobna.
- Do jutra!- Krzyknęły równocześnie i odeszły.
~*~
Dni w Hiszpanii minęły nam niewyobrażalnie szybko. Szkoda, że wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Z Wenecją było podobnie. Piękne miasto. Panujący w nim klimat powala na kolana. Nie wspominając już o tym romantyzmie. Normalnie można się rozpłynąć! Obecnie siedzę na lotnisku razem z dziewczynami i czekam na lot do Londynu. One zawzięcie o czymś dyskutują, a ja jak zwykle siedzę zamknięta ze swoimi chorymi myślami. Podniosłam się z plastikowego krzesełka, kiedy dziewczyny zaczęły wołać, że musimy iść na odprawę. Poszło niezwykle szybko. Jedna z najszybszych odpraw w ciągu całego wyjazdu. Weszłam na pokład samolotu. Diana i Natalie mają miejsce koło siebie, a ja jestem tym odludkiem. Nie czuję się przez nie odrzucona, bo w końcu jest nas trzy. Któraś musiała siedzieć sama, a tak wyszło, że na ten lot wypadła moja kolej. Usiadłam w wyznaczonym miejscu i wbiłam wzrok za szybę. Coś czuję, że lot będzie mi się niemiłosiernie wlókł. Nawet nie zauważyłam, kiedy ktoś dosiadł się do mnie. Oczywiście rzucił krótkim "hej", ale ja szybko odpowiedziałam i wróciłam do swojej wyobraźni. Wystartowaliśmy, a ja podziwiałam widoki zza okna. W końcu zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu telefonu i słuchawek. Czemu ja do cholery kupuję takie duże torebki?! Wyciągnęłam na swoje kolana kilka rzeczy, aż dostałam się do upragnionego telefonu. Większy problem był ze słuchawkami, które całe się poplątały. Warknęłam pod nosem. No to mamy zajęcie na najbliższe 15 minut. Powoli zaczęłam rozplątywać kabelki. Usłyszałam śmiech mojego "towarzysza podróży". Spojrzałam na niego kątem oka i wróciłam do swojej wcześniejszej czynności. Chwila, chwila... Ja go skądś znam! Bezkarnie wbiłam swój wzrok w jego twarz i próbowałam za wszelką cenę przypomnieć sobie kim on jest. Nie cierpię mojej pamięci. Mam to na końcu języka, no!
- Pomóc w czymś?- Uśmiechnął się ukazując szereg białych ząbków.
- Właściwie to tak. Ja Cię skądś znam! Tylko...- Przymrużyłam oczy.
- Może One Direction Ci coś mówi?
- Jezus!- Wydarłam się na cały pokład. Gdybym mogła, to spadłabym z fotela!
- Do Jezusa mi daleko. Na razie wystarczy Louis.- Brunet szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Wiem kim jesteś!
- Serio? A jeszcze minutę temu musiałem Ci pomagać w zgadnięciu.
- To znaczy... Ja...- Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki oddech.- Jestem Alex.
- Stresujesz się moją obecnością?- W sumie nie wiem czy zapytał czy stwierdził. Z resztą nieważne! Siedzę w samolocie koło samego Louisa Tomlinsona, a nawet tego nie zauważyłam!
- Tak, to znaczy nie! To znaczy trochę, ale nie w tym sensie, to znaczy...- Lou zaczął składać się ze śmiechu. Widziałam łzy rozbawienia spływające po jego policzkach. Pewnie zrobiłam się cała czerwona. Na stówę spaliłam buraka!
- Jesteś zabawna i przy tym słodka, wiesz?- W końcu opanował śmiech.- I w dodatku genialnie się rumienisz!- Brunet dźgnął mnie w policzek.
- Dziękuję...
- Gdzie lecisz?
- A nie wiem... Może na Grenlandię, a Ty to pewnie na Madagaskar, nie? Moje przyjaciółki na stówę do Brazylii, a tamten wąsaty pan do Australii, a za to ta pani do Los Angeles.- Zaczęłam wymieniać przeróżnych ludzi i miejsca.- A Ty gdzie lecisz?!- Zapytałam robiąc śmieszną minę.
- No dobra! Nie przemyślałem tego pytania, wygrałaś.- Uśmiechnęłam się szeroko.- Nie jesteś z Anglii? Masz inny akcent.
- Pochodzę z Polski, a do Londynu lecę na wakacje i mam nadzieję, że zostanę tam na dłużej. Jestem razem z przyjaciółkami.- Pokazałam mu je palcem.- Byłyśmy w Hiszpanii, Wenecji, a teraz Londyn i Wasz koncert.
- Nasz koncert? A wejściówki za scenę macie?- Louis uśmiechnął się głupkowato. Pokręciłam przecząco głową.- Wiesz, chętnie bym Ci je dał, ale nie mam. Coś wymyślimy.- Wpatrywałam się w niego, jak w obrazek. Dopiero teraz dostrzegłam, że jest niesamowicie przystojny. Kilkudniowy zarost na idealnie zarysowanej szczęce, rozczochrane brązowe włosy i oczy o nieokreślonym kolorze. Ciężko stwierdzić czy są niebieskie, czy zielone. Można by powiedzieć, że są szare. Do tego śnieżnobiały uśmiech. A jego postawa? Duży dzieciak. Chyba nie boi się powiedzieć co myśli. Wszystko z siebie wylewa, jest jak otwarta księga. Może znamy się kilkanaście minut, ale mam wrażenie, że od dziecka. Dobra Alex! Wracamy do rzeczywistości! Spojrzałam na chłopaka, który trzymał w ręku telefon, mój telefon.- Jak Ty sobie latałaś w obłokach, to ja wpadłem na genialny pomysł! Po koncercie spróbuj z przyjaciółkami normalnie wejść, jak ktoś Was zatrzyma, to powiedz, że przyszłyście do mnie, a jak stwierdzą, że jesteście kolejnym fankami, które za wszelką cenę chcą nas dopaść, to zapisałem Ci w kontaktach mój numer. Zadzwoń gdzie jesteście i jakoś Was znajdę, dobrze?- Oddał mi komórkę.
- Chyba tak.- Delikatnie się uśmiechnęłam.
~*~
Właśnie skończył się koncert. Resztę lotu przegadałam z Louisem o największych głupotach. Dziewczyny nadal nie chcą mi wierzyć, że mam jego numer. Nawet jeżeli zauważyły, że leciał z nami samolotem. W sumie to nasz kontakt się utrzymywał.
Codziennie rozmawialiśmy przez telefon, a jeśli nie było na to okazji, to wysyłaliśmy sobie chociaż jednego smsa. Szczerze powiedziawszy, kiedyś twierdziłam, że chłopaki tylko udają takich idealnych, a serio są jak wszystkie inne gwiazdki. Teraz jest mi z tego powodu głupio, bo wcale tacy nie są, a przynajmniej nie Lou.
- Chodźcie!- Pociągnęłam dziewczyny za ręce, kiedy fanek trochę ubyło i można było normalnie się poruszać. Jakimś cudem znalazłyśmy wejście za scenę, ale pilnował go napakowany gościu. Może nie będzie chciał wejściówek. Ruszyłam dość szybko w jego stronę.
- Ale Alex, my nie mamy wejściówek.- Wyszeptałam mi Diana do ucha.
- Nie panikuj.- Już prawie koło niego przeszłyśmy, kiedy nas zatrzymał. Przeklnęłam pod nosem.
- A panie dokąd?
- Ja przysz...
- Wpuść je.- Nie dokończyłam, bo przerwał mi lekko zachrypnięty głos. Koło nas znalazł się Harry.- Chodźcie.- Ruszyłyśmy za nim bez słowa.
- Nie no, ja nie wierzę!- Natalie stanęła w miejscu. Z racji tego, że szła ostatnia, wszyscy odwróciliśmy się w jej stronę.
- W co?- Hazz podniósł jedną brew. Już po kilku sekundach trzymał przylepioną do niego Nat.
- Natalie! Opanuj się! Wstydu mi narobisz!- Krzyknęłam zrezygnowana i zaczęłam ją ciągnąć, żeby zeszła z Harry'ego.
- Jest ok.- Zaśmiał się loczek.- Tylko trochę dusisz.
- Przepraszam.- Nat jak na zawołanie z niego zeskoczyła. Nawet się nie zorientowałam, kiedy Hazz wziął ją na barana. Diana szturchnęła mnie łokciem. Nagle zza rogu wybiegł Louis, a za nim kolejno Niall, Zayn i Liam.
- Ratuj Alex!- Wpadł na mnie i schował się za moimi plecami. Objął mnie w talii i zza mojego ramienia wystawała tylko jego czuprynka i oczyska.
- Co się stało?
- Zjadł mi kanapkę!- Krzykną Niall. Rzucił się biegiem za Louisem tak, że teraz gonili się dookoła mnie.
- Niall! Daj mu spokój! Zrobimy nową!- Liam dołączył się do pozostałej dwójki. Zayn już chyba nie miał siły, bo stał oparty o ścianę i próbował ustatkować oddech. Nagle Diana stanęła im na drodze. Powpadali na siebie, ale się zatrzymali, czyli skutecznie.
- Chodź Horan. Zrobimy Ci kanapkę, co?- Chwyciła jego nadgarstek i zaczęła ciągnąć w stronę, z której przybiegli.
- Jestem Liam, a tam stoi Zayn, a Ty to pewnie Alex, tak?- Brunet szeroko się uśmiechnął. Kiwnęłam twierdząco głową. Byłam w lekkim szoku, że spotkałam One Direction. Z tego wszystkiego nie mogłam pozbierać wszystkich pojedynczych myśli w mojej głowie.- Tommo dużo nam o Tobie opowiadał. - Spojrzałam na Lou, który nerwowo się uśmiechnął.
- Może lepiej zostawić ich samych.- Zayn w końcu odpoczął i podszedł do nas.- Ta dwójka też się chyba razem dobrze bawi.- Pokazał kciukiem na Harry'ego i Nat, którzy wygłupiali się razem. Zupełnie nie zwracali uwagi na naszą obecność. Zanim zdążyłam zaprzeczyć pomysłowi Zayna, to wokół nas już nikogo nie było. Tylko ja i Louis. Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam.
- Jak podobał się koncert?
- Było okay.- Odpowiedziałam cicho. Miałam wrażenie, że między nami panuje dziwna atmosfera.
- Ooo...- Mruknął lekko niezadowolony.
- Nie, to nie miało tak zabrzmieć. Było genialnie, zawsze o tym marzyłam! Marzyłam, żeby Was poznać, pogadać z Wami. Jest świetnie.- Uśmiechnęłam się lekko. Jego mina momentalnie się zmieniła, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Nie okrzyczysz mnie, jak się o coś zapytam?- Lou dźgnął mnie w bok.
- Raczej nie, ale nic nie obiecuję.
- Bo teraz jesteśmy kilka dni w Londynie i chciałem zapytać, czy może gdzieś razem pójdziemy?- Wydusił z siebie na jednym tchu.
- Okrzyczę Cię...- Stwierdziłam z kamienną twarzą, na co oboje wybuchliśmy śmiechem.- Jasne, możemy gdzieś wyjść.
~*~
Latałam jak idiotka po mieszkaniu. Wynajmujemy je na razie na okres wakacji, ale jeżeli teraz uda nam się znaleźć pracę postaramy się zostać jak najdłużej.- Diana, gdzie jest moja sukienka?!- Stanęłam na środku salonu przed zdezorientowaną dziewczyną.
- A skąd ja mam wiedzieć?
- Ostatnio ją ubrałaś do klubu!- Wypomniałam jej.
- Tu jest!- Nat wybiegła z sypialni z bordową sukienką.- Ale raczej jej nie ubierzesz.- Pokazała mi ogromną plamę po drinku na dekolcie.
- Diana!
- To nie ja!
- Uspokójcie się! Mam lepsze rozwiązanie!- Natalie pociągnęła mnie za nadgarstek do łazienki. Posadziła mnie na sedesie i przerobiła mój makijaż na trochę mocniejszy. Wyszła na chwile i wróciła po chwili z czarną, koronkową, obcisłą sukienką i czarnymi szpilkami. Rzuciła mi je.- Jesteś spóźniona.- Dodała wychodząc. Wskoczyłam szybko w ciuchy, które mi dała. Spakowałam telefon i pieniądze do pierwszej lepszej czarnej kopertówki. Wybiegłam z mieszkania i zatrzymałam się dopiero w samochodzie Louisa.- Przepraszam! Miałam małe problemy techniczne!- Wydyszałam i spojrzałam na chłopaka. Wpatrywał się we mnie, jak w obrazek.- Lou?- Pomachałam ręką przed jego oczami. Mrugnął tylko, ale nie oderwał wzroku od mojej osoby. Czułam jak policzki zaczynają mnie piec. Świetnie! Pstryknęłam palcami zaraz przed nosem bruneta. Potrząsnął lekko głową i odpalił samochód.
- Nic się nie stało. Ślicznie wyglądasz.- Uśmiechnął się lekko. Zlustrowałam go wzrokiem zapinając pasy.
- Ty też.- Ubrany był w czarne spodnie, śnieżnobiałą koszulę i cienki krawat. Wyglądał, szczerze powiedziawszy, słodko. W aucie zapadła niezręczna cisza. Myślę, że Louis zacząłby rozmowę, ale czymś się denerwował. Stukał paznokciami o kierownicę. Głupio było mi zapytać, więc siedziałam po cichu.- Gdzie jedziemy?- W końcu przerwałam to dziwne napięcie. Dłużej bym tak nie wytrzymała.
- Do restauracji.- Odpowiedział i na chwilę na mnie spojrzał. Znowu zapadła cisza, ale na szczęście już po kilku minutach zaparkowaliśmy pod restauracją. Louis otworzył mi drzwi i razem ruszyliśmy w stronę wejścia. Tommo rozmawiał o czymś z kelnerem, a ja stałam z boku i rozglądałam się po sali. Idealnie zgrany czerwony i czarny kolor dominował w całym pomieszczeniu. Stoliki nakryte perfekcyjnie wyprasowanymi obrusami. Pięknie... Z transu wyrwałam się dopiero, kiedy siedzieliśmy przy swoim stoliku z kartami w rękach. Jak ja tu dotarłam?- Co zamawiasz?- Znad menu wyłoniła się twarz Louisa.
- Nie wiem. Wybierz coś dla mnie.- Uśmiechnęłam się wyzywająco.- I wodę.- Dodałam, kiedy Lou wzywał kelnera.- A ja idę teraz do toalety.- Z tego wszystkiego zapomniałam się załatwić! Zabiję kiedyś Dianę, no przysięgam! Powoli wstałam od stolika i skierowałam się w stronę damskiej łazienki. W środku było tak samo ładnie, jak na sali. Swoją drogą myślałam, że rozmowa z Louisem będzie się bardziej kleić. Siedzimy cały czas w ciszy i żadne z nas nie wie jak zacząć jakikolwiek temat. Zrobiłam swoje i stanęłam przed dużym lustrem. Przecież z nim rozmawia się łatwiej, niż z innymi. Umyłam ręce i poprawiłam trochę makijaż. Wyszłam z łazienki, idąc do stolika. Zajęłam swoje wcześniejsze miejsce i wbiłam duże, czarne oczyska w jego postać. Patrzyliśmy się na siebie chwilę.- Jak długo zostajecie w Londynie?- Zaczęłam rozmowę.
- Tylko kilka dni.
- A...- I to by było na tyle.- Wiesz jak to jest, że przez telefon możemy rozmawiać godzinami, a teraz nawet minuty?- Zaśmiałam się.
- Przepraszam, to moja wina! Jestem trochę... rozkojarzony.- Dodał po chwili namysłu.
- To o czym tak myślisz?- Oparłam podbródek na dłoniach.
- O Tobie.
- Tak?- Nie, nie, nie, nie! Tylko nie to! Znowu robię się czerwona! Chłopak kiwnął lekko głową w odpowiedzi i szeroko się uśmiechnął.- To miło...
- Ty też nie jesteś specjalnie obecna.
- Ja tak mam, nie przejmuj się! Zawsze odpływam i myślę o niebieskich migdałkach.
- No to mamy wiele wspólnego.- No i koniec rozmowy. Świetnie! Na szczęście kelner przyniósł dwie porcje spaghetti.
- Smacznego.- Uśmiechnął się do mnie, kładąc talerz na stoliku.
- Dziękuję.- Również się uśmiechnęłam. Wpiłam wzrok w jedzenie, a następnie w Louisa.- Skąd wiedziałeś?
- Ale co?
- Kocham spaghetti!- Jakbym mogła, to wydarłabym się na całą sale.
- Nie wiedziałem.- Zaśmiał się Tommo. Oboje wzięliśmy się za jedzenie. Pomimo tego, że skupiałam się na talerzu, ciągle czułam na sobie wzrok bruneta.
- Czemu się tak patrzysz?- Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Dlaczego mnie to bawi?
- No bo wyglądasz słodko, jak jesz.
- Co jest wyjątkowego w moim sposobie jedzenia?
- Wszystko! Patrz!- Louis zaczął mnie naśladować. Na początek założył nogę na nogę. Chwycił widelec i łyżkę w taki sam sposób, jak ja. Nawet z tą samą gracją! Wyprostował plecy, wypychając pierś do przodu. Nie wytrzymałam, kiedy zaczął jeść. Przerażało mnie trochę, że potrafi tak naśladować ludzi.
- Wstydzę się tego, jak jem!- Wymamrotałam powstrzymując śmiech.
- Nie musisz! To jest takie kobiece i słodkie!
- Ok, ale ty więcej tego nie rób.
- Nie mam zamiaru, to dziwne. Nie wiem jak wy tak możecie. Tak ą, ę!- Zrobił dzióbek i śmiesznie machał rękami.
- Jesteś nienormalny!- Zaśmiałam się i wróciłam do jedzenia.
- Ale to jest fajne, przyznaj!
- Tak, tak...- Siedzieliśmy dwie godziny i gadaliśmy o największych głupotach. Myślałam, że ja i Louis się jednak nie dogadamy, ale nadajemy na tych samych falach! Każde z nas na początku nie bardzo wiedziało jak się zachować, ale później trochę się rozluźniliśmy. Tylko mam wrażenie, że Lou nadal się czymś denerwuje. Razem zadecydowaliśmy, że pojedziemy do niego. Brunet zapłacił i oboje wyszliśmy z restauracji, wsiadając do jego samochodu. Włączyłam radio i całą drogę prześpiewaliśmy. Uważam, że za szybko dojechaliśmy na miejsce. Fajnie się razem wygłupiało. Przy nim zapominałam o swoim małym problemie. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do mieszkania Louisa. Zdjęłam buty i przeszłam do salonu. Wszystko ze sobą grało, ale było widać, że mieszka tu facet. Nieważne... Podoba mi się ten wystrój, taki rodzinny. Usiadłam na kanapie.
- Napijesz się czegoś?- Louis oparł się łokciami o fotel.
- A co proponujesz?
- Wino?- Uśmiechnął się.
- Jasne! A kto mnie później odwiezie do domu?- Skrzyżowałam ręce na piersi.- A jak mnie nie odstawisz na czas, to Diana i Natalie Cię zjedzą.
- Wiesz co? Wątpię, żeby coś zdziałały, bo o ile mam dobre informacje, to poszły z Niallem i Harrym do klubu.
- Co?!- I nic mi nie powiedziały?! Muszę chyba z nimi porządnie porozmawiać.- A my czemu nie z nimi?- Podniosłam jedną brew. Lou usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Bo ja chciałem spędzić z Tobą trochę czasu sam na sam.
- I jak ja mam to odebrać?- Spojrzałam na niego przenikliwie.
- Jak tylko zechcesz.- Louis zaczął wodzić nosem po mojej szyi. O nie, nie, nie, to idzie w złym kierunku.- Może to zabrzmi głupio, ale zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia, wtedy w samolocie. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Nie wyobrażam sobie, że wrócisz do Polski i więcej Cię nie zobaczę. Kocham Cię...- Wymamrotał opierając głowę o moje ramie. Siedziałam bez ruchu i patrzyłam w jeden punkt przed sobą.- Alex?
- Nie Louis, to się nie uda...- Szepnęłam i powoli wstałam.
- Dlaczego? Bo jestem sławny? Bo...
- Tu nie chodzi o Ciebie.
- Alex, damy sobie razem radę.- Stanął przede mną. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Nie, nie damy. Przepraszam... Nie dzwoń do mnie więcej.- Chwyciłam szpilki w dłonie i na bosaka wyszłam z jego domu. W tych butach nie dałabym rady tak szybko iść. Nie przejmowałam się tym, że jest ciemno, że tak właściwie, to nie wiem gdzie jestem. Szłam zapłakana uliczkami Londynu i nie zwracałam uwagi na mijających mnie pijanych nastolatków. Po prostu szłam. Nie wiem czy go kocham, ale nawet jeśli, to nie mogę mu tego zrobić. Rozglądnęłam się zatrzymując na pasach. Rozglądnęłam się i powoli weszłam na jezdnię. Przeszłam na drugą stronę. Mniej więcej poznałam już okolicę. Szłam chodnikiem, aż z naprzeciwka zobaczyłam ostre, rażące mnie w oczy światło reflektorów. Usłyszałam pisk opon i poczułam przeszywający ból. Później nie było już nic. Nie czułam bólu, nie widziałam świateł, nie słyszałam pisku opon.
*Oczami Louisa*
Przekręciłem się na drugi bok. Nie mogę spać. Wyszła... Nie wiem dlaczego... Myślałem, że mnie lubi... Ba! Myślałem, że mnie kocha. Ale czego ja oczekiwałem? Że przeciętna nikomu nieznana dziewczyna, będzie ze światowej sławy piosenkarzem? Z kimś takim jak ja? Ale może to dobrze... Nie wybaczyłbym sobie gdyby musiała znosić hejty i cierpieć tylko dlatego, że jest ze mną. Jedyne co mnie martwi to to, że wracał sama po ciemku, przez Londyn. Mogło się jej coś stać! Po sypialni rozległ się dźwięk mojego telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz, Harry... Czego on chce o tej godzinie! Pewnie dzwoni pijany!
- Harry pogięło Cię dzwo...
- Alex jest w szpitalu.- Przerwał mi.
- Co?!
- Jesteśmy w szpitalu razem z Natalie, Dianą i Niallem.
- Co się stało?!- Krzyczałem do telefon w między czasie się ubierając.
- Pijany kierowca wjechał w nią na chodniku.
- Już jadę!- Rozłączyłem się i zbiegłem na dół. Wsiadłem do samochodu.
~*~
Wpadłem do szpitala i wbiegłem na odpowiednie piętro. Dziewczyny rozmawiały z lekarzem, a ja wpadłem na Hazzę.
- Co z nią?!- Dopiero teraz zauważyłem, że Diana i Nat są całe zapłakane. Przytulały się do Nialla, a on próbował je uspokoić.- Co z nią do cholery?!
- Uspokój się Louis.- Mruknął Styles. Warknąłem pod nosem i podszedłem do dziewczyn.
- Co z nią?- Moje pytanie wywołało u nich jeszcze większy płacz.- Ktoś mi kurwa odpowie?!
- Nie żyje...- Szepnęła Natalie. Nogi się pode mną ugięły. Co? Nie żyje? Ale jak to?
~*~
Później wszystko poleciało bardzo szybko. Dowiedziałem się dlaczego tak zareagowała na moje wyznanie. Była chora na białaczkę. Była w pełni świadoma, że prędzej czy później i tak umrze. Nie chciała, żebym później cierpiał. Nie chciała mnie zostawić. Ten skurwiel, który jechał po pijaku czeka na wyrok w pierdlu, a ja przysięgam, że zrobię wszystko, żeby został tam jak najdłużej. Nie mogę odwiedzać jej grobu, bo ciało zostało przewiezione do Polski. Nadal utrzymuje kontakt z Dan i Nat. Może nie ma jej ze mną ciałem, ale wiem, że duchem jest ze mną i pomaga mi w moich wyborach. Kocham ją i wiem, że ona kochała mnie. Zwykłe spotkanie, a zmieniło całe moje życie. Wakacyjna miłość, a uczucie silniejsze niż u niejednego człowieka. Forever together...
MIEJSCE DRUGIE
CZAS NA WAKACJE!
praca od
Miss You gratuluję!
Jestem Nicole Parker. Mam 19 lat. Wychowałam się w mały miasteczku Mullingar w Irlandii. Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam 13 lat. Po dwóch latach mój ojciec zmarł w wyniku wypadku spowodowanego przez pijanego kierowce. Moja rodzina nie jest mała, można powiedzieć że była największa w Mullingar w czasach kiedy to ja miałam 14 lat. Mam piętnastoletnie siostry bliźniaczki- Madison i Abigail, oraz dwudziestoletniego brata- Tyler'a Nasza rodzina nie była bogata, ale nie można było powiedzieć że byliśmy ubodzy. Ja jako szesnastolatka zaczęłam pracować jako kelnerka w małym barze mlecznym. Mój brat wtedy zaczął naprawiać rowery, czasem motocykle i tego typu rzeczy. Moja praca nie trwała za długo. Jeszcze tego samego roku przeprowadziłam się do Londynu. Czemu? Och, moi przyjaciele okazali się największymi chamami, których ta ziemia jeszcze nie widziała.
Harry Styles to taki niby „Bad boy” szkoły, Na dźwięk jego imienia nadal mrozi mi krew w żyłam. To on to wymyślił. To on wymyślił ten głupi zakład, w który wciągnął moją przyjaciółkę i chłopaka, którego kochałam. Chłopaka w którym się pierwszy raz zakochałam, z którym się pierwszy raz pocałowałam. Chłopaka z którym przeżyłam najlepsze chwile mojego życia. Kochałam go a on, on mnie po prostu wykorzystał. Dla zakładu, dla głupich pieniędzy wykorzystał moje uczucia. Później wciągnął w to moją najlepszą przyjaciółkę Julie. Ona była jedyną osobą której ufałam, której się zwierzałam, której opowiadałam o moim ojcu który nas bił, której mówiłam o wszystkich moich lękach, słabościach, z którą znałam się niemalże od przedszkola, a ona obróciła to wszystko przeciw mnie. Opowiedziała im wszystko co do tej pory ja jej mówiłam. Ale dzięki im zbliżyłam się z mamą, która może nie jest idealna, która nic nie mówiła kiedy ja dostawałam od ojca tylko patrzyła na okno z grobową miną, która nie przejmowała się nami, nie chodziła do pracy. To my jako dzieci chodziliśmy do pracy żeby mieć co jeść, gdzie spać. To im zawdzięczam. Mogłam jej wszystko opowiedzieć to co zrobił mi Niall, człowiek którego kochałam. Mogłam jej powiedzieć że prawie z nim poszłam do łóżka, a on to robił dla zakładu. Znowu ją pokochałam, znowu mogłam z nią siedzieć pijąc kakao przed kominkiem opatulając się kocem. Poszła do pracy. Wróciła do normalnego trybu życia a ja kiedy tylko mama się ustatkowała finansowo, kiedy wiedziałam że moje siostry będą miały zapewnione ciepło rodzinne, wyprowadziłam się. Nie mogłam już znieść tych wszystkich komentarzy ze strony Lee, Julie, Niall'a, Harry'ego i tego całego Zayn'a, którego prawie nie znałam. Nie mogłam znieść tych spojrzeń kiedy tylko przechodziłam po szkolnym korytarzu. Mama prowadzała mnie do różnych terapeutów ale ja nic im nie mówiłam. Teraz ufałam tylko mamie. Wyprowadziłam się do Londynu. Zaczęłam pracować w biurze jako pomocnica szefa. Miałam całkiem dobrą prace. Zaczęłam szkołę. Na początek wynajęłam sobie małe mieszkanie, ale z czasem zaczęłam budowę swojego domu. Domu piętrowego, z ogrodem i basenem, zawsze o takim marzyłam. Gdy skończyłam osiemnaście lat przeprowadziłam się tam. Uwielbiałam ten dom, lubiłam w nim przesiadywać tak jak niegdyś z mamą.
Jest 7. 30 rano w poniedziałek. Wstałam i jak zawsze przez 3 lata wykonałam poranne czynności. Byłam podekscytowana bo to dziś wyjeżdżałam na wakacje ze znajomymi. Jechaliśmy na Hawaje. Byłam tam już dwa razy z nim, a teraz jadę z przyjaciółmi. Wyjrzałam za okno i powitało mnie słońce, co jest rzadkie w Londynie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam do garderoby. Co jak co ale nie mogę założyć szortów i bluzki przed pępek jak zawsze mam to w zwyczaju, oczywiście kiedy jest ładna pogoda. Postanowiłam dzisiaj nałożyć sukienkę, którą nie dawno kupiłam w centrum handlowym.
Jak zawsze wstąpiłam do Starbucks. Kupiłam muffinkę oraz kawę. Mieliśmy spotkać się właśnie przed tą kafejką, później taksówką pojechać na lotnisko.
Usiadłam przy wolnym stoliku i czekałam na przyjaciół w międzyczasie jadłam i popijałam kawą. Po niespełna 25 minutach reszta już była i czekaliśmy na przyjazd taksówki. Byłam tak zajęta rozmyśleniami co będziemy robić na miejscu, że gdyby nie Cat, moja rudowłosa przyjaciółka, trafiłabym pod samochód.
Cat poznałam w sklepie AGD, kiedy wybierałam nowy telewizor a ona laptop. To ona pomogła mi dojść do siebie, po tych męczarniach w Mullingar. Ma 20 lat i jest urocza ale wredna. Raz kiedy wybrałam się na spacer z kolegą ona nas szpiegowała. Cóż taka już jest, ale kocham ją jak starszą siostrę, której nie miałam.
Louis chłopak Cat był nieziemsko przystojny i bardzo miły. Jest tym który pomógł mi w przeprowadzce z mieszkania do domu. Ma 23 lata i jest zabawny. Ponoć kiedyś znał Zayn'a, ale kiedy mi o nim opowiadał to nie był ten sam Zayn. Ten był miły kochający, a kiedy stracił mamę wszystko się pogorszyło i wtedy przeprowadził się do Mullingar.
Liam to ten, który ma nas pilnować. Ma 25 lat i jest ciut za poważny na swój wiek. Serio. Ale za to jest kochający. Pamiętam że kiedy mnie podwoził pod kampus, jak wychodził z domu, a jego mama wyszła za nim, on ją przytulił i dał buziaka na pożegnanie.
Choć nie są jak Juls to i tak ich kocham. W końcu to moi najlepsi przyjaciele
Kiedy podjechaliśmy na lotnisko, Liam zapłacił kierowcy i weszliśmy do budynku. Od razu kierowaliśmy się do sprawdzania biletów i paszportów. Po tym postanowiliśmy is jeszcze po kawę. Wybrałam moją ulubioną- latte. Po niecałych 15 minutach usłyszeliśmy głos mówiący żebyś poszli już na odprawę. Tak więc zrobiliśmy. Panicznie boję się samolotów, najbardziej startowania i lądowania. To jest najgorsze.
Usiadłam na miejscu przeznaczonym dla mnie. Obok mnie siedziała jakaś pani i Louis. Po usłyszeniu pip i głosie informującym o zapięciu pasów wystartowaliśmy. Wstrzymałam oddech. Kiedy go wypuściłam było już okej. Rozpięłam pasy bezpieczeństwa, wyjęłam słuchawki i wygodnie się rozłożyłam do spania.
Obudził mnie Louis mówiący o tym, abym zapięła pasy ponieważ za chwilę lądujemy. Skinęłam głową i zrobiłam co kazał. Zamknęłam oczy. Czułam jakbym znowu zasypiała ale tym razem usłyszałam ten wkurzający głos „Jesteśmy na miejscu”
Uśmiechnęłam się z wieścią że w końcu poprawnie zaczynam wakacje. Już mam nawet w głowie plan co będę robiła przez calutki miesiąc na Hawajach.
Liam właśnie wybierał numer taksówki kiedy ta przejechała dosłownie naprzeciwko mnie. Ja mądra wystawiłam rękę żeby się zatrzymał i pomachałam do reszty że już mamy podwózkę. Cat podała adres hotelu w którym się zatrzymujemy. Kierowca przywiózł nas pod sam hotel. Wręczyłam mu należną kwotę pieniędzy. Ten hotel był tak wielki jak mój dom tylko że z 5 razy większy, a uwierzcie, mój dom jest naprawdę duży. Weszliśmy do budynku gdzie przywitała nas pani w średnim wieku. Zameldowaliśmy się i poszliśmy do pokoi, Cat z Louis'em i ja i Liam oddzielnie.
Kiedy tylko się rozpakowałam, nawet nie zdążyłam usiąść dostałam sms od Cat mówiący o tym że spotykamy się za 10 minut na dole oraz żebym założyła kostium kąpielowy i wzięła wszystkie potrzebne rzeczy do opalania i kąpania się ponieważ idziemy na plaże. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zabrałam się za pakowanie torby
Leżeliśmy właśnie na leżakach popijając kolorowy napój z dziwnej szklanki. Ja wpatrywałam się w fale, Cat i Lou całowali się, a Liam albo mi się wydaje ,albo serio śpi. Właśnie przyszedł czas na zmianę ratowników. Byli przystojni, choć ten co przyszedł teraz miał masę tatuaży i kolczyków. Z daleka nie przypominał mi nikogo. Postanowiłam popływać. Powiadomiłam o tym całującą się parę, a Liam'a nie chciałam budzić.
Zrzuciłam klapki i popatrzyłam w miejsce gdzie nie było ludzi. Nie umiałam doskonale pływać dlatego wybrałam ten kawałek morza, który nie był zaludniony ponieważ nie chciałam żeby się ze mnie śmieli, ale nie zauważyłam że w tym właśnie miejscu nie można pływać. Niczego nie świadoma zanurzyłam się w wodzie i podpłynęłam kawałek. Kiedy chciałam się wynurzyć jakąś niewidzialna siła pociągnęła mnie dalej. Kiedy tylko miałam możliwość krzyczałam na ile pozwalały mi moje płuca. Nie miałam już siły. Poddałam się. Zaczęło mi brakować powietrza. Zemdlałam.
Niall's POV
Siedziałem właśnie na miejscu dla ratowników. Uwielbiam wodę. Co jakiś czas patrzyłem przez lornetkę czy nikt się nie topi. Na razie był spokój.
Po upłynięciu 5 minut znów obejrzałem całe morze, ale tym razem coś mnie zatrzymało. Zauważyłem rękę wystającą i machającą. Szybko chwyciłem lornetkę. Nie myliłem się. Tam ktoś właśnie się topił. Zeskoczyłem szybko z miejsca na którym siedziałem. Zdjąłem buty i wskoczyłem do wody. Kiedy byłem blisko tej osoby, wziąłem ją na ręce. To co zobaczyłem... To była ona, ale nie czas na rozmyślanie. Trzeba ją ratować.
Szybko popłynąłem do brzegu. Położyłem ją na piasku i sprawdziłem puls. Nie oddycha. Krzyknąłem do najbliższej osoby żeby dzwonił po karetkę, a sam zająłem się masażem serca i sztucznym oddychaniem. Po 10 minutach znów sprawdziłem puls. Tym razem było dobrze. Puls był wyczuwalny. Głęboko odetchnąłem i dopiero teraz zauważyłem kółko dookoła nas.
-Proszę się rozejść. Ona potrzebuje teraz świeżego powietrza.
Jak powiedziałem tak też zrobili. Została tylko czwórka ludzi. Podejrzewam że jej przyjaciele. Nie wierze że po tylu latach ją spotkałem. Zmieniła się. To ta osoba którą tak skrzywdziłem, a później tylko płakałem nocami. Kiedy wyjechała... dopiero wtedy zrozumiałem jak źle postąpiłem i że.. że ją kocham, ale było już za późno.
Nicole's POV
Obudziłam się w jakiejś małej białej sali. Co ja tu robię? Co się stało? Pamiętam tylko że coś ciągnęło mnie w dół i w dół, a później tylko ciemność.
Zauważyłam dużą ilość kabelków przyczepionych do mojego ciała. Chciałam podnieść rękę, ale coś ciężkiego na niej leżało. Obróciłam głowę w stronę ręki i nie mogłam uwierzyć tylko dlaczego ja nie zauważyłam przedtem tego podobieństwa. Koło mnie siedział z głową na moim łóżku ten ratownik, a raczej sam Niall Horan. Na samo wspomnienie w moich oczach pojawiły się łzy.
Musiało być późno skoro śpią. Lekko szturchnęłam Niall'a palcem. Ten tylko mruknął coś pod nosem i dalej poszedł spać. Uśmiechnęłam się. Znów lekko go pacnęłam. Tym razem otworzył oczy i kiedy uświadomił sobie że się obudziłam, uśmiechnął się.
-Wreszcie Nici, wreszcie się obudziłaś.
Nici... To zdrobnienie.. tylko on tak do mnie mówił.
-Cześć.
Delikatnie się uśmiechnęłam.
-Czekałem na ciebie..
-Jak to czekałeś? Ile byłam nieprzytomna?
-Prawie dwa tygodnie
-C-co?
- Twoi znajomi pojechali do Londynu tydzień temu, nie chcieli jechać ale ja obiecałem że będę przy tobie aż się wybudzisz i tak było. Więc teraz jeżeli chcesz mogę iść.
Leżałam tam osłupiała. Prawie dwa tygodnie? Moi znajomi pojechali? Jak ja mam się do cholery dostać do Londynu? Dlaczego to właśnie Niall siedział przy mnie? Co mnie ominęło? Mam tyle pytań, a największym pytaniem jest: Dlaczego do jasnej cholery mam motylki w brzuchu kiedy on mówi?
Kiedy wyszłam z amoku zauważyłam że Niall jest już przed drzwiami i wychodzi.
-Niall?
-Tak?
-Zostaniesz? No wiesz jeżeli chcesz albo masz czas. Jeżeli nie to..
-Zostanę.
Podszedł do mnie i usadowił się na swoim dotychczasowym miejscu. Miałam jedno pytanie.
-Niall?
-Tak?
-Ty... ty przez cały.... Ty przez cały czas tu siedziałeś?
-Byłem dwa razy w domu, ale resztę czasu... tak.
-Dziękuję.
-Nie masz za co.
-Mam. To ty mnie uratowałeś. Gdyby nie ty to nie było by mnie na tym świecie.
-Naprawdę nie masz za co. Taka moja praca.
Kiedy to powiedział między nami nastała nieprzyjemna cisza. Trwała ponad 5 minut.
-Więc... Przeprowadziłeś się tu?
-Taa, ponad rok temu i zacząłem pracę jako ratownik.
-Uhm... Co u twojej.. mamy?
-Dobrze. Mam brata.
-Serio?
-Tak, Theo. Mam nadzieję że kiedyś go poznasz.
-Ile ma lat?
-2 i pół. A u ciebie co słychać?
-Wszystko w porządku. Ułożyłam sobie życie, mam swój dom, pracę w korporacji i studiuję administrację-zarządzanie. Całkiem dobrze mi się powodzi.
-To dobrze...Um.. Masz chłopaka?
-Uhm.. Nie, a ty masz dziewczynę?
-Nie.. Nie miałem odkąd się przeprowadziłaś.
-...
-Nicole chciałem cię przeprosić. Naprawdę.. wiem że nie da się o tym zapomnieć od tak ale.. proszę chociaż spróbuj.
-Niall...
-Ja wiem co chcesz powiedzieć. Wiem wykorzystałem cię ale nie chciałem ciebie skrzywdzić. Dopiero kiedy wyjechałaś... Dopiero wtedy zrozumiałem jak źle cię potraktowałem i wiedziałem że nie mogę tak więcej żyć. Ja zacząłem cię szukać żeby powiedzieć ci co naprawdę czuję i wiem że teraz to jest ten czas.
-Niall..
-Nici ja... ja.. ja kocham cię i wiem że może jestem idiotą, że ci to mówię w szpitalu bo teraz powinienem się tobą opiekować ale wiem też że to może być ostatnia szansa, wiem że mogę cie już nie zobaczyć. Możesz kazać mi teraz wyjść, nie będę na ciebie zły bo wiem że każda dziewczyna by tak zrobiła.
Mówił tak i mówił a ja z jego słowami zaczynałam wierzyć że może zrozumiał jaką krzywdę mi wyrządzi. Może jestem głupia, ale chce mu dać szanse bo wiem że moje uczucia do niego nie wygasły, wiem że nadal go kocham. Miałam łzy w oczach.
-Niall ja też cie kocham.
Powiedziałam szeptem kiedy on nadal mówił ze spuszczoną głową. Usłyszał to, wiedziałam. Przestał mówić, spojrzał mi w oczy i delikatnie się uśmiechnął. Jego oczy. Czy on płacze? O mój boże Niall płacze. Łzy spływają mu po policzkach.
Delikatnie podniosłam rękę i tak samo delikatnie otarłam mu łzy. Uśmiechnęłam się i przybliżyłam się do niego. Starałam się zachować dla siebie chęć pocałowania go ale kiedy on się do mnie przybliżył nie wytrzymałam i musnęłam jego pełne, malinowe usta. Nadal trzymałam swoją rękę na jego policzku i delikatnie pogłaskałam policzek małym palcem. Oderwałam się od niego i popatrzyłam mu głęboko w oczy.
-Kocham cie.
-Ja ciebie też.
Po tych słowach przytuliłam się do niego.
Już wiedziałam że to nie skończy się tak szybko. Wiedziałam że będziemy naprawdę razem.
I tak zaczęła się moja przygoda z Niall'em.
Teraz przechodzę do rysunków. Uwaga uwaga. Dostałam AŻ jedną pracę. Ale za to bardzo ładną!
SOOO PIERWSZE MIEJSCE!
Rysunek wykonany przez somniis_ gratuluję! :)
NAGRODY:
1 miejsce - promowanie twojego bloga do końca października 2014 na tym blogu, Help Me (if you can), Trailer Makers, wykonanie buttonu bloga, zwiastun i szablon (zwycięzca może wybrać każdą z wymienionych rzeczy, ale również może z czegoś zrezygnować. Również jeśli ma możliwość dojazdu do Warszawy (i się mnie nie boi xD) i lubi pozować, sesja zdjęciowa (można powiedzieć, że profesjonalna)
2 miejsce -promowanie twojego bloga na tym blogu przez miesiąc, maksymalnie dwie rzeczy z wymienionych: button, zwiastun czy szablon. I jak wyżej sesja zdjęciowa.
ZWYCIĘZCÓW PROSZĘ O KONTAKT MAILOWY W DOGADANIU CO DO NAGRÓD
MAIL: martyna.kaczmarczyk15@gmail.com
GRATULUJĘ! :)
~Emily