Siedziałam na
miejscu pasażera, nie odzywając się ani słowem. W dłoni ściskała
pasek od skórzanej torebki. Harry co chwila podejmował próby
tłumaczenia, ale nie chciałam go nawet słuchać. To tylko puste
słowa... Wszystko co powiedział, tak szybko jak wleciało do moich
uszu, tak szybko też wyleciało z nich. Nie mam pojęcia co
dokładnie mówił. Wspominał coś o modest, Kendall, jakimś
skandalu. Nie obchodziło mnie to już. Okłamał mnie. Zranił mnie.
I prawdopodobnie nigdy mnie nie kochał.
Chłopak zatrzymał
auto. Podniosłam wzrok, przełykając ślinę. Mimo późnej pory i
ciemności na dworze, zauważyłam dość spory i ładny, elegancki
budynek. Poczułam, jak Harry kładzie swoją dłoń na mojej. Od
razu ją odsunęłam.
-Lyn, proszę,
wysłuchaj mnie... - Styles podjął kolejną próbę tłumaczenia,
ale nie dane było dokończyć.
-To tu? - przerwałam
mu jego wypowiedź, nie chcąc słyszeć kolejny raz nic znaczących
słów, których i tak mój mózg nie będzie chciał usłyszeć.
-Tak. Tu –
westchnął, wychodząc z auta. Chciał mi otworzyć drzwi, ale byłam
szybsza i zanim zdążył złapać za klamkę, otworzyłam drzwi i o
mało co nie walnęłam go w twarz przez przypadek. Trochę zbyt
późno na bycie dżentelmenem.
W milczeniu
podążałam za nim. Zatrzymaliśmy się przy dużych drzwiach, jak
mniemałam – wejściowych do budynku, w którym nie dane było mi
się jeszcze dowiedzieć kto mieszka. Harry nacisnął kilka razy
przycisk dzwonka. Dało się usłyszeć jak wewnątrz rozbrzmiewa
dźwięk urządzenia. Drzwi się otworzyły, lecz nie dane mi było
zobaczyć zbyt wiele, ponieważ Styles stał przede mną i zasłaniał
mi całą widoczność.
-Harry? - do moich
doszedł kobiecy głos. Zajęło mi zaledwie kilka sekund, aby
zorientować się, że należy on do Kendall. Cóż za niespodzianka?
-Mogłeś uprzedzić, że przyjedziesz. Angel jeszcze nie śpi. Nie
powinna Cię widzieć – kontynuowała swoją wypowiedź, tak jakby
miała jej nigdy nie skończyć. W pewnym momencie Harry się odsunął
tak, że bez problemu mogła mnie zobaczyć.
-Allyson? - jej oczy
rozszerzyły się nienaturalnie, kiedy mnie zobaczyło. -Po jaką
cholerę ją tutaj przyprowadziłeś? - widać było, że moja
obecność ją rozzłościła. Nie spodziewała się mojej osoby tym
bardziej w obecności Harry, który jak zdążyłam wywnioskować
miał z tym wszystkim wiele wspólnego.
-Trzeba skończyć
tą zabawę, Kendall – westchnął Harry, kładąc dłoń na karku.
-Jaką zabawę? -
zrobiła zaskoczoną minę. Jej głos był wyjątkowo bardzo
piskliwy, tak jakby na siłę próbowała brzmieć wiarygodnie.
Niestety nie udało się to jej.
-Po prostu
przyprowadź Angel – odpowiedział Styles cichym głosem. Gdybym
była dalej naiwna, tak jak byłam do tej pory, uznałabym, że jego
głos był smutny, ale nie mógł być. Zdążyłam dobrze poznać
Harr'ego i wiem kiedy udaje. Jak już mówiłam, jest naprawdę
świetnym aktorem. Może powinien pomyśleć o zmianie zawodu? Tak
czy siak by siedział w show biznesie, a może przy okazji zgarnąłby
jakiegoś oscara? Nawet mogę napisać mu scenariusz do filmu o tym,
jak sławny chłopak bawi się uczuciami biednej dziewczynki, która
chce być tylko szczęśliwa.
-Zwariowałeś?! -
Kendall uniosła głos. -Po co mam ją przyprowadzać? Nie pamiętasz
jaka była umowa? Co ona tu robi? Jesteś głupi, Harry? - mówiła
zirytowanym, spanikowanym głosem. Podczas całej tej sytuacji nie
odezwałam się ani słowem. Co właściwie miałam powiedzieć? Nic.
Nie miałam ani jednego słowa, które mogłabym powiedzieć w stronę
Kendall. Nie była warta moich słów.
-Nie mogę spać
ciociu... - w głębi korytarza usłyszałam dobrze znany mi
dziecinny głosik. Angel. Od razu chciałam tam wejść, przytulić
ją, zobaczyć czy jest cała i zdrowa. Niestety Kendall zagrodziła
mi przejście. -Ally? -dziewczynka stała za tą okrutną kobietą.
-Allyson przyjechała
tylko na chwilkę. Idź już spać Angel – zaczęła Jeneer, jednak
nie mogłam dać jej skończyć. To moja siostra. Nie ma prawa nią
żądzić.
-Przyjechałam
zabrać Cię do domu Angel – w końcu zdołałam cokolwiek
powiedzieć. Trudno mi opisać jak bardzo byłam w tamtej chwili zła
na Harr'ego i tą kobietę. Za kogo oni się uważają, że posuwają
się do takich czynów?
-Harry, zrób coś!
- pisnęła wkurzona brunetka, widząc jak Angel podchodzi do mnie, a
ja biorę ją na miejsce. Była cała i zdrowa. Na szczęcie!
-Przykro mi Kendall.
Musisz się z tym pogodzić – westchnął, odwracając się w naszą
stronę.
-Tęskniłam Ally –
Angel prawdopodobnie nie usłyszała słów Styles'a co może i było
dla niej dobre. -Ciocia Kendall powiedziała, że byłaś z Harry'm
na wakacjach. Fajnie się bawiliście? - swoimi małymi rączkami
oplotła moją szyję. Naprawdę tęskniła, tak samo bardzo jak ja
za nią. Ciocia? Co za podła kobieta!
-Z tobą bawiłabym
się o wiele lepiej – westchnęłam, robiąc kilka kroków do tyłu,
aby oddalić się od osób, które już nie istniały w moim życiu.
Nic nie mówiąc, zaniosłam Angel do auta. Posadziłam ją na tylnym
siedzeniu i zapięłam jej pasy. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie,
że nie miałam kluczyków od samochodu. Mimo, że był mój, Harry
zazwyczaj nim jeździł i to on miał kluczyki i rejestrację. Chcąc
nie chcąc, musiałam do niego po to wszystko podejść. Całe
szczęście nie było już przy nim Kendall, a on stał przy masce
auta.
-Kluczyki –
wyciągnęłam dłoń w jego stronę, nie racząc nawet na niego
spojrzeć. Nie miałam ku temu żadnych powodów. Był dla mnie
nikim. Tak samo jak pierwszego dnia, kiedy omal nie walnęłam w jego
samochód.
-Odwiozę was, gdzie
tylko chcecie – trzymał dłonie schowane w kieszeniach.
-Nie, nie odwieziesz
nas nigdzie. To moje auto i chce do niego moje kluczyki! - podniosłam
głos. Nikt nawet w najmniejszym stopniu nie mógł wyobrazić sobie
co wtedy czułam. W porównaniu do tego co działo się ze mną w
środku, na zewnątrz byłam w miarę spokojna. Najchętniej
wróciłabym się do domu panny Jeneer i roztrzaskała jej głowę o
pierwszy lepszy parapet. Nienawidziłam jej z całego serca. Tak samo
jak Harr'ego. Tylko z Harry'm było inaczej. Ufałam mu. Kochałam
go. A on o tym dobrze wiedział i przez cały czas to wykorzystywał.
Wiedział, że uwierzę w każde jego słowo. Byłam ślepa. Nie
widziałam świata poza nim. A on? On przez te kilka miesięcy bawił
się mną. Pomiatał mną na prawo i lewo, a ja tego nie widziałam.
Patrzyłam na niego jak na ósmy cud świata. Zrobiłabym dla niego
wszystko. Poił mnie tymi wszystkimi kłamstwami o miłości,
uczuciach, wspólnej przyszłości, dzieciach. Ja głupia wierzyłam
w to wszystko.
-Daj mi chociaż
powiedzieć Ci prawdę. Zasługujesz na to – westchnął z
rezygnacji, wiedząc, że nie ma szans na dyskusje ze mną. Spieprzył
po całości i nawet gdyby błagał na kolanach o wybaczenie, nie
dostałby go.
-Teraz mi mówisz,
że zasługuję na prawdę?! - podniosłam głos na chłopaka. -Co z
tobą jest nie tak, Harry? Okłamywałeś mnie na każdym kroku, a
teraz mówisz, że zasługuję na prawdę? Czy nie mogłeś pomyśleć
o tym wcześniej? Kolejny raz mnie oszukałeś. Rozumiesz co to
oznacza? To koniec. Mam dość ciebie i twoich kłamstw. Tym razem
przesadziłeś! Zawiodłeś mnie Harry. Boże, jak mogłam być tak
głupia, ufając Ci bezgranicznie i zakochując się w tobie? - z
każdym kolejnym słowem mój głos coraz bardziej drżał, a pewnym
momencie zaczął się nawet łamać.
-Lyn, ja naprawdę
nie chciałem... - zaczął mówić zrozpaczonym głosem. Nie tym
razem. Nie uwierzę w te bzdury.
-Kluczyki –
wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Nie zamierzałam z nim dłużej
rozmawiać. Nie chciałam słuchać żadnych wyjaśnień, czy
tłumaczeń. Wszystko co miałam usłyszeć, zostało już
powiedziane.
-Przepraszam –
szepnął, kładąc kluczyki na mojej dłoni. Kiedy to zrobił, od
razu się odsunęłąm i nie marnując czasu na zbędne pożegnania,
weszłam do auta. Zamknęłam za sobą drzwi i czym prędzej
odjechałam spod mieszkania Kendall, zostawiając Harr'ego samego na
podjeździe. Zasłużył.
-Lyn, czemu Harry z
nami nie pojechał? - spytała cichutkim głosem Angel. W tym
wszystkim zapomniałam o niej. Była najważniejszym pionkiem w grze
Harr'ego. A ja byłam celem. Miał mnie usunąć z tego świata.
Pokazał mi doskonale, że nie nadaję się tutaj i mam wracać tam
skąd przyszłam. Dostałam odpowiedź na prawie wszystkie moje
pytania. Zostało tylko jedno. Czemu Harry szukał mnie, kiedy
zerwałam umowę i wróciłam do Chicago? W jego świecie przestałam
już istnieć. Nie byłam dla nikogo zagrożeniem, więc czemu mnie
znalazł. W dodatku po moim powrocie pomagał mi ponownie wbić się
na listy przebojów, a teraz tak po prostu wyrzucił mnie ze swojego
życia, udając na samym końcu, że nie zrobił nic złego i jest
niewinny.
-Harry... -
mimowolnie westchnęłam cicho na samą myśl o chłopaku. -Harry
zostaje tutaj, a my wrócimy do domu – powiedziałam spokojnie,
prowadząc auto. Mój wzrok był skupiony na jezdni, jednak myślami
byłam zupełnie gdzie indziej.
-To co z nim się
teraz stanie? Zostanie tutaj, kiedy my będziemy w waszym mieszkaniu?
- dopytywała dziewczynka. Taka właśnie była Angel... Ciekawska
tak samo bardzo jak ja.
-Nie Angel. My
wrócimy do domu do Chicago. Mama i Mike bardzo stęsknili się za
tobą – starałam się zachować spokój. Wiedziałam, że mam
tylko dwie opcje do wyboru. Powrót do Harr'ego, albo powrót do
matki. Nad pierwszym nawet nie mam co się zastanawiać. Nie mogę
wrócić do niego. Zostaje mi druga opcja. Matka, co równa się z
tym, że będę musiała jej wybaczyć, co jest bardzo trudne.
Przynajmniej będę musiała dobrze udawać. Co jak co, ale to
potrafię zrobić. Kilka miesięcy w związku dla umowy z Harry'm
nauczyło mnie gry aktorskiej, a teraz mogę to ponownie wykorzystać.
Jednak nigdy nie zapomnę zła, które mi wyrządziła. Takich rzeczy
się nie zapomina. Prędzej wybaczę, niż zapomnę.
Z tyłu samochodu
słyszałam spokojny oddech. Dosłownie na sekundę odwróciłam
wzrok, aby sprawdzić czy już śpi. Niestety ta sekunda wystarczyła,
aby stracić panowanie nad kierownicą. Kiedy poczułam, że tracę
kontrolę i samochód mimowolnie skręca w bok, zaczęłam panikować.
Nerwowo kręciłam kierownicą, próbując wyprostować koła
samochodu i wrócić na odpowiedni pas jazdy. Czułam, że pomału
udaje mi się przejąć kontrolę nad samochodem. Odetchnęłam z
ulgą, kiedy zaczęłam wjeżdżać na mój pas. W tym wszystkim nie
zauważyłam jednego – jadącego samochodu z naprzeciwka, który
niewyobrażalnie szybko zbliżał się w moją stronę. Ponownie
zaczęłam panikować i nim zdążyłam wjechać całym autem na
odpowiedni pas, auto z naprzeciwka ogromną siłą walnęło w mój
samochód. Poczułam ból. Nic więcej tylko ból. Trudno mi określić
w którym miejscu. Bolało mnie wszędzie. Zmęczenie ogarnęło cały
mój organizm. Wiedziałam, że nie mogę zamknąć oczu. Musiałam
walczyć. Niestety, to było silniejsze. Zamknęłam ciężkie
powieki, nie czując już nic. Przegrałam.
jeśli będzie pod tym rozdziałem więcej niż 30 komentarzy, kolejny rozdział pojawi się w piątek 30.01. Inaczej 04.02
_________________________
Hej misie. Co u was słychać? Brakowało mi tych notek i mówienia wam o wszystkim i o niczym xD
Jeśli wasze komentarze dadzą mi ogromnego kopa, to zbiorę w sobie wszystkie siły i będę pisać więcej. Poza tym cieszę się, że zostały starzy kochani czytelnicy, jak i zarówno doszli Ci nowi. To dla mnie wiele znaczy. Jak zdążyłam zauważyć, zwiastun się podobał, więc cieszę się jeszcze bardziej! <3
P.S dodałam 30 minut przed czasem!