Ostatnim tropem jaki znaleźli
policjanci był szalik Angel. Potem nie było nic. Dosłownie nic.
Wiadomość o zaginięciu mojej siostrzyczki trafiła do mediów. Na
granicach robili kontrole, całe miasto było przeszukiwane, lasy,
łąki, rzeki. Zresztą nie tylko w Londynie trwały poszukiwania.
Cała Wielka Brytania była w to wmieszana. Zdjęcia Angel były
porozwieszane na co drugim słupie i w każdym sklepie na drzwiach.
Czy miało to sens? A jeśli ona już nie żyje? Jeśli to wszystko
na marne? Angel jakby rozprysnęła się w powietrzu. Była i jej nie
ma. Jakby nigdy nie istniała. Po prostu zniknęła.
-Niestety nie mamy żadnych nowych
informacji. -odezwał się w moją stronę policjant, kiedy kolejny
raz zapytałam czy coś znaleźli.
-To niewiarygodne, że oprócz tego
jednego szalika nie ma nic więcej. A może Angel wcale nie zaginęła?
-dobra, to było dziwne. Jak nie zaginęła? Przecież jej nie ma!
-Co ma pan na myśli? -czy policjanci
są aż tak głupi? Mojej siostry nie ma od pięciu dni.
-Nie wiem. Hmm... Może to, że pani
dobrze wie, gdzie jest Angel i tylko upozorowała jej zaginięcie,
aby zrobić zamieszanie? -co do cholery? Nie, on tego nie mógł
powiedzieć.
-Jak pan śmie tak mówić?! W życiu
nie wykorzystałabym mojej siostry do czegoś takiego! Jest pan
bezczelny! -zaczęłam na niego krzyczeć, a po chwili zaczęłam
desperacko okładać jego klatkę piersiową pięściami. Powstrzymał
mnie Harry, odciągając mie od mężczyzny i mocno mnie przytulając.
Płakałam. Funkcjonariusz wyprowadził mnie z równowagi. Jak mógł
zarzucać mi takie rzeczy?
-Przepraszam. Powiedziałem to tylko,
aby sprawdzić pani reakcję. Nie twierdzę, że pani ukryła Angel.
Musiałem tylko sprawdzić jak zareaguje i nie zauważyłem nic
podejrzanego. -zaczął się tłumaczyć, lecz to wcale nie zmieniło
mojego zdania na jego temat. Z całego serca go nienawidziłam.
Harry zabrał mnie do mojego
mieszkania. Nie byłam w nim od pięciu dni, głównie z tego powodu,
że do Londynu przyjechała „moja matka”. Mike ją tu ściągnął.
Stwierdził, że powinna tu być, zresztą kiedy dowiedziała się o
zaginięciu Angel, sama też chciała bardzo przyjechać. Jedyne co
mogłam jej zaoferować to niewygodna kanapa w salonie. Nie
pozwoliłam jej wpuszczać do mojego pokoju. Nie chciałam się też
z nią spotkać, jednak musiałam zabrać kilka rzeczy z mieszkania,
ponieważ w domu Harr'ego nie miałam zbyt wielu swoich ubrań,
jedyne parę rzeczy, których nie zabrałam, wyprowadzając się
ponad miesiąc temu.
Gdy weszliśmy do mieszkania, matka
siedziała w kuchni, a Mike w salonie przed telewizorem. Nie
zamierzałam iść się przywitać. Od razu poszłam z Harry'm do
mojej sypialni i do niewielkiej walizki spakowałam kilka pierwszych,
lepszych rzeczy. Nie zamierzałam wybierać czegoś szczególnego.
Wystarczyło, aby rozmiar się zgadzał. Nie wybierałam się na
pokaz mody, a w tym momencie miałam większe zmartwienia niż to,
czy bluzka pasuje do spodni, butów, czy torebki. Gdy zbieraliśmy
się już do wyjścia, w korytarzu pojawiła się kobieta, która
mnie urodziła.
-Allyson... -zaczęła mówić cichy,
głosem. Zignorowałam to. Nawet nie odwróciłam się w jej stronę,
tylko kontynuowałam zapinanie płaszcza. -Przepraszam. -dodała,
kiedy miałam zamiar opuścić mieszkanie. Poczułam jak Harry
mocniej ściska moją dłoń. To zdecydowanie nie był odpowiedni
czas na kłótnie, ale z drugiej strony nie mogłam tego zignorować.
-Daruj sobie, ok? -odważyłam się
odezwać.
-Córeczko... -ponownie zaczęła.
-Nie mów tak do mnie. Nie jestem już
twoją córką. Sama to powiedziałaś. Zapomniałaś?
-odpowiedziałam jej, sztucznie się uśmiechając. Było mi wszystko
jedno, jak zareaguje na to. Może mnie zwyzywać, uderzyć,
cokolwiek. Mam ją naprawdę w głębokim poważaniu.
-Przepraszam, żałuję tego.
-powiedziała cicho.
-Żałujesz? Gratuluję, że do tego
doszłaś. Tylko trochę za późno. -nie chcąc z nią dłużej
rozmawiać, wyszłam z mojego własnego mieszkania, a Harry zaraz za
mną. Miałam dość wszystkiego. Szłam dość szybko. Chciałam być
jak najdalej od tej parodii wspaniałej rodziny.
-Hej, nie denerwuj się. -Harry
przytulił mnie, kiedy byliśmy już na dole.
-Nie nawidzę jej! -mimowolnie
podniosłam głos. Byłam bardzo zła.
-Wiem to skarbie. Ale mamy teraz
większe zmartwienia na głowie niż ta kobieta. Nie ma sensu psuć
sobie już i tak bardzo poszarpanych nerwów. -próbował mnie
uspokoić. Trochę mu się udało. Nie kontynuując tematu, włożyłam
niewielką walizkę do bagażnika, a sama zajęłam miejsce pasażera.
Próbowałam ochłonąć jednak do moich myśli wracały wydarzenia
sprzed kilku miesięcy. Nie mogłam zapomnieć jak potraktowała mnie
własna matka. Uderzyła mnie. Poniżyła mnie. W dodatku już raz
jej wybaczyłam. Starałam się zapomnieć o jej wcześniejszych
błędach, jednak za drugim razem nie mogłam już jej darować.
Dałam jej szansę, której nie wykorzystała. A teraz, kiedy
przyszły ciężkie chwile wraca jak pies z podkulonym ogonem i śmie
nazywać mnie swoją córką, zapominając, że wcześniej się mnie
wyparła. Nie, nie mogę jej tego tak po prostu darować. Nigdy jej
tego nie wybaczę. I zaginięcie Angel jej w tym ani trochę nie
pomoże. Martwię się o siostrzyczkę, ale to nie sprawi, że
przebaczę matce.
-Lyn. -Harry dotknął mojego ramienia,
sprawiając, że powróciłam myślami do rzeczywistości. -Wiem, że
tym się zadręczasz. Nie możesz tego robić. Nie teraz. -dobrze
wiedział z jakiego powodu się zamyśliłam. To tak jakby czytał mi
w myślach. Byliśmy tak blisko, że rozumieliśmy się bez słów.
-Jest mi z tym ciężko Harry.
-westchnęłam wpatrując się w przestrzeń. Byliśmy pod
mieszkaniem Harr'ego, jednak nie wychodziliśmy z samochodu.
-Wiem Lyn. Dobrze o tym wiem. Widzę,
że ciągle o tym myślisz, że to Cię przytłacza. Chciałbym
zabrać od Ciebie te myśli, ale nie mogę. I nikt inny też tego nie
zrobi. Sama musisz się z nimi uporać, pokazać samej sobie, że
jesteś silna, bo one będą wracać ciagle. -dobrze wiedziałam, że
ma rację. Jeśli pozwolę im objąć przewagę nad moim umysłem,
nigdy się nie podniosę. Muszę walczyć sama ze sobą. W ostatnim
czasie wydarzyło się dużo złego i teraz to wszystko się
skumulowało i zaatakowało moje myśli. Nie mogę temu pozwolić
wygrać.
-Dziękuję, że jesteś. -spojrzałam
się na chłopaka i złapałam go za rękę. On uśmiechnął się do
mnie smutno. Wiedziałam, że przeżywa to równo mocno jak ja, ale
jest silniejszy. Zresztą ostatnie wydarzenia dotknęły każdego z
naszego otoczenia. Odwołano koncerty, nagrania, wywiady, sesje.
Wiadomość o zaginięciu Angel została podana w mediach. Oczywiście
nie zapomniano dodać, że to moja siostra, a ja jestem dziewczyną
Harr'ego. To wszystko podsyciło. Mimo, że dużo osób zaangażowało
się w poszukiwania, to również powstało mnóstwo fałszywych
plotek.
Weszliśmy do mieszkania chłopaka.
Styles zajął się odgrzewaniem wczorajszej kolacji, a ja usiadłam
w salonie przed telewizorem. Nie włączyłam jednak urządzenia.
Wpatrywałam się tępo w ekran, próbując zrozumieć, dlaczego mnie
to spotkało. Dlaczego to spotkało Angel?
-Lyn... -poczułam na moim ramieniu
dłoń Harr'ego. -Chodź do jadalni. -powiedział łagodnie, jakby
bał się, że jego słowa mogą mnie zaboleć.
Bez słowa wstałam i poszłam do
jadalni, gdzie usiadłam naprzeciwko chłopaka. Cicho westchnęłam,
patrząc na talerz. Nie byłam głodna. Nie miałam siły operować
sztućcami, a co dopiero zmusić mój organizm, aby cokolwiek
przełknąć.
-Skarbie... -kiedy usłyszałam głos
Harr'ego, niepewnie podniosłam na niego wzrok. -Musisz zjeść
chociaż połowę. Rano zjadłaś tylko jedną kanapkę, a potem już
nic. -zacisnęłam usta w wąską linię i pokręciłam głową. Nie
chciałam. Harry ciężko westchnął, po czym wstał i usiadł na
krześle obok mnie, nabierając na mój widelec trochę makaronu.
Zmarszczyłam brwi, widząc jego poczyniania.
-Otwórz buzię. -powiedział całkiem
poważnie. Więc chciał mnie nakarmić? Na początku myślałam, że
żartuje, jednak kiedy zobaczyłam jego poważny wyraz twarzy i to,
że wciąż trzyma widelec przy moich zamkniętych ustach,
wiedziałam, że nie mam już nic do powiedzenie.
Po kolacji poszliśmy do salonu.
Starałam się zająć czymś moje myśli, więc włączyłam laptopa
i zaczęłam czytać teksty nowych piosenek. Całkowicie nie mogłam
się na tym skupić, nie miałam pojęcia o czym one są. Harry
natomiast włączył telewizję na jakimś programie z informacjami.
Odłożyłam laptopa na stolik. Chciałam wtulić się w ciało
Styles'a, ale zetknęłam się z samym powietrzem. Pewnie poszedł do
łazienki. Spojrzałam na ekran telewizora, gdzie mój wzrok przykóło
jedno hasło „Czy Angel jeszcze żyje?”. Chwile później
reporter zaczął opowiadać o zaginięciu mojej siostry, mówią, że
policja nie ma żadnych nowych informacji. Mocno zacisnęłam usta i
sięgnęłam po pilot, po czym wyłączyłam telewizor. Nie chciałam
tego słuchać. Nie chciałam żeby to było prawdą. Wolałabym
gdyby to był tylko koszmar, z którego nie mogę się obudzić.
Kiedy zdałam sobie sprawę, że tym koszmarem jest moja
rzeczywistość, mocno cisnęłam pilotem o ścianę, sprawiając, że
rozleciał się na kawałki. Chwilę później to samo zrobiłam z
porcelanowym talerzykiem, leżącym na stoliku i dwoma szklankami.
Rozbiły się na wiele małych kawałków, robiąc przy tym duży
hałas. Chciałam sięgnąć po kolejną rzecz, jaką był duży,
szklany wazon, jednak poczułam, jak obejmują mnie silne ramiona,
powstrzymując przed jakimkolwiek ruchem.
-Puść mnie! -zaczęłam się szarpać,
próbując uwolnić się z ramion Harr'ego. Ten jednak obrócił mnie
w swoją stronę i mocno przytulił. Nie miałam siły z nim walczyć.
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczęłam cicho łkać.
Harry natomiast jedną ręką gładził mnie po plecach, starając
uspokoić mnie. Nie wiem ile tak staliśmy. Pięć minut, może
dziesięć, albo pół godziny. Przez ten czas zdążyłam się
uspokoić.
-Nie chcę takiego życia Harry.
-szepnęłam, podnosząc wzrok na chłopaka.
-Ona się znajdzie, obiecuję Ci to.
-złożył pocałunek na moim czole. Cicho westchnęłam, ponownie
się w niego wtulając.
-Nie mam już siły. Dlaczego akurat
ona? -mój głos ponownie zaczął się łamać. Byłam tak słaba.
Nie dostałam odpowiedzi. Ani ja, ani Harry jej nie znaliśmy.
***
Czekałam w sypialni na Harr'ego, który
brał prysznic. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Pewnie to znowu Niall z pytaniem „jak się czuję”. Leniwie
sięgnęłam po komórkę, która leżała na szafce. Przejechałam
palcem po ekranie, odblokowując go. Nie myliłam się, dostałam
wiadomość, jednak nie była ona od Niall'a. Nieznany numer. Nigdy
wcześniej nie dostałam od niego żadnej wiadomości. Zmarszczyłam
brwi, przyglądając się cyferkom. Po chwili otworzyłam wiadomość.
„Wszystko ma swoją cenę. Sława
też.”
_______________________
Witajcie kochani!
Pamiętacie jeszcze o tym opowiadaniu? Dwadzieścia minut temu pomyślałam sobie, że skoro jestem w domu i odrobiłam już wszystkie lekcje, to może dokończę dawno zaczęty rozdział DFM i jest! Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział, ale mam nadzieję, że niedługo. Nie zaczęłam go nawet, ale wiem co w nim będzie od początku do końca, więc może jeśli się zbiorę to nawet w internacie w tygodniu napiszę coś, oczywiście jeśli nie będę miała nic zapowiedziane do szkoły... Poza tym tam piszę na tablecie, więc będzie wolniej. "Wszystko ma swoją cenę." Szkoła też xD Przez ten cholerny internat i to, że chodzę do dobrej szkoły w Warszawie nie mam na nic czasu bo nauki mam bardzo, bardzo dużo...
No to tyle, do napisania!
Emily ;)