Długo myślałam nad zorganizowanie jakiegoś konkursu i w końcu mam. Wczoraj zaczęły się wakacje, więc mam nadzieję, że miło je spędzicie!
Dobra, teraz przejdę do konkretów.
Są dwie kategorie konkursu: one shot i rysunek.
Więc z One Shot'em chodzi o to, aby napisać krótkie (minimum 3 strony, maksimum 10 stron) opowiadanie związane z tematyką wakacyjną i przynajmniej z jednym członkiem z następujących zespołów: One Direction, 5 Seconds of Summer, The Vamps, The Janoskians. Stwierdziłam, że będzie dla was łatwiej, bo o ile lubicie 1D (bo w końcu czytacie to opowiadanie o nich) to może jest ktoś o kim wolicie bardziej napisać.
A z rysunkiem chodzi o to, żeby narysować naszą parę Halyn (dla jasności Harry i Lyn) . Chyba nie muszę tłumaczyć szczegółów bo to jest oczywiste. Technika jest dowolna, ołówek, kredki, dlugopis, flamaster, farby, wyklejanka czy cokolwiek wam przyjdzie do głowy.
Więc teraz regulamin w skrócie:
ONE SHOT
1. Praca musi być związana z wakacjami i z przynajmniej jednym członkiem podanych zespołów One Direction, 5 Seconds of Summer, The Vamps, The Janoskians.
2. Praca musi być tylko i wyłącznie waszego autorstwa.
3. Prace wysyłajcie na maila martyna__11@onet.eu o temacie "KONKURS"
4. Prace można wysyłać do 31 lipca.
5. Opowiadanie musi mieć co najmniej 3 strony a4 dokumentu tekstowego i maksimum 10 stron a4.
6. Każda wysłana praca musi być w dokumencie tekstowym, nie przyjmuje rękopisów.
7. Zwycięska praca będzie opublikowana na tym blogu, więc zgłaszając się, zgadzasz się na publikacje swojej pracy jeśli będzie taka potrzeba.
8. Prace wysyłajcie w załączniku, a w treści wpiszcie wzór zgłoszenia.
RYSUNEK:
1. Na pracy musi być Harry i Lyn (Harry Styles, Selena Gomez)
2. Praca musi być tylko i wyłącznie waszego autorstwa.
3. Prace wysyłajcie na maila martyna__11@onet.eu o temacie "KONKURS"
4. Prace można wysyłać do 31 lipca.
5. Technika dowolna.
6. Zwycięska praca będzie opublikowana na tym blogu, więc zgłaszając
się, zgadzasz się na publikacje swojej pracy jeśli będzie taka potrzeba.
7. Prace wysyłajcie w załączniku, a w treści wpiszcie wzór zgłoszenia.
WZÓR ZGŁOSZENIA:
1. Imię, Nazwisko, bądź jeśli wolisz nazwa z bloggera.
2. Wiek
3. Adres bloga (jeśli prowadzisz)
4. Kategoria (one shot/rysunek)
5. Tytuł twojej pracy (Tylko w przypadku opowiadania)
NAGRODY:
1 miejsce - promowanie twojego bloga do końca września 2014 na tym blogu, Help Me (if you can), Trailer Makers, wykonanie buttonu bloga, zwiastun i szablon (zwycięzca może wybrać każdą z wymienionych rzeczy, ale również może z czegoś zrezygnować. Również jeśli ma możliwość dojazdu do Warszawy (i się mnie nie boi xD) i lubi pozować, sesja zdjęciowa (można powiedzieć, że profesjonalna)
2 miejsce -promowanie twojego bloga na tym blogu, maksymalnie dwie rzeczy z wymienionych: button, zwiastun czy szablon. I jak wyżej sesja zdjęciowa.
3 miejsce - promowanie twojego bloga na tym blogu, jedna rzecz z wymienionych: button, zwiastun, czy szablon. Jak wyżej sesja zdjęciowa.
Mam nadzieję, ze napisałam wszystko co najważniejsze, jednak jeśli ma ktoś jeszcze jakieś pytania to zapraszam na aska , bądź twittera . :)
sobota, 28 czerwca 2014
czwartek, 26 czerwca 2014
Don't Forget Me || Rozdział 4
Rozdział ze specjalną dedykacją dla Lary, która ma dzisiaj urodziny. Wszystkiego najlepszego skarbie <3
Życzę Ci duuużo szczęścia i spełnienia marzeń, spotkania idoli !
Wiem, że jestem słaba w składaniu życzeń...
Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział usprawiedliwi mój brak umiejętności składania życzeń :))
"Cities and woods are flying
I leave the world behind
People are talking and talking
But I don't mind"
I leave the world behind
People are talking and talking
But I don't mind"
~.~
-Jak ty sobie teraz to wszystko
wyobrażasz? Ty mieszkasz w Londynie, ja w Chicago. To trochę
daleko, prawda? -spytałam się Harr'ego, gdy siedzieliśmy w moim
pokoju i oglądaliśmy jakiś denny serial. To dopiero pierwszy dzień
naszego prawdziwego związku, a my już nie mamy co robić, tylko
oglądać telenowele, jak jakieś stare małżeństwo.
-Myślałem, że wrócisz ze mną do
Londynu. -odpowiedział, przekręcając się w moją stronę.
-Nawet jeśli bym chciała, to
trochę mało realne. Nie mam już mieszkania w Londynie, a nie stać
mnie teraz na wynajęcie czegoś. Mama na pewno nie będzie chciała
mi pomóc w tej sprawie. Wiem, że nie chciałaby, abym znowu
wyjechała. -wytłumaczyłam chłopakowi, który uśmiechnął się
na moje słowa, co było dziwne. Ja nie widziałam żadnego powodu do
szczęścia w tej sytuacji.
-Wcale bym nie chciał, żebyś
wynajmowała mieszkanie w Londynie. Chciałbym, żebyś wróciła ze
mną do mojego mieszkania. -jeszcze szerzej się do mnie uśmiechnął
i jedną ręką odgarnął niesforne kosmyki, spadające na moją
twarz.
-Umm... nie sądzisz, że to by było
trochę dziwne? Nie jesteśmy ze sobą długo i już chcesz ze mną
mieszkać? -to wszystko wydawało mi się zbyt piękne, żeby było
prawdziwe.
-Daj spokój Lyn. Znamy się prawie
rok. Nie raz spałaś ze mną w jednym łóżku. Skoro i tak spędzimy
razem całe życie, to czemu nie możemy razem mieszkać? Co to
różnica czy teraz, czy za rok, czy kiedyś tam. -próbował mnie
przekonać. Może i miał rację, jednak dla mnie nadal to wszystko
było zbyt idealne.
-Oh, całe życie? Podobno jestem
irytująca. Nie wiem czy wytrzymasz ze mną całe życie. -zaśmiałam
się z jego słów.
-Taa, i właśnie w takiej irytującej
dziewczynie się zakochałem. -pocałował czubek mojego nosa, co
było bardzo słodkie. Trudno mi było uwierzyć, że to dzieje się
naprawdę. Nigdy nie śmiałam marzyć o tym, że Harry mnie pokocha.
To było zbyt nierealne marzenie. -I nie wyobrażam sobie życia bez
tej irytującej dziewczyny. -dodał muskając moje usta. Zabrakło mi
słów, abym cokolwiek mu odpowiedziała. Jako odpowiedź chciałam
wpić się w jego usta, jednak przerwało mi coś, a raczej ktoś.
-Harry! -pisnęła Angel, widząc
chłopaka na moim łóżku.
-Cześć Angel. -Hazz odwrócił się w
jej stronę i szeroko się uśmiechnął.
-Co ty tutaj robisz? -pytała
podekscytowana jego widokiem dziewczynka, siadając koło niego na
łóżku.
-Leże, nie widzisz? -zaśmiał się ze
swoich słów. Rzeczywiście, takie śmieszne.
-Widzę. Wybaczyła Ci? -zaczęła
dopytywać się Angel.
-Skoro tu jestem, to chyba logiczne, że
wybaczyła. -rozmawiali tak, jakby wcale mnie tam nie było.
-To fajnie. -dziewczynka uśmiechnęła
się do Harr'ego. -Tylko jej nie zrań. Nie chcę, żeby Ally przez
Ciebie płakała.
-Angel, mama Cię woła. -wymyśliłam
beznadziejną wymówkę, aby tylko pozbyć się młodszej siostry.
-Wcale nie. -wystawiła mi język.
Czasami była naprawdę irytującym dzieckiem. Podobno ja też byłam,
więc nie mam się czemu dziwić...
-Na prawdę wołała Cię mama.
-odezwał się Harry, na co dziewczynka opuściła ze zrezygnowaniem
pokój. -Płakałaś przeze mnie? -spytał się, gdy zostaliśmy
sami. Nie chciałam odpowiadać na to pytanie. To przeszłość, o
której chce zapomnieć. Spuściłam głowę w dół i próbowałam
uniknąć odpowiedzi. -Spójrz na mnie. -podniósł mój podbródek
do góry, zmuszając mnie, abym patrzyła się prosto w jego oczy.
-Płakałaś przeze mnie? -powtórzył swoje pytanie.
-To nie przez Ciebie. To przez to, że
nie byłam świadoma, że odwzajemniasz moje uczucia. -wyjaśniłam
mu, próbując uniknąć kontaktu wzrokowego, co było trudne. Mimo,
że był już prawdziwym moim chłopakiem, nadal uważałam na swoje
słowa. Bałam się, że ten czar nagle pryśnie i wrócimy do tego
co było. Bałam się, że może on jednak mnie nie kocha. Że może
dobrze blefuje, a tak naprawdę chodzi mu tylko i wyłącznie o jakąś
cholerną umowę, o której ja nigdy nie powinnam się dowiedzieć.
Wiem, że są to najgorsze scenariusze i wiem też, że powinnam
zaufać Harr'emu. Jest tutaj ze mną i twierdzi, że mnie kocha, więc
czemu nie potrafię tego po prostu zaakceptować i zapomnieć o
przeszłości?
-Czyli przeze mnie. -westchnął,
puszczając moją twarz. Wstał z łóżka i podszedł do okna. Przez
chwilę wpatrywał się w coś za szybą. Położył swoje dłonie na
karku i podniósł głowę do góry tak, że pewnie mógł zobaczyć
sufit. -Wtedy, kiedy zobaczyłem rany na twoich nadgarstach, to też
było przeze mnie, albo jak ty wolisz to nazywać, przez to, że nie
wiedziałaś, że Cię kocham? -odwrócił się w moją stronę,
jednak wciąż zachowywał dystans między nami. Nie miałam pojęcia
co powinnam mu odpowiedzieć. Wyglądał na zdenerwowanego, nie
chciałam powiedzieć czegoś, co jeszcze bardziej wyprowadzi go z
równowagi. Pokiwałam twierdząco głową, bojąc się jego reakcji.
-Kurwa. -przeklnął cicho pod nosem,
po czym znowu odwrócił się w stronę szyby. Położył dłonie na
parapeci i patrzył się przez kilka sekund na podłogę. Po chwili
jednak podszedł do mnie u ukucnął przede mną. Położył swoje
dłonie na moich kolanach i spojrzał się w górę, szukając
wzrokiem moich oczu. -Przepraszam. -szepnął i ułożył swoją
głowę na moich udach. On naprawdę tego żałował. Co do tego nie
miałam żadnych wątpliwości. Moje dłonie znalazły się we
włosach Harr'ego.
-Nie wracajmy do tego. Zapomnijmy o
przeszłości. -poprosiłam go, delikatnie bawiąc się jego włosami.
Harry pokiwał twierdząco głową, wciąż klęcząc przede mną i
trzymając swoją głowę na moich kolanach. Po chwili wstał i
usiadł koło mnie, pewnie było mu niewygodnie.
-Czy ty masz blizny? -spytał po chwili
ciszy.
-To nie ma żadnego znaczenia. Nie
rozmawiajmy o tym, proszę. -nie był to zbyt przyjemny temat.
Chciałam go jak najszybciej skończyć. Harry jednak sięgnął moją
lewą dłoń, po czym podciągnął rękawy mojej bluzy do góry.
Nawet ślepy zauważyłby blizny. Przez chwilę przyglądał się
śladom, po czym przyłożył niegdyś rozcięte miejsce do swoich
ust i musnął nimi blizny. -Przepraszam. -ponownie wyszeptał.
-Kocham Cię. -wymsknęło się z moich
ust. Miałam mu zamiar odpowiedzieć „nie przepraszaj mnie więcej
za to”, jednak powiedziałam coś zupełnie innego.
-Kocham Cię. -odpowiedział, całując
mój policzek.
-Wcale mnie mama nie wołała! -do
pokoju ponownie wpadła Angel z obrażoną miną. -Mogliście
powiedzieć, żebym sobie poszła, bo chcecie się całować. Nie
musieliście mnie okłamywać. -mówiła obrażonym głosem.
-Nie zdążyliśmy się pocałować. Za
krótko Cię nie było, więc jeśli chcesz, to możesz wyjść.
-zażartował Harry, a ja delikatnie walnęłam go w ramię.
-Nie słuchaj go Angel. Gada głupoty,
możesz zostać. -byłam zawstydzona tym, że mówił przy mojej
siedmioletniej siostrze, że potrzebuje więcej czasu na pocałowanie
mnie.
-Angel! -usłyszeliśmy wołanie mojej
mamy, dochodzące od strony drzwi, które po chwili się otworzyły.
Matka stała w drzwiach. Ze skrzyżowanymi dłońmi na klatce
piersiowej, przyglądała się Harr'emu.
-Dzień dobry. -przywitał się
grzecznie Hazz.
-Kim on jest? -spytała się surowym
tonem. Poczułam się, jak nieodpowiedzialna nastolatka.
-To chłopak Ally. -odpowiedziała za
mnie Angel, co nie było zbyt dobrym rozwiązaniem.
-Allyson ma usta i język. -odezwała
się szorstko do Angel. Jak ta kobieta może odzywać się takim
tonem do własnej córki? Gdzie ona ma uczucia? Ah, już dawno się
ich pozbyła.
-To jest Harry, mój chłopak.
-odezwałam się spokojnie w stronę matki.
-Nie powiedziałaś, że przyjdzie.
-mówiła wciąż poważnym i surowym tonem.
-Jestem już pełnoletnia. -użyłam
dość pospolitego argumentu.
-Co z tego, że jesteś już dorosła?
Mieszkasz pod moim dachem i nie życzę sobie, żebyś przyprowadzała
tutaj jakiś chłopaków. -miała grobową minę, trudno było
cokolwiek z niej wyczytać. Traktowała mnie, jak gówniarę. Przez
kilka lat nie obchodziło ją co się ze mną dzieje, a teraz kiedy
postanowiłam wrócić do niej, bo niby żałowała swojej decyzji,
robi mi awanturę o chłopaka? Jak można być aż taką... Z powodu,
że mam szacunek do ludzi, nie dokończę tego zdania, bo nie
chciałabym używać w jej przypadku wulgarnych określeń.
-On nie jest jakimś chłopakiem.
-postanowiłam postawić się jej.
-Nathan nie był jakimś chłopakiem.
Każdy inny, jest nikim w moich oczach. -powiedziała to z wyższością
w głosie i jej postawie. Jak można być taką egoistką? Nat jest
dla niej kimś bo ma kase. Gdyby tylko wiedziała, że Harry ma o
stokroć więcej kasy, niż jej „ulubiony” Nat. Spojrzałam się
na Harr'ego. Wiedziałam, że uraziły go te słowa. Zacisnął mocno
usta, aby nie powiedzieć o kilka słów za dużo. -Chcę, żeby on
poszedł sobie stąd. -przesadziła tymi słowami.
-Pójdę z nim. -nie bałam się jej
sprzeciwić. Wiedziałam, że nie spodoba jej się to, co
powiedziałam, ale nie miałam pojęcia, że aż tak zareaguję. Gdy
tylko wypowiedziałam to zdanie, poczułam siarczyste uderzenie w
policzek. Jak mogła? Była moją mamą. Ona... ona nie jest już
moją matką. Odsunęłam się na kilka kroków od niej. Harry od
razu znalazł się przy mnie i mnie objął. To było straszne. Jak
ona mogła to zrobić? Spodziewałam się, że mogła wreszczeć,
robić mi awantury, ale żeby uderzyć? To szczyt wszystkiego.
-Pójdę z nim. -powtórzyłam jeszcze
pewniej niż wcześniej. Teraz nie miałam już żadnych wątpliwości
co do tego, czy powinnam wrócić z Harry'm do Londynu.
-Jeśli pójdziesz z nim, możesz
przestać nazywać się moją córką. -znowu na jej twarzy gościł
ten chytry uśmieszek. Za kogo ona się miała? Za moją matkę? Nie,
na pewno nie. Matki się tak nie zachowują. Nie traktują tak swoich
dzieci.
-Przestałam się nią nazywać, kiedy
powiedziałaś mi, że jeśli pomogę Rebecce, mam nie pokazywać Ci
się na oczy. -niemalże wysyczałam ze złości w jej stronę te
słowa. Matka, a raczej kobieta, która mnie urodziła, wyszła bez
słowa z mojego pokoju. Angel wyszła z niego znacznie wcześniej.
Nie chciała sluchać naszej niezbyt przyjemnej dyskusji. Od razu
wtuliłam się w tors Harr'ego i zaczęłam cicho płakać. To co
stało się przed chwilą, nie mieściło mi się w głowie. To było
straszne. Oczywiście, że się stąd wyprowadzę, ale co będzie z
Angel? Co jeśli ona ją uderzy? To jest okropne.
-Cii, będzie dobrze. -Harry próbował
mnie uspokoić. Delikatnie gładził dłonią moje plecy, co znacznie
pomagało.
-Nie zostawiaj mnie. -powiedziałam
przez łzy w jego koszulkę.
-Nigdy tego nie zrobię. -obiecał,
całując moje włosy. Przy nim czułam się bezpiecznie.
-Nadal chcesz, żebym z tobą
mieszkała? -spytałam po chwili mileczenia.
-Oczywiście, że chcę. -poczułam, że
uśmiecha się.
-Pomożesz mi się spakować? -zadałam
kolejne pytanie, a on jedynie odsunął się ode mnie i skinął
twierdząco głową.
-Chodź. -złapał mnie za rękę i
podszedł ze mną do szafy, z której wyciągnął walizki.
Zaczęliśmy po kolei wkładać do nich wszystkie moje rzeczy. Przez
chwilę zapomniałam, czemu się pakuje.
-Czy to nie jest moja koszulka? -spytał
zdziwiony, pokazując mi t-shirt, który rzeczywiście niegdyś
należał do niego.
-Dałeś mi ją w Holmes Chapel.
-przypomniałam mu. Automatycznie na wspomnienie chwil w tym
wspaniałym mieście, uśmiechnęłam się.
-Ah, no tak, zapomniałem. Wtedy jak
padał deszcz, prawda? -chciał się upewnić, czy dobrze pamięta.
Było tak, jak powiedział. Dał mi ją po dość „mokrym”
spacerze. Złapała nas wtedy ulewa, a że wszystkie moje t-shirty
się skończyły, ponieważ było to ostatniego dnia, Harry pożyczył
mi swoją koszulkę. Jakoś tak wyszło, że nie oddałam mu jej. -To
chyba już wszystko. -powiedział, domykając już drugą pełną
walizkę. Nie było co dłużej siedzieć w tym mieszkaniu. Chwyciłam
jedną rączkę walizki, a Harry drugą. Po cichu zeszliśmy na dół.
Nie miałam zamiaru jej znowu spotkać. Pokazała już wystarczającą
„klasę”.
-Angel, czemu płaczesz? -gdy byłam
już niemal na końcu schodów, usłyszałam głos Mike'a.
-Ally znowu wyjeżdża. -powiedziała
niewyraźnie dziewczynka, dławiąc się łzami. Mike spojrzał się
w stronę schodów, gdzie byłam z Harry'm. Posłał mi pytające
spojrzenie. Na pewno chciał wyjaśnienia.
-Twoja matka nie dała mi wyboru.
-powiedziałam w stronę brata.
-Co ty mówisz? To przecież też twoja
mama. -podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona. Nie chciał,
żebym znowu wyjeżdżała.
-Już nie. -odpowiedziałam mu,
odgarniając włosy, aby mógł zobaczyć sino-czerwony ślad po jej
uderzeniu.
_____________________
Podziękujcie Larze (nie wiem czy dobrze odmieniłam) za dzisiejszy rozdział. :)) Niestety muszę was zawieść, bo skoro dzisiaj dodaję, to nie będzie kolejnego w niedzielę. Nadzwyczajnie nie wyrobię się z napisaniem. :)
W piątek (27.06) mam wyyniki z fundacji, a 3 lipca ze szkół, więc trzymajcie za mnie kciuki, abym dostała stypendium i dostała się do szkoły!
To do następnego kochani! <3
niedziela, 22 czerwca 2014
Don't Forget Me || Rozdział 3
"I’m so sorry I can’t stop myself from staring at you
When you’re tired and blue, my dear.
It’s just any reason that I get to be closer to you,
I wanna shout about it."
When you’re tired and blue, my dear.
It’s just any reason that I get to be closer to you,
I wanna shout about it."
~.~
-Proszę, chodźmy do parku! -Angel
niemal klękała przede mną, abym poszła z nią do parku.
-Niech Ci będzie. -Zgodziłam się
zrezygnowana. Nie miałam siły iść z nią teraz na spacer. Moje
myśli były w pełni pochłonięte Harry'm.
Po chwili Angel była już ubrana i
zaczęła mnie pośpieszać. Gdy już znalazłyśmy się w parku,
Angel zaczęła biegać i bawić się w śniegu. Zdecydowanie kochała
zimę. Ja wręcz przeciwnie, nienawidziłam tej pory roku. Oparłam
się o pień drzewa i zaczęłam się przyglądać jej zabawie.
Oczywiście chciała, abym się przyłączyła, ale byłam zbyt
padnięta, aby teraz tarzać się po śniegu. Siostrzyczka zaczęła
lepić bałwana, co było dla niej nie małą trudnością. Z
uśmiechem na ustach przyglądałam się, jak próbuje stworzyć
sporą kulę ze śniegu.
-Nie zdążyliśmy porozmawiać o
jednej rzeczy w Londynie. -Usłyszałam za sobą ten
charakterystycznie zachrypnięty głos, który poznałabym wszędzie.
-Nie mieliśmy powodu do rozmowy.
-Spokojnie powiedziałam, odwracając się w stronę Harr'ego.
-Nie prawda. Mieliśmy. -Delikatnie
uśmiechnął się do mnie, ukazując mi swoje urocze dołeczki w
policzkach. Jak ja tęskniłam za tym uśmiechem...
-Nie wydaje mi się. -Nie chciałam,
aby zobaczył, że cieszę się z jego widoku. Na prawdę czułam się
szczęśliwa, jednak wiedziałam, że nie powinien się o tym
dowiedzieć.
-Kocham Cię. -Szepnął, spuszczając
głowę w dół, jakby bał się, że te słowa coś zniszczą. Ale
nie miały co niszczyć. Nie prawdziwe słowa nic nie zniszczą, ani
nic nie naprawią. Nie wierzyłam, że mnie kocha. Nie mogła to być
prawda. On nie mógł mnie pokochać.
-Nie Harry. Nie kochasz mnie.
-Próbowałam mu uświadomić jak jest naprawdę, choć wiedziałam,
że nie mam co uświadamiać. On wiedział, że mnie nie kocha i
wiedział, że ja go kocham.
-Kocham. -Podniósł wzrok na moją
osobę. Chciałabym, żeby mnie kochał, ale nigdy się tak nie
stanie.
-Skąd mogę mieć pewność, że to co
mówisz jest prawdą? Równie dobrze mógłbyś to powiedzieć tylko
po to, aby ktoś usłyszał naszą rozmowę i napisał o tym w
gazecie. -Od razu postawiłam na najgorszy scenariusz, ale też ten
najbardziej prawdziwy. Wiedziałam, że robi to tylko i wyłącznie
dla sławy, że chce wzbudzić ciekawość mediów. Ale nie uda mu
się to. Kocham go, ale nie pozwolę, aby ponownie mnie ranił. Nie
tym razem.
-Zaufaj mi. Jeśli tego nie zrobisz,
nigdy nie będziesz mieć pewności, jak jest naprawdę. -Powiedział
bardzo delikatnym głosem. Zaczęły dręczyć mnie myśli, dlaczego
Harry miałby kłamać. Może rzeczywiście to prawda? Może powinnam
mu zaufać? I byłabym w stanie to zrobić, gdybym nie zobaczyła
błysku flesha, który zniszczył wszystko, co mogło się stać.
Czyli jednak sława, nie miłość. Spojrzałam się na Harr'ego,
przygryzając wargę, po czym rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok
spoczął na Angel, która stała przy krzywym bałwanie i uśmiechała
się w naszą stronę. Może i jestem tchórzem, ale nie mogłabym
dłużej tam z nim stać i rozmawiać o naszych uczuciach. Odwróciłam
się w stronę Angel i podeszłam do niej.
-Musimy już iść Angel. -Powiedziałam
do dziewczynki i złapałam ją za rękę, po czym oddaliłyśmy się
od Harr'ego. Znowu mu uciekłam, a on wcale nie zamierzał mnie
gonić. Stał w miejscu nic nie mówiąc. Po prostu pozwolił mi
odejść. Gdyby mnie kochał, nie zrobiłby tego. Zatrzymałby mnie.
~.~
Znowu mnie zostawiła, ale
ja i tak ją znajdę. Muszę dać jej czas. Byłem już tak blisko,
ale ten cholerny paparazzi wszystko popsuł. Musiał się akurat
pojawić tam w tym momencie? Miałem ochotę pobiec za nią,
zatrzymać ją, przekonać co do swoich uczuć, jednak wiedziałem,
że to nie najlepszy moment. Nie pozwolę jej tak po prostu odejść.
Udowodnię jej, że naprawdę ją kocham. Muszę to zrobić. Nie
poddam się. Będę walczył do końca. Dopóki nie stracę nadziei.
A nadzieja umiera zawsze ostatnia.
Kolejny dzień spędzam w
restauracji, gdzie pracuje Lyn. Wiem, że tam jest. Wciąż łudzę
się, że w końcu wyjdzie do mnie i będzie chciała ze mną
porozmawiać. Zdążyłem się zorientować, że pracuje na kuchni.
Przez cały tydzień dzień w dzień przychodziłem tutaj i
siedziałem do zamknięcia restauracji. W końcu kiedyś ze mną
porozmawia. Ja nie odpuszczę. Nie teraz, kiedy znalazłem ją po
półrocznym poszukiwaniu. Nie teraz, kiedy wiem, że ją kocham. I
przede wszystkim nie teraz, kiedy wiem, że ona też mnie kocha.
-Odpuść, ona chce o tobie
zapomnieć, a ty jej to utrudniasz. -Do mojego stolika przysiadł się
Natt, którego wręcz nie cierpię.
-To nie jest twoja sprawa.
-Powiedziałem oschle w jego stronę. Nie zamierzałem być miły.
Zdążyłem zauważyć, że klei się do Lyn, co jest wystarczającym
powodem do nienawiści.
-Dopóki Lyn jest moją
przyjaciółkom, jest to też moja sprawa. -Chytrze się do mnie
uśmiechnął. Myślał, że jest ode mnie lepszy, ale wcale tak nie
było. Ona kocha mnie, nie jego.
-Natt, błagam Cię, odpuść.
-Za plecami chłopaka, pojawił się inny, wyższy od niego i
bardziej... męski? Wybaczcie za ten sarkazm, ale to nie moja wina,
że ten cały Natt wygląda jak pedał. -Zajmij się pracą stary, ja
z nim pogadam. -Powiedział do niego chłopak, po czym usiadł
naprzeciwko mnie. Szczerze mówiąc trochę się obawiałem tego, o
czym on chce ze mną porozmawiać. Przez chwilę się przyglądałem
temu chłopakowi. Gdzieś go już widziałem. Był bardzo podobny do
Lyn... To z pewnością musiał być jej brat.
-Jestem Mike. -Chłopak
wyciągnął w moją stronę dłoń, którą niepewnie uścisnąłem.
-Harry. -Odpowiedziałem z
lekki strachem w głosie. Nie miałem pojęcia, czego mam się zaraz
spodziewać.
-Nie chcę na Ciebie
krzyczeć, grozić Ci, czy coś w tym stylu, jak zapewne robił ten
idiota. -Wskazał skinieniem głową na bar, gdzie stał Natt, który
przyglądał się naszej rozmowie. -Chcę tylko zapytać się Ciebie
o kilka rzeczy. Tylko obiecaj, że odpowiesz szczerze. -Mówił
bardzo spokojnym głosem, co całkowicie nie pasowało do jego
postury. Chłopak miał więcej niż 1.90 m wzrostu, więc delikatny
głos był nieco dziwny w jego osobie.
-Jasne, odpowiem szczerze.
-Bez problemu się zgodziłem.
-Kochasz Ally? -Zadał
pierwsze pytanie, którego mogłem się spodziewać.
-Tak, kocham ją. Kocham
najbardziej na świecie całym sercem. -Odpowiedziałem bez większego
namysłu zgodnie z prawdą.
-Nie robisz tego dla
kolejnej umowy, dla rozgłosu? -Zadał kolejne pytanie, którego
również mogłem się spodziewać.
-Nie, robię to tylko i
wyłącznie dla siebie i Lyn, dla naszego szczęścia. -To również
była prawda. Chciałem być w końcu szczęśliwy z nią.
-Jak dużo jesteś w stanie
dla niej zrobić? -Spytał się, lustrując mnie wzrokiem.
-Wszystko, oprócz jednej
rzeczy. Nie mogę z niej zrezygnować. -Odpowiedziałem szczerze.
Mógłbym nawet wskoczyć za nią w ogień.
-Przyjdź jutro, to impreza
zamknięta, więc lepiej by było, gdybyś nie zapomniał
zaproszenia, inaczej Cię nie wpuszczą. -Podał mi jakąś kopertę,
którą od razu otworzyłem i zacząłem oglądać jej zawartość.
Było tam zaproszenie na przyjęcie z okazji zajęcia pierwsze
miejsca jakieś drużyny koszykarskiej.
-Grasz w kosza? -Spytałem
nagle, choć miałem ochotę zapytać się o coś innego.
-Nie widać? -Zaśmiał się,
mając na myśli swój wzrost. -Tak, gram w kosza. -W końcu mi
odpowiedział. -Nie ma sensu, abyś dłużej tutaj siedział.
Wystarczy jak przyjdziesz jutro. -Wstał od stolika, odwracając się
w stronę wyjścia. -Dobrze by było, gdybyś wziął ze sobą jakieś
kwiatki dla Ally i zaśpiewał tam jej jakąś piosenkę. Miło jej
będzie. -Powiedział, zanim wyszedł z lokalu. Właśnie dostałem
szansę, której nie mogę zmarnować. Rzeczywiście nie było sensu
dłużej tam siedzieć. Sięgnąłem po swoją kurtkę i założyłem
na siebie. Spojrzałem się na Natt'a, który cały czas mnie
obserwował. Posłałam mu uśmiech zwycięzcy. Ze mną nie da się
tak łatwo wygrać.
***
Nie mogłem się zdecydować
co powinienem założyć na tą imprezę. W końcu nie miałem
pojęcia jakiego rodzaju jest to przyjęcie. Ostatecznie wybrałem
koszulę w granatowo-czarną kratkę. Włosy jak zwykle w nieładzie,
ale nie zamierzałem ich układać. Podobno one dodają mi uroku.
Dochodziła już siódma, czyli godzina rozpoczęcia przyjęcia.
Coraz bardziej się stresowałem. Ten dzień może decydować o
wszystkim. Wyszedłem z hotelu z dość sporym bukietem czerwonych
róż, które zamierzałem dać Lyn. Właściwie sam nie wiem, jak
teraz powinienem do niej mówić, czy Lyn, czy Ally, a może Allyson?
Wiem, że na pewno nie Alice, ponieważ nigdy nie chciała używać
tego imienia. Wsiadłem do zamówionej wcześniej taksówki i podałem
taksówkarzowi adres. Po kilku minutach drogi byłem już na miejscu.
Impreza była w jakimś klubie. Pokazałem ochroniarzowi zaproszenie,
po czym znalazłem się wewnątrz klubu. W szatni zostawiłem swój
płaszcz i zacząłem się rozglądać po sali. Było bardzo dużo
osób. Sam nie wiedziałem, gdzie Lyn mogłaby być. Postanowiłem
pójść do baru. Miałbym stamtąd lepszy widok. Zacząłem się
przeciskać przez tańczące osoby. Sprawiło mi to niemałą
trudność.
-Ładne kwiatki. -Pojawił
się koło mnie roześmiany Mike.
-Gdzie jest Lyn? -Od razu
spytałem się chłopaka, wciąż szukając wzrokiem brunetki.
-Stamtąd będziesz miał
lepszy widok, na pewno ją zobaczysz. -Wskazał na podest, gdzie był
DJ. Wiedziałem o co mu chodzi. Podziękowałem mu, po czym
skierowałem się w stronę podestu.
-Masz może pożyczyć
mikrofon i mógłbyś włączyć podkład do jednego kawałka?
-Spytałem się młodego chłopaka, który od razu się zgodził. Po
chwili zamiast szybkiej klubowej muzyki, zaczęła lecieć melodia do
mojej piosenki. Czułem, że serce zaczęło mi szybciej bić. Miałem
ochotę uciec, jednak gdy zacząłem śpiewać pierwsze słowa, nie
mogłem się wycofać.
Now you were standing
there right in front of me
I hold on, it's getting harder to breath
All of a sudden these lights are blinding me
I never noticed how bright they would be
I hold on, it's getting harder to breath
All of a sudden these lights are blinding me
I never noticed how bright they would be
I saw in the corner there is a photograph
No doubt in my mind it's a picture of you
It lies there alone on its bed of broken glass
This bed was never made for two
I'll keep my eyes wide
open
I'll keep my arms wide open
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
I promise one day that I'll bring you back a star
I caught one and it burned a hole in my hand oh
Seems like these days I watch you from afar
Just trying to make you understand
I'll keep my eyes wide open yeah
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of sleeping alone
I'll keep my arms wide open
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
I promise one day that I'll bring you back a star
I caught one and it burned a hole in my hand oh
Seems like these days I watch you from afar
Just trying to make you understand
I'll keep my eyes wide open yeah
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of feeling alone
Don't let me
Don't let me go
'Cause I'm tired of sleeping alone
Ta
piosenka doskonale opisywała moje uczucia do Lyn i to co teraz jest
między nami. Bez niej czułem się samotny. Nie mogła mi teraz
pozwolić tak po prostu odejść, nie po tym wszystkim. Od razu, gdy
zacząłem śpiewać, zobaczyłem ją. Mój wzrok utknął na jej
osobie. Chciałem, żeby każdy wiedział, że śpiewam dla niej. Gdy
kończyłem śpiewać, Lyn odwróciła się od sceny i zaczęła
przeciskać się przez tłum. Musiałem ją zatrzymać.
-Lyn,
Ally... jakkolwiek masz teraz na imię, proszę Cię zaczekaj. Ten
jeden raz nie uciekaj. Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać, po
prostu posłuchaj co chcę Ci powiedzieć. -Zacząłem mówić do
mikrofonu i nagle wszystkie osoby na sali spojrzały się na
brunetkę, a ona stanęła w miejscu i odwróciła w stronę sceny.
-Kiedy się poznaliśmy, nie przepadaliśmy za sobą, a wręcz się
nienawidziliśmy. Nie byłem zbyt miły w stosunku do Ciebie. Kilka
razy powiedziałem o kilka słów za dużo. Przepraszałem Cię za
to, ale teraz przepraszam Cię jeszcze raz. Wiesz, któregoś dnia
poczułem się, jakby nagle wszystko się zmieniło. Zacząłem coś
czuć. Wiedziałem, że nie miałaś kolorowej przeszłości, ale nie
wiedziałem jakiej. Mimo to chciałem Ci pomóc, chciałem być przy
Tobie, martwiłem się. Wiem, że może to co mówię, nie jest zbyt
logiczne, ale nigdy wcześniej nie mówiłem nikomu o moich
uczuciach. Mówiłem, że nigdy się w nikim nie zakocham, ale ty to
zmieniłaś. Pokazałaś mi na czym polega prawdziwa miłość. I
właśnie taką prawdziwą miłością obdarzyłem Ciebie. Gdy
uświadomiłem sobie, jak bardzo jesteś dla mnie ważna, próbowałem
powiedzieć Ci to wiele razy, ale nigdy tego nie zrobiłem. Raz,
kiedy byliśmy w tym mieście na wakacjach. Gdy miałem Ci powiedzieć
o moich uczuciach do Ciebie, ty mnie odepchnęłaś i stwierdziłaś,
że jestem pijany. Potem, gdy byliśmy w Holmes Chapel. Zamiast
powiedzieć Ci, jak bardzo jesteś dla mnie ważna, spytałem się,
czy podoba Ci się w tym miejscu. Pamiętasz, jak poszliśmy na
spacer nad strumyk? Wtedy też próbowałem Ci powiedzieć, ale
zaczęliśmy rozmawiać o twojej mamie i to nie był najlepszy moment
na wyznawanie uczuć. Nie zrobiłem też kolacji, ponieważ chciałem
być tylko miły. Tego dnia chciałem Ci powiedzieć, że Cię
kocham. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo wtedy się
stresowałem. Odkładałem ten moment do ostatniej chwili, a kiedy
miałem już powiedzieć te magiczne słowa, nagle w twoim mieszkaniu
pojawił się twój brat. Był to dla mnie ogromny szok, kiedy
dowiedziałem się trochę prawdy o Tobie. Byłem zły, że nie
wiedziałem tego, ale nie na Ciebie, tylko na samego siebie. Zły, bo
nie byłem odpowiednią osobą, której mogłabyś zaufać. Sam nie
wiem czemu powiedziałem, że nic do Ciebie nie czuję. Kierowały
mną te złe emocje. Bardzo żałuję tych słów. Kiedy wyszłaś,
nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że możesz zniknąć na zawsze z
mojego życia. Chciałem przeprosić Cię za to i powiedzieć
wszystko co do Ciebie czuję kilka dni później, kiedy mieliśmy się
spotkać z Rose. Gdy Rose powiedziała, że odeszłaś, poczułem
ogromną pustkę w sercu. Nienawidziłem i nadal nienawidzę siebie
za to, że pozwoliłem Ci odejść. Szukałem Cię w każdy możliwy
sposób. Nawet policja była to wplątana, ale nikt inny nic nie
wiedział na twój temat, nic nie słyszał o tobie. Każdy mi mówił,
że powinienem zapomnieć, ale ja nadzwyczajnie nie potrafiłem tego
zrobić. Nawet spotkałem się kilka razy z jedną dziewczyną, ale
to sprawiło, że czułem się jeszcze gorzej i jeszcze bardziej Cię
kochałem. Codziennie rano budziłem się w pustym łóżku i
przypominałem sobie, kiedy w Holmes Chapel budziłem się zawsze
przed tobą i patrzyłem się, jak bardzo jesteś piękna i słodka,
kiedy śpisz. Chciałbym cofnąć czas i to wszystko rozegrać
inaczej. Tak bardzo chciałbym Cię teraz przytulić, pocałować, po
prostu przy Tobie być, nic więcej. Chciałbym móc naprawdę
nazywać Cię moją dziewczyną. Chciałbym chodzić z tobą za rękę
na spacery. Chciałbym mieć Cię przy sobie. Wiem, że to nie jest
dla Ciebie takie proste, ale pomyśl o innych. Pomyśl o Katy.
Pamiętasz, jak jej obiecałaś, że nigdy mnie nie zostawisz? Ona
wciąż wierzy, że wrócisz. Pomyśl o Niall'u. Powiedział, że bez
Ciebie mam nie pokazywać mu się na oczy. I przede wszystkim pomyśl
o sobie. Pomyśl o tym co czujesz. Czy chcesz być szczęśliwa? Czy
chcesz, abym ja był szczęśliwy? Jeśli to co napisałaś w liście
do Niall'a jest prawdą, nie pozwól mi odejść. -Mówiąc te
wszystkie słowa, cały czas patrzyłem się na Lyn. Kiedy
skończyłem, ona wciąż stała w miejscu, a osoby w klubie wciąż
wpatrywały się w nią, jakby chciały wyciągnąć z niej jakąś
odpowiedź. Alice, a właściwie to Allyson zamknęła na chwile
oczy, po czym je otworzyła. Mimo, że stałem daleko, mogłem
zauważyć, że leciały jej łzy po policzku. Ponownie spojrzała
się na mnie i zaczęła iść w moją stronę. Wziąłem róże do
rąk i zacząłem iść w jej kierunku. Spotkaliśmy się w połowie
naszej drogi.
-Kocham
Cię. -Powiedziała cicho, jednak usłyszałem to, ponieważ wokół
nas panowała idealna cisza, mimo że było tu tak dużo osób.
-Kocham
Cię. -Odpowiedziałem, wręczając jej kwiaty. Przez kilka sekund
nie wiedziała co z nimi zrobić. Ostatecznie podała je jakiejś
dziewczynie, która stała obok nas, po czym przeniosła swój wzrok
na mnie. Niepewnie zmniejszyłem odległość między nami i
delikatnie objąłem ją w talii, bojąc się, że ten czar zaraz
pryśnie. Lyn położyła swoje drobne rączki na mojej szyi. Oparłem
swoje czoło o jej i wpatrywałem się w jej czekoladowe tęczówki.
-Nie
pozwól mi odejść. -Szepnąłem do dziewczyny.
-Nie
zrobię tego. -Odpowiedziała równie cicho, jak ja. Nie mogłem
dłużej się powstrzymywać. Delikatnie musnąłem jej usta, co
miało być pytaniem o więcej. Lyn odwzajemniła pocałunek. Czułem,
że szczęście rozrywa mnie od środka. Nie liczyło się już nic
więcej, tylko Lyn. Wszyscy wokół nas zaczęli bić nam brawa. To
wyglądało, jak jakaś scena z komedii romantycznej. Kocham ją.
_________________________
Mam nadzieję, że nikt nie rozpłynął się za bardzo przy tym rozdziale :) Obiecałam, że Mike będzie pozytywną postacią i jest. Teraz pytanie co będzie dalej? Tak, są razem, szczęśliwi, wszystko jest idealne. Oczywiście nie będę ciągnąć tej sielanki przez całe opowiadanie, bo to byłoby nudne. Nie mówię, że w następnym zerwą, potem wrócą, znowu zerwą i znowu wrócą. To też by było nudne i oklepane xD Mogę obiecać, że ciągle coś się będzie działo, nawet jeśli to czasami będą krótkie, przejściowe wątki, to będzie się działo. :))
PRZYPOMINAM O ZLOCIE 5 LIPCA W WARSZAWIE!! JEŚLI KTOŚ BĘDZIE, NIECH PISZE TU, BĄDŹ NA TT (@EmilyJenny_) CHCĘ WIEDZIEĆ CZY BĘDZIE CHOCIAŻ JEDNA OSOBA, BO JAK NA RAZIE JESTEM SAMA...
Subskrybuj:
Posty (Atom)