niedziela, 28 grudnia 2014

Don't Forget Me || Rozdział 16

Po otrzymaniu wiadomości od nieznanego numeru, od razu z Harry'm pojechaliśmy na komisariat, aby im to pokazać. Nie mogliśmy czekać z tym do rana. Liczyła się dla nas każda minuta, która mogła decydować o życiu, bądź przynajmniej zdrowiu Angel. Policjanci od razu zaczęli szukać w systemie osoby, która mogła to wysłać, a nam kazali czekać na korytarzu na jakąś odpowiedź. Skończyło się tym, że siedzieliśmy tak do rana na plastikowych krzesłach. Kolejna bezsenna noc. Dopiero około siódmej rano dostaliśmy jakąć odpowiedź od jednego z dyżurujących policjantów.
-Przykro nam. Nie możemy zlokalizować kto i skąd wysłał tą wiadomość. Karta jest już nieaktywna. Jedynie możemy się domyślać, że tą wiadomość wysłał porywacz, ale wciąż nie wiemy kim on jest.
-Jak to nie wiecie?! Minęło już tyle czasu, a wy wciąż nic nie wiecie! Jesteście niekompetentni! Co zrobiliście przez tyle czasu?! No co? Nic! Znaleźliście jeden pieprzony szalik i nic więcej! -zaczęłam krzyczeć na funkcjonariusza. Złość, bezradność, zmartwienie o siostrę i niewyspanie przejęło mój umysł. Nie myślałam racjonalnie i byłam sfrustrowana.
-Lyn, daj spokój -Harry odciągnął mnie na bok. -To nie ich wina. Porywacz jest bardzo sprytny i czasami nawet najlepsi nie potrafią sobie z takimi poradzić -mówił spokojnym głosem, głaszcząc mnie wierzchiem dłoni po policzku i patrząc w moje oczy. To naprawdę pomagało i troszkę się uspokoiłam.
-Bardzo pana przepraszamy. Każdemu zdarzy się czasami puścić nerwy -Harry tłumaczył się za mnie policjantowi, który stał z boku. Jego mina nie wyrażała ani złości, ani zrozumienia. Był obojętny. Ale w końcu jaki miał być? Sprawa jak sprawa, taka jest jego praca i jesteśmy dla niego zwykłymi ludźmi, takimi jak każdy inny i nie liczyło się to jak bardzo jesteśmy rozpoznawalni, czy ile mamy na koncie. Liczyło się to, że Angel zaginęła i trzeba ją jak najszybciej znaleźć, zanim stanie się coś złego.
-W porządku. Dziękujemy za informację i wiadomości. Będziemy wciąż szukać – odezwał się poważnym tonem policjant.
***
Jak można opisać bezradność? Nijak. Nie ma jednego odpowiedniego słowa, które opisywałoby to uczucie. To coś jak strach, tęsknota, brak sił, złość, smutek. Może razem mają jakiś sens, ale pojedynczymi słowami nie da opisać się bezradności. To coś okropnego. Coś co sprawia, że nie mamy na nic siły. Wiemy, że nie możemy nic zrobić, ale jednocześnie obwiniamy się o wszystko. Co ja zrobiłam źle? Wiele rzeczy. I może to nie ja porwałam Angel, to gdybym zrobiła kilka rzeczy inaczej, mogłoby być inne zakończenie tej historii. Lepsze. Gdybym tylko nie pozwoliła jej iść po coś do jedzenia, albo poszła z nią, nie zostałaby porwana. A co jeśli wszystko było zaplanowane i porywacz znalazłby inną okazję, aby to zrobić? Teraz mogę zadawać wiele pytań, na które i tak nie dostanę odpowiedzi.
-Zrobiłem Ci śniadanie – Harry postawił przede mną talerz z ciepłym omletem i gorącą kawę.
-Dziękuję, nie jestem głodna – odpowiedziałam cicho, poprawiając koc, którym byłam owinięta.
-Wczoraj wieczorem też twierdziłaś, że nie jesteś głodna Lyn. Musisz coś zjeść. Ostatnio non stop mówisz, że nie jesteś głodna, a jak już coś zjesz to niewielką ilość. Tak nie można! Nie możesz się głodzić – tłumaczył. Jego słowa wlatywały do mojego ucha, tak szybko jak z niego wylatywały.
-Nie głodzę się. Nie jem, bo nie jestem głodna – powiedziałam, patrząc się w ścianę. Harry tylko głośno westchnął i zaczął kroić omleta. Po chwili podniósł widelec z kawałkiem ciasta na wysokość moich ust.
-Otwórz buzię – nakazał, a ja to zrobiłam. Nie miałam siły z nim dyskutować. Z pomocą Styles'a zjadłam mniej więcej pół omleta.
-Już nie mogę – zaprotestowałam. I tak włożyłam dużo siły w zjedzenie tej połówki.
-Jeszcze trochę kochanie – westchnął Harry, kiedy zobaczył, że zjadłam niecałą połowę.
-Nie mogę – powtórzyłam. -Najadłam się już.
-No dobrze, ale na obiad musisz zjeść wszystko – zabrał talerz i poszedł z nim do kuchni. Ja w tym czasie wstałam i poszłam do toalety. Kiedy z niej wyszłam, postanowiłam pójść do kuchni, bo pewnie tam mogłam znaleźć Harr'ego. Gdy stanęłam przy drzwiach od pomieszczenia, usłyszałam głos chłopaka.
-Nie wiem. Nie mogę powiedzieć, że sobie radzi. Ciężko jej. Tak, dostała tą wiadomość i poszła z tym na policje. Co? Nie, nie powiedziałem jej ani słowa. Przecież by mnie całkowicie znienawidziła. Lepiej, żeby skończyć to bezboleśnie. Sama zrezygnuje, przecież taki jest plan. No dobra, to idź, pa. - powoli w myślach przetwarzałam każde słowo, które on powiedział. Czy rozmawiał o mnie? Wszystko na to wskazywało. Ale o co chodzi? Odliczyłam do pięciu i weszłam do kuchni, w której Harry stał przy blacie, robiąc coś w telefonie.
-Rozmawiałeś z kimś? -spytałam, udając, że nic nie słyszałam i po prostu się o to pytam.
-Tak, dzwonił Paul. Słyszałaś coś? -od razu schował telefon do kieszeni. Zauważyłam, że jego dłoń lekko się trzęsła, tak jakby bał się czegoś. Coś jest na rzeczy.
-Nie – skłamałam. -A rozmawiałeś o czymś, czego nie powinnam usłyszeć? - uniosłam brew. Cały czas stałam przy futrynie, opierając się o nią.
-C-co? Nie, rozmawialiśmy tylko o najbliższych nagraniach – przygryzł wargę. Kłamał. Nie potrafił przy mnie kłamać. Nie teraz. Za dobrze go poznałam.
-W porządku – przytaknęłam i wyszłam z kuchni. Okłamywał mnie. Tylko o co chodzi? Co lepiej skończyć bezboleśnie? Skończyć z Angel? Harry wie gdzie ona jest? Może jej coś zrobić? Zabić ją bezboleśnie? Mój Boże... Tyle pytań, a zero odpowiedzi. A może to dlatego przez cały czas był taki spokojny? Wiedział co z nią się dzieje, a ja panikowałam ze zmartwienia o siostrę. Z jednej strony ma to sens. Ale z drugiej jest trochę mało realne. Przecież Harry mnie kocha, prawda? Nie zrobiłby nic złego. Nie zraniłby mnie. Obiecał. Może się tylko przesłyszałam? Może mam już jakieś omamy przez to całe zamieszanie? Może zwariowałam?
Mój telefon za wibrował.
Podeszłam do szafki nocnej i sięgnęłam po urządzenie. Przejechałam palcem po ekranie telefonu, aby go odblokować. W lewym górnym rogu pojawiła się ikonka nowego sms'a. Weszłam w wiadomości i otworzyłam najnowszą.
„Angel może wyjść z tego cała. Wystarczy jak wycofasz się z show biznesu i wrócisz do Chicago. Bez Harr'ego.”
Kilka razy uważnie przeczytałam treść wiadomości, szukając w niej jakiś wskazówek.
-Źle się czujesz? Jesteś blada -podniosłam wzrok. Zauważyłam Harr'ego, który stał przy drzwiach oparty o futrynę.
-Nie, jest wszystko w porządku – skłamałam. Nie zamierzałam powiedzieć mu o wiadomości. Jestem pewna, że on coś ukrywa przede mną, więc czemu ja mam nie kłamać? Muszę sama, bez niego dojść do rozwiązania tej zawiłej sytuacji i znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania. I czuję, że jestem już krok od rozwiązania. Wszystko zaczęło nabierać sensu.
Kolejna wiadomość.
-Daj, przeczytam. Może to znowu porywacz – wyciągnął dłoń w moją stronę, abym oddała mu telefon. Może sobie pomarzyć.
-Skąd ta pewność? - uniosłam brew. No jasne. Wiedział mniej więcej kiedy miałam dostawać te wiadomości. Jest na pewno częścią tego planu.
-No nie wiem. Zwykle porywacze wysyłają co jakiś czas wiadomości. Pewnie to on – wytłumaczył, wciąż trzymając dłoń. Spojrzałam na wyświetlacz. Ten sam numer, z którego została wysłana poprzednia wiadomość.
-Nie, to tylko Niall – skłamałam. - Pyta się jak się czuję – dodałam, aby nic się nie domyślił.
-No w porządku. Ale pamiętaj, że jak porywacz znowu coś napiszę, musisz mi koniecznie powiedzieć – zabrał dłoń i odsunął się ode mnie.

-Oczywiście, że Ci powiem – niedoczekanie. Nic mu nie powiem, dopóki nie będę miała pewności, że mnie nie okłamuje. Po pierwsze chodzi tu o życie mojej siostry. Po drugie nie dam kolejny raz bawić się moją osobą. Nie jestem lalką. Też mam uczucia i naprawdę kocham Harr'ego.

_______________________________________

Witam was po długiej przerwie :)

Wiem, że trochę bardzo zawaliłam... Dzisiaj spędziłam całe popołudnie żeby skończyć ten rozdział. I tak jest krótszy niż zakładałam, że będzie, ale nie chciałam już więcej na siłę pisać. Może za jakieś dwa tygodnie dodam kolejny rozdział. Pisałam wcześniej, że nie miałam na czym pisać i dopiera przed świętami dostałam komputer, więc mam nadzieję, ze już będą regularnie pojawiać się rozdziały :)

P.S jak wam się podoba nowy wygląd bloga? :)

sobota, 25 października 2014

Don't Forget Me || Rozdział 15

Ostatnim tropem jaki znaleźli policjanci był szalik Angel. Potem nie było nic. Dosłownie nic. Wiadomość o zaginięciu mojej siostrzyczki trafiła do mediów. Na granicach robili kontrole, całe miasto było przeszukiwane, lasy, łąki, rzeki. Zresztą nie tylko w Londynie trwały poszukiwania. Cała Wielka Brytania była w to wmieszana. Zdjęcia Angel były porozwieszane na co drugim słupie i w każdym sklepie na drzwiach. Czy miało to sens? A jeśli ona już nie żyje? Jeśli to wszystko na marne? Angel jakby rozprysnęła się w powietrzu. Była i jej nie ma. Jakby nigdy nie istniała. Po prostu zniknęła.
-Niestety nie mamy żadnych nowych informacji. -odezwał się w moją stronę policjant, kiedy kolejny raz zapytałam czy coś znaleźli.
-To niewiarygodne, że oprócz tego jednego szalika nie ma nic więcej. A może Angel wcale nie zaginęła? -dobra, to było dziwne. Jak nie zaginęła? Przecież jej nie ma!
-Co ma pan na myśli? -czy policjanci są aż tak głupi? Mojej siostry nie ma od pięciu dni.
-Nie wiem. Hmm... Może to, że pani dobrze wie, gdzie jest Angel i tylko upozorowała jej zaginięcie, aby zrobić zamieszanie? -co do cholery? Nie, on tego nie mógł powiedzieć.
-Jak pan śmie tak mówić?! W życiu nie wykorzystałabym mojej siostry do czegoś takiego! Jest pan bezczelny! -zaczęłam na niego krzyczeć, a po chwili zaczęłam desperacko okładać jego klatkę piersiową pięściami. Powstrzymał mnie Harry, odciągając mie od mężczyzny i mocno mnie przytulając. Płakałam. Funkcjonariusz wyprowadził mnie z równowagi. Jak mógł zarzucać mi takie rzeczy?
-Przepraszam. Powiedziałem to tylko, aby sprawdzić pani reakcję. Nie twierdzę, że pani ukryła Angel. Musiałem tylko sprawdzić jak zareaguje i nie zauważyłem nic podejrzanego. -zaczął się tłumaczyć, lecz to wcale nie zmieniło mojego zdania na jego temat. Z całego serca go nienawidziłam.
Harry zabrał mnie do mojego mieszkania. Nie byłam w nim od pięciu dni, głównie z tego powodu, że do Londynu przyjechała „moja matka”. Mike ją tu ściągnął. Stwierdził, że powinna tu być, zresztą kiedy dowiedziała się o zaginięciu Angel, sama też chciała bardzo przyjechać. Jedyne co mogłam jej zaoferować to niewygodna kanapa w salonie. Nie pozwoliłam jej wpuszczać do mojego pokoju. Nie chciałam się też z nią spotkać, jednak musiałam zabrać kilka rzeczy z mieszkania, ponieważ w domu Harr'ego nie miałam zbyt wielu swoich ubrań, jedyne parę rzeczy, których nie zabrałam, wyprowadzając się ponad miesiąc temu.
Gdy weszliśmy do mieszkania, matka siedziała w kuchni, a Mike w salonie przed telewizorem. Nie zamierzałam iść się przywitać. Od razu poszłam z Harry'm do mojej sypialni i do niewielkiej walizki spakowałam kilka pierwszych, lepszych rzeczy. Nie zamierzałam wybierać czegoś szczególnego. Wystarczyło, aby rozmiar się zgadzał. Nie wybierałam się na pokaz mody, a w tym momencie miałam większe zmartwienia niż to, czy bluzka pasuje do spodni, butów, czy torebki. Gdy zbieraliśmy się już do wyjścia, w korytarzu pojawiła się kobieta, która mnie urodziła.
-Allyson... -zaczęła mówić cichy, głosem. Zignorowałam to. Nawet nie odwróciłam się w jej stronę, tylko kontynuowałam zapinanie płaszcza. -Przepraszam. -dodała, kiedy miałam zamiar opuścić mieszkanie. Poczułam jak Harry mocniej ściska moją dłoń. To zdecydowanie nie był odpowiedni czas na kłótnie, ale z drugiej strony nie mogłam tego zignorować.
-Daruj sobie, ok? -odważyłam się odezwać.
-Córeczko... -ponownie zaczęła.
-Nie mów tak do mnie. Nie jestem już twoją córką. Sama to powiedziałaś. Zapomniałaś? -odpowiedziałam jej, sztucznie się uśmiechając. Było mi wszystko jedno, jak zareaguje na to. Może mnie zwyzywać, uderzyć, cokolwiek. Mam ją naprawdę w głębokim poważaniu.
-Przepraszam, żałuję tego. -powiedziała cicho.
-Żałujesz? Gratuluję, że do tego doszłaś. Tylko trochę za późno. -nie chcąc z nią dłużej rozmawiać, wyszłam z mojego własnego mieszkania, a Harry zaraz za mną. Miałam dość wszystkiego. Szłam dość szybko. Chciałam być jak najdalej od tej parodii wspaniałej rodziny.
-Hej, nie denerwuj się. -Harry przytulił mnie, kiedy byliśmy już na dole.
-Nie nawidzę jej! -mimowolnie podniosłam głos. Byłam bardzo zła.
-Wiem to skarbie. Ale mamy teraz większe zmartwienia na głowie niż ta kobieta. Nie ma sensu psuć sobie już i tak bardzo poszarpanych nerwów. -próbował mnie uspokoić. Trochę mu się udało. Nie kontynuując tematu, włożyłam niewielką walizkę do bagażnika, a sama zajęłam miejsce pasażera. Próbowałam ochłonąć jednak do moich myśli wracały wydarzenia sprzed kilku miesięcy. Nie mogłam zapomnieć jak potraktowała mnie własna matka. Uderzyła mnie. Poniżyła mnie. W dodatku już raz jej wybaczyłam. Starałam się zapomnieć o jej wcześniejszych błędach, jednak za drugim razem nie mogłam już jej darować. Dałam jej szansę, której nie wykorzystała. A teraz, kiedy przyszły ciężkie chwile wraca jak pies z podkulonym ogonem i śmie nazywać mnie swoją córką, zapominając, że wcześniej się mnie wyparła. Nie, nie mogę jej tego tak po prostu darować. Nigdy jej tego nie wybaczę. I zaginięcie Angel jej w tym ani trochę nie pomoże. Martwię się o siostrzyczkę, ale to nie sprawi, że przebaczę matce.
-Lyn. -Harry dotknął mojego ramienia, sprawiając, że powróciłam myślami do rzeczywistości. -Wiem, że tym się zadręczasz. Nie możesz tego robić. Nie teraz. -dobrze wiedział z jakiego powodu się zamyśliłam. To tak jakby czytał mi w myślach. Byliśmy tak blisko, że rozumieliśmy się bez słów.
-Jest mi z tym ciężko Harry. -westchnęłam wpatrując się w przestrzeń. Byliśmy pod mieszkaniem Harr'ego, jednak nie wychodziliśmy z samochodu.
-Wiem Lyn. Dobrze o tym wiem. Widzę, że ciągle o tym myślisz, że to Cię przytłacza. Chciałbym zabrać od Ciebie te myśli, ale nie mogę. I nikt inny też tego nie zrobi. Sama musisz się z nimi uporać, pokazać samej sobie, że jesteś silna, bo one będą wracać ciagle. -dobrze wiedziałam, że ma rację. Jeśli pozwolę im objąć przewagę nad moim umysłem, nigdy się nie podniosę. Muszę walczyć sama ze sobą. W ostatnim czasie wydarzyło się dużo złego i teraz to wszystko się skumulowało i zaatakowało moje myśli. Nie mogę temu pozwolić wygrać.
-Dziękuję, że jesteś. -spojrzałam się na chłopaka i złapałam go za rękę. On uśmiechnął się do mnie smutno. Wiedziałam, że przeżywa to równo mocno jak ja, ale jest silniejszy. Zresztą ostatnie wydarzenia dotknęły każdego z naszego otoczenia. Odwołano koncerty, nagrania, wywiady, sesje. Wiadomość o zaginięciu Angel została podana w mediach. Oczywiście nie zapomniano dodać, że to moja siostra, a ja jestem dziewczyną Harr'ego. To wszystko podsyciło. Mimo, że dużo osób zaangażowało się w poszukiwania, to również powstało mnóstwo fałszywych plotek.
Weszliśmy do mieszkania chłopaka. Styles zajął się odgrzewaniem wczorajszej kolacji, a ja usiadłam w salonie przed telewizorem. Nie włączyłam jednak urządzenia. Wpatrywałam się tępo w ekran, próbując zrozumieć, dlaczego mnie to spotkało. Dlaczego to spotkało Angel?
-Lyn... -poczułam na moim ramieniu dłoń Harr'ego. -Chodź do jadalni. -powiedział łagodnie, jakby bał się, że jego słowa mogą mnie zaboleć.
Bez słowa wstałam i poszłam do jadalni, gdzie usiadłam naprzeciwko chłopaka. Cicho westchnęłam, patrząc na talerz. Nie byłam głodna. Nie miałam siły operować sztućcami, a co dopiero zmusić mój organizm, aby cokolwiek przełknąć.
-Skarbie... -kiedy usłyszałam głos Harr'ego, niepewnie podniosłam na niego wzrok. -Musisz zjeść chociaż połowę. Rano zjadłaś tylko jedną kanapkę, a potem już nic. -zacisnęłam usta w wąską linię i pokręciłam głową. Nie chciałam. Harry ciężko westchnął, po czym wstał i usiadł na krześle obok mnie, nabierając na mój widelec trochę makaronu. Zmarszczyłam brwi, widząc jego poczyniania.
-Otwórz buzię. -powiedział całkiem poważnie. Więc chciał mnie nakarmić? Na początku myślałam, że żartuje, jednak kiedy zobaczyłam jego poważny wyraz twarzy i to, że wciąż trzyma widelec przy moich zamkniętych ustach, wiedziałam, że nie mam już nic do powiedzenie.
Po kolacji poszliśmy do salonu. Starałam się zająć czymś moje myśli, więc włączyłam laptopa i zaczęłam czytać teksty nowych piosenek. Całkowicie nie mogłam się na tym skupić, nie miałam pojęcia o czym one są. Harry natomiast włączył telewizję na jakimś programie z informacjami. Odłożyłam laptopa na stolik. Chciałam wtulić się w ciało Styles'a, ale zetknęłam się z samym powietrzem. Pewnie poszedł do łazienki. Spojrzałam na ekran telewizora, gdzie mój wzrok przykóło jedno hasło „Czy Angel jeszcze żyje?”. Chwile później reporter zaczął opowiadać o zaginięciu mojej siostry, mówią, że policja nie ma żadnych nowych informacji. Mocno zacisnęłam usta i sięgnęłam po pilot, po czym wyłączyłam telewizor. Nie chciałam tego słuchać. Nie chciałam żeby to było prawdą. Wolałabym gdyby to był tylko koszmar, z którego nie mogę się obudzić. Kiedy zdałam sobie sprawę, że tym koszmarem jest moja rzeczywistość, mocno cisnęłam pilotem o ścianę, sprawiając, że rozleciał się na kawałki. Chwilę później to samo zrobiłam z porcelanowym talerzykiem, leżącym na stoliku i dwoma szklankami. Rozbiły się na wiele małych kawałków, robiąc przy tym duży hałas. Chciałam sięgnąć po kolejną rzecz, jaką był duży, szklany wazon, jednak poczułam, jak obejmują mnie silne ramiona, powstrzymując przed jakimkolwiek ruchem.
-Puść mnie! -zaczęłam się szarpać, próbując uwolnić się z ramion Harr'ego. Ten jednak obrócił mnie w swoją stronę i mocno przytulił. Nie miałam siły z nim walczyć. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczęłam cicho łkać. Harry natomiast jedną ręką gładził mnie po plecach, starając uspokoić mnie. Nie wiem ile tak staliśmy. Pięć minut, może dziesięć, albo pół godziny. Przez ten czas zdążyłam się uspokoić.
-Nie chcę takiego życia Harry. -szepnęłam, podnosząc wzrok na chłopaka.
-Ona się znajdzie, obiecuję Ci to. -złożył pocałunek na moim czole. Cicho westchnęłam, ponownie się w niego wtulając.
-Nie mam już siły. Dlaczego akurat ona? -mój głos ponownie zaczął się łamać. Byłam tak słaba. Nie dostałam odpowiedzi. Ani ja, ani Harry jej nie znaliśmy.
***
Czekałam w sypialni na Harr'ego, który brał prysznic. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Pewnie to znowu Niall z pytaniem „jak się czuję”. Leniwie sięgnęłam po komórkę, która leżała na szafce. Przejechałam palcem po ekranie, odblokowując go. Nie myliłam się, dostałam wiadomość, jednak nie była ona od Niall'a. Nieznany numer. Nigdy wcześniej nie dostałam od niego żadnej wiadomości. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się cyferkom. Po chwili otworzyłam wiadomość.

„Wszystko ma swoją cenę. Sława też.”


_______________________
Witajcie kochani!

Pamiętacie jeszcze o tym opowiadaniu? Dwadzieścia minut temu pomyślałam sobie, że skoro jestem w domu i odrobiłam już wszystkie lekcje, to może dokończę dawno zaczęty rozdział DFM i jest! Nie mam pojęcia kiedy pojawi się następny rozdział, ale mam nadzieję, że niedługo. Nie zaczęłam go nawet, ale wiem co w nim będzie od początku do końca, więc może jeśli się zbiorę to nawet w internacie w tygodniu napiszę coś, oczywiście jeśli nie będę miała nic zapowiedziane do szkoły... Poza tym tam piszę na tablecie, więc będzie wolniej. "Wszystko ma swoją cenę." Szkoła też xD Przez ten cholerny internat i to, że chodzę do dobrej szkoły w Warszawie nie mam na nic czasu bo nauki mam bardzo, bardzo dużo...

No to tyle, do napisania!

Emily ;)

piątek, 26 września 2014

Don't Forget Me || Rozdział 14

Nie żałowałam, że wybaczyłam Harr'emu i ponownie obdarzyłam go zaufaniem. Właśnie to jest najważniejsze w związku. Zaufanie. To właśnie na nim buduje się prawdziwy, poważny związek. Bez zaufania ani rusz. Gdybyśmy nie ufali sobie nawzajem, ciągle byśmy się kłócili prawdopodobnie o jakieś głupoty. Kolejną ważną rzeczą jest szczerość. Dwójka osób, które planują razem przyszłość, nie powinny mieć nic do ukrycia przed sobą. Powinni dzielić się wszystkim. Szczęściem, problemami i tajemnicami. Kiedy przebywamy z kimś, stajemy się do niego podobni, ale też zauważamy jak wiele rzeczy na różni. To kolejna rzecz. Z jednej strony jesteśmy tak bardzo podobni, a z drugiej tak różni. To właśnie sprawia, że uczucie między nami jest tak wyjątkowe i dla wielu osób niezrozumiałe. Wiele osób dziwi się czemu jesteśmy razem. Harry ma wybuchowy temperament, a ja jestem oazą spokoju, lecz tylko z pozoru. Jeśli ktoś zdąży mnie poznać, przekona się, że jest zupełnie inaczej.
***
Postanowiliśmy z Harry'm zabrać Angel do wesołego miasteczka. Mike w tym czasie miał iść na mecz koszykówki, co nie za bardzo nas interesowało, więc wybraliśmy inną atrakcję. Kiedy tylko przekroczyliśmy kolorową bramę, siostra zaprowadziła nas do kasy, aby kupić talony na wybrane karuzele. Oczywiście jej pierwszym wyborem był rollercoaster, a drugim dom strachu. Ona ma tylko siedem lat! Ja w jej wieku bałam się spojrzeć na to, nie mówiąc już o przejażdżce na rollercoasterze, czy wejściu do domu strachu. Teraz miałam lekki strach, większy niż Angel, która się śmiała ze mnie razem z Harry'm. Są naprawdę kochani...
-Jestem głodna. Mogę kupić sobie frytki? -spytała dziewczynka, wskazując na budkę z fastfood'ami.
-Jasne, dasz radę sama sobie kupić frytki, jeśli dam Ci pieniądze? Nie chcemy pchać się w kolejkę, będziemy stać obok. -powiedziałam do siostry. Nie jest już niemowlakiem, więc powinna sobie poradzić z taką czynnością jak kupno frytek. Ma już w końcu siedem lat.
-Tak. -odpowiedziała, odbierając ode mnie pięć funtów. Dziewczynka ustawiła się w kolejce, która w żółwik tempie przesuwała się po przodu.
-Nie mogę się doczekać, kiedy będziemy własne dzieci zabierać do wesołego miasteczka. -Harry cicho się zaśmiał, obejmując mnie w pasie.
-Jeszcze trochę poczekasz na ten moment. -odpowiedziałam, próbując skończyć ten temat. Nie to, że nie chciałam mieć dzieci. Chciałam, ale nie teraz.
-Czemu? Czym prędzej, tym lepiej. Pięknie byś wyglądała z okrągłym brzuszkiem. -przejechał dłonią po moim płaskim brzuchu.
-Wyglądałabym jak pączek. -zaśmiałam się. Perspektywa mnie w ciąży wydawała mi się bardzo dziwna. Nie wyobrażam siebie z dużym brzuchem. -Jejku, Angel długo stoi już w tej kolejce... -dodałam zniecierpliwiona.
-Chodź, podejdziemy bliżej. Może nie może zdecydować się czy wziąć frytki, czy zapiekankę. -zaśmiał się Harry, łapiąc moją dłoń i prowadząc do budki z jedzeniem. Przejechałam wzrokiem po osobach, które stały w kolejce. Nigdzie nie było mojej młodszej siostry. Powtórzyłam tą czynność jeszcze raz, lecz kiedy nigdzie nie dostrzegłam mojej siostry, przerażenie owładnęło moim ciałem.
-Nie ma jej... -szepnęłam ze strachem, odwracając w stronę Harr'ego.
-Jak to jej nie ma? -spytał zaskoczony i równie przerażony jak ja.
-Nie wiem jak. Nie ma jej. -odpowiedziałam zrozpaczona.
-Ona musi gdzieś tutaj być. Pewnie się gdzieś zgubiła. Zapomniała, gdzie wcześniej staliśmy i poszła w inną stronę. Na pewno jest gdzieś tutaj. Musimy jej poszukać. -Harry próbował znaleźć wyjście z tej sytuacji.
Zaczęliśmy krzyczeć jej imię, jednak nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Wiele osób, które przechodziło obok nas, dziwnie na nas spoglądało. Mogliby pomóc, a nie... Zaczęliśmy zaczepiać przechodniów i pytać, czy aby nie widzieli małej dziewczynki z ciemnymi włosami, ubranej w czerwony płaszczyk. Nikt jej nigdzie nie widział. Kilka razy obeszliśmy dookoła cały plac, który zajmowało wesołe miasteczko, lecz nigdzie jej nie znaleźliśmy. Zgłosiliśmy tutejszej ochronie zaginięcie siostry. Od razu interweniowali i zaczęli szukać, jednak również bez skutku. Co gorsza, nie było żadnych kamer, które mogłyby nam wtedy bardzo pomóc.
Czułam się bardzo nieodpowiedzialnie. Jak mogłam puścić ją samą po te frytki? W dodatku na chwilę straciłam ją z oczu. Dosłownie na chwilę, kiedy zagadałam się z Harry'm. Beznadziejna ze mnie siostra. Jeśli teraz coś jej się stanie przeze mnie, nie wybaczę sobie tego do końca życia. Z wesołego miasteczka od razu z Harry'm pojechaliśmy na komisariat, gdzie zgłosiliśmy zaginięcie siostry. Od razu służba interweniowała. Całe szczęście, że w Londynie jest porządna policja, która nie odkłada wszystkiego na później, jak to czasami bywa w innych miastach. Kiedy policja zaczęła działać, zadzwoniłam do Mike'a, który od razu dołączył do nas i zaczęliśmy również swoje osobne poszukiwania w okolicach wesołego miasteczka. Brat był tak samo przestraszony jak ja. Na dworze zaczynało się już ściemniać, a policja wciąż nie miała żadnych tropów. Bolało mnie już gardło od wołania co chwilę imienia mojej siostry. Wciąż miałam nadzieję, że postanowiła zabawić się z nami w chowanego i zaraz wyskoczy zza ściany. Kiedy byliśmy bardzo zmęczeni i na dworze było już całkowicie ciemno, pojechaliśmy do miejsca, gdzie policja robiła zbiórki, aby się skonsultować. Nie chciałam jechać, wolałam dalej szukać, ale Harry i Mike uparli się, że musimy na dzisiaj przestać i zacząć poszukiwania jutro na nowo. Z ogromnym oporem się zgodziłam. Nie mogłam znieść myśli, że moja siostrzyczka jest w niebezpieczeństwie, kiedy ja śpię sobie spokojnie w łóżku, albo popijam sobie herbatkę z dyżurującymi policjantami.
-Błagam, powiedzcie, że macie jakiś trop. -pierwsze co powiedziałam, kiedy dojechaliśmy do policyjnej bazy niedaleko wesołego miasteczka, gdzie kilka godzin temu ostatni raz widzieliśmy Angel.
-Z przykrością muszę panią poinformować, że nie. Nie mamy żadnych choćby małych wskazówkę. -po jego głosie dało się usłyszeć, że również nie cieszyła go ta informacja. Zresztą kogo cieszyła? Chyba tylko osobę, która porwała Angel, o ile Angel została porwana. Ale co innego mogło jej się stać? To mądra dziewczynka i jest nauczona, że jeśli straci opiekuna z pola widzenia, to staje w jednym miejscu i czeka aż ktoś ją znajdzie. Już nie raz mi uciekała dla zabawy, a potem jak mnie gubiła, zatrzymywała się i czekała aż ją znajdę. Teraz nigdzie jej nie było. Nigdzie nie czekała. A po co miałaby wychodzić z tereny wesołego miasteczka? Na pewno nie po to, aby przejść się na spacer. Nawet nie zna Londynu. Była tu dopiero pierwszy raz. A teraz nie wiadomo gdzie jest.
-To moja wina. -z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Harry od razu mnie przytulił.
-Nie mów tak Lyn. To nie jest ani trochę twoja wina skarbie. -próbował mnie pocieszyć, jednak nie bardzo mu to wyszło. Dobrze wiedziałam, jak było i nie miał żadnego argumentu, żeby sensownie wyjaśnić, czemu on ma rację, a nie ja.
-Nie Harry. To tylko i wyłącznie moja wina. Pozwoliłam iść jej samej po te frytki i spuściłam ją na chwilę z oczu. -jego cienka kurtka była coraz bardziej od moich łez. Angel była dla mnie jedną z najważniejszych osób i przez moją nieodpowiedzialność mogło coś jej się stać. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
-Ally, nikt ot tak nie zabiera małych dziewczynek na spacery. To musiało być zaplanowane już wcześniej. Może to jakiś psycho fan, który chce tylko Cię postraszyć, aby potem zdobyć twój autograf? -odezwał się Mike. Wiedział, że się zadręczam tym wszystkim, ale co miałam robić. Cieszyć się, że moja siostra została porwana?
-Steve, mamy coś! -usłyszeliśmy wołanie jednego z policjantów dochodzące kilka metrów od nas. Od razu każdy spojrzał się w jego kierunku. -Jakieś dziesięć kilometrów stąd znaleźliśmy dziewczęcy szalik. Pani May, może pani spojrzeć, czy należał do pańskiej siostry? -skierował swoje pytanie do mnie. Od razu podeszłam do mężczyzny, który dał mi folię, która zabezpieczała materiał. Nawet bez wyjmowania mogłam stwierdzić, że należał do Angel. Zawsze go nosiła. Cienki, bawełniany szaliczek w kolorowe kwiatki. To był jej ulubiony i dzisiaj też go miała. Pamiętam dobrze, że sama pomagałam jej zawiązać go, ponieważ mimo początku kwietnia, nie było za ciepło w Londynie.
-Mój Boże. To szalik Angel. -po tych słowach zacisnęłam mocno usta w cienką linię, pozwalając aby łzy spływały po moich policzkach. Nie zaszłaby sama tak daleko. Musiała być z kimś. A co jeśli ktoś ją wywiezie za granicę, czy Bóg wie gdzie? Albo zabierze do lasu i tam jej coś zrobi? Nie, nie, nie. Nie mogę tak myśleć. Angel musi być bezpieczna. Nie mogło jej nic się stać. To tylko straszny sen, z którego zaraz się obudzę, a Angel będzie spała smacznie obok mnie na łóżku.
-Kontrolujemy kamery na brytyjskich lotniskach. Zawiadomiliśmy też poza miejsce służby, aby sprawdzali pociągi, autobusy i robili częste kontrole na drogach. Znaleziono szalik na drodze, która prowadzi do Birmingham. Sprawdzamy miejscowości po drodze, wszelkie hotele czy motele. -jego słowa trochę mnie uspokoiły. Policja działała bardzo szybko i dokładnie, czego szczerze mówią się nie spodziewałam. Zakładałam, że wyślą jeden patrol, przeszukają najbliższa okolicę i albo znajdą Angel, albo nie i odpuszczą, jednak było inaczej. Od razu zajęli się tym profesjonalnie.
-Jeśli do jutra rana nie będziemy mieć żadnego nowego tropu, wyrazi pani zgodę, abyśmy podali informację o zaginięciu Angel do mediów? -inny funkcjonariusz zadał pytanie.
-Jeśli będzie to potrzebne i pomocne to tak. -zgodziłam się. Wiedziałam, że jak media się o tym dowiedzą, nie dadzą nam spokoju, ale mogło z drugiej strony pomóc.
-Oczywiście, że pomoże. Więcej osób zaangażuje się do pomocy. Ludzie na ulicach będą rozglądać się za Angel. -mam nadzieję, że pomoże... Chociaż wolałabym, aby do rana moja siostra się znalazła cała i zdrowa.
***
Policjanci kazali wrócić nam do domu. Stwierdzili, że zawsze mógł ktoś ją spotkać znajomy i odprowadzi ją do domu, albo sama wróci. Znajomy... Angel była w Londynie zaledwie tydzień i oprócz Harr'ego, znała tylko Niall'a, Alex, Zayn'a i Perrie, a Louis'a i Liam'a nie zdążyła jeszcze poznać. Założę się, że gdyby ktoś ze znajomych ją spotkał, najpierw by zadzwonił do nas. Oczywiście nie chciałam wracać. Wolałam po nocy szukać mojej siostrzyczki. Byłam gotowa nawet odwiedzić najniebezpieczniejsze ulice Londynu, jednak Harry z Mike'iem mnie powstrzymali. Policja zapewniła, że rozstawili patrol po całym Londynie. Ostatecznie zgodziłam się wrócić do domu. Mike stwierdził, że lepiej będzie jak pojadę z Harry'm do jego mieszkania, a on zostanie w moim, w razie gdyby jednak ktoś znajomy ją przyprowadził. Z jednej strony byłam wyczerpana, a z drugiej nie mogłam usnąć. A co jeśli Angel jest teraz zimno i niewygodnie? Przecież jeśli ktoś ją porwał, nie zabrał jej do pięciogwiazdkowego hotelu. Mi w zwykłym motelu było zimno i niewygodnie, więc co ma powiedzieć moja mała siostrzyczka, która nie wiadomo gdzie jest przetrzymywana? W jakiejś piwnicy? Kotłowni? A może szopie? Czy ona jeszcze żyje? Czy jest bezpieczna? Nie, na pewno nie jest bezpieczna.
-Myślałem, że będziesz już spała, kiedy skończę się kąpać. -odezwał się Harry, gdy wyszedł z łazienki. Ja wykąpałam się przed nim.
-Nie mogę usnąć. -odpowiedziałam, próbując zamknąć ciężkie powieki. Mój organizm zachowywał się, jakbym miała zaraz usnąć na bardzo długo, jednak kiedy zamykałam oczy, nie mogłam usnąć.
-Spróbuj się tym nie przejmować. Może uśniesz. -poradził mi Harry, obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie.
-Jak mam się tym nie przejmować Harry. Ona może nie żyć, a ty mi mówisz, żebym się nie przejmowała? -byłam zrozpaczona. To było straszne. Nigdy nie byłam fanką kryminałów, a teraz czuję się jakbym była bohaterką takowego.
-Wiem, że jest to ciężkie, ale nie możesz tak myśleć. Nie możesz zakładać najgorszego. Będzie dobrze. Musi być dobrze. -chciałabym pozytywnie o tym myśleć, nie zadręczać się, ale nie potrafię. Zbyt bardzo się boję o Angel.
-Nie usnę. Za dużo wrażeń. Muszę wziąć tabletkę. -wyjęłam z półki pudełko z tabletkami nasennymi, po czym połknęłam jedną, popijając wodą.

-Jestem pewien, że zgubiła się w tym wesołym miasteczku i wpadła na kogoś. Ten ktoś chciał pomóc jej szukać nas, ale nie mogli nas znaleźć. Zrobiło się późno i zabrał ją do siebie, żeby nie zostawić jej samej. Na pewno tak było, a jutro zgłosi się na policję z Angel. -wiedziałam, że coś jeszcze mówił, jednak nie mogłam zrozumieć co. Tabletka zaczęła działać, a ja odpłynęłam w krainę snu, gdzie nie było problemów.


_______________________

Jestem chora, to coś napisałam. :) Wiecie co? Emily naczytała się "Cienia" i zachciało się jej pisać kryminały hahahaha xD To tak potrwa kilka rozdziałów, przynajmniej tak planuję. I NIE, NIE ODWIESZAM BLOGA! Następny rozdział pewnie pojawi się za jakiś  miesiąc-dwa, no chyba, że znowu się rozchoruję...
Co u was słychać? Jak szkoła? Ja mam mnóstwo nauki... Mówili, że będzie fajnie w Kochanowskim... mówili... nie no, fajnie jest, ale nauki mega dużo i to dopiero pierwsza LO, co dopiero będzie za dwa lata... Mam nadzieję, że wytrzymam psychicznie, bo presja duża jest..
No cóż, to do napisania kiedyś tam :)

P.S Mam nadzieję, że ktoś o mnie jeszcze pamięta, bo po ostatnim rozdziale (czyt. komentarzach) miałam wrażenie, że zostało tylko 15 osób, które są prawdziwymi fanami tego opowiadania. Jeśli ujęłam to zbyt brutalnie, to przepraszam innych czytelników. Takie tylko odniosłam wrażenie. :)